środa, 25 maja 2022

Wino praktycznie - tak schłodzisz szampana latem

Brak lodówki? Nic straconego!

 
Szampan chłodzi się w umywalce - wystarczy 3-4 razy wymienić lodowatą wodę!

O, ileż to razy spotkamy się z tym problemem - brak lodówki, a późną wiosną czy latem na wino za gorąco! A tu wszystkie szkoły podają idealną temperaturę podawania o wiele niższą niż temperatura otoczenia - szczególnie tych białych.

W jakiej temperaturze podawać wino? W różnej - w zależności od koloru i oczywiście zawartości cukru. I tak poważne białe wytrawne serwujemy w 10-12 st. C, słodkie i likierowe - 6-8 st. C, musujące - 7-8 st. C. Vinho Verde możemy schłodzić jeszcze bardziej - nawet do 4-5 stopni (nawet czerwone!). I tak się szybko ogrzeje. 

Tyle teoria - bo w praktyce, szczególnie tej piknikowej nie będziemy mieć po pierwsze termometru, po drugie - nie będziemy mieli zapewne przenośnej lodówki. Więc śmiało wino do chłodnego strumienia na pół godziny, a jeśli dysponujemy jedynie bieżącą wodą - to zlejmy wodę aż z kranu będzie płynąć lodowata i zalejmy butlę w umywalce, a potem kilka razy wymieńmy wodę. Piękne 10-13 stopni po jakichś trzech kwadransach gwarantowane!

Ja tak właśnie ostatnio zrobiłem z szampanem Grand Plaisir kupionym w jednym z marketów - i przyjemność wypicia zamiast porannej kawy była może nie taka Grand, ale satysfakcjonująca. Wniosek? Nie zawsze potrzebny termometr i profesjonalna lodówka, by mieć przyjemność z wina! 

Aha, sam szampan ostry, zupełnie nie kremowy, tylko ostry, z dalekim echem tropikalnych owoców. Bardziej do owoców morza - na przykład ostryg skropionych sokiem z limonki niż do ciast.

P.S.

Z czerwonymi kłopot mniejszy - bo powinny być podawane w temperaturze pokojowej, pojmowanej nieco staroświecko (powiedzmy, że wytrawne w ok. 14-17 st. C) więc chłodzenie nie musi być tak długie.

niedziela, 22 maja 2022

Winnica nad Źródłem - zaskakujące wina ze stoku "bez zasięgu"

Tam, gdzie fale rozchodzą się w strumieniu. Oraz w... winie

Winnica nad Źródłem - Domki w winnicy widoczne z góry (fot. Olaf Kuziemka)

Coraz ciężej znaleźć u nas miejsce bez zasięgu tych wszechobecnych smartfonów. Przynajmniej w tych miejscach, które nie są zaszyte gdzieś głęboko w Bieszczadach. Ale w Górach Świętokrzyskich takie miejsca udało się znaleźć - w Winnicy nad Źródłem.

 
Wnętrze jednego z domków - na piętrze są dwie komfortowe sypialnie (fot. Olaf Kuziemka)

Nieco na uboczu, w miejscowości Szerzawy, stoi niewielka posiadłość pana Piotra Sołtyka. Liczy niespełna 5 tysięcy krzewów podzielonych na dwie parcele. Pierwszą parcelę pan Piotr kupił 10 lat temu, bardziej zaczarowany okolicą niż przekonany do ciężkiej pracy przy winie. Ale to nie wszystko - wśród krzewów stoją trzy (trzeci - na osiem osób, choć możliwe dostawki, czynny od maja tego roku) przeznaczone na wynajem całoroczne domki, w których może spokojnie wypocząć rodzina lub grupa przyjaciół. Bez zakłóceń, w ciszy, z dala od miejskiego zgiełku, z mizernym zasięgiem komórek. Nikt nie zadzwoni, nie wezwie, nie każe napisać analizy, raportu, eseju...

 
Domki podczas listopadowego wieczoru (fot. Olaf Kuziemka)

Gdy nastaje świt, na stoku pojawia się czasem mgła, która schodzi w dół, za pierwsze pasmo drzew. Za nich wyłania się kontur pobliskiego kościoła, ale między świątynią z stokiem jest jeszcze dusza winnicy.   

 
Poranna mgła schodzi z winnicy ku strumieniowi na dole, kościół jest nieco dalej (fot. Olaf Kuziemka)

To źródło, z całkiem sporym strumieniem. Nie da się go przeskoczyć. Można przejść po pniaku. Woda pozwala na kumulowanie niewielkiej ilości ciepła - która jak się okazuje, jest wystarczająca by nie przemroziło krzewów. Latem, gdy stromy południowy stok ogrzewa się słońcem, woda przynosi ochłodzenie. I to dosłowne - żartuje pan Piotr - bo korzysta z zimna w najprostszy ze sposobów - wkłada do wody butelkę wina, by się się schłodziło.

Strumień daje ochłodę. I to dosłowną, o ile do wody włożymy butelkę wina (fot. Olaf Kuziemka)

W młodej winnicy powstają wina z hybrydowych szczepów: solarisa, seyval blanca, regenta i marechala focha. Szkoda, że produkcja jest stosunkowo niewielka i jej większość rozchodzi się praktycznie w ciągu sezonu wiosenno-letniego na miejscu. Pan Piotr robi wina w sposób jak najmniej interwencyjny, bez filtrowania i zgodnie z własnym sumieniem spokojnego człowieka. Win próbowałem razem z Olafem (z bloga Wino w Obiektywie) oraz Jerzym (z bloga Winne Okolice).

Iturria XX - czyli białe półwytrawne wino ze szczepu seyval blanc i solaris (fot. Olaf Kuziemka)

Iturria XX to wino ze szczepu seyval blanc i solaris. Na etykiecie znajdziemy napis "półwytrawne", ale cukier (11 gramów na litr) zgrabnie przykrywa sporą kwasowość. Może nawet nie tyle przykrywa, co bardzo ładnie współgra z nią. Jest tu całkiem sporo ciała, a finisz jest bardzo długi. Całość, choć jeszcze młoda (próbowałem wina w listopadzie 2021 r.), już ładnie zestrojona. Piłbym nawet do krewetek!

Pét-nat z seyvala. Pyszne, o chlebowym charakterze, frizzante

Marzeniem pana Piotra jest wyprodukowanie wina musującego, co nie powinno być - ze względu na wysoką kwasowość - problemem. Eksperymenty już trwają i próbujemy całkiem wdzięczny ich owoc - czyli "musiak" z seyvala. Całość w stylu pét-nat (skrót od pétillant-naturel - tak określa się wino naturalnie musujące), mętna, przyjemnie chlebowa, lekko ostra. Bąbelki raczej spod znaku frizzante, ale trzymają się, nie znikają bez śladu.

Emeryk XVIII - wytrawne czerwone wino z odmiany maréchal foch

Próbujemy jeszcze dwóch różowych win ze sporym cukrem - które są wybitnie tarasowe, dla tych, którzy lubią landrynki, ale o wiele lepsze wrażenie robi pierwsza z czerwieni. To Emeryk XVIII. Z odmiany marechal foch. Tu mnóstwo wiśni, jeżyn i jagód. Nieco miękkie w odbiorze, ale po chwili do głosu dochodzi całkiem prężny szkielet kwasowości. Okaz już nieco bardziej ułożony niż młoda biel - ale wierzę, że za trzy-cztery lata będzie jeszcze lepszy!

 
Tars XVIII - tu rondo i regent

Właśnie sprawdziłem - Emeryka już nie da się kupić. Nie da się kupić także innych bardzo dobrych win pana Piotra. On jednak wydobywa coś z archiwum. To Tars XVIII. Tu nieodłączna chyba polska para hybryd - rondo i regent. To okaz, który wymaga powietrza, karafki, dekantera. Na początku kwasowy, wiśniowy, skoncentrowany. Ale po kilku godzinach... Przyznam, że zostawiłem w butelce przez noc, by potem rano spróbować. Pojawiła się wiśnia oraz jeżyna z czekoladą, kwasowość stała się mniej widoczna, stała się elegancka. To jest wino do steka!

Solaris Późny Zbiór. Świetne wino. Niestety unikat 

Ale największą niespodzianką okazał się późny zbiór solarisa. Z rodzynkowych już nieco winogron. Powstało tego wina zaledwie 80 litrów i powyższa butelka jest zapewne jedną z ostatnich. W nosie najpierw pojawiają się żółte jabłka, potem tropikalne owoce - ananas, figi, miód, wosk... Jest zadziwiająco mało cukru, ale za to sporo kwasu i coś na kształt taniny. Bardzo wyraźnej. Ale wino złote, o poważnej strukturze, oleiste. Znakomite! Do pleśniowych serów, do foie gras, do sernika mojej świętej pamięci babci...

Gdybym nie spróbował, nie uwierzyłbym w opowieść o istnieniu świetnego late harvesta z Gór Świętokrzyskich! Nie wiem, gdzie chowają się te wszystkie fale komórkowe, których nie ma na stoku, ale wiem że tych pozytywnych fal jest pełno w winach pana Piotra. No i jedno jest pewne - Tarsa trzymam w piwnicy jeszcze pięć lat, a na złoty późny zbiór muszę kiedyś do Winnicy nad Źródłem wrócić!

A tak swoje wrażenia spisali moi towarzysze:

Jerzy Winne Okolice

Olaf Wino w Obiektywie