wtorek, 30 kwietnia 2013

Macedończyk na majówkę - 3 pkt

Macedonia Vranec




Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - (Tesco) - 23,99 zł (1 litr!)

Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)

 
Na majówkę w gronie przyjaciół dobre większe objętości. By nie było tak, że po rozlaniu w kielichy trzeba rozlewać kolejną butlę. A w niej zupełnie inne wino…

Pierwsze macedońskie wino w Winiaczu - i od razu minimagnum, bo mieści w sobie aż litr.  Czyli klasyczna butelka wyszłaby za niespełna 18 zł. Zwolennikom win z butików i "sklepów specjalistycznych" od razu włącza się w takich przypadkach syrena alarmowa. Nie przez przypadek oczywiście, bo trafić na doskonałe wino, albo choćby bardzo dobre, wino w takiej cenie w Polsce jest wybitnie ciężko. W tym przypadku nie jest inaczej. Po odkręceniu zakrętki czujemy aromat nieco skryty. Nieco czarnej porzeczki i karmelu, ale szału nie ma. Lepsze nieco chłodniejsze.

W smaku też niespodzianek nie ma. Mało cierpkie, trochę czereśniowe, wyraźnie półsłodkie. Ale wino o smaku ciekawszym niż Carlo Rossi. Do degustowania solo takie sobie, ale do obiadu - grillowanej karkówki albo choćby oscypka - nada się lepiej niż pięć piw. Także może być!

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 26 kwietnia 2013

Włoch z początkowym zaledwie aromatem - 2 pkt.

Colle Al Vento Negroamaro

 
Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 14,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Lepiej niż gorzej (2 pkt.)


Krótki raport strategiczny na próg lata: Gliniana Gęba poszła do zimowego pudełka (oby została), ulubiony degustacyjny kielich stłuczony (będzie nowy), wiosenna przerwa degustacyjna za nami (oby!!!).
Colle Al Vento Negroamaro to jedno z win z włoskiej oferty Biedronki. Wygląd korka już alarmuje - miękka gąbka w plastikowej cembrowinie. Ale może się czepiam, bo to nowoczesne itp.

Korek z jakby pianki. Szczerze mówiąc nie znoszę takich

Po otwarciu nawet zapowiada się ciekawie, ale na zapowiedzi się kończy jakby. Bo aromaty intensywne i to bardzo. Buchają nad szyjkę wysoko, ale… dziwne są nieco. Intensywność aromatu ok., jakość nie bardzo: czuć troszkę gumy, plastikowej reklamówki, wiekowe konfitury (jak się dłużej potrzyma) i...  jałowiec. Po dwóch kwadransach pachnie już słabo echem truskawek. Większość dobrych winiaczy w tym czasie zaczyna się "otwierać", a to się zwija. Hmm.
W smaku rozczarowuje - bo to taki rozwodniony nieco kompocik czereśniowy. Słodkawy - o zgrozo! Z posmakiem plastikowości i mocą zmywacza do paznokci (o ile się zrobi wdech i zassie odrobinę cieczy przy okazji).

Wszystko ratuje pyszny - i delikatny, pozbawiony ostrości - pleśniowy polski lazur. Wygrywa z włoskim winiaczem, z którym jest lepiej niż gorzej. Ale to "lepiej" to tak ledwo-ledwo.

Winiacz na 2 punkty w 7-punktowej skali!

wtorek, 23 kwietnia 2013

Argentyńczyk, co nie lubi solo - 5 pkt

Andeluna 1300 Malbec 2011

 

Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 33,15 zł (zakup własny z rabatem 15 proc.)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 

Winiacz kupiony grubo przed dniem malbeka musiał nieco poczekać na swoje prawdziwe święto - Dzień Odkorkowania. Ale dłużej jego egzekucja się nie odwlecze, ha! Cieniutki korek z granulatu pryska i malbec do degustacji zachęca swoim dostojnym kolorem soku z buraka z fioletowymi refleksami i takimiż łzami na ściankach kielicha.

Łzy na ściankach, a aromat wznosi się ponad "cembrowiną" - nieco jakby naftowy z daleka, ale po chwili - gdy zbliżymy nos - już jest świetnie: czarna porzeczka, prawdziwe kakao bardziej wyczuwalne niż czekolada (ta w wersji bitter oczywiście), może wanilia…

W smaku od razu na wejściu wspaniałe złamanie - cierpka goryczka długo pozostająca na języku. Troszkę czereśni. Rozwodnionych, ale przyjemnie. Rozgrzewa coś aż człowieka od środka - może to 14 proc. alkoholu, a może słońce Argentyny zdjęte na wysokości 1300 metrów (na tej rosną krzewy malbekowskich winorośli).

Co do tego grzania od środka to jeszcze jedna obserwacja - ten argentyńczyk jest tak intensywny w smaku, że picie go bez pysznego jedzenia zakrawa na szaleństwo. Szkoda tak! Aż się prosi podać do sztuki polędwicy. Albo chociaż do pysznego słodkawego w smaku sera pleśniaka… Bo gdy taki winiacz jest smakowany solo, to do ideału mu jeszcze troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mołdawianin bardzo dyskretny - 3 pkt.

Purpuriu de Codru 2004



Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winnice Mołdawii i 35 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)

 

No to jest dopiero skryty agent! Win mołdawskich w Winiaczu jeszcze nie było. Muszą więc być. Na pierwszy rzut więc Purpuriu de Codru.

Czemu to skryty agent? Bo tuż po odkorkowaniu zachowuje aromat dla siebie - trzeba zostawić do "otworzenia". A to trwa i trwa! Bo po kwadransie czuć tylko beczkowe, drzewne aromaty, bardziej suszone owoce niż świeże. Po godzinie wiele się nie zmienia. 

W smaku nie eksploduje. Ma lekko słodki posmak, ale bardzo maleńki, przyjemny. Kto szuka winiacza przynoszącego wspomnienie jesieni, wieczornego słońca nad winoroślą, to w Purpuriu de Codru tego nie odnajdzie. Do picia oczywiście może nawet być. Ale co z tego?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 12 kwietnia 2013

Hiszpan, co pachnie… ziemniakiem - 2 pkt.

Taron4m Rioja

 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 12,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Lepiej niż gorzej (2 pkt.)


Degustowania zapasów ciąg dalszy. Jakby się człowiek szykował na jakie oblężenie. Pewnym zawodem było degustowanie tego winiacza po teskańskim (z Tesco) shiraz. Ale trudno - warto wiedzieć, by zawsze iść w drugą stronę.

Nieładna niespodzianka od raz po otwarciu - pierwszy zapach to aromat, biję się w piersi, że szczera to prawda - gotujących się ziemniaków. Taki wilgotny zapach. Przebija wyraźnie znad wina. Po jakiejś godzinie, może dwóch, znika na szczęście.

To, co zostaje, jest troszkę bardziej szlachetne. Jest nieco skórowo, korzennie, nieco jodynowo - w smaku także. W smaku nieco ściągające, czuć mokrą leśną ściółkę i gdzieś daleko w głębi nutki marcepana.

W sumie dziwne wino. Ma nieco zaburzoną harmonię. Albo celowo ten winiacz został jest pozycjonowany, by jakiś kuzyn za 24,99 z wyższej półki w dyskoncie był uznany za niemal doskonałość. Taron4m nawet jakby walił taranem, to na trójkę nie zasłużył. Ale jest lepiej niż gorzej.

 

Winiacz na 2 punkty w 7-punktowej skali!

czwartek, 11 kwietnia 2013

Australijczyk, co wzbudza refleksję - 5 pkt.

Blaxland Estate Shiraz 2011
 
 
 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Tesco i 12,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 
Ta butla musiała odczekać swoje. Aż śniegi stopnieją, aż minie chwilowa niechęć do Syrah/Shiraz, aż znajdzie się zgubiona karteczka z ceną przede wszystkim - bo jak to uwierzyć gdzieś tam w cenę, która tu i ówdzie się przewija jako niska - 12,99 zł. A jednak!

Ładny głęboki kolor i sporo czerwonego owocu w aromacie. Owoc złamany jakby kredą. Ale są truskawki, dżem śliwkowy, może porzeczki.

Zapach troszkę zapowiada słodycz. I faktycznie, czuć ją w smaku. Już miałem napisać, że dominuje, ale po chwili autorefleksji (a może wino się nieco otworzyło - wniosek: warto czekać) jednak tak nie napiszę. Z charakteru wyraźnie bardziej zaczepne niż wszystkie "poprawne" południowe wina francuskie, ale łagodniejszy to winiacz niż mocne południowoamerykańskie. Ale w końcu nic dziwnego - Australia butelkowana w Europie. W Wielkiej Brytanii w Tesco kosztuje kilka razy więcej niż u nas. Bo to w sumie winiacz, któremu do doskonałości tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Chilijczyk, co szczypie w język - 5 pkt.

Raiz Varietal Sauvignon Blanc




Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Alkohole Winoteka i 18,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)



No w końcu! Jakieś przebłyski ciepłej wiosny czyli można próbować zimne wino. Białe z Chile. Raiz Varietal Sauvignon Blanc nalane do kieliszka ma z początku kolor wody - jest niemal niedostrzegalnie żółte. Niemal bezbarwne (o ile nalejemy centymetr). Ale gdy jest go więcej, widać zielonkawe refleksy.

Aromat? Niezły. Prosty, ale jakże wiosenno przyjemny. Kwiaty, troszkę żółtych cytrusów, może limonki, nutkę soku z ananasa. Żadnych niespodzianek. Potem, przy cieplejszym winie zapach staje się bardziej kwiatowy - łąkowy nawet!

Smak na początku kwaskowaty - Raiz szczypie troszkę w język, jakby miał bąbelki. A może nawet troszkę pieprzu. Zostaje przy tym długo jeszcze po przełknięciu.

Za niespełna 19 zł (w sklepach innych niż importera jest droższe - widziałem nawet za 28 zł!) możemy mieć bardzo dobre białe wino środka. Pełniejsze niż niejedno inne sauvignon blanc, choć oczywiście nie chardonnay. No i zauważyć warto jedno - że do idealnego winiacza białemu Raiz tylko troszkę brakuje!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

Do takiej Reservy podchodźmy bez rezerwy - 6 pkt

Côtes du Rhône Villages Reserve

 
 
 
Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Tesco  i 19,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)


Czyste kafelki, nowiutkie wózki, wielkie umyte okna… Gdzie ja jestem? W Tesco. Teraz to nawet tak ładnie to w Almie nie ma. Szerokie przejścia między regałami. Na półkach porządek, jasność (od ledowych lamp) no i ściana win (a raczej trzy) bardziej imponująca niż w niejednym winnym sklepie (tzw. specjalistycznym). Oczywiście wybór supermarketowy - ale imponujący.

Co wybrać?! Côtes du Rhône Villages Reserve przyciąga uwagę klasyczną etykietką. Nie francuską, tylko made by Tesco. Ale jeśli prawdę mówią eksperci zachwalając tamtejszy staff - z centrali - wybierający wina, to może ten winiacz być czymś wspaniałym?

Pyk, wypada korek. Sztuczny - słabo... Ale pachnie niemal doskonale! Czuć aromaty śliwek. I kwiatów - gdy już z kieliszka uleci wino. Jest skóra, trochę leśnych ziół.

W smaku gorzkie, pikantne! Po pierwszej degustacji zamknąłem próżniowym korkiem i wstawiłem na balkon. Ochłodzenie o parę stopni (winiacz ma teraz 16) wyszło tak na plus, że nie sposób dać tu mniej niż 5 punktów. Może będzie nawet więcej, gdy jeszcze sobie uświadomię, że to wino kosztuje tylko 20 złotych. Moim zdaniem takiemu winiaczowi do ideału brakuje już tylko ciut ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

piątek, 5 kwietnia 2013

Francuz, co w ustach smaku nie zmienia - 5 pkt.

Calvet Reserve de Barons Bordeaux 2010


 


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Kondrat Wina Wybrane i 34 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)


Żadne wino nie jest w stanie wypędzić zimy, więc czy czerwone, czy białe czy różowe… wszystko obojętne. Czyli… francuskie! Calvet Reserve des Barons z Cultura y vino - przed lokalem i biurowcem wolnych chyba z pięć miejsc parkingowych (bo piątek po południu, więc "korporacyjni" pojechali zabrać szybko słoiki z loftów i popędzili na ojcowiznę), więc wybór jest prosty. Pachnie i śliwkowo, i ziołowo zarazem. Jest też w tym zapachu trochę ziemi. A w smaku?

Przyjemne i wreszcie - po hiszpańskich i nowoświatowych ciężkich słodkowściach - idealnie wytrawne. Jest w nim to, co uwielbiam - wyraźne rozwarstwienie smaku. Czuć i delikatne szczypanie języka, ściąganie policzków i delikatną kwasowość. Czerwone owoce też.

Najlepsze jest to, że to wszystko tak długo pozostaje - w stanie absolutnie czystym - po przełknięciu. I nie zmienia się tak jak upiornie potrafią zmienić się jakieś różowe czy białe wynalazki. To wino pozostaje na ustach, podniebieniu i we wspomnieniu. Bo do doskonałości jeszcze tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Hiszpan albo zakamuflowana wiśniówka - 3 pkt

Capa Tempranillo 2011

 
 
 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Delikatesy M&L i 15,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)
 

Wino z całkiem innego bieguna - czyli takie, by za trzy dychy można było kupić niemal dwa (dokładając moniaki z kieszeni). To nie tyle wynik poświątecznych szaleństw, ile refleksja, że można by już nie "starzeć" wina z marketowej półki w stojaczku.

Aromatu jagód - i alkoholu (13 proc.) - nie sposób nie zauważyć. Mocny jest na tyle, że przyćmiewa nawet skórzaności i lekką ziemistość.

W smaku? Alkohol zanika - w zasadzie jakbyśmy pili sok owocowy. Nieco wiśniowy. Taki słodkawy - z winem mający jakby pokrewieństwo dość odległe. Wina (a może zaleta) dominującego tempranillo - jest go w tym winie wg etykiety 90 proc. Syrah tylko 10 proc., ale całkiem zdominowany. Duchem nieobecny, jakby go grubszy kolega pobił.

Winiacz więc na pewno nie jest to doskonały, choć ze słodkawym dojrzewającym serem komponuje się nawet znośnie - w zasadzie mam podejrzenie, że to zakamuflowana namiastka wiśniówki, taka na 3 punkty, a nie wytrawne wino. Chociaż, jak zima za oknem, to może nawet być. Czego nam więcej trzeba niż łyk wiśniówki?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!