Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino wytrawne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino wytrawne. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 20 maja 2013

Portugalczyk mocny i owocowo bombowy - 5 pkt.

Palavrar Vinhas Vellas Douro 2010



Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 17,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 
To był idealny strzał - biedronkowy Palvrar do wieczornej lazanii! Google-śledztwo potwierdziło wybór - sam producent zaleca to wino do włoskiej kuchni. Na zdjęciu identyczny kawałek, który został 10 minut wcześniej zdegustowany.
W Douro robią porto i tę moc tu czuć. Piękny rubinowy kolor. Aromat? No, na początku jest bardzo mocno - bombowo, by nie powiedzieć: zmywacz do paznokci. Nie pić od razu! Absolutnie czekać. Bo po dwóch kwadransach zostaje owocowa bomba. Wiśnie, czarna porzeczka, intensywnie czerwone jabłka leżące w słońcu na parapecie… Ale jest też troszkę wanilii i czekolady na końcu.

Przyznam, że na chybcika chciałem dać ze trzy punkty. Za ten zmywacz mocy (choć wino ma zwykłe 13 proc.). Ale czas i świeże powietrze są najlepszymi lekarstwami. Kurczę, brzmi jak zalecenie z sanatorium.  Diagnoza i rokowania są za to pomyślne: do doskonałości jeszcze tylko troszkę brakuje!

Winiacz na 5 punktw w 7-punktowej skali!

sobota, 11 maja 2013

Niemieckie Rieslingi u Mielżyńskiego

Cytrusy, minerały, a także nieco... nafty

Rieslingi i ręce gości - jakże ciężko kadrować

Wiosenny Bud Breake u Mielżyńskiego w Warszawie - okazja do spróbowania win niemieckich producentów. Parno i tłoczno, bo i początek przyjemnego weekendu. Ale na szczęście rieslingi do smakowania bardzo chłodne, a niektóre nawet zimne. Na taką pogodę idealne!

Georg Breuer Rudesheim Estate (67 zł) mocno cytrusowy i zdecydowanie naftowy w aromacie, zdecydowany i mocny.
 
Georg Breuer Rudesheim Estate (w środku)
 
Dr Bürklin Wolf Riesling (54,80 zł) w aromacie wyraźnie ananasowy. Szczypie w język, jakby miał mikrobąbelki. A w smaku nieco brzoskwini. Riesling Gaisbohl 2011 tegoż producenta to łagodna brzoskwinia. Taka niby z ciałem, ale chuda w aromacie. Ale smakuje wspaniale.

Dr Bürklin Wolf Riesling


Saar Rieslingi Van Volxem 2011 (64 zł) i 2012 robiły wrażenie. Młodszy nieco mydlany w zapachu, ale zarazem głębszy w smaku, choć ten smak taki krótki trochę. Za szybko się kończył. Starszy świeży, o kwaskowym bardziej posmaku, a na podniebieniu cielisty. Pycha. Według Winicjatywy najlepszy riesling degustacji.  

Świetne Saar Rieslingi Van Volxem 2011 i 2012

Sybille Kuntz Mosel Riesling 2011 - wrażenie słodkości, choć to wino jak najbardziej wytrawne. Brat - Kabinett słaby aromat i w smaku bardziej wytrawny istotnie. Auslese Feinherb słodkawy na tle braci i jak tokaj oleisty.

Sybille Kuntz Auslese Feinherb - słodycz!
 
Litrowa butelka z Rieslingiem Tesch (42,50 zł) wygląda jak butla z wodą mineralną. Nalany do kielicha zapachniał obornikiem. Ale tylko na początku. Rześki w smaku, bardzo cytrusowy. Ale chyba nie warty aż tylu pieniędzy. Jego brat Unplugged miał z kolei taki aromacik, co to ma czasem plastikowy kajak we wnętrzu. Ale w smaku dwa razy lepszy.

Mineralna? No, woda nie, ale nuta i owszem
Tesch Loehrer Berg łagodny i brzoskwiniowy, ale za to Tesch Krone Riesling 2011 (67 zł) zupełnie odmienny - kwiatowy w aromatach, mocno pomarańczowy. Bardzo przyjemny, aromat zmieniał szybko. Ale znakomity. Oj, nie wiem, czy nie najlepszy.
Tesch Krone Riesling 2011 - mocno kwiatowy w aromacie

Win próbowałem na otwartej degustacji u Mielżyńskiego

wtorek, 7 maja 2013

Francuz ze świecą odnaleziony - 6 pkt.

Côtes du Rhône Villages 2011



 

Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 14,99 (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut (6 pkt.)


Żeby dorwać to wino - Cellier Saint-Jean Côtes du Rhône-Villages 2011 - już kiedyś recenzowane przez winnych blogerów, trzeba było się wybrać ze stolicy na Warmię (potem jeden egzemplarz udało się upolować na Białołęce).

A musiałem dorwać, bo wszyscy się zachwycają. Nic dziwnego, że na półkach tego winiacza brak, bo i cena kusząca, i smak jak na taką cenę zna-ko-mity!

Wstrętny syntetyczny korek skrywa niezły skarb. Pachnący czereśnią i śliwką. A jak kto ma fantazję, to i dąb znajdzie, i nieco skóry też. W smaku nie ma żadnego rozczarowania!

Takiego Francuza to i na wernisażu sztuk nowoczesnych można bez wstydu podawać, i prezesa niejednej giełdowej spółki raczyć można. Byle nie wspominać, że to za 15 złotych taka radość. Tu nie ma co pisać, tu trzeba smakować, bo do ideału już ciut ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!
 

poniedziałek, 6 maja 2013

Francuz od Francuskiego Łącznika za 16 zł - 6 pkt.

Buzet Pierre Chanau 2010

 
 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent z Lyonu od Francuskiego Łącznika! (3,75 euro)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Francuski Łącznik to miał szczęście. Takie z winnego punktu widzenia. Zamieszkał na południu Francji i zaczął "wkurzać" zdjęciami półek, jakie w sklepikach z winami obserwował. A jeszcze bardziej denerwował podając ich ceny. Win oczywiście, a nie półek. A to, że jedno wino za dwa euro (takie, które u nas za 40 zł), a to, że dwa po 4 euro (ale trzecie darmo, jak się kupi dwa - taka promocja). Ale w końcu przysłał prezent swojemu ulubionemu blogerowi Treborrrowi!
Trzy butle z Auchan owinięte tak szczelnie, że pies by nawet nie wyczuł winiacza przez warstwy folii, bąbelków, pianek. Ale dzięki temu w lotniczym transporcie nic się nie stłukło. No i trzy butle dotarły na miejsce. Kosztowały - jak zeznał Francuski Łącznik - niecałe 10 i pół euro.

Na pierwszy rzut czerwony Buzet Pierre Chanau 2010. Świeży owocowy bukiet od razu bucha po wyjęciu korka. Czarna porzeczka, na chwilę nutka kalafiora, pieprzu, gorzkiej czekolady, troszkę skóry (mieszanka cabernet sauvignon, cabernet franc i merlota). W smaku ładne i równe, świetnie roztrajające się: jest i pieprz, i taka "cudowna szyna" wzdłuż podniebienia, i posmak pozostający dość długo. Na kontretykiecie  radzą, by używać do mięs grilowanych, ale także do serów. Istotnie, do polskiego rokpola pasuje znakomicie.
Choć istotnie napędza apetyt, to wino pasuje także do picia bez żadnego jedzenia. Nic dziwnego - w polskim sklepie taki winiacz kosztowałby pewnie z 40 złotych, a nie 16 (równowartość w euro). Ech, taki Francuski Łącznik to ma dobrze. Bo jeśli takie wino kosztuje niecałe 4 euro, to do ideału jeszcze tylko ciut ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mołdawianin bardzo dyskretny - 3 pkt.

Purpuriu de Codru 2004



Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winnice Mołdawii i 35 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)

 

No to jest dopiero skryty agent! Win mołdawskich w Winiaczu jeszcze nie było. Muszą więc być. Na pierwszy rzut więc Purpuriu de Codru.

Czemu to skryty agent? Bo tuż po odkorkowaniu zachowuje aromat dla siebie - trzeba zostawić do "otworzenia". A to trwa i trwa! Bo po kwadransie czuć tylko beczkowe, drzewne aromaty, bardziej suszone owoce niż świeże. Po godzinie wiele się nie zmienia. 

W smaku nie eksploduje. Ma lekko słodki posmak, ale bardzo maleńki, przyjemny. Kto szuka winiacza przynoszącego wspomnienie jesieni, wieczornego słońca nad winoroślą, to w Purpuriu de Codru tego nie odnajdzie. Do picia oczywiście może nawet być. Ale co z tego?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

czwartek, 11 kwietnia 2013

Australijczyk, co wzbudza refleksję - 5 pkt.

Blaxland Estate Shiraz 2011
 
 
 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Tesco i 12,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 
Ta butla musiała odczekać swoje. Aż śniegi stopnieją, aż minie chwilowa niechęć do Syrah/Shiraz, aż znajdzie się zgubiona karteczka z ceną przede wszystkim - bo jak to uwierzyć gdzieś tam w cenę, która tu i ówdzie się przewija jako niska - 12,99 zł. A jednak!

Ładny głęboki kolor i sporo czerwonego owocu w aromacie. Owoc złamany jakby kredą. Ale są truskawki, dżem śliwkowy, może porzeczki.

Zapach troszkę zapowiada słodycz. I faktycznie, czuć ją w smaku. Już miałem napisać, że dominuje, ale po chwili autorefleksji (a może wino się nieco otworzyło - wniosek: warto czekać) jednak tak nie napiszę. Z charakteru wyraźnie bardziej zaczepne niż wszystkie "poprawne" południowe wina francuskie, ale łagodniejszy to winiacz niż mocne południowoamerykańskie. Ale w końcu nic dziwnego - Australia butelkowana w Europie. W Wielkiej Brytanii w Tesco kosztuje kilka razy więcej niż u nas. Bo to w sumie winiacz, któremu do doskonałości tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Hiszpan albo zakamuflowana wiśniówka - 3 pkt

Capa Tempranillo 2011

 
 
 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Delikatesy M&L i 15,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)
 

Wino z całkiem innego bieguna - czyli takie, by za trzy dychy można było kupić niemal dwa (dokładając moniaki z kieszeni). To nie tyle wynik poświątecznych szaleństw, ile refleksja, że można by już nie "starzeć" wina z marketowej półki w stojaczku.

Aromatu jagód - i alkoholu (13 proc.) - nie sposób nie zauważyć. Mocny jest na tyle, że przyćmiewa nawet skórzaności i lekką ziemistość.

W smaku? Alkohol zanika - w zasadzie jakbyśmy pili sok owocowy. Nieco wiśniowy. Taki słodkawy - z winem mający jakby pokrewieństwo dość odległe. Wina (a może zaleta) dominującego tempranillo - jest go w tym winie wg etykiety 90 proc. Syrah tylko 10 proc., ale całkiem zdominowany. Duchem nieobecny, jakby go grubszy kolega pobił.

Winiacz więc na pewno nie jest to doskonały, choć ze słodkawym dojrzewającym serem komponuje się nawet znośnie - w zasadzie mam podejrzenie, że to zakamuflowana namiastka wiśniówki, taka na 3 punkty, a nie wytrawne wino. Chociaż, jak zima za oknem, to może nawet być. Czego nam więcej trzeba niż łyk wiśniówki?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

wtorek, 26 marca 2013

Afrykańczyk, na szczęście dwulicowy - 5 pkt

Culemborg Cape Red '11



 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 29,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
To nie winiacz, to szczwany lis! I to jeszcze jak! Miało być wino niedrogie, lepsze niż supermarketowe. Z taką myślą kupowałem. Odkorkowanie w degustacyjnych celach i pierwszy łyk to… konsternacja. Hm, miałem być w południowej Afryce, a tu niestety jakby k… Lębork! Tak dżemowy, tak truskawkowy, że spojrzałem aż na etykietę, czy to rzeczywiście jest wytrawne wino. Pierwszy łyk - słodkie jakby do diaska.

 Ja tu na języku czuję słodkie czerwone owoce, czereśnie, śliwkowe powidła też, a na kontretykiecie napisane, że delikatnie wytrawne… Żarty jakieś?!

Otworzyło się po dobie - choć większość czasu spędziło w więzieniu pod próżniowym korkiem. Na drugi dzień w butli znalazło się zupełnie inne wino. Jakby ktoś zasnął na stacji Lębork, a obudził się już w krainie wina.
W aromacie są korzenne przyprawy, całość stała się wytrawna i nabrała przyjemnej gładkości. Aromat jest z zupełnie innego wina. W smaku słodkość uległa bardzo głębokiej redukcji. Czuć ją, ale tak głęboko z tyłu, że mam poczucie, że smakuję jakiegoś odległego kuzyna tego winiacza, który stał w sklepie na półce.
 
Tamto wino - tuż po otwarciu - dostałoby dwa punkty. To, co wyszło po dobie z poczwarki za stosunkowo niewielką cenę jest wspaniałym motylem - winiaczem, któremu do doskonałości jeszcze troszkę brakuje!

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 18 marca 2013

Wytrawny Francuz ze skórzaną nutą - 4 pkt

Château Naujan Lapereyre
 
Bordeaux Supérieur 2009

 
 

Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 19,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 
Znów wino czerwone wytrawne, znów wino francuskie. Ale co zrobić? Stało tak i stało w środku ciemnej szafki, że trzeba było się zlitować. Tym bardziej, że w dyskoncie, który wprowadził to i inne wina do oferty kilka miesięcy temu, mozna je ponownie odnaleźć (ściąga pewnie z magazynów albo z tych sklepów, gdzie klienci woleli jednak coś innego). A Naujan warte jest o tyle uwagi, że cena nie przekracza 20 zł.

W kolorze średnio-rubinowym, dość przejrzystym, nic nadzwyczajnego nie ma - ot, ten winiacz trzyma francuską normę. Za to w zapachu jest przyjemnie. Czarna porzeczka, wanilia i… - dygresja - pamiętacie sklepy Składnic Harcerskich?

Otóż tam za grosze można było kupić solidne skórzane paski. Solidne, bo jasna skóra była gruba i z wiekiem dopiero stawała się ciemna, cieńsza - taki ciemny pasek nosili weterani. Nowiutkie skórzane paski miały charakterystyczny zapach. Tę skórzaną nutę wyczuwam właśnie w Château Naujan Lapereyre Bordeaux Supérieur 2009.

Skóra w smaku jest? Trochę tak! Na szczęście. Ściąga nam lekko, jak ten pasek mundurek. Jest też trochę ziołowości, może nutka anyżku… Dzięki temu wino ma charakter inny niż klasyczne łagodne bordeaux. Winiaczem doskonałym nie jest, ale jest dobrym winem, dobrym na czwórkę. W połowie doskonałym.

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

czwartek, 28 lutego 2013

Rześki Afrykańczyk przed półmetkiem - 3 pkt

Hill & Dale Pinotage 2011






Półka - na wysokości głowy

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 39 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)



Dzika winna doskonałość z gorącej wyspy byłaby wspaniałym remedium na tę wiosnę, co tak nie chce przychodzić. To skoro gorąco nie chce przyjść do nas, ja muszę wyciągnąć rękę po nią. Australia czy Afryka? Hmm. Afryka i jej nieodrodny "synek" - Pinotage z RPA.

Hill & Dale Pinotage 2011 stał na wysokości kolan i ma dopiero dwa latka niecałe, więc charakteru nie nabrał. Albo raczej zachował - jak okazało się po odkorkowaniu - świeży i nieco cierpki. Bo tak po pierwszym już łyku czuć, że ten winiacz nie ma dużo z mocy "klasycznych" pinotaży.

Ma za to przyjemny rubinowy kolor z biskupimi refleksami. Jeśli ktoś nie lubi cierpkości, to dobrze trafił. To wino jest wyraźnie mięsiste, smakuje nieco jeżynowo, nieco wiśniowo, może gdzieś tam w głębi tłuczą się jakieś echa lodów waniliowych. Po przełknięciu pozostają przyjemne słodkie wrażenia…

Co najlepsze - alkohol, którego tu mamy pod dostatkiem (14 proc.), wcale nie dominuje ani w zapachu, ani na podniebieniu. Całość dobrze smakuje z mocnym wyrazistym serem, ba, z pleśniakiem także! Ale czegoś mi zdecydowanie brakuje? Może pewnej "mocy", którą chowają w zanadrzu inne pinotaże, o bardziej zdecydowanej barwie, bardziej skoncentrowanym, gęstszym jakby smaku.

Tamte uważałbym za lepsze. Niewykluczone, że są starsze. Ten taki zły nie jest, ale zostawia nas tak w niedosycie tuż przed półmetkiem do doskonałości. Jakbyśmy chcieli przejść przez mur, ale utknęli tuż przed jego szczytem i nawet nie zobaczyli, co się dzieje po drugiej stronie. A to oznacza, że jest to…
 

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

środa, 27 lutego 2013

Nieco jodynowy Hiszpan potrafi uspokoić - 5 pkt

Enate Somontano 2009



Półka - na wysokości głowy

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 24,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
W poszukiwaniu ukojenia po szaleństwach spod znaku malbec i syrah (ten ostatni to podstępny szczep, że hej!) sięgnąłem po wino, które obiecywało składem spokój, umiar i wyważenie. Składem, bo mazaj na etykiecie - kobieta w japońskim kimono (?) - raczej ostrzega, że może się tu dziać coś niepokojącego.

Czy wino spokojne może się okazać winiaczem doskonałym? Kolor niby rubinowy, ale pod pewnym kątem ma lekkie brązowe refleksy. W zapachu nos najpierw atakuje alkohol (aż 14,5 proc. - to pewnie ten niepokojący akcent w kimono), ale później jest troszkę dżemiku - przez ten alkohol takiego na skraju fermentacji.

Wystarczy potrzymać parę kwadransów w kielichu i wyraźnie łagodnieje - alkohol troszkę paruje, pozostawiając samą słodycz i kandyzowane owoce.

W smaku ten winiacz jest rzeczywiście spokojny, choć zarazem charakterny. Nie atakuje ślinianek, nie ściąga ust. Są dżemowe aromaty, słodycze lekko jakby waniliowe i troszkę jagód. Na końcu coś jakby octowego… Wyczuwam też troszkę jodyny - pachniała nią apteczka babci. Na szczęście tym winem nikt nie każe smarować zadrapań czy skaleczeń. Uff...

Najpyszniej mi się piło to wino, gdy pozostawiłem na dnie kieliszka maleńki łyczek i porządnie rozkręciłem. To winiacz doskonały? Bez wątpienia dobry, chociaż do doskonałości mu brakuje - tak z ośmiu godzin napowietrzania (na butelkę) i co najmniej dwóch punktów w mojej skali.

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 20 lutego 2013

Degustacja półdoskonała w Guciu win różnych

Degustacja w połowie doskonała

Zagrało wszystko. Tak się wydaje - bo uruchomić foto, nos, smak, pamięć i zapis w jednej chwili - to nie lada sztuka. Udało się wszystko zachować dla potomności.

Mam na myśli trzecie spotkanie miłośników dotrzechdych.pl, w żoliborskim Guccio Domagoj. Pięć win do degustacji było dobrym wyborem. Bo zróżnicowane - pod względem barwy i smaku. Zaprzeczenie klasycznej degustacji - pomieszanie państw i apelacji, barw kolorystyczny i  smaków! A efekt? Jest-li tu winiacz doskonały?
Atmosfera kameralna. Kilkanaście osób. Światła rampy pokazują pierwsze wino. To Il Balbo z maleńkiej winnicy, której butelki można kupić w sklepie Czerwone wino na Mokotowie. Gdy nie wytłumaczono mi, że zawijas na etykiecie to "E" od nazwiska twórcy, to byłem przekonany, że to taki szlaczek. A wino?



Mniam. Za 29 zł butla winiacza, który skrywa w sobie woń szampańską (choć bez bąbelków), ma pełno owoców w zapachu i smaku! Są jeszcze kwiaty wiosenne i jest trochę ciała. Czyli czegoś, co nie ulatuje z końcem degustacji. Winiacz by dał 4 punkty. O ile pijemy zimne wino.
Drugie? Białe Moonwine (białe, 33 zł w sklepie "Czerwone wino" na Mokotowie). Bio wino. Nie wiecie, co znaczy bio-organiczne itp. wino? Ten termin oznacza NNN. nieprzewidywalność, niespodziankę, niewiadomą.

Białe wino o zapachu czystego ananasa z puszki. Ale w smaku inne niż sok. Bo czuć zaskakujące smaki: benzynę, cebulę (część szczypiora), może troszkę mango. Na plus zapisałbym to, że podczas ocieplania się zachowuje tężyznę. Nie zmienia się diametralnie. Poszukiwacz Winiacza Doskonałego dałby trzy punkty.


Potem Il Tirano piękne wino czerwone. Smaki piernikowe i słodkie. (29 zł), a po chwili Moonwine także czerwone. Także bio-wino, ale ładne, równe, w zapachu rodzynkowe, w smaku dżemowe. Z piwnicy babci.



Czerwone półsłodkie. Zaskakujące, bo niosące smak kompotu wiśniowego. Owoce, lato, siano, słońsce. Trochę rodzynek. Trzy punkty, bo ładne i okrągłe, choć nie porywa. Ale PYCHA jest!

Moonwine czerwone różni się od białego. Dobre, fajne, choć też bio-wino. Bardzo rodzynkowe w zapachu. Szlachetniejszy winiacz niż koledzy, drugie miejsce w czerwonych, a w smaku? Hmm - piwnica babci, którą wszystkie śliwki w okolicy włożyła do weków i zalała cukrem. Dałbym trzy punkty, bo pyszne.



A na koniec sam też bio-organic-dynamic. Macatele półsłodka. W zapachu ismaku kompotowa, czereśniowo-wiśniowa. Głębi niewiele, ale przyjemnie się pije w dobrym towarzystwie. Winiacz doskonały to nie jest, ale na trzy punkty zasługuje. :)

 
Winiacza doskonałego nie było. Stąd nazwa posta - degustacja półdoskonała. Ale samo spotkanie, atmosfera i przepyszna papryka faszerowana z delikatnym puree były zaiste DO-SKO-NA-ŁE!

niedziela, 17 lutego 2013

Hiszpan długi i przyjemnie cierpki - 4 pkt

Parador Navarra 2007 Crianza
 
 
Półka - na nieznanej wysokości
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i podarunek od koleżanki
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)
 
Znów Hiszpan w Winiaczu. Ale - jak się za chwilę okaże - wyjątkowy. Parador Navarra 2007 Crianza 2007 z etykiety wygląda bardzo ładnie. Jakby ktoś kupował wzrokiem, kupiłby w ciemno. Ale to niejako podarunek od Czytelniczki bloga.
To wino nie chciało się za szybko otworzyć! Gdy bierzemy węgierskiego Egri, koreczek wzdycha lekko PYK! i wyskakuje. A tu wkręcamy korkociąg jakbyśmy chcieli się dowiercić do złóż gazu łupkowego. Wyciągamy, wyciągamy, wyciągamy i… mamy oto najdłuższy chyba korek świata. Piękny prawdziwy korek tego winiacza ma równe pięć centymetrów. Dla porównania węgierski Egri Bikaver tylko 3,5 cm.
Hiszpan (na dole) ma korek długi na 5 cm!

 
Ale co tam korek! W butli świeże owocowe wytrawne wino. Owoce plus troszkę jakby korzenny aromat, lekko pierniczkowy.
Ładny kolor - fiolety i rubiny. Smak? Smak zaskakująco dojrzalszy niż aromat. Nieco cierpki, ale zostawiający długo wyczuwalny posmak. Po którymś łyku mam wrażenie, że podniebienie mi się dynamicznie wydłuża - czuję smak i jeszcze na zębach i już w przełyku. Hmm, może to przez ten pięciocentymetrowy korek? Nie tylko. Mój język czuje nieco zielonych jabłek, trochę leśnych patyków (pewnie ślady beczki, w którym winiacz leżakował przez rok), może jeszcze ślady czerwonej porzeczki.
Alkohol słabo wyczuwalny, choć na etykiecie napisali, że 13 proc. Ten winiacz ma iście wiosenny zapach i smak. Ale nie tylko dlatego, że wszyscy chcemy, by wiosna nam jak najszybciej przyszła i nie tylko dlatego, że Parador pewnie najlepiej smakowałby w wiosennym ogródku. Może dlatego, że jest w tym winie mnóstwa spokoju i nieco cierpkiej świeżości.

Jeśli nie nie chcecie pić świeżego i wiosennego, poczekajcie kilka godzin z otwartą butelką. Pięknie się otwiera!

To wino mógłbym nawet pić w maju na pierwszej platformie tramwaju!
 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali

sobota, 16 lutego 2013

Solidny Francuz, choć króla nie porwie - 3 pkt

Fruité Côtes du Rhône 2011
 
 
Półka - na wysokości pasa
 
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 16,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)
 
 
Tego wina - przyznam się bez bicia - próbowałem już kilka razy. Zawsze dla bezowocnej przyjemności. To znaczy bez przyjemności analizy dla innych, opisu, poszukiwania wrażeń dających się opisać. Czas to zmienić!

Winiacz jest w jednej z niewielu butelek o kształcie, jaki pamiętam z paryskich i londyńskich muzeów. Butelka klasycznego burgunda (choć to nie burgund). Z takich pili więźniowie The Tower w Londynie i Conciergerie w Paryżu (ci szlachetnie urodzeni).

Czy i dziś rys szlachetności znajdzie w nich klient Lidla? Sprawdzałem to parę razy. Trucizny w tym absolutnie nie ma. Świetnie. Na dworze z XI wieku dla podkomorzych, namiestników i króla może jeszcze by się ów winiacz nadał jako prawie doskonały, dla więźniów jako jeszcze lepszy. By mogli ryć w ścianach swe herby i obelgi.

Ale dziś? Co oferuje poza pięknym kolorem? Oferuje nam owo wino przedziwny zapach. Najpierw czuć wiosenne kwiaty (nagietki), trochę jakichś owoców (mało) i potem już rewolucja: guma od majtek, a może od słoików. Ale potem czuć trochę… smaru samochodowego.

Zakorkowane syntetycznym korkiem - tym ohydnym (obwoluta na zewnątrz, porowata tkanka wewnątrz) oferuje nam jednak lepszy smak niż zapach. Ale w smaku czuć troszkę tego co czułem w kilku winach z takim korkiem: nieco dziwny posmak. Jeżeli częściej pijemy wino dojrzewające w beczkach, to ów smak zauważymy. Gdy piłem to wino pierwszy czy drugi raz, nie miałem tego wrażenia.

Ale po posmaku następuje przyjemne doznanie. Czujemy fajny smak wytrawnego czerwonego winiacza, nie czując alkoholu (a jest go 13,5 proc.). Średniego w klasie, ale przyjemnego.

Mnie takie wino nie odstrasza. Jeśli uwzględnimy cenę (prawie 17 zł), możemy mieć pewność: to wino warte zakupu. Ale człowieka wolnego nie porywa. 
 

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!










czwartek, 14 lutego 2013

Hiszpan z fioletowym refleksem - 5 pkt.

Vina Ainzon Campo de Borja Crianza 2009
 
 
 
Półka - na wysokości piersi
 
Gdzie i czemu tak drogo - Winny Przystanek i 39 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)
 
 
Tej Hiszpanii jest ostatnio tyle, że chyba przesada. Chociaż nie zrezygnowałem, gdy w sklepie Winny Przystanek - mają tu tylko wina hiszpańskie - wypatrzyłem niepozorną butlę. Vina Ainzon Campo de Borja (Crianza 2009). Mały fioletowy mazaj na etykietce, żadnych wodotrysków, żab, wież, krzaków winorośli czy chateau. Może w środku jest czerwony doskonały winiacz?

Dowód: fioletowe mazaje (refleksy) na brzegu kieliszka


Korek (prawdziwy) wyszedł elegancko i pierwszy zapach i łyk to MOC! Na pierwszy rzut nosa wydawało się, że winiacz ma z 15 proc. alkoholu, ale ma tylko 13,5 proc. Po chwili na szczęście alkoholowy opar się ulotnił i został aromat bardzo fajnego wina.

Czuć w nim same ładne aromaty - troszkę mocnego kokosa (może bardziej czekolady z kokosowym nadzieniem), troszkę wanilii, lekki karmel, palony knot świecy. Cukierkowo, ale nie ma wrażenia wodnistości.
W smaku podobnie. Pijąc tego winiacza nie mamy wrażenia bycia oszukanym. Wino ma tak dominujący smak, że wypiera on nawet posmak serka pleśniowego, którym przegryzam degustację. Po lekkim odstaniu robi się mniej agresywny, choć szczypie nieco w gardle.
Osobiście mi brakuje w tym winie pewnego rozwarstwienia, które mają wina zbliżające się do doskonałości. Ma sporo tej mocy, trochę delikatności, troszkę goryczki na koniec… Ale czegoś malutkiego tu brak.

To bardzo dobre wino. Cena jest tylko nieco przesadzona - przysłowiowe dwie dychy czyniłyby z tego okazu winiacza doskonałego. Miałby wówczas może i siódemkę. A tak, brakuje mu dwóch punktów.


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!