sobota, 16 marca 2013

Francuz ułożony ładnie jak klasyczny plafon - 4 pkt

Chateau Perrot Bordeaux 2008

 


Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 21,54 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)


Etykietka jak plafon we włoskiej willi. Ładne zewnętrze, to może i wnętrze będzie ładne? Korek tkwił strasznie mocno i był tak przesiąknięty winem, że już myślałem, że rozpadnie się na kawałeczki. Uff, wyszedł cały. Wino też korkiem nie przesiąkło. Dobry znak!

Aromat truskawek, jagód, dżem, drzewa, trochę ziemistości, waniliowe tło. Nic tu bardziej nie dominuje, trochę taka winna łagodność (platońska idea wina?). Alkohol czuć z początku delikatnie (12,5 proc.), ale po dłuższej chwili ulatuje. Smak? Hmm. Nie porywa, ale jest ładnie ułożony, proporcjonalny.

Najpierw do ust wpływa łagodność, ale nie ma tu nic z kompotowych słodyczy. Ściąga usta minimalnie - gdy po przełknięciu pozostawi się maleńką resztkę na języku. W tym, co pozostaje, czuć drewno - cudownie rozdwajające się, gdy zamknie się oczy. Tak że czuć słoje z beczkowej klepki.

Winiacz doskonały? Bez przesady. Jest tak ładnie ułożony, jak absolwent dobrego uniwersytetu z 2008 r. Studia skończył 5 lat temu i już wie o co chodzi. Młodym winom może służyć za wzór - może pokazać, jak smakuje wino. Jest harmonijny jak plafon z własnej etykiety, przycięty według złotego podziału. Ale brak mu charakteru. Zęba, który sprawia, że winiacz doskonały wgryza nam się w nos, podniebienie, język.

Ale na ten wizerunek pada promyk jasnego słońca. Pamiętając, że to wino za niespełna 22 zł, można o nim powiedzieć, że jest w połowie doskonałe!

 
Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

Węgierskim kajakiem nie popłyniemy - 1 pkt

Tokaji Furmint 2011


  
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 9,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Kiepściutko (1 pkt.)
 

Studia humanistyczne dają człowiekowi - poza wiedzą nieprzydatną - także i taką, która przydatną udaje. Fenomenologię. Taki tam zarys do nauki spojrzenia "bez bagażu" na zjawisko.

Mając to właśnie na uwadze zatrzymałem się przed sklepową półką. Bo i Węgra jeszcze w Winiaczu nie było - to raz; oni tam na Węgrzech mają swoje święto - to dwa; wreszcie to wino kosztuje tylko 9,99 - to trzy.

Absolutnie się nie uprzedzałem. Zapach? Niestety, za każdym wsadzeniem nochala w kielich aromat był inny. Raz była brzoskwinia, tyle, że taka jakaś nadgniła, za drugim stara cukiernica, za trzecim razem... wnętrze plastikowego kajaka. Ale stojącego na trawie, bo kajak smaku w stronę ideału nie popłynął. Czuć trochę łagodnej słodyczy, ale żadnej rewelacji, gdzieś tam przy gardle zostaje goryczka. Problem w tym, że nie winna, tylko nieco chemiczna.

Może jakby to wino pić schłodzone bardziej niż piwo na zimowym kuligu (jakieś 3 stopnie) i zagryzać bajaderkami, to byłoby lepsze. A tak jest kiepściutko.

 

Winiacz na 1 punkt w 7-punktowej skali!