sobota, 2 września 2017

Wina z Ameryki w Biedronce na wrzesień 2017

Odkrywanie Ameryki?



Na półkach Biedronki już od kilku dni oferta amerykańska - pojmowana kontynentalnie, jak niegdyś. Tylko o ile wówczas mogłem polecić czarne etykiety, to dziś nic nie jest tak oczywiste. Sarkastycznie mógłbym powiedzieć, że to dlatego, że czarnych etykiet nie ma. To prawda. I szkoda jednocześnie, bo co by nie mówić o winach ze stajni Casillero del Diablo, to były dobre okazy!


Tym razem jest trochę powtórek, choć kilka etykiet debiutuje. Zresztą Biedronka kończy ofertę "mocniejszym akcentem" czyli whisky i tequilą, więc widać, że może nie tylko o wino chodzi. Jak smakują okazy z cyklu "odkrywamy Amerykę"?

Luis Felipe Edwards Sauvignon Blanc 2016 (34,99 zł)

Wina Luis Felipe Edwards Sauvignon Blanc 2016 (34,99 zł) nie kupicie we wszystkich sklepach w Polsce, a jedynie w wybranych. I szkoda. Bo to białe wytrawne wino z Chile cechuje przyjemny aromat spod znaku zieloności, trawy i kwiatów, może też bardzo delikatnych liści czarnej porzeczki. W smaku jest konsekwentne, dość poważne, o całkiem średnim wymiarze, spokojne, z niewysoką kwasowością, jakby utemperowane. Ma średniodługi finisz. Ale dobre. Nie tylko jedno z dwóch najdroższych win białych, ale i najlepsze!


San Telmo Torrontes 2017 (nie znam ceny)

Jedno z win, którego nie znajdziemy w gazetce - San Telmo Torrontes 2017 - dlatego nie znam ceny. Jest wytrawne, w aromacie czuć białe owoce - melony, gruszkę, brzoskwinię. A także kwiaty. Jest średnio aromatyczne, w strukturze dość oleiste, finisz nawet dość długi. Całkiem dobre.


Lone Birch Chardonnay 2015 (34,99 zł)

Kolejne z drogich białasów - Lone Birch Chardonnay 2015 (34,99 zł). Wytrawne z USA. W aromacie dość wyblakłe cytrusy, spod znaku bardzo dojrzałego grejpfruta. Za to w smaku pojawia się pod nimi lekka nuta woskowa, poważna. Choć amerykańskiej maślaności nie ma tu zbyt wiele. Wino o całkiem wysokiej kwasowości i długim finiszu. Czuć tę powagę i cenę, ale pite sprawia wrażenie mało charakterystycznego. Solo podobało mi się, ale z makaronem i kurczakiem jakoś już nie bardzo...


Kidia Merlot Rose (19,99 zł)

Jeśli do wyboru macie dwa wina różowe, postawcie na Kidia Merlot Rose (19,99 zł). Chilijskie, półwytrawne. Czuć słaby aromat poziomek, z dziwnym tłem, choć kwasowość jest całkiem przyjemna. Pije się - dzięki wysokiemu cukrowi - całkiem przyjemnie, choć nie nastawiajcie się na świetne tarasowe doznania.


Havenscourt White Zinfandel (19,99 zł) 

Ta sama cena - Havenscourt White Zinfandel (19,99 zł). Różowe półsłodkie z Kalifornii. W aromacie raczej przypomina czerwone albo białe. W smaku ulepek - i nic ciekawego! Raczej do drinków. Dodać dużo cytryny, dużo grejpfruta i dużo lodu.


Ventopuro Pinot Noir 2016 (24,99 zł)

Pinot Noir to zwykle obiekt westchnień winnych geeków. A Ventopuro Pinot Noir 2016 (24,99 zł)? Hmm... chyba jeszcze jeden dowód na to, że PN za 25 zł nie może być dobry. Tu mamy z początku ma nieznośnie warzywny nos, potem wychodzi jakiś czerwony owoc, trochę wędzonej śliwki, czarnej czekolady może bardziej i pewna żelazistość. W smaku dość oszczędny, garbnik dość delikatny, choć raczej nieobecny. Można zdekantować, można poczekać. Następnego dnia robi się troszkę lepsze, ale moim zdaniem szkoda 25 zł.

Ventopuro Reserva Carignan 2016 (29,99 zł)

Ta sama marka, inny szczep: Ventopuro Reserva Carignan 2016 (29,99 zł). Ze trzy stopnie lepsze niż Pinot Noir. Ma bardzo oszczędny aromat czekolady z czarną porzeczką. Wydaje się dżemiste, ale kiedy spróbujemy, okazuje się dość cierpkie - kwasowe, lekkie. Ma wciąż nieuładzone garbniki i to takie, że wysuszają język, podniebienie i wszystko naookoło. Suche jak wiór!


Tussock Jumper Malbec 2016 (24,99 zł)

O Tussock Jumper Malbec 2016 (24,99 zł) już było głośno poprzednim razem. Ciemne, z początku atakuje lekkim warzywnym ogródkiem, potem ujawnia się coś spod znaku czarnoporzeczkowej dżemolady, nawet kwaskowej, ale bardzo topornej w ogólnym wydźwięku. Za 25 zł na pewno znajdziecie coś lepszego.


Pueblo del Sol Reserva Tannat 2015 (34,99 zł)

Wino ze szczepu, który zwykle daje wina granatowe, ciemne, asfaltowe. Z Tannatu. Pueblo del Sol Reserva Tannat 2015 (34,99 zł). Jest istotnie najciemniejsze z tej partii win, o różowych łzach spływających z kieliszka. Ale jak na Tannata dość delikatne. W nosie czuć czarną porzeczkę, w ustach dość przyjemną kwasowość, choć całość nie jest jakoś wybitnie powalająca. Mimo że sprawia nieco nijakiego, wydaje się najlepszym wyborem z amerykańskich czerwieni.

Isla Negra Reserva Moscato 2016 (13,99 zł)


I na koniec słodki akcent: Isla Negra Reserva Moscato 2016 (13,99 zł). Białe wino słodkie z Chile. O delikatnym aromacie trawiasto-cytrusowym. W smaku owszem słodkie, ale poza cukrem czuć wyraźne akcenty gumowego węża. No, chyba, że przełkniecie szybko, bez refleksji. Tylko pytanie - po co pić takie wino?


Próbki do degustacji otrzymałem Od Jeronimo Martins


 

sobota, 26 sierpnia 2017

Polskie wino wraca do Lidla!

Wraca, jest lepsza i będzie jej więcej!

Biała Polka na beczce

Niemal rok temu ta wiadomość wzbudziła niemałą sensację: w Lidlu pojawiło się polskie wino! A konkretnie Polka z krakowskiej winnicy Srebrna Góra. Czerwona nawet w dwóch rocznikach, z których jeden podobno był tu i ówdzie (tego lepszego 2014 było jak na lekarstwo). No i całość została wyczyszczona chyba w tydzień! Ale oto już od najbliższego poniedziałku, Polka wraca!

Mirosław Jaxa Kwiatkowski oprowadza po winnicy

Tym razem - jak zapowiadają przedstawiciele sieci handlowej i sami współwłaściciele winnicy Mirosław Jaxa Kwiatkowski i Mikołaj Tyc - Polki będzie więcej. Nie tylko ma być na półkach każdego sklepu, ale w dodatku ma tak szybko nie zniknąć! Liczby są tajemnicą handlową, ale dowiedziałem się, że czerwonego wina Lidl kupił tyle, co w sumie białego i różowego (a może i trochę więcej). Cena jest nieco wyższa niż w zeszłym roku, choć... taka sama, o ile kupicie po dwie butelki (wyjdzie 29,99 zł za flaszkę).

Krótka wizyta w pomieszczeniu gospodarczym winiarni

Jak smakują same wina? Są lepsze niż przed rokiem. Z pewnym wyjątkiem, ale szczegóły za chwilę. Wszystko dzięki pewnym inwestycjom, do których się przyznają właściciele Srebrnej Góry. Na niewielki dziedziniec gospodarczych zabudowań stojący między murami krakowskiego klasztoru kamedułów zjeżdżają nowoczesne młynkoodszypułkowarki eliminujące zielone szypułki, odpowiedzialne w winach m.in. za zapachy warzywne, zaburzające owocowość.

Biała Polka 2016 powstała ze szczepów winorośli szlachetnej, ale i hybryd - jest tu Seyval Blanc, Johanniter, Solaris, Hibernal, Chardonnay, Pinot Gris, Riesling i Traminer. Jest tu całkiem sporo cukru (7 gramów), choć całkiem zgrabna kwasowość (6,2 g) równoważy smak. W aromacie czuć aromaty agrestowo-jabłkowe, z wyraźną domieszką tropikalnych owoców, trawy. Jest goryczka leciutka, niemal niewyczuwalna. Struktura mocna, wyrazista, koncentracja średnia. Finisz całkiem długi, smak bardzo konsekwentny, zbliżony do nuty aromatycznej. To wino świetnie pasuje do ryb, nawet surowych, na pieczonym oscypku, którymi nas poczęstowano.

Różowa Polka na tle winnicy. Wino akurat na ciepłą końcówkę lata!

Różowa Polka 2016 ma w składzie Zweigelt i Cabernet Cortis. W aromacie lekkie poziomki, a w smaku delikatne nuty liści czarnej porzeczki. Nie ma tu, w odróżnieniu od Polki sprzed roku, takiej słodyczy i prostoty w smaku. Jest przyjemna wytrawność - znakomicie wino komponowało się z marynowaną kaczką pieczoną, podawaną z sosem czekoladowym i liśćmi rukoli. Różowa Polka to fajne, rześkie wino, o zdecydowanej strukturze. Grona były macerowane ponad dobę, co widać po dość mocnym kolorze, dalekim od łososiowego różu.


Czerwona Polka 2016. O niebo lepsza niż ta z 2015!

Na koniec Polka czerwona 2016. Ta z 2014 (której był najmniej), była wspaniała. Bo w niej był tylko Regent. Tamto wino było głębokie, eleganckie, o uładzonych garbnikach, przywodziło na myśl niektóre bordoskie okazy. Rocznik 2015 (tego było najwięcej) był już z odmian Regent, Rondo, Acolon i sprawiał wrażenie nieco "nieokrzesanego". 

2016 jest ze szczepów Regent, Rondo, Acolon i Cabernet Cortis. I jest lekki, owocowy, z początku czereśniowy, potem - w miarę napowietrzania - robi się nieco głębszy.


Niektóre grona dopiero zmieniają barwę. Ale inne są już zbierane od piątku!

Do głosu dochodzą lekkie akcenty leśnej ściółki, grzybów. Kwasowość została okiełznana (choć jest dość wysoka), a garbniki mają stępione pazurki - zostały bardzo zgrabnie wyprowadzone. I można powiedzieć, że są akuratne! Finisz jest średniodługi, ale czysty i przyjemny. 

O winach Polka opowiada Michał Jancik, sommelier współpracujący z Lidlem

Niektórym z nas - mnie także - czasem przeszkadzają hybrydy. Ten charakterystyczny zapach, którego nie ma w winie ze szlachetnych winorośli. Tu, gdybym miał próbować w ciemno, być może bym tego nie wyczuł! Za 30 zł taka Polka to znakomita okazja. A zgrabna kwasowość pewnie pomoże przechować jeszcze to wino jeszcze przez parę lat!


Degustowałem win i obiadowałem na zaproszenie Srebrnej Góry i Lidla


środa, 23 sierpnia 2017

Winne Wtorki: Pierwszy krok w świat wina

Château de Bordes-Quancard 2011 Bordeaux

Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Inwino (import M&P) - ok. 45 zł
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (z plusem!)

Dawno mnie w Winnych Wtorkach nie było, ale oto jestem :) W temacie, który sprawia, że serce bije nieco bardziej - pierwszy krok w świecie win. Tak, tak, pamiętam. W podstawówce, zamiast iść na przedstawienie "Zemsty", woleliśmy iść za stary mur obronny z XV bodaj wieku, gdzie wychyliliśmy - uprzednio odkorkowawszy za pomocą scyzoryka - plastikowy kapsel szczelnie okrywający szyjkę zielonej butelki. To był chyba klasyczny jabol, którego wziąłem łyk i szczerze mówiąc to był mój łyk jabola ostatni - bo nic w nim fajnego nie znalazłem. Oddałem tę przyjemność kolegom.

Porównanie miałem wówczas tylko z domowym winem z czerwonych porzeczek, które było o jakieś siedem razy lepsze niż ów wytwór fabryki w Dwikozach czy innym Pikutkowie. Nie mogłem pojąć, jak to się dzieje, że w jakichś filmach zachwycają się winem, wyczuwają te wszystkie nuty, dzięki którym potrafią zidentyfikować wiek i umiejscowienie stoku itp. 

Pomyśleć, że gdy to wszystko się działo, była zima 1986 r., w bordoskich piwnicach fermentowały sobie grona z jednego z najlepszych roczników XX wieku! O, tak... Bordeaux. To byłby dobry start. Problem w tym, że nie każdy miał - czy będzie miał - okazję zaczynać od wzorcowych butelek Mouton Rotschild, jak te na fotografii poniżej.


Półka w sklepie Lavigna w Paryżu

Bordeaux to oczywiście wzorzec wina - jak zauważył Sławomir Chrzczonowicz w jednym z artykułów na Winicjatywie - ale do tego wniosku nie dochodzi się tak od razu. Niektórzy cenią Nowy Świat - za jego świeży i intensywny smak; Hiszpanię - za krągłość, cenę i łatwość; Włochy - za sławę i splendor; Portugalię - za dostępność i klasę. No i francuską Burgundię - za mistrzostwo i ulotną niebiańskość.


Lata ogólniaka i studiów to raczej czas wielkiej umownej dowolności - Sophii i innych wynalazków. Na szczęście wszystko ma swój koniec i następuje moment olśnienia. To był Pomerol Château de Bel-Air z rocznika 1995, kupiony w jednym z paryskich sklepów. Nie mogę znaleźć zdjęcia. Ale wino było głębokie, skórzaste, zamszowe, zachwyciło mnie swoim przytłumionym owocem i tym czymś, co ciężko zdefiniować. Może to fotel skórzany w zakurzonej bibliotece, może mech w lesie o poranku, może zamglony jesienny zagajnik w ciężki dzień...

Tak to się zaczęło. Dziś za równowartość tego, co wówczas mnie zachwyciło, można kupić butelkę Château de Bordes-Quancard 2011 AOC Bordeaux. I sądzę, że to wino dziś oferuje podobne doznania, które pamiętam z owego czasu - trochę je dziś idealizując. Ale w Château de Bordes-Quancard 2011 mamy klasyczną bordoską mieszankę Cabernet Sauvignon i Merlota, przyciężki już owoc, spod znaku czarnej - lekko dżemowej już - porzeczki, jest ładny garbnik o niewielkiej fakturze, doprawiony zgrabnie cząstką kwasowości. Ale kto chce szukać absolutu, może zaczynać od takich butelek, jak poniżej :)



Ot, trochę skarbów z DRC. Też w sklepie Lavigna w Paryżu

A tak pisali inni wtorkowicze:



niedziela, 6 sierpnia 2017

Alzacja w Odkupieniu Win

5 x Maurice Schoech

Maurice Schoech Cremant d'Alsace (99 zł)

O winach na sierpniowe upały już było całkiem niedawno. A w zasadzie o jednym. Ale jeśli myślicie o czymś bardziej wyrafinowany, bo proste Verdejo wam nie starczy, to może inspiracją będzie coś, co zdarzyło mi się posmakować w warszawskim Odkupieniu Win? To pięć win z Alzacji, z których cztery to bardzo dobre okazy!

To wina Marice Schoech, alzackich winiarzy, którzy zajmują się tym od pokoleń. Większość produkcji to wina białe (na Pinot Noir importer się na razie nie zdecydował), mają od 2014 certyfikat win ekologicznych. Portfolio Domaine Schoech jest bogate - są tu wina AOC Alsace, ale też Grand Cru - choć te są w wyższych cenach. Jak smakuje podstawowa piątka?

Cremant d'Alsace (99 zł, foto u góry) czyli bąbelki - to przykład wina bardzo czystego. Robione metodą tradycyjną, podobnie jak szampany. W butelce pół na pół
Pinot Blanc i Chardonnay. W aromacie najpierw owoce lekkie jabłko i lekka brzoskwinia, a potem już charakterystyczna drożdżowość i chlebowa skórka. Jest poza tym ładne ciałko. Wino ma ładne meandry kwasowości. Gdy ulecą owoce, zostaje ciasto i chleb. Jest drożdżowe w aromacie mocne dość. Ale ma bardzo długi finisz.


Pinot Blanc 2016 AOC Alsace (78 zł) 

Pinot Blanc 2016 AOC Alsace (78 zł) - jest bardzo kwiatowe tuż po nalaniu pierwszego kieliszka. Ale i owocowe - czuć biały melon, lekką gruszkę. Jest miękkie i oleiste. Ma sporo ciała! Kwasowość sprawia niespodziankę - wydaje się być całkiem spora, choć wcale nie ma tu dużo cukru - bo ok. 3 g/litr - ale wino sprawia wrażenie bardzo ładnie zbalansowanego! To jeden z moich typów, któremu dałbym śmiało winiaczową szóstkę z lekkim minusem.
 

Riesling 2016 AOC Alsace (89 zł)

Także bardzo dobrym winem jest nieco droższy Riesling 2016 AOC Alsace. Robiony z gron zbieranych z 35-letnich winorośli - nie jest, jak sporo alzackich Rieslingów, miękki. Może trochę w aromacie. Po pewnym czasie robi się troszeczkę miodowy i brzoskwiniowy. Ale w smaku jest mocno kwasowy i bardzo "szklisty".

 

Pinot Gris 2015 AOC Alsace (96 zł)

Z Pinot Gris 2015 mam już pewien problem - smakuje jak półwytrawne wino, ma mnóstwo ciała i chyba troszkę za niską kwasowość. W aromacie jest bogactwo - kandyzowane owoce tropikalne, trochę lasu, dojrzała gruszka... Bardziej gastronomiczne niż kontemplacyjne!

Gewurztraminer 2015 AOC Alsace (99 zł)

Za to ładnie wypada z rocznika 2015 Gewurztraminer. Tu nos pomylić się nie może. Jest różą, jest liczi. Ale w smaku jest o dziwo całkiem spora wytrawność i czystość. Nie ma tej oleistości, którą mają czasem wina z tego szczepu. Jest pewna szczupłość i zdecydowana wytrawność (z tego co pamiętam cukru jest niewiele, na pewno poniżej 10 g/l). To chyba jeden z niewielu "gewurzów", których można - bez deseru - wychylić więcej niż kieliszek w ciągu godziny!


Win próbowałem na publicznej degustacji

piątek, 4 sierpnia 2017

Wino na upał. Niekoniecznie prosecco!

A może by tak Verdejo z Ruedy?

Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 14,99 zł w detalu (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje czyli 5 punktów na 7



Mam nadzieję, że lubicie upały podobnie jak ja :) To wspaniale! I zawsze pojawia się pytanie - jakie tu wino poza prosecco? Hmm. To proste - oczywiście Vinho Verde, a jak ktoś akurat Verde nie ma pod ręką, to może sięgnąć po coś hiszpańskiego - także wytrawnego i orzeźwiającego - po Verdejo!

To najpopularniejszy biały szczep w Kastylii y Leon (D.O. Rueda) - dający wina owocowe, z aromatem egzotycznym, tropikalnym. To, które można dostać w Lidlu za 14,99 zł - Visigodo Verdejo 2016 - ma dość sporą strukturę, jest kwasowe i ma grejpfrutową całkiem sporą goryczkę. Wybitnych doznań tu nie znajdziemy, ale ładne orzeżwienie akurat na taras - jak najbardziej!

piątek, 28 lipca 2017

Winnym szlakiem do Saksonii - cz. 1

Jak do książęcej winnicy, to z fasonem!


Jazda po winnicy Schloss Proschwitz (fot. Olaf Kuziemka)


W kwietniu, gdy jeszcze w Polsce zima przeplata się z wiosną, tchnąc w przyrodę jakby ironicznie resztkę jesieni z głębi gardła wydartej, my gramy jej na nosie. Wygodnym lexusem przemierzamy drogę do Saksonii. Winni blogerzy nie mają pojęcia, jak to blisko. Ale co tam blogerzy! Wielu Polaków nie ma pojęcia, że tuż tuż za granicą jest winne zagłębie, które może nie tyle kusi, ile pozostaje niezbadane, nieznane, tajemnicze. Choć to ziemie królów, którzy byli także władcami Polski!

Saksonia wita nas wietrznym porankiem. Z poznańskiej autostrady wjeżdżamy (to ok. 100 km, ale szybkość to przyjemność) - przez granicę - w ziemię, która bardziej przypomina moją rodzinną Warmię. Saska Szwajcaria. Pagórki i kręte drogi. Zielono. Ukoronowaniem jest Miśnia, do której wpadamy na razie na chwilkę. Miasto słynne od wieków z manufaktury porcelany i same przypomina przepiękną zdobioną cukiernicę. Starówka położona na wzgórzu, stromym jak te znane z Lizbony... Wśród kamieniczek pną się schody i wąskie uliczki. Prowadzą w górę - do biskupiego zamku Albrechtsburg. Świetne miejsce, żeby zacząć przygodę ze sportem, znakomite, by potrenować bieganie, i doskonałe, by poznać tutejsze... wina. Bo sklepy, restauracje i hotele pełne są miejscowych etykiet. Lokalny patriotyzm? Pewnie tak, ale w regionie jest ok. 500 hektarów winnic, które uprawia 35 winiarzy. Położone na stokach widocznych, gdy jedziemy wzdłuż Łaby (niem. Elbe), tzw. Saechsische Weinstrasse.


Saksoński Szlak Wina. Musicie tu kiedyś przyjechać!

Jeśli zatrzymacie się w jakimś tutejszym hotelu, w minibarze z pewnością znajdziecie butelkę z etykietką Weingut Schloss Proschwitz. To z winnicy prowadzonej przez księcia Georga zur Lippe i jego sympatyczną żonę Alexandrę. Ze stoków w Zadel über Meissen widać Miśnię. Gdy zajeżdżamy do winnicy, nie wiemy jeszcze, że spędzimy wiele niezapomnianych godzin. O wiele więcej niż przewidywał sporządzony z niemiecką precyzją plan! Ale co tam, dodamy nieco polskiej fantazji!
 



Jesteśmy przyjmowani - grupa polskich winnych blogerów - iście po książęcemu! Czeka na nas nie tylko piękna bryczka, ale i musujące wino! Oczywiście różowe Proschwitz Pinot Madeleine (Frühburgunder). Są tu wielkie bąbelki, poziomkowa świeżość. Grono to mutacja Pinot Noir, bardziej odporna na zimno. A chłodno jest. Doświadczamy tego podczas jazdy na stok w towarzystwie księżnej! 

Jeden ze stoków książęcej winnicy. W dole rzeka Łaba (Elbe)

Książę zur Lippe ma 100 hektarów winnic, ale uprawa to tylko 80. Reszta ziemi odpoczywa. Jeśli ktoś wam powie, że wiatr w winnicach to domena południowej doliny Rodanu, to zaproście go na stoki w Zadel nad Łabą. Wieje i to jak! 
- Posadziliśmy cztery kilometry żywopłotów, by były ochroną przed wiatrem, ale i tak jak czujecie to mało daje - uśmiecha się księżna Alexandra. 

Księżna, wiatr (taki, że krzesła przewraca!) i wino. Kieliszki trzymamy mocno!

Rzeczywiście. Bez solidnej kurtki w kwietniu nie sposób wytrzymać. Ale dla winnych krzewów to dobrodziejstwo. Powiew chroni przed nadmierną wilgocią. A my się wiatru nie boimy i zatrzymujemy na popas pod wielkim bzem. Piknikowy kosz na ławeczce, targany co chwilę wiatrem. A co w koszu?
W piknikowym koszu Schloss Proschwitz Goldriesling 2016 i serowe ciasteczka (zjedliśmy!)

Księżna wyjmuje Goldriesling 2016 - lekko złote, orzeźwiające, nieco mineralne, nieco brzoskwiniowe. Taki aperitif. Bo drugie już jest zupełnie inne - Muller Thurgau 2015. Jest niemal białe, bezbarwne, to idealne na lato, które z wolna bardzo tu przychodzi - jest lekko słone i szczupłe. Idealnie pasuje do słonych serowych ciasteczek, które przygotował syn księżnej. I niech mi ktoś powie, że wina źle smakują w winnicy!



W następnym odcinku m.in.:
- Jak smakują bąbelki z małej i dużej butli, a jak inne wina Schloss Proschwitz


Do Saksonii podróżowaliśmy na zaproszenie Niemieckiego Instytutu Wina oraz Niemieckiej Centrali Turystyki