Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stellenbosch. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Stellenbosch. Pokaż wszystkie posty

sobota, 8 czerwca 2013

Afryka z piórkiem górą!

Triumf średniej półki! 
 

Zadziwia mnie często coś, co wynika albo z przekory własnej, albo jest pewną karą (nie dla mnie) za wybujałe ambicje marketingowców odpowiadających za cenę wina, albo jeszcze niespodzianką może dla winemakerów, którzy postawili wszystkie karty na konia o pewnym kształcie, który jednakowoż się nie ziścił.
Dowodem na tę (jedną z trzech powyższych) tezę, jest ostatnia degustacja win Saxenburg z regionu Stellenbosch w South Wine - warszawskiego importera win południowoafrykańskich. Które były najlepszymi winami z sześciu przedstawionych? Najdroższe?

Podstawowe Grand Vin - rześkie, nawet na lato może być

Pierwsze Grand Vin sauvignon-blanc z viognierem (34,50 zł) z 2012 r. było świeżym podstawowym winem, dobrym na apetyt, ot, takim fajnym kwiatowym winkiem. Ale już drugie Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012 bardziej kwasowe, wyraźnie cięższe, choć ta ciężkość rześkości wina nie pozbawiła! Nieco droższe, bo za 49,50 zł. Tylko czy bym wolał chardonnay za 79,90 zł? Owszem, czuć beczkę (10 mies. dojrzewania), czuć aromaty miodowo-brzoskwiniowe, ale smak zbyt oleisty, za jałowcowy, zbyt mydlany.
Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012

Nieco analogiczna sytuacja w przypadku czerwonych win. Grand Vin (34,50 zł) - także podstawowe - miał kredowy posmak, może taki zapamiętany ze szkolnej zielonej tablicy (tej w miękkiej wersji). Taniny długie, cierpkość dla amatorów ładna, finisz długaśny.

Kredowe aromaty - Grand Vin Rouge

O kilka złotych droższe Guinea Fowl Merlot/Cabernet Sauvignon/Shiraz - także z ładnym piórkiem (49,50 zł) - oszałamiające na tym tle. Niby tylko (a może aż) rok w beczce, ale czego tu w aromatach nie ma! Są skóry i kamienie, jest lekki tytoń, leśne owoce, może porzeczki, cierpkość wyraźnie zredukowana. Pyszne wino, dojrzewające po dwóch kwadransach.
Guinea Fowl w wersji red - po kwadransie otwiera się wspaniale!

To, co ma być ekstra winem - Shiraz Private Collection (79,90 zł) wcale nie okazuje się na tle tego z piórkiem mistrzem świata! Owszem, są korzenie, dym i kawa, skóra delikatna, jest łagodność, ale czy warto dodać 30 zł? Jakoś kilka osób obok miało takie odczucie, że "piórko" górą.

Najdroższe nie znaczy najlepsze

Może winemaker się nie wstrzelił. A może to wszystko, o czym pisałem na początku to po prostu nie tak - bo smaczne wina to te, co są proste, świeże i tanie?

czwartek, 28 lutego 2013

Rześki Afrykańczyk przed półmetkiem - 3 pkt

Hill & Dale Pinotage 2011






Półka - na wysokości głowy

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 39 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)



Dzika winna doskonałość z gorącej wyspy byłaby wspaniałym remedium na tę wiosnę, co tak nie chce przychodzić. To skoro gorąco nie chce przyjść do nas, ja muszę wyciągnąć rękę po nią. Australia czy Afryka? Hmm. Afryka i jej nieodrodny "synek" - Pinotage z RPA.

Hill & Dale Pinotage 2011 stał na wysokości kolan i ma dopiero dwa latka niecałe, więc charakteru nie nabrał. Albo raczej zachował - jak okazało się po odkorkowaniu - świeży i nieco cierpki. Bo tak po pierwszym już łyku czuć, że ten winiacz nie ma dużo z mocy "klasycznych" pinotaży.

Ma za to przyjemny rubinowy kolor z biskupimi refleksami. Jeśli ktoś nie lubi cierpkości, to dobrze trafił. To wino jest wyraźnie mięsiste, smakuje nieco jeżynowo, nieco wiśniowo, może gdzieś tam w głębi tłuczą się jakieś echa lodów waniliowych. Po przełknięciu pozostają przyjemne słodkie wrażenia…

Co najlepsze - alkohol, którego tu mamy pod dostatkiem (14 proc.), wcale nie dominuje ani w zapachu, ani na podniebieniu. Całość dobrze smakuje z mocnym wyrazistym serem, ba, z pleśniakiem także! Ale czegoś mi zdecydowanie brakuje? Może pewnej "mocy", którą chowają w zanadrzu inne pinotaże, o bardziej zdecydowanej barwie, bardziej skoncentrowanym, gęstszym jakby smaku.

Tamte uważałbym za lepsze. Niewykluczone, że są starsze. Ten taki zły nie jest, ale zostawia nas tak w niedosycie tuż przed półmetkiem do doskonałości. Jakbyśmy chcieli przejść przez mur, ale utknęli tuż przed jego szczytem i nawet nie zobaczyli, co się dzieje po drugiej stronie. A to oznacza, że jest to…
 

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!