wtorek, 29 kwietnia 2014

Włoszka, która pręży muskuły - 6 pkt.

Contessa di Radda
Chianti Classico 2008


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Salute i 55 zł (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!

Jeśli dziś wtorek, to czas na chianti classico! Tym bardziej, że od Salute - importera, który ma ofercie wina mnóstwo ciekawych włoskich win, otrzymałem paczkę z winami do oceny. Sam miałem przyjemność wskazać te, które chciałbym przetestować. To wina czerwone, a Contessa di Radda Chianti Classico 2008 DOCG Geografico wybrałem na początek.

Z początku było zamknięte - i to na fest! Szczerze powiedziawszy nawet na początku się przestraszyłem, że może coś nie tak, ale to tak długo trwa. Czekałem godzinę i dwie. I nic. Dopiero po czterech godzinach nastąpił przełom. I wielkie otwarcie! To czerwone wino, ale w tym przypadku nie ma się co nastawiać jakimiś książkowymi temperaturami rzędu 16-18 stopni. Tu trzeba dwudziestki! Zresztą, warto przelać do karafki, bo na dnie czai się troszeczkę osadu.

Po przełomie pojawia się aromatyczny duch chianti - nad cembrowinę kielicha wybuchają porzeczki, jeżyny, śliwki, delikatna czekolada i skóra, delikatne nuty grzybowe. Przy tym całość jest wciąż jeszcze świetnie kwasowa, pięknie garbnikowa, ale taniny są dość delikatne. 

Całość złożona z trzech szczepów - sangiovese (90 proc.), canaiolo (5 proc.) i Colorino (5 proc.) dojrzewała przez 18 miesięcy w 500-litrowych beczkach. To, co znajdzie się w butelce, jest jak słaba z pozoru panna, ukrywająca pod zwiewną szatą niekiepskie muskuły. Gdy je poczujemy, okazuje się winem, któremu do ideału już tylko ciut, ciut!! 


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 27 kwietnia 2014

Francuz z Bordeaux, znaczy z Żabki, delikatny - 6 pkt.

Château Condat Saint-Émilion 2011
 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Żabka i 49,99 zł (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - Już ciu, ciut!!

Niedawna Wielkanoc była owocna - nie tylko w pyszności ze stołu świątecznego, ale i w podarki winne. Château Condat Saint-Émilion 2011 trafiło na półki Żabki jeszcze zimą, ale dla mnie to pierwsza okazja na kontakt z tym winem.
 
Pochodzi z winnicy Condat - jednej z 9 winnic rodzinnego przedsięwzięcia la Maison François Janoueix, firmy, która zajmuje się nie tylko produkcją wina, ale i sprzedażą win z Bordeaux (negociant). Ma zresztą renomowane sauternes - Romer sklasyfikowane jeszcze w 1855 r. Ale my nie o słodziakach dziś, tylko o czerwonym Saint-Émilion.

Ładna klasyczna etykieta, z zameczkiem - za nią szkło zamykające subtelność typowych dla bordeaux aromatów (niezbyt zresztą wybujałych) - porzeczek, jeżyn, troszkę zamszowej skórki, kwiatowego (jeszcze nie zakwitły!) ogrodu po deszczu. Żadnej wanilii, ciężkości beczki.

W smaku także delikatne, o świetnie wtopionych dość drobnych taninach, które nieco rosną na podniebieniu. Ale nie "klatkują" nam wnętrza ciernistym krzewem. Zasługa pewnie dominującego merlot - bo całość to kupaż trzech bordoskich szczepów: merlot (70 proc.), cabernet sauvignon (15 proc.) i cabernet franc (15 proc.).

Przez całość przebija nieco szypułki, niedojrzałości, ale w sumie to wino niespełna trzyletnie - szczerze powiedziawszy taki "żłobkowicz", który jeszcze nawet nie nadaje się do przedszkola. Najprzyjemniej byłoby potrzymać to wino ze cztery przynajmniej lata i potem spróbować. Tylko, że komu się chce na to czekać, skoro ma już teraz wino pyszne, któremu do ideału brakuje tylko ciut, ciut?!


Wino na 6 punktów w 7-punktowej skali! 

sobota, 19 kwietnia 2014

Włoch letni, jabłkowo-miodowy z kapslem - 6 pkt.

Garofoli Guelfo Verde Frizzante 2013

Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Kondrat Wina Wybrane i 32 zł w (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!


Wiosna już raczej stała się faktem, a lato zaraz przyjdzie. W takim czasie do biura blogera zawitała przesyłka od Kondrat Wina Wybrane. Garofoli Guelfo Verde Frizzante 2013! Całkiem przyjemne lekko musujące wino - w dodatku o dość niezwykłej jak na współczesne czasy lekkości (10 proc. alkoholu).

Pochodzi z Marche - winiarskiego regionu Włoch położonego na wschód od Toskanii i Umbrii. Kupaż chardonnay, trebbiano i verdicchio zamknięto w pięknej butelce, którą aż przyjemnie postawić na rattanowym (ok, może być też plastikowy) stoliku na przyjęciu na tarasie. Ale warto pamiętać, by je pięknie schłodzić!

Otwierać jak piwo! Syknie podobnie, ręki ciśnienie nie urwie!

Na szczęście nie trzeba przynosić korkociągu, bo wystarczy otwieracz do kapsli - to tylko frizzante, więc nie bójcie się, że użycie otwieracz urwie wam rękę. Będzie raczej delikatny syk i... Oto otworzy nam się źródło bąbelków. Maleńkich, drobniutkich i szybko ulatujących po pierwszym nalaniu.

Producent - Garofoli - to najstarsze winiarskie przedsięwzięcie w Marche, a frizzante jest tylko jednym z wielu win tu powstającym (portfolio imponuje). Szczep verdicchio (charakterystyczny dla regionu) przynosi trochę goryczki, którą długo czujemy w finiszu. Drugi regionalny szczep - Trebbiano - nieco kwasowości i troszkę zielonych jabłuszek. A chardonnay - wiadomo: wnosi w posagu ciało i nutkę miodową wyczuwalną na dnie pustego kielicha. Więcej ma jednak na początku więcej mineralności, a trochę kwasowatości w wydaniu subtelnym. 

Wymarzone wino na niezobowiązujące przyjęcie, dla amatorów piwa, którzy nie chcą się raczyć brzuchogennym trunkiem, do lekkich dań włoskiej kuchni, raczej mącznych niż frutti di mare. Oraz jak najbardziej do lekkich sałatek.


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Alzatczyk z legendy o Ludwiku XIV - 6 pkt.

Cave de Ribeauvillé
Clos du Zahnacker 2010


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Próbka producenta, ok. 20 euro
Do Ideału?
- Już ciut, ciut!!

Nie mogę jakoś przestać myśleć o Francji klasycznej, Francji wyklętej (ostatnio pisałem o świetnym szampanie). Wszystko przez dobre wspomnienia z French Wine Discoveries Trade Show. Dziś na półce do zdjęć wyjątkowe dość wino złożone z trzech szczepów. Ale nie mieszanka gotowych win, tylko wino, które powstało z fermentacji gron rieslinga, gewurztraminera i pinot gris.

To Cave de Ribeauvillé Clos du Zahnacker 2010. Przywiózł je do Warszawy Willem Schicks z Cave de Ribeauvillé, a ja miałem przyjemność posmakować - i od razu... przepadłem zachwycony.

Cave de Ribeauvillé to najstarsza (założona w 1895 r.) spółdzienia winiarska we Francji. Skupia 40 członków-winogrodników, którzy wnoszą swoją całą produkcję do wspólnej piwnicy (cave). Areał niemały - 265 hektarów w okolicach Ribeauvillé w Alzacji, więc produkcja też imponująca. Półtora miliona butelek rocznie. W cenach jak dla Francuza przyjemnych - po ok. 20-27 euro. U nas (na razie brak importera w Polsce) osiągnęłoby wyżyny pewnie 160 zł!

Spółdzielnia robi mnóstwo naprawdę dobrych win - mam nadzieję, że się zmobilizuję i napiszę wkrótce trochę więcej - a wśród nich wyjątkowe jest właśnie Clos du Zahnacker. Nazwa pochodzi od winnicy, której początki sięgają VIII wieku. Teraz to 124 hektary. Legenda głosi, że winnicę odwiedził Król Słońce - Ludwik XIV. Pił to wino pił ze specjalnego pucharu (pewnie szczerozłotego) i był zachwycony.

Ja tam kształt okrągły mam, choć Królem Słońcem nie jestem, ale zdanie jego podzielam. Pięknie złote wino fajnie byłoby pić w złocie, ale musi wystarczyć tylko szkło. Nie szkodzi - w aromacie czuć i róże "gewurza" i chłód rieslinga. W smaku nie wiem co mnie atakuje najpierw - czy cudowna kwasowość szczepu na "R" czy różany ogród "G"... Czy może ta cała reszta "PG"?

W smaku są piękne żółte egzotyczne owoce, cudowna kwasowość i pieprzność. Finisz trwa i trwa, stapiając w sobie pięknie całość. Przy czym początek jest zaskakujący, bo to roztrojenie, jakiego doświadczam czasem przy bordeaux, tu jest także odczuwalne i to namacalnie, ale potem wybrzmiewa i łagodnieje. Bo oczywiście cała mieszanka - jak przystała na Francję (mimo królewskiego rodowodu) została złożona z równych części rieslinga, gewurztraminera i pinot gris. Czyli wiadomo: liberté, égalité, fraternité!


Wino na 6 punktów w 7-stopniowej skali!

środa, 16 kwietnia 2014

Francuz z bąblami nieco grzybowy - 6 pkt.

Veuve A. Devaux Champagne
Grande Reserve Brut Blanc de Noirs


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - 27-28 euro (próbka producenta)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!


Ponad 160 lat tradycji. Francja wyklęta*, Francja klasyczna. Piękna posiadłość (Manoir), gdzie możemy odpocząć. Devaux. Dziś w kielichu Winiacza prawdziwy szampan z linii Classiques - Blanc de Noirs. Grona pochodzą z parceli leżących w Côte des Bar - tu uprawia się niemal wyłącznie pinot noir. A w Blanc de Noirs mamy właśnie ten szczep.

Wino przywiózł do Warszawy m. Pierre Damidot z Champagne Veuve A. Devaux na tegoroczną edycję French Wine Discoveries Trade Show. Co mamy w aromacie? Jak zawsze z wieloma "musiakami" jest na początku problem bąbelków - są jak szum nieco przysłaniający zapach. Na wystawie win francuskich spróbowałem kilku o ogromnych bąblach, ale tu ich nie ma. Jest gracja, Francja-elegancja i drobnoziarnistość. 

Po chwili od nalania bąbelki uspokajają się i nos wypełnia się echem nieco grzybowym, nieco miodowym, lekko orzechowym i delikatnie miodowym, może gdzieś w głębi jest miętowy zakręt. Ale głowy bym sobie za tę miętę uciąć nie dał. Kwasowość jest średnia, nie przytłacza absolutnie innych wrażeń.

Znawcy polecają do lekkiego kurczaka z lemonem itp. Ale i owoce morza będą pasować, i sery także. Sam sprawdziłem. Wino świetne, o pięknym złotym kolorze. A złoto zasłużone, bo wystawiam 6 punktów na 7 możliwych w skali Winiacza!


Przypis
* wielu polskich "winopisarzy" lekceważy wina francuskie. Słusznie czy nie - kwestia gustu, ale nie wierzcie im na słowo. Próbujcie sami!

wtorek, 15 kwietnia 2014

Winne Wtorki: Pepe - Hiszpan do Pintxos - 6 pkt.

Tio Pepe Palomino Fino Muy Seco!
Tio Pepe i panorama Malaga wieczorową porą. Wino ma 4 stopnie, powietrze jakieś 24!

W Winnych Wtorkach (inicjatywie blogerów, którzy w każdy 2. i 4. wtorek miesiąca opisują wino dobrane według wspólnego klucza) trunek w Polsce niszowy. Czytaj "u nas drogi", za granicą "tani". Tio Pepe Xeres Palomino Fino!

W Polsce sherry kojarzy się głównie z jednym - słodkim czymś, co ma w nazwie "cherry" i jeszcze wisienkę na etykiecie ze złotymi literami. A tymczasem sherry (czy jerez lub xeres) to także trunek niebywały szczególnie w wersji Fino Muy Seco!

Ta butla pochodzi z winnicy Gonzalezów z ponad 160-letnią tradycją. Powstało ze szczepu palomino. Nie ma tu rocznika, bo wino dojrzewa w rzędach beczek ułożonych jedna na drugiej w systemie solera - dość skomplikowanym. Często są to cztery rzędy. Najmłodsze wino jest w beczkach na górze, najstarsze na samym dole. Do butelek wlewa się wino z dolnych beczek. Puste miejsce zapełnia się winem z beczek, które stoją na najstarszych. I tak samo z kolejnym rzędem. Trochę jak z zasileniem starej gwardii obecnej od roku na froncie kompanią młodych żołnierzy, którzy właśnie przyjechali z koszar.

Palomino Fino jest takim frontowcem po czterech latach solery - mocno utlenionym i cholernie wytrawnym. Tak mocno, że nawet szampany "zero dosage" - czyli bez dosładzania - wydają się słodkie na tle Tio Pepe. Tu wytrawność jest taka, że wykrzywia gębę niemiłosiernie. Kto spojrzy na nalane do kieliszka, nie zauważy nic dziwnego - ot, złote wino z zielonymi refleksami. Jeśli jeszcze kieliszek jest oszroniony - ma najwyżej 5 stopni - to dobrze. Jeśli nie ma, to nie radzę! Producent radzi pić od 4 do 7 stopni i jak ktoś nie ma duszy odważnego eksperymentatora, to nie radzę!

Gabriel z dotrzechdych.pl mawia, że fino się albo kocha, albo nienawidzi. Coś w tym jest. Już zapach jest alarmujący - jakby sygnalizował: powąchaj, jeszcze możesz uciec. W aromacie przywodzącym na myśl nieco wadliwe wino (ech, to utlenianie) czuć migdały i pewną ostrość, która zaatakuje w pełni po umieszczeniu łyka między językiem a podniebieniem. O rany!

W pierwszym odruchu chcę uciec, wypluć, krzywię się niemiłosiernie. Jakbym popił zimny słony bulion albo coś w tym stylu. Nie ma tu kwasowości, jest za to słoność. Poza tym oczywiście moc - bo wino ma 15 proc. alkoholu! (odczuwalnego chyba z 18!!!).

Pintxos z deserowymi sztućcami. Pyszne kanapeczki z łososiem, tłustym tatarem i szynką!

Czasem jak ktoś mówi, że dane wino jest "gastronomiczne", to się śmieję w głębi ducha. Bo lubię delektację winem bez jedzenia. Ale to wino bez jedzenia broni się tylko jako aperitif w ilości kieliszka. Trzeba jeść. Najlepiej tapaski (czy pintxos - jak mówią w euskera Baskowie). Pintxos były wspaniałe, nawet jeśli tłuste, to Fino radzi sobie z tym świetnie, neutralizując nawet mdławy smalec. Za to wszystko mogę dać Palomino Fino 6 punktów, bo wierzę, że jeszcze znajdę takie Fino Muy Seco, że mnie powali na kolana!

Pintxos bar w Bilbao

Pić Palomino Fino miałem przyjemność w Bilbao, w Hiszpanii, w urokliwym czynnym do późnej nocy barze, w restauracji nad miastem w Maladze oraz w domu (kupione w ulicznym markecie za 6,95 euro - czyli ok. 29 zł). W Polsce wina te są w koszmarnie wysokich cenach! Nic dziwnego - zainteresowanie jest maleńkie, bo to wino rzeczywiście kocha się lub nienawidzi!



O sherry napisali także inni wtorkowicze:

Dotrzechdych - zawiedziony Sandemanem

Nasz Świat Win - przerażony Manzanillą

Pisane Winem – szykuje się na wielką rozprawę o sherry

niedziela, 13 kwietnia 2014

Hiszpan od piłkarza. Będzie dekanter, będzie puchar - 6 pkt.

Bodega Iniesta
Finca El Carril Chehicero 2010

Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - La Manita i 56,80 zł w hurcie (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!

To już drugie wino z winnicy taty znanego piłkarza, które mogłem zrecenzować na blogu. Sprowadza je firma La Manita z Krakowa. Poprzednie miałem przyjemność spróbować pod koniec marca. Było bardzo dobre! Jedyną przeszkodą w radości jest cena w Polsce (w Hiszpanii widziałem je w cenie nieco poniżej 7 euro!).

Jak jest z czerwonym? To klasyczne wino, które wymaga napowietrzenia przed podaniem. Gdy spróbowałem od razu, wydało mi się niezbyt dobre - może nazbyt surowe. Taniny były nieco twarde, bardzo "duże", w finiszu całość była nieco krótka. W aromatach był charakter czarnych owoców - bardzo dojrzałych czereśni - aczkolwiek przyjemnych, kompotowych.

Ale wystarczyło poczekać z półtorej godziny. Taki czas na pewno poświęci ktoś, kto  czeka na poważne wino. Ojej! Po kilku dobrych kwadransach się dopiero robi fajnie - te wszystkie twarde taniny łagodnieją, robią się drobniejsze, jak piasek na plaży, całośœć staje się - przy stosunkowo niewielkiej koncentracji wina - jedwabista, gładka. Żadnej nachalnej beczki, owoc jest świeży i przyjemny. Żadnego przegrzania owoców.

W ogóle to powinno się zabronić picia œświeżo otwartego tego wina - brak na etykiecie (choćby polskiej nalepce) ostrzeżenia, by zdekantować koniecznie na dwie godziny przed piciem. Bo staje się zupełnie innym winem. Co tam porażki piłkarza na boisku, skoro na języku i pod kopułą podniebienia jest zwycięstwo. To wino, któremu do doskonałości brakuje już tylko ciut ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Włoch pełen ekstraktu - 6 pkt.

Pipoli Aglianico del Vulture 2010
Vigneti del Vulture


Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 33,67 zł (zakup własny z rabatem 25 proc.)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)


Na stole Winiacza dziś wino z małego regionu Włoch - Basilicata (tam gdzie włoski but opierałby się na strzemieniu - jak but do konnej jazdy). To królestwo szczepu aglianico - pochodzącego jeszcze ze starożytnej Grecji. Jak piszą Marek Bieńczyk i Wojciech Bońkowski w Winach Europy - w tym regionie powstają wina potężne, niczym winne koncentraty - i Pipoli jest właśnie takim winem.

Vigneti del Vulture to przedsięwzięcie 6 winiarzy, którzy postanowili produkować wina o wysokiej jakości. Ale w sumie, kto by się podjął z premedytacją produkcji win o niskiej jakości i to obwieszczał całemu światu?

Pipoli Aglianico del Vulture powstało w Farnese Vini. W kielichu ciemny, głęboki rubin, z lekkimi refleksami fioletu, ale i brązu, w nosie mnóstwo owoców, z akcentami kakao, lukrecji i pieprzu. Grona zbierano ręcznie, 60 proc. wina dojrzewało w stali, a tylko 40 w baryłkach przez 10 miesięcy. Stąd pewnie ta lekko wyczuwalna beczka. 

Smak przywodzący na myśl nuty atramentu - Pipoli jest skoncentrowane, wręcz - jak mówią znawcy - ekstraktywne. W pierwszym dotknięciu czujemy słodycz, ale to pozory. Potem czuć pewne roztrojenie, takie jakbyśmy językiem dotykali elektrod płaskiej bateryjki (wyczerpanej). Ma dość ładnie wtopione taniny, choć jeszcze lekko wystające. I długi finisz, w którym czuć ładną balsamiczność, a na końcu pewne kwiatowe akcenty. Wszystko to sprawia, że Pipolo do ideału brakuje już tylko ciut ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 5 kwietnia 2014

Portugalskie wina Biedronki na kwiecień 2014

Nie wszystko vallado, co się świeci

Osiem etykiet z portugalskiej oferty - od 10 kwietnia

Od 10 kwietnia Biedronka wprowadza do swoich sklepów - a raczej wraca z nią - pakiet win portugalskich. 8 nowych etykiet pokazano w czwartek "ludziom branży" w restauracji Skwer. Poza nimi na półkach znajdą się wina, które już były. A, że portugalskie jest dobre, cieszymy się.

Montanha Superior - 19,99 zł. Warto!

Degustację zaczęto jak to zazwyczaj - musiakiem. Musująca półsłodka Montanha Superior wygląda zamknięta w butelce poważnie. Piękne "złotko", fałszywy stempel, stonowana etykieta. A w środku? Ładne wino, nieco chlebowe, z drobnymi bąblami, łagodnie atakującymi podniebienie. Nie jest to niestety wino takie jak cremant (choć z listopadowej oferty co nieco w sklepach zostało), ale bardziej skrojone pod gust Polaka, ceniącego słodkości. Finisz dość długi i w nim ta słodkość trwa i trwa.

Ines Negra 2013 - 12,99 zł

Jak ktoś szuka większego ładunku owocu, albo czegoś do owoców morza, sięgnie po Ines Negra 2013 Vinho Verde. Tyle, że warto, by się spieszył, bo morele szybko stąd ulatują. W smaku kwasowość nie powala, a w finiszu raz wyczułem pewną sztuczność. Za drugim razem już mniej.

Urbe Augusta 2013 (9,99 zł)

Drugie vinho verde - różowe Urbe Augusta 2013 (9,99 zł) takie sobie. Niby tam truskawki, ale jakieś takie zielone jakby. A kolor intensywnie różowy. W smaku z uszczypnięciem, mikrobąbelkami. Jakby nastroić się na upał, mocno schłodzić, to może na taras w sam raz. Ale do delektacji nie bardzo. Większą finezję ma Barbeitos 2013 Vinho Regional Tejo (16,99 zł) z gron tinta roriz i syrah. Nie mam zdjęcia, ale mam pamięć - aromat mocno schowany, a w smaku mydlane nuty, wpadające w słoność, są gdzieś tam echa wiśni, ale słabe.

Merino 2013 Alentejo (14,99 zł) - etykieta jest czarna. Tu wyszła szaro...

Pierwsze czerwone Merino 2013 Alentejo (14,99 zł) o potężnie czerwonym kolorze zrobiło po białych dobre wrażenie. Pojawiły się czarne owocowe, z mleczną nutą, aromaty, dość poważne. W smaku może lekko słodkawe, z lekką kwasowością, za to większymi taninami.

Monte de Ravasqueira 2013 Alentejo (14,99 zł)

Teraz dwa wina szczególne. Monte de Ravasqueira 2013 Alentejo (14,99 zł) i Vallado Douro 2012 (29,99 zł). Sporo recenzentów (m.in. Winicjatywa) zachwyca się tym drugim winem. Robert Mielżyński, który do tej pory miał także to wino (ma jeszcze inne etykiety Vallado) w cenie bodaj 37 zł, obniżył jeszcze wczoraj cenę do 29,50 zł. Tyle, że z rocznika 2011. 

Vallado Douro 2012 (29,99 zł). Mnie nie zachwyca

Szczerze powiem, że zachwytów nad biedronkowym Vallado nie pojmuję. Albo już wino było za ciepłe, albo coś innego. To, co dostałem do kieliszka, gęby mi nie roześmiało, duszy nie potargało, ani zawieszenia nie urwało. Ot, czerwony owoc, niezbyt jeszcze skoncentrowany, smak o średniej kasowości, średnim ciele. Może za młode? O wiele bardziej przypadło mi do gustu o połowę tańsze Monte de Ravasqueira 2013. Może i nie wytrzyma próby czasu, jakby je wsadzić do garażu czy piwnicy na 5 lat, ale ma zalety, które wychodzą gdzieś po godzinie po odkorkowaniu. Na początku nie robi wrażenia, zalatuje taką jakby taniością (w smaku). Ale potem Monte de Ravasqueira pachnie pięknie i owocem, i czekoladą, i przyprawami. Smak też z czasem zaczyna się poprawiać.

Lavradores de Feitoria 2011 (19,99 zł)

Ostatnia etykieta - Lavradores de Feitoria 2011 (19,99 zł) - wprowadza nieco pieprzu w owoce. Miękkie, choć troszkę wydało mi się wodniste. W smaku i taninach zbyt delikatne, by przebiło dwóch poprzedników. 

Wnioski? Spróbować warto pewnie Vallado z dwóch źródeł i dwóch roczników. Porównać. I poczekać na pozostałe 16 etykiet - by się im przyjrzeć!


Win próbowałem - i przegryzałem - na zaproszenie Jeronimo Martins Polska

piątek, 4 kwietnia 2014

Wina z Wine4you. Zadziwiły Chianti i... polski pinot

Classico ucieka peletonowi!
 
Chianti Classico Castello di Brolio 2008 Barone Ricasoli i Jarosław Cybulski, prezes Wine4you
Najważniejszym wydarzeniem winnej środy była degustacja 16 etykiet od Wine4you - firmy pana Jarosława Cybulskiego, wieloletniego doradcy ds. win przy Kancelarii Prezydenta RP. Winni blogerzy smakowali win w restauracji Żurawina. Zaczęło się spokojnie - od Prosecco Brut Val d'Oca (47,40 zł). Wino dla amatorów wibrujących bąbelków. Żywe, aromatyczne, fajne na aperitif - albo mocno schłodzone na gorącą wiosnę, której wciąż nie ma - o dość średnim finiszu. Szybko się o nim zapomina.
Villa Maria Private Bin Sauvignon Blanc 2013
Ale aromatem biło je na głowę Villa Maria Private Bin Sauvignon Blanc 2013 Malborough z Nowej Zelandii. Polecane przez Wine Spectator jako "Smart Buy" (co można przetłumaczyć luźno: świetna jakość w świetnej cenie - 84,30 zł). Wspaniały wyważony aromat - jest owocowość egzotyczna, niemal kwiatowa - są i agrest, i maracuja, ale i pewna mineralna kamienność, może trawiastość. W smaku delikatnie kwasowe, pełne z bardzo długim finiszem.
Grüner Veltliner Lössterassen 2013 Stadt Krems
Przy rozpasanym Nowozelandczyku austriacki Grüner Veltliner Lössterassen 2013 Stadt Krems jest jak chłodny słup graniczny stojący gdzieś u północnych kresów Cesarstwa Rzymskiego. W nosie czuć leciutki ananas, trochę anyżku, ale poza tym kamienistość - ale to tylko taki rodzaj otoczki. Bogactwo tego wina znajdziemy w smaku - tu jest jeszcze więcej egzotyki. Czuć świetną klasę. Jeśli ktoś szuka wspaniałej, niezbyt rozpasanej bieli, może śmiało sięgnąć. Zresztą to wino znalazło się w zestawieniu Top 100 Wine Spectator. Jest tańsze niż Villa Maria - kosztuje 70,10 zł). Ja bym dał 5 punktów Winiacza.
Cha-re 2013 Winnice Jaworek - 68 zł
Pierwszym polskim winem było Cha-re 2013 Winnice Jaworek. To chardonnay, choć niewymienione z nazwy na etykiecie. Aromat troszkę schowany, jabłkowy, przypominający też leśny strumień, w smaku bardzo kamienne, o średnim finiszu. - W stylu chablis - zauważył prezes Cybulski.
Dwie ostatnie biele to też chardonnay. Grand Arte Chardonnay 2012 Vinho Regional Lisboa - DFJ (51 zł) i Manuel Manzaneque Chardonnay Finca Elez 2008 (121,20 zł). Obydwa naprawdę przyjemne. Pierwsze lekko złote w kolorze, z dominującymi suszonymi żółtymi jabłkami w "nosie", w ustach z kwasowym zdecydowanym uszczypnięciem. Całość jest świetnie stopiona w jedność.
Grand Arte Chardonnay 2012 Vinho Regional Lisboa - DFJ (51 zł)
Ale to drugie, to jest dopiero wino! Winnica jedna z najwyższych - o ile nie najwyższa w Europie, na wysokości 1080 m n.p.m. Ręcznie zbierane grona o poranku, trzymane w chłodniach i fermentowane w beczkach z dębu, a potem starzone jeszcze przez rok w dębowych baryłkach. Bez wątpienia najlepsze z cięższych białych win, choć i cena najwyższa. Ale w aromatach bogactwo - moc, gorąco, orzechy, skórka chleba, nieco drożdży, na języku oleiste, świetnie by pasowało do wędzonej ryby, takiej tłustej nawet! Nie przypadnie może do gustu tym, którzy szukają ucieczki w lekkość i kamienność. Tylko kto taki będzie kupował chardonnay???
Manuel Manzaneque Chardonnay Finca Elez 2008

Pierwszym czerwonym winem była niespodzianka wieczoru. Bo polska i bardzo w fajny sposób - jak się później okazało - ewoluująca. Pinore XI Winnice Jaworek Miękinia (68 zł). Z pinot noir powstają burgundy. Wiadomo - świat się nimi zachwyca, są ozdobą snobistycznych kolekcji, osiągają niebotyczne ceny. A co mamy tu? To jest właśnie ciekawe.

Pinore XI Winnice Jaworek Miękinia (68 zł)

Bo oto alkohol uderza w nos od razu po odkorkowaniu, po chwili chmura lotnego spirytusu odsłania wiśniowo-pestkowe dno. Trochę poziomki też tu mamy i truskawek - jednym słowem czekoladki "mon cheri". W smaku za to jest nie tyle kwasowość, co cierpkość. Słodkość w tle... Ale to wszystko tylko wstęp. To wino może nie jest wybitne, ale czas mu służy wybitnie. Po godzinie jest przepięknie otwarte - nad taflą wina rozpościera się płaszcz z delikatnej wanilii niczym romantyczne mgły nad Jeziorem Genewskim - zostaje sama delikatność, o dziwo bez ciała! O ile uważam czerwone polskie wina z hybryd - jak rondo i regent - za potworki, o tyle tu jestem pozytywnie zaskoczony.

Reserva da Familia Paco de Cortes 2011 (38,50 zł)

Budżetowa na tym tle Reserva da Familia Paco de Cortes 2011 (38,50 zł) to przywołuje nos w twardsze tony - tu aromat jest nieco zbity, schowany, owocowy, ale bez przesady. Za to wino lepsze w smaku - drobne taniny i kwasowość, trochę słodyczy w tle finiszu. Lepszy zdecydowanie jest Pigmentum Malbec 2012 z Cahors. Jest i wanilia, i stajnia zarazem. W smaku piękna równowaga, średnia kwasowość i taniny. Owocowość wspaniała, tyle, że bez dżemistości. I bardzo dobrze! Mocne 4 punkty Winiacza.

Pigmentum Malbec 2012 z Cahors

Tańsza o niemal dwa złote Neblina Reserva Carmenere 2013 Cono Sur (36,70) jest bardziej aromatyczna, ale wiadomo - Nowy Świat. Wyraźnie więcej wanilii i czekolady "w nosie", poza tym bardziej kwasowe (szczególnie w finiszu) i pieprzne. Dobre, na 5 punktów w skali Winiacza.

Neblina Reserva Carmenere 2013 Cono Sur (36,70)

Nie mieni się kryształkami, ale wino od Svarovskiego - Bodega Norton Barrel Select Malbec 2010 (52,50 zł). Z uznanej wielkiej winnicy, niegdyś nawet jednej z 20 najlepszych na świecie. Krzewy mają od 15 do 30 lat. 50 proc. wina było starzone przez rok w beczkach z francuskiego dębu. Wino jak na Nowy Świat dość powściągliwe, łagodne, stonowane, eleganckie. Są czarne porzeczki, ale też pieprzność. Kwasowość wyraźna, średnie taniny - bardzo ładne wino na mocne 5 punktów w skali Winiacza.

Bodega Norton Barrel Select Malbec 2010 (52,50 zł)
Pago de Los Capellanes Joven 2010 Ribera del Duero to już jest kawał wielkiego wina! Fermentowało bez drożdży, nie było filtrowane, dojrzewało 5 miesięcy w dębie. Efekt pyszny - czerwone owoce i lekka wanilia, w ustach przepięknie kwasowe, poważne, głębokie, trochę ziemiste. To jest już wino na 6 albo i nawet na 7 punktów Winiacza!

Pago de Los Capellanes Joven 2010 Ribera del Duero

Wino z podtekstem politycznym - Ocra Tenute Guicciardini Strozzi Bolgheri 2011 (105,30 zł). To wino pili podczas jednego ze spotkań śp. prezydent Lech Kaczyński i premier Donald Tusk, gdzieś tam w tle krążył Michał Kamiński - ten, który dość często zmienia klubowe barwy. Wypili - jak donoszą źródła - cztery butelki! Ale wcale nie trzeba aż tyle, by się przekonać, że warto. "Ocra" znaczy "krew ziemi" w języku etrusków. Skład raczej francuski: cabernet Sauvignon 40 proc., merlot 40 proc., syrah 20 proc., ale co za efekt! Jest wanilia, jeżyny, skóra, stajnia, taka doza zwierzęcości, w smaku kwasowe, z taninami jeszcze wielkimi, jakby sześciokątnymi, niezbyt jeszcze wtopionymi w całość. Ale to po prostu młode, trzyletnie zaledwie wino. Tylko z tego powodu nie dałbym 7 punktów. Ale zrobiłbym to za 5 lat - kiedy z pewnością będzie już o wiele przyjemniejsze.

Ocra Tenute Suicciardini Strozzi Bolgheri 2011 (105,30 zł)

O trzy lata starsze Chianti Classico Castello di Brolio Barone Ricasoli 2008 jest za to już gotowe. Choć z czasem ma być jeszcze lepsze. To moim zdaniem była perła wieczoru. 7 punktów! Niestety, w wysokiej cenie - bo butelka kosztuje 262 zł, ale warto spróbować doskonałości. 80 proc. sangiovese, 10 proc. merlot, 10 proc. cabernet sauvignon. 18 miesięcy w dębowych beczkach. Aromaty wspaniałe, ewoluujące: razowiec, skóra, waniliowe echa, biała czekolada, tytoń, gdzieś tam w tyle truskawki. W ustach superkwasowe, taniny jeszcze średnie, ale już wtapiające się w całość. Producent zapowiada ciekawą ewolucję w latach, więc na szczęście wszystko jeszcze przed nami.
Chianti Classico Castello di Brolio Barone Ricasoli 2008

Barolo Batasiolo 2009 (214 zł) nie zachwyciło aż tak, jak chianti. Może było zbyt krótko otwarte? Nieco powściągliwe, z suszonymi owocami w aromacie, choć takim nieco eterycznym. Owszem, w smaku ziemiste, piwniczne, kwasowe, ale... takiego Barolo nie jestem zagorzałym fanem.
Barolo Batasiolo 2009 (214 zł)
Wnioski? Niezbyt pewnie odkrywcze - Europa zdecydowanie króluje, a w niej Hiszpania i Włochy pokazują swoją wielkość. Mówić, że Polska drepcze im po piętach, byłoby może nadużyciem, ale mała gwiazdeczka dobrze rokuje na przyszłość. Poza tym idzie globalne ocieplenie, bądźmy dobre myśli. Za 300 lat nasze burgundy będą światowej klasy, a południowe stoki Szwajcarii Kaszubskiej porastać będzie dobre sangiovese!


Wina degustowałem i pysznościami zajadałem na koszt importera!
 





 

środa, 2 kwietnia 2014

SMG rządzi. Spróbujcie dziś w South Wine!

Wina z RPA - Rust en Verde!

SMG - Syrah, Mourvedre, Grenache. Doskonałość!

Mój aparat zwariował. Miał robić ładne zdjęcia winom i osobom je pokazującym. I cała technika wysiadła. Nie mogę wam pokazać ładnych zdjęć. Ale to nic. Powiem wam jedno - dziś (2 kwietnia) jest prezentacja w South Wine (na ul. Wołoskiej 24 od godz. 18.30). Jeśli jej nie odwiedzicie, to szkoda!!! Trąba po prostu.

Wina czerwone pokażą nam przedstawiciele Rust En Vrede z zachodniego wybrzeża RPA. Tam uprawia się winorośl od 319 lat. Burowie karczowali tam ziemię własnymi rękoma, korzystali ze spadku, który podarował im Bóg (wątpię, by przy ówczesnej wiedzy wiedzieli, po co tam płyną).

Moc i krągłość!

Spróbowałem kliku okazów. Najmniejsze wrażenie zrobił na mnie Shiraz. Bo Merlot i Cabernet Sauvignon wydało mi się winami świetnymi, ładnymi i krągłymi. Przy czym Merlot jest winem świetnym na 5 punktów Winiacza, a CS? Jeszcze lepszym. Na 6 z plusem!

Koniecznie dziś spróbujcie. Degustacja w South Wine dziś o godz. 18.30. Poproście też o SMG. Żeby chociaż spróbować. Mieszankę Syrah, Mourvedre i Grenache. Pełne owocu, lekkiej kwasowości, miękkich i świetnie rozdrobnionych tanin. Całość jest doskonała!!!

wtorek, 1 kwietnia 2014

Winne Wtorki: 100-procentowy Piemontczyk!

Michele Chiarlo Le Orme
Barbera d'Asti Superiore 2011
 


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Z kolekcji Anna Pakula Wine Lifestyle Curator
Do Ideału? - Doskonałość!!!


Dziś Winny Wtorek. Wtorki to inicjatywa winnych blogerów, by jednego dnia na swoich stronach opisywać jeśli nie konkretne wino, to z tego samego szczepu, regionu, apelacji itp. Dziś pora na czerwone wino z Piemontu.

"100 % Piemonte" - głosi napis na folderze winnicy Michele Chiarlo. Producenta posiadającego ok. 110 hektarów upraw. Barbera to tylko jeden z uprawianych tu szczepów, bo rosną tu także m.in. nebbiolo, cortese, mocato, chardonnay, sauvignon blanc.

Le Orme to wino wielokrotnie nagradzane (w 2009 r. znalazło się w Top 100 Wines of The Year Wine Spectatora), jest wytwarzane z gron barbaresco z czterech parceli ze wzgórza, na którego szczycie rosną trzy topole. Drzewa znalazły się nawet na etykiecie tego wina.

Fot. Michele Chiarlo (tu więcej zdjęć)

Zresztą, całe wzgórze jest motywem przewodnim strony winnicy, a raczej całego przedsięwzięcia - bo Michele Chiarlo to cały styl - jest luksusowy pałac, w którym można wynająć apartament (za małą fortunę - drożej nie latem, tylko w sezonie winobrania!), są festiwale artystyczne, jest historia... A wino? Jest w centrum tego wszystkiego!

Butelkę, którą mam przed sobą, można by trzymać jeszcze śmiało z 5 lat. Choć - jak zapewnia producent, do picia wino jest gotowe już po dwóch. Ja otwieram po trzech. I czuję, że każda z tych deklaracji jest prawdą.

Korek z charakterystycznym motywem Chiarlo

W nosie intensywnie czerwone owoce, wiśniowość, ale jest też elegancka nuta owocowego koncentratu - takiej konfiturki z czarnej porzeczki, śliwki, korzenność. Coś, co sprawia, że zamykamy oczy, zbliżamy nos do kielicha i wiemy: Włochy… Dojrzewanie przez 8 miesięcy w wielkich beczkach (5 tys. litrów) daje świetne wino.

W pierwszym smaku wchodzi - co ciekawe, nie tylko owoc, ale i ziemia. Jest też pewna nutka balsamiczności. Po niej dochodzi do głosu pewna, dość dzika, kwasowość! Ów pierwszy łyk jest pełen kwasowości - w dodatku rozciąga się ona na podniebieniu jak połowa albo może trzy czwarte raczej panoramy racławickiej.



Wino jest delikatne, ale tanin nie brak. Są one na szczęście drobne i przyjemne, nie sprawiają wrażenia obcego ciała, nie krępują ciasnymi powrozami wnętrza, podniebienia, ale za to świetnie przedłużają wspomnienie tego wina - finisz jest bardzo długi i nie zmienia charakteru. Le Orme wyśmienicie będzie pasować do makaronów z czerwonymi sosami, ale podejrzewam, że do delikatnej wołowiny także.

Wina Michele Chiarlo nie mają w Polsce importera. Le Orme kosztuje (za snooth.com) ok. 11 dolarów w USA. To ok. 35 złotych! Jeśli wziąć pod uwagę taką cenę, nie sposób przyznać 6 punktów, przyznaję więc najwyższą notę - 7 punktów w skali Winiacza. Recenzowaną butelkę otrzymałem z kolekcji Anna Pakula Wine Lifestyle Curator. Dziękuję! 


Winiacz na 7 punktów w 7-punktowej skali!

Winne Wtorki u innych blogerów:

Pisane Winem – Obraz i Barbera od Teo Costa

Winniczek sam swoją Barberę przywiózł z Piemontu...

Nasz Świat Win swoją Barberę kupił w Lidlu

Czerwone czy Białe - w minimalizm. Ale jaki!!!

Przy Winie wybrał wino z kobietą w nazwie

Enoeno dołączył na końcu, ale za to z barolo!