Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Kolecki-Majewicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tomasz Kolecki-Majewicz. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 listopada 2015

Kolacja w Mercato z winami z Piemontu

Od Arneis przez Barberę aż po Moscato!

Wina - bohaterowie tego dnia

Na ulicach trochę deszczowo, reflektory nielicznych samochodów na ul. Pięknej przecinają mrok, a stół ugina się pod ciężarem zakąsek. Włoskie konfitury spoglądają z półek. W warszawskim Mercato zaczyna się jeden z wieczorków z włoską kuchnią i włoskimi winami. To okazja do "dotknięcia" prawdziwych Włoch! Do serwowanych win podawane są włoskie potrawy, a plan zakłada - jak mówi właściciel Michał Szadkowski - że przy jednym spotkaniu na miesiąc pomysły na takie wieczory skończą się może za życia naszych wnucząt.

Grupa smakoszy, Tomasz Kolecki-Majewicz i Tomasz Zaremba (w środku)

W takim właśnie spotkaniu - poświęconym winom piemonckim (ale nieoczywistym) - miałem zaszczyt i przyjemność uczestniczyć jako "gość specjalny". Specjały stały na stole - przekąski tutejszej kuchni. Wina prezentował Tomasz Zaremba z Wine Avenue, a opowiadał o nich także - a może dopowiadał - Tomasz Kolecki-Majewicz, utytułowany mistrz sommelierski i winny gawędziarz.

Celaeno Roero Arneis DOC białe (72 zł)

Biała klasyka - Celaeno Roero Arneis DOC białe (72 zł) - zrazu lekkie, ale po chwili głębokie. Kwiatowo-cytrusowe. Z ładną kwasowością, co dość niecodzienne jak na ten szczep - delikatnie żłobiącą rowki w podniebieniu. Rodzina winiarzy gospodaruje od XIII wieku, robią 80 tys. butelek rocznie. Wino świetnie złożyło się z zupą-kremem z dyni z dodatkiem oliwy z Apulii. Ale pasowało też do serów i innych przekąsek. Bezpieczny wybór, jeśli ktoś chce wywrzeć wrażenie na gościach na domowym obiedzie. Na prezent też dobre.
Montalbera La Tradizione Ruchè di Castagnole Monferrato DOCG (75 zł)

O winach ze szczepu Ruchè pisała kiedyś Marta Wrześniewska z Winicjatywy. Że różane, aromatyczne i zadziwiające. To prawda! 75 zł za Montalbera La Tradizione Ruchè di Castagnole Monferrato DOCG jak na tę jakość to niewygórowana cena. A wino niezwykłe, nie tylko różane, ale i dżemiste, obleczone ładnym garbnikiem, elegancko zakończonym, długim w finiszu. Doskonałe do mięs w ciemnych sosach! Dostać takie wino w Polsce to rzadkość.
Montalbera Laccento Ruchè di Castagnole Monferrato DOCG (93 zł)

Droższe o 20 zł Montalbera Laccento Ruchè di Castagnole Monferrato DOCG (93 zł) jest bardziej głębokie. Bardziej finezyjne - macerowane dłużej, bo od 10 do 12 dni. Od razu narzuca się większa tanina, bardziej zadziorna. Tu do róży i kwiatowości dochodzą korzenie. Kwasowość też całkiem przyjemna.

Montebruna Il Baciale Monferrato Rosso DOC (104 zł)

Następny krok to poważne wina o poważnej cenie czyli kosztujące 104 zł dwie etykiety Montebruna. Il Baciale Monferrato Rosso DOC (104 zł) nie pozostawia wątpliwości - moc, dąb, śliwka i dżemik. Kupaż włosko-francuski czyli 60 proc. Barbery, 10 proc. Pinot Nero, 10 proc. Cabernet-Sauvignon i 10 proc. Merlot. Całość dziesięć miesięcy dojrzewała w beczce. W aromacie poza śliwką są czerwone i czarne owoce - wiśnie, porzeczki, ale także pieprz i cynamon.
Montebruna Barbera d'Asti 2013 DOC (104 zł) z samych gron Barbery jest ciemniejsze i bardziej korzenne. Bardziej lukrecjowe, kawowe. Intensywne o długim finiszu. Do makaronów z czerwonym mięsem ideał!

Polixo Moscato d’Asti DOCG (72 zł) i deser

Na deser muszą być oczywiście słodkości - nie tylko kremowe ciastko z truskawkami, ale i Polixo Moscato d’Asti DOCG - delikatnie musujący słodziak o alkoholu niskim jak w piwie - tylko 5,5 proc. Z aromatycznego szczepu, którego aromaty to słodkie cytrusy: głównie brzoskwinki i miód. Lekką kwasowość niosą maleńkie bąbelki. Nie ma wielkiego ciężaru, jak przy poważnych słodkich tokajach czy Sauternes. Jest rozkoszna prosta słodycz! To wino, którego trzeba spróbować choć raz w życiu!


Makarony - koniecznie z mięsem i Ruchè albo Barberą!
Degustowałem na zaproszenie Mercato

środa, 18 lutego 2015

Grecja w Warszawie!

Zero imiglykosa
czyli
Grecja jakiej nie znamy!

Chwilę przed startem - wszyscy pilnie oglądają 
 
Czegoś takiego od dawna nie było - w greckiej restauracji Paros w centrum Warszawy miałem przyjemność - dzięki zaproszeniu przez Tomasza Koleckiego-Majewicza - spróbować win z Grecji, które do nas sprowadzać będzie Euro-Foods. To wina, które nie mają absolutnie nic wspólnego (no, poza krajem pochodzenia) z wszelkimi "imiglykosami", pod którymi uginają się półki w naszych sklepach. O, nie było zupełnie coś odmiennego!
 
Semeli Orinos Helios PGI Peloponez - 49 zł

To, że Grecja z Armenią i Gruzją toczą wojnę o to, kto był pierwszy, to już pewnie wiadomo. Ale nie wiadomo powszechnie - chyba, że ktoś właśnie z wczasów w Grecji wrócił, że mają tam takie wspaniałości!

Semeli Orinos Helios PGI Peloponez (Moschofilero 90 proc., Roditis 10 proc. - 49 zł) dało się poznać jako pełne ciała wino, o imponującej kwasowości - ono wprost wbija się w podniebienie, ryjąc w nim bruzdy!


Nico Lazaridi Solitaire

Musujące? Ładne było Nico Lazaridi Solitaire. 70 proc. Trebbiano i 30 proc. Muscat dało wino ciekawe, niebanalne, z pewnym pierwiastkiem utlenienia, nutą orzechów i migdałów. Dodatek Muscata zapewnił pewną dawkę cukru. Cena? 49 zł za butelkę. Bardziej słone było Biblia Chora Ovidios 2013 - nieco "mydlane", o pełnej strukturze, mocne, ale w aromacie imponujące kompleksowością - były tu i kwiaty, i lipa, i las. Słowem pycha! Biję się w pierś: nie spróbowałem Retsiny, rzekomo wybornej - ale podzieliłem los wielu degustujących. Było jej chyba za mało - szybko się skończyła. W sumie nie żałuję.

Biblia Chora Ovidios 2013

Spróbowałem za to kilku czerwonych win - te wywarły na mnie trzy wrażenia: (chcę wierzyć, że to po prostu selekcja importera skrojona pod gust wyobrażonego konsumenta) po pierwsze sporo w nich międzynarodowych szczepów, za mało endemicznych. Po drugie wysokie ceny, a te najdroższe wina zdecydowanie beczkowe, ekstraktywne, takie fest jak hiszpańska "gran reserva de familia". Mało stosunkowo było win zwiewnych, muślinowo-tiulowych. Na szczęście dla mnie to maleńka wada, bo lubię wina "charakterne", ale wyobrażam sobie te stada cmokających malkontentów.

Costa Lazaridi Chateau Julia Refosco-Agiorgitiko 2010 (95 zł)

Zdaniem wielu jedno z najlepszych win - Costa Lazaridi Chateau Julia Refosco-Agiorgitiko 2010 (60 proc./40 proc.). Owoc przydymiony mocną beczką... Tajemnicę wyjaśnia podpis na kontretykiecie - Michel Rolland! Poza owocem i czekoladą dawka skóry, tytoniu. Kwasowość i garbnik obecne, ale ta moc ("tylko" 14,5 proc. alkoholu) bierze wszystkich jeńców! Cena - 95 zł za butelkę.

Costa Lazaridi Amethystos 2010 (85 zł)

Ale można zaoszczędzić 10 zł i kupić równie fajne, o ile nie fajniejsze wino - Costa Lazaridi Amethystos 2010 (85 zł). W butelce Cabernet Sauvignon 70 proc., Merlot 20 proc., Agiorgitiko 10 proc. Wrażenia bardziej owocowe niż przy Refosco, lukrecja, całość misterniej ułożona. Wanilia jest, ale raczej w postaci delikatnego serka niż dębowej klepki. Wino sprawia wrażenie miękkiego, roztartego. W tle majaczy gdzieś śliwa i tytoń.

Nico Lazaridi Cavalieri 2012

Jednym z trzech najbardziej smakujących mi win było na pewno czerwone Nico Lazaridi Cavalieri 2012. Ale to bardzo pyszne "Super Bordeaux" z Grecji. Poza Cabernet Franc, Cabernet Sauvignon i Merlotem jest tu także Sangiovese. Całość z początku atakuje warzywnym ogródkiem, ale po chwili się uspokaja i przechodzi w nuty pełne ziół. Rozmaryn, mięta, w smaku nieco anyżku szczypiącego w język i jałowca. Wymarzone do dziczyzny. Cena jeszcze nieznana, ale pewnie powyżej 100 zł.

Nico Lazaridi F-Merlot (69 zł)

Stosunkowo jeszcze lekkim winem okazało się F-Merlot od Nico Lazaridi (69 zł) ze szczepów niemal Langwedockich (85 proc. Merlot i 15 proc. Grenache). Suknia raczej ciemna, ale kwasowość wyraźna, nie sprawiło na mnie wrażenia wina nadmiernie skoncentrowanego. Wyczuć można było wręcz lekką wodnistość. Powtórne próbowanie także to potwierdziło. Ale owoc czerwony wyraźny, z nutą czekolady.

Nico Lazaridi Black Sheep 2013 (59 zł)

Czarna Owca 2013 (59 zł) od tegoż producenta to już wyrazistość beczki (od 4 do 6 miesięcy). 60 proc. Syrah i 40 proc. Merlot dało wino już krzepkie, owocowe, wyraziste.

Costa Lazaridi Oenotria Land Cabernet Sauvignon Agiorgitiko 2011 (110 zł)

Mocna rzecz - i droga, bo kosztująca 110 zł - to Costa Lazaridi Oenotria Land Cabernet Sauvignon Agiorgitiko 2011. Czysta moc koncentracji, słodkie wrażenie na języku, sporo owoców, ale i niezła dawka waniliowego dębu (12 mies. nowej francuskiej beczki). Wino ciężkie, z aromatem czekolady i karmelu. Położyć w piwnicy, wrócić za 15 albo i 20 lat... Może złote litery psują wrażenie, ale za te 15 lat może będzie to zabytek liternictwa?


Wina degustowałem i greckie pyszności jadłem na zaproszenie importera

środa, 14 stycznia 2015

Australia w Winosferze: Winne Blogi, riesling i shiraz

W ciemno - od cytryny, przez naftę
i beczkę,
po owocowo-syropową bombę!

Owinięte w sreberko butelki. Cóż tam w środku?
 Środek (polskiej) zimy, plucha, ciemno... Nie ma chyba innego wyboru - słoneczna Australia! Blogerzy z grupy Winne Blogi powrócili w gościnne ściany (a jakże, chroniące przed zimnem) Winosfery. Z butlami w sreberkach. Cel - sprawdzić, czy w Polsce można cieszyć się Australią białą (rieslingi) i czerwoną (shiraz) w ludzkich cenach - od 50 do 100 zł. No, by oddać sprawiedliwość - Maciej Sokołowski próbował na odległość rieslinga, nie w Warszawie, ale w Poznaniu. Ocenialiśmy wina w skali 10-punktowej.

O ogólnych wrażeniach można przeczytać w relacji z wieczoru, ale ja skupię się na kilku winach, które podobały mi się szczególnie, a "omiotę" te, którym można poświęcić mniej uwagi. Choć - pamiętajmy o tym - degustując w ciemno każde kolejne wino porównywaliśmy je do próbowanego sąsiada, co bez wątpienia rzutuje na ocenę.

Jacob's Creek Steingarten Riesling Eden Valley 2012 (nieobecne w Polsce)

Nasze rieslingi z Australii nie mają tej dzikości, jaką mają niektórzy niemieccy bracia. U nas w Europie jest powściągliwy dżentelmen, a tam... żywiołowy łowca krokodyli! Pełen różnych pierwiastków. Pierwszy riesling zaimponował nutą nafty, towarzystwem ogórków, cytryny, sporą kwasowością, która - choć złożona i obecna w smaku - w finiszu umykała. Jedno trzeba przyznać - wielki, przebogaty nos! Świetne wino do ryby i sałat, z vinaigrette... Ciała sporo. Wino bardzo fajne, na 8 pkt./10. To był Jacob's Creek Steingarten Riesling Eden Valley 2012 (nieobecne w Polsce). W Australii kosztuje od 15 dolarów (ok. 45 zł), u nas pewnie kosztowałby 99 zł na półce.

Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 z (Winestory)

Podobnie wyceniłbym rieslinga nr 3. Ten miał sporo ciała i gruby aromat nafty. W smaku wydał się nieco wodnisty (aromat kandyzowanego grejpfruta podpowiadał, że to najstarszy riesling - i tak rzeczywiście było). Także dałem 8 pkt./10. To był Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 z (Winestory). 59 zł na półce, ale przecenione.

Dylemat mam co do białego wina, które oceniłem o 1 pkt niżej (7 pkt./10). Wydało mi się delikatniejsze, świeże. Z dużą i wyraźną dawką łodygowości. Która pięknie się w smaku układa obok kandyzowanego owocu. Kwasowość mniejsza niż poprzednich win. Wino dziwne - w pewnym momencie zwykły owocowy aromat się kończył, jakby spadł ze schodów, a za chwilę zapachniało naftą. Przypuszczałem, że o dwa lata młodsze niż poprzednik, ale... okazało się o dwa lata starsze! Dziwne, bo według producenta właśnie na 2015 ma przypaść szczyt wielkości. Ja myślę, że nadejdzie dopiero w 2017 r. To był Wakefield Riesling Clare Valley 2010 (Vininova) 74 zł, ale przecenione.

Wakefield Riesling Clare Valley 2010 (Vininova)

Czerwone zebrały więcej punktów. No, może nie wszystkie. Trochę rozczarował dość jasny w sukni shiraz o aromacie troszkę gumiastym, banalnym, o płaskim smaku, trochę zbyt nachalnej beczce. Trochę słodyczy w nim było, ale kwasowości malutko. Dałem 4 pkt./10. I oceniłem, że pewnie kosztowało jakieś 32 zł. Chybiłem o 7,90 zł. Był to Wolf Blass Bilyara Shiraz South Australia 2012 (Alkohole Świata) - 39,90 zł.

Wolf Blass Bilyara Shiraz South Australia 2012 (Alkohole Świata) - 39,90 zł

Za to następne było świetne! Piękna porzeczka w aromacie, taka z listkami jeszcze. Mnóstwo koncentratu. Likierowość z lukrecją. Beczkowe, ale niezbyt twarde, tanina średnia. Wino bardzo, ale to bardzo przyjemne, soczyste, owocowe. 9 pkt./10! Kupić go w Polsce nie można. To Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009 (gdyby było, kosztowałoby pewnie z 199 zł)

Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009


Dwa następne były w porównaniu z tym miękkie i mniej wyraziste. Ale godne zakupu. Cool Woods Shiraz South Australia 2012 (Dom Wina - 45 zł) ma więcej czerwonego owocu niż czarnego, w otoczce z lekkiej beczki czuję trochę szypułkowości. Ciało zdecydowane, trochę syropowate. Dałem 6 pkt./10.
Hereford Shiraz Heathcote 2012 (Dobrewina)

Punkt więcej dałem Hereford Shiraz Heathcote 2012 (Dobrewina - 100 zł). Tu już większa tanina niż u porzednika, ale kwasość na średnim poziomie, odpuszczająca szybko. Po chwili obcujemy już z syropowością. Ale niech was ta moja "średniość" nie zwiedzie - to naprawdę fajne wino! Świetne dnia drugiego!
Lehmann 2009 Futures Shiraz Barossa

Miało tego pecha, że po nim znalazło się wino świetne, ale to przepięknie ułożone. Odrobina zieloności, która pojawia się na początku przyćmiewa mocny koncentrat. Shiraz słodki w odbiorze, a pięknym kwasem wytrawiającym policzki. Dostojne, mocne i poważne. Z tostami i lekkim boczkiem. Bomba dla mnie i czysta pycha! 9 pkt./10. Wino? Lehmann 2009 Futures shiraz Barossa (z Wine Story - 89 zł).

Moja punktacja:

1. Jacob's Creek Steingarten Rieslin Eden Valley 2012 - 8 pkt./10

2. Wakefield Estate Riesling Clare Valley 2010 - 6 pkt./10
 
3. Peter Lehmann Riesling Eden Valley 2008 - 8 pkt./10

4. Wolf Blass Bilyara Shiraz 2012 - 4 pkt./10
 
5. Jacob's Creek Centenary Hill Shiraz Barossa Valley 2009 - 9 pkt./10

6. Cool Woods Shiraz South Australia 2012 - 6 pkt./10

7. Hereford Shiraz South Australia 2012 - 7 pkt./10

8. Peter Lehmann Shiraz Barossa Valley 2009 - 9 pkt./10

Inni blogerzy tak oceniali:

piątek, 2 stycznia 2015

Winne Blogi degustują: Monte da Ravasqueira

Portugalia niecodzienna, hobbystyczna

Butelki MR nabierają właściwej temperatury

Monte da Ravasqueira - tę etykietę znamy z owadziego dyskontu. Portugalia z Alentejo. O czerwonym pisałem już w kwietniu, z okazji wprowadzenia do Biedronki katalogu win portugalskich. Można je zresztą kupić jeszcze w niektórych sklepach już chyba poza Warszawą. Pamiętam, że smakowało mi bardziej niż osławione vallado (inne butelki, próbowane potem - z wyprzedaży za 10 zł - wydały się lepsze).

Tym razem jednak, dzięki Tomaszowi Koleckiemu-Majewiczowi, grupa winnych blogerów mogła na swoim pierwszym spotkaniu spróbować (w gościnnej sali warszawskiej Winosfery) win MR niecodziennych - by nie rzec: hobbystycznych. Z gron uprawianych na maleńkich areałach, w ilościach niewiele przekraczających 3 tys. butelek.

Alvarinho 2013

Na pierwszy rzut poszło Alvarinho 2013 (3,2 tys. butelek). Bardzo kwasowe i bogate w aromaty, bo wino leżakowało w stali, na osadzie 5 miesięcy. Na początku było - jak zauważył Tomasz - lekko bananowe, ale potem aromat nabrał charakteru cytrusowego, trochę ananasowego. Kwasowość aż wyciska ślinianki do dna! Mało kamienistości znanej z Vinho Verde, ale za to sporo ciała! W tle jest taka ścianka, czy może warstewka z białej czekoladki, może palonej gumy, gorącego asfaltu. Inni degustatorzy określili to wino mianem gastronomicznego. Ja byłbym skłonny podczas gorącego lata pić to wino na tarasie solo. Owszem, przed obiadem. Przed kolacją także!

Viognier

Wyraźne piętno beczki miał Viognier 2013. Pół roku dojrzewania we francuskich baryłkach sprawiło, że wanilia przykrywa lekkie resztki owocu. Ta mgła pewnie uleci za rok... Cukru tylko 0,1 g/litr, kwasowości za to aż 7,9 g/l. Jeszcze niepoukładane, ale gdy już się całość dotrze, będzie pewnie pyszne! 

Może tak właśnie pyszne, jak Premium MR White 2012: kupaż szczepów Viognier, Alvarinho, Semillon, Arinto i Marsanne. 12 miesięcy w beczce dało wino waniliowe, z odrobiną aptecznego pierwiastka obecnego gdzieś głęboko w finiszu.
Pięć szczepów: Viognier, Alvarinho, Semillon, Arinto and Marsanne

Alkohol (12 proc.) jest dość ładnie wtopiony, sporo goryczki, zielonej kwasowości. Na szczęście w trakcie degustacji - po kwadransie schodzi odrobina beczki i pojawiają się owoce i kwiatowość.

Włoska robota w Portugalii? Czemu nie! MR Nero d'avola 2012 (na butli oznaczenie NA) okazało się - już po spróbowaniu wszystkich win - czarnym koniem tej degustacji. Chrupkie i zadziwiająco lekkie jak na ten szczep.

Nero d'Avola z Portugalii

Produkcja tylko 3,3 tys. butelek. Nim wino do nich trafiło, spędziło 16 miesięcy w beczkach. Każdy łyk przynosił coś nowego - najpierw sporą kwasowość i poczucie sporej taniny. Potem garbniki stawały się mniej dojmujące, w tle pojawiła się czerń asfaltu i gumy. Ale także ziołowa lekkość spod znaku rozmarynu. Świetne wino!


Jeśli "włoska robota" daje radę, to jak będzie smakować Syrah z Viognierem (3 proc. tego drugiego)? Połączenie szczepu białego z czerwonym to nie nowość, że wspomnieć choćby Simonsiga The SMV z RPA (Shiraz, Mourvedre, Viognier).  

Syrah + Viognier

Tu już półtora roku francuskiej beczki - i to nowej! Ledwie 3374 butelek (13,5 proc. alkoholu). Beczka wyczuwalna, owoc trochę przykryty, ale w smaku jest ładnie - ciało jest lekkie, a tanina krucha, mniejsza niż w NA.

Touriga Franca (fot. Olaf Kuziemka)

Troszkę zaskoczyło MR Touriga Franca. Także 18 mies. beczki, aromaty śliwkowe, poważne, kwasowość mniejsza niż w poprzedniku, ale rozwód nosa ze smakiem. Lekki, z młodości pewnie wynikający. Na języku nie ma tego, co czuliśmy w nosie, jest nadmierna lekkość. Kto bekę lubi - jak ja - może poczuć niedosyt.

Zupełnym przeciwieństwem było Vinha das Romas 2012. Tu 70 proc. Syrah i 30 proc. Touriga Franca. Inna też skala produkcji, bo 30 tys. butelek. Aromaty z marcepanem, czarnymi owocami. Struktura mocna, skoncentrowana, finisz przy samym przełyku leciutko warzywny. Tanina zdecydowana, trzyma od środka "za pysk" i to jak!
A już ostatnie wino - MR Premium (Syrah, Touriga Nacional, Touriga Franca and Aragonez) - to wielka klasa! 22 miesiące beczki ułożyło taniny w pięknej falandze w towarzystwie zdyscyplinowanej kwasowości.

Dwie perełki MR podano z dekanterów

14 proc. alkoholu, cukru tyle, co nic - a w pierwszym kontakcie z ustami słodycz - zasługa pięknej koncentracji. W finiszu długie, asfaltowe, gorące! Jak to lato, które dopiero za pół roku przyjdzie...
 
O winach próbowanych w gronie blogerów będziemy pisać - o ile wszelkie okoliczności pozwolą - jeszcze nie raz. Warto zaglądać na stronę Winnych Blogów oraz oczywiście na strony samych autorów.