Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 grudnia 2023

Inaczej po prostu się nie da czyli "Riesling i tapasy" TPB

Riesling i tapasy. O niezwykłych połączeniach jedzenia i wina na szlakach Europy

Podczas spotkania autorskiego

Inaczej po prostu się nie da... Właściwie każda winna impreza to nie tyle wino, aromaty, kwaski i taniny, refleksy i oleistości, ile właśnie opowieści. O tym, dlaczego winiarz nazwał wino imieniem babci, dlaczego na etykiecie jest nazwa pozostałości dawnego kościoła albo - w języku etrusków - odmiana miejscowego ptaka czy żaby...

Tak poznacie książkę - kolory i czarny tytuł

No właśnie - opowieści. Wino jest ich katalizatorem, a jeszcze w połączeniu z odpowiednią osobą, po prostu kwasem pikrynowym słownego muszkietu, jaki każdego dnia nosi ze sobą Tomasz Prange-Barczyński. Oczywiście po to, by odpalić go w dobrze wybranym momencie. Oj tak, Tomasz jest skupionym obserwatorem winnej sfery i arsenałem winnych opowieści. Te biorą się z jego ogromnych doświadczeń, podróży, przeżyć. Wybuchają katalizowane nasuwającymi się skojarzeniami i wrażeniami chwili.

Jedna z chwil, kiedy skupienie jest ważne, ale i... obserwacja (fot. Lidl)

O tym właśnie jest najnowsza książka wydana przez Pascal - "Riesling i tapasy. O niezwykłych połączeniach jedzenia i wina na szlakach Europy" to już trzecia pozycja Tomasza, redaktora naczelnego "Fermentu. Magazynu o winach" (inne pozycje to "Świat na winnych szlakach" i "Europa na winnych szlakach").  

Tym razem autor zabiera nas do 13 winnych krajów i wtajemnicza w sekrety swoich peregrynacji związanych z miejscową kuchnią (stąd owe tapasy - bo chodzi o to co do wina pasuje - nie tylko do rieslinga). Każdy z 24 rozdziałów traktuje o innej winnej przygodzie, innych doznaniach, innym zakątku - czy to Węgier, Hiszpanii, Grecji, Chorwacji czy Austrii. Czego tu nie ma!

Z wielkim węgierskim winiarzem Zoltanem Heimannem

Często zaczyna się jak u Hitchcocka - ale spokojnie, nie chodzi o trzęsienie ziemi. Tylko chodzi o obserwację właśnie. I perspektywę. Narrator zaznajamia nas ze światem przefiltrowanym przez swoje "ja", które albo jest na włóczędze po starówce, a to chciałoby przejść całą długość ulicy popularnych winebarów, a to spróbować słynnego octu, żabich udek z luganą czy zakosztować truskawkowej palinki, którą może ktoś jeszcze produkuje... I tu spotyka go nie tylko tak wyczekiwane i upragnione wydarzenie - ale i towarzysząca mu niespodzianka. Czy też zakłócenie. I to ono rzuca zupełnie inne światło na gwiazdę czy też "main dish". 


Dawne czasy. Podczas degustacji win z południa Francji

Bywa nieoczywiście, ale zawsze pysznie. Tym bardziej w takim przypadku, gdy mamy w bagażu choć część tych smaków, o których autor pisze. Spojlerował nie będę - jeśli w winie szukacie czegoś więcej niż tylko procentów, i przemierzacie Europę choćby na wczasach czy biwaku, to ta książka jest dla was. Bo może właśnie mijacie niepozorną tawernę, mijacie płot, za którym w równych (a może i chaotycznych) rządkach wzrasta winorośl. 

I jeszcze moja taka osobista refleksja. Pamiętacie Dobrego Wojaka Szwejka? Już od dobrych kilku lat moje i Tomasza drogi przecinają się tu i ówdzie, w tym małym winiarskim światku i takim właśnie naszym wojakiem Szwejkiem widzę Tomasza. Wierzę, że znakomicie poradziłby sobie w C.K. mundurze. No i nie opowiadałby tylko o piwowarze Zemanie ze Zdołbunowa, ale o tym, gdzie uciekły te wszystkie żaby, do których lugana jest najlepsza. Bo inaczej po prostu się nie da. 

Czasem wino bywa kwaśne. Znaczy kwasowe. Ze Zdegustowanym u Mielżyńskiego

Tomasz Prange-Barczyński, Riesling i tapasy. O niezwykłych połączeniach jedzenia i wina na szlakach Europy. Wydawnictwo Pascal, 367 stron.

niedziela, 3 listopada 2019

Europa na winnych szlakach. Od winnicy do winnicy

Tomasza winne opowieści

Tomasz Prange-Barczyński ze swoją książką i Ewa Wieleżyńska, naczelna "Fermentu"

Są winopisarze, których proza emanuje nie tylko winem, ile różnymi materiami, zaszytymi w DNA winnej gawędy. U pana Marka to czas, przemijanie, zaskoczenie; u pani Ewy - to delikatność, zdziwienie i walka o godność; u Tomasza to swoisty notatnik - łatwy do przyswojenia - łączący wspomnienie ulotnej chwili, wrażenie wywołane winem czy potrawą, zadziwienie i praktyczne porady. Nad tym wszystkim stoi oczywiście ciekawość człowieka, który za tym winem stoi. I o tym właśnie Tomasz Prange-Barczyński napisał książkę wydaną przez wydawnictwo Pascal: Europa na winnych szlakach. Od winnicy do winnicy.

Jest co czytać w jesienne wieczory

To czytające się jednym tchem 22 gawędy - o krainach, winach i ludziach, które za nimi stoją. Nieprzeładowane na szczęście technicznymi szczegółami, bo kogo w sumie (poza praktykami) interesuje miareczkowanie drożdży, wyliczanie proporcji siarczanów czy techniki zatapiania nowych beczek... Jeśli u Tomasza jest o terroir, to raczej w kontekście smakowania wina na miejscu, wraz z lokalnymi potrawami. I o głodzie - nowych pozycji w menu, nowych smaków, nowych wrażeń... 


Autor podpisuje książki. Dedykacje w starym, dobrym stylu: z datą i miejscem!

O tym głodzie opowiadał, w salce degustacyjnej Mielżyńskiego na Burakowskiej, sam autor. Przytaczając swoje doświadczenia z pierwszych w życiu spotkań z winem i winiarzami, o przygodzie z Beaujolais Nouveau, o nadziejach i kolejnych wyprawach, które okazują się wraz z mijającymi latami wstępem do nowych historii, o których pewnie kiedyś jeszcze poczytamy. Oby!


Rydze z mamałygą. Pyszne danie z kuchni Roberta Mielżyńskiego 

Po dyskusji o książce miałem przyjemność uczestniczyć w lunchu, na którym podano niektóre z etykiet, które Tomasz opisywał, w towarzystwie wspaniałych dań z kuchni Roberta Mielżyńskiego. Rydze z mamałygą do rieslinga to jest to!

 Gnocchi w dyniowym kremie! Super!

Do gnocchi na sosie dyniowym natomiast świetnie pasowało wino, po które Robert Mielżyński sięgnął "nadprogramowo" - austriackie Chardonnay Velich Darscho 2015. 


Velich Darscho 2015. Cudowne wino!

Złoto w kielichu wskazywało na to, że oto dostaniemy coś skoncentrowanego. Tak i nie! Z jednej strony znakomite świeże wino, z drugiej - rzeczywiście mocarne, pełne, krągłe. Ale zarazem ostre w swej wybitnie wysokiej kwasowości. Świetnie uzupełniające smak podanych potraw!

W spotkaniu uczestniczyłem na zaproszenie Tomasza Prange-Barczyńskiego i Roberta Mielżyńskiego.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Francuska oferta Lidla na lato 2015

Niech żyje dobra średnia półka!


Niespełna dwa miesiące po poprzedniej (tutaj opisywałem wina czerwone, a tutaj białe), Lidl wprowadza nową ofertę win francuskich. 25 butelek. W praktyce będzie to zapewne wyglądało na uzupełnienie, tym bardziej, że część win z nowej książeczki w estetycznych skrzynkach już jest.

Niemniej pojawiają się wina nowe, wracają też starzy znajomi. I to dobrze! Ceny też mają być raczej przyjemne - od 12 do 50 zł. Na degustacji prasowej - która odbyła się przy okazji II Zlotu Blogerów - pokazano 16 win. Są wśród nich perełki warte zakupu.

Alsace Pinot Blanc AOP Pfeffenheim 2013 (19,99 zł)

Co znajdziemy w butelkach? Alsace Pinot Blanc AOP Pfeffenheim 2013 (19,99 zł) to wino o delikatnych aromatach miodu. Lekka kwasowość złamana cytrynką, ciało średnie, ale całość aksamitna. Dałbym 4 w skali Winiacza. Nie ma przykrości, nie ma też jednak szału. Ale na aperitif może być.

Bordeaux AOP Château Maoulin de Terrier 2013 (16,99 zł)

O trzy złote tańsze Château Maoulin de Terrier 2013 z Bordeaux (16,99 zł) urzeka długim finiszem, choć smak ma metaliczny, bardzo "stalowy", cienką strukturę i aromat kwiatowo-miodowy. To także "wino środka". Pewnie mocno schłodzone pasowałoby do ryb i krewetek w czosnku. Dałbym jednak bardzo, ale to bardzo słabą czwórkę.


Bourgogne Hautes-Côtes de Nuits AOP Philippe de Bois d’Arnault 2013 (39,99 zł)
Stary znajomy z poprzednich ofert (szybko się kończył - ale wówczas był za 29,99 zł) Philippe de Bois d’Arnault AOP Bourgogne Hautes-Côtes 2013 (39,99 zł) to najlepsze z białych wytrawnych pokazanych na degustacji. Biały burgund w złotym kolorze, w aromacie lekko beczkowy, delikatnie jabłkowy. Jest też w smaku trochę herbacianego garbnika. Cierpkie nieco wino o ładnej strukturze. Na bardzo mocną czwórkę Winiacza.

Cabernet Rosé Doux „Rêves d’Este” 2013 (15,99 zł)

Cabernet Rosé Doux Rêves d’Este 2013 (15,99 zł) nie zachwyciło. Ale jeśli ktoś lubi landrynkowość o gorzkim finiszu, to będzie to dobry wybór.


Coteaux Bourguignons AOP Cyril et Virginie 2013 (19,99 zł)
Czerwień w tej ofercie - przy założeniu, że degustacja prasowa była reprezentatywną próbką - wypada bardzo dobrze. Cyril et Virginie Coteaux Bourguignons 2013 za 19,99 zł to dobry zwiastun, choć są wina lepsze. To ma cieniutką strukturę, jest pestkowe i dość zielone. Ale amatorom lekkich owocowych win będzie się podobać.


Côtes du Rhone AOP Cellier du Delta 2012 (14,99 zł)
Wystarczy kupić wino tańsze o 5 zł, a już znajdziemy się w małej winiarskiej Valhalli. Cellier du Delta 2012 Côtes du Rhone AOP (14,99 zł) to już wino o pełnym owocowym, głębokim aromacie - owszem, wzmocnionym beczką - ale z lekkim echem śliwki i balsamico. Nie było jeszcze takiej Doliny Rodanu w Lidlu i sądzę, że przy takiej cenie nie będziemy się nią długo cieszyć. W smaku jest lekko kwasowe, pełne ciała. Ma też ładne garbniki - absolutnie nie drutujące jamy ustnej. Do mięs delikatnych, ale też deski wędlin! To jest 6 w skali Winiacza.


Bordeaux AOP Château Clement 2012 (19,99 zł)
Droższe o 5 zł Château Clement 2012 wydało mi się nieco bledsze. Ale to także jest bardzo dobre wino. W aromacie dominują owoce, ale jest także zielona papryka, nieco kakao. Garbnik jest rozkruszony, roztarty, a jednak w końcówce zbiera się do kupy i dochodzi do głosu, wraz ze szczyptą pikantności. Tu szóstka Winiacza jest, ale z minusem.


Fronsac AOP Château Saint Remy 2011 (24,99 zł)
Co będzie, jak wzniesiemy się do pułapu powyżej dwóch dych? Château Saint Remy AOP Fronsac 2011 (24,99 zł) pokazuje "pazur" ciemnych owoców, dymnych, głębokich, skórzanych i kakaowych. Czuć też pewną balsamiczność, marcepanek. Można się pewnie przyczepić, że wino techniczne, ale to wino na mocną piątkę! Garbnik jest solidny i trzyma całość w garści. W finiszu bardzo długie.


Château Grand Champ AOP Côtes de Blaye 2010 (24,99 zł)
Château Grand Champ AOP Côtes de Blaye 2010 (24,99 zł) wydaje mi się gorszym wyborem. Za cierpkie, za goryczkowe w smaku, choć tanina jest świetnie zintegrowana, jakby stopiona, nie "wychyla się". Z tej gładkości wynurza się po chwili lekka pesteczka. Mocne 4/7!

Domaine de Maisonneuve Saint-Georges Saint-Émillon AOP 2011 (29,99 zł)

Dodajmy 5 zł i sprawdźmy: Domaine de Maisonneuve Saint-Georges Saint-Émillon AOP 2011. Niespełna 30 zł, a już mamy ostry czerwony owoc, w smaku piękny słodki atak na czubku języka. Czuć tostem i nową beczką. Garbnik wciąż agresywny, dominujący. Bardzo dobre wino na szóstkę!

Château Pontet Fumet AOP Saint-Émillon Grand Cru 2007 (49,99 zł)

Najdroższe czerwone wino - Château Pontet Fumet AOP Saint-Émillon Grand Cru 2007 za 49,99 zł - to taki klasyk. Ciemne i nieco "brudne". Troszkę stajennych aromatów na początku, potem - gdy już do głosu dochodzi czarny owoc - pojawia się lukrecja i moc elegancji. Choć taniny są bardzo agresywne - a mamy tu 8-letnie wino! Bez wątpienia wino o najpiękniej obserwowalnej ewolucji, rozwijające się. Bardzo mocna szóstka!


Château La Valiere AOP Médoc 2007 (27,99 zł)
Ten sam rocznik, ale niższa cena - Château La Valiere AOP Médoc 2007 (27,99 zł). Prostsze wino, ale typowy Medoc. Gładki w garbniku, tostowy w aromacie, nieco skórzasty, wciąż mocno kwasowy. Cena sprawia, że może wydawać się bardzo atrakcyjny!


IGP Exotique Côtes de Gascogne IGP 2013 (19,99 zł)
Jak wypadają słodziaki? Hmm... Exotique Côtes de Gascogne IGP 2013 (19,99 zł) nie powala. Jest trochę kwasku, trochę dziwności. Szkoda 20 zł. Alsace Pinot Gris Grand Cru Marckrain Grand Cru 2013 (39,99 zł) to pełen ciała "półsłodziak". Dojrzały i półsłodki, choć bezpłciowy - ma wszystkiego po trochu. Ale może do mocnych wędzonych ryb?

Alsace Pinot Gris Grand Cru Marckrain Grand Cru 2013 (39,99 zł)

Z przecen wynika, że wina słodkie białe sprzedają się chyba nie najlepiej. Stąd pewnie wybór słodziaków odbiega od klasyków za 150 zł.

Saint-Croix-du-Mont AOP Château Peynon 2009 za 27,99 zł

Saint-Croix-du-Mont AOP Château Peynon 2009 za 27,99 zł imponuje ziołowością, aromatem akacji. Odrobiną spalin - podobnie jak u Rieslinga. Choć po chwili okazuje się, że nie ma finezji, a alkohol góruje.


Château Jean Galan Sauternes AOP 2013 (34,99 zł)
 Za Château Jean Galan Sauternes AOP 2013 (34,99 zł) nie dałbym się pokroić. Lekkie i zwiewne jak na Sauternes, powściągliwe. Może nie trafiło w swój czas?

wtorek, 18 marca 2014

Win (ko) lekcja: jak łączyć sery z winem?

Winne smaki i niesmaki

Szkolenie z dobierania serów do wina - to dopiero początek!

Ser i wino - zdawać by się mogło para idealna. No, nie zawsze - jak pokazało szkolenie (a raczej spotkanie miłośników wina), w którym miałem przyjemność uczestniczyć. O serach oczywiście nikt nie pisze z taką pasją i miłością, jak Marta Wrześniewska z Winicjatywy, ale ja opiszę kilka osobistych wrażeń i spostrzeżeń z lekcji, jakiej udzielili Sławomir Chrzczonowicz i Łukasz Bester z Winkolekcji.

Sery i wina. Słodziaka - Barsac Sauternes Chateau Broustet jeszcze nie ma w kieliszku

Ucz się na własnych błędach - to naprawdę dobra idea przewodnia. Każdy mógł własnym podniebieniem sprawdzić jak smakuje pięć różnych win - podanych w "ciemno" - dopiero potem poznaliśmy ich nazwy - w połączeniu z pięcioma serami - dojrzewającą kozią roladką (nr 1), Comté (nr 2), camembert (nr 3), Talleggio (nr 4) i Fourme d'Ambert (nr 5).

 Sławomir Chrzczonowicz uchyla rąbka wiedzy

Dojrzewający ser kozi, Comté i camembert - dobrze mi się komponowały do białych win. Pierwszy pasował idealnie zarówno do sauvignon blanc z Doliny Loary Menetou-Salon Les Bornes Domaine Henry Pelle 2012 (wino A - 66 zł w Winkolekcji), jak i do chardonnay z Burgundii Macon Villages 2011, Maison Chanson (B - 62 zł). Wraz z sauternes Chateau Broustet 2010 (125 zł) też tworzył udaną parę!

Łukasz Bester i Baigorri Maceration Carbonica 2012 - wino C. (fot. Winkolekcja)

Aromatyczny Tallegio o pomarańczowej skórce tworzył dobre pary z czerwonymi winami - świeżą lekką rioją Baigorri Maceration Carbonica 2012 (C - 49 zł) - choć według kanonów to wino powinno się komponować z serem camembert. Ale moje język, policzki i podniebienie odebrały to zestawienie całkowicie separatystycznie! Coś jak sąsiedztwo Rosjan i Ukraińców na Krymie.

To dowód na to - co podkreślał Sławomir Chrzczonowicz - że smak bywa absolutnie subiektywny! - Zresztą spróbujcie ser podać wraz z bagietką. Chleb odmieni smak sera - doradzał. - Może się okazać, że całość pasuje do zupełnie innego wina!

Sauvignon blanc z Doliny Loary - Menetou-Salon Les Bornes, Domaine Henry Pelle 2012. Wino A (fot. Winkolekcja)

Sauvignon blanc (A) podkreśliło zbyt mocno w Comté orzechowe nuty, za to chardonnay (B) z tym serem stworzyło idealną parę. Podobnie jak Fourme d'Ambert z Sauternes. Francuski niebieski pleśniak nie podszedł mi do czerwonych win. Po chwili dowiedziałem się, dlaczego - taniny potęgują słoność pleśniaka! 


Burgund - Macon Villages 2011, Maison Chanson (62 zł). Wino B (fot. Winkolekcja)

Do dobrego Gagliasso Langhe Nebbiolo 2011 Ciabot Russ (wino D - 89 zł), z piękną śliwką w aromacie, pasowały mi Comté i Taleggio. Co ciekawe, Taleggio był w stanie zdominować niemal całkowicie Macon Villages 2011 (wino B) i w moim odczuciu pasował najsłabiej do Barsac Sauternes Chateau Broustet 2010.

Zawsze jest dobrze wynieść wnioski z każdej degustacji. Ja wyniosłem dwa: wina białe dają przez swą delikatność zaskakujące połączenia z różnymi serami. Wydają mi się lepsze do eksperymentów. Drugi wniosek - wina słodkie wysokiej klasy (sauternes i zapewne dobre tokaje) nie będą się za bardzo gryźć z różnymi serami, a na pewno nie zostaną przez nie "przysłonięte". Trzeci wniosek nasuwa się sam: eksperymentujcie sami śmiało, bo warto!


Sery i wina degustowałem na zaproszenie Winkolekcji

środa, 4 grudnia 2013

Degustacja, edukacja, w ciemno, na spokojnie - Strzelczyk&Taranko

Wino, hotelowa sala, spokój
i... sami pasjonaci wkoło!

Sommelierski mistrz Andrzej Strzelczyk, kieliszki, kartki. Co w nich napisać?

Albo pędzisz od razu, albo pod koniec. Jak od razu, to tu trochę wąchniesz, liźniesz, to trochę tam. Zapamiętasz wszystko słabo. Jak poświęcisz na początku więcej czasu na rozmowę i kosztowanie na przykład białych, to na czerwone już nie starczy ci czasu... Zawsze na profesjonalnych (w znaczeniu polskim) degustacjach jest właśnie tak. Brak czasu to norma.

Ale Jacek Taranko (prowadzi blog Wino i Oliwa; fotografuje, filmuje dla Winicjatywy) wraz z Mistrzem Polski Sommelierów 2013 Andrzejem Strzelczykiem zorganizowali dzięki uprzejmości Hotelu Mammaison Le Regina w w Warszawie, ciekawą degustację dla blogerów i fascynatów wina. W spokoju i ciszy, bez tłoku, popędzania (nawet wewnętrznego), bez gorąca i hałasu. W taką leniwą, piękną jak na listopad sobotę. 

Na pierwszy rzut tzw. wino referencyjne

Wzrok, nos, usta. Co jest ważniejsze w degustacji: dobre oko, receptory w nozdrzach czy kubki smakowe? Otóż... mózg! Pojmowany mianowicie nie jako szef tych wszystkich wyżej wymienionych zmysłów i organów, ale raczej jako źródło syntezy wrażeń o winie. - Dla mnie najważniejszą częścią degustacji są wnioski, które formułujemy na sam koniec! - wyjaśnia Andrzej Strzelczyk.

Proste? Wiadomo. To degustujmy i wnioskujmy! Mistrz ceremonii wprowadzał w podstawy degustacji oparte na doświadczeniach z kursów WSET (Wine & Spirit Education Trust - w dużym uproszczeniu: drogi kurs wiedzy o winie i trunkach dla tych, co chcą zostać zawodowcami).

Z tym degustowaniem to trochę tak jak z "rozpoznaniem bojem" - spróbować wina, by powiedzieć, bez oglądania etykiety, jakie to wino: z jakiego regionu i kraju, z jakiego szczepu winogron, za jaką cenę dostępnego w sklepie itp. Ciężkie jak cholera! Aha, i wszystko "w ciemno"!

Hmm, a co tu właściwie mamy - pyta pani Katarzyna

Na pierwszy rzut poszło białe wino tzw. referencyjne. Ot takie, by wiedzieć, co to "średnia", by mieć punkt odniesienia. Owoce południowe, raczej róża i liczi, całość średnio kwasowa, o średnim alkoholu. Czyli... Gewurztraminer Ca'Ernesto Trentino z północnych Włoch za 30 zł z Makro! Za taką cenę? Dobre wino, za które w specjalistycznym sklepie chcieliby pewnie i 60 zł.

Po takiej "kalibracji" można było degustować wina białe - w ciemno! Z tego samego kraju. Pierwsze wino było kwiatowe, średnio intensywne, miało nuty ananasa, w smaku średnie kwasowość i ciało; drugie było bardzo intensywne, miało nuty mineralne, naftowe, złożony nos, a w smaku było bardziej kwasowe, z długim finiszem; trzecie miało wyraźne nuty kandyzowanych południowych owoców, brzoskwiń, wysoką kwasowość i dłuuugi finisz. Dobre wina!

Różne odcienie białego wina

To była dobra zagadka, której rozwiązanie okazało się zaskakujące - bo to były wina z Francji. Za to z różnych szczepów. Pierwsze - Menetou Salon, H. Pelle 2012 (Winkolekcja), drugie Vouvray Sec Boutet Saulnier 2009 (Solera 87 zł), trzecie - Muscadet Sevre et Maine sur Lie (Leclerc ok. 20 zł!).
 
Jacek Taranko czyni honory pana domu
 
Drugie zdanie: sprawdź, czy wino z jednego szczepu jest zawsze takie samo - czyli zadanie nr 2. Białe wino. Oglądaliśmy, wąchaliśmy i smakowaliśmy. Były wina o nosie suszonych owoców, inne skryte, mineralne, za to kwasowe - Andrzej Strzelczyk pokazał różne oblicza chardonnay. Pyszne było pierwsze - Montes Alpha Chardonnay 2011 (Sommelier Dystrybucja ok. 90 zł), świetne Chablis Christian Moreau z Winkolekcji (88 zł), a zaskakujące Jack Rabbit z Żabki za 14,99 zł).
 

Hiszpania kręci się w tym kielichu
 
Czerwienie wiązały się z inną zagadką - jedno wino miało być "obce" przy trzech winach z tego samego kraju, regionu i na bazie tego samego szczepu. To dopiero trudne. Większość win miała włoskie aromaty - więc które obce? Tu padały zaskakujące odpowiedzi. Większość wyczuła, że Alion Ribera del Duero 2008 z butli magnum była nieco innym winem.
 
Ale i chianti zaskakiwało. Pierwsze było Le Cinciole Chianti Classico 2010 (Winemates), drugie Chianti Uggiani Riserva 2007 (Żabka), a trzecie wyborne Il Margone Chianti Classico 2006 (Vini e Affini 149 zł). Wnioski? Oj, byłoby kilka - a każde można było przedyskutować. Po pierwsze - porównuj, po drugie - myśl, po trzecie - próbuj i oceniaj, przypominając sobie wszystkie zapachy i smaki świata.
 
Spokojne rozmowy przy winie
 
Najważniejszy wniosek jest taki: świetnie się spotkać w ciszy i refleksji, bez pośpiechu degustować. Czekamy na kolejne podobne okazje :)

piątek, 7 czerwca 2013

Festiwal Niemieckiego Wina czyli białe nad czerwonym!

Rodzynki nie tylko z książęcej winnicy
 
Dr Georg Prinz zur Lippe i jego wina

Ordnung muss sein, a czas to pieniądz. W życiu pełnym pośpiechu wbiegłem spóźniony nieco na Festiwal Niemieckiego Wina. Jako że niemieckiego wina, a nie brazylijskiego czy greckiego, to zaczęło się punktualnie, więc zostało mi pół godziny. Wszystkich okazałości nie udało się zdegustować, ale kilka rodzynków i owszem.
Ordnung muss sein, więc dla porządku powiem - co odkryciem pewnie nie jest - że czerwone wina niemieckie jakoś zaprezentowane przez niektórych producentów wybitne nie były. Na przykład trzy czerwone winiacze Weingut Heitlinger - Rotwein Cuvee 2011, Koenigsbecher Pinot Noir 2009 i Dicker Franz Lemberger 2009 były może eleganckie, ale jakieś takie cienkie, bez potęgi i ciała.

Brauneberg Juffer-Sonnenuhr Spatlese 2010

Ordnung muss sein, więc warto odnotować, że białe wina, a przynajmniej sporo ich reprezentantów, były znakomite. Rieslingi Weingut Max Ferd. Richter są doskonałe. Może bez pompatyczności i nafty, ale za to z nutką kwaskowatego ananasa i  wyczuwalną słodyczą (Muelheimer Sonnenlay Riesling Auslese 2008). Brauneberg Juffer-Sonnenuhr Spaetlese 2010 był bardziej kwasowy, ale już taki "Zeppelin" 2012 miał naprawdę świetny aromat i przyjemny smak! Poza tym na tych winach etykiety są tak piękne, gotykiem pisane, symetryczne i uporządkowane, że po prostu… ech.
Hochheimer Riesling Classic Domdechant Werner'sches Weingut

Ordnung muss sein, więc trzeba odnotować, że inne rieslingi też były imponujące. Hochheimer Kirchenstuck Erster Gewachs 2011 to dopiero majstersztyk! Białe burgundy były nieco gorsze i kto gustuje w rieslingach z zaskoczeniem przyjmie zbyt taniczne i lekko benzynowe smaki Weißburgundera Weingut Sommer. Ale uśmiech wróci po spróbowaniu Die Drei Hambacher Riesling Terrase, którego arbuzowe nieco nuty są świetne na zimno!

Ordnung muss sein, więc nie sposób nie zauważyć jaśniejących książęcych skarbów - win Schloss Proschwitz, którymi częstował sam dr Georg Prinz zur Lippe. Z czarującym uśmiechem przyznał rozbrajająco, że jest prawdziwym księciem, właścicielem pięknego pałacu i… w dodatku jego wina są równie czarujące.
Goldriesling 2012 - to tylko punkt odniesienia
 
Sam podstawowy Goldriesling 2012 jest poprawny, ale to, jak zauważył książę, tylko punkt odniesienia. Już rocznik 2011 był lepszy o klasę ze swoimi jabłuszkowymi aromatami. Frühburgunder 2011 był leciutki i elegancki, a Grauburgunder Kloster Heilig Kreuz 2011, świetny. Ze średnią kwasowością i takim krągłym aromatem kwiatowo-marcepanowym. Najlepszym z książęcych skarbów, który bije na głowę inne, jest Weissburgunder Grosses Gewächs 2011! Owocowo-kwiatowy delikates za 24 euro.
Weissburgunder Grosses Gewachs 2011. Pycha!
 
Ordnung muss sein, więc trzeba też dodać, że jeden ze skarbów schowany był w małej turystycznej lodówce. Przedstawiciel Weingut Weinheimer Hof miał tylko dwie butelki dobrego Spätburgundera Blanc de Noir. Kwiatowość w aromacie i kwasowość w smaku umiarkowane, ale finisz długi i niezły!



Spatburgunder Blanc de Noir prosto z lodówki


czwartek, 23 maja 2013

Degustacja win portugalskich w InterContinental

Kto jest winny? Portugalia!
 
Karty na stół czyli rodzynki Portugalii
 
Majowe spotkania z portugalską kulturą w warszawskim hoteli InterContinental to przyczynek do poznania - powierzchownego z wielu względów (pęd współczesności niestety) - winnego katalogu Atlantiki, importera win (nie tylko) z Portugalii. I okazja do umoczenia warg w niektórych wspaniałościach "końca świata"

Anselmo Mendes Vinho Verde Alvarinho Muros Antigos 2012 - z popularnym sklepowym Verde ma wspólną nazwę. Ciężko w to uwierzyć, o ile się tylko spojrzy na kolor i spróbuje poczuć aromat. Ot, verde. Ale smak! Uch, przyjemnie pieprzny i to jak długo! Znawczy powiedzą o takim winie "mineralne", choć innych znawców to oburza i rozsierdza. Mają "bekę" z tego powodu w środowisku, ale zostawmy ich z ich problemami mineralności. Takie wino kosztuje ok. 60-70 zł na sklepowych półkach.

Długi posmak i moc ananasa miało Esporão Alentejo Reserva Branco 2011. Świetne na 6 punktów winiacza! Dość kwasowe, młode, ale nie straszące cienizną. Też 60-70 zł. Ale jak smakuje do pieczonego świniaczka! I krewetek, i ostryg!!!
Dziwaczny winiacz, ale wart spróbowania to Borges Dão Touriga Nacional 2010. Aromat i smak idą inną drogą. Ale to ciekawe, że czuć wanilię, czekoladę, a w smaku zioła i to jakie! Bardzo ściągające pyszczek - jakbyśmy przegryźli pesteczki winogron. Jak smakowałem, to miałem wrażenie, że smakuję KOMPLETNIE innego wina niż wszędzie na świecie.

Drugim takim winem - tyle że stojącym o 3 szczeble wyżej - jest Luis Pato Beiras Vinha Barrosa 2005. Produkowane ze szczepu Baga. 18 miesięcy w beczce, 2 godziny w karafce i… zamknięte. Finisz niezbyt długi. Cudownie mętne, w smaku roztraja się rozkosznie. Nie smakuje owocem, ekstra wino do smakowania bez żadnego żarcia. I to by chyba było wino na 7 punktów skali Winiacza. W sklepach podobno za ok. 200 zł.

W środku - Luis Pato Beiras Vinha Barrosa 2005

Quinta da Malhadinha Aragonês 2009 ciekawe, bo z aromatem eukaliptusa. Robił je Australijczyk w fajny sposób, bo w aromacie suszone śliweczki, a w smaku zioła. Pó de Poeira Douro Tinto 2006 to także ładny winiacz. Na 6,5 punkta. Tyle, że w pierwszym aromacie był troszkę zgniły. Ale machnięcie kielichem 12 razy w prawo i fru, poleciało. Zrobiło się przyjemnie. Coś w tym może być, bo kilka osób zgłaszało votum separatum w sprawie smaków win z różnych butelek.
Dla amatorów słodkości (przełknę sam z 50 ml) była East India Madeira 10 Anos. Słodycz stopiona w bursztynie. Miliard razy lepsza niż Nalewka Babuni (o ile to paskudztwo jeszcze istnieje).

Na hotelowej antresoli człowiek ciśnie się przy człowieku - to degustacja win ciekawych, ale i banalnych. Banalne było białe Bastardo. Jakoś tak jakby spozycjonowane bardziej na bywalca dyskoteki na Ibizie latem niż intelektualisty w letni wieczór na tarasie domu w Lizbonie.

Ciekawa butelka to Periquita Reserva 2010 z katalogu Dobre Wina. Zero nachalności, zioła, jagody, fiołki. Dobre było też Azul Portugal 2011 (z zieloną etykietką) z Douro to ładne wino, choć bez zdecydowanego charakteru. Są dżemiki i zioła.
Periquita Reserva 2010

Pyszne było 2 Tintos Lima Mayer. Beczkowe, ale lepsze niż zachwalana Reserva Lima Mayer. Reserva delikatna jak muśnięcie piórka, mniej wyrazista. Ale i tak na 5 punktów Winiacza. Lima Mayer tegoż producenta było zgrabnie roztrojone w smaku. Jak pyszne Bordeaux.

2 Tintos Lima Mayer
 
Gdybym miał wybrać NWP - Najpyszniejsze Wino Portugalii - to podium jest proste:  1. miejsce: Luis Pato Beiras Vinha Barrosa 2005. A potem szarfy druhen niosą: Borges Dão Touriga Nacional 2010, Lima Mayer, 2 Tintos Lima Mayer. I pyszne białe Esporão Alentejo Reserva Branco 2011.