Pokazywanie postów oznaczonych etykietą degustacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą degustacja. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 lipca 2014

Wina niemieckie z Winnego Garażu w Wine Case

Nie tylko pod znakiem rieslinga

Widać, jak Wojciech Henszel opowiadając, wędruje duszą (i wzrokiem) do Mozeli i nad Ren

Pięć białych, jedno różowe i tylko dwa czerwone - gorące lipcowe popołudnie w mokotowskim Wine Case, podczas którego Wojciech Henszel opowiadał (i częstował) niemieckimi winami, miało świetne proporcje. Zresztą pan Wojciech - prowadzący dziś Winny Garaż, sklep z winami w Dobieszu pod Warszawą wiedział, o czym mówi. Sam przez wiele lat pracował w Niemczech jako sommelier, ale nie tylko o pracy była mowa. Było o marzeniach, trudnych stromych stokach, wąskich działkach i owocach pracy winiarzy...  
Riesling trocken Dr Koehler (fot. Olaf Kuziemka)
 
Rieslingi zdominowały spotkanie, ale ciężko, by było inaczej. Jako pierwszy Riesling trocken od Dr Koehlera (54 zł). Hesja Nadreńska, cała winnica ma 14 hektarów. W aromacie wyczuwalna nafta, dalekie echa miodowe. W smaku zdecydowana wytrawność, fajna kwasowość, a wzrok cieszy ładne złoto w kielichu. W nosie jeszcze małe Mirabelki, ale i liście, takie ziołowe. Struktura ładna, choć niezbyt słodkie (8 g cukru w litrze) i świetnie świeże. Na upał idealne!

Weissburgunder Pfandturm 2013 (fot. Olaf Kuziemka)

Weissburgunder Pfandturm 2013 (47 zł) pokazany jako drugie wino już był powściągliwy. W aromacie wyraźne drożdże i skórki do chleba. Ten sam winiarz, który produkuje pierwsze wino, ale grona kupuje od innych. Miałem przez pierwsze chwile wrażenie, że siarkowość dominuje nad naftą. Tylko 5 g cukru, a w dodatku nie ma tak wspaniałej kwasowości jak poprzednik. Strukturalnie też cieńsze. 13 procent alkoholu.


Riesling Liebenberg 2012 Steinmühle (fot. Olaf Kuziemka)

Wraz z Rieslingiem Liebenberg Steinmühle 2012 wraca leciutka nafta. Tu jest świetna struktura. Producent Axel May i jego najwyższe wino. Też winnica o powierzchni 14 ha, ale winiarz młody, w jedenastym pokoleniu. Produkuje sporo - bo od 80 do 100 tys butelek rocznie. Mineralność wyraźna, a kwasowość wspaniale dominująca w długim finiszu. Troszkę może zbyt żelaziste, ale pije się w upał znakomicie (65 zł).

 
Sauvignon blanc Kaitui 2013  (fot. Olaf Kuziemka)

Jest takie słynne zdjęcie - w kadrze kanclerz Angela Merkel, prezydent Barack Obama i Sauvignon Blanc Kaitui 2013 Markus Schneider. Tu, na Mokotowie nie było Merkelowej ani Obamy. Za to w nosie koci żwirek (choć niezbyt mocny), trawy i zioła, agrest, ładne lekkie słomkowe złoto w kielichu. Winiarz przywiózł krzewy z Nowej Zelandii i posadził w Palatynacie. Już ma 20 hektarów. Na podniebieniu jest świeżość i ochłoda (76 zł).

Riesling my carp feinherb Karp-Schreiber (fot. Olaf Kuziemka)

Riesling My Karp feinherb Karp-Schreiber z Mozeli przenosi nas z krainy prostoty SB w złożoność. I to piękną. Wino jest oleiste, świetne, ma tylko 10 proc. alkoholu i 19 g cukru na litr. Jest półwytrawne, ale o wyraźnej kwasowości, nieco ukrytej z boku. Róż - Rotling feinherb crazy Karp-Schreiber Rose to wino - o dziwo - zrobione tak, jak sobie to wyobrażają laicy - mieszanka wina białego I czerwonego! Słodkie w pierwszym dotknięciu. Ale różowej landryny na szczęście niewiele. Mało też poziomki, ale jest ładna złożoność. 


Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012


Pierwsza czerwień - Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012 - to ciemna malina w kolorze. Znawcy nie cenią Niemców za ich czerwienie, ale ten Dornfelder nie jest zły. Nie ma oczywiście finezji choćby pierwszego rieslinga, ale jest krągłym czerwonym winem środka. Ok. 12 g cukru na litr i 47 zł. Ja bym dał mocne 4 punkty Winiacza z plusem.


Black Print 2012, Markus Schneider

I na koniec ładna głęboka finezja Black Print 2012, Markus Schneider (93 zł). W aromacie beczka - ale absolutnie nienachalna, łzy na kielichu regularne. W aromacie nie ma samej wanilii, bo są też kwiaty, troszkę kredy i odrobina lukrecji. 6 punktów Winiacza! Szkoda, że cena oscyluje w okolicach stówki. Gdybym miał wydać 100 zł, to bym się zmieścił z My Karpem. Dwa razy!!!


Win próbowałem na publicznej degustacji w Wine Case

środa, 4 grudnia 2013

Degustacja, edukacja, w ciemno, na spokojnie - Strzelczyk&Taranko

Wino, hotelowa sala, spokój
i... sami pasjonaci wkoło!

Sommelierski mistrz Andrzej Strzelczyk, kieliszki, kartki. Co w nich napisać?

Albo pędzisz od razu, albo pod koniec. Jak od razu, to tu trochę wąchniesz, liźniesz, to trochę tam. Zapamiętasz wszystko słabo. Jak poświęcisz na początku więcej czasu na rozmowę i kosztowanie na przykład białych, to na czerwone już nie starczy ci czasu... Zawsze na profesjonalnych (w znaczeniu polskim) degustacjach jest właśnie tak. Brak czasu to norma.

Ale Jacek Taranko (prowadzi blog Wino i Oliwa; fotografuje, filmuje dla Winicjatywy) wraz z Mistrzem Polski Sommelierów 2013 Andrzejem Strzelczykiem zorganizowali dzięki uprzejmości Hotelu Mammaison Le Regina w w Warszawie, ciekawą degustację dla blogerów i fascynatów wina. W spokoju i ciszy, bez tłoku, popędzania (nawet wewnętrznego), bez gorąca i hałasu. W taką leniwą, piękną jak na listopad sobotę. 

Na pierwszy rzut tzw. wino referencyjne

Wzrok, nos, usta. Co jest ważniejsze w degustacji: dobre oko, receptory w nozdrzach czy kubki smakowe? Otóż... mózg! Pojmowany mianowicie nie jako szef tych wszystkich wyżej wymienionych zmysłów i organów, ale raczej jako źródło syntezy wrażeń o winie. - Dla mnie najważniejszą częścią degustacji są wnioski, które formułujemy na sam koniec! - wyjaśnia Andrzej Strzelczyk.

Proste? Wiadomo. To degustujmy i wnioskujmy! Mistrz ceremonii wprowadzał w podstawy degustacji oparte na doświadczeniach z kursów WSET (Wine & Spirit Education Trust - w dużym uproszczeniu: drogi kurs wiedzy o winie i trunkach dla tych, co chcą zostać zawodowcami).

Z tym degustowaniem to trochę tak jak z "rozpoznaniem bojem" - spróbować wina, by powiedzieć, bez oglądania etykiety, jakie to wino: z jakiego regionu i kraju, z jakiego szczepu winogron, za jaką cenę dostępnego w sklepie itp. Ciężkie jak cholera! Aha, i wszystko "w ciemno"!

Hmm, a co tu właściwie mamy - pyta pani Katarzyna

Na pierwszy rzut poszło białe wino tzw. referencyjne. Ot takie, by wiedzieć, co to "średnia", by mieć punkt odniesienia. Owoce południowe, raczej róża i liczi, całość średnio kwasowa, o średnim alkoholu. Czyli... Gewurztraminer Ca'Ernesto Trentino z północnych Włoch za 30 zł z Makro! Za taką cenę? Dobre wino, za które w specjalistycznym sklepie chcieliby pewnie i 60 zł.

Po takiej "kalibracji" można było degustować wina białe - w ciemno! Z tego samego kraju. Pierwsze wino było kwiatowe, średnio intensywne, miało nuty ananasa, w smaku średnie kwasowość i ciało; drugie było bardzo intensywne, miało nuty mineralne, naftowe, złożony nos, a w smaku było bardziej kwasowe, z długim finiszem; trzecie miało wyraźne nuty kandyzowanych południowych owoców, brzoskwiń, wysoką kwasowość i dłuuugi finisz. Dobre wina!

Różne odcienie białego wina

To była dobra zagadka, której rozwiązanie okazało się zaskakujące - bo to były wina z Francji. Za to z różnych szczepów. Pierwsze - Menetou Salon, H. Pelle 2012 (Winkolekcja), drugie Vouvray Sec Boutet Saulnier 2009 (Solera 87 zł), trzecie - Muscadet Sevre et Maine sur Lie (Leclerc ok. 20 zł!).
 
Jacek Taranko czyni honory pana domu
 
Drugie zdanie: sprawdź, czy wino z jednego szczepu jest zawsze takie samo - czyli zadanie nr 2. Białe wino. Oglądaliśmy, wąchaliśmy i smakowaliśmy. Były wina o nosie suszonych owoców, inne skryte, mineralne, za to kwasowe - Andrzej Strzelczyk pokazał różne oblicza chardonnay. Pyszne było pierwsze - Montes Alpha Chardonnay 2011 (Sommelier Dystrybucja ok. 90 zł), świetne Chablis Christian Moreau z Winkolekcji (88 zł), a zaskakujące Jack Rabbit z Żabki za 14,99 zł).
 

Hiszpania kręci się w tym kielichu
 
Czerwienie wiązały się z inną zagadką - jedno wino miało być "obce" przy trzech winach z tego samego kraju, regionu i na bazie tego samego szczepu. To dopiero trudne. Większość win miała włoskie aromaty - więc które obce? Tu padały zaskakujące odpowiedzi. Większość wyczuła, że Alion Ribera del Duero 2008 z butli magnum była nieco innym winem.
 
Ale i chianti zaskakiwało. Pierwsze było Le Cinciole Chianti Classico 2010 (Winemates), drugie Chianti Uggiani Riserva 2007 (Żabka), a trzecie wyborne Il Margone Chianti Classico 2006 (Vini e Affini 149 zł). Wnioski? Oj, byłoby kilka - a każde można było przedyskutować. Po pierwsze - porównuj, po drugie - myśl, po trzecie - próbuj i oceniaj, przypominając sobie wszystkie zapachy i smaki świata.
 
Spokojne rozmowy przy winie
 
Najważniejszy wniosek jest taki: świetnie się spotkać w ciszy i refleksji, bez pośpiechu degustować. Czekamy na kolejne podobne okazje :)

piątek, 11 października 2013

Czerwień Viña De Martino w Kondrat Wina Wybrane

W objęciach lukrecji i nie tylko



W poprzednim poście opisałem białe (i jedno różowe) wina DeMartino, które można nabyć w sklepach Kondrat Wina Wybrane. Dziś czas na czerwienie. Niektóre naprawdę pyszne!

Gallardia del Itata Cinsault 2013

Pierwsze - Gallardia del Itata Cinsault 2013 - nie powala, choć w smaku to ciekawe wino. Nie czuć 14 proc. alkoholu, ma subtelny czerwony kolor, w aromacie jest nieco maślane. W smaku z początku gorzkie, ma jednak coś intrygującego. Jest bardzo kwasowe, mało taniczne, ma coś z duszy białego wina!

Estate Carmenere 2011 Maipo Valley

Ale po cinsault było już tylko lepiej! Blogosfera na antresoli spróbowała jeszcze pięciu flaszek z winem o wyrazistych kolorach i super aromatach! Estate Carmenere 2011 Maipo Valley (36 zł butla) ma aromaty lukrecji i wanilii. W smaku nie wydaje się ciężkim winem, ale nieco cierpkim - kto by szukał tu tego upiornego nowoświatowego ducha z dolnych półek, niczego nie znajdzie.

347 Cabernet Sauvignon Reserva 2011

347 Cabernet Sauvignon Reserva 2011 kosztuje o 8 zł więcej od poprzednika, ale smakuje jak dwa razy droższa. Do lukrecji w aromatach dochodzą jeszcze wyraźne nuty skóry, czekolady, w smaku pojawiają się dyskretne taniny. Jest bardzo dobre. Skąd dziwna nazwa 347? Z liczby winnic, jakie w Chile prowadzili już właściciele. W tym winie są grona z trzech regionów - Maipo Valley, Cachapoal Valley, Maule Valley.

Legado Merlot Reserva 2010 D.O. Maipo Valley

Świetnym winem, perełką za dość rozsądną cenę z De Martino, jest na pewno Legado Merlot Reserva 2010 D.O. Maipo Valley (55 zł)! Wino o żywej barwie, aromatach jeszcze bardziej złożonym, - są tu zioła, łąka, wanilia, czekolada, owoc, trochę ziemi też. W zasadzie czuję się, jakbym nos zanurzył do kielicha 3D. Do michy z aromatem. Co ciekawe, przy czerwonych winach aromat trzyma się świetnie, nie jest tak ulotny, jak w przypadku białych czy różowego. W smaku jest harmonia i pełnia. Nie ma słabych punktów! Dałbym 6 punktów skali Winiacza.
347 Vineyards Syrah 2011

Bardziej ewoluującym winem - choć mniej mi smakującym - okazuje się 347 Vineyards Syrah 2011 (43 zł). Winnica leży na wysokości 825 m n.p.m. To wino wydaje się na początku bardziej owocowo skoncentrowane, alkohol - choć zwykłe 13,5 proc. - czuć intensywniej. Ale po chwili już charakter łagodnieje - znika wanilia, czekolada. Zostaje fajny smak z długim finiszem.
Legado Syrah D.O. Choapa Valley 2011

Mocno w nos uderza Legado Syrah D.O. Choapa Valley 2011. Pierwszy nos to benzyna podbita alkoholem. Na szczęście szybko mija i zostaje czekolada, wanilia, skóra. W smaku ciekawe, ale po pewnym czasie wydaje się jakby płaskie. Legado Merlot to przy tym winie mocarz! Tym bardziej, że cena - 55 zł - taka sama. Bez wahania wybrałbym właśnie merlota.

Las Cruces 2008 Old Bushes

Mega winem - szkoda, że dwa razy droższym (120 zł) - jest Las Cruces 2008 Old Bushes. Z 3-hektarowej działki powstaje 8 tys. butelek rocznie. Ale jakiego wina! Tu ziemistość ładnie miesza się z owocem, pojawiają się trawy, troszkę anyżku, potem czekolada. Smak to sama harmonia i idea - taka platońska - wina. Gdyby punktując można było dawać do całości także punkty połówkowe, dałbym 6,5 w skali Winiacza!

Familia. Wspaniałe wino, ale za 195 zł


Nie mogę dać 7 punktów Las Cruces, bo jest jeszcze Familia 2007. Wino ma tylko jeden minus - cenę (195 zł). Cała reszta to już plusy. 90 proc. cabernet-sauvignon, 5 proc. carmenere i 5 proc. stare krzewy malbec. Wino dekantowało się chyba z 1,5 godziny i wciąż się otwierało. Alkohol czuć, owszem, ale tylko w smaku. Dla nosa jest tak skoncentrowane i tak aromatyczne, że każde poprzednie może mu hołd pruski w Chile złożyć. Aromaty mi się kojarzyły z czarnymi owocami. Smak - pełny, zarazem łagodny. To czegoś takiego człowiek poszukuje. Ewidentne 7 punktów!

czwartek, 10 października 2013

Biele i róż Viña De Martino w Kondrat Wina Wybrane

Chile białe ulotne jest!
 


Dżizas, te aromaty… Degustacja chilijskich win De Martino w Kondrat Wina Wybrane uzmysłowia mi miałkość tego, co nas czeka, gdy nastanie szara jesień i zima. Świat zaleje zimny pinot gris z ołowianego nieba i viura śniegu.
Mocna alkoholowa bomba naładowana chemią. Tania i smakująca jak koktail z gumowych węży - tyle stereotyp, poparty tanim, półsłodkim produktem wypełniającym półki w marketach. A tymczasem degustacja Viña De Martino łamie te wszystkie stereotypy.

Spróbowałem 10 win. Wszystkie trzymają poziom, ale jeden wniosek nasuwa mi się nadrzędny - czerwień wychodzi im lepiej niż biel czy róż. Jest po prostu świetna. Ale teraz trochę o bieli:




Estate Savignon Blanc Casablanca

Estate Savignon Blanc Casablanca (36 zł) przyjemne, lekko szczypiące w język, choć ze stalowym posmakiem. Wysoko kwasowe. Winnica 20 km od Oceanu Spokojnego. Wino zachwyca aromatem kwiatów, ale tylko na początku. Potem czuć minerały, aromat szybko ewoluuje - może zanika nawet. Do owoców morza jak znalazł, ale żeby delektować się "solo" tym winem ze dwa kwadranse po nalaniu?

Gallardia Cinsault Rose trafiła do butli 4 tygodnie temu!

Podobnie zachowuje się różowe (delikatnie różowe) Gallardia Cinsault Rose 2013, zabutelkowane 4 tygodnie temu! Najpierw bucha piękny kwiat, może troszkę mydełkowy, ale po kwadransie ulatuje. Smak za to super - wibrujący na języku, orzeźwiający. W maju chciałbym pić takie wino!

Gallardia Muscat Valle de Itata 2012

Gallardia Muscat Valle del Itata 2012 jest kwiatowo-ziołowe, z pełnią zielonych traw, a w smaku cierpkie. Po krótkim nawet natlenieniu (kwadrans) staje się bardziej cieliste, troszkę jakby słodsze, pełniejsze, a w aromatach zostaje ananas i minerały. Chyba najlepsze z białych!
Odcinek o czerwieni już wkrótce!!!

sobota, 8 czerwca 2013

Afryka z piórkiem górą!

Triumf średniej półki! 
 

Zadziwia mnie często coś, co wynika albo z przekory własnej, albo jest pewną karą (nie dla mnie) za wybujałe ambicje marketingowców odpowiadających za cenę wina, albo jeszcze niespodzianką może dla winemakerów, którzy postawili wszystkie karty na konia o pewnym kształcie, który jednakowoż się nie ziścił.
Dowodem na tę (jedną z trzech powyższych) tezę, jest ostatnia degustacja win Saxenburg z regionu Stellenbosch w South Wine - warszawskiego importera win południowoafrykańskich. Które były najlepszymi winami z sześciu przedstawionych? Najdroższe?

Podstawowe Grand Vin - rześkie, nawet na lato może być

Pierwsze Grand Vin sauvignon-blanc z viognierem (34,50 zł) z 2012 r. było świeżym podstawowym winem, dobrym na apetyt, ot, takim fajnym kwiatowym winkiem. Ale już drugie Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012 bardziej kwasowe, wyraźnie cięższe, choć ta ciężkość rześkości wina nie pozbawiła! Nieco droższe, bo za 49,50 zł. Tylko czy bym wolał chardonnay za 79,90 zł? Owszem, czuć beczkę (10 mies. dojrzewania), czuć aromaty miodowo-brzoskwiniowe, ale smak zbyt oleisty, za jałowcowy, zbyt mydlany.
Guinea Fowl Chenin Blanc Viognier 2012

Nieco analogiczna sytuacja w przypadku czerwonych win. Grand Vin (34,50 zł) - także podstawowe - miał kredowy posmak, może taki zapamiętany ze szkolnej zielonej tablicy (tej w miękkiej wersji). Taniny długie, cierpkość dla amatorów ładna, finisz długaśny.

Kredowe aromaty - Grand Vin Rouge

O kilka złotych droższe Guinea Fowl Merlot/Cabernet Sauvignon/Shiraz - także z ładnym piórkiem (49,50 zł) - oszałamiające na tym tle. Niby tylko (a może aż) rok w beczce, ale czego tu w aromatach nie ma! Są skóry i kamienie, jest lekki tytoń, leśne owoce, może porzeczki, cierpkość wyraźnie zredukowana. Pyszne wino, dojrzewające po dwóch kwadransach.
Guinea Fowl w wersji red - po kwadransie otwiera się wspaniale!

To, co ma być ekstra winem - Shiraz Private Collection (79,90 zł) wcale nie okazuje się na tle tego z piórkiem mistrzem świata! Owszem, są korzenie, dym i kawa, skóra delikatna, jest łagodność, ale czy warto dodać 30 zł? Jakoś kilka osób obok miało takie odczucie, że "piórko" górą.

Najdroższe nie znaczy najlepsze

Może winemaker się nie wstrzelił. A może to wszystko, o czym pisałem na początku to po prostu nie tak - bo smaczne wina to te, co są proste, świeże i tanie?

sobota, 25 maja 2013

Langwedocja na czerwono

Perły i wisienki na torcie Francji!

Wśród czerwonych win z Langwedocji, której winiarze gościli na zaproszenie Winicjatywy w Warszawie, są perły. O aromatach wiśni, czarnych i czerwonych porzeczek, ale też ziół i kwiatów. Pychotka!

Virgile Loly: Classic Rouge i Joly Rouge 2010

Joly Rouge 2010 ma super moc i mnóstwo owocowego szaleństwa. Saturne 2009 jest delikatniejsze, może owoc zniknął. Magdalena Bogucka-Joly - Polka, która poślubiła Virgila - mówi, że ten konglomerat aromatu i smaku to zaplanowane dzieło jej męża. - Nie korzysta z żadnych komputerów, programów, tylko z własnego nosa i pamięci, by osiągnąć wymarzony efekt - dodaje. A takie Virgile Rouge 2006 otwiera się i otwiera. Już po kilku minutach jest pyszne!

Chateau de Cazeneuve: Cynarah 2011

Chateau de Cazeneuve: pierwsze - Cynarah 2011 przyjemne, ale pokroić bym się nie dał. Za to drugie jest już ciekawsze - to Les Calcaires 2010 jest już delikatniejsze.

 
Jouclary Guilhame de Jouclary Cabardes 2009 i Les Amandiers

Chateau Jouclary Les Amandiers. Nieco dentystyczny aromat. Ściągające w finiszu. Ale starsze - Guilhame de Jouclary Cabardes 2009 - to świetne wino. Nie ma w nim nic słabego. W finiszu długaśne. Zostaje w pamięci. Nic dziwnego - Pascal robi tylko 3 tys. butelek. Jest tu kupaż merlota, syrah i grenache.

Bassac 100 proc. merlot. Ale smak całkiem niemerlotowy


100 proc. merlota (nikt z innych winiarzy nie pokazał takiego dziełka) ma za to w sobie Merlot Bassac. Tyle, że próżno szukać tu spokoju merlota z innych regionów. - To właśnie sprawia terroir - uśmiecha się Francois-Manuel Delhon, zakręcony Francuz. Przytulając żonę przyznaje, że są najbardziej szalonymi winiarzami z Langwedocji. Nawet wąsy sobie wytatuowali na wewnętrznych stronach palców - takie same jak na etykiecie wina Manpot.


 Francois-Manuel Delhon, Jacqueline, ich tatuaże i Le Manpot
Jacqueline jest Amerykanką, ślub wzięli w Las Vegas po czterech (sic!) dniach znajomości. Przyjechali do Europy i mają sprecyzowany plan: dzieci, większa, nowa winnica i sieć winebarów w Tokio. Bo młodszy brat Francois-Manuela ma żonę Japonkę. Aha, i jeszcze obaj bracia Delhon mają grubo powyżej 190 cm wzrostu. Ilu znacie Francuzów, którzy są tak wysocy? Pięciu? Akurat.
 

Wina Cebene - każde o innym charakterze

Brigitte Chevalier pokazała ciekawe czerwone wina. Jej najprostsze - Ex Arena Vin de Pays 2011 - ma posmak delikatny, jakby pinot noir. Pyszne. Les Bancels Faugeres 2009 i 2011 to dwa zupełnie inne wina! Starsze jest ziołowe, ma piękny finisz i przykleja się gdzieś tam z tyłu podniebienia, a w młodszym jest więcej czekolady w aromacie. Bardzo mocne jest Belle Lurette Faugeres 2011 i na tak szybkiej degustacji ma pewnie za mało czasu, by się rozwinąć.

La Madura St Chinian: Classic (2010) i Grand Vin (2009)

Podobnie różne są dwa wina z Domaine La Madura St Chinian: Classic (2010) i Grand Vin (2009). Młodszy ma kwiatowy zapach, smak taki sobie, płaski. Może pod koniec wychodzi coś fajnego. A starsze ziołowe jak diabli. Cudowne. I jak diabli pieprzowe, z nutką chili.

Rouge Saint Georges 2009 Domaine Henry

Rouge Saint Georges 2009 Domaine Henry to wspaniałe wino oddające - jak mówi syn właściciela - charakter całego terroire. Morze kwiatu i owocu.
Ale ciekawsze i nietuzinkowe jest Villafranchien 2010 tegoż producenta. Ma kolor jak stare wino - pomarańczowe,  jasnobrązowe. I aromat arbuza i… benzyny. Owoc przepadł gdzieś zupełnie. Gdy się pije, to smakuje się sam minerał. Ale winiacz ma-gne-tycz-ny!

Villafranchien 2010 Domaine Henry - wygląda jak stare!

Magnetyczne były także butle Turner Pageot. Ich twórca Emmanuel Pageot to wesołek. Robi niewielkie ilości - od 3 do 5,5 tys. sztuka, ale smaki wytworne i radosne. Takie wino Le Rouge Pezenas 2011 jest dziwne, zagadkowe w smaku: ni to ostre, ni to troszkę ogórkowo-kiszone na początku… Ale Carmina Major to pycha.

Emmenuel Pageot i jego Carmina Major

La Rouviole Cuvee Baroque Franka Leonora to wino troszkę cieńsze niż inne, ale następne - La Rouviole Cuvee Selection i po prostu La Rouviole o niebo lepsze. Owocowość aż tryska!

Frank Leonor i jego La Rouviole Cuvee Baroque

Wina Johna Bojanowskiego z Clos du Gravillas nieco bardziej zróżnicowane: L'Inattendu 2011 Minervois (tylko 2,5 tys. butelek) owocu ma mniej niż Rendez-vous du Soleil Cotes du Brian 2010 (w tym czuć też czekoladę, kakao, ma moc!). A już Lo Vielh Cotes du Brian 2009 (sam Carignan) jest superowocowy!

Rendez-vous du Soleil Cotes du Brian 2010: tu jest moc!
 
Troszkę od owocu odchodzi Nicolas Mollard (Domain Le Clos du Serres). W Le Clos 2011 Languedoc czuć zwrot ku ziołom, a w Humeur Vagabonde 2011 (tylko 3 tys. butelek) moc i czekoladę. Za to Les Maros 2011 Lenguedoc Terrasses du Larzac to taki delikates do smakowania przy książce.

Delikatesy z Domain Le Clos du Serres

Na koniec wisienka na torcie - Red Passerille (Domaine Henry). Wącham - czarna porzeczka i to jaka! Jeszcze więcej porzeczki. Kolor boski. Jakby te wszystkie porzeczki wlać i wyciągnąć pierwiastek. To istna słodycz - syrop, aromat, poza tym owocowy smak…

Red Passerille (Domaine Henry)

Wino? Likier? Płynny owoc? Wszystko w jednej małej buteleczce. Całość brzmi jak 20 proc. alkoholu, a tu jest… 12 proc. tylko! Niesamowite.

Szczerze powiedziawszy te wszystkie wina były wyjątkowe. Większości z nich pewnie nigdy w Polsce nie znajdziemy. Może więc na urlop do... Langwedocji?

Langwedocja na biało

Precz z Coca-Colą!
 
Konkurencja testuje: Frank Leonor próbuje wina Domaine Henry

- Próbuję mnóstwo win konkurencji. Czasem siadam i myślę sobie: co za wspaniałe wino. Czemu ja takiego nie zrobiłem? - opowiada przy kolacji Pascal Gianesini, właściciel Chateau Jouclary, smakując różnych win swoich sąsiadów.  

- I wtedy stara się Pan naśladować to wino?

- A skąd! Każdy z nas robi wino po swojemu, gdybym tak zrobił, to po pewnym czasie wszystkie byłyby takie same. Robilibyśmy Coca-colę, a nie wino!

A tak nie ma żadnej Coca-coli. Jest za to szaleństwo, żonglerka owoców, ziół, łamanie stereotypów - coś, czego inne zachowawcze regiony świata nie robią. I dobrze, niech żyje Langwedocja, której winiarze - bohaterowie filmu „Les Terroiristes du Languedoc” gościli na zaproszenie Winicjatywy w Warszawie, prezentując swoje dzieła.
 

Chateau de Cazeneuve blanc 2011

W naszych sklepach z białą Langwedocją słabo. A tu takie klejnociki i klejnoty: Chateau de Cazeneuve blanc 2011 - przyjemne, choć troszkę metaliczne w smaku i cierpkie, ale z nieco zamkniętym aromatem, może za zimne? Za to Chateau Jouclary Sauvignon Vin de Pays 2012 z długim finiszem, bardzo kwasowe i owocowe. I to jeszcze z owocem egzotycznym. Pyszne młode wino. Sama radość.

Chateau Jouclary Sauvignon Vin de Pays 2012: sama radość

Armonia Blanc Vin de Pays Bassac 2012 ma tylko 5 proc. muscatu, ale te 5 proc. zdominowało całą resztę, jaką jest sauvignon blanc. Bardzo miękkie wino winiarzy, którzy są nieco szaleni w pozytywnym sensie (ale o tym piszę dalej).
 
Armonia Blanc, Petit Grain i Rose Bassac
Największe zaskoczenie w dziedzinie białych i różowych to Rose Saint Georges 2011 Coteaux du Languedoc Domaine Henry. W aromacie zwykłe różowe, a w smaku - zaskakująco wytrawne. Podobne wrażenia miałem przy Le Saut du Poisson 2011 Le Clos du Serres - aromat fajny, ale smak nieco skryty, kwasowy, mocny. Taniczny i to mocno smak ma Champ du Roy 2011 Chateau Coupe-Roses. Kwasowości mało, ale usta ściąga zaskakująco.

Rose Saint Georges 2011 Coteaux du Languedoc Domaine Henry (pierwsza butla z prawej)

La Madura Grand Vin ma super aromat! Niepotykany: nagietki, ogród babci, ale w smaku moc preparatu dentystycznego. Nieco gorsze była Madura Classic: mięsista, pieprzna, ale mniej owocowa niż konkurenci.

La Madura Classic i Grand Vin

Joly Blanc Virgile Joly 2012 ma super aromat, ale gorszy smak. Za to ABSOLUTNIE cudowne jest Virgile Blanc 2005 Vin de Pays de l'Herault. Rok w kadziach, półtora roku w beczkach. Tylko grenache blanc. Aromat? Zwiastuje maderę. Taką słodycz, że zaraz myślę, że zasłodzę się na amen.

Virgile Blanc 2005 Vin de Pays de l'Herault. Hit!

Ale próbuję. Przygotowany na słodycz. Łyk i… absolutnie wytrawne wino. Kwasowe. Nie wierzę. Raz jeszcze zapach, potem łyk. Coś niesamowitego. Po prostu Hit!