Pokazywanie postów oznaczonych etykietą półsłodkie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą półsłodkie. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 17 marca 2015

Winne Wtorki: Polska na czerwono czyli wino Lucjana Uszoka

Da Luciano Nektar Ziemi Pszczyńskiej Pinot Noir 2012



Jeśli dziś wtorek, to czas najwyższy na odkorkowanie wina, które dostałem od rodziny z Pszczyny w prezencie. Bo w dzisiejszych Winnych Wtorkach tematem przewodnim jest Polska na czerwono (choć temat nie został wymyślony - miejmy nadzieję - jako zapowiedź wojny z tymi, co mają sentyment do czerwonej gwiazdy).

Mojej rezerwy wobec polskiego czerwonego wina nie ukrywam, szczególnie jeśli ktoś żąda stu złotych za butelkę wina z hybrydy - bo wtykam nos i owszem, aromat czuję ładny, niemal włoski, ale mój język i podniebienie przeżywają męki i bunt, krzycząc do mnie: "stary, do kroćset, wiesz jakie wino można mieć za sto złotych???!!!". A ja nie widzę żadnych argumentów, by się w takim przypadku przekonać. Że hybryda i jak na hybrydę super? No bez jaj... jakby ktoś postawił przede mną mini morrisa i 126p, i mówił, że każde z tych aut ma urok. No ma, ale czym wolałbym przejechać pół Polski?

Owszem, bardzo mi smakował riesling Marka Krojciga (oczywiście to wino białe, ciężko porównać z czerwonym), jakiego ostatnio kosztowałem, bardzo smakował mi Jaworek z króciutkiej serii, i na pewno jest sporo fajnych polskich win i wierzę, że będą coraz lepsze. A jak sprawił się ów sprezentowany Klejnot Ziemi Pszczyńskiej?

To nieco osobliwe wino. Na etykiecie producent deklaruje, że półsłodkie, ale słodyczy sporo. Kto wie, być może sztucznie dosładzane, na co wskazuje aż 15 proc. alkoholu, który wyraźnie czuć. W winnicy Lucjana Uszoka nie byłem, a z tego co wyczytałem, wynika, że to - on i jego brat Waldemar - pasjonauci z miłością samouków robiący wino od stosunkowo niedługiego czasu, niemal ze wszystkiego, uczący się na błędach i doświadczeniach.

W aromacie ów uszokowy Pinot Noir nieco truskawkowy, mocno alkoholowy, z kwasem wyczuwalnym pod kożuchem słodyczy, rozgrzewający i leciutko pieprzny. Goryczkowy w finiszu. Ciekawe, co z tego wyjdzie za lat 5 czy 7. Nie mam niestety skrzynki tego wina, by to ocenić, otwierając butlę raz do roku. Z każdym łykiem mam wrażenie, że obcuję z winem zrobionym trochę na próbę, z wielkiej pasji, i z odwagą. Bo żeby w Polsce próbować robić czerwone wino, trzeba mieć nie tylko duszę, ale krzepę i rosnącą wiedzę, a nie tylko tupet. I chciałbym, bym za kilka (może -naście) spróbować dobrej polskiej czerwieni!

A tak zmagali się z polskim winem czerwonym inni wtorkowicze:

- Dolina Mozeli próbuje Rondino z Winnicy Zadora

- Italianizzato zachwala wino za 49 zł (no, to jeszcze ujdzie)

- Winniczek zmagał się z Pałacem Mierzęcin za... 120 zł!!!



czwartek, 4 lipca 2013

Węgier przyjemny, z finiszem dłuuugaśnym - 5 pkt.

Muscat Chateau Verpelet



Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Węgierski Sklep Nasze Przysmaki i 29 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)
 
 
Będzie rocznicowo - przy drodze wyjazdowej z Egeru stoi mała jaskinia, a raczej trzy. W środkowej wielki postawny Węgier z dłońmi jak bochny. Ja coś mu klaruję po angielsko-niemiecku, a on mi przerywa i pyta po polsku (no, może z brzydkim akcentem):
- Białe czy czerwone?
- Białe - odpowiadam, rumieniąc się nieco.
- Muscat! - wskazuje na bekę. - Proba?
- Proba! - odpowiadam i smakuję. Już czuję te kwiaty i słodycz, chodny nieco kwaskowaty likier. Szkoda, że taka mała "proba". Kupiłem, ja głupek, tylko dwa litry. Czerwonego też tylko dwa.
 
Nawet, gdy minął wstyd, że po węgiersku znam pewnie z osiem słów (napisałbym, ale pewnie poprawnie bym nie wymówił), to pozostał żal. Plułem w brodę sobie jeszcze przed słowacką granicą, a co dopiero w domu. Bo zawartość plastikowego dwulitrowego baniaka była świetna. I kosztowała tyle co butelka muskata (0,75 l) w żoliborskim sklepie z węgierskimi winami Nasze Przysmaki.
 
Tamten muscat jest jak legenda, ale ten z Żoliborza nie okazał się gorszy. W nosie są kwiaty, ananas, renklody, cała letnia łąka! W ustach kwasowe, ale w sposób tak cudownie okrągły i dłuuugi.
 
Całość tak fajnie pasuje do słodkości (bo to półsłodkie wino), że aż nie sposób dać mniej niż… piątkę. Tym bardziej, że nawet ciepłe nie jest złe. Ale gdy jest chłodne, to wiadomo - do doskonałości jeszcze mu tylko troszkę brakuje!
 
 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 11 lutego 2013

(Zbyt) owocowy bukiet z Maroko - 3 pkt

Halana Cabernet Sauvignon 2009


Półka - na wysokości kostek
Gdzie i czemu tak drogo - Delikatesy K&M i 24,79 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)
Poszukiwacz zaginionej arki doktor Jones wiedział, że nie należy sięgać od razu po to, co się świeci. Poszukiwacz win doskonałych postąpił według tych prawideł. Schyliłem się po butelkę stojącą na najniższej półce sklepu "za rogiem". Bo stał tam oto niepozorny winiacz o skromnej etykiecie Reserve Halana Cabernet Sauvignon z… Maroka.
Kontretykieta obiecuje - jak się potem okazało nieco na wyrost - owocowe wino i przyprawy. No z tym ostatnim się zgodzę. Czuć paprykę (sproszkowaną), ale też czuć coś niezwykłego, co pamiętam z dzieciństwa. Otóż na półce w domu rodzinnym stał, odkąd pamiętam, maleńki mosiężny dzbanuszek orientalnego pochodzenia (złotawy, z frezami zabarwionymi na zielono i czerwono. Może był z Maroko?). I w nim zbierał się kurz, bo nikt dzbanuszka wewnątrz nie mył. Ale zapach tego kurzu był jak tajemnicza pieprzna przyprawa. I właśnie tym pachnie kieliszek wypełniony winiaczem Halana! Poza tym w zapachu są inne owoce, a raczej ich cały bukiet - trochę truskawek bardzo dżemowych.
W smaku ten dżemik czuć, jednak całość nie powala. Może przez owoce zmienione w płynną marmoladkę? Jak kupowałem wino z cabernet sauvignon w plastikowej butli pod Egerem, to miało wachlarz łagodnego smaku. A tu? Jest o wiele słodsze, nie daje jednak takiej radości smakowania, jaką daje gruzińskie ostatnio degustowane Pirosmani. Może dlatego, że tu  truskawowa owocowość przytłacza nawet alkohol (13 proc.).
Winiacz nie jest oczywiście taki, by go wylać, nie jest też taki, by go totalnie skreślić. Może po prostu winna doskonałość z Maroko jest w innej butelce. Bo w tej jest ot taki sobie owocowy winiacz. Może w ostateczności być.
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

niedziela, 10 lutego 2013

Duch gruzińskiego winiacza - 4 pkt.

 Tiflisi Marani Pirosmani Kakheti
 

 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Delikatesy K&M i 22,95 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)
 
Poszukiwacz win doskonałych chyba zapatrzył się ostatnio na Hiszpanię i niczego dotąd świetnego nie znalazł. Może dlatego, że brał z półek na wysokości kolan? Hmm, a może zmienic półkę i stronę świata?
Koncepcja jest, robimy! Wina doskonałego poszukamy z drugiej strony. Czyli Gruzja. Rosjanie ostatnio długo Gruzji nie lubili, ale wiadomo - w powszechnym przekonaniu Rosjanie lubią wódkę, a nie czerwone wino. Czyli - jakby mówili "coś na rzeczy jest".
Aby osłodzić gorycz powracającej zimy, wybieramy winiacza półwytrawnego, który okazał się po otwarciu winem stanowczo półsłodkim, ale za to w jakim smacznym stylu!
Winko słabe (11,5 proc.), alkohol zupełnie się nie narzuca ani w zapachu, ani w smaku. Czuć słodkie owoce: trochę truskawek, ale troszkę też przejrzałych czereśni. Ale bardziej to owoc raczej świeży albo mocno nasłoneczniony, a nie sztuczny kandyz utrwalony cukrem. Choć trochę jest też dżemiku babuni ze śliwek. Jestem skłonny uwierzyć - gdyby ktoś mnie zapewniał, że to pachnie duch prastarego gruzińskiego winiacza.
Po takim zapachu w smaku nie ma niespodzianki! Na szczęście. Jest owocowa słodycz, alkoholu niewiele. W ustach zostaje średnio długo. Akurat na tyle, by nalać następny łyk. Za niecałe 23 złote mamy w połowie doskonałego winiacza, który nie odrzuci miłośników wytrawnych ani słodkich winiaczy. Mamy więc produkt półdoskonały. Pięknie komponujący się z doskonałym serem pleśniakiem. Sojusz Gruzji i Polski jest na stole smakoszy tego winiacza faktem!
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 9 lutego 2013

Kwintesencja różowości na 3 pkt.

Quinta Essentia Tempranillo
 
Rosado Semi Dulce
 

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Sklep Minuta8 i 17,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)
Nie było dotąd wina doskonałego wśród degustowanych czerwonych. To pewnie dlatego, że winiacz doskonały ukrył się w butelce z… innym! Na początku trzeba przyjąć hipotezę, to badaczowi potem łatwiej. Sklep Minuta8 na rogu pewnie jakieś wino ukrywa, bo smakosze okupują latem ławeczkę przed nim. Hmm, latem. Czyli szukają czegoś chłodnego. Na przykład różowego!

Na wysokości kolan niepozorna butelka. Wewnątrz różowe półsłodkie Quinta Essentia. No, trop dobry dala poszukiwacza doskonałości, bo taka nazwa po hiszpańsku znaczy chyba tyle co kwintesencja różowości. A jak kwinta, to może i skrywa winiacz przynajmniej na piątkę?
To by już było coś - na piątkę za 18 zł. Ale otwieramy.
Wiem za co nie lubię zapachu różowych półsłodkich i słodkich. Bo zionie nieco landrynami. Quinta Essentia też zionie. A smak? Cóż, tu jest lepiej - bo posmak landryn znika po wietrzeniu. Powoli, ale znika. Pozostaje potem słodziutki posmak kandyzowanych owoców, ale takich z niższej półki. Nieokreślonych. Nawet nieco za słodziutki, ze szczątkową kwaskowatością.
Jedno już badacz szukający winiacza doskonałego wie: nie jest to wino doskonałe. Na etykiecie napisali, że do sałatek i słodkości. Może. Ja tam nie wiem. Przekora nakazuje spróbować jak smakuje do pleśniowego camemberta. I tu jest niespodzianka! Bo smakuje o cały punkt lepiej! Z pleśniakiem i innym dojrzewającym serem (Stary Olęder z Biedronki) Quinta Essentia Tempranillo Rosado może nawet być.
Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!