czwartek, 28 marca 2013

Chilijczyk tostem pachnący - 6 pkt.

Raiz Gran Reserva Maule Valley 2010



Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Alkohole Winoteka i 65,99 zł (próbka importera)

Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

 

Zawodowi degustatorzy win - najwidoczniej nie tylko doskonałych (bo nimi siorbią, mlaskają i wypluwają) - używają tzw. fiszek do określania, notowania aromatów, smaków, wrażeń itp. To takie ściągi. W nich mają zapisane, że wino może być owocowe albo kwiatowe (i tu wymieniają kilka bardziej szczegółowych aromatów). To pomocne, prawda. Szczególnie, gdy już próbują trzydziestego wina.

Mnie w takich fiszkach intrygował aromat spieczonych tostów. Jak ktoś przypali ciasto czy bułkę, to raczej w kuchni dramat. A w winie? Przeciwnie. Dowód - Raiz Gran Reserva 2010 (dostępne w sklepie sieci Alkohole Winoteka, Warszawa ul. Żelazna 67).

Pierwsze, co wyczuwamy po wysunięciu długaśnego korka z butli to zapach torcika marcello: czekoladowe ciasto, gorzkie kakao, wiśnie. Potem jest nutka ziołowości, a po chwili w kielichu pojawia się właśnie ów tost.

W smaku chilijski winiacz jest okrągły, harmonijny. I dostojny. Jest nieco czerwonych owoców (rany, zdanie jak z fiszki), ale jest także i czekolada, nieco dębu (w końcu leżakował w beczkach 18 miesięcy).

Choć niby taki nowoświatowy, to świetnie pasuje do francuskiego camemberta czy niebieskiego pleśniaka. Musi być wyborny do pieczonej wołowiny! Alkohol jak na Nowy Świat niewielki (13,5 proc.) i słabo wyczuwalny.

Takie na przykład wina z Argentyny z czystego cabernet sauvignon potrafią walnąć w nos alkoholem jak chłop cepem (dopiero potem odsłaniają czekoladowo-wiśniowe aromaty). A Raiz jest na zupełnie innym biegunie. To znaczy jest tuż przed nim. Od doskonałości tylko ciut ciut!!
 

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 26 marca 2013

Afrykańczyk, na szczęście dwulicowy - 5 pkt

Culemborg Cape Red '11



 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 29,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
To nie winiacz, to szczwany lis! I to jeszcze jak! Miało być wino niedrogie, lepsze niż supermarketowe. Z taką myślą kupowałem. Odkorkowanie w degustacyjnych celach i pierwszy łyk to… konsternacja. Hm, miałem być w południowej Afryce, a tu niestety jakby k… Lębork! Tak dżemowy, tak truskawkowy, że spojrzałem aż na etykietę, czy to rzeczywiście jest wytrawne wino. Pierwszy łyk - słodkie jakby do diaska.

 Ja tu na języku czuję słodkie czerwone owoce, czereśnie, śliwkowe powidła też, a na kontretykiecie napisane, że delikatnie wytrawne… Żarty jakieś?!

Otworzyło się po dobie - choć większość czasu spędziło w więzieniu pod próżniowym korkiem. Na drugi dzień w butli znalazło się zupełnie inne wino. Jakby ktoś zasnął na stacji Lębork, a obudził się już w krainie wina.
W aromacie są korzenne przyprawy, całość stała się wytrawna i nabrała przyjemnej gładkości. Aromat jest z zupełnie innego wina. W smaku słodkość uległa bardzo głębokiej redukcji. Czuć ją, ale tak głęboko z tyłu, że mam poczucie, że smakuję jakiegoś odległego kuzyna tego winiacza, który stał w sklepie na półce.
 
Tamto wino - tuż po otwarciu - dostałoby dwa punkty. To, co wyszło po dobie z poczwarki za stosunkowo niewielką cenę jest wspaniałym motylem - winiaczem, któremu do doskonałości jeszcze troszkę brakuje!

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 24 marca 2013

Hiszpan mówi: zaproś przyjaciół, nie ma czasu - 4 pkt

Clos Montebuena Rioja Reserva 2005

 



Półka - na wysokości piersi
 
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 29,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 

Czekała i czekała. Cierpliwie w moim wiklinowym koszyczku - w rezerwie, że tak to ujmę. Clos Montebuena Rioja Reserva 2005 z Biedronki. Wszyscy winni blogerzy już je opisali - niektórzy byli zachwyceni, inni nie za bardzo. A Winiacz?

Najpierw - tuż po odkorkowaniu - wino miało żelazisty nieco zapach. Uleciał na szczęście. I zostało coś letniego, czego za oknem nie ma: czerwone owoce, nagrzana skóra, czereśnie w koszyku, gdzieś tam odrobina kakao, przypraw…

W smaku najpierw pełne, z wyczuwalną beczką. Ale niestety, gdy nieco odstoi, traci to dostojeństwo. Po kilku godzinach (zdecydowaną większość czasu trzymane w zamknięciu) robi się cieńsze, bardziej ziołowe. Ostatni łyk jest raczej maślany niż beczkowy.

Czy to świadczy o doskonałości? Nie jest to oznaka wielości ciała i bogactwa aromatów. Ale może po prostu jest wskazaniem - smakuj, nie czekaj?

Zdecydowanie. To dobre wino na jeden wieczór. Hiszpan, który mówi: zaproś przyjaciół (przyjaciółki) i wypijcie mnie! Bo jestem winiaczem, któremu szkodzi czas, jestem w połowie doskonały!

 

Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 23 marca 2013

Czerwony Włoch z nutą anyżku - 5 pkt

Nobil Sala Nero d'Avola

 


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Kondrat Wina Wybrane i 31 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)


Była ostatnio Rumunia, było szaleństwo ziołowego geranium, poza tym dzieje się tu i ówdzie i to tak, że człowiekowi czasem głowa puchnie! Trzeba trochę spokoju - a gdzie indziej go zaznamy niż na Sycylii, obiadując niczym archetypiczny ojciec z filmów Felliniego?

Na Sycylii być nie możemy (chwilowo), ale możemy spróbować wina z tego miejsca. W okolicach winnicy jest takie słońce latem, że wszystkie domy mają zaciągnięte żaluzje, rolety i pozamykane okiennice. Słońce zgotowało tam niezłe szaleństwo, podobnie jak nam śnieg. A co do wina, to uwierzcie - W Nero d'Avola Nobil Sala szaleństwa nie ma.

Jest za to piękny rubinowy kolor w kieliszku i sporo czerwonych owoców - wiśni i jagód. Ale to nie wszystko, bo są wyraźne zioła. Całkiem przyjemna mieszanka.

Tego winiacza naprawdę się przyjemnie smakuje. Jest miękki, nie ściąga ust swoją wytrawnością, lekko jedynie szczypie policzki. Po przełknięciu (albo wypluciu - jak kto woli) zostaje owoc, trochę pieprzu i anyżek. Żadnych udziwnionych posmaków! Winiacz doskonały?

Nobil Sala nie ma dostojeństwa ciężkiego wina, ale nie ma też nic z sikaczowatości tanich włochów. Pokazuje, że takie wino jest niemal idealne - do doskonałości brakuje jeszcze tylko troszkę!

 

 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 21 marca 2013

Rumuński nomad o zapachu... geranium - 5 pkt

Nomad Feteasca Neagra 2009

 

Półka - na wysokości kolan

Gdzie i czemu tak drogo - Czerwone Wino i 29 zł (zakup własny)

Do Ideału? - W połowie doskonałe (5 pkt.)

 
Znów wino czerwone, znów wytrawne, znów kobiece. Ale tym razem wino niby z Rumunii, ale tak naprawdę prosto z kosmosu. Gdy się już zjeżdża z wysokich rumuńskich Karpat na południe, to robi się nudnawo - płasko jak na Mazowszu. I kto by pomyślał, że tam powstaje wino tak oryginalne?!

Nomad Feteasca Neagra 2009 to produkcja winiarni Săhăteni. Autorem wina jest Aurelia Visinescu. Krótkie śledztwo w google pozwala stwierdzić, że to kobieta konkretna, związana ze swoim regionem - z terroir - jak by to napisali wytrawni znawcy. Pani Aurelia deklaruje, że jest związana z ziemią, przyrodą, naturą. Nic więc dziwnego, że i Nomada stworzyła, zaklinając to, z czego czerpie siły.

Czy stworzyła winiacza doskonałego? Jest niesamowite, to fakt. Po otworzeniu butelki czuć geranium. I to z jaką mocą! Potem jest skoszona trawa, jakieś zioła! Jak zostaje mało w kielichu, to czuć wiśnie i śliwki. I wszechobecne zioła. Te, które płożą się wzdłuż dróg wiodących przez Karpaty.
 
Ziołowe aromaty są pewnie planowe - może w zamyśle twórczyni miały odstraszyć Drakulę? Może tych ziół jest za dużo - pijąc to wino mam chwilami wrażenie, że nie wino to, a wermut. Choć alkoholu jest "tylko" 13,5 proc. Gdy wywietrzeje, w ustach czuć czereśnię, a po przełknięciu cały smak zostaje na długo.

Jedno jest pewne - nie da się tego wina pomylić z żadnym innym. Wielki plus za niebanalność. No bo porzeczkę, śliwkę i wiśnię ma co drugie wino. Ale geranium? Jeśli jeszcze uwzględnimy dobrą cenę, to wychodzi na to, że geranijnej Feteasce do doskonałości brakuje jeszcze tylko troszkę!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 20 marca 2013

Degustacja win Andeluna z ojczyzny papieża

Argentyńskie wina z wysokości 1300 m

Skoro mamy papieża z Argentyny, promocja win argentyńskich nie dziwi - tym bardziej, że za oknem śnieg, a z trzeciej strony folderu winnic Andeluna - założonych w 2003 r. przez Amerykanów, którzy i Pepsi rządzili i chipsy nawet wymyślili - spoglądają na nas krzewy winorośli spod śniegu. I to wszystko 1300 metrów nad poziomem morza.

Degustację win argentyńskich ze śniegiem w tle urządziła Winosfera przy Chłodnej w Warszawie. W kameralnej sali, w której z uwagi na grubość ścian i tłumienie sygnału komórek mogliby się spotykać szpiedzy. Zresztą, jak się dowiedziałem od właściciela p. Karola Działoszyńskiego, jest coś na rzeczy… W sensie nie szpiedzy będą się tam spotykać, tylko amatorzy win francuskich! Ale tymczasem amatorzy win argentyńskich mieli okazję spróbować zawartości sześciu butelek.

Andeluna Torrontes
Na pierwszy ogień poszło białe Andeluna 1300 Torrontes 2011 (39 zł). Wino o zadziwiających różnicach w aromacie i w smaku. Koloru ten winiacz niemal nie ma. Tak jasny żółty, że prawie biały. Ma za to unoszący się znad kieliszka zapach słodkawego ananasa, ale też coś, co przypomina farbę do malowania ścian. Smak diametralnie inny - kwiatowy, rześki, ożywczy. W skali Winiacza dałbym 3 punkty.

Andeluna 1300 Chardonnay
Wyraźnie lepsze jest Andeluna 1300 Chardonnay 2011 (39 zł). Nieco ciemniejsze, czuć nieco dziwny zapach - przypominający pachnące chińskie gumki do wycierania. Trochę też zielonych jabłek, kwiatów. W smaku wyśmienite - nawet na 5 punktów.
Malbec Rose 2011

Różowy Malbec Rose 2011 (39 zł) z tej samej serii to dopiero jest heca. Słodkość czuć w zapachu. Taką landrynę. Ale co najciekawsze, to nie jest nawet półsłodkie wino, tylko wytrawne. Ma mniej cukry resztkowego niż najbardziej wytrawny z merlotów Andeluny. W aromacie troszkę róż i truskawek. Ale jakby chemicznych. Co do smaku dwie obserwacje - smakuje niemal jak białe, ale dochodzi "landrynek" oraz nie czuć w nim alkoholu. Choć według etykiety ma go aż 14,9 proc.! Winiacz by dał może 2 punkty, bo to ani nie białe, ani nie czerwone wino. Ono nawet nie stało nigdy obok winiacza doskonałego.

Cabernet Sauvignon 2011

Cabernet Sauvignon 2011 Andeluna 1300 (39 zł) ma mniej alkoholu, bo 14,5 proc., ale od razu atakuje nim nos wrażony do kielicha. Wiśnie, czereśnie, kakao i czekolada. W smaku ściągające - na podniebieniu i języku także czuć czereśnie, ale to wino zadziwia swoistą cienkością, lekkością. Można chyba samym smakiem "kroić" jakąś tłustą pieczeń. Gdy pooddycha w kielichu łagodnieje. Winiacz na 4 punkty.
Malbec Altitude 2009

Dostojny, spokojny smak ma Malbec Altitude 2009 (65 zł), choć w aromacie atakuje aromatem szpitalnego (w sterylnym znaczeniu) korytarza. To wino ma aż 15,5 proc. alkoholu. Gdy alkohol odpływa, wychodzą jakieś czekoladki, troszkę jodyny, śliwki, wanilia. Ale smak jest tak łagodny, że dałbym temu malbekowi 5 pkt w skali winiacza.

Wyśmienita była gwiazda wieczoru - Andeluna Passionado 4 Cepas 2005. Cena niewąska, bo 150 zł, ale butla może być leżakowane podobno nawet i 20 lat. Wino stworzone z Cabernet Sauvignon, Merlota, Malbeca i Cabernet Franc. Rozlane do karafki zostało 3 godziny przed podaniem, ale wciąż nie było "otwarte". Pije się zupełnie inaczej niż malbeka. Ale najpierw trzeba zaskoczyc nos… zapachem słodkiej galaretki z ciastek (wiadomo - kruche dookoła, w środku pycha galaretka), wanilią i ziołami. Jest też czekolada. A smak?
Andeluna Passionado 4 Cepas 2005

Zaczyna się łagodnie, a kończy lekkim ściąganiem i zdecydowaną goryczką na samym końcu. Pierwsze wrażenie nie jest agresywne zupełnie. To winiacz zasługujący na 6 punktów!
Degustowałem na zaproszenie Winosfery

poniedziałek, 18 marca 2013

Wytrawny Francuz ze skórzaną nutą - 4 pkt

Château Naujan Lapereyre
 
Bordeaux Supérieur 2009

 
 

Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 19,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 
Znów wino czerwone wytrawne, znów wino francuskie. Ale co zrobić? Stało tak i stało w środku ciemnej szafki, że trzeba było się zlitować. Tym bardziej, że w dyskoncie, który wprowadził to i inne wina do oferty kilka miesięcy temu, mozna je ponownie odnaleźć (ściąga pewnie z magazynów albo z tych sklepów, gdzie klienci woleli jednak coś innego). A Naujan warte jest o tyle uwagi, że cena nie przekracza 20 zł.

W kolorze średnio-rubinowym, dość przejrzystym, nic nadzwyczajnego nie ma - ot, ten winiacz trzyma francuską normę. Za to w zapachu jest przyjemnie. Czarna porzeczka, wanilia i… - dygresja - pamiętacie sklepy Składnic Harcerskich?

Otóż tam za grosze można było kupić solidne skórzane paski. Solidne, bo jasna skóra była gruba i z wiekiem dopiero stawała się ciemna, cieńsza - taki ciemny pasek nosili weterani. Nowiutkie skórzane paski miały charakterystyczny zapach. Tę skórzaną nutę wyczuwam właśnie w Château Naujan Lapereyre Bordeaux Supérieur 2009.

Skóra w smaku jest? Trochę tak! Na szczęście. Ściąga nam lekko, jak ten pasek mundurek. Jest też trochę ziołowości, może nutka anyżku… Dzięki temu wino ma charakter inny niż klasyczne łagodne bordeaux. Winiaczem doskonałym nie jest, ale jest dobrym winem, dobrym na czwórkę. W połowie doskonałym.

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 16 marca 2013

Francuz ułożony ładnie jak klasyczny plafon - 4 pkt

Chateau Perrot Bordeaux 2008

 


Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 21,54 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)


Etykietka jak plafon we włoskiej willi. Ładne zewnętrze, to może i wnętrze będzie ładne? Korek tkwił strasznie mocno i był tak przesiąknięty winem, że już myślałem, że rozpadnie się na kawałeczki. Uff, wyszedł cały. Wino też korkiem nie przesiąkło. Dobry znak!

Aromat truskawek, jagód, dżem, drzewa, trochę ziemistości, waniliowe tło. Nic tu bardziej nie dominuje, trochę taka winna łagodność (platońska idea wina?). Alkohol czuć z początku delikatnie (12,5 proc.), ale po dłuższej chwili ulatuje. Smak? Hmm. Nie porywa, ale jest ładnie ułożony, proporcjonalny.

Najpierw do ust wpływa łagodność, ale nie ma tu nic z kompotowych słodyczy. Ściąga usta minimalnie - gdy po przełknięciu pozostawi się maleńką resztkę na języku. W tym, co pozostaje, czuć drewno - cudownie rozdwajające się, gdy zamknie się oczy. Tak że czuć słoje z beczkowej klepki.

Winiacz doskonały? Bez przesady. Jest tak ładnie ułożony, jak absolwent dobrego uniwersytetu z 2008 r. Studia skończył 5 lat temu i już wie o co chodzi. Młodym winom może służyć za wzór - może pokazać, jak smakuje wino. Jest harmonijny jak plafon z własnej etykiety, przycięty według złotego podziału. Ale brak mu charakteru. Zęba, który sprawia, że winiacz doskonały wgryza nam się w nos, podniebienie, język.

Ale na ten wizerunek pada promyk jasnego słońca. Pamiętając, że to wino za niespełna 22 zł, można o nim powiedzieć, że jest w połowie doskonałe!

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

Węgierskim kajakiem nie popłyniemy - 1 pkt

Tokaji Furmint 2011


  
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 9,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Kiepściutko (1 pkt.)
 

Studia humanistyczne dają człowiekowi - poza wiedzą nieprzydatną - także i taką, która przydatną udaje. Fenomenologię. Taki tam zarys do nauki spojrzenia "bez bagażu" na zjawisko.

Mając to właśnie na uwadze zatrzymałem się przed sklepową półką. Bo i Węgra jeszcze w Winiaczu nie było - to raz; oni tam na Węgrzech mają swoje święto - to dwa; wreszcie to wino kosztuje tylko 9,99 - to trzy.

Absolutnie się nie uprzedzałem. Zapach? Niestety, za każdym wsadzeniem nochala w kielich aromat był inny. Raz była brzoskwinia, tyle, że taka jakaś nadgniła, za drugim stara cukiernica, za trzecim razem... wnętrze plastikowego kajaka. Ale stojącego na trawie, bo kajak smaku w stronę ideału nie popłynął. Czuć trochę łagodnej słodyczy, ale żadnej rewelacji, gdzieś tam przy gardle zostaje goryczka. Problem w tym, że nie winna, tylko nieco chemiczna.

Może jakby to wino pić schłodzone bardziej niż piwo na zimowym kuligu (jakieś 3 stopnie) i zagryzać bajaderkami, to byłoby lepsze. A tak jest kiepściutko.

 

Winiacz na 1 punkt w 7-punktowej skali!

czwartek, 14 marca 2013

Biała Perła z ręki Szkotki - 4 pkt

Perla del Mar Alicante 2010

 
 
 
Półka - na wysokości pasa
 
Gdzie i czemu tak drogo - Cabernet Restaurant & Wine Bar i 29 zł (wygrana w konkursie)
 
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)


Mocna rzecz - pomyślałem, otwierając pudełko serów wyjęte z lodówki. By mocną rzecz złagodzić, warto otworzyć coś łagodnego. A cóż może być bardziej łagodne niż łagodne białe wino? Tylko lepsze łagodne białe wino.

Perla del Mar Alicante 2010 nie ma korka, tylko zakrętkę i jest przy pierwszym nalewaniu istotnie perlista (prawie jak wino musujące). Po chwili pianka znika i bąbelki też.

Tuż po nalaniu - widać jeszcze bąbelki

W nos uderza zupełnie coś innego niż zawartość serowego pudełka. Tu mamy na początku brzoskwinkę, żółte mirabelki i kwiatki na łące. W smaku przyjemnie kwaskowate. Ten kwasek w doskonały sposób zrównoważył dominującą stronę talerzyka z serową zawartością.

Gdy spojrzymy w kieliszek, ujrzymy, że wino jest mętne. Ale to nie wada. To zamysł. Wino lekkie, może świetnie pasować przed wspaniałą letnią (ach, kiedyż będzie to lato, brrr) kolacją. W dodatku zauważyłem, że gdy kwasowość znika wtarta w podniebienie, to zostaje całkiem cieliste i oleiste wino. Co ciekawe, jego twórczynią jest kobieta - Pamela Geddes! Szkotka, która ma własną winnicę pod Barceloną. Te bąbelki w Perle pewnie stąd, że przed przeprowadzką do Hiszpanii w Australii robiła musujące wino. W Hiszpanii też robi - tyle wiadomo pobieżnie z krótkiego "śledztwa" w google.

Czy Szkotka w Hiszpanii może zrobić winiacza doskonałego? Jest już dość blisko - bo to wino w połowie doskonałe!

 

Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

Kwaskowatość i bomboniery - degustacja w Vininova

Od rześkości po słodycze
W centrum lada - puste kielichy i wiaderka pełne butelek





Na chodniku śnieg nie topnieje, a w wiaderku lód - wprost przeciwnie. Chłodzi białe wina w wiaderkach na szklanym blacie. Degustacja w środku tygodnia sklepu Vininova w Warszawie przy ul. Niecałej to okazja do spróbowania smaków przeróżnych - od "kwasków" po istne "bomboniery".

Najbardziej cierpkie i kwaskowate wydało mi się Terras Gauda O Rosal Rias Baixas 2011 (84 zł). Takie białe wytrawne wino, którego etykieta wygląda jak kontretykieta.


Terras Gauda O Rosal Rias Baixas 2011
Gdyby nie dość wysoka cena, można by je pić nie tylko do przeróżnych posiłków (pasuje i do ostrych, i do łagodnych potraw), ale nawet podawać po intensywnym secie tenisa w sierpniowy wieczór. Winiacz to hiszpański, smaczny, byłby na pięć punktów (ale jeden trzeba odjąć za cenę). Więc może go sobie polewać tak nie od święta tylko burżuazja o zmierzchu.
Old Coach Road Sauvignon Blanc Nelson
Tańsze wino (52,90 zł) okazało się bardziej wyraziste - Old Coach Road Sauvignon Blanc Nelson z Nowej Zelandii. O słodkim zapachu, bardzo ananasowym. Za to w smaku zaskakuje. Charakterem, zdecydowaną ziołową nutą, ale przewrażliwieni mogą wyczuć… kota. Jak ktoś w nastroju, to mu nie przeszkodzi i może nie zauważy. Daję trzy punkty w skali Winiacza.
Alba de Miros Verdejo Rueda
Alba de Miros Verdejo Rueda to nieco tańsze (43 zł), ale mam wrażenie, smaczniejsze wino niż Old Coach. To też Hiszpan, mocno jałowcowy i ziołowy w aromatach. W smaku jabłuszka, trochę kwiatów (nagietki). Śmiało Winiacz przydziela cztery punkty!
Langhe Arneis Inprimis
Ale najlepszym białym winem (lepszym niż sporo czerwonych) jest Langhe Arneis Inprimis (63 zł) z włoskiego Piemontu. To jest wino niemal doskonałe! Aromaty kwiatów i kandyzowanych ananasów, troszkę jakby brzoskwini i pomidorów. Smak taki sam jak aromat. Mocne 6 punktów czyli do Doskonałego Winiacza już ciut ciut!
Gewurtztraminer Preiss Zimmer Reserve
Po takiej doskonałości gładki Gewurtztraminer Preiss Zimmer Reserve (66 zł) jest jak cukierek. Słodki i pieprzny (choć według katalogu tylko półsłodki), ale znakomitemu Piemontczykowi mógłby kontretykietę polerować. Choć do eklerka albo napoleonki z wiśniami Alzatczyk pasuje jak ulał i cztery punkty w skali Winiacza ma. Gdyby jeszcze kosztował mniej…
Echeverria Reserva Syrah 2010
Na takim tle Echeverria Reserva Syrah 2010 z Chile (63,90) smakowało jak "zwykłe" syrah. Mocno ściągające, zdecydowane, o mocnym aromacie alkoholu, skóry, nutce czekolady. Pokroić bym się nie dał, trzy punkty bym dał.
Palazzo Maffei Amarone della Valpolicella
Bo pokroić to bym się dał bardziej za dwa warte uwagi okazy. Jeden o najwyższej cenie w historii Winiacza Palazzo Maffei Amarone della Valpolicella 2009 (129,90 zł). Co za wytrawna słodkość. W zapachu kawa, czekolada, ale w smaku troszkę cierpkie przez swą "skórowość" i gorzką czekoladę z 92-proc. kakao. W skali Winiacza mocne cztery punkty. Tylko cztery, bo następna butla pokonała Amarone, choć tańsza!
Primitivo di Manduria DOP Feudi Di San Marzano 2010
Prawdziwa bomboniera to jednak butla o dwóch twarzach. Tak mroczna i czekoladowa, że fotografować się daje tylko z błyskiem. Za to z błyskiem też daje się pić! Primitivo di Manduria DOP Feudi Di San Marzano 2010 (57,90 zł) powala śliwkowymi aromatami, mocą gorzkiego kakao z zatopionymi wiśniami. Czekoladki ze śliwkowym nadzieniem to pierwsze skojarzenie. Ale nie tam jakieś czekoladki, tylko takie mityczne, archetypiczne. Podbierane babci, kiedy nikt nie widział, wyjmowane ukradkiem z szeleszczących kasetonów bombonier, gdy oczy wystawały nad blat na wysokość peryskopową. Ten winiacz zasługuje na wielkie 6 punktów. A może nawet i na sześć i pół!
Mroczna "twarz" Primitivo - bez błysku


wtorek, 12 marca 2013

Francuski południowiec, a taki dostojny - 6 pkt


Saint Chinian 2009
Chateau Michel Cazevieille
 
 


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Cabernet Restaurant & Wine Bar i 39 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

 
Gdyby konklawe było w Awinionie, to kardynałowie pewnie by wybrali - ze względu na cudny kolor - właśnie to wino. Barszcz i nuty purpury czyli Saint Chinian 2009 Chateau Michel Cazevieille. Bo zaiste niebiańskie ma refleksy - ale ponieważ jest w Rzymie, to na stoły wjeżdża pewnie barolo albo supertoskany…

Południowa Francja dziś to świetne miejsce nie tyle na konklawe, ile na ucieczkę przed paskudną zimą. Stąd wybór - Langwedocja. Wino zbudowane ze szczepów Syrah i Grenache ma ciekawy owocowy, ale i nieco czekoladowy zapach!

Jeśli poobracamy nieco kieliszkiem, to najpierw zobaczymy na ściankach barszczowy nieco kolorek, a potem? Potem ujrzymy, jak po ściankach winiacz ów schodzi regularnymi nogami. I to tak regularnymi, że można by pewnie wyliczyć liczbę Pi z wewnętrznego obwodu czaszy. To wskazówka - mamy do czynienia prawdopodobnie z winiaczem bardzo bliskim ideału.

To samo mówi aromat - gdy ulatują owoce, pozostaje dostojeństwo. Nad kielich wychodzą zapachy ciężkich wiśni, śliwek w czekoladzie, skóry, aromaty pieczeni… Te same smaki - ładnie zbalansowanego wina długo pozostają na podniebieniu.

Jest polecane do czerwonych mięs, południowoamerykańskiej kuchni (pewnie argentyńskich steków), ale można je śmiało smakować zupełnie solo. I cieszyć się tym, że obcujemy z czymś świetnym, gdzie do ideału już tylko ciut ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

piątek, 8 marca 2013

Hiszpan Pio zupełnie jak nie Bio - 6 pkt

Pio Tinto Ecologico 2010 Jumilla

 


Półka - na wysokości piersi
 
Gdzie i czemu tak drogo - Kondrat Wina Wybrane i 35 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)
 

Dzień dziś powykręcany na wszystkie strony. Szaleństwo po prostu, a jak biało i zimno, to na pewno wiadomo jedno: nie zrobimy czegoś takiego jak młoda dziennikarka Ewa zrobiła w równie szalony dzień. Co zrobiła Ewa?

Tuż po wyprawie Marka Kamińskiego i Wojciecha Moskala (zimowi badacze biegunów) ten drugi zawitał jako gość do jednej z trójmiejskich gazet. Wchodzi, zdejmuje czapkę i rękawice, kurtki na razie nie (rozpina tylko), a młoda dziennikarka pyta rozbrajająco: - Napije się Pan czegoś zimnego? Mina Moskala i uśmiech bezcenne. Poprosił o… gorącą herbatę. Dziś więc na pewno nie szukam winiacza doskonałego ani wśród białych, ani wśród różowych.

W grę wchodzi tylko czerwona gorąca Hiszpania! Bio, Pio? A, raz kozie śmierć. Pio Tinto Ecologico Jumilla. Ale pan Jacek z Cultura y Vino obiecał, że w tym winie nie ma jakiegoś szalonego ekologicznego dżina, tylko przyzwoite wino. Miał rację? Winiacza zamyka czarny korek, zwyklaśny syntetyk, bez oddychającej membrany. Słabo.



Ale za to w środku… Pięknego koloru czerwone wino. Na początku jest zapach mokrego psa. Ulatuje po chwili, by ustąpić kolejnym małym szaleństwom. Trochę olejów jak z dna kanału samochodowego krytego starymi deskami (czytaj: ślady beczki?), kakao, wanilia, ciemne wiśnie.

Po kwadransie w kieliszku pozostaje już tylko czyste ciekawe wino. Ma 14 proc. alkoholu, czego nie czuć. Dlatego, że degustuję w wyższej niż zalecana temperaturze - 14 st. C (dziwnie mało)? Ale jest tak dobre, że wierzę, że w czternastu stopniach może być świetne.

W pokojowej temperaturze w smaku jest łagodne, w zapachu przekornie zadziorne. Pozostawia po sobie długi posmak delikatnego pieprzu. Musi być idealne do steków albo chociaż karkówki. Do żadnego tam posiłku jarosza. Bo konia z rzędem - albo mokrego psa myśliwskiego - komuś, kto by poznał, że to wino z eko winnicy. Jeśli nawet tak rzeczywiście jest, to PIO-BIO za 35 zł bije na głowę wiele win nawet o 20 zł droższych. Do idealnego winiacza po prostu ciut ciut!!
 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 7 marca 2013

Porzeczkowe Minervois przypomina o lecie - 3 pkt

Château la Chouppe Taillefer Minervois

 


Półka - na wysokości piersi
 
Gdzie i czemu tak drogo - Cabernet Restaurant & Wine Bar i 39 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)
 
 
Jaki kraj, jakie czasy, takie ideały - twierdzi z przekąsem mój kolega. Idealne lofty to lofty nówka sztuka, nie tam zbudowane w jakichś tam magazynach starych w New Yorku czy elektrowniach, młynach albo i stajniach w Londynie. No i nie nad Tamizą, w centrum ale w idealnej odległości od korporacji. No to jeśli mamy takie zgromadzenie ideałów, to może i tu się skrywa winny ideał?

W nowym lokalu mijanym codziennie niezły wybór winiaczy. Sporo francuskich, trochę włoskich, hiszpańskie… Hmm, może niedroga Francja jest idealna, bo niedroga i dość rzadko spotykana. Może to tu stoi na półce winiacz ideał? W dodatku południowiec - bo z okolic Carcassone.

W zapachu dziwny, jak to czerwony winiacz południowiec - charakterny, a nie jakiś delikacik jak burgund. Ciemny rubinowy kolor paruje prosto w nos zadziwiającą mieszanką. Czuć mocno leśną owocowość (jeżyny, jagody, czarna porzeczka), ale mocniejsze zioła. I nieco benzyny w nosie.

W smaku jeszcze mocniej owocowe. Jeżyny z ogródka babci - takie z późnego lata, mocno spalone słońcem, już rozlatujące się oraz owoce czarnej porzeczki z mięsistą skórą. Im bliżej siatki, tym lepsze. Mniam. Alkohol niemal niewyczuwalny, choć jest go w butli 13,5 proc. Czerwone krople tego wina zostają na ściankach kielicha, a smak długo na podniebieniu.

Ta wszechobecna owocowość sprawia, że mam wrażenie, że nie obcuję z winem. I wiem, że do doskonałego winiacza tu daleko. Ale za to, że to wino przywraca smak zapamiętany z dzieciństwa, może nawet być.


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

środa, 6 marca 2013

Białemu Francuzowi dobrze na chłodnym balkonie - 4 pkt

Vin d'Alsace Gewurztraminer 2011

 


Półka - na wysokości kolan

Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 27,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 

Dziś taki słodki dzień - to raz! Słoneczny i pogodny - to dwa! Późny wieczór bardzo chłodny - to trzy. A co schłodzi nam białe wino na balkonie lepiej niż prawie zero stopni? Nic. Czas więc to wykorzystać, nim gorąco zrobi się na balkonie niemiłosierne.

Biały słodki Gewurztraminer z Lidla idealnie komponował się do wtorkowych urodzinowych ciastek. Im więcej ich było, tym bardziej wiem, że idealnie by się też komponował do ryby, może łososia na karbowanej patelni… Bo ileż ciastek można zjeść, jeśli się lubi czerwone wytrawne wina? Natury nie oszukasz.

Kwiatowy w zapachu i egzotyczno-owocowy. Nie od razu czuć z zapachu, że słodki. Zresztą, tej słodyczy to tyle wyczuwam, ile w zdecydowanym Chardonnay. Nawet barwa podobna. Tak to oto wygląda jeden z ostatnich białych winiaczy, jakie stały jeszcze na półce w Lidlu. Alzacki, trochę francuski, trochę niemiecki - może jakaś doskonałość w butli z brązową etykietą znajdę?

Zapach miły, a smak iście łagodny. Ładnie się to wino pije nawet samo, lepiej niż do ciastek. Bo czuć to, co zazwyczaj na ciastkach - kawałki ananasa, morelki, grejfruta, pomarańczy - pokrycie takiej pysznej owocowej babeczki. Do tego zostaje w ustach na długo, kończy się lekkim pieprzykiem…

Doskonałość? Taka może nieco za słodka. Brak w tym winiaczu jakiegoś haczyka, który by sprawił, że złapałbym go raz jeszcze. Ale gdy już je mam i chłodzi się na balkonie, to wiem, że to wino w połowie doskonałe!


Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!