poniedziałek, 23 lutego 2015

Cimarosa z Lidla - odsłona druga (Sauvignon-Blanc, Syrah i Malbec)

Wina spod znaku krzepkiej kibici

Cimarosa Sauvignon Blanc Marlborough 2013

O wprowadzeniu do dyskontów nowoświatowej serii Cimarosa - która kiedyś już (w brzydszej wersji) była obecna, pisałem kilka dni temu - biorąc na celownik Carmenere. Teraz czas na kolejne trzy etykiety - Sauvignon Blanc, Syrah i Malbec.

Smakując te wina odnoszę wrażenie, że wszystkie są krzepkie niczym kibić Jagny z Krzyżaków. Takie fest, po byku. Ale trochę ta krzepkość jakby narzucona na siłę, na grono. Jedyne w tym zestawie wino z Nowej Zelandii - Cimarosa Sauvignon Blanc Marlborough 2013 wydaje z siebie charakterystyczne tchnienie kociej kuwety, owszem, ale większe niż siki to tu są chyba kwiaty - nagietki, polne, aromatyczne.

Kwasowość niezbyt wybujała, ale wino długie w finiszu, a przy tym spore w kręgosłupie - nie jest cieniutkie, jest fest-mocne niemal jak austriacki Gruener. Alkoholu - jak to Nowy Świat - 12,5 proc., ale kwas, który nie ma zamiaru się wrzynać w podniebienie (szkoda) wszystko ładnie neutralizuje. Mimo wszystko mam wrażenie nieco męczącego wina - w życiu nie poleciłbym go do ostryg, a większej ilości niż butelka w gronie dwóch-trzech przyjaciół. W przypadku SB wolę wina w tylu l'Escargots z Francji. Winiaczowa czwórka!

Cimarosa Syrah 2012 Valle de Colchagua
Pierwsze z czerwonych - Syrah 2012 Valle de Colchagua (Chile) wita nas od razu po otwarciu wyraźnie beczkowym charakterem, ale co najciekawsze nie pustą klepką, ale i w smaku bogatym jak kromka pumpernikla winem, kromką razowca. Całość ładnie zabudowana, imponująca - z akcentem czekoladowym, ale... taki charakter wino ma tylko pierwszego i drugiego dnia. W trzecim traci nieco charakteru - zostaje winem bardziej zielonym, warzywnym itp. Tylko w sumie kto wino z dyskontu będzie trzymał trzy dni? Nie jest złe - dałbym Winiaczową piątkę!


Cimarosa Malbec 2013 Valle de Colchagua

Najmniej męczącym z tej właśnie trójcy wydał mi się Malbec. Mało w nim beczki, stanowczo więcej ładnych, nierozdyśdanych owoców. Wino od razu po otwarciu bardzo zamknięte, ale potem następuje ewolucja. W smaku znakomita konsekwencja - najpierw następuje atak słodkości, choć to wino wytrawne. Garbnik średni, ale ładnie trący między językiem a podniebieniem - choć na początku wydawał się taki, że nóż moczony w gorącej wodzie dałby tylko radę... Bardzo fajny nowoświatowy Malbec! Na winiaczową piątkę!

Jedna rzecz narzuca mi się jako naczelna refleksja towarzysząca odbiorowi tej serii - szkoda, że wszystkie butelki są po 24,99 zł. Ich jakość jest różna - gdyby towarzyszyła im różna cena, "gonienie króliczka" było by o wiele przyjemniejsze.


Wina do degustacji dostarczył Lidl

Świetny riesling z... Polski - 6 pkt.

Marek Krojcig Stara Winna Góra
Riesling Liryczny 2013


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent (dostała Lepsza Połowa)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!


To uczucie, gdy spróbuje się zimnego górskiego strumienia albo płynnego (lodowatego) kryształu... Sceptycznego stosunku do polskich win czerwonych nie ukrywam, tym bardziej, że kilka razy pysk mi wykręciło coś tam zachwalanego polskiego (szczególnie przez organizatorów eventów), więc każdy wyjątek od reguły pochwalam - i nie omieszkam o tym oznajmić. Ale tym razem po prostu perełka!

Riesling Liryczny 2013 z winnicy Marek Krojcig Stara Winna Góra. Dowód na to, że co polskie białe, to dobre. Co ja mówię - świetne! Pewnie nie doczekam za życia dobrych czerwonych z Polski, bo korzystna zmiana klimatu nie dokona się za 20 ani 30 lat, ale takim Rieslingiem można się rozkoszować już dziś - bez żadnego wstydu, nie oglądając się na Mozelę. 

Etykietka ładna, niemal niemiecka. Że polskie wino zdradza imię Marek (zamiast Mark). Jasny niemal słomkowy kolor, a w aromacie wszystko co "rieslingowate" - cytruski, zielone jabłuszka, nuta brzoskwini, trochę gałęzi umoczonych w górskim strumyku, jak się ociepli, to i miodku. Krystaliczne, szklane, kwasowe i w dodatku długie. Wydaje się, że przechowywane w dobrych warunkach będzie się ładnie starzeć.

Nie wiem, ile kosztowało, bo małżonka dostała prezent, ale na stronach kilku sklepów (brak w magazynie) widywałem ceny rzędu 85 zł. Za tyle możemy kupić prostego Rieslinga z Niemiec, ale przy Lirycznym pozostaje pytanie: po co? Bo Risling Liryczny 2013 to winiacz niemal doskonały.


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 18 lutego 2015

Grecja w Warszawie!

Zero imiglykosa
czyli
Grecja jakiej nie znamy!

Chwilę przed startem - wszyscy pilnie oglądają 
 
Czegoś takiego od dawna nie było - w greckiej restauracji Paros w centrum Warszawy miałem przyjemność - dzięki zaproszeniu przez Tomasza Koleckiego-Majewicza - spróbować win z Grecji, które do nas sprowadzać będzie Euro-Foods. To wina, które nie mają absolutnie nic wspólnego (no, poza krajem pochodzenia) z wszelkimi "imiglykosami", pod którymi uginają się półki w naszych sklepach. O, nie było zupełnie coś odmiennego!
 
Semeli Orinos Helios PGI Peloponez - 49 zł

To, że Grecja z Armenią i Gruzją toczą wojnę o to, kto był pierwszy, to już pewnie wiadomo. Ale nie wiadomo powszechnie - chyba, że ktoś właśnie z wczasów w Grecji wrócił, że mają tam takie wspaniałości!

Semeli Orinos Helios PGI Peloponez (Moschofilero 90 proc., Roditis 10 proc. - 49 zł) dało się poznać jako pełne ciała wino, o imponującej kwasowości - ono wprost wbija się w podniebienie, ryjąc w nim bruzdy!


Nico Lazaridi Solitaire

Musujące? Ładne było Nico Lazaridi Solitaire. 70 proc. Trebbiano i 30 proc. Muscat dało wino ciekawe, niebanalne, z pewnym pierwiastkiem utlenienia, nutą orzechów i migdałów. Dodatek Muscata zapewnił pewną dawkę cukru. Cena? 49 zł za butelkę. Bardziej słone było Biblia Chora Ovidios 2013 - nieco "mydlane", o pełnej strukturze, mocne, ale w aromacie imponujące kompleksowością - były tu i kwiaty, i lipa, i las. Słowem pycha! Biję się w pierś: nie spróbowałem Retsiny, rzekomo wybornej - ale podzieliłem los wielu degustujących. Było jej chyba za mało - szybko się skończyła. W sumie nie żałuję.

Biblia Chora Ovidios 2013

Spróbowałem za to kilku czerwonych win - te wywarły na mnie trzy wrażenia: (chcę wierzyć, że to po prostu selekcja importera skrojona pod gust wyobrażonego konsumenta) po pierwsze sporo w nich międzynarodowych szczepów, za mało endemicznych. Po drugie wysokie ceny, a te najdroższe wina zdecydowanie beczkowe, ekstraktywne, takie fest jak hiszpańska "gran reserva de familia". Mało stosunkowo było win zwiewnych, muślinowo-tiulowych. Na szczęście dla mnie to maleńka wada, bo lubię wina "charakterne", ale wyobrażam sobie te stada cmokających malkontentów.

Costa Lazaridi Chateau Julia Refosco-Agiorgitiko 2010 (95 zł)

Zdaniem wielu jedno z najlepszych win - Costa Lazaridi Chateau Julia Refosco-Agiorgitiko 2010 (60 proc./40 proc.). Owoc przydymiony mocną beczką... Tajemnicę wyjaśnia podpis na kontretykiecie - Michel Rolland! Poza owocem i czekoladą dawka skóry, tytoniu. Kwasowość i garbnik obecne, ale ta moc ("tylko" 14,5 proc. alkoholu) bierze wszystkich jeńców! Cena - 95 zł za butelkę.

Costa Lazaridi Amethystos 2010 (85 zł)

Ale można zaoszczędzić 10 zł i kupić równie fajne, o ile nie fajniejsze wino - Costa Lazaridi Amethystos 2010 (85 zł). W butelce Cabernet Sauvignon 70 proc., Merlot 20 proc., Agiorgitiko 10 proc. Wrażenia bardziej owocowe niż przy Refosco, lukrecja, całość misterniej ułożona. Wanilia jest, ale raczej w postaci delikatnego serka niż dębowej klepki. Wino sprawia wrażenie miękkiego, roztartego. W tle majaczy gdzieś śliwa i tytoń.

Nico Lazaridi Cavalieri 2012

Jednym z trzech najbardziej smakujących mi win było na pewno czerwone Nico Lazaridi Cavalieri 2012. Ale to bardzo pyszne "Super Bordeaux" z Grecji. Poza Cabernet Franc, Cabernet Sauvignon i Merlotem jest tu także Sangiovese. Całość z początku atakuje warzywnym ogródkiem, ale po chwili się uspokaja i przechodzi w nuty pełne ziół. Rozmaryn, mięta, w smaku nieco anyżku szczypiącego w język i jałowca. Wymarzone do dziczyzny. Cena jeszcze nieznana, ale pewnie powyżej 100 zł.

Nico Lazaridi F-Merlot (69 zł)

Stosunkowo jeszcze lekkim winem okazało się F-Merlot od Nico Lazaridi (69 zł) ze szczepów niemal Langwedockich (85 proc. Merlot i 15 proc. Grenache). Suknia raczej ciemna, ale kwasowość wyraźna, nie sprawiło na mnie wrażenia wina nadmiernie skoncentrowanego. Wyczuć można było wręcz lekką wodnistość. Powtórne próbowanie także to potwierdziło. Ale owoc czerwony wyraźny, z nutą czekolady.

Nico Lazaridi Black Sheep 2013 (59 zł)

Czarna Owca 2013 (59 zł) od tegoż producenta to już wyrazistość beczki (od 4 do 6 miesięcy). 60 proc. Syrah i 40 proc. Merlot dało wino już krzepkie, owocowe, wyraziste.

Costa Lazaridi Oenotria Land Cabernet Sauvignon Agiorgitiko 2011 (110 zł)

Mocna rzecz - i droga, bo kosztująca 110 zł - to Costa Lazaridi Oenotria Land Cabernet Sauvignon Agiorgitiko 2011. Czysta moc koncentracji, słodkie wrażenie na języku, sporo owoców, ale i niezła dawka waniliowego dębu (12 mies. nowej francuskiej beczki). Wino ciężkie, z aromatem czekolady i karmelu. Położyć w piwnicy, wrócić za 15 albo i 20 lat... Może złote litery psują wrażenie, ale za te 15 lat może będzie to zabytek liternictwa?


Wina degustowałem i greckie pyszności jadłem na zaproszenie importera

wtorek, 17 lutego 2015

Winne Wtorki: Emilia Romania z Dolio Vini

Tremonti Petrignone Superiore Riserva 2009 Sangiovese di Romagna DOC

Tremonti Petrignone - 75 zł w detalu. Warto!

Temat dzisiejszych Winnych Wtorków to czerwone wino z Emilia Romania - regionu graniczącego z tymi słynnymi "w winnym sensie" - Toskanią i Piemontem. Ale i tu powstają - jak mamy okazję się przekonać - wina warte jak najbardziej uwagi. A nawet - nie bójmy się tego słowa - pyszne!

Miałem to szczęście, że z kartonu od Dolio Vini (tu pisałem o pięknym Hiszpanie) wyciągnąłem właśnie wino z Emilii - Tremonti Petrignone Superiore Riserva 2009 Sangiovese.


Kontretykieta Tremonti Petrignone

Aromatycznie jestem zachwycony - czuję piękne jagody, jeżyny, troszkę śliwy. W takim włoskim, nieco balsamicznym otoczeniu. W smaku nie ma rozwodu - jest idealne uzupełnienie: garbnik i kwas, ale taki fest wrzynający się w język. Wino długie jak jasna cholera. Tu w smaku także śliwy i sporo jeżyn. Na początku są tak mocarne, że wydaje się, że można je nożem kroić, ale chwila oddychania w kieliszku i już spokój gości w szkle. Tanina fajna, przyjemna, nie wiąże nam policzków i języka niczym rasowe "Portugalczyki". Całość jest świetnie skrojona.

Winnica, skąd pochodzi Tremonti Petrignone  (fot. www.tremonti.it)

W winnicy uprawiany jest nie tylko szczep Sangiovese, ale także Albana oraz Trebbiano. Krzewy, z których pochodzą grona Petrignone, zostały zasadzone w 1968 r. - mają więc ponad 40 lat. Zbiory odbywają się ręcznie we wrześniu, a maceracja przebiega przez 12 dni. Starzenie w beczkach z dębu francuskiego, średnio wypalonych, przez 10 miesięcy.

Producent zapewnia, że wino pasuje do dań z jaj, prosciutto, pancetty, grillowanej lub pieczonej wołowiny. I nie widzę ani jednego powodu, by miało być inaczej, ale zapewniam, że do zrazów nitką pętanych też będzie pasować.  Cena butelki w detalu w Dolio Vini - 75 zł.

Winiacz na 6 pkt. w 7-stopniowej skali!


A tak pisali inni blogerzy o winach z Emilii:

Dolina Mozeli: Avi z dekantera

Nasz Świat Win: Lambrusco bez bąbelków

Winniczek: niepozornie, ale pysznie!

Zdegustowany: tym razem bez mapki, ale z prezentem

sobota, 14 lutego 2015

Portugalia w Biedronce od 18 lutego

Smaki ze źródeł w ojczyźnie, ale...
w wyższych stanach cenowych!

Chwila napięcia przed degustacją

Od środy w Biedronce - a pewnie na półkach staną już we wtorek - inwazja win portugalskich. Mówienie o tym, że "Biedra" wraca do źródła, to oczywiście truizm, ale da się zauważyć dwie rzeczy: bodaj tylko trzy wina z 20 zapowiadanych etykiet gościły już w dyskoncie, ale cała reszta to wina debiutujące. Wszystkie w cenach od 9,99 zł do 39,99 zł, ale większość win - gdyby spojrzeć tylko przez pryzmat portfela - jest w średnich górnych stanach: średnia cena wina to 19,59 zł!

Podczas prasowej prezentacji pokazano dziennikarzom 8 etykiet - cztery białe i cztery czerwone, w tym jedno wzmacniane. Jak wypadły biele? Całkiem sympatyczne Quinta da Lixa Pingo Doce Loreiro Vinho Verde (12,99 zł) - rześkie, cytrusowe, mało w nim stosunkowo drożdżowych nutek, więcej czystej "stalowości". W ustach wibrujące - jak to verde - i pięknie kwasowe. Jak na wiosenne wino - spokojnie na winiaczową piątkę, nawet z plusem. Zostało zresztą pierwszym winem wieczoru.

Quinta da Lixa Pingo Doce Loreiro Vinho Verde (12,99 zł)

Loios Branco 2014 Alentejano (14,99 zł) - jedno z dwóch dzieł Joao Portugal Ramos - młode, zielone, mocno cytrusowe, z wyraźnym grejpfrutem. Aromat słabo wyczuwalny, ale struktura raczej subtelna, zwiewna - okryta sporym kwasem. Aż woła o rybę!

Loios Branco 2014 Alentejano (14,99 zł)

Tej kwasowości nie ma aż tyle Casa de Santar 2014 (24,99 zł). Ma za to dużo kwiatowej zieloności - trawy, trochę ziół, tatarak, nieco pomarańczy. W smaku za to nutki nieco przypalone, dymne - widać, że cena powyżej średniej. Jeśli do ryb, to pewnie tych mocno przyprawionych, podanych z grilla. Ale szczerze mówiąc wolałbym tańsze o 10 zł verde.

Casa de Santar 2014 (24,99 zł)

Dla miłośników "białej beczki" jest Dona Ermelinda, DO Palmela, Setubal (14,99 zł) - takie miłe, dyskontowe fumé. W aromacie dębowa wanilia, trochę masła, kokosa. W strukturze wyczuwalne rozdwojenie - na pikantność i wanilię. Alkohol wyczuwalny, ale lekko, niezbyt nachalnie. Z camembertem świetnie się stapia. Dałbym winiaczową piątkę!

Dona Ermelinda, DO Palmela, Setubal (14,99 zł)

Pierwsza czerwień wydała się taką czystą rustykalną Portugalią - Cabriz Colheita Seleccionada, 2012 Dao (19,99 zł). Kwintesencja Dao - ze szczepów touriga nacional, alfocheiro i tinta roriz. Tchnące intensywnym czerwonym owocem, trochę lekkie i niezbyt skomplikowane, ale akuratne, z ładną taniną i kwasowością. Będzie sobie radzić z chorizo i wyrazistymi potrawami. 4 pkt Winiacza.

Cabriz Colheita Seleccionada, 2012 Dao (19,99 zł)

O ile dopłacimy, to za 24,99 zł kupimy Alvesa da Sousy Vale da Raposa z Douro. Trochę intensywniejsze w aromacie (czerwone owoce), bardziej ziołowe, ziemiste, z obecnym w smaku korzeniem, majerankiem, ziołowością. Grabnik ładny, posadzony w gnieździe kwasowości. Niektórym wyda się przekombinowane. Ale z drugiej strony to fajne dość wino za 25 zł!

Alvesa da Sousy Vale da Raposa Douro (24,99 zł)

Herdade Dos Grous 2012 Alentejano podobało mi się najbardziej z czerwonych. Ale może dlatego, że lubię tzw. beczkę. A tu jest wyraźna, poza owocami w noc uderza czekolada, kawa. Do wszystkiego w smaku jest bardzo, ale to bardzo kwasowe! I pełne garbnika, tak nieokrzesanego, jak zbój (ten co to zatrzymał Tatę ze słynnego wiersza). Agresywne wino za agresywną cenę - 29,99 zł. Ale warto!

Herdade Dos Grous 2012 Alentejano (29,99 zł)

Najdroższą etykietą z biedronkowej oferty jest Pingo Doce LBV Porto za 39,99 zł. Pingo Doce to nazwa marketów należących do właściciela Biedronki, działających w Portugalii - stąd import marki. Nie każdy będzie miał okazję spróbować tego wina, bo w katalogu - a raczej w dodatku firmowanym przez Magazyn Wino - widnieje adnotacja "dostępne w wybranych sklepach". Porto ładne, w aromacie czekolada, cynamon i rodzynki, ale nasycone słodyczą - dość prostą, ale komu nie zasmakuje słodziak? Szkoda, że aż za 40 zł. Ale z drugiej strony - jeszcze nie widziałem Biedronki, by na dolnej półce nie stało jakieś porto lub malaga :)

Pingo Doce LBV Porto za 39,99 zł


Win próbowałem na prasowej degustacji Biedronki

Cimarosa z Chile. Na pierwszy rzut Carmenere - 4 pkt.

Cimarosa Reserva Privada Carmenere 2012


Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 24,99 zł (próbka importera)
Do Ideału? - W połowie doskonałe

Od kilku dni w Lidlu można napotkać skrzynki wypełnione winami marki własnej Lidla - Cimarosa. To - według zapewnień sieci - limitowana seria. Przedstawiciele dyskontu nadesłali mi reprezentację do degustacji - a na pierwszy rzut poszło Carmenere 2012, chilijska specjalność. 

Jak wypada? Nie jest źle - w kieliszku czerwień z fioletowym odcieniem, wino niefiltrowane, atramentowe wręcz, nieprzeniknione. Aromaty czarnych owoców złamane nieco nutką ziemistą, z pewnym echem apteczki babci, w której niepodzielnie rządzi jodyna.

W smaku nie za bardzo kwasowe, z garbnikiem połowicznym. Czuć tę ziemistość na podniebieniu, czuć nieco żelazistości. Struktura dość dziwna jak na "nowoświatowca" z Chile, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma intensywnej perfumy (jak niektórych świetnych winach prezentowanych na degustacjach), nie można też powiedzieć, że jest nadmiernie ekstraktywne. Akurat tego żałuję, bo w chłodnym lutym aromatyczny Nowy Świat jak znalazł!

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 9 lutego 2015

Jakie wino do Tex-Mex?

Czyli Winne Blogi w Blue Cactus

Barolo i stek dochodzący na węglowym grillu w Blue Cactus (fot. Olaf Kuziemka)

Białe do ryb i drobiu, czerwone - do mięs czerwonych - truizm i niby ogólna zasada, która ma rządzić parowaniu wina z jedzeniem. A co w przypadku, jeśli ryba nie jest gotowana "w sosie własnym", a wołowina jest przygotowana tak delikatnie, że zwyczajowe czerwone pełne tanin wino wydaje się niepotrzebne? Ha, odpowiedzi na to pytanie smakosze z klubu Winnych Blogów szukali ostatnio w warszawskiej restauracji Blue Cactus serwującej dania z kuchni "tex-Mex". Mieliśmy niby proste zadanie - dobrać wino do potrawy, znając jej skład. Jak się udało?


Troupis Fteri Moschofilero Mantinea 2013 i warzywa - ze zdradliwym jalapeno - (fot. Olaf Kuziemka)

Praktyka w zderzeniu z teorią okazała się zaskakująca - na przykład co dobrać do porcji grillowanych warzyw, na które składają się składniki tak wyraziste jak różne papryki i cebula, dość neutralne jak pomidor i plastyczne jak bakłażan? Tomasz Kolecki-Majewicz przygotował propozycję śródziemnomorską - dwa wina greckie - Troupis Fteri Moschofilero Mantinea 2013 oraz Domaine Bairaktaris Monolithos Nemea 2014 (import Euro-Foods). A z karty Cactusa było Verdejo Pasos de la Capula 2012. Jakie połączenie wyszło?


Carinea Torrontones 2012 (Estancia del vino 49 zł)

Verdejo wydało się zbyt delikatne - szczególnie przy jalapeno (ale tu żadne wino znane na Ziemi nie da rady), ale pasowało ładnie do grillowanej cebuli, która była na szczęście dość łagodna. Troupis Fteri z dominującym jabłuszkiem ładnie łączyła się z bakłażanem, ale najlepiej warzywa smakowały mi z Monolithos. O dziwo Carinea Torrontones 2012 (Estancia del vino - 49 zł - dobrał Paweł Grotowski z Powinowatych) też ładnie się łączyło, nadając warzywom nieco orzechowej podbudowy.

Łosoś z pomarańczowym sosem BBQ i limonką

Łosoś w wyrazistym wcieleniu (foto powyżej) nie miał nic z mdłej ryby w "śmietanowym" wydaniu. I dobrze! Z argentyńskim torrontesem łosoś smakował mocno - nieco jak biała czekolada.

Kuhling-Gillot Riesling Trocken 2013 (Jung&Lecker 59 zł)

Ale w punkt trafił Olaf Kuziemka z Powinowatych, proponując Kuhling-Gillot Riesling Trocken 2013 (Jung&Lecker 59 zł). I to było to! Szczególnie, gdy łososia skropiłem sokiem wyciśniętym z jednej ósmej limonki. Całość wybrzmiała kwaskowo, a przy tym ryba nie straciła nic ze swojego smaku!


Południowoafrykański Simonsig Gewürztraminer Late Harvest 2013 z kurczakiem na grillu opalanym węglem drzewnym

Do kurczaka wino wybrałem ja (Simonsig Gewürztraminer Late Harvest 2013, import Vininova za 47,90 zł) i Olaf (Steinmühle Spatburgunder 2012 z Jung&Lecker za 49 zł). Czerwone wino z drobiem to o tyle mało zaskakujące, że pinot noir czyli spatburgunder daje dość lekkie wino. Sęk w tym, że ten okazał się trochę zbyt charakterny - rustykalny i prosty. Bardziej by chyba pasował do karkówki z grilla albo wyrazistej kiełbaski. Za to gewurz - wyobraziłem sobie, że jego aromatyczną kwiatową moc grillowany po meksykańsku kurczak zrównoważy - stopił się w jedność. Bombeczka!

Rostbef z sezonowanego angusa z sosem chimichurri

Ale prawdziwym sprawdzianem okazała się finezyjny rostbef z sezonowanego angusa z sosem chimichurri (foto powyżej). Delikatny - najchętniej nie użyłbym żadnego wina i cieszyłbym się jego smakiem, dodatkiem kolendry i szpinakowego sosu. Ale win było kilka, bo każdy wierzy, że dobrać wino do wołowiny to ot tak, pstryknąć!

 

Rasore Berbera d’Alba 2013

Gabriel Matwiejczyk z dotrzechdych.pl zasugerował Barolo il Burbero Riserva 2005 (import Vinotrio za 125 zł), Win Mike Misior (Wine Trip Into Your Soul) Rasore Berbera d’Alba 2013, a Mariusz Boguszewski z Pisane Winem Goriska Brda Krasno Rdece Vrhunsko Vino ZGP 2010

Brda Krasno Rdece Vrhunsko Vino ZGP 2010

Barbera hulała gdzieś obok. To wdzięczne wino - przyjemne, lekkie, taniczne, kwasowe, dystyngowane, ale wołowinie nie dawało trochę rady - mięso i napój tańczyły obok siebie, każde idąc swoim krokiem. Barolo układało się "spolegliwie" - subtelne, dość zwiewne, ale Krasno dało popis! Porzeczki, ziemistość, ładna głębia i koncentracja spojone pięknym garbnikiem - najlepsze wino czerwone wieczoru może troszkę przyćmiło angusa, ale w sumie... o wino przecież czasem chodzi!


Zinfandel Woodhaven 2012

Zinfandel Woodhaven 2012 z karty gospodarzy (jest w Centrum Wina i Winezji) pasował moim zdaniem lepiej nie do wołowiny, ale do... deseru, na który to gospodarze przygotowali zniewalające po poprzednich rozkoszach brownie! Wino i czekolada? Zin!

Brownie - z zinfandelem wyśmienite!

Wnioski są proste: nie bójcie się próbować różnorodności. Przykrych niespodzianek nie będzie (najwyżej nie poczujecie wina lub potrawy), a zawsze coś was może przyjemnie zaskoczyć. A Cactusa odwiedzić warto nawet bez wina!

wtorek, 3 lutego 2015

Winne Wtorki: Pinot noir po niemiecku

Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008



Kamienny aromat rieslinga, czasem naftowy, jego rześki smak... Któż nie odczuwa (choćby czasem) tęsknoty za tą wyrazistością? Ale nie rieslinga dziś próbujemy, tylko niemiecką czerwień - taki bowiem jest temat dzisiejszych Winnych Wtorków. 

Na celowniku etykieta zakupiona w warszawskim sklepie importera z Krakowa Dom Wina. Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008 (69,70 zł). Spätburgunder z Palatynatu (Pfalz) to pinot noir - w tym wydaniu niemal różowy, szczególnie gdy się nalewa cienkim strumieniem. Ciemnoróżowy, gdy mamy go centymetr w kielichu i jasnorubinowy gdy zakręcimy szkłem.



Niektórzy z winnych wtorkowiczów wybrali dornfeldery, ale ja całkiem niedawno miałem do czynienia ze Spätburgunderem właśnie i stąd mój powrót do tego samego szczepu. 

Odmiennie inny od nowozelandzkich pinotów, które miałem przyjemność degustować z Michaelem Seresinem i Markiem Kondratem. Tamte były mocarne, ten jest delikatnością, zwiewnością - choć na początku jest nieco warzywności, aromatu kiszonej kapusty. Oraz rzeczonej nafty w głębi. Ale gdy się przebijemy, stajemy w obliczu ładnego tchnienia truskawek z babcinej konfitury (od babci od strony taty), wiśni z wiejskiego, jeszcze niedogotowanego kompotu (od babci od strony mamy). Najprzyjemniejsza jest w tym winie faktura - garbnik jest tak ładnie ułożony, jak ceglana mączka na korcie. Zbity i gładki. Importer poleca do serów i wołowiny, ale ja bym szarpał - pijąc to wino - szyneczkę szwarcwaldzką...

A tak czerwone Niemcy oceniali inni wtorkowicze:

- Blurppp nie jest chyba zadowolony

- Dolina Mozeli: 9 minut filmu o winie

- Italianizzato też wybrał niemieckiego pinota

- Nasz Świat Win też trochę rozczarowany rocznikiem 2011

- Winniczek: pił to wino, które ja piłem tydzień temu

- Zdegustowany wybrał pinota z Hesji Nadreńskiej