niedziela, 30 czerwca 2013

Francuz cudownie aromatique - 5 pkt.

Chateau l'Oume de Pey Medoc 2008

 
Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - VinoTrio i 35 zł (zakup własny, rabat 10 proc.)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
Francja to jest jednak klasa. Bułgarskie wino wywietrzało w jeden dzień, a francuskie - nieco tylko droższe? Po jednym dniu dopiero zaczęło się otwierać! I to w dodatku jak aromatycznie…
 
Chateau l'Oume de Pey Medoc 2008 - ot, zwykłe bordeaux za troszkę więcej niż przysłowiowe trzy dychy, a tyle radości zaklętej w jednej butli. Piękny kolor, fioletowe refleksy, a nad kielich unoszą się czarne porzeczki, jeżyny, zioła, skóra… Czego tu nie ma!
 
Najcudowniejsze w tym winie jest to, że smak nie wziął tu rozwodu z aromatem, co czasem się zdarza. Jedność i harmonia są tu wzorcowe. Owoc nie dominuje, a taniny są delikatne, aczkolwiek wyraziste - od razu chciałoby się schrupać jakąś pyszną polędwiczkę albo nawet prostą karkówkę z grilla.
 
Może nie jest to owocowa pychotka z Langwedocji, ale uczciwe bordeaux, które maniacy z warszawskiego VinoTrio sprzedają klientom za uczciwą cenę 35 zł (na francuskich stronach www wyceniane jest na ok. 7 euro), bez wariackiego narzutu. Ale do doskonałości jeszcze mu tylko troszkę brakuje!
 
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!


 

piątek, 28 czerwca 2013

Bułgar rocznicowy - 3 pkt.

Telish Cabernet Sauvignon 2010



Półka - na wysokości kolan

Gdzie i czemu tak drogo - Alma i 25,90 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)

 
Eh… Rok temu byłem już w Rumunii, w drodze do Bułgarii. W małym sklepiku w Kluj kupowałem wina zupełnie nieznane w Polsce (nikt ze znajomych takich nie widział), które potem okazały świetnymi owocowo pachnącymi bombami. W Bułgarii też było mnóstwo - oprócz Sofii - pychotek. No to trzeba zdegustować Bułgara, by świętować rocznicę.

Równo w rok "po" sięgnąłem po Telish na półce w Almie (importerem tego wina jest Dom Wina). Szczerze powiedziawszy, gdy kiedyś dawno temu widziałem etykietkę, nie chciało mi się wierzyć, że to Bułgar. Etykietka elegancka, spartańska.

A zawartość? Kolor przepiękny, imponujący. Cudownie ciemny. Korek solidny, żadna tam pianka… Tuż po odkorkowaniu aromat ładny, ale nieco uciekający. Najpierw jest świetny czerwony owoc - wiśnia, trochę dżemiku, w tle mięta i zioła. Problem w tym, że to za szybko się ulatnia. Nie po godzinie czy po trzech kwadransach. Po kwadransie zapach jest tylko wspomnieniem, snem o wielkości.

A smak? Dziwnie. Jakby wziął rozwód z aromatem. Owocu malutko, jest dyskretny winny posmak. Mam na myśli to, że na szczęście nie ma tu żadnych sztuczności, żadnych chemicznych potworków, ale jakieś takie spłaszczenie. Pojawiają się garbniki i taniny. Hmm, może to ciekawe doznania, ale mi smakuje tak, jak dobre wino z RPA za 45 zł po trzech dniach od odkręcenia kapsla. Ale Telish kosztował połowę tej ceny. Jeśli więc to uwzględnimy, warto spróbować Bułgarii innej niż Sofia. Bo Telish nawet może być.

 

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Francuz z dykretnym urokiem cytrusa - 3 pkt

Muscadet Sevre et Maine sur Lie 2011


Półka - na wysokości kolan

Gdzie i czemu tak drogo - Carrefour i 19,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)


Gdy wszyscy winni blogerzy opisywali wina w pewnym dyskoncie (wśród nich było trochę białych), ja swoje kroki skierowałem do hipermarketu o francuskim rodowodzie. Bo i sporo białej Francji tam się pojawiło.

Niespotykanej do tej pory, więc pomyślałem, że może gdzies na tych półkach winiacz doskonały się czai? Na wysokości kolan została jedna butelka Muscadet Sevre-et-Main sur Lie. Hmm. Z doliny Loary. Pojedynczy rodzynek czekał na mnie?

Muscadet czyli wino świeże, cytrusowe. Z tak delikatnym aromatem, że niemal niewyczuwalnym. Oczywiście nie żaden to produkt chateau (tylko mieszanka z Cave Augustin Florent), win o tej nazwie są dziesiątki - i pewnie są czternaście razy bardziej smakowite - acz podejrzewam, że w Polsce niemal nieznane.

Ale ten dobrze zmrożony daje odpoczynek - i punkt odniesienia - dla nosów i podniebień, które pragną odetchnąć chwilowo od beczkowych chardonnay, od tokajów czy choćby rieslingów kabinett.

W tym winie za 19,99 zł znajdziemy dyskretny urok cytrusa z cieniem zielonego jabłuszka, małą i bardzo zrównoważoną kwasowość i świeżość. Można pić niemal jak cydr. Tym bardziej, że tańsze. A jak ktoś zapyta: "no dobrze, tylko po co?", to ja odpowiem: "a, choćby dla edukacji". Tak dla edukacji może nawet być.

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 22 czerwca 2013

Australijczyk bez landryny - 4 pkt

Najbardziej czerwone z… różowych
 
Jacob’s Creek Shiraz Rosé patrzy na Warszawę
Widok z 22. piętra biurowca WTC w Warszawie to jest coś. A jeszcze gdy ma się świadomość, że gustowny bar jest po prostu… jedną z konferencyjnych sal biura Pernod Ricard Polska, to już zazdrość niejednego chwyta, że tak można mieć w robocie.


Bar? Nie, to sala konferencyjna. Tu się pracuje!

Ale nie o zwiedzanie samego biura chodzi, tylko o zamkniętą degustację dla klubowiczów dotrzechdych.pl australijskich win Jacob's Creek. W Polsce te wina są od dłuższego czasu w sklepach, choć - co przyznają sami przedstawiciele importera - to tylko ułamek oferty tej marki, jaką można kupić w Australii.
Na pewno będzie jeszcze okazja opisać poszczególne wina, teraz tylko o jednym, które zrobiło na mnie wrażenie największe. Może nie jedynie smakiem, ile bardziej… kolorem. Tak, tak, takie damskie podejście.

Jacob’s Creek Shiraz Rosé to chyba najbardziej czerwone z różowych win świata. Nie przypomina absolutnie żadnego z win różowych, które możemy spotkać na sklepowych półkach. No i nie ma tej odpychającego niektórych smakoszy słodkiej, ulepkowatej landryny w aromacie!
Jest troszkę dyskretnych malin (ale bardziej je czuć, gdy trochę się podgrzeje - gorzej jednak się pije) w aromacie, ale w smaku jest bardziej wytrawne. Zresztą, jest ze szczepu Shiraz, który daje mocne (często zabójczo mocne!), mięsiste czerwone wina!

Tu na szczęście nie ma zabójczych mocy, ale jest kompromisowa łagodność. Niektórym klubowiczom nie zasmakowało (zachwycali się innymi, jakże słusznymi smakami), ale ten różowy winiacz schłodzony w te cudowne upały będzie podchodzić i paniom, i panom. Tak na winiaczowe 4 punkty!
Kolor to nie przekłamanie aparatu. Jeszcze różowe czy już czerwone?
 

Wino można kupić w sklepach za ok. 29 zł. Degustowałem na koszt importera

czwartek, 20 czerwca 2013

Włoch z niskiej półki, na upał świetny - 5 pkt

Chardonnay Sottoriva Antica 2011
 
 
 
 
 

Półka - na wysokości kostek
 
Gdzie i czemu tak drogo - Bevi Italiano i 30 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)


Upał był dojmujący. Termometr na balkonie pokazał 41 stopni: żadnego czerwonego dziś. Day only  for white. A raczej bianco, bo na spacerze ujrzałem nowy sklepik na rogu "Produktywłoskie u Gianfranco". A w środku pokaźna półka win.
Wybór szefa: Chardonnay IGT 2011 Sottoriva Antica z najniższej półki. Najniższa czyli będzie źle? Ha, zupełnie nie! Po schłodzeniu do wzorcowych 10 stopni: aromat ananasa, ale raczej gorzkiego niż powalajacego słodyczą. Przyjemne i niezbyt - jak na chardonnay - napastliwe. Może troszkę miodowe.

Wszystko ładnie ułożone, aksamitne, wino na oko ze złotymi refleksami w kieliszku. Goryczkę i kwasowość czuć w ustach, pozostaje ona nawet w finiszu - także orzeźwiająco kwaśno-gorzkawym. Wybór był dobry. Bo Sottoriva Antica jak na 30 zł (choć zagraniczne portale wyceniają ją na równowartość ok. 17 zł) to wino, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 18 czerwca 2013

Francuz jak z małego sklepu w Paryżu - 5 pkt

Cotes de Duras
Chateau de Gorrichon 2011


Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 14,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)


Kiedy pierwszy raz próbowałem odrobinę tego wina na przedpremierowej degustacji klubu Dotrzechdych.pl nowych francuskich win Biedronki, nie robiło tak dobrego wrażenia, jak teraz - w domowym zaciszu. Wina na pewno nie wina, ale może raczej pośpiechu, wesołego zgiełku, rozskupienia. Raczej nie podmiany butelkowo-beczkowej (ciekawy przypadek różnych smaków niby jednego wina z Biedronki opisała nie tak dawno Winicjatywa). Pewnie tamto Cotes de Duras na klubowym było też za ciepłe. Nic dziwnego , że miało zupełnie inny aromat, niż zawartość mego kielicha.
To teraz pachnie fajnie leśnymi owocami, lekkim migdałem, trochę trawą, miętą. A w smaku przyjemna klasyka - raczej więcej takiej platońskiej idei Wina niż owocu. W ustach lekkie szczypanie w język, ściąganie policzków i to takie, że ręce same wyciągają się po pleśniowy ser!
W smaku niejednowymiarowe (może przez te garbniki, które nadają podniebieniu i językowi szorstkości i kantów) , ale ja to uwielbiam. Bo czuję, jakby przyszła do mnie paryska uliczka Rue Caulaincourt, po tej ciemnej i spokojnej stronie Montmartre. Wraz ze sklepikiem, którego cała ściana to równie dobre, choć może nie najsłynniejsze, butle bordeaux  za 3 euro. Bo temu winiaczowi za 14,99 zł do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!  

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 16 czerwca 2013

Francuz dobry, gdy zimny - 3 pkt

Pierre Chanau Côtes du Rhône Blanc 2009


Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent z Lyonu od Francuskiego Łącznika! (3,45 euro)
Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)


Upały, upały… czas otworzyć ostatnie wino od Francuskiego Łącznika.  Czyli czas na Pierre Chanau Côtes du Rhône Blanc 2012. Marka francuskiego Auchan (przypomnijmy, że był w zestawie trzech win. Wraz z nim był Buzet oraz miłe różowe "wino z kolarzem") nie zapewni nam niesamowitych wrażeń, ale latem na taras? Czemu nie!
Winiacz doskonały nie jest - to pewne. Ale tym lepszy, im zimniejszy - w nosie czuć trochę niedojrzałych jabłek, nutkę brzoskwini i troszkę kwiatów, a w smaku? Jest nieco kwaskowatości, z cząstką goryczy. Co orzeźwia przy zimnym winie, ale przy ciepłym… no, nie powinno się pić tego wina na ciepło, więc pisanie o tym staje się bezprzedmiotowe. Trzeba więc zdegustować jak najszybciej, jak najzimniej. Wówczas to wino nawet może być!


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!



czwartek, 13 czerwca 2013

Iniesta gwiazdą (nie boiska, ale) sklepu VinoTrio

Nowy winny butik z perłami za trzy dychy
 
Wnętrze sklepu VinoTrio

Mały, ale wariat - takie motto mi się nasuwa na myśl o nowym sklepie winnym w centrum Warszawy. VinoTrio zajmuje niepozorny kąt w budynku TVN (tu powstają odcinki porannego programu śniadaniowego), ale środowa degustacja pokazała, że pozory potrafią mylić, bo wina stąd pozorne nie są!

Większość butli to okazy z półki w cenach ciekawych - od 30 zł. Za 35 zł można tu znaleźć ciekawe okazy, choć zdarzają się i okazy w wyższych cenach, dla "prestiżowych" klientów (choćby Sauternes Chateau d'Arches za 196 zł).

Pyszne sauvigno blanc za 37 zł

Podczas otwartej degustacji można było wypróbować na własnym nosie, podniebieniu i języku dwa białe wina wycenione na 37 zł: Preignes Grains Sauvignon Blanc 2012 i Vau PO Chardonnay/Viognier BLC Cellier.

Chardonnay z viognierem

Drugie nieco ciemniejsze, jakby nieco zamknięte. W aromacie bardzo oszczędne, a w smaku już wyraźnie brzoskwiniowe, szczególnie po lekkim pooddychaniu. Gdy jest nieco cieplejsze niż zalecane 8 stopni, robi się bardziej charakterne.

Za to pierwsze - Preignes Grains Sauvignon Blanc - to dopiero jest kwiat półki do czterech dych! Lekko kwaskowe, o aromatach tak kwiatowych i owocowych. Już z samego nosa czuć, że to Langwedocja. Smak tak spójny z aromatem, że tylko pozazdrościć. Nie miałbym żadnego dylematu, na co wydać 37 zł - co w przypadku tego wina nie wydaje się przesadą. Gdyby przyznawać punkty według skali Winiacza, byłaby to szóstka!

Różowe Monte Clavijo za 32 zł

Spójności nie ma - ale na plus - różowe Monte Clavijo Rosso (32 zł). Aromat landrynkowo-malinowy troszeczkę, ale smak wytrawny, kwaskowaty. Chyba z zamkniętymi oczami bym nie poznał bez wąchania, że to różowe. Jak złapie trochę powietrza, zyskuje. Pan dyrektor Dariusz mówi, że kobietom się podoba. Wino oczywiście. Bo pije się je jak czerwone.

Biologiczne Aggegio - 39 zł

Włoskie czerwone Aggegio Da UVE Biologiche Sangiovese Toscano IGT 2011 (39 zł) było dość wyraźnie taniczne. Przyjemnie, lekkie, wyczuwalnie ściąga usta. Na stronie sklepu odnajdziemy notkę, że ma owocowy smak. Odniosłem przekonanie, że więcej owocu jest w aromacie, niż w smaku, ale może wino było za ciepłe?

Dominio de Ontur Monastrell 2011

Lepsze - choć tańsze o 8 złotych - okazało się hiszpańskie Dominio de Ontur Monastrell 2011. Niech was nie zwiodą niebieskie motywy na etykiecie. Mocniejsze w smaku niż Aggegio (w procentach też - ma ich 14) i bardziej wyczuwalne owoce w aromacie. W smaku owoców, jest za to więcej tanin. To wino wyraźnie zyskuje po napowietrzeniu.

Iniesta - gwiazda za 30 złotych!

Ale warto "poskąpić" jeszcze złotówkę, by mieć perełkę za trzy dychy: Senorio Iniesta Tinto Roble 2011. O ranny! Takiego buchnięcia czerwonego owocu nie było od dawna. Po nalaniu czuć bogactwo jeszcze innych zapachowych dobroci - wanilii, czekolady, trochę skóry… To bez wątpienia najlepsze wino wieczoru, a w tej kategorii cenowej pewnie i sklepu.

Taki "mayor" marzy, by odetchnąć. Wtedy stanie się generałem!

Przy nim hiszpańskie Monte Mayor Reserva 2009 (37 zł), owszem - pyszne, także wydzielające szlachetności - wydaje się powściągliwe. Zagadka się wyjaśnia po długim kręceniu kielichem - ta reserva się wspaniale rozwija w czasie. Z 4 początkowych punktów na 6 finalnych. Może byłaby i siódemka, ale nastał czas powrotu. Na szczęście mam jedną butlę w piwniczce. Spróbuję ją wziąć później… cierpliwością.

Degustowałem na otwarciu sklepu VinoTrio


 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Włoch do refleksji - 6 pkt.

Strabone Primitivo Salento 2011 IGP


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Alkohole Winoteka i 40,60 zł (zakup własny z rabatem 30 proc.)

Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Do winoteki na Żelaznej w Warszawie dawno nie zaglądałem i to był błąd. Bo tam oto na półce stało niepozorne Strabone. O aromatach tysiąca śliwek, balsamicznego octu, konfitur prababci ukrytych gdzieś na przykurzonym piwnicznym krześle… Winiacz wspaniały i głęboki.

Dwa wieczory nie odkryją całej tajemnicy - wino oddycha godzinami, nic nie tracąc z aromatu. Najciekawsze jest to, że w smaku jest idealnie takie same, jak w zapachu. Nie ma tu żadnego fałszerstwa, jest sama sztuka.
Szkoda pić do jakiejkolwiek potrawy - warto nalać do kieliszka na dwa palce i upajać się ciężkim aromatem w tych chwilach, gdy nie tęsknimy za grillem i lekkimi przebojami. Ot wspaniały winiacz do refleksji, któremu do ideału brakuje już ciut ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 8 czerwca 2013

Afryka z piórkiem górą!

Triumf średniej półki! 
 

Zadziwia mnie często coś, co wynika albo z przekory własnej, albo jest pewną karą (nie dla mnie) za wybujałe ambicje marketingowców odpowiadających za cenę wina, albo jeszcze niespodzianką może dla winemakerów, którzy postawili wszystkie karty na konia o pewnym kształcie, który jednakowoż się nie ziścił.
Dowodem na tę (jedną z trzech powyższych) tezę, jest ostatnia degustacja win Saxenburg z regionu Stellenbosch w South Wine - warszawskiego importera win południowoafrykańskich. Które były najlepszymi winami z sześciu przedstawionych? Najdroższe?

Podstawowe Grand Vin - rześkie, nawet na lato może być

Pierwsze Grand Vin sauvignon-blanc z viognierem (34,50 zł) z 2012 r. było świeżym podstawowym winem, dobrym na apetyt, ot, takim fajnym kwiatowym winkiem. Ale już drugie Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012 bardziej kwasowe, wyraźnie cięższe, choć ta ciężkość rześkości wina nie pozbawiła! Nieco droższe, bo za 49,50 zł. Tylko czy bym wolał chardonnay za 79,90 zł? Owszem, czuć beczkę (10 mies. dojrzewania), czuć aromaty miodowo-brzoskwiniowe, ale smak zbyt oleisty, za jałowcowy, zbyt mydlany.
Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012

Nieco analogiczna sytuacja w przypadku czerwonych win. Grand Vin (34,50 zł) - także podstawowe - miał kredowy posmak, może taki zapamiętany ze szkolnej zielonej tablicy (tej w miękkiej wersji). Taniny długie, cierpkość dla amatorów ładna, finisz długaśny.

Kredowe aromaty - Grand Vin Rouge

O kilka złotych droższe Guinea Fowl Merlot/Cabernet Sauvignon/Shiraz - także z ładnym piórkiem (49,50 zł) - oszałamiające na tym tle. Niby tylko (a może aż) rok w beczce, ale czego tu w aromatach nie ma! Są skóry i kamienie, jest lekki tytoń, leśne owoce, może porzeczki, cierpkość wyraźnie zredukowana. Pyszne wino, dojrzewające po dwóch kwadransach.
Guinea Fowl w wersji red - po kwadransie otwiera się wspaniale!

To, co ma być ekstra winem - Shiraz Private Collection (79,90 zł) wcale nie okazuje się na tle tego z piórkiem mistrzem świata! Owszem, są korzenie, dym i kawa, skóra delikatna, jest łagodność, ale czy warto dodać 30 zł? Jakoś kilka osób obok miało takie odczucie, że "piórko" górą.

Najdroższe nie znaczy najlepsze

Może winemaker się nie wstrzelił. A może to wszystko, o czym pisałem na początku to po prostu nie tak - bo smaczne wina to te, co są proste, świeże i tanie?

piątek, 7 czerwca 2013

Festiwal Niemieckiego Wina czyli białe nad czerwonym!

Rodzynki nie tylko z książęcej winnicy
 
Dr Georg Prinz zur Lippe i jego wina

Ordnung muss sein, a czas to pieniądz. W życiu pełnym pośpiechu wbiegłem spóźniony nieco na Festiwal Niemieckiego Wina. Jako że niemieckiego wina, a nie brazylijskiego czy greckiego, to zaczęło się punktualnie, więc zostało mi pół godziny. Wszystkich okazałości nie udało się zdegustować, ale kilka rodzynków i owszem.
Ordnung muss sein, więc dla porządku powiem - co odkryciem pewnie nie jest - że czerwone wina niemieckie jakoś zaprezentowane przez niektórych producentów wybitne nie były. Na przykład trzy czerwone winiacze Weingut Heitlinger - Rotwein Cuvee 2011, Koenigsbecher Pinot Noir 2009 i Dicker Franz Lemberger 2009 były może eleganckie, ale jakieś takie cienkie, bez potęgi i ciała.

Brauneberg Juffer-Sonnenuhr Spatlese 2010

Ordnung muss sein, więc warto odnotować, że białe wina, a przynajmniej sporo ich reprezentantów, były znakomite. Rieslingi Weingut Max Ferd. Richter są doskonałe. Może bez pompatyczności i nafty, ale za to z nutką kwaskowatego ananasa i  wyczuwalną słodyczą (Muelheimer Sonnenlay Riesling Auslese 2008). Brauneberg Juffer-Sonnenuhr Spaetlese 2010 był bardziej kwasowy, ale już taki "Zeppelin" 2012 miał naprawdę świetny aromat i przyjemny smak! Poza tym na tych winach etykiety są tak piękne, gotykiem pisane, symetryczne i uporządkowane, że po prostu… ech.
Hochheimer Riesling Classic Domdechant Werner'sches Weingut

Ordnung muss sein, więc trzeba odnotować, że inne rieslingi też były imponujące. Hochheimer Kirchenstuck Erster Gewachs 2011 to dopiero majstersztyk! Białe burgundy były nieco gorsze i kto gustuje w rieslingach z zaskoczeniem przyjmie zbyt taniczne i lekko benzynowe smaki Weißburgundera Weingut Sommer. Ale uśmiech wróci po spróbowaniu Die Drei Hambacher Riesling Terrase, którego arbuzowe nieco nuty są świetne na zimno!

Ordnung muss sein, więc nie sposób nie zauważyć jaśniejących książęcych skarbów - win Schloss Proschwitz, którymi częstował sam dr Georg Prinz zur Lippe. Z czarującym uśmiechem przyznał rozbrajająco, że jest prawdziwym księciem, właścicielem pięknego pałacu i… w dodatku jego wina są równie czarujące.
Goldriesling 2012 - to tylko punkt odniesienia
 
Sam podstawowy Goldriesling 2012 jest poprawny, ale to, jak zauważył książę, tylko punkt odniesienia. Już rocznik 2011 był lepszy o klasę ze swoimi jabłuszkowymi aromatami. Frühburgunder 2011 był leciutki i elegancki, a Grauburgunder Kloster Heilig Kreuz 2011, świetny. Ze średnią kwasowością i takim krągłym aromatem kwiatowo-marcepanowym. Najlepszym z książęcych skarbów, który bije na głowę inne, jest Weissburgunder Grosses Gewächs 2011! Owocowo-kwiatowy delikates za 24 euro.
Weissburgunder Grosses Gewachs 2011. Pycha!
 
Ordnung muss sein, więc trzeba też dodać, że jeden ze skarbów schowany był w małej turystycznej lodówce. Przedstawiciel Weingut Weinheimer Hof miał tylko dwie butelki dobrego Spätburgundera Blanc de Noir. Kwiatowość w aromacie i kwasowość w smaku umiarkowane, ale finisz długi i niezły!



Spatburgunder Blanc de Noir prosto z lodówki


wtorek, 4 czerwca 2013

Hiszpan doskonale się starzejący - 6 pkt.

De Muller Cabernet Sauvignon 2008


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 32,30 zł (zakup własny, z rabatem)

Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

 
Każdy by chciał pięknie i przyjemnie się zestarzeć. Może nawet lepiej przyjemnie, bo koniec taki sam - wyborów Miss i Mistera nie będzie. Ale De Muller Cabernet Sauvignon obiecuje nam na kontretykiecie, że starzeje się przyjemnie. To prawda i to jaka!

Szczegóły? Obiecujące. Od razu po usunięciu korka bucha w nos owoc pyszny - są jagody, są czarne porzeczki, ale to wszystko tylko przez chwilę, bo potem całość staje się pieprzna. I cudownie leśna i skórzasta! Owoc znika i to dość skutecznie.

Zostaje to cudowne roztrojenie smaku, jakie pamiętam z pysznego dość wiekowego bordeaux. A w przypadku De Mullera to dziwne, bo to Hiszpan, a nie Francuz. Na drugi dzień nie jest wcale gorzej. Jest naprawdę tak dobrze, że do ideału już ciut ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 2 czerwca 2013

Francuz różowy, orzeźwiający kolarzy - 3 pkt.

Ventoux Rose Pierre Chanau 2011

 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent z Lyonu od Francuskiego Łącznika! (2,93 euro)

Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)

Francuski Łącznik jest cierpliwy. Jak to Łącznik. Czeka w ukryciu w południowej Francji i… się doczekał. Bo czas na drugi z prezentów od Niego. Różowe Ventoux Pierre Chanau. Ze stylizowanym rowerzystą na etykiecie. W sam raz dla kolarzy i na upały.
Nie jest za bardzo landrynkowe, a aromat przywodzi na myśl cytruski - szczególnie tak ostre jak różowe grejfrutki. Smak nieco dziwny - bardziej miękki niż można się spodziewać. Ale mocno kwaskowy. Za to po ociepleniu, w finiszu bardziej owocowy. Tyle, że słodszy niż grejfruty. Może  kwaśne mirabelki na sam koniec?

Do grilla pewnie by się nadawało znakomicie. Ale do degustacji solo - w ilości większej niż kieliszek czy dwa - już nie za bardzo. Ale z drugiej strony to wino za niespełna 3 euro i to z Francji! To zaledwie 12 zł! Tyle kosztowała niegdyś Sofia w sklepach. Czy można narzekać, skoro to wino może nawet być?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!