Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Australia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Australia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 maja 2016

Wina Angove na dyplomatycznym lunchu

Powiew australijskiego lata w aromacie czerwieni

John Angove (pierwszy z prawej) opowiada o winach. Za nim Paul Wojciechowski, ambasador Australii

Nawet w Alice Springs, w środku Australii, nie było tak gorąco pod koniec maja, jak na Mokotowie, w rezydencji ambasadora Australii - Paula Wojciechowskiego, syna polskich emigrantów, który świetnie wciąż mówi po polsku, choć dyplomatycznie wolał gości podejmować po angielsku. Po chwili zrobiło się jeszcze bardziej gorąco, ale nie o dosłowne ciepło tu chodziło, ale o wina, jakie zaprezentował John Carlyon Angove!
Pod znakiem Australii: ambasador Paul Wojciechowski, John Angove i Marek Niedźwiecki z Trójki, miłośnik tego kontynentu

Angove Family Winemakers to rodzinne przedsięwzięcie założone w 1886 r. - w roku, w którym zbudowano pierwszy samochód, a w Nowym Jorku odsłonięto Statuę Wolności. John Carlyon jest winiarzem w czwartym pokoleniu i już schedę przejmują jego dzieci. Rodzina ma ponad 400 hektarów w południowej Australii, głównie w McLaren Valley. Polskim importerem win jest Bartex, ale w portfolio można znaleźć tylko kilka wybranych win. W urocze południe miałem okazję posmakować tych nieznanych. I sprawdzić, jak pasują do wspaniałych potraw Pawła Michałowskiego (kucharza ambasadora Australii), który ma za sobą praktykę w wielu doskonałych restauracjach Europy.

Butterfly Ridge Colombard Chardonnay 2013 oraz Butterfly Ridge Riesling Gewurztraminer 2014

Przed lunchem podano aperitif - Butterfly Ridge Colombard Chardonnay 2013 oraz Butterfly Ridge Riesling Gewurztraminer 2014. Pierwsze było całkiem świeże, z cytrusowym aromatem, ale i nutką miodu. W ustach sporo cielistego Chardonnay. Wyczuwalne także kwiaty, a w smaku całkiem żwawa kwasowość. Drugie z win z wyraźną dominacją Rieslinga w aromacie, ale na języku to raczej Gewurztraminer wygrywał pierwsze skrzypce. Nos przykrył aromatycznie Riesling.
Przystawka: łosoś, szparagi, groszek i maślany sos cytrynowy

Przystawka z łososia, szparagów, groszku i maślanego sosu cytrynowego aż wołała o białe wino - stanowczo delikatniejsze niż Riesling. Z dwóch do wyboru (Wild Olive Organic Chardonnay 2015 i Family Crest Chardonnay 2015) lepiej pasowało mi pierwsze. Może dlatego, że wydało się goryczkowe. W aromacie wyraźnie bardziej skąpe niż Family Crest, bardziej mineralne. Ale po chwili zrobiło się łagodnie jabłuszkowe. Drugie wino wyraźnie dominowało nad łososiem, który był bardzo delikatny.

Wild Olive Organic Chardonnay 2015

A jak pierś z kaczki z czarnym czosnkiem? Solidna, lekko różowa, mięsista. W polskich restauracjach pewnie by podano Pinot Noir, ale na dyplomatycznym stole zjawiły się także dwa wina do wyboru: Family Crest Grenache Shiraz Mourvèdre 2014 i Warboys Grenache 2014.

Pierś z kaczki z czarnym czosnkiem

Pierwsze wino solo wydało mi się bardzo miękkie, wręcz ulotne. W nosie po chwili doszedł do głosu lekki owoc - pestkowa wiśnia. Z pewną dozą kredowości. W barwie bardzo ciemne. Ale wraz z mięsem lepsze, bo bardziej ostre, kontrastowe. 

Family Crest Grenache Shiraz Mouvèdre 2014

Ale - by oddać honor - Warboys Grenache 2014 - jaśniejsze i po chwili jeszcze bardziej miękkie, solo okazało się bardzo dobrym winem. W aromacie dominację po pewnym czasie zdobyła śliwka i już nie puściła.

Boczek po kantońsku, z chrupiącą skórką i liśćmi chińskiej kapusty

Boczek po kantońsku, z chrupiącą skórką i liśćmi chińskiej kapusty pasował świetnie do obydwu podanych win - Wild Olive Organic Shiraz 2014 i Family Crest Shiraz 2014. Pierwsze wino epatuje poważnym owocem (choć początkowo z "ogródkiem warzywnym". Ale ten szybko ulatuje). Jest lekkie. Mniej czekoladowe niż drugie wino.

Wild Olive Organic Shiraz 2014

Family Crest Shiraz 2014 jest z początku powściągliwe (w ogóle troszkę szkoda, że degustowaliśmy wina świeżo otwarte), ale po chwili robi się poważniejsze, chlebowe, skórzane. Jest w smaku gęste - aż słone i rosołowe. Mnóstwo umami i ciemnej czekolady. Ale przy tym nie jest zbyt skoncentrowane. Bardzo, ale to bardzo dobre wino!

Family Crest Shiraz 2014

W końcu poważny kawał poważnego mięsa. Test dla czerwonego wina. Filet z polskiej jałówki rasy hereford z popiołem z pora, czerwoną cebulową marmoladą i zielonym groszkiem oraz ziemniaczanymi krokietami. Posypany morską solą...
Filet z polskiej jałówki rasy Hereford z dodatkami

Tutaj tylko jedno wino - ale za to stanowczo w moim stylu. Medhyk Shiraz 2010. Bardzo dobre! Wyprodukowane na cześć przodka dr Williama Thomasa Angove, założyciela biznesu, który wino robił jako środek wzmacniający dla swoich pacjentów. Ze śliwką i jeżyną w nosie, ze skórą i czekoladą. Bogate i eleganckie. Beczkowe, ale nie zdominowało delikatnej wołowiny!


Do deseru (talerz czekolady: lody, kakao, brownie) podano jedno wino lżejsze (Vineyard Select Coonawarra Cabernet Sauvignon 2012) oraz cięższe (Vineyard Select McLaren Vale Shiraz 2011). Pierwsze miało sporo kredy i lekką wiśnię, ale także nieco zielonej papryki i ziela angielskiego, cząstkę mięty. Troszeczkę kontrastowało z czekoladowymi nutami, ale było zgrabną, całkiem akceptowalną nutką dysonansu.



Drugie współgrało. Pięcioletni Shiraz z MacLaren robiony z gron poczodzących z 70-letnich krzewów okazał się mocno skoncentrowany, ze śliweczką, jeżynami, wanilią (9 miesięcy beczki) i wielkim ciałem. Obydwa wina takie, że można je spokojnie potraktować kontemplacyjnie - otwierać nie tylko do dań (nawet jeśli są wyborne).

Mistrz kuchni - Paweł Michałowski z mistrzem od win - Johnem Angove

Mam nadzieję, że na sklepowych półkach zagości więcej takiej Australii, na co czekam sam z niecierpliwością!

Degustowałem i obiadowałem na zaproszenie Biura Radcy Handlowego Australii oraz Ambasadora Australii

środa, 14 stycznia 2015

Australia w Winosferze: Winne Blogi, riesling i shiraz

W ciemno - od cytryny, przez naftę
i beczkę,
po owocowo-syropową bombę!

Owinięte w sreberko butelki. Cóż tam w środku?
 Środek (polskiej) zimy, plucha, ciemno... Nie ma chyba innego wyboru - słoneczna Australia! Blogerzy z grupy Winne Blogi powrócili w gościnne ściany (a jakże, chroniące przed zimnem) Winosfery. Z butlami w sreberkach. Cel - sprawdzić, czy w Polsce można cieszyć się Australią białą (rieslingi) i czerwoną (shiraz) w ludzkich cenach - od 50 do 100 zł. No, by oddać sprawiedliwość - Maciej Sokołowski próbował na odległość rieslinga, nie w Warszawie, ale w Poznaniu. Ocenialiśmy wina w skali 10-punktowej.

O ogólnych wrażeniach można przeczytać w relacji z wieczoru, ale ja skupię się na kilku winach, które podobały mi się szczególnie, a "omiotę" te, którym można poświęcić mniej uwagi. Choć - pamiętajmy o tym - degustując w ciemno każde kolejne wino porównywaliśmy je do próbowanego sąsiada, co bez wątpienia rzutuje na ocenę.

Jacob's Creek Steingarten Riesling Eden Valley 2012 (nieobecne w Polsce)

Nasze rieslingi z Australii nie mają tej dzikości, jaką mają niektórzy niemieccy bracia. U nas w Europie jest powściągliwy dżentelmen, a tam... żywiołowy łowca krokodyli! Pełen różnych pierwiastków. Pierwszy riesling zaimponował nutą nafty, towarzystwem ogórków, cytryny, sporą kwasowością, która - choć złożona i obecna w smaku - w finiszu umykała. Jedno trzeba przyznać - wielki, przebogaty nos! Świetne wino do ryby i sałat, z vinaigrette... Ciała sporo. Wino bardzo fajne, na 8 pkt./10. To był Jacob's Creek Steingarten Riesling Eden Valley 2012 (nieobecne w Polsce). W Australii kosztuje od 15 dolarów (ok. 45 zł), u nas pewnie kosztowałby 99 zł na półce.

Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 z (Winestory)

Podobnie wyceniłbym rieslinga nr 3. Ten miał sporo ciała i gruby aromat nafty. W smaku wydał się nieco wodnisty (aromat kandyzowanego grejpfruta podpowiadał, że to najstarszy riesling - i tak rzeczywiście było). Także dałem 8 pkt./10. To był Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 z (Winestory). 59 zł na półce, ale przecenione.

Dylemat mam co do białego wina, które oceniłem o 1 pkt niżej (7 pkt./10). Wydało mi się delikatniejsze, świeże. Z dużą i wyraźną dawką łodygowości. Która pięknie się w smaku układa obok kandyzowanego owocu. Kwasowość mniejsza niż poprzednich win. Wino dziwne - w pewnym momencie zwykły owocowy aromat się kończył, jakby spadł ze schodów, a za chwilę zapachniało naftą. Przypuszczałem, że o dwa lata młodsze niż poprzednik, ale... okazało się o dwa lata starsze! Dziwne, bo według producenta właśnie na 2015 ma przypaść szczyt wielkości. Ja myślę, że nadejdzie dopiero w 2017 r. To był Wakefield Riesling Clare Valley 2010 (Vininova) 74 zł, ale przecenione.

Wakefield Riesling Clare Valley 2010 (Vininova)

Czerwone zebrały więcej punktów. No, może nie wszystkie. Trochę rozczarował dość jasny w sukni shiraz o aromacie troszkę gumiastym, banalnym, o płaskim smaku, trochę zbyt nachalnej beczce. Trochę słodyczy w nim było, ale kwasowości malutko. Dałem 4 pkt./10. I oceniłem, że pewnie kosztowało jakieś 32 zł. Chybiłem o 7,90 zł. Był to Wolf Blass Bilyara Shiraz South Australia 2012 (Alkohole Świata) - 39,90 zł.

Wolf Blass Bilyara Shiraz South Australia 2012 (Alkohole Świata) - 39,90 zł

Za to następne było świetne! Piękna porzeczka w aromacie, taka z listkami jeszcze. Mnóstwo koncentratu. Likierowość z lukrecją. Beczkowe, ale niezbyt twarde, tanina średnia. Wino bardzo, ale to bardzo przyjemne, soczyste, owocowe. 9 pkt./10! Kupić go w Polsce nie można. To Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009 (gdyby było, kosztowałoby pewnie z 199 zł)

Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009


Dwa następne były w porównaniu z tym miękkie i mniej wyraziste. Ale godne zakupu. Cool Woods Shiraz South Australia 2012 (Dom Wina - 45 zł) ma więcej czerwonego owocu niż czarnego, w otoczce z lekkiej beczki czuję trochę szypułkowości. Ciało zdecydowane, trochę syropowate. Dałem 6 pkt./10.
Hereford Shiraz Heathcote 2012 (Dobrewina)

Punkt więcej dałem Hereford Shiraz Heathcote 2012 (Dobrewina - 100 zł). Tu już większa tanina niż u porzednika, ale kwasość na średnim poziomie, odpuszczająca szybko. Po chwili obcujemy już z syropowością. Ale niech was ta moja "średniość" nie zwiedzie - to naprawdę fajne wino! Świetne dnia drugiego!
Lehmann 2009 Futures Shiraz Barossa

Miało tego pecha, że po nim znalazło się wino świetne, ale to przepięknie ułożone. Odrobina zieloności, która pojawia się na początku przyćmiewa mocny koncentrat. Shiraz słodki w odbiorze, a pięknym kwasem wytrawiającym policzki. Dostojne, mocne i poważne. Z tostami i lekkim boczkiem. Bomba dla mnie i czysta pycha! 9 pkt./10. Wino? Lehmann 2009 Futures shiraz Barossa (z Wine Story - 89 zł).

Moja punktacja:

1. Jacob's Creek Steingarten Rieslin Eden Valley 2012 - 8 pkt./10

2. Wakefield Estate Riesling Clare Valley 2010 - 6 pkt./10
 
3. Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 - 8 pkt./10

4. Wolf Blass Bilyara Shiraz 2012 - 4 pkt./10
 
5. Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009 - 9 pkt./10

6. Cool Woods Shiraz South Australia 2012 - 6 pkt./10

7. Hereford Shiraz South Australia 2012 - 7 pkt./10

8. Peter Lehmann Shiraz Barossa Valley 2009 - 9 pkt./10

Inni blogerzy tak oceniali:

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Australijczyk z wyprzedaży - 4 pkt.

Old Man Creek Shiraz 2011

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Marks&Spencer i 19,59 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 
Przeceny/wyprzedaże styczniowe nie tylko w sferze odzieży, ale i win! W Marks&Spencer też! Ale oczywiście dowiedziałem się o tym przypadkiem, wracając z niedokonanego spotkania towarzyskiego. Czyli po prostu praca w terenie!

Kapslowany (zakrętka) "australijczyk" okazał się ciekawym winem: kolor lekko brązowy, niemal jak stare wino. Aromat mocny, intensywny - są czerwone owoce, ale z taką głębią starej piwniczki, dżemiste, nieco lukrecjowe, pełne charakteru - i lekko ziemiste! Smak? Ciekawy, wyrazisty, pełny, z bardzo lekkimi - o ile w ogóle są tu - taninami. O dość średnim finiszu.

To wino nie kosztuje nawet 20 zł, poprzednio - przed przeceną - kosztowało chyba ok. 25 zł. Nowa cena jest wyraźnie lepsza. Na kolana nie powala, ale do obiadu czy raczej takiego weekendowego posmakowania, przy przymierzaniu zakupionych na przecenie fatałaszków, akurat.

 

Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 1 listopada 2013

Australijczyk, a ma coś z Węgra - 6 pkt.

Cumulus Climbing Shiraz 2010

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Wine O'clock i 51 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

U nas zacznie się zima, a tam lato… Australia. Dziś na tapecie Climbing Shiraz 2010 z australijskiej winnicy Cumulus (ok. 500 hektarów, właścicielem są portugalscy inwestorzy) kupione - latem jeszcze, a jakże - w wilanowskim Wine O'clock. Korka brak, jest metalowa zakrętka, nie ma celebry przy otwieraniu. Szkoda. Za to, jak dobrze jest potem…
Od razu po otwarciu - pierwszy nos - przywodzi na myśl Europę. A ściślej rzecz biorąc - Węgry. To jest o tyle lepsze, że tańsze o jakieś 10 zł, no i dostępne w Polsce.

Uderzają w nos czarne porzeczki, śliwki, charakterystyczna cierpkość, jaką miało ostatnio smakowane wino z Egeru. W sumie nic dziwnego, że miało, bo w Föld és Lelek 2007 było 16 proc. shirazu.

W Climbingu czuć podobne nuty. Tyle, że tu są po dłuższym natlenianiu bardziej goździkowe, choć wcześniej pojawia się tost, echa czekolady... W smaku najpierw sprawia wrażenie jakby niedojrzałego - lekko jest cierpkie, ale to znika i to szybko. Ściągające wnętrze taniny są fajnie ułożone, wyraźne, ale nie dominują nad całością. Całość świetnie zaostrza apetyt na pyszną pieczeń.

Nazwa Climbing (wspinaczka) wzięła się stąd, że winnice są położone powyżej 600 m, na stokach. I czuć, że wino świetnie się wspina do ideału. Zostało już tylko ciut ciut!!



Wino na 6 pkt. w 7-stopniowej skali

środa, 21 sierpnia 2013

Australijczyk o niezłym aromacie - 4 pkt.

Jacob's Creek Shiraz Cabernet 2010



Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Próbka od Pernod Ricard Polska

Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

Kolejne już, przedostatnie czerwone wino z paczki Pernod Ricard Polska - Jacob's Creek Shiraz Cabernet. Piękny kolor i aromat też. Śliwka, czarna porzeczka, może leśny, gdzieś tam waniliowo-beczkowy trochę. Poważny.
Sprawia, że spodziewamy się orgii po winnym teatrze - pokręceniu kielichem, oblaniu ścianek, delektowaniu się aromatem. Ale… No właśnie, kubki smakowe nie przeżywają tu aż takiej przyjemności, jaką przeżył nos.
Nie powiem, by smak całkiem się rozjechał, ale sprawia wrażenie zbyt delikatnego. Są czereśnie, lekkie taniny dominujące w finiszu, który jest dość krótki. Do eleganckiego grilla w wesołym towarzystwie jest w sam raz.

Za aromat daję śmiało piątkę. Za smak już dwa punkty mniej.

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Australijczyk, któremu upał nie wadzi - 6 pkt.

Jacob's Creek Shiraz Barossa 2009

 
Półka - nieznana

Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 50 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)

Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

 
To shiraz, jaki uwielbiam - skondensowana idea wina, okupująca biegun przeciwstawny do tego, na którym stoi sobie burgund. Wyrazistość tego shiraza można filmowo zobrazować tak: nie jakaś popierdułka, tylko killer. Ale tylko dla kogoś, kto przesadzi… Ale jeśli ktoś gustuje w małych ilościach, jest całkowicie bezpieczny.
Ale na poważnie - to bardzo fajne czerwone wino. A aromacie dżemowość, twardy posmak beczki, skóra, czekolada, ale też troszkę ziołowości. Takiej australijskiej, może eukaliptusowej?

W smaku nieco pikantne, pełne. Czuć moc, a finisz jest nieco goryczkowy. Co najlepsze - nawet takie upały nie przeszkadzają w smakowaniu takiego pysznego wina, któremu do ideału brakuje ot, ciut, ciut!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 23 lipca 2013

Czerwona Australia z enomatów w Wine O'Clock

Serpico bije błazna i potwora,
ale cała trójca jest wyborna!

Tak się obsługuje enomat. Proste!

Dziś nieco filologicznie. Przed wojną było 3M: Miasto-Masa-Maszyna. A dziś się nieco zmodernizowało: jest Miasteczko-Kameralność-Maszyna. Oto kwintesencja nowego winnego lokalu Wine O'Clock w Wilanowie.

Jeśli na wprost spojrzymy na błyszczącą miedzią (jeszcze nie ukradli!) kopułę Świątyni Opatrzności Bożej, to po prawej mamy Wine O'Clock - kameralny lokal, którego tonąca w półmroku ściana imponuje maszynerią - enomatami. Czyli po polsku: dystrybutorami z winem.
W każdej maszynie 8 butelek. Tu czerwień!
Osiem przeszklonych lad mieści w sumie 40 butelek. Są otwarte, ale - przynajmniej w teorii - nie powinny się zbyt szybko utleniać. W miejsce po winie pompowany jest azot, maszyna utrzymuje wino w odpowiedniej temperaturze (można ją dowolnie zaprogramować), a kto chce, podchodzi i może spróbować wina bez kupowania całej butelki! Wystarczy włożyć kartę z czipem, podstawić kielich i wcisnąć guzik. Maszyna naleje próbkę (np. za 2,40 zł), średni kielich albo duży (bodaj 175 ml). I już!
O rieslingach i gewurztraminerach to ja tu pisał zbyt dużo nie będę, bo wielki ich fan Marcin Jagodziński (Enofaza) na Winicjatywie opisał je znakomicie. Ale nie tylko nordycka biel została zamknięta w Enomatach. Jest też tu trochę wspaniałej czerwieni!

Mother of all Harvest z komiksową etykietą

Wino Mother of all Harvest producenta First Drop to australijskie wino… włoskie - Tempranillo, Nebbiolo, Barbera. Wino  z krzykliwą komiksową etykietą (49 zł za butelkę) jest wyborne. Owocowe, że uch! A przy tym średnio mocarne. Nie wydaje się zbyt ciężkie.

Delikatne, a 100 proc. Shiraz! Mother's Milk

Przy nim Mother's Milk (75 zł za butlę) jest oazą delikatności. 100 proc. shiraza, ale bardzo łagodnego, lekkiego, wręcz wiśniowo-czereśniowego. Ktoś, kto lubi zdecydowanie esencjonalną pigułę shiraza, będzie zdziwiony.  

Harry's Monster! Potwornie - wiadomo - dobry

Oznacza to, że powinien sięgnąć po… potwora! Czyli po Harry`s Monster Giant Steps 2006. Butla co prawda 92 zł (próbka 25 ml kosztuje 4,60), ale aromat i smak są tego warte. Niezwykła etykieta z głową potwora na szyi. Pachnie ziołami i skórą. Wybornie pikantne!

Mitolo Jester mocno uderza alkoholem (14,6 proc.)
Myślałem, że po takim monstrum już mnie nic nie zaskoczy. A jednak… Mitolo Jester McLaren Vale Cabernet Sauvignon 2011 - z błaznem na etykiecie - najpierw uderza alkoholem (14,6 proc.). Mocna czereśnia, goździk, troszkę ziołowe, w smaku nieco żelaziste. Ale ta żelazistość to może przypadek, bo zmieszaliśmy wino z dwóch butelek. Z drugiej było nieco inne. Cena - 58 zł. Próbka 25 ml - 2,90 zł; Kieliszek 125 ml - 14,50 zł.


Mitolo Serpico: pycha, choć cena wysoka

Dokładnie trzy razy tyle - 174 zł - kosztuje prześwietne Mitolo Serpico 2009! Jak już przełkniemy cenę, to rozkoszujemy się australijskim winem zrobionym z francuskiego cabernet sauvignon włoską metodą amarone. Efekt oszałamia bardziej niż cena: głęboka czereśnia, skóra, wyraźne taniny wgryzające się w policzki i długaśny finisz, zostający na podniebieniu. Tak oto Serpico pokonał i potwora, i błazna. Tym, których odstrasza cena, pozostaje pocieszenie: na szczęście można kupić kieliszek z enomatu!

sobota, 20 lipca 2013

Australijczyk ciężkiej, choć letniej, wagi - 6 pkt.

Jacob's Creek Chardonnay Reserve 2009



Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 40 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Mikroskopijne bąbelki unoszące się w kielichu po trzech minutach znikają i zostaje samo czyste złoto z aromatami zupełnie innej półkuli, końca świata: brzoskwinia, trochę cytrusów, gdzieś tam w głębi cytrusy…
Chardonnay Reserva Jacob's Creek jest tłuste, mięsiste. Mój język to wyraźnie czuje. Potem jest kwaskowatość i zielone jabłuszka - pycha. Średnio długo się utrzymuje, ale jest tak przyjemne, że ręka raz jeszcze wyciąga się w stronę kielicha.

Chardonnay - żadna to nowość - potrafi być tak plastycznie ukształtowane przez winiarza, że aż przedobrzone. Czasem można trafić na charakterystyczną pyszność, czasem na dziwactwa. Tu na szczęście takiego dziwactwa nie ma. Może nie ma też wyjątkowo idealnej pyszności, ale w tę stronę ta rezerwa ma o wiele bliżej.
Kilka dni temu opisałem - i oceniłem na 5 punktów - musujące muskato JC. Tamto było pyszne do szarlotki, na deser, jako rozrywka. Jak plażowy koszykarz. A chardonnay reserve jest jak poważny gracz wagi cięzkiej. To wino, któremu do ideału już tylko ciut, ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 16 lipca 2013

Australijczyk do szarlotki... akurat! - 5 pkt.

Jacob's Creek Moscato Sparkling

 


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 34 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)
 

Nie ma jak zakończyć tygodniowego winnego resetu (7 dni bez kropelki!) degustacją czegoś wystrzałowego! Korek puch wyskoczył z lekko niebieskiej australijskiej butli i do kielichów polała się musująca zawartość.
A że świetnie schłodzone w butelce, to i pić przyjemnie! W nosie lekko orzeźwiające - szczególnie skaczącymi bąbelkami, ale w ustach słodycz. Z lekko tylko kwaskowatą nutą, ale generalnie dobre, niezobowiązujące, nienapuszone wino na lato. Zamiast napuszonego "kwachowatego" szampana za dziewięć dych albo ruskiego igristnoje za 4,50 (to raczej w okolicach drugiej połowy grudnia). Choćby po to, by student mógł uczcić wrześniową sesję, a pracownik korporacji powrót do ukochanej pracy. Albo może zaczekać do stycznia, do sylwestra!

Powyższe oczywiście to żarty, ale Jacob's Creek Moscato Sparkling - tak już na poważnie - jest smaczne. Może nie zadowoli poszukiwaczy wytrawności, ale win deserowych na pewno tak. Dobrze komponuje się z szarlotką czy sernikiem, a i z pleśniakiem nie koliduje. Po prostu wino, któremu do ideału musującego jeszcze troszkę brakuje!
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 6 lipca 2013

Australijczyk z goryczką na upał - 5 pkt.

Jacob's Creek Sauvignon Blanc 2012


Półka - nieznana

Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i 22-29 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
Upał, upał… Kocham to. Najbardziej wówczas, gdy się pędzi rowerem po wylanej asfaltem, ale jeszcze niedokończonej obwodnicy. Jest tylko słońce, niebo i żar z góry, z dołu, z boku... Jak w Australii. A potem powrót do domu i kurier przynosi niespodziankę - paczkę od Pernod Ricard Polska z winami Jacob's Creek.

To fajne wina. O jednym - bardziej czerwonym niż różowym - pisałem już kilka postów temu. Teraz z kartonu do lodówy powędrowało sauvignon blanc. Czyste, świeże, zimniutkie… Na taki upał jak znalazł! O delikatnym słomkowym kolorze, prawie przezroczystym. Gdy próbowałem pierwszy raz, odnotowałem jako "przyjemne, ale bez tak cienkiego posmaku jak inne sauvignon blanc" - tu czuć w nosie jabłuszka, tropikalne owoce, a w smaku goryczkę i kwasek. Pasowałoby idealnie do pysznej przekąski.
Napisałem też w swoim kajecie, że "zyskuje, gdy jest nieco cieplejsze niż wzorcowe 10-12 stopni". I to też prawda! Trochę ciepła nie szkodzi Australijczykowi, choć najlepsze jest wówczas, gdy wyjęte po kilku godzinach z lodówki. Wówczas do idealnego winiacza jeszcze tylko troszkę brakuje!
 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 22 czerwca 2013

Australijczyk bez landryny - 4 pkt

Najbardziej czerwone z… różowych
 
Jacob’s Creek Shiraz Rosé patrzy na Warszawę
Widok z 22. piętra biurowca WTC w Warszawie to jest coś. A jeszcze gdy ma się świadomość, że gustowny bar jest po prostu… jedną z konferencyjnych sal biura Pernod Ricard Polska, to już zazdrość niejednego chwyta, że tak można mieć w robocie.


Bar? Nie, to sala konferencyjna. Tu się pracuje!

Ale nie o zwiedzanie samego biura chodzi, tylko o zamkniętą degustację dla klubowiczów dotrzechdych.pl australijskich win Jacob's Creek. W Polsce te wina są od dłuższego czasu w sklepach, choć - co przyznają sami przedstawiciele importera - to tylko ułamek oferty tej marki, jaką można kupić w Australii.
Na pewno będzie jeszcze okazja opisać poszczególne wina, teraz tylko o jednym, które zrobiło na mnie wrażenie największe. Może nie jedynie smakiem, ile bardziej… kolorem. Tak, tak, takie damskie podejście.

Jacob’s Creek Shiraz Rosé to chyba najbardziej czerwone z różowych win świata. Nie przypomina absolutnie żadnego z win różowych, które możemy spotkać na sklepowych półkach. No i nie ma tej odpychającego niektórych smakoszy słodkiej, ulepkowatej landryny w aromacie!
Jest troszkę dyskretnych malin (ale bardziej je czuć, gdy trochę się podgrzeje - gorzej jednak się pije) w aromacie, ale w smaku jest bardziej wytrawne. Zresztą, jest ze szczepu Shiraz, który daje mocne (często zabójczo mocne!), mięsiste czerwone wina!

Tu na szczęście nie ma zabójczych mocy, ale jest kompromisowa łagodność. Niektórym klubowiczom nie zasmakowało (zachwycali się innymi, jakże słusznymi smakami), ale ten różowy winiacz schłodzony w te cudowne upały będzie podchodzić i paniom, i panom. Tak na winiaczowe 4 punkty!
Kolor to nie przekłamanie aparatu. Jeszcze różowe czy już czerwone?
 

Wino można kupić w sklepach za ok. 29 zł. Degustowałem na koszt importera

czwartek, 11 kwietnia 2013

Australijczyk, co wzbudza refleksję - 5 pkt.

Blaxland Estate Shiraz 2011
 
 
 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Tesco i 12,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 
Ta butla musiała odczekać swoje. Aż śniegi stopnieją, aż minie chwilowa niechęć do Syrah/Shiraz, aż znajdzie się zgubiona karteczka z ceną przede wszystkim - bo jak to uwierzyć gdzieś tam w cenę, która tu i ówdzie się przewija jako niska - 12,99 zł. A jednak!

Ładny głęboki kolor i sporo czerwonego owocu w aromacie. Owoc złamany jakby kredą. Ale są truskawki, dżem śliwkowy, może porzeczki.

Zapach troszkę zapowiada słodycz. I faktycznie, czuć ją w smaku. Już miałem napisać, że dominuje, ale po chwili autorefleksji (a może wino się nieco otworzyło - wniosek: warto czekać) jednak tak nie napiszę. Z charakteru wyraźnie bardziej zaczepne niż wszystkie "poprawne" południowe wina francuskie, ale łagodniejszy to winiacz niż mocne południowoamerykańskie. Ale w końcu nic dziwnego - Australia butelkowana w Europie. W Wielkiej Brytanii w Tesco kosztuje kilka razy więcej niż u nas. Bo to w sumie winiacz, któremu do doskonałości tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!