Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wina wytrawne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wina wytrawne. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Francuz na sierpniowy wieczór - 6 pkt.

Chablis Château de Viviers
Loupe-Cholet 2012

Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent dostała ongiś żona (ktoś kupił w dobrewina.pl)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!

Robi się pod wieczór taka pora, w której słońce chowa się gdzieś daleko za Powązkami, albo jeszcze dalej i choć zostaje skwar, to nie jest już tak dojmujący i dobrze schłodzonego wina nie nagrzewa w ułamku sekundy.

Czas więc wyciągnąć jeden z zimowych jeszcze "skarbów", otrzymanych niegdyś przez żonę - Chablis Château de Viviers Loupe-Cholet 2012. Ostryg nie ma, ośmiornicy też, ale co tam! Jest za to obietnica tego wszystkiego w pierwszym uderzeniu aromatu znad kieliszka.

Zapach pełny, mocny, unoszący się na dobry cal albo i półtora nad cembrowiną szkła. Jest w nim pewna grzybowość, mineralność i pewna dawka ziołowości, takiej zielonej, soczystej. Trochę jak woda z leśnego biwaku nad Symsarną, w której unoszą się mikroskopijne kawałeczki drzewnej kory.

W kielichu złoto, a smaku pełnia i ładna struktura, średnia, niezbyt cienka. Całość świetna nawet wówczas, gdy się nieco ogrzeje. Pasowałoby do owoców morza, ostryg, przegrzebków, ech... Ale w tak gorący dzień świetne jest nawet solo. W sierpniu do ideału ma już ciut, ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 31 sierpnia 2013

Chilijczyk całkiem przyjemny - 5 pkt.

Monte y Rosa Gran Reserva Cachapoal
 
Carmenere 2011

 
 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 17,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

Rzekomo wielki atak win Nowego Świata w owadzim dyskoncie, ale w moim najbliższym raczej strategia ostrożnego rzucania posiłków na front wschodni. Z kilkunastu opisanych przez Winicjatywę winnych nowości w mojej macierzystej Biedrze jakiś papierek lakmusowy oferty. Z białych nic, ale to mnie akurat nie martwi.
Za to jest kilka czerwonych, w tym Monte y Rosa Cachapoal. Aromatyczne dżemowo Chile. Nawet jak na Nowy Świat niezbyt mocne, bo standardowe 13,5 proc. W aromacie pierwszym mocne, wyraziste, charakterne. Trochę przyjemnej śliwy, trochę czarnej porzeczki, czarnej czekolady, pieprzu.

W smaku nieco już inne: owoc nieco przyćmiony, cierpkie w finiszu. Szkoda, że im dłużej stoi otwarte, tym szybciej się utlenia i ewoluuje w stronę goryczy. Dlatego śpieszmy się pić, tak szybko Monte odchodzi. Do picia warto nieco schłodzić!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

niedziela, 11 sierpnia 2013

Australijczyk, któremu upał nie wadzi - 6 pkt.

Jacob's Creek Shiraz Barossa 2009

 
Półka - nieznana

Gdzie i czemu tak drogo - Ogólnodostępne i ok. 50 zł (próbka od Pernod Ricard Polska)

Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

 
To shiraz, jaki uwielbiam - skondensowana idea wina, okupująca biegun przeciwstawny do tego, na którym stoi sobie burgund. Wyrazistość tego shiraza można filmowo zobrazować tak: nie jakaś popierdułka, tylko killer. Ale tylko dla kogoś, kto przesadzi… Ale jeśli ktoś gustuje w małych ilościach, jest całkowicie bezpieczny.
Ale na poważnie - to bardzo fajne czerwone wino. A aromacie dżemowość, twardy posmak beczki, skóra, czekolada, ale też troszkę ziołowości. Takiej australijskiej, może eukaliptusowej?

W smaku nieco pikantne, pełne. Czuć moc, a finisz jest nieco goryczkowy. Co najlepsze - nawet takie upały nie przeszkadzają w smakowaniu takiego pysznego wina, któremu do ideału brakuje ot, ciut, ciut!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 1 maja 2013

Włoch z miętą na dłuuugą majówkę - 4 pkt.

Feudi Di San Marzano Primitivo Puglia

 
Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - (Vininova) - 33,90 zł
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

Ciemna czerwień - "by krew" - jak wspominała Balladyna (a może Alina) - w kieliszku po wlaniu tego primitivo. Kupione jeszcze grubo przed majówką, na majówkę odkorkowane - ale bynajmniej malin tu nie ma. Tych, o których krwistości Balladyna wspominała. Ale to nie wada.

Jest i tak trochę balladynowy klimat, bo wino jest łąkowe (na majówkę!) - czuć je przede wszystkim ziołami. Dopiero gdzieś w tle aromatu są czerwone owoce i suszone śliwki.  Przyjemnie cierpkie w smaku - także ziołowe i miętowe, choć "w nosie" są nawet i mocne wiśnie.

A gdy już się to wino "otworzy" - po pewnym czasie - w aromacie i smaku przebija się i gorzka czekolada, i skóra. Ale to dopiero po kilku dobrych kwadransach.  Na majówkę raczej więc domową, niż plenerową. Chyba, że towarzystwo butlę otworzy, spróbuje, a potem po nazbieraniu malin, wróci do koszyka. To ów winiacz wynagrodzi im cierpliwość. Bo jest to wino w połowie doskonałe.


Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 26 kwietnia 2013

Włoch z początkowym zaledwie aromatem - 2 pkt.

Colle Al Vento Negroamaro

 
Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 14,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Lepiej niż gorzej (2 pkt.)


Krótki raport strategiczny na próg lata: Gliniana Gęba poszła do zimowego pudełka (oby została), ulubiony degustacyjny kielich stłuczony (będzie nowy), wiosenna przerwa degustacyjna za nami (oby!!!).
Colle Al Vento Negroamaro to jedno z win z włoskiej oferty Biedronki. Wygląd korka już alarmuje - miękka gąbka w plastikowej cembrowinie. Ale może się czepiam, bo to nowoczesne itp.

Korek z jakby pianki. Szczerze mówiąc nie znoszę takich

Po otwarciu nawet zapowiada się ciekawie, ale na zapowiedzi się kończy jakby. Bo aromaty intensywne i to bardzo. Buchają nad szyjkę wysoko, ale… dziwne są nieco. Intensywność aromatu ok., jakość nie bardzo: czuć troszkę gumy, plastikowej reklamówki, wiekowe konfitury (jak się dłużej potrzyma) i...  jałowiec. Po dwóch kwadransach pachnie już słabo echem truskawek. Większość dobrych winiaczy w tym czasie zaczyna się "otwierać", a to się zwija. Hmm.
W smaku rozczarowuje - bo to taki rozwodniony nieco kompocik czereśniowy. Słodkawy - o zgrozo! Z posmakiem plastikowości i mocą zmywacza do paznokci (o ile się zrobi wdech i zassie odrobinę cieczy przy okazji).

Wszystko ratuje pyszny - i delikatny, pozbawiony ostrości - pleśniowy polski lazur. Wygrywa z włoskim winiaczem, z którym jest lepiej niż gorzej. Ale to "lepiej" to tak ledwo-ledwo.

Winiacz na 2 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 12 kwietnia 2013

Hiszpan, co pachnie… ziemniakiem - 2 pkt.

Taron4m Rioja

 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 12,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Lepiej niż gorzej (2 pkt.)


Degustowania zapasów ciąg dalszy. Jakby się człowiek szykował na jakie oblężenie. Pewnym zawodem było degustowanie tego winiacza po teskańskim (z Tesco) shiraz. Ale trudno - warto wiedzieć, by zawsze iść w drugą stronę.

Nieładna niespodzianka od raz po otwarciu - pierwszy zapach to aromat, biję się w piersi, że szczera to prawda - gotujących się ziemniaków. Taki wilgotny zapach. Przebija wyraźnie znad wina. Po jakiejś godzinie, może dwóch, znika na szczęście.

To, co zostaje, jest troszkę bardziej szlachetne. Jest nieco skórowo, korzennie, nieco jodynowo - w smaku także. W smaku nieco ściągające, czuć mokrą leśną ściółkę i gdzieś daleko w głębi nutki marcepana.

W sumie dziwne wino. Ma nieco zaburzoną harmonię. Albo celowo ten winiacz został jest pozycjonowany, by jakiś kuzyn za 24,99 z wyższej półki w dyskoncie był uznany za niemal doskonałość. Taron4m nawet jakby walił taranem, to na trójkę nie zasłużył. Ale jest lepiej niż gorzej.

 

Winiacz na 2 punkty w 7-punktowej skali!

czwartek, 21 marca 2013

Rumuński nomad o zapachu... geranium - 5 pkt

Nomad Feteasca Neagra 2009

 

Półka - na wysokości kolan

Gdzie i czemu tak drogo - Czerwone Wino i 29 zł (zakup własny)

Do Ideału? - W połowie doskonałe (5 pkt.)

 
Znów wino czerwone, znów wytrawne, znów kobiece. Ale tym razem wino niby z Rumunii, ale tak naprawdę prosto z kosmosu. Gdy się już zjeżdża z wysokich rumuńskich Karpat na południe, to robi się nudnawo - płasko jak na Mazowszu. I kto by pomyślał, że tam powstaje wino tak oryginalne?!

Nomad Feteasca Neagra 2009 to produkcja winiarni Săhăteni. Autorem wina jest Aurelia Visinescu. Krótkie śledztwo w google pozwala stwierdzić, że to kobieta konkretna, związana ze swoim regionem - z terroir - jak by to napisali wytrawni znawcy. Pani Aurelia deklaruje, że jest związana z ziemią, przyrodą, naturą. Nic więc dziwnego, że i Nomada stworzyła, zaklinając to, z czego czerpie siły.

Czy stworzyła winiacza doskonałego? Jest niesamowite, to fakt. Po otworzeniu butelki czuć geranium. I to z jaką mocą! Potem jest skoszona trawa, jakieś zioła! Jak zostaje mało w kielichu, to czuć wiśnie i śliwki. I wszechobecne zioła. Te, które płożą się wzdłuż dróg wiodących przez Karpaty.
 
Ziołowe aromaty są pewnie planowe - może w zamyśle twórczyni miały odstraszyć Drakulę? Może tych ziół jest za dużo - pijąc to wino mam chwilami wrażenie, że nie wino to, a wermut. Choć alkoholu jest "tylko" 13,5 proc. Gdy wywietrzeje, w ustach czuć czereśnię, a po przełknięciu cały smak zostaje na długo.

Jedno jest pewne - nie da się tego wina pomylić z żadnym innym. Wielki plus za niebanalność. No bo porzeczkę, śliwkę i wiśnię ma co drugie wino. Ale geranium? Jeśli jeszcze uwzględnimy dobrą cenę, to wychodzi na to, że geranijnej Feteasce do doskonałości brakuje jeszcze tylko troszkę!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 12 marca 2013

Francuski południowiec, a taki dostojny - 6 pkt


Saint Chinian 2009
Chateau Michel Cazevieille
 
 


Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Cabernet Restaurant & Wine Bar i 39 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

 
Gdyby konklawe było w Awinionie, to kardynałowie pewnie by wybrali - ze względu na cudny kolor - właśnie to wino. Barszcz i nuty purpury czyli Saint Chinian 2009 Chateau Michel Cazevieille. Bo zaiste niebiańskie ma refleksy - ale ponieważ jest w Rzymie, to na stoły wjeżdża pewnie barolo albo supertoskany…

Południowa Francja dziś to świetne miejsce nie tyle na konklawe, ile na ucieczkę przed paskudną zimą. Stąd wybór - Langwedocja. Wino zbudowane ze szczepów Syrah i Grenache ma ciekawy owocowy, ale i nieco czekoladowy zapach!

Jeśli poobracamy nieco kieliszkiem, to najpierw zobaczymy na ściankach barszczowy nieco kolorek, a potem? Potem ujrzymy, jak po ściankach winiacz ów schodzi regularnymi nogami. I to tak regularnymi, że można by pewnie wyliczyć liczbę Pi z wewnętrznego obwodu czaszy. To wskazówka - mamy do czynienia prawdopodobnie z winiaczem bardzo bliskim ideału.

To samo mówi aromat - gdy ulatują owoce, pozostaje dostojeństwo. Nad kielich wychodzą zapachy ciężkich wiśni, śliwek w czekoladzie, skóry, aromaty pieczeni… Te same smaki - ładnie zbalansowanego wina długo pozostają na podniebieniu.

Jest polecane do czerwonych mięs, południowoamerykańskiej kuchni (pewnie argentyńskich steków), ale można je śmiało smakować zupełnie solo. I cieszyć się tym, że obcujemy z czymś świetnym, gdzie do ideału już tylko ciut ciut!!

 
Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 2 marca 2013

Francuz, który nie zawiódł - 6 pkt

Bordeaux Comte de Beylac 2009

 
 
Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Kondrat Wina Wybrane i 29 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Już ciut ciut (6 pkt.)
 

Tyle narzekania, tyle mocnych wyrazów rozczarowania, tyle utyskiwania… Że seryjnie zawodzi pokładane nadzieje, że przereklamowana, że gdy tania, to do wylania, a gdy droga, to nieobliczalna (czytaj: na 90 proc. będzie do wylania) - Francja.

Ale jestem przekorny. Wielu się zachwyca włoskimi winami, ja mam o nich takie zdanie jak inni o Francji (ale pewnie te droższe niż po 200 zł za butelkę są lepsze). Francja więc dziś idzie na tapetę (do kieliszka) Winiacza.

Brązowa (bordowa) etykieta, złoty chateau na niej i białe litery - Bordeaux Comte de Beylac 2009. Piękny prawdziwy korek, mocno tkwiący w szyjce wyskakuje z trudem, jakby wino prosiło: ej, czekaj z otwarciem! Ale na co tu czekać?

Żywy rubinowy kolor i od razu czuć spokojny zapach. Wyraźna wanilia, trochę mokrych traw, wyraźnie wyczuwalny liść mięty, gdzieś w głębi nutka suszonej śliwki. I białych prześcieradeł rozwieszonych na sznurze w letni poranek. Pewnie na dziedzińcu klasycznego "szato", dość blisko kamiennego muru, za którym już tylko krzewy winorośli...

Gdyby punkty miał dawać sam mój nos, to dałby pewnie 6 a może i nawet 7! Ale język też ocenia i tu jest nieco gorzej. Smak jest nieco inny niż zapach - dość cierpki, ściągający. Bardzo wytrawne wino. Lekkie ziółka, nieco żelazistej ziemi, średnio kwaskowate, po przełknięciu nie pozostaje zbyt długo na podniebieniu. Bordeaux moich wspomnień, marzeń i wyobrażeń - takie idealne na 7 punktów - jest nieco bardziej szerokie, otwarte, o szerokim wachlarzu, gdzie są i kwiaty, i ziemia, i nieco pieprzu. Na początku brak czegoś w smakowym widmie. Brak, gdy pije się tylko wino, bez przekąsek. Ale wystarczy przegryźć kawałeczkiem cheddara i mamy wspaniałego winiacza. Wiem już, co będzie, jeśli podamy go do obiadu, do wieprzowinki w pieprzowym sosie albo na wegetariański stół do serowej pizzy. To jest dowód, że Francja za 29 zł jest jednak smakowita. I do doskonałości jest ciut ciut!
 

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 21 lutego 2013

Degustacja Groot Constantia w South Wine

Smaki z - niekoniecznie dzikiej - Afryki

Ech… Wiecie jak wygląda zima w RPA? Na Wschodzie, nad Oceanem Indyjskim o godz. 3 w nocy jest najzimniej. Plus 18 stopni i lekki wiatr. A w dzień 27 stopni i wszystko lekko zamglone. Ale Groot Constantia, których to win próbowaliśmy w South Wine na Mokotowie w polskie zimowe popołudnie (0 stopni, śnieg, ciemno, mokro, syf, brrr…) nie jest nad Oceanem Indyjskim, tylko nad Atlantykiem.
Pewnie zimniej niż w Durbanie, choć nie tak jak u nas. I dobrze, bo niewątpliwie chłodek świetnie zrobił białym winom. Sauvignon Blanc 2011 i Chardonnay 2011 to okazy pełne świeżości.

 
Pierwsze - Sauvignon Blanc (78,50 zł) - smakuje jak szampan, z którego bąbelki uleciały przed chwileczką dosłownie. Jak podlotek. Czuć piękny owoc, cierpki zielony agrest, który wyjadaliśmy wczesnym latem sąsiadce. Lekkie i rześkie. Na ciepłe lato w sam raz.


Groot Constantia Chardonnay 2011 (99 zł) jest już jak panna na wydaniu. To wino poważniejsze, bardziej żywiczne, otwierające wachlarz różnych smaków. Jest i trochę cytryny, ale i trochę skórek słodszej pomarańczy, trochę miodu.

Po białych pokazano wino-maniakom cztery czerwone wina wytrawne. Nieco mniej kwaskowe, ale świeże. Constantia Rood (59,50 zł) wyraźnie ma waniliową nutę plus truskawki, maliny, śliwki. Może gdzieś tam nieco czekolady.




Merlot 2010 (99 zł) ma więcej jagód i śliwek. Jest nieco bardziej charakterny. Im bardziej opróżniamy butlę, tym lepiej dla smaku.


Groot Constantia Shiraz 2010 (99 zł) to najlepszy Shiraz, jaki piłem od kilku lat. W zapachu najbogatsze z prezentowanych win. Czuć pieprz, drewno, czarną porzeczkę z konfitur. Naprawdę pyszne wino na wieczór. Na 5 punktów w skali Winiacza.


Na sam koniec gwiazda - oblepiona medalami butla Gouverneurs Reserve 2010 (178 zł). Kosztuje niemal dwa razy więcej niż Shiraz czy Merlot i ja - szczerze mówiąc - nie kupiłbym tego wina za tę cenę. Jest bardziej uładzone niże Shiraz, w zapachu bardziej skryte, w smaku bardziej gładkie - bo też jakby skryte smaki zaczerpnięte ze Shiraza i Merlota.
 
Co mnie w tym winie nieco razi? Że to taki naśladowca francuskiego stylu, pozbawiony tego czegoś (pstryknięcie palcami) - dzikości i żywiołowości Afryki. Może, gdybym chciał przyjąć ministra albo radcę stanu, to poczęstowałbym go i sprezentował mu to wino. Może bym kupił, by potrzymać z 7 lat w piwniczce (pewnie po leżakowaniu błyśnie). Ale żeby kupić i pić na świeżo?

Wnioski? Białe nad czerwonym. A Shiraz może spokojnie zamienić się ceną z Gouverneurs-em. Choć wina o takich cenach nie są dla nas, szaraków zanurzonych w polską zimę!