środa, 25 października 2017

Przepraszam za słowa o winie za 23 zł

Juhasz Egri Merlot 2011



O tym winie napisałem dwa lata temu z okładem dość złe słowa. Prawie trzy lata temu. Nie tylko ja. Za innych nie mogę przepraszać, ale za swoje zwodnicze sądy biję się w pierś. Nawet nie po trzykroć, tylko po dziesięciokroć! 

Bo oto w styczniu 2015 pisałem, że "cienkie, że za 22,99 zł można kupić na pewno coś lepszego, że nie zachwyca". Oczywiście, pewnie tak wówczas było. Na degustacji węgierskich win Juhasz Egri Merlot 2011 serc degustatorów nie podbił. Ale oto traf chciał, że w zakamarkach mej "piwniczki" czyli przepastnej szafy w zwykłym 9-piętrowym bloku z 1968 roku wygrzebałem butelkę tego wina.

A że pogoda nie na biele, tylko na czerwień właśnie, otworzyłem. Korek nieco nadwątlony, na pierwszy rzut nieco "korkowy", ale zbliżam nos i nic złego nie czuję. Mało tego, z szyjki butelki buchnęło w nos ładnym, głębokim owocem...

Odpadłem. Oto "sikacz" za 23 zł zyskał męskość, kształt i treść. Czerwień stała się bardziej krwista, trochę bliżej jej do cegły niż fioletu, w aromacie nie ma już lekkości, jest ciężka wiśnia, truskawka, skóra, wyraźna ziemistość, która jeszcze trzy lata temu była lekko zarysowana... Nie ma tu nic z cienkiej odmiany egerskich win, jest mocarz przywodzący na myśl krzepkość spod znaku mocnego ciężkiego owocu. Nawet w smaku jest inne – stało się jakby „tłuste”, ciężkie. I zapewniam - beczkowej wanilii nie ma tu nawet za grosz!

Może więc warto potrzymać czasem wino, które wydaje nam się pospolitym cienkuszem, niegodnym miana swojej apelacji, która czasem słynie z dobrych win? Spróbujcie, inwestycja rzędu 25 zł zamrożonych na trzy lata boleć nie powinna :)

środa, 18 października 2017

Wielkie Wina na 10-lecie Winkolekcji



Gwiazdy wśród gwiazd

 
Ludzie Winkolekcji: pierwszy z lewej (pod ścianą) Sławomir Chrzczonowicz, Maciej Roguski, Piotr Kamecki, Dorota Madejska i Paweł Karolak


Winkolekcja - znakomity warszawski importer win - obchodzi 10-lecie działalności. Wtorek był niezwykłą okazją, by spotkać wszystkie dobre dusze tego przedsięwzięcia - panią prezes Dorotę Madejską, Macieja Roguskiego, Pawła Karolaka, Piotra Kameckiego i oczywiście Sławomira Chrzczonowicza, który na tę okazję przygotował wyjątkową degustację "Gwiazdy Wśród Gwiazd!
10  win wyjątkowych. Niektórych butelek nie ma w Polsce, a producenci przysłali je specjalnie na tę okazję. Win, które wielu amatorów sfermentowanego soku z winogron nie będzie miało - niestety - okazji nigdy spróbować. Win, które niejako z konieczności stanęły w szranki, choć jak tu porównywać szampana Bollinger do Ridge Monte Bello???



Bollinger RD 2002. Rozsławiony jako szampan Jamesa Bonda, choć jakoś w ostatnich, najnowszych częściach jakoś tej butelki nie widziałem… Pyszny. Kupaż Pinot Noir (60 proc.) i Chardonnay (40 proc.), fermentowany w dębowych beczkach. Jeden z najlepszych roczników ostatnich wielu lat w Szampanii, podczas degustacji w ciemno uznany przez Jancis Robinson za najlepszy z tego roku. Perlisty, lekko złoty. W aromacie oczywiście ostry, ale zarazem szeroki, pełny, z małymi dość bąblami. Z pewnym tłem ze skórki chlebowej, kwasowy, uroczy. Intensywny i to jak! Literki RD oznaczają późne degorgement - czyli usunięcie osadu z wina przed finalnym zabutelkowaniem.


Mas de Daumas Gassac 2008. Wino z Langwedocji - ciemne, lekko ceglaste, z Cabernet Sauvignon (70 proc.), Merlot (6,5 proc.), Cabernet Franc (5,3 proc.), Tannatu (3,7 proc.), Malbec (1,9 proc.), Pinot Noir (4,1 proc.), Syrah (1,4 proc.) i śladowych ilości innych szczepów. Jedno z nielicznych langwedockich win zamawianych lokacyjnie - tak jak kiedyś w PRL na kartki! Ale w charakterze bardziej bordoskie niż niejedno z win z Bordeaux! Choć wino już 9-letnie, ma wciąż pokaźną owocowość, soczysty garbnik, wielką, młodą kwasowość, ziemistość, ale i pewien zamsz, miękkość, dość długi finisz. Choć na tle następnych win wydaje się kupażem chowanym w stalowym tanku…
 

Essence de Dourthe 2005. Dość dziwne wino - bo powstało na przekór nurtowi produkowania win terroirystycznych, z jednej winnicy, konkretnej parceli. Tu Dourthe, najważniejszy negocjant w Bordeaux wypuścił wino sporządzone z gron rosnących na najlepszych działkach w pięciu posiadłościach:  Château La Gard, Château Pey la Tour, Château Belgrave, Château Grand Barrail Lamarzelle Figeac i Château le Boscq.
Klasyczna mieszanka bordoska: połowa to Cabernet Sauvignon, 35 proc. Merlot, 8 Cabernet Franc, 7 Petit Verdot. Jest owoc z pewnym warzywnym, paprykowym akcentem. Jest miękkość i tanina - ale nie jest tak ostra jak w Gassac - ale zmielona na pył. Jest też skóra, a raczej cała biblioteczka ksiąg oprawionych w skórę. W smaku wyczuwalne akcenty kreda i mineralność.

 

Casa Lapostole Clos Apalta 2014. Jedno z dwóch win z Nowego Świata - z Chile. 100 punktów od Sucklinga. Kupaż Carmenere (48 proc.), Cabernet Sauvignon (31 proc.) i Merlot (21 proc.). Tu owocowość nie bierze jeńców - jest wyraźna czarna porzeczka i jednocześnie wysoki garbnik. Jest lekka dżemowość, ale nie taka prosta, tylko aksamitna, szeroka, idealnie wyważona między owocowością a ziemistością. 

Do tego wina próbowaliśmy dzieło Jarosława Uścińskiego - znakomitą wieprzowinę z puree i konfiturą z jarzębiny



Felsina Fontalloro 2006. Toskańska winnica istnieje zaledwie od 1966 r. W butelce 100 proc. Sangiovese. To wino jest jak miękki dywan w salonie z książkami: jest owoc, wiśniowy dżemik, ziemia, mech, las, kurz, biblioteczka, tanina jest roztarta na miazgę, ale jest w smaku wyraźna owocowość, którą w aromacie przykrywa nieco elegancka beczka. Dłuuuugie wino!

Lupicaia Castello del Terricio IGT Toscana 2004. Winnica działa od XIV w., przez 150 lat była nawet w rękach rodziny Poniatowskich (do 1921 r.). Wino już 13-letnie, co widać po pięknej ceglastej barwie. Jest jednak pełne owocu, akcentów śliweczki wędzonej, balsamico… Miękkie, pięknie beczkowe, ze średnią kwasowością i sporą taniną, która jest jak drobnoziarnisty papier ścierny. 



Vina Tondonia Rioja Reserva 2001. Rioja w tradycyjnym wydaniu, ale tym "wielkim", subtelnym. Jedyne wino, które ma siłę nie w barach (jak inne gwiazdy tej degustacji), tylko w swej szczupłości. Owoc oddał tu swą duszę i dorzucił jeszcze pokrowiec z garbników. 6 lat beczki, której już praktycznie nie ma. I jeszcze dziesięć lat w butelce, nim wino znalazło się w naszych kieliszkach.



Do tego wina Jarosław Uściński podał polędwicę jagnięcą, przesmażoną z odrobiną trawy żubrowej, podana z kaszą, z sosem z miodu gryczanego i szalotki. Pycha i zestawienie idealne!


 


Ridge Monte Bello 2005. Drugi Nowy Świat - USA. Ze wzgórz w okolicach San Francisco. To wino (choć z nowszego rocznika - 2013) już miałem okazję próbować. Jest po prostu mocarne! Jeśli nie wiecie co to ewolucja w winie (bo istotnie nie wszystkie się tak zmieniają), to musicie spróbować kiedyś tego wina! Najpierw szerokie, skomplikowane, z garbnikiem ostrym jak brzytewka, z kwasowością wciąż żywą, owocowością jeżynową i wiśniową, z pewną nutą słonego boczku… Potem pojawia się pewna kwiatowość, wykwintność… Potem dochodzą inne nuty, wciąż nowe i nowe…


Chateau Musar 1982. Legendarne wino z Libanu powstające drogą spontanicznej fermentacji. Bez drobiazgowego kontrolowania temperatury. Z gron Cabernet Sauvignon, Carignan i Cinsault. Najstarsze podczas tej degustacji. Stąd ta cegła w kolorze, podobna do starych porto, brak owocu - została skóra z wewnętrznej strony paska, tytoń, toffi, melasa, wędzona śliwka i boczek, daktyle… W smaku konsekwentne, z lekką wspaniałą taniną i wciąż wielką kwasowością.


Guerrieri Rizzardi Calacoarole Amarone 2006. Wina powstało tylko 3333 butelek. Ma 16,5 proc. alkoholu, ale tego nie czuć. Grona typowe dla amarone - Corvina, Rondinella i Barbera - powstało z podsuszanych owoców, leżało przez cztery lata w dębie - najpierw w beczkach 300-litrowych, a potem rok w wielkiej - 2500-litrowej. Jest pełna słodycz, śliweczka, ciemny owoc, skóra, balsamico, a w smaku lekki garbnik, wysoki elegancki kwas, który nadaje piękną nutę elegancji!


W zasadzie takie jubileusze - z tak legendarnymi winami - mogłyby być częściej. Na szczęście czas płynie już tak szybko…

Degustowałem na zaproszenie Winkolekcji, za co bardzo dziękuję!


wtorek, 10 października 2017

Winnym szlakiem do Saksonii - cz. 2

Jak smakuje Spätburgunder z dużej butli?
 
 Olaf, Jacquez du Preez i Paweł przy tankach

Zjeżdżając z wietrznego stoku człowiek marzy o tym, by zasiąść przed kominkiem z kubkiem gorącej herbaty albo ewentualnie kawy. Ale winny maniak kieruje swoje kroki do... piwnicy. W której z reguły jest jeszcze zimniej niż na stoku! Może nie pieruńsko, ale jakieś 10-12 stopni... I do piwnicy w Schloss Proschwitz porwał nas Jacques du Preez, winemaker z RPA, pracujący w Saksonii.
 

Drożdżowy osad w szyjce niedługo zostanie stąd - po zamrożeniu - wydobyty

Piwnica jak to piwnica - w tym miejscu stalowe tanki do fermentacji mają w sumie 650 tys. litrów pojemności. Wszystkie urządzenia lśnią czystością. Ale oto szczególna duma - produkowane od 2014 r. musujące wina. Tradycyjną metodą, zupełnie jak w Szampanii!
 

Są różowe, i są białe. Powstają z gron Spätburgunder (czyli Pinot Noir) i Dornfelder. Oglądamy stojaki, z których sterczą dumnie denka butelek. Tych ze Spätburgundera jest stanowczo więcej! Grona z tego szczepu lądują do otwartych kadzi, by moszcz nabrał koloru - 7 do 10 dni wystarczy na macerację i fermentację. Potem wszystkie do burgundzkich baryłek, ale tylko najwyższej jakości grona do nowych, drugi sort do beczek z drugiego przebiegu. - Na szczęście jest tu sporo słońca, ale za mało ciepła, aby grona mocno dojrzały - uśmiecha się Jacquez du Preez.
 

- Chcecie sprawdzić, jak smakuje z magnumka?

To człowiek czynu, bo pytany czy rzeczywiście można wyczuć różnicę między szampanem z małej butelki a magnum, nie odpowiada. Tylko sięga po butelki, zakapslowane jeszcze. I otwiera. Tryska piana z osadem.
 

I próbujemy Pinot Noi... to jest Spätburgundera!

I rzeczywiście - duża butla ma jakby wino o świeższym oddechu, jest jak woda pita z górskiego jeziora, a nie strumyka - ma nieco więcej owocu, pewnej głębi, a do tego wciąż wielkie bąble rosnące w ustach. Jak szampan, to tylko z magnumka!!!

Ale dość zimnicy w piwnicy - postanowiliśmy - i słusznie. Bo oto czas na spróbowanie innych specjałów Schloss Proschwitz! 



 Heilige Kreuz Weissburgunder 2015

Heilige Kreuz Weissburgunder 2015 - powstało z gron z jednej parceli. Jest wytrawne, ale mocno mineralne i pełne zarazem. Eleganckie, z pewnym drożdżowym posmakiem. Bardzo świeże i wciąż z wyczuwalnym bardzo stalowym charakterem.
                                                                                  Heilige Kreuz Grauburgunder 2015


Heilige Kreuz Grauburgunder 2015 - to wino jest już nieco bardziej złote. Jest jednak cierpkie - aromat przywodzi na myśl dość dojrzałe jabłko, może też zieloną brzoskwinię. Jest coś na kształt taniny pewna cierpkość. Ale i dojrzałość. Trochę egzotycznych owoców. Pełnia i wielka kwasowość. Wino długie w finiszu. Pojawia się też pewna mineralna słoność.


Traminer Riesling Spätlese 2015

Traminer Riesling Spätlese 2015 - 74-73 proc. Rieslinga i 26-27 proc. Traminera. Co zadziwiające, nie ma cukru, a ten słodki posmak to tylko koncentracja. Wino dość mocne, ma 14 proc. alkoholu. Całość świetnie aromatyczna, traminowa, pełna kwiatów i owoców. Jakby wyciąg z kwiatów pić. Takie mocne. Produkują niewielką liczbę flaszek! 


                                                                                         Traminer trocken 2015


Traminer trocken 2015 - jest sprzedawane tylko w winnicy. Nie wysyłane na eksport. Jest bardzo krągłe i też ma zero cukru. 13.5 proc Alkoholu. Tu jest koncentracja piękna. Słone także i to jak! Ale zadziwiająco nie oleiste tylko dyskretne.


Spätburgunder 2013

Spätburgunder 2013 - owoc i czekolada. Pierniczki. Tanina z leciutką i cienką jak brzytewka kwasowością.


Spätburgunder Großes Gewächs 2014

Spätburgunder Großes Gewächs 2014 - na początku jakby lekko tlenione, ale mięsiste. Pamiętajcie, że pijemy ze świeżo otworzonej butelki! Jest tytoń i pudełko z cygarami, skóra i fotel. Super. Robią tylko 2 tys. butelek. W smaku jest jakby się boczek jadło. Tłuste i długie!


Do Saksonii podróżowaliśmy na zaproszenie Niemieckiego Instytutu Wina oraz Niemieckiej Centrali Turystyki


W następnym odcinku: Jak to księcia witano i jak to z tym żyrandolem było...