Pokazywanie postów oznaczonych etykietą białe wina francuskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą białe wina francuskie. Pokaż wszystkie posty

środa, 20 kwietnia 2016

Winne Wtorki: słodziak na rocznicę ślubu. I to z 2-me Cru!!!

Chateau Lamothe Sauternes 1995

Z serem pleśniowym, słonym - super zestawienie dla Sauternes!
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Zakup własny w Sauternes (ok. 30 euro)
Do Ideału? - Z takiej okazji idealne :)

Tematem Winnych Wtorków jest wino wiekowe. Ja tam młody duchem wciąż jestem, może troszkę ciało już niedomaga, dlatego "wiekowe" u mnie jest wino z roku, w którym kończyłem studia. Tego samego, w którym brałem ślub z najlepszą z żon! Były pierwsze dni sierpnia. W Polsce upał niesłychany. A ja wówczas nawet nie miałem pojęcia, że gdzieś tam we Francji, w Sauternes, na krzakach wiszą grona i magazynują cukier, którym podzielą się ze mną po tylu latach...

Dwa lata wcześniej byłem z bratem na jednym z pierwszych koncertów Hey, widzieliśmy Kaśkę Nosowską chowającą dłonie w rękawach swetra (myślałem, że trema jej przejdzie za jakieś 10 lat. Ale wciąż ją ma), kilka miesięcy później telefon komórkowy kosztował 6 milionów złotych, a książka z Ossolineum 40 tysięcy. Prezydentem był jeszcze (kończył kadencję) Lech Wałęsa, a po roku powiedział, że wraca do gry (kilka dni temu też to mówił). I mało które miasto (ale Gdynia tak!), żądało od kierowców haraczu za parkowanie. Takie to były czasy!

Dlatego gdy w zeszłym roku miałem okazję być w Bordeaux, a ściślej mówiąc w Sauternes, mała butelka za ok. 30 euro z 1995 r. wydała się kuszącą propozycją. Tym bardziej, że 20-letni słodziak jest zaledwie w jednej czwartej swojej drogi. A może i w jednej szóstej? A rok 1995 to akurat w Sauternes uznawany jest za bardzo dobry! 

Wypiliśmy z żoną na rocznicę, po schłodzeniu, w gorący sierpniowy dzień. Równo 20 lat po ślubie, ale notkę trzymałem w sekrecie do dziś. W aromacie ananasy, brzoskwinia, lekkie miodowe nuty, ale leciutkie - jakby to wino miało nie 20 lat, ale jakieś dwa! W smaku mnóstwo kwasowości i wcale nie za bardzo słodkiej - kończącej się nie ulepkiem, ale lekką goryczką. Na dnie troszkę osadu... 

Grona "w trakcie" dotykania szlachetną pleśnią

Lamothe to wino z drugiego kręgu (2ieme Grand Cru) klasyfikacji Barsac i Sauternes z 1855 r. Na szczycie - czyli Premier cru supérieur - jest Chateau d'Yquem (na fotografii poniżej). Przyjemnie jest zanurzyć się w aromacie i smaku, który nie oddaje ot takiej zwyczajnej słodyczy, tylko przywołuje wszystkie te chwile, które już nigdy do nas nie wrócą...

Najsłynniejszy zamek francuskich słodziaków - Chateau d'Yquem

Ale zawsze możemy pojechać do Sauternes i pospacerować wokół Chateau d'Yquem. Nawet jeśli jest zamknięty na głucho, można pospacerować wokół murów, odpocząć na pięknych trawnikach i zajrzeć na dziedziniec. Może przeszłość powróci?

A tak pisali inni wtorkowicze:

- Czerwone czy Białe: o tym jak 30-letnie wino zostało emerytem

- Dolina Mozeli: Sauvignon Blanc z 2008 roku. Z Węgier

- Enowersytet: O Moscatelu Setubal

- Italianizzato: Barbera d'Asti

- Nasz Świat Wino: O Barolo z 1992 roku

- Winne Przygody: Amarone, o Amarone!

- Winniczek: Rioja z 1998 roku

piątek, 15 sierpnia 2014

Francuz złoty i leciutki z dobrewina.pl - 6 pkt.

Heritiere Pagola IGP 2013 Pays d'Oc
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo
- dobrewina.pl i 29,90 zł (próbka importera)
Do Ideału?
- Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

Wciąż upał lepi koszule do pleców. Wciąż spacer przez Rondo Jazdy Polskiej, a potem wejście do klimatyzowanego sklepu grozi przeziębieniem. Wciąż deszcz z gradem jest jako skropienie pomidorów na straganie - niezbyt przykrą czynnością estetyczną. Na taki czas białe wino jest jak ułan wypatrywany przez panienkę z okienka.
A tym ułanem dziś niech będzie nowość z oferty dobrewina.pl - białe wino z Francji, z Pays d'Oc - Heritiere Pagola. W butelce piękne złoto - kupaż chardonnay, sauvignon blanc i viognier. Kolor to viognier. W usta uderza kwasowość SB, ale w nosie pierwsze skrzypce gra stanowczo Chardonnay. Zimne, stalowe, kamienne. Pyszne na zimno i wciąż bardzo dobre, gdy po kilku kwadransach sierpniowego upału straci chłód. Ba, wówczas zyskuje pewną głębię i kwasowość wybija się na pierwszy plan!
Niech się schowają wszystkie proste "chilijczyki", a nawet vinho verde. Francja w tym wydaniu jest stanowczo górą! Może do ideału jeszcze trochę brakuje, ale dosłownie ciut, ciut!!

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Francuz na sierpniowy wieczór - 6 pkt.

Chablis Château de Viviers
Loupe-Cholet 2012

Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent dostała ongiś żona (ktoś kupił w dobrewina.pl)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!

Robi się pod wieczór taka pora, w której słońce chowa się gdzieś daleko za Powązkami, albo jeszcze dalej i choć zostaje skwar, to nie jest już tak dojmujący i dobrze schłodzonego wina nie nagrzewa w ułamku sekundy.

Czas więc wyciągnąć jeden z zimowych jeszcze "skarbów", otrzymanych niegdyś przez żonę - Chablis Château de Viviers Loupe-Cholet 2012. Ostryg nie ma, ośmiornicy też, ale co tam! Jest za to obietnica tego wszystkiego w pierwszym uderzeniu aromatu znad kieliszka.

Zapach pełny, mocny, unoszący się na dobry cal albo i półtora nad cembrowiną szkła. Jest w nim pewna grzybowość, mineralność i pewna dawka ziołowości, takiej zielonej, soczystej. Trochę jak woda z leśnego biwaku nad Symsarną, w której unoszą się mikroskopijne kawałeczki drzewnej kory.

W kielichu złoto, a smaku pełnia i ładna struktura, średnia, niezbyt cienka. Całość świetna nawet wówczas, gdy się nieco ogrzeje. Pasowałoby do owoców morza, ostryg, przegrzebków, ech... Ale w tak gorący dzień świetne jest nawet solo. W sierpniu do ideału ma już ciut, ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 10 czerwca 2014

Vini Folies 2014

Jeszcze o uśmiechu i Francji z 10. piętra

Ach te Francuzki i ich butelki...

Są takie winne degustacje, które bywają dziwne. Ale mają swoje uroki. Na taką wjechałem windą z Gabrielem, znawcą tokajów, na dziewiąte piętro, a potem jeszcze schodkami wspięliśmy się na 10. piętro warszawskiego hotelu Grand i weszliśmy od... zaplecza. Prosto w wir francuskiej degustacji Vini Folies 2014.

Dziwi mnie to, z jaką niedbałością niektórzy Francuzi (właściciele hotelu Victoria czy Grandu) traktują kwestie kieliszków... Te w Hotelu Grand były nieodpowiednie do tego, by pozachwycać się winem, które przywieźli, pokonując niemal 2 tys. km winiarze z Francji czy importerzy. Z tego szkła, które zaoferował hotel, da się wypić chłodne sherry fino, a nie burgunda, Bordeaux czy białą Dolinę Loary. Ale trudno. Tym mniej dziwi mnie własny kielich Wojciecha Bońkowskiego, szefa Winicjatywy.

Cheverny 2013

Ale wróćmy do degustacji. Wszystko się odbywało ponad 2 tygodnie temu, więc filtr pamięci pozostawił najlepsze kąski - jak choćby Pascal Bellier AOC Cheverny 2013 (Dolina Loary). Białe wino, bardzo kwasowe, ale zarazem bardzo ładnie i bogato zbudowane. Rose 2012 jeszcze lepsze - żadnych poziomek, żadnych truskawek. Czysta grejpfrutowość w aromacie i smaku!

Royal Rose - doskonałość

Ale najlepsze róże pokazał Olivier Brun z Château de Brigue (próbowałem niektórych już na The Culture and Art of Wine). Z nich najlepszy był stanowczo Brigue Royal w matowej białej butelce! Wyobraźcie sobie różowe wino, które w aromacie ma białą czekoladę, kakao, a w smaku pełnię kwiatowości i szałwię 

Delphine Colin ze swoim dziełem - Blanc de Blancs 2004

Z szampanów wrażenie robił Colin. Madame Delphine Colin o niebieskich oczach i pięknym uśmiechu objaśniała, że Extra Dry ma 17 g dosage - choć sprawiał wrażenie mineralnego i lekko kwiatowego. Orzechy były, ale w trzecim rzędzie. Osobiste dzieło Colin - Coup de Coeur Blanc de Blanc 2004 z 60-letnich krzewów chardonnay - bez dosage, jest ekspresją mineralności, chłodu i powściągliwości, okraszonej cząstką cytrusa. Ale 2006 Extra Dry to jest dopiero klasa! Ma gorzkie migdały, orzechy i olbrzymią kwasowość!

Millesime 2008 Champagne Baudry

Mniej migdałowy, ale za to bardziej orzechowy i grzybowy wydał mi się Millesime 2008 Champagne Baudry Brut. Bardzo kwasowy, z wielkimi bąblami, sprawiał na początku wrażenie słodkiego, ale to pozory - i konsekwencja próbowania innych białych win. Co za złożoność!

Champagne Baudry Brut Rosé

Baudry - w wersji Rosé - utwierdził mnie w pewnym odkryciu sprzed kilku tygodni. Że szampan w wersji Rosé właśnie to murowany kandydat na mistrzostwo świata. Ten od Kruga był wspaniały i najdroższy. Ten od Baudry - bardzo mineralny i wyważony, bez absolutnie żadnego przegięcia.

Picpoul de Pinet Greyssels

Na stoliku Laurent Kumisz Goalwines spodobał mi się niezwykle delikatny picpoul de pinet Greyssels (tylko 3,6 tys. butelek) - bardzo aromatyczny, kwasowy, elegancki. To złoto w kieliszku dokładnie smakuje tak, jak wygląda! Saint-Bris Sauvignon Blanc 2012 ujmował bardzo długim finiszem i delikatnym kocim żwirkiem.

Haut-Blanville Syrah 2009

Win czerwonych miałem okazję spróbować niewiele, ale sporo z nich okazało się rozczarowujących albo po prostu średnich, takich akademickich. Szkoda. Te, które przykuły moją uwagę, to Haut-Blanville Syrah 2009 - mocne w smaku, kredowo-owocowe, mocarne wręcz!

Courtin Pauillac 2010

Château Béhèré Courtin Pauillac 2010 z oferty Borderac Crus & Vins (30 euro w sklepie - parcele winnicy sąsiadują z ziemiami Château Lafite Rotschild) zachwycało - piękne taniny, łagodne, choć wino ma dopiero 4 lata, ładny smak - krągły i kompleksowy, złożony, ogarnięty.

2011: Château Graves de Pez Saint-Estephe i Grand Bertin de Saint Clair Medoc

Château Graves de Pez Saint-Estephe i Grand Bertin de Saint Clair Medoc z 2011 też były dobre. Pierwsze - kraina łagodności, takie kobieco trochę wino. Z lekkimi taninami jak muśnięcia drewnianej klatki, drugi - już poważniejszy. Z większymi taninami, dziedzictwem czy też ciężarem lekkiej beczki (60 proc. cabernet sauvignon i 40 proc. merlot). Wino jest dziełem Antoine Medeville'a, który współpracuje z takimi winnicami jak wspomniamy już Lafite Rotschild czy Château Lascombes.
Bardzo pozytywne wrażenie robiło jeszcze Expression od Domain des Deux Arcs z Doliny Loary. W aromacie bogactwo czarnej porzeczki, czekolady, drobnej wanilii...

Expression od Domain des Deux Arcs
Wnioski? Dobrze próbować win z portfolio producentów czy ich przedstawicieli, którzy szukają u nas importerów. Wielkie plusy za świetne białe, różowe i szampany, a szkoda, że czerwone nie dopisały. No i jeszcze te fatalne kieliszki...

Degustowałem na zaproszenie Vini Folies i Ubi-France

piątek, 23 maja 2014

Langwedocja i Roussillon "Na Biało"

Cuda z lodu, ale na ciepło też pyszne!

Marek Bieńczyk rozmawia z Johnem Bojanowskim z Le Clos du Gravillas. O winie l'Inattendu 2012
 
Od wizyty winiarzy z Langwedocji - których zaprosiła, jak i rok temu, Winicjatywa - minął prawie miesiąc, a ja z trudem się zbieram, by napisać kilka refleksji. Ciężko, bo wina nietuzinkowe, ich twórcy to wspaniali ludzie z twórczą pasją, a region - a ściślej mówiąc dwa regiony - to kolebka coraz wspanialszych win (o czym mówił na prelekcjach - z nie mniejszą pasją - Wojciech Bońkowski). Jest w tych langwedockich degustacjach zamysł, który mnie porywa od początku - spójna wędrówka po niebiańskim kręgu francuskich win. Francji przecież przez wielu wyklinanej, wyszydzanej. A tu, w bezokiennej salce hotelu Le Regina, tak wspaniale pokazanej. 

Wina Saint Hilaire - na pierwszym planie Silk Trilogy

Swoją wędrówkę po 21 producentach i 140 winach (oj, nie spróbowałem wszystkich) zacząłem od wstępu - prostych win Saint Hilaire (szuka importera). Produkowanych przez brytyjską rodzinę. Brytyjczyków jest zresztą sporo w Langwedocji - choć szczerze mówiąc bardziej z wyglądu przypominają już Francuzów. W Polsce Saint Hilaire poszukuje importera.

Mówiąc "prostych" mam na myśli ich przyjazny charakter. Są pieprzne i siarczyste, a także kwasowe. I korzenne. Z wyjątkiem. Prostocie zaprzecza Silk Trilogy 2011. Cena 15 euro w sklepie we Francji. Trilogy jest wyjątkowe - ma w aromacie więcej białej czekolady i kandyzowanych owoców niż wanilii (a było w beczce 6-7 miesięcy). W smaku jest pełne, aż gęste, niemal oleiste. Likierowe wręcz. Pełne ciała i kwasowości, która pozwala na oddech.

Wina Domaine Bassac

Mięsista w smaku jest także Armonia Blanc 2013 z Domaine Bassac (szuka importera w Polsce). Całość z sauvignon blanc i muscat. Ale młodziutka i beczki nie widziała. Armonia Rose, mocno łososiowa, zupełnie nie ma - na szczęście - ani krzty landrynka, tylko ma charakter białego wina.

Sto kroków - Bergerie du Capucin

Beczki nie widziało także zadziwiająco fajne wino 100 Pas (po polsku "sto kroków"). Skąd nazwa? - To było moje pierwsze wino. Tak przy nim dreptałem, tak się bałem, co to wyjdzie, że nazwałem je "sto kroków" - mówi Guilhem Viau z Bergerie du Capucin (szuka importera). Wyszło piękno. Jedno z nielicznych elektryzujących win degustacji. Dojrzewało tylko w stali, ale gdy zanurzyłem nos w kielich, poczułem czekoladę, kakao, ziemię. Kwasowe, ale przy tym niezbyt cienkie, pełne. W Polsce nie ma jeszcze importera. Szkoda...

Joly Blanc 2005

Virgile'a Joly nikt w Warszawie nie widział, widziano jego piękną i wesołą żonę. Mme Magdalena Bogucka-Jolie przywiozła klasykę - głębokie białe. Spróbowałem Joly Blanc 2012, ale poczułem tylko mineralność młodego białego wina. Ale gdy otworzyła 2005... To białe wino, które ma 9 lat. Grona? 100 proc. grenache. Z gorącego regionu. Według podręcznikowych reguł powinno być martwe albo takie sobie. A jest lekko utlenione - ma coś z cherry fino. Ale jest wciąż w nim iskra życia - kwasowości, wciąż jest pełna koncentracja, taka jak nadmuchana piłka! W winnicy 21 euro za butlę. WARTO!

Chateau Beauregard Mirouze - Lauzina 2012

Wystarczy odwrócić cyferki (12 euro), by mieć etykietę z naprawdę garażowej produkcji - Lauzina 2012 powstaje w liczbie 6 tys. butelek. Chateau Beauregard Mirouze szuka importera w Polsce. Lauzina to vermentino (20 proc.), rousanne (70 proc.) i marsanne (10 proc.). Całość fermentuje w beczkach. Rewelacja - w aromacie biała czekolada, trochę chlebowych skórek, średnia kwasowość w długi finiszu... Całość świetna!!!

Le Clos du Gravillas l'Inattendu 2012

Inne zaskoczenie? Le Clos du Gravillas l'Inattendu 2012 (nieoczekiwany). Importer DELiWINA. Butikowa produkcja - 2,5 tys. butelek wina, które jest kwiatowo-kamienne. Może wszystko przez 500-litrowe beczki z austriackiego dębu? I przez kunszt sympatycznego Johna Bojanowskiego, który w winnicy niemal wszystko robi sam.



Sam też butelki myje sympatyczny Graham Nutter z Château Saint-Jacques d'Albas. Producent nie ma importera w Polsce. W winnicy stoi najprawdziwsza romańska kaplica licząca tysiąc lat! Białe wino stąd - Le Petit St Jacques 2012 (50 proc. vermentino, 40 proc. viognier, 10 proc. roussanne) - okazuje się fajną mieszanką mineralności i owocowości. Różowe (syrah, grenache i mourvedre) jest jakby troszkę utlenione, ale tak świetnie kwasowe, że piłbym do małży!

Château d'Angles - Grand Vin 2008 i inne białe

Winem, które wszystkich zachwyciło - nawet samego Wojciecha Bońkowskiego - było Grand Vin 2008 z Château d'Angles (w ofercie Enoteki Nowej). które choć już 6-letnie, było wspaniałe - bogate, pełne, owocowo-kwiatowe, a w smaku lekko miodowe, wciąż kwasowe, lekko oleiste. Drogie - bo kosztujące 89 zł, ale warte każdej złotówki! Młodsze - Classique 2010 - było bardziej mineralne, ale pełne nut leśnych, ziołowych.

Saut le Poisson z Clos du Serres

Piękny finisz miało Saut le Poisson z Clos du Serres (importer DELiWINA). Skład - 70 proc. grenache, 20 proc. roussane, 10 proc. vermentino. Lekko owocowe, z pięknym kwasem, który wybrzmiewa aż do ciszy. Jedna trzecia tego wina dojrzewa w 320-litrowych beczkach z francuskiego dębu, ale tej beczki nie czuć przesadnie.

Clos Centeilles Blanc 2012

Pamiętacie zapach lodów bambino? Takich na patyczek (sprzedawany był osobno)? Przypomniał mi się ten zapach, gdy wąchałem Clos Centeilles Blanc 2012. (importer Kanato). W składzie grona rzadkiego szczepu araignan blanc, riveirenc gris, riveirenc blanc, greanche gris. W aromacie nie tylko lody, ale i gruszeczka, a w smaku - zero słodyczy. Może troszkę zredukowana kwasowość, ale całość utrzymana w zaskakującej wytrawności!

Muscat 2013 od Domaine Jones

Wytrawność zwyciężyła nawet w słodkim winie od Domaine Jones (szuka importera). Muscat 2013 miał niby być słodki, ale na szczęście ta słodycz okryta była dyskrecją, niczym zakonnica habitem. Może zasługa stali, w której dojrzewało wino?

piątek, 2 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na biało

Odkrywamy Francję od białej strony

 Frederic Gauthier, Domaine Poiron Dabin, i jego wina
Ależ ja się nie mogę zebrać! Minęło kilkanaście dobrych dni od ciekawej wielkiej degustacji francuskich win zorganizowanej przez Wine4Trade w warszawskim hotelu Regent (dawny Hyatt). 22 producentów w różnych regionów - począwszy od Alyacji i Burgundii, poprzez Szampanię, Bordeaux i Dolinę Loary, po Cahors, Gaskonię i Langwedocję-Roussillon.
Spotkanie było raczej przeznaczone dla branżowców - zwłaszcza potencjalnych importerów - bo znakomita większość producentów nie ma w Polsce swoich przedstawicieli. A wina niektóre naprawdę ciekawe. Peregrynację zacząłem od białości i nielicznych różowości.

Pierwszych spróbowałem muscadetów. W Polsce na razie słabo obecne (o jednym pisałem tutaj). Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine Poiron Dabin z Doliny Loary (6 euro w sklepie) przykułby uwagę amatorów kwasowości. I może tych, co chcą potrzymać wino w piwnicy śmiało parę lat. Piękne butelki z ważką. Wino świeże, orzeźwiające bardziej niż starszy o trzy lata brat (we Francji wino jest mężczyzną). Bo Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z eksportowej linii (we Francji 5,80 euro w detalu) to wino o już małej kwasowości, za to z piękną brzoskwinią w aromacie!

Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z Domaine Poiron Dabin

Kto szuka starszego wina, to może wybrać Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za kwasowość! A przy tym intensywność brzoskwiniowych aromatów! Bardzo już pełne, ciężkie, skoncetrowane, a przy tym wciąż megakwasowe i jednocześnie mineralne.

Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za głębia!

Pewnie fajny potencjał starzenia ma Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2012 White Clos Perraud (Domaine du Moulin Camus) o bardzo długim finiszu i kwasowości tak sporej, że zdawała się atakować małymi bąblami moje podniebienie. Rocznik 2013 nie zachwyca dziś. Pewnie stan przejściowy.

Fajne i proste muscadety pokazał producent Domaine de la Foliette. Wszystkie wina bardzo kwasowe, lekkie. W większości mineralne - ale był jeden szczególny rodzynek. 1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013. To bardzo kwiatowe wino o średniej cenie (2,60 euro dla importera), z najlepszych parceli z winnicy. Bardzo kwiatowy w aromacie, a mało kwasowy.

1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine de la Foliette

Na przeciwnym biegunie leżą Vieilles Vignes Clos de la Fontaine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 (krzewy starsze niż 55 lat) i "Chateau" 2010. Obydwa kamienno-mokre, jeszcze młode, pełne świeżości, choć "Chateau" ma także aromaty bogatej łąki, kwiatowe i mnóstwo ciała, pełni!

"Chateau" i La Haye-Fouassiere. Tanie, ale pyszne. 3,50 i 7,50 euro za butelkę w hurcie

Jakie inne przykuwały uwagę? Ot, choćby Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades). Sam krzem i kwas do drugiej potęgi. Od tego producenta ciekawy było też "słodko brzmiący" (po tych muscadetach odczucie) Gros Manseng/sauvignon 2013.

Gros Manseng/sauvignon 2013 i Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades)

Co mnie zachwyciło? Kreacja skromnej winnicy Domaine de Tara. Większość etykiet zdominowana przez niebieski kolor. Czemu? Na degustacji winnicę reprezentowała dyr. zarządzająca Michele Folea, żona właściciela. - O, niebieski to po prostu mój ulubiony kolor - odparła z uśmiechem. Lepsze miała czerwone wina, ale z białych wielkie wrażenie zrobiło Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux.

 
Błękitna etykieta to butelka Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux

Wino rok dojrzewało w beczce, ale nie zdominowała całości. Grenache blanc 56 proc., roussanne 44 proc. Czuć leciutki miód, gruszkę, jest pełne w ustach, ale nie przegięte. Świetne wino do sushi na przykład. Albo szparagów.

Co pokazała Alzacja? Świetne wina. Domaine Louis Hauller lepiej idzie na froncie słodkości niż wytrawności. Bo ich gewurztraminer ma więcej aromatu niż tęcza kolorów - jest i cebulka, i kwiaty, i zielona łąka. W smaku mało "wurziga". Pieprzny charakter poszedł w pieruny i została słodycz. Etykieta też słodka zresztą. I nieładna. Taka wyglądająca na tanią. Ale może to i zaleta?

Wina Domaine Louis Hauller. Gewurz z prawej. Etykiety ja bym poprawił, bo z wyglądu paskudne

Ale marność etykiet niech was nie zwiedzie. Bo Rose okazuje się pyszne, bez landryny, za to z małą truskawką i delikatną naftą w tle; Sylvaner 2013 ma świetny finisz i pełną strukturę, a Edelzwicker 2012 (kojarzy mi się z późną wiosną) choć skryty, ma i kwiaty dla nas i słodkość pełną!

Seria Collection Cave de Ribeauvillé: Riesling, Larghetto, Gewurztraminer, Andante

Pyszną Alzację przywiózł Willem Schicks z Cave de Ribeauville. O Zahnackerze już pisałem tuż po wystawie, ale warto też wspomnieć o dwóch liniach - Collection i Grand Cru. W pierwszej niezbyt udany był Alsace Pinot Blanc 2012 (z posmakiem słodkiej landrynki i takim sztucznie brzmiącym kwasem), ale stanowczo lepsze były Riesling 2012 (bardziej mineralny niż cytrusowy), Pinot Gris 2013 (kwaskowe, a jednocześnie bardzo pięknie zbudowane) i półwytrawne Andante 2013 - z gewurztraminera i muscata. Kompleksowe - pełne owocu i lekko kwiatowe. Znakomicie zbalansowane, lekko pieprzne, w głębi mineralne. Sam Gewurztraminer 2013 wydał się mega aromatyczny, słodziuchny, z piękną goryczką w finiszu, niezbyt kwasowy. Larghetto złożone pół na pół z rieslinga i pinot gris podąża w stronę mineralności i kwasu.

Riesling Grand Cru Osterberg 2010, Zahnacker, Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 i Gloeskerberg Pinot Gris 2008

Riesling Grand Cru Osterberg 2010 ma obok naftowych nut aromaty zielonego stawu, trawy, łąki. I wielką kwasowość! To był chyba najlepszy riesling tej degustacji. A Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 ma świetne nuty kandyzowanych owoców, a w smaku tak zrównoważoną kwasowością słodycz, że zupełnie ta drobina cukru nie przeszkadza!  

Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg

Przyjemnymi "gewurzami" błysnął Michel Fonne. Słodkie i przyjemne okazały się Gewurztraminer Tradition 2012 oraz Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg 2010 - cudownie słodki. Jeśli w niebie piją gewurza, to właśnie tego!  


Pouilly Fume z Domaine du Moulin Camus

Pouilly Fume? Stanowczo Domaine du Moulin Camus - 10 euro w detalu. Co tu mamy? Wielki finisz i świetne kwiatowe wino. Z nutami spalonych tostów. Ale do ostryg bardziej nadaje się Sancerre 2012. W zasadzie to wino ma ostrygę już wkomponowaną w aromat i smak. Ostre, męskie białe wino! A przy tym pamiętajmy, że mamy do czynienia z winem za 12-15 euro...

Sancerre 2012 z Domaine du Moulin Camus. Do ostryg idealne!

Białego Bordeaux było stosunkowo niewiele, a jak już, to w cenach dość wysokich. Z Chateau Morlan-Tuiliere godne uwagi było wytrawne Laubarit AOC Entre deux Mers Haut Benauge 2011 (muscadell 20 proc., sauvignon blanc 60 proc., semillon 20 proc. - 11 euro w detalu), owocowe, w ustach pełne, choć mało już kwasowe. Do ryb i owoców morza.

Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2011, Moulleux sweet, Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2012

Ale wolałbym słodkie Chateau Morlan Tuiliere Bordeaux Haut Benauge 2010. To pyszne białe złożone z semillon (80 proc.), musacadelle (10 proc.) i sauvignon blanc (10 proc.). W nosie miodowo-owocowe. Czuć kandyzowane brzoskwinie i figi, a w smaku pełniutki, miodowe o wyrazistym finiszu. Z serem pleśniowym na pewno wyjątkowe. Można trzymać ze 30 lat w piwnicy!

Każdą podobną degustację zaczynam od białych. Tak zrobiłem i tym razem. Czasem żałuję, że nie starczyło mi czasu dla czerwonych. Ale w tym przypadku wcale tak nie było. Co nie znaczy absolutnie, że czerwone były gorsze. To po prostu dwa inne światy! A trzeci to musujące, o których mam nadzieję już wkrótce!