Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino węgierskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino węgierskie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 marca 2018

Winne Wtorki: wino na Wielkanoc

Abraham Pince Kakasok 2015


Na kilka dni przed świętami - taka okazja w Polsce jest dwa razy: przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą - internet zapełnia się pytaniami: "jakie wino na święta?". A jako że na dziś właśnie przypada Winny Wtorek, czemu nie próbować odpowiedzieć?

Temat w zasadzie znalazł się jakiś czas temu, gdy wielki miłośnik tokajskich win pan Andrzej z Gorlic, smakujący wina naszych bratanków bez "dręczenia się" ich opisywaniem (szczęśliwi, którzy mogą rozkoszować się winem hedonistycznie), przywiózł mi butelkę jednego z najostrzejszych furmintów, jakie miałem okazję próbować. To Kakasok 2015 z winnicy Abraham w Erdobenye (Tokaj).

Przedsięwzięcie Roberta Petera i Eniko Abraham to tylko 8 ha z kawałkiem - głównie na krzewy furminta (kawałek na szczep harslevelu), więc ilość produkcji iście butikowa. Ale jakość absolutnie równoważy tę małą produkcję! Kakasoka powstało w 2015 tylko 509 butelek. Jedna z nich stoi przede mną!

Problem jest tylko taki, że to wino nie ma importera. Kosztuje u producenta - trzeba pojechać do Tokaju - 4500 forintów, co daje jakieś 58-60 zł. Zalety są dwie: a. wina tej klasy taniej na pewno w Polsce nie kupicie; b. możecie je przechowywać pewnie z 10 lat!

Miałem okazję już spróbować jej do niedzielnego obiadu nieco zbliżonego charakterem do świątecznych dań. I absolutnie pasowało! Jest odmienne niż pewien furmint ostatnio próbowany, który w niskim, choć zalecanym (8-12 st.) zakresie temperatur wydawał się mdły i nijaki niczym pinot grigio... (wystrzelił dopiero po 18 st. C)

Kakasok nie bierze jeńców nawet wówczas, gdy jest zimniejszy niż zalecane 8 stopni! Jest od razu cudownie herbaciany, świeży, pachnie minerałami zaklętymi w płynie o lekko słomkowej barwie... Jest w smaku ostry jak żyletka nawet wówczas, gdy jego temperatura lekko wzrośnie, a to na wielkanocnym stole na pewno się zdarzy!

Gdy nieco już się ogrzeje, emanuje aromatem egzotycznych owoców, z lekkim, acz wyraźnym, rodzynkowym tłem. Ma wciąż w sobie to coś, co pozwala na wielki oddech od wszelkich tłustości. Znakomicie się wkomponuje w dania domowej produkcji, da radę nawet jajom na twardo, jajom faszerowanym, szynce, białej kiełbasie. Może tylko słodkie mazurki go zdominują... Ale jednego mi żal - że jeśli otworzymy butelkę na święta, na pewno wypijemy!

A takie wina na Wielkanoc polecają inni Winni Wtorkowicze:

- Blurppp: sherry manzanilla

- Italianizzato: też tokaj, ale na słodko!


- Nasz Świat Win: Gamay, choć nie tylko!

- Winne Okolice: pościć czy nie pościć? 

czwartek, 10 grudnia 2015

Węgier z Doliny Pięknej Pani. Smukły - 5 pkt.

Kiss Egri Cabernet Franc 2009


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Kiss Pinceszet i ok. 30 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze trochę brakuje (5 pkt.)

Kolejne wino z wakacyjnych remanentów - z miejsca, które odwiedza mnóstwo Polaków. Kupione w jednej z piwniczek (nr 14 - Kiss Pinceszet) z Doliny Pięknej Pani (Szépasszony-völgy) w Egerze. Dolina to takie miejsce na marginesie, a może i poza, "winiarstwa" przez "Wielkie W". By tu dojść, trzeba się wspiąć stromymi uliczkami Egeru, jeszcze ze dwa kilometry za katedrą, zejść krętą drogą i... stanąć w hałaśliwym i zatłoczonym miejscu. W podkowę ułożone są piwniczki, ciągnące się w głąb wulkanicznej tufy nawet po 20 metrów. Wewnątrz chłodno - w upalne dni świetne miejsce - komórki nie mają zasięgu, a płatność kartą - na zewnątrz (bo także brak zasięgu).

Jedna z piwniczek w Dolinie Pięknej Pani

Pełno tu nie tyle znawców, ile amatorów. W środku restauracje czy raczej bary. Frytki, sałatki, gulasz i kebab... Miejscowi przyjeżdżają rowerami, podają puste baniaki i proszą "do pełna". Sprzedawcy nawet nie pytają - odkręcają korek, wtykają nos i wiedzą - tu dolać Hárslevelű, tu Muskotaly, tu Királyleányka albo Kadarki... Wszystko za grosze, stąd też pełno turystów, zachwyconych niskimi cenami. I węgierskich sprzedawców, którzy potrafią zawstydzić, bo mówią po polsku, przynajmniej w podstawowym zakresie: "białe czy czerwone?", "słodkie?". A Polacy po węgiersku? Tu już jest gorzej...

Lubię tu odwiedzić kilka piwniczek - jedną z nich jest nr 14. Stąd właśnie dzisiejszy Cabernet Franc 2009. Ciekawe czerwone wino, otwierające się długo, bardzo długo. Ciężko powiedzieć, czy była tu użyta beczka - bo wino ma sporą lekkość, zwiewność, smukłość.

Cabernet Franc to jeden z tych szczepów, które wcześnie dojrzewają, sporo tu od razu po odkorkowaniu czekoladowości, ale - po pewnym czasie znika. Szkoda, bo znika nieco za szybko. Drugiego dnia jest jej już mało. Do głosu dochodzi "dusza" - pieprzność, ziołowość, w smaku liść mięty i kwasowość. Na tym wszystkim garbnik - dość wyraźny. Szkoda, że nie ma pewnej złożoności, głębi, ale do pieczonego mięsa akuratne, jak brzytewka!


Wino na 5 punktów w 7-stopniowej skali

sobota, 20 września 2014

Węgier czekoladowo-jeżynowy, u nas z chorą przebitką - 6 pkt.

Takler Merlot 2011


Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Tesco w Egerze i 1999 forintów czyli 26 zł! (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!


Ot, jeden z wakacyjnych jeszcze, pamiątkowych wpisów. O winie węgierskim, spróbowanym w oryginalnym karpackim zameczku w... Rumunii. Niemal na koniec pięknego bałkańskiego wyjazdu. Pozostało po tym winie wspomnienie ładnego aromatu, imponującego smaku i... pewnego niesmaku dotyczącego różnic w cenach. Tam i "u nas".

Merlot 2011 z winnicy Ferenca Taklera z regionu Szekszard (ma tam ok. 75 hektarów) to piękne, ciemnorubinowe wino. W aromacie czuć pełne czerwone owoce - jeżyny, pierwiastek mocnej pełnej wiśni, z wyczuwalną wyraźną czekoladą, czymś więcej niż zwykłą wanilią. 

W smaku mamy imponującą pełną strukturę, gdy wino staje się nieco ciepłe, emanuje wyraźnym alkoholem. Taniny niezbyt wyraziste, za to w finiszu przyjemnie długie, mocne, wyraziste. Nie mamy poczucia, że pijemy jakieś słabe wino, tylko niemal kroimy je nożem!

Co najciekawsze - wino w węgierskim hipermarkecie kosztuje 1999 forintów czyli ok. 26 złotych. U nas, w Polsce - 79 zł! Ja rozumiem - transport, naklejanie banderol, akcyza, podatki itp. itp. Ale trzykrotność ceny za wino, które nie pokonało połowy świata, ale tylko kawałek Węgier, Słowację i nasze niewysokie Tatry??? Na szczęście chora przebitka nie zamazuje oceny wina (za które dałem na szczęście tylko 26 zł).


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

 

sobota, 2 sierpnia 2014

Winna oferta Biedronki na sierpień czyli Europa, Europa

Biała kontrofensywa w połowie wakacji

Gustav Adolf Schmitt Riesling 2013 (16,99 zł)

Wiecie jak to jest, kiedy upał wbija się pomiędzy włókna koszuli, a po chwili jej struktura ma zamiar odkleić się niczym szata Dejaniry wraz z naszą skórą... Choć gdzie nam do Herkulesa! Zniewalający upał ostatniego dnia lipca Jeronimo Martins Polska wykorzystała, by zapowiedzieć wprowadzenie na rynek win z szeroko pojętej Europy. Dobrych na upał - bo większość to właśnie białe i różowe.

Wina wejdą od 7 sierpnia - oferta to 10 win białych (w tym 1 musujące), 3 różowe (w tym 1 musiak) i 7 czerwonych. W tradycyjnej już dla Biedronki cenie od 9,99 zł do 24,99 zł - ale ze względu na ramy czasowe nie sposób nie odnieść wrażenia, że to taki kontratak wobec niedawnej oferty Lidla, o której już pisałem.

Muscat sparkling Jeruzalem Ormoz - 24,99 zł. Przyjemne, choć niezbyt finezyje, bąble!

Podczas prezentacji mieliśmy okazję spróbować sześciu okazów. Szkoda, że smak przyćmiewała nieco woń bijąca z kieliszków - nieco zatęchła (tę przypadłość mają barowe szklanki tuż po myciu postawione do góry dnem na drewnianej półce na bardzo długi czas).  

Pierwszy musiak - słoweński Muscat Sparkling Jeruzalem Ormoz (24,99 zł) - może nie powalał finezją i złożonością, ale dość przyjemne. Dałbym mocną winiaczową czwórkę. Trochę w aromacie brzoskwini, trochę cytrusa, a w pierwszym dotknięciu wyraźna słodycz. A już z tyłu w smaku - goryczka. Na ciepło zdecydowanie traci, lepiej więc solidnie schłodzić!

Sauvignon & Pinot Grigio Jeruzalem Ormoz (17,99 zł). Bardzo, ale to bardzo fajne!

Sauvignon & Pinot Grigio Jeruzalem Ormoz (17,99 zł), także słoweńskie, to bardzo dobra propozycja na lato. Jest pewna jednowymiarowość, uderzenie traw, liści czarnej porzeczki, dominanta ziół, echo cytrusów, ale ładna kwasowość i brak kociego żwirku sauvignon-blanc. Na plus - długi finisz, w którym smak trwa niezmiennie, ot tak, do plus nieskończoności.

Rzadkość w Polsce - Pinot Luxembourg Cotes de Schengen (19,99 zł). Spokojne

Rzadkość w dyskontach - Pinot Luxembourg Cotes de Schengen za 19,99 zł skromnym, wycofanym aromatem nie powalał. Ale ujmuje swoją skromnością, troszkę dominującą słodyczą, krągłością. Kto szuka głębi, to tutaj jej nie znajdzie, ale dostanie w zamian uniwersalne wino do różnych potraw.

Ats Selection Tokaji Sargamuskotaly (19,99 zł)

Węgry prezentowało wino, które zdobyło 2. miejsce w konkursie gości degustacji - Ats Selection Tokaji Sargamuskotaly. Za 19,99 zł dostajemy przyjemniejsze wino niż luxemburczyk. Znów nos nie jest wylewny, ale smak już tak! Są tu owoce, troszkę róży, jest i kwasowe, i niebyt słodkie, jest rozedrgane i żywe. Jest ładnie zbalansowane, choć niezbyt skoncentrowane. Ale piątkę Winiacza by zdobyło.

Gustav Adolf Schmitt Rheinhessen Riesling 2013 (16,99 zł)

Jabłuszka i cytrusy, a wszystko w sosie słodyczy i kwasu to Gustav Adolf Schmitt Rheinhessen Riesling 2013. Niemcy. Słodycz na początku nie dominuje, ale potem dochodzi do głosu. Zresztą, kwasowość nie chowa się za nią jak młokos za bratem-osiłkiem. Strukturalnie dość pełne i przyjemne. Jako aperitif na taras albo choćby do serów pleśniowych... Warto nadmienić, że to właśnie wino zyskało 1. miejsce w konkursie publiczności. Ja bym dał winiaczową piątkę, a może i słabą szóstkę (na szynach).

Mołdawski róż - D'or Malbec & Syrah Rose 2013

Zawsze musi się wcisnąć róż. Był też tutaj. D'or Malbec & Syrah Rose. Nijakie. Trochę tam może truskawy jest i to kwasowej, ale to jednak chyba najsłabsze z całej szóstki. Jeden wymiar, płaskość. No, może to pochodna też niskiej ceny 11,99 zł.

Leva Pinot Noir 2012 - 14,99 zł

Na koniec jedyne czerwone z tego dnia - Leva Pinot Noir 2012. Bułgar w pękatej butelce. Nie ma zbyt wiele wspólnego z francuskimi pinotami. Kto szuka tamtych klimatów w butelce za 14,99 zł, to się zawiedzie.

To wino jest mocno wiśniowo-pestkowe w aromacie, ale czuć też kredę. Brakuje tu kompleksowości, tego, by się pozachwycać, ale schłodzone do 14-15 stopni okazuje się mieszanką żywą i lekką, akurat do posiłku. Na wieczór egzystencjalno-kontemplacyjny - przy fontannie się nie nada.



Wszystkie wina mają być już na półkach od 7 sierpnia. Ceny podałem, ale za 6 dowolnych win klienci zapłacą jak za 5. Wina degustowałem na koszt Jeronimo Martins Polska.

wtorek, 15 lipca 2014

Winne Wtorki - Węgier z wulkanu - 6 pkt.

Juhfark Nagy Somlói 2012


Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Węgier i 699 forintów (ok. 10 zł - zakup własny)
Do Ideału?
- Już ciut, ciut!!

Wytrawność po węgiersku - to temat dzisiejszego Winnego Wtorku. U mnie więc dziś wino, które czekało troszkę na tę okazję w zimnej szafie - Juhfark Nagy Somlói 2012. Nie od żadnego chyba uznanego producenta, ale kupiony za śmieszne pieniądze - 699 forintów - w węgierskim Tesco.

Trochę kupiony z ciekawości - bo o wulkanicznych winach z węgierskiej góry tyle człowiek słyszał, a nie miał okazji spróbować zbyt wielu. Spotkać w polskich sklepach też jakoś nie można. A szkoda, bo już choćby to wino, które w przeliczeniu na złotówki kosztowało może "dychę", jest smakowite!

W kieliszku piękne złoto. Tak imponujące, że ciężko zrobić ładne zdjęcie amatorskim sprzętem. Nic nie odda tego połysku. Aromaty już na granicy utlenienia i to wyraźnego, ale jakże wspaniała kwasowość!!! 

Wypala dziury w podniebieniu nie tylko w pierwszym łyku, ale nawet w finiszu, w echach, które pozostały po tym co spłynęło nam do żołądka. Zimne jest kamienne i takie sobie, ale nieco ogrzane jest super!

Lekko tłuste i miłe, głębokie, pełne, skoncentrowane. W nosie czuć i miód, i suszone morele, i nieco słodyczy. Takiej dojmującej, gdy niezbyt zimno, przyjemnej i gorącej. Na takie gorące lato brałbym kartonami. Gdybym tu miał gdzieś małe Węgry...

 

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

A tak smakowali inni wtorkowicze:

- Czerwone czy Białe z winem za 45 zł! Z wyczuwalnym alkoholem!!! 

- Jongleur: pełnia hedonizmu

- Winniczek: białe rodem z Egeru

poniedziałek, 3 marca 2014

Węgier, złoty staruszek - 6 pkt.

Szent Vince Egri Cuvee 2007
 

Półka - nie pamiętam
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Egeru, cena - nie zapisałem
Do Ideału? - Już ciut, ciut (6 pkt.)
 
Miałem obawy od samego początku, ale i ciekawość - (czy) i jak przetrwało, jak będzie smakować białe wino po niemal 7 latach, jeśli nie jest szlachetnym rieslingiem albo słodziakiem - tokajem czy sauternes.

Szent Vince Egri Cuvee 2007 kupiłem w sierpniu, w Egerze, w Szépasszonyvölgy (Dolinie Pięknej Pani). Za jakieś niewielkie pieniądze (rachunek wyrzuciłem, szkoda!). Zdecydowałem się otworzyć dopiero teraz!
Etykieta rzeczywiście chyba znak tamtych czasów - z podrzędnej drukarki. Pewnie dom w Egerze w 2007 roku kosztował więcej niż porządna maszyna drukarska. Kolor - piękna głęboka złota żółć, mocna - taka typowa dla białego staruszka.

Pierwszy aromat jabłuszka i to jakie! Mocne, buchające na 15 cm od kielicha. Potem niestety szybko opadają. Zostaje coś, co ewoluuje. Nuty stają się głębsze - nieco stalowe, surowe, troszkę eukaliptusowe, ale też dochodzą dyskretne aromaty kandyzowanych tropikalnych owoców. Wino nabiera też ciała, troszkę cieplejsze jest lekko oleiste, pełne!
Najciekawsze w tym winie są dwie rzeczy: że aromat się ciągle zmienia - po pierwsze: po godzinie stalowość znika, po drugie: całość ma cudowną kwasowość, schowaną w głębi. Czuć ją najmocniej dopiero w finiszu, który jest cudownie długi. Jak droga z Warszawy do Egeru. Do ideału "stary węgrzyn" ma już tylko ciut ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 22 lutego 2014

Węgier do kitu. Stefan by się załamał! - 1 pkt.

Bathory Villanyi Dry Red Merlot 2011



Półka - jakakolwiek by była=przeszacowana
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Egeru i (niestety) ok. 12 zł

Do Ideału? - Kiepściutko (1 pkt.)

Długo się biłem z myślami, czy recenzować, pisać i już myślałem, że spasuję. Ale nie ma zmiłuj. Butla przyjechała z Węgier wraz z siostrami czy też braćmi. Prześwietnymi. To znaczy ja ją przywiozłem. Biję się w pierś.

A jak na tle sióstr i braci wypada Batory? Jak za przeproszeniem bladaczka. Aromat? Rozwodniony, trochę alkoholu i to stylu zerowego. Kolor wina - i to klaretu jaki dostawali skazańcy w Tower. Smak i finisz? Tu te pojęcia brzmią obco.

Najlepsze z tego wina jest jego zdjęcie mojego autorstwa. Nasz król Stefan w grobie się przewraca. Kicha Winiacza na całego. Druga jedynka!

 
Winiacz na 1 pkt. w 7-punktowej skali!!!

piątek, 20 grudnia 2013

Węgier za 10 zł! - 5 pkt.

Teleki Villányi Hárslevelű 2010
 



Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Węgier i 699 forintów (9 zł 80 gr)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)


To może mała pora na mały gwiazdkowy prezent? Taki chowany do tej pory: jedna z butelek z węgierskiej wyprawy, bynajmniej nie pochodząca ze specjalistycznego sklepu, tylko z węgierskiego marketu. Za to za niecałe 10 zł! Wino z najbardziej na południe wysuniętego regionu winiarskiego na Węgrzech - Villány. Ze szczepu, który bywa składnikiem pysznych tokajów.

Ale w butelce nie mamy słodkości? Wino ma ładny kolor - ciemnej słomy, intensywny aromat stanowczo "wystający" ponad kielich. To, co wyczuwamy w pierwszej chwili, wydaje się troszkę wskazywać na wino z końcówki żywota - tak lekko może zredukowane. Z lekko warzywnymi nutami - jest jakby lekko cebulowe. Ale po pewnej chwili to wrażenie mija.

Pojawiają się mokre trawy, jeszcze potem całość ewoluuje w południowe owoce, kandyzowane. Dochodzą jeszcze wyraźne nuty lipowe, brzoskwiniowe, miodowe.

Za to smak?! Jest co najmniej równie ciekawy jak aromat. Jest tu taka jakby utajona kwasowość - wybuchająca nagle, po krótkim potrzymaniu drobiny wina między językiem a podniebieniem.

W finiszu długie. I wciąż kwasowe! Takie wino za 10 złotych?! Wyobrażacie sobie, że polski producent zrobi takie wino choćby za 15 zł? Chyba nigdy. Na pewno nie za wino, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!



Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Węgier jaśniejący złotem - 5 pkt.

Egri Leányka Joseph Hagymasi 2011

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Egeru i ok. 30 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)

Mówią, że nie wszystko złoto, co się świeci. A węgierskie? Sciślej mówiąc Egri Leányka Hagymasi 2011 to złote wino. Przynajmniej z koloru. Jeden z łupów węgierskiej letniej wyprawy. Butelka przeleżała w kartonie szmat czasu, ale w końcu ujrzała to nasze polskie, przydymione nieco, jesienne światło dzienne.
Aromat po wyjęciu korka wydał się nieco siarkowy. Taki pudełkowo-zapałczany. Ale po godzinie zapałkowa draska znika bez śladu. Zostają może tylko echa. To, co dochodzi po godzinie, jest już kwiatowe, nieco miodowe, a nawet odrobinę cedrowe nawet. Na drugi dzień jest najlepsze - i wtedy słychać ostatni dzwonek. Trzeci dzień to już wyraźny zmierzch tego wina.

Ale o ile aromaty są dobrą stroną, to smak jest jeszcze lepszą - mocno kwasowe, ale także dodatkowo i słone. Ale dobrze wyważone, nie sprawia wrażenia cienkiego. Gdy się lekko ociepla, robi się lekko oleiste. Wielka szkoda, że w Polsce nie do kupienia. Bo tak dobre, że do ideału jeszcze trochę brakuje!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 29 października 2013

Węgier owocem i ziemią pachnący - 6 pkt.

Hagymási Föld és Lelek 2007


Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Węgier i ok. 4000 forintów (60 zł; zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Ta notka jest hołdem dla odchodzącego słońca, bo jest gorącego słońca Egeru wspomnieniem. Jeden z łupów węgierskiej wakacyjnej wyprawy. Föld és Lelek - znaczy tyle co ziemia i dusza. Dusza, a może duch definiowana jako "spirit" - i słusznie, bo wino ma 14 proc. alkoholu. Ale ciężko go wyczuć. Przynajmniej w aromacie.
W kupażu cabernet franc (75%), shirazu (16%) i kadarki (9%) wyczuć można to, co wspaniałe - są aromaty czerwonych owoców, granat, wiśnia; są i aromaty głębokie - dymy, tosty, gdzieś głęboko jest ziemia.
Wspaniałe wino. Jest w smaku i kwasowe, i jednocześnie gładkie. Przebija zeń pewna szorstkość egerskich bikaverów (których dziś niestety nie miałem okazji popróbować), ale też i zadziorny charakter shiraza.
Producent zapewnia, że wino można trzymać jeszcze i 10 lat. Otworzyłem teraz. Trudno, ale się cieszę. Było to jedno z droższych win, jakie przywiozłem z Egeru, ale wiem jedno - warto. Bo Föld és Lelek to wino, które do ideału ma już tylko ciut, ciut!!
 

Wino na 6 punktów w 7-stopniowej skali!

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Węgier jak Terre - 6 pkt.

Egri Bikaver Ferenc Toth 2008

 
Półka - na wysokości oczu
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Egeru i ok. 33 zł (2390 forintów)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)


Kolejna butla - łup z węgierskiej wyprawy. Egri Bikaver Ferenc Toth. Ten nie młody rewolucjonista, tylko egerski klasyk. Ma piwniczkę w Dolinie Pięknej Pani, choć wino zostało zakupione w jednym ze sklepów na miejscu.
Dla mnie wino bomba. Pierwszy aromat mocno owocowy. Leśno-owocowy, choć szybko dość wybrzmiewa i się redukuje. Po kwadrancie, może dwóch się zmienia w nieco ziemiste - i to aromatem przywodzącym na myśl Terre Hermesa!

Może ma nutki goździków. W smaku jest Jedwabiste, okrągłe. W smaku pycha po prostu. Niemal idealne, bo do ideału już tylko ciut ciut! - 6 pkt.

 

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 4 lipca 2013

Węgier przyjemny, z finiszem dłuuugaśnym - 5 pkt.

Muscat Chateau Verpelet



Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Węgierski Sklep Nasze Przysmaki i 29 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)
 
 
Będzie rocznicowo - przy drodze wyjazdowej z Egeru stoi mała jaskinia, a raczej trzy. W środkowej wielki postawny Węgier z dłońmi jak bochny. Ja coś mu klaruję po angielsko-niemiecku, a on mi przerywa i pyta po polsku (no, może z brzydkim akcentem):
- Białe czy czerwone?
- Białe - odpowiadam, rumieniąc się nieco.
- Muscat! - wskazuje na bekę. - Proba?
- Proba! - odpowiadam i smakuję. Już czuję te kwiaty i słodycz, chodny nieco kwaskowaty likier. Szkoda, że taka mała "proba". Kupiłem, ja głupek, tylko dwa litry. Czerwonego też tylko dwa.
 
Nawet, gdy minął wstyd, że po węgiersku znam pewnie z osiem słów (napisałbym, ale pewnie poprawnie bym nie wymówił), to pozostał żal. Plułem w brodę sobie jeszcze przed słowacką granicą, a co dopiero w domu. Bo zawartość plastikowego dwulitrowego baniaka była świetna. I kosztowała tyle co butelka muskata (0,75 l) w żoliborskim sklepie z węgierskimi winami Nasze Przysmaki.
 
Tamten muscat jest jak legenda, ale ten z Żoliborza nie okazał się gorszy. W nosie są kwiaty, ananas, renklody, cała letnia łąka! W ustach kwasowe, ale w sposób tak cudownie okrągły i dłuuugi.
 
Całość tak fajnie pasuje do słodkości (bo to półsłodkie wino), że aż nie sposób dać mniej niż… piątkę. Tym bardziej, że nawet ciepłe nie jest złe. Ale gdy jest chłodne, to wiadomo - do doskonałości jeszcze mu tylko troszkę brakuje!
 
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 16 marca 2013

Węgierskim kajakiem nie popłyniemy - 1 pkt

Tokaji Furmint 2011


  
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 9,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Kiepściutko (1 pkt.)
 

Studia humanistyczne dają człowiekowi - poza wiedzą nieprzydatną - także i taką, która przydatną udaje. Fenomenologię. Taki tam zarys do nauki spojrzenia "bez bagażu" na zjawisko.

Mając to właśnie na uwadze zatrzymałem się przed sklepową półką. Bo i Węgra jeszcze w Winiaczu nie było - to raz; oni tam na Węgrzech mają swoje święto - to dwa; wreszcie to wino kosztuje tylko 9,99 - to trzy.

Absolutnie się nie uprzedzałem. Zapach? Niestety, za każdym wsadzeniem nochala w kielich aromat był inny. Raz była brzoskwinia, tyle, że taka jakaś nadgniła, za drugim stara cukiernica, za trzecim razem... wnętrze plastikowego kajaka. Ale stojącego na trawie, bo kajak smaku w stronę ideału nie popłynął. Czuć trochę łagodnej słodyczy, ale żadnej rewelacji, gdzieś tam przy gardle zostaje goryczka. Problem w tym, że nie winna, tylko nieco chemiczna.

Może jakby to wino pić schłodzone bardziej niż piwo na zimowym kuligu (jakieś 3 stopnie) i zagryzać bajaderkami, to byłoby lepsze. A tak jest kiepściutko.

 

Winiacz na 1 punkt w 7-punktowej skali!