środa, 12 listopada 2014

Musiak z drobnymi bąbelkami z Francji, znaczy z Freshmarketu!

Veuve Clicquot Ponsardin

Pomarańczowa etykietka - jedyna taka na świecie

Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Freshmarket i 169,99 zł (próbka importera)

Do Ideału? - Już ciut, ciut!!

Niedawno Freshmarket wprowadził na swoje półki - wysokie co prawda, i strzeżone przez sprzedawców - szampana i to nie byle jakiego. To niemal symbol - Veuve Clicquot Ponsardin! Nie jest to może wino osiągające te ceny, co Bollinger, Cristal Roederer, czy Krug, ale jeden z najbardziej znanych szampanów na świecie!

Historia sięga XVIII wieku - Bankier i tekstylny kupiec Philippe Clicquot w 1772 r. zaczął działać w branży winnej w Reims, a w 1805 r. interes przejęła wdowa - Barbe Nicole Ponsardin. To jej wizerunek jest na kapslu dociskającym korek (fr. plaque de muselet). Ciekawe, że to wizerunek dojrzałej matrony, w wieku wręcz post-balzakowskim, choć przejmując biznes w 1805 r. miała lat... 27! Ale z drugiej strony to za jej rządów interes tak rozkwitł.

Miała nosa do interesów i wiedziała, że Wschód to dobry kierunek. Jej szampany robiły karierę w carskiej Rosji. Winem zachwycali się i car, i bywalcy Petersburga - Puszkin i inni członkowie rosyjskiej socjety. Zresztą, o różnych historiach można poczytać na niezwykle wysmakowanej stronie www producenta.

A teraz szampany z pomarańczową etykietką, zastrzeżoną już w 1877 roku, zawitały na półki Freshmarketu. Gdy dostałem od Freshmarketu butelkę i opublikowałem na FB zdjęcie, podniosły się głosy: "a jaki jest sens w takim sklepie?", a "jaki będzie wolumen sprzedaży?". Cóż, w stolicy akurat Freshmarkety są w dość dobrych sprzedażowo miejscach - jak choćby korporacyjne biurowce w Śródmieściu (fot. poniżej), czy w Miasteczku Wilanów.


Frashmarket w "korporacyjnym" biurowcu w stolicy

Może więc nie tylko dwór carów czy Elżbiety II może kupować szampana z pomarańczową etykietą, ale i pracownik korporacji tudzież z owej korporacji wracający mieszkaniec hipsterskiego osiedla? Co taki amator znajdzie w kielichu? Wino o delikatnym słomkowym kolorze. Drobniusieńkie bąbelki - zupełne przeciwieństwo alzackich cremantów.

Na początku bąble są nieco większe, ale gdy opada piana - zostają te najmniejsze, tańcząc odrywają się od dna. W nosie czujemy średnio intensywne cytrusy, trochę kwaśnych jabłek, troszkę orzechów... Kwasowość najpierw średnia, potem rosnąca, lekka. W finiszu przechodząca w pewien rodzaj goryczki. Całość rześka i wspaniała!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!