Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Winicjatywa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Winicjatywa. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 21 listopada 2017

Winne Wtorki - wino dla teścia? Tokaj!!!

Disznókő Aszú 6 Puttonyos Tokaj 2002

 

Tematem dzisiejszych Winnych Wtorków jest... Wino dla Teścia! Wino trudne, które powinno być zarazem winem jednoznacznie przystępnym - by nie powiedzieć podstępnym. Dobrać je nie tak łatwo. Bo to wino dla teścia, który winach, jakie uwielbiamy określa jednym słowem (którego nie uznajemy w głębi duszy za obelgę :) - "kwasiory", bo sam lubi bardziej coś mocniejszego...
 

Pewnie najlepsza byłaby grappa, ale to nie Grappowy Wtorek, tylko winny. No i wino powinno być podstępne w takim sensie, że my też zapewne - zmuszeni przez nieufnego ojca wybranki naszego serca - dostąpimy zaszczytu spróbowania owegoż wina. A my słabych win nie lubimy. No i powinno być to więc wino znakomite. Bo i teść musi mieć przeświadczenie, jak już go winami zarazimy, że dostał wówczas petardę - a nie coś kiepskiego.

I ja takiej petardy spróbowałem w ostatni poniedziałek podczas degustacji Dzień Tokaju organizowanego przez Winicjatywę. Mnóstwo było tu znakomitych win, naprawdę świetnych - ze cztery najgorsze zasługiwałyby może na Winiaczową Czwórkę, więc było wspaniale! O wielu z nich jeszcze napiszę, choćby dlatego, by oddać jeszcze wspomnienie z ostatniej tokajskiej wyprawy. Ale zdradzę wam, że w poniedziałek w Warszawie przeżyłem jeden z odjazdów zmysłów przy stoliku 23 - Disznókő.

Onegdaj - przy degustacji wytrawności z tokajskich aukcji - zachwyciłem się furmintem Disznókő Lajosok-dűlő z 2016 r. Wspaniałość, jeszcze lekko musująca, kwasowa, przednia. Na 6+! Ale za takie wino teść spuściłby nas ze schodów. Bo teściowi trzeba tego, co było perłą stolika nr 23 - Aszú 6 Puttonyos 2002!

W tej butelce są spełnione dwa podstawowe założenia wina dla teścia - jest słodkie (checked!) i dość znane, bo Polacy wiedzą, że jak z tokaju to w potocznym rozumieniu musi być słodkie (checked!). Ale jeśli próbowaliście już innych tokajów 6-putonowych, i sądzicie, że Disznókő Aszú 6 Puttonyos 2002 jest taki sam, to jesteście w błędzie! 

Pierwszym wrażeniem jest nie słodycz, tylko... delikatność. W aromacie jest bardzo mało tej miodowości, pewnego akcentu pleśni czy utlenienia. Tu jest raczej miła i aksamitna trawiastość, lekkość. Jeśli szybko przełkniemy (niewprawny teść to zrobi, idę o zakład), pozbawimy się tego, co w tym winie najwspanialsze - wielkiego uderzenia kwasu! To jak przypływ oceanu gdzieś w zachodniej Szkocji. Szybki, ogromny, niespodziewany. Powalający wprost. To wino nie jest ot takim sobie prostym słodziakiem, ono tę słodycz wystawia gdzieś u bram, niczym nocny klub bramkarzy, a gdy wejdziemy głębiej, znajdziemy się w krainie ciężkiej do wyobrażenia sublimacji, smakowej orgii, która trwa, trwa, trwa... To jedno z win, które swoją pełnię uwydatnia nie w aromacie, ale w smaku, które wprost zachęca "wypij mnie!"

Teść przyjaźnie poklepuje nas po ramieniu i nie mamy wyjścia. Musimy nalać mu drugi, sążnisty kieliszek. Trudno, na szczęście możemy nalać także sobie!

Na Węgrzech butelka kosztuje ok. 16 tys. forintów (coś koło 210 zł), a w Polsce kupimy w Kondrat Wina Wybrane już za 259 zł. Ja degustowałem podczas Dnia Tokaju na zaproszenie Winicjatywy.

Inne wina dla teścia wybrali:

- Nasz Świat Win postawił na szampana

piątek, 14 kwietnia 2017

Wyjątkowe tokaje. Są siódemki! Możesz mieć jeden z nich!

A teraz to wszystko zlicytują...
 
Wojciech Bońkowski z Winicjatywy w szalu Bractwa Tokajskiego i ze zwykłym kieliszkiem, a nie magnum!

Za kilka dni Wielka Aukcja Tokajska - okazja dla profesjonalistów nabycia unikatowych win z najsłynniejszego regionu winiarskiego wschodniej Europy. Aukcja organizowana jest 22 kwietnia przez Bractwo Tokajskie, oczywiście daleko od nas, na miejscu. Ale jedną z beczek chce zakupić i podzielić na butelki Winicjatywa. Podobnie jak zrobią to inni importerzy. Oczywiście odpłatnie, ale to wina wyjątkowe, unikalne!

Miałem przyjemność spróbować (w lokalu Ale Wino na modnej Mokotowskiej w Warszawie) kilkunastu próbek spośród win, które będą wystawione na sprzedaż. Może kiedyś staniecie przed podobnym wyborem? Pamiętajcie, że to degustacja próbek beczkowych, a wina będą do picia za kilka miesięcy, a pewnie i dopiero lat.



Tállya Bohomály Furmint 2015 - wytrawne i lekko prochowe, z elementami żywych kwiatów, białych owoców. Wyczuwalna wysoka mineralność. Kwasowość dość ładna, choć niezbyt dotkliwa. Sprawia wrażenie wina trzymanego twardo w stalowych ryzach. Na Winiaczową 4++

Tállya Rigófütty Hárslevelű 2015 - to wino bardziej kwiatowe, ale też mniej delikatne, o mocniej wyczuwalnym alkoholu, większej mocy. Alkohol troszkę wystaje nawet i zza kwasu. Na 4+




Kikelet Váti-dű Hárslevelű 2016 - o beczkę tego wina będzie walczyć Winicjatywa. To wino delikatne, eleganckie, przepełnione powietrzem. Ze sporym kwasem, emanujące ciekawą słonością. Ciało spore, ale prawdziwa niespodzianka wychodzi po krótkiej chwili! I to jest najciekawsze. Smakowa eksplozja pojawia się powoli, jakby wino się zazdrośnie otwierało! Na Winiaczową 6.



Hétszőlő-dű Hárslevelű 2016 - to wino sprawia wrażenie jeszcze bardziej ściśniętego, z wyjątkowo wysoką kwasowością. I wielką mineralnością. Na 5 z może małym minusikiem.



Myrtus Lestár-dűlő Furmint 2016 - w aromacie ładne białe kwiaty i sporo owocu. Dość rozłożyste, a jednocześnie lekkie, z równie lekką kwasowością. I jest wyjątkowo czyste. Na 4+++.



Disznókő Lajosok-dűlő Furmint 2016 - jeszcze troszkę musujące, z mikrobąbelkami, z lekko herbacianą nutą w smaku. Z bardzo elegancką kwasowością. Ma bardzo, ale to bardzo długi finisz i zadziwiająco potężną strukturę, którą okrywa płaszczyk lekkiego pozoru. Na 6+!



Samuel Tinon Szent Tamás Furmint 2016 - niby dyskretność, mineralność i utlenienie, ale tak naprawdę to wino jest jak strzała wypuszczona z łuku z całą siłą i precyzją! Jest super kwasowość i całość zasługuje na 6!

Kvaszinger Meszes-dűlő Furmint 2016 - to chyba jedyne wino z pewną nutką nieczystości, dziką kartą, która po chwili się odwraca. I dodaje przyjemnego akcentu! Czuć troszkę słodyczy zmieszanej ze stalowością, minerałami, solą. Staje się bogate w smaku, rozpycha się w ustach! Dla mnie na 6 z plusem! Żałuję, że o tę beczkę nie zawalczy Winicjatywa...



Holdvölgy Intuition nr 3 Furmint 2015 - w tym winie sformułowanie "eksplozja smaku" nabiera nieco innego znaczenia. U poprzedników ten wybuch pojawiała się gdzieś w głębi, z pewnym falstartem. A tu jest jak kolorowy wachlarz hiszpańskiej damy dworu! Od razu na tacy są podane dojrzałe owoce, herbata i tanina. Jest też kwas i techniczna doskonałość, choć na tle poprzedników wydaje się "popowe". Ale to nie wada, bo wino pije się przyjemnie! Wina tego producenta - choć nie to konkretne - można kupić w 13win.pl w Warszawie. Ocena: 6 z minusikiem.

Demetervin Tokaji Furmint a Király es Urágya teraszokról 2015 (zdjęcia brak, bo z butelki zeszły napisy wykonane flamastrem) - pycha! Super bogaty i gęsty aromat. Jest też pigwa i miód. W smaku za to zadziwiająco lekkie (choć struktura oleista, bogata), nieco herbaciana. 6 z plusem albo i dwoma!

 


Barta Oreg Kiraly-dulő Teraszok Furmint 2016 - miła odmiana, bo wino proste i taniczne, herbaciane, dość "szczupłe" w aromacie. W smaku mineralne, spartańskie, zdyscyplinowane. Na 6+.



Barta Öreg Kiraly-dulő Samorodni Valogatas 2015 - tu jest radość i soczysty owoc: brzoskwinia i pigwa, trochę fig. W smaku czuć też miodowość, nieco wosku. Soczysty owoc. Całość żywa, świetna. Na 6++!



Disznókő Aszu Hárslevelű 2014 - jedno z trzech win, które wbijają w ziemię. Jedno bardziej od drugiego. Tu od razu w aromacie atakuje piękny żółty owoc. Jest łagodność brzoskwini, są figi, przejrzałe cytryny, miód. Wszystko świeże, ostre jak brzytewka. Znakomity cukier i wysoki kwas! 6+++


Disznókő Aszu Zeta 2014 - lekko mętne, jakby nieklarowane. W aromacie lekka herbatka, ale po chwili pojawia się owocowość, bogactwo, pełna paleta przeróżnych aromatów! Potężne wino! Słodycz (176 g/l) nie jest dzięki wysokiej kwasowości wyczuwalna. To wino na 7!!! Za jedną butelkę oddałbym dwie poprzednie. 



Ale po tych winach Disznókő Aszu Furmint 2014 pokazuje swoją moc! Owoce zebrano z jednej parceli. Tu dopiero jest bogactwo! Jest tu coś, czego nie ma w innych winach. Jest co chwila inne. Raz jest ostre i dżemowe. Po chwili już pigwowe, ale głębokie, zakręcone, otoczone woskowym tiulem. Jest miękkie na aksamitną modłę, a jednocześnie ostre, zakręcone. Mnóstwo tu komplikacji! Smakowanie innych win po łyku tego ukazuje miałkość wszystkiego co tego dnia spróbowałem. To jest Winiaczowa 7 bez minusa!

Win próbowałem na zaproszenie Winicjatywy

piątek, 16 stycznia 2015

Amarone i... włoski listopad Winicjatywy (z cyklu pisane najdłużej na świecie)

Zero bieli! Niech żyją
Valpolicella i Amarone!

Winiarze także degustują

Listopad - najbardziej chyba dołujący miesiąc w roku - miał szansę być gorący, a to dzięki włoskim winiarzom. A konkretnie dwóm imprezom - Wielkiej Degustacji Valpolicella i Amarone (organizator Winicjatywa i Valpolicella Consorzio Tutela Vini) oraz Gambero Rosso (organizator Magazyn Wino). Obydwie imprezy weszły u mnie - niestety - do katalogu "najdłużej pisanych postów na świecie", ale co poradzić. Musi się zrobić widać styczeń, by tęsknić za listopadem...

Przedsmak win to kolacja z winiarzami. Każdy z wystawców przyniósł jedną butelkę - wartą poznania. Wymienię najbardziej mi smakujących wówczas 5 etykiet. Boscaini Carlo Valpolicella DOC Classico Superiore 2012 La Preosa, wywarło na mnie wrażenie wina, w którym owoc jest już ładnie zasymilowany z ziemią. W nosie wiśnia z delikatną lukrecyjką, szczątkową; w ustach ładne garbniki, niezbyt napastliwe. Długi - i to jaki (!) - finisz.


Boscaini Carlo Valpolicella DOC Classico Superiore 2012 La Preosa (druga od lewej)

Domenico Fraccaroli Amarone della Valpolicella DOC 2009 Grotta del Ninfeo tchnął poza owocem jeszcze ziołowością, ale przy tym owoc nie był stłumiony, miał za to likierowo-rodzynkowe zabarwienie. I wielką kwasowość!

Monteci Valpolicella DOC Classico Superiore 2011 to piękne połączenie starej piwnicy, dżemistości i ziemistości. Ale jeszcze więcej dżemistości - ze skoncentrowaną śliwą i fiołkiem miało w sobie Corte Figaretto Valpolicella Ripasso DOC Superiore Valpantena 2012 Acini Ameni - tu też imponowała likierowość (15 proc. alkoholu).

Meroni Valpolicella DOC Classico Superiore 2008 Il Velluto

Ale największe wrażenie wywołało Meroni Valpolicella DOC Classico Superiore 2008 Il Velluto (importer Vini e Affini) - piękna śliwa i koncentracja taka, że wino wydało się aż słodkie w pierwszym dotyku języka. Tanina stopiona z kwasem, który wychodzi ładnie w finiszu. A potem pojawia się piękne wspomnienie smakowe, po chwili drugie, jeszcze potem trzecie. Każde odmienne...
 

Następnego dnia można było już spróbować całej palety win. Każde aromatyczne, imponujące, dosłownie oblepiające ścianki kieliszka swoją niepowtarzalną duszą. To nie żarty! Po trzech-czterech winach zmieniałem kielich na czysty, by wrażenia z jednego wina nie zakłócało wrażeń następującego.

Gama win Azienda Agricola Boscaini Carlo

Inne wina (poza La Preosa) od Boscaini Carlo? Świetne. Valpolicella classico 2013 rześka, w smaku zadziwiająco pełna. Superiore 2013 (rok w beczce) zadziwia pięknym owocem złamanym kredą, korzeniem i śliwkowym dymem. Ripasso 2011 wprowadza nas w inny świat - tu więcej beczki, wanilii i czekolady. Gdy przebrniemy przez tę powłokę, czuć mocny owoc ze śliwowym przykryciem. W finiszu smaku kwasowość z taniną. A po chwili pojawia się taka koronkowa staroć... Amarone della Valpolicella 2010 jest jak orzeźwienie - bardzo, ale to bardzo kwasowe, kwas przykrywa taninę. Tak, że nie czujemy prawie beczki.

Ca' Botta Amarone Della Valpolicella Cajo

Ca' Botta (importer Ilgusto z Łodzi) zachwyciło szczególnie Amarone della valpolicella Tenuta Cajo! Tu winiarze zastosowali w kadzi jakiś wynalazek - łopatkę, która dodatkowo uciska jeszcze grona - podnosząc jakość maceracji. Wino bardzo likierowe. Prawie syropowe. Dym i marcepanowa czekolada, że uch! Koncentracja wspaniała!

Wina Ca' La Bionda

Valpolicella 2013 Ca' la Bionda (importer Vini e Affini) - podstawowa - o nieco truskawkowych aromatach. W dodatku dostajemy świeżą skórę i suszone pomidory. W smaku kwasowe i malinowo-truskawkowe. Valpolicella DOC Classico Superiore 2012 Casal Vegri za bardzo epatuje dębem, ale Amarone della Valpolicella 2009 Vigneti di Ravazzol (3 lata w wielkiej beczce) jest godne uwagi - likierowe, wino w kielichu ma ciemne brązowe obwódki. W aromacie marcepan przetykany suszonym pomidorem. W smaku skoncentrowane, atramentowe. Recioto jest po prostu słodziuchne - jak śliweczka w czekoladzie z Dobrego Miasta!

Wina Valentina Cubi - pierwsze z lewej świetny Morar

Valentina Cubi (importer Rafa Wino) miała słabe Iperico bio - cienkie i kwaśne (45 zł), ale inne bio - Arusnatico Valpolicella Ripasso 2012 - zachwycające! Ciemna czerwień, beczka, czekolada, ale w smaku zadziwiająco lekkie, taniczne z pięknie wtopioną kwasowością. Amarone della Valpolicella Morar 2006 (30 miesięcy beczki) jeszcze lepsze - ale wiadomo, to Zdobywca Złotego Medalu Grand Prix Magazynu Wino 2014 w kategorii "open". Słodki atak, moc 16 procent, owoc wciąż żywy!

Giuliano Albasini z Fasoli Gino i wspaniałe Alteo

Od Fasoli Gino (brak importera), producenta hołdującemu zasadom biodynamiki - zachwyciła mnie najbardziej jedna butelka: Amarone della Valpolicella 2008 Alteo. Trzy lub cztery lata beczki, grona zbierane z najlepszych krzewów, przewaga szczepu corvina. Cena spora - bo 33,60 euro dla importerów. Ale "tylko" 10 tys. butelek. A wino krzepkie niczym likier, aromatyczne, pachnące suszonymi pomidorami, kwasowe w finiszu, który ciągnie się jak droga mleczna na niebie. Amarone della Valpolicella 2009 od Fattori - też przepyszne. 3 lata beczki, 16 proc. alkoholu. Marcepanowe, z wielką śliwą i pięknymi czerwonymi owocami.

Amarone della Valpolicella Riserva 2006 Il Veluto

Meroni (importer Vini e Affini) - to już klasa sama w sobie. Z Amarone z 1990 miałem okazję się zapoznać niemal rok temu, a teraz miałem przyjemność spróbować młodszych win. Chociaż starsze lepsze! Valpolicella 2012 mniej zachwycała niż Valpolicella Classico Superiore 2008. Ale najlepsze wrażenie - na pewno to jedno z trzech "the best" win degustacji - to Amarone della Valpolicella Riserva 2006 Il Veluto (215 zł). Pięć lat beczki, a wciąż taka kwasowość, że klepki urywa! Tanina elegancka, w aromacie suszone owoce, ale i leciutka nutka nafty. W smaku pod koniec długiego finiszu czuć gałązkową zieleń. Słodziuchne Recioto 2012 zachwyca rodzynkową bazą, syropowością i tchnieniem balsamico.

Wina Monteci

Monteci Valpolicella Ripasso Doc Classico Superiore 2010 mocne i w aromacie czekoladowe, z odrobiną nafty i dodatkiem warzywnego ogródka i żelazistości. Amarone 2009 za to z mocą i wielkim, muskularnym ciałem. Taniny drutujące usta raz-dwa. W długim finiszu pięknie niesie się kwasowość. 

Wina Tinazzi są w Polsce. Importer Win-Cin

Wina Tinazzi znaleźć można w sklepach Alkohole Winoteka. Valpolicella Ripasso Doc Superiore 2012 Ca de Rocchi Montere ma w sobie takie ciało i taniny, że można niemal wino z kielicha wyjąć i nożem kroić na talerzu. Kwasowości niezbyt wiele. Ripasso Tenuta Valleselle Rovertondo 2012 bardziej kwasowe, z wyraźniejszą beczką i czekoladą w nosie. Amarone Tenuta Valleselle Aureum Acinum 2011 stanowczo ma więcej elegancji.

Second Marco Amarone della Valpolicella Classico 2009. Pycha!

Na koniec piękny akcent - wina Secondo Marco di Marco Speri. Klasa i mocarz to wino... mocarz. Tak silny jakby zszedł właśnie z etykiety Amarone della Valpolicella Classico 2009. Zniewalający miękką taniną, tchnący ładną beczką, z dodatkiem lekko zielonych aromatów, w smaku przyprawowe, "spicy".

Ja wiem, zaraz wiosna i znów będziemy smakować białe wina. Ale taki listopad jak wtedy, to mógłby się zrobić tak co dwa miesiące!

środa, 4 czerwca 2014

Langwedocja i Roussillon "Na Czerwono"

W czerwieni jest do twarzy i do smaku!

Red. Marta Wrześniewska z Winicjatywy i czerwone (w większości) wina

Najwyższy czas wrócić do jednej z najbardziej ekscytujących wiosennych degustacji w Warszawie - Langwedocji i Roussillon, zorganizowanej przez Winicjatywę jeszcze w kwietniu. O winach białych już pisałem, teraz czas na kilka refleksji o czerwonych.

Do hotelu Mamaison Le Regina powrócili jak przed rokiem (o czym wówczas także miałem przyjemność poczynić wpis na Winiaczu) winiarze, którzy klasy udowadniać nie muszą, ale byli także i nowi, w większości nie mający jeszcze importerów w Polsce. 



Wśród nich Domaine Saint Hilaire z m.in. przyjemnymi Advocat 2011 (100 proc. syrah - 3,50 euro we Francji) i Silk 2010 (70 proc. cabernet sauvignon i 30 proc. merlot). Pierwsze bardzo ciemne, delikatne, ze świetną kwasowością, choć w finiszu wyczuwalne nuty czekoladowe; a drugie młode jeszcze, typu bordoskiego, choć już świetne i w aromacie czarno-porzeczkowe, to jeszcze trawiaste w tle, zielonkawe. Silk 2010 (syrah i grenache) jest nie tylko intensywnie porzeczkowe w "nosie", ale także ujawnia pierwiastki chlebowe, w smaku jest pieprzne, ma lekko kakaowy posmak.

Nostalgia od Domaine Bassac

Beczkowego, świetnego Manpot (produkowanego w niemal unikalnej ilości 6,5 tys. butelek rocznie) miałem okazję próbować w zeszłym roku. Wówczas był to rocznik 2010. W tym roku Louis-Adrien Delhon przywiózł rocznik 2011. Zero lipnej wody, mistrzowsko grający nutami czarnych owoców. Zasługa pewnie merlot, który na terroir Bassac (szuka importera) wychodzi nie jako "wątłusz", tylko mocarz! Nostalgia 2012 (7,5 tys. butelek) nie jest nostalgiczna, tylko pokazuje obcas i przytup. Mocny ekstrakt, ze stalowej kadzi, ale jest troszkę skór i tytoniu W smaku piękne taniny!

Louis-Adrien Delhon i Manpot 2011

Nicolas Mollard z Domaine Le Clos du Serres (importer DeliWina) przywiózł kilka czerwonych okazów. Tańsze - Le Clos 2012 i Les Maros 2012 wydały mi się nieco zbyt subtelne (Le Clos ma ciekawe benzynowo-naftowe nuty i pierwiastek truskawek), ale imponowały bardzo La Blaca 2012 (syrah, grenache i old carignan) oraz wspaniały Humeur Vagabonde 2012 (ten ostatni to butikowa produkcja rzędu 3 tys. butelek rocznie).

Nicolas Mollard z Domaine Le Clos du Serres i Humeur Vagabonde

Humeur to świetne wino! 70 proc. gron to carignan ze stuletnich krzewów. Jest esencją czarnych i czerwonych owoców, doprawionych lukrecją i pieprzem, w smaku pięknie taniczne, takim maciupeńkimi drobinkami, o wdzięcznej kwasowości. Można sobie wyobrazić, jak będzie smakowało za jakieś 4 lata...

Larmanela Pic Saint Loup 2011 z Bergerie du Capucin - wyśmienite!

Także piękna okazała się Larmanela Pic Saint Loup 2011 z Bergerie du Capucin (importer poszukiwany). 90 proc. syrah i 10 proc. carignan. Wydajność tylko 25 hl z hektara (5 tys. butelek rocznie) skutkuje świetnym koncentratem, winem o aromacie czekolady, czarnej porzeczki, kwaskowym, wyśmienitym!

Magdalena Bogucka-Jolie i wspaniałe Rouge 2006

Eksplozję także cudownej porzeczki poczułem w Rouge 2006 Virgile Jolie (importer poszukiwany). Tu obecna ociupinka żelazistości, ale reszta smakowita jak porzeczka paluchem ściągnęta z patelni babci przygotowującej konfitury) i w Minervois La Liviniere 2010 z Domaines La Rouviole (DeliWina) - tu w aromacie owocowość i skórka od chleba, a w smaku lekka kwasowość, jeszcze pełnia ekstraktu i pieprzność. Rocznik 2009 to wino subtelniejsze, szczuplejsze, o wielkich taninach i sporym ładunku kwasowości. - Po prostu 2009 był rokiem bardziej suchym, tak wyszło - kwituje Frank Leonor.


Minervois La Liviniere 2009 i 2010 z Domaines La Rouviole

Odmienną filozofię wina - z dala od konfitur - pokazał John Bojanowski z Le Clos du Gravillas (DeliWina). W jego Lo Vielh Carignan 2011 czuć świeże owoce, ale i nutki lasu, grzybów, pewną lekkość. Całość jest pięknie zestrojona - są i piękne drobniusieńkie taniny, i niewielki - acz wyrazisty - kwas, i pieprzność.

La Chapelle 2008 z Saint Jacques d'Albas

Graham Nutter z Saint Jacques d'Albas (szuka importera) grona do wina La Chapelle zbiera z parceli leżących tuż koło 1000-letniego kościółka romańskiego, który stoi na jego ziemi. Wyjątkowo owocowy smak (mimo 18 mies. beczki) wino pewnie zawdzięcza temu, że wokół kościółka rozpościerało się cmentarzysko Wizygotów! Czuć ziemię w smaku i wyważoną kwasowość. Rocznik 2003 jest oczywiście jeszcze mocniejszy - pełen ekstraktu i to takiego, który pierwszym dotykiem sprawia wrażenie czekoladowego dotyku (cukru tylko 1,5 g/l).

Larmes de Fées 2007 od Laurent Miquel

Szczyt beczkowości - choć moim zdaniem jeszcze przyjemnie akceptowalny - miały "łzy wróżek" - Larmes de Fées 2007 od Laurent Miquel (importer DeliWina). W nosie już nie owoc, ale kakao, czekolada, razowy chleb, ale w smaku nie dżem czy ulepek, ale te nieco zagubione owoce i piękne taniny. 

John Bojanowski i jego Lo Vielh Carignan 2011

Odmienne także - ale nie mniej mi smakowało - okazało się młode dość wino Le Ciel Vide 2011 z Domaine Treloar (DeliWina). W nos buchnęły z kielicha pierniki, jeżyny, czekolada. Język zaś i podniebienie zasmakowały w eleganckich garbnikach pięknie ułożonych mimo młodego wieku wina.

Le Ciel Vide 2011 z Domaine Treloar

Nieco mniejsze garbniki miało o rok młodsze wino - Prestige de Château Guilhem 2012 (importer poszukiwany!). Przyjemne, z kredowym posmakiem, mają więcej jaja niż bordoskie odpowiedniki. Znajdziemy tu merlot, cabernet sauvignon, cabernet franc i malbec. To wino w aromacie bogate jeżynami, czarną porzeczką, pieprzem, czekoladą i skórką od razowca! Grand Vin wydało mi się z pewnością pyszniejsze, ale w przyszłości - na razie w smaku dominują bardzo zielone taniny nieco drutujące podniebienie. 

Prestige de Château Guilhem 2012

Wyjątkowe są wina skromnej (co roku stawiają ją w kącie) Brigitte Chevalier z Domaine de Cebene (DeliWina). Każde pyszne, każde odmienne - Belle Lurette wycofane; Ex Arena liściaste, jakby było esencją dżungli; Les Bancels mocne jak kamień. A Felgaria 2011 (3 tys. butelek rocznie) pełne ciała, ekstraktu i tanin. Otwierające się godzinami!

Brigitte Chevalier z Domaine de Cebene i jej czerwone wina

Inne kobieta - Liz Bowen z Sainte Croix (także DeliWina) - pokazała świetne Carignan 2011 (tu tak naprawdę jeszcze 10 proc. grenache i 10 proc. mourvedre). 100-letnie krzewy i odpowiednie zabiegi dają superkoncentrat, nute starej piwnicy, balsamiczność, pierwiastki madery, pewną trudno uchwytną "włoskość"...

Liz Bowen z Sainte Croix i fajny Carignan

Jak już wszyscy są znudzeni, to teraz będzie o ciągu quasi-geometrycznym i perełkach-zabytkach. A propos ciągu - to taki, w którym wartości rosną (w uproszczeniu tłumacząc) lawinowo, podwajając się. Przedstawiciele Domaine du Clos des Fees - interes prowadzi były dziennikarz z Paryża (zna się na interesach) - przywieźli pięć win. Najtańsze kosztuje 6,50 euro, drugie 12, trzecie 25, czwarte oczywiście 50, a piąte już nie tam sto, tylko 200 euro! To Mała Syberia - najdroższe - i zdaniem wielu gości - najlepsze wino degustacji.

La Petit Syberie 2011. 200 euro!!!

Nie sposób odmówić oczywiście klasy (grenache, syrah, mourvedre - bez siarki). Wszystko tu jest tak pięknie zrobione, tak krągłe, że chce się wzdychać, aromatem oddychać i smakiem napychać. Cena i niska produkcja (3 tys. butelek) sprawią, że wielu będzie o tym tylko marzyć. Pomyśleć, że za 200 euro można by kupić z 7-8 wspaniałych win od innych producentów obecnych na sali...

17-letnie Guigniers de Centeilles od Clos Centeilles

A kto chce poobcować z zabytkowymi perełkami, powinien poczekać aż polski importer Kanato ruszy pełną parą. Bo Kanato ma sprowadzać wyjątkowo ciekawe wina z Clos Centeilles - jedno było szczególnie fascynujące. 17-letni pinot noir o brązowej już, rdzawej barwie. Ciężkie do opisania, stareńkie, lekko metaliczne, wciąż skoncentrowane, ze ślicznym kwasem! Z gron wyciskanych... stopami. Produkcja - tylko 500 butelek!

Wszystkich tych win próbowałem z taką przyjemnością, że pisać o nich wydawało się trochę syzyfową pracą. Na szczęście, miejmy nadzieję, za rok też będziemy mogli mieć podobne rozterki!

Wojciech Bońkowski podczas seminarium o Langwedocji i Roussillon

Degustowałem u gości - a także na porywającym seminarium - na zaproszenie organizatora - portalu Winicjatywa!

piątek, 23 maja 2014

Langwedocja i Roussillon "Na Biało"

Cuda z lodu, ale na ciepło też pyszne!

Marek Bieńczyk rozmawia z Johnem Bojanowskim z Le Clos du Gravillas. O winie l'Inattendu 2012
 
Od wizyty winiarzy z Langwedocji - których zaprosiła, jak i rok temu, Winicjatywa - minął prawie miesiąc, a ja z trudem się zbieram, by napisać kilka refleksji. Ciężko, bo wina nietuzinkowe, ich twórcy to wspaniali ludzie z twórczą pasją, a region - a ściślej mówiąc dwa regiony - to kolebka coraz wspanialszych win (o czym mówił na prelekcjach - z nie mniejszą pasją - Wojciech Bońkowski). Jest w tych langwedockich degustacjach zamysł, który mnie porywa od początku - spójna wędrówka po niebiańskim kręgu francuskich win. Francji przecież przez wielu wyklinanej, wyszydzanej. A tu, w bezokiennej salce hotelu Le Regina, tak wspaniale pokazanej. 

Wina Saint Hilaire - na pierwszym planie Silk Trilogy

Swoją wędrówkę po 21 producentach i 140 winach (oj, nie spróbowałem wszystkich) zacząłem od wstępu - prostych win Saint Hilaire (szuka importera). Produkowanych przez brytyjską rodzinę. Brytyjczyków jest zresztą sporo w Langwedocji - choć szczerze mówiąc bardziej z wyglądu przypominają już Francuzów. W Polsce Saint Hilaire poszukuje importera.

Mówiąc "prostych" mam na myśli ich przyjazny charakter. Są pieprzne i siarczyste, a także kwasowe. I korzenne. Z wyjątkiem. Prostocie zaprzecza Silk Trilogy 2011. Cena 15 euro w sklepie we Francji. Trilogy jest wyjątkowe - ma w aromacie więcej białej czekolady i kandyzowanych owoców niż wanilii (a było w beczce 6-7 miesięcy). W smaku jest pełne, aż gęste, niemal oleiste. Likierowe wręcz. Pełne ciała i kwasowości, która pozwala na oddech.

Wina Domaine Bassac

Mięsista w smaku jest także Armonia Blanc 2013 z Domaine Bassac (szuka importera w Polsce). Całość z sauvignon blanc i muscat. Ale młodziutka i beczki nie widziała. Armonia Rose, mocno łososiowa, zupełnie nie ma - na szczęście - ani krzty landrynka, tylko ma charakter białego wina.

Sto kroków - Bergerie du Capucin

Beczki nie widziało także zadziwiająco fajne wino 100 Pas (po polsku "sto kroków"). Skąd nazwa? - To było moje pierwsze wino. Tak przy nim dreptałem, tak się bałem, co to wyjdzie, że nazwałem je "sto kroków" - mówi Guilhem Viau z Bergerie du Capucin (szuka importera). Wyszło piękno. Jedno z nielicznych elektryzujących win degustacji. Dojrzewało tylko w stali, ale gdy zanurzyłem nos w kielich, poczułem czekoladę, kakao, ziemię. Kwasowe, ale przy tym niezbyt cienkie, pełne. W Polsce nie ma jeszcze importera. Szkoda...

Joly Blanc 2005

Virgile'a Joly nikt w Warszawie nie widział, widziano jego piękną i wesołą żonę. Mme Magdalena Bogucka-Jolie przywiozła klasykę - głębokie białe. Spróbowałem Joly Blanc 2012, ale poczułem tylko mineralność młodego białego wina. Ale gdy otworzyła 2005... To białe wino, które ma 9 lat. Grona? 100 proc. grenache. Z gorącego regionu. Według podręcznikowych reguł powinno być martwe albo takie sobie. A jest lekko utlenione - ma coś z cherry fino. Ale jest wciąż w nim iskra życia - kwasowości, wciąż jest pełna koncentracja, taka jak nadmuchana piłka! W winnicy 21 euro za butlę. WARTO!

Chateau Beauregard Mirouze - Lauzina 2012

Wystarczy odwrócić cyferki (12 euro), by mieć etykietę z naprawdę garażowej produkcji - Lauzina 2012 powstaje w liczbie 6 tys. butelek. Chateau Beauregard Mirouze szuka importera w Polsce. Lauzina to vermentino (20 proc.), rousanne (70 proc.) i marsanne (10 proc.). Całość fermentuje w beczkach. Rewelacja - w aromacie biała czekolada, trochę chlebowych skórek, średnia kwasowość w długi finiszu... Całość świetna!!!

Le Clos du Gravillas l'Inattendu 2012

Inne zaskoczenie? Le Clos du Gravillas l'Inattendu 2012 (nieoczekiwany). Importer DELiWINA. Butikowa produkcja - 2,5 tys. butelek wina, które jest kwiatowo-kamienne. Może wszystko przez 500-litrowe beczki z austriackiego dębu? I przez kunszt sympatycznego Johna Bojanowskiego, który w winnicy niemal wszystko robi sam.



Sam też butelki myje sympatyczny Graham Nutter z Château Saint-Jacques d'Albas. Producent nie ma importera w Polsce. W winnicy stoi najprawdziwsza romańska kaplica licząca tysiąc lat! Białe wino stąd - Le Petit St Jacques 2012 (50 proc. vermentino, 40 proc. viognier, 10 proc. roussanne) - okazuje się fajną mieszanką mineralności i owocowości. Różowe (syrah, grenache i mourvedre) jest jakby troszkę utlenione, ale tak świetnie kwasowe, że piłbym do małży!

Château d'Angles - Grand Vin 2008 i inne białe

Winem, które wszystkich zachwyciło - nawet samego Wojciecha Bońkowskiego - było Grand Vin 2008 z Château d'Angles (w ofercie Enoteki Nowej). które choć już 6-letnie, było wspaniałe - bogate, pełne, owocowo-kwiatowe, a w smaku lekko miodowe, wciąż kwasowe, lekko oleiste. Drogie - bo kosztujące 89 zł, ale warte każdej złotówki! Młodsze - Classique 2010 - było bardziej mineralne, ale pełne nut leśnych, ziołowych.

Saut le Poisson z Clos du Serres

Piękny finisz miało Saut le Poisson z Clos du Serres (importer DELiWINA). Skład - 70 proc. grenache, 20 proc. roussane, 10 proc. vermentino. Lekko owocowe, z pięknym kwasem, który wybrzmiewa aż do ciszy. Jedna trzecia tego wina dojrzewa w 320-litrowych beczkach z francuskiego dębu, ale tej beczki nie czuć przesadnie.

Clos Centeilles Blanc 2012

Pamiętacie zapach lodów bambino? Takich na patyczek (sprzedawany był osobno)? Przypomniał mi się ten zapach, gdy wąchałem Clos Centeilles Blanc 2012. (importer Kanato). W składzie grona rzadkiego szczepu araignan blanc, riveirenc gris, riveirenc blanc, greanche gris. W aromacie nie tylko lody, ale i gruszeczka, a w smaku - zero słodyczy. Może troszkę zredukowana kwasowość, ale całość utrzymana w zaskakującej wytrawności!

Muscat 2013 od Domaine Jones

Wytrawność zwyciężyła nawet w słodkim winie od Domaine Jones (szuka importera). Muscat 2013 miał niby być słodki, ale na szczęście ta słodycz okryta była dyskrecją, niczym zakonnica habitem. Może zasługa stali, w której dojrzewało wino?