wtorek, 7 maja 2013

Francuz ze świecą odnaleziony - 6 pkt.

Côtes du Rhône Villages 2011



 

Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 14,99 (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut (6 pkt.)


Żeby dorwać to wino - Cellier Saint-Jean Côtes du Rhône-Villages 2011 - już kiedyś recenzowane przez winnych blogerów, trzeba było się wybrać ze stolicy na Warmię (potem jeden egzemplarz udało się upolować na Białołęce).

A musiałem dorwać, bo wszyscy się zachwycają. Nic dziwnego, że na półkach tego winiacza brak, bo i cena kusząca, i smak jak na taką cenę zna-ko-mity!

Wstrętny syntetyczny korek skrywa niezły skarb. Pachnący czereśnią i śliwką. A jak kto ma fantazję, to i dąb znajdzie, i nieco skóry też. W smaku nie ma żadnego rozczarowania!

Takiego Francuza to i na wernisażu sztuk nowoczesnych można bez wstydu podawać, i prezesa niejednej giełdowej spółki raczyć można. Byle nie wspominać, że to za 15 złotych taka radość. Tu nie ma co pisać, tu trzeba smakować, bo do ideału już ciut ciut!!

Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!
 

poniedziałek, 6 maja 2013

Francuz od Francuskiego Łącznika za 16 zł - 6 pkt.

Buzet Pierre Chanau 2010

 
 
Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Prezent z Lyonu od Francuskiego Łącznika! (3,75 euro)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Francuski Łącznik to miał szczęście. Takie z winnego punktu widzenia. Zamieszkał na południu Francji i zaczął "wkurzać" zdjęciami półek, jakie w sklepikach z winami obserwował. A jeszcze bardziej denerwował podając ich ceny. Win oczywiście, a nie półek. A to, że jedno wino za dwa euro (takie, które u nas za 40 zł), a to, że dwa po 4 euro (ale trzecie darmo, jak się kupi dwa - taka promocja). Ale w końcu przysłał prezent swojemu ulubionemu blogerowi Treborrrowi!
Trzy butle z Auchan owinięte tak szczelnie, że pies by nawet nie wyczuł winiacza przez warstwy folii, bąbelków, pianek. Ale dzięki temu w lotniczym transporcie nic się nie stłukło. No i trzy butle dotarły na miejsce. Kosztowały - jak zeznał Francuski Łącznik - niecałe 10 i pół euro.

Na pierwszy rzut czerwony Buzet Pierre Chanau 2010. Świeży owocowy bukiet od razu bucha po wyjęciu korka. Czarna porzeczka, na chwilę nutka kalafiora, pieprzu, gorzkiej czekolady, troszkę skóry (mieszanka cabernet sauvignon, cabernet franc i merlota). W smaku ładne i równe, świetnie roztrajające się: jest i pieprz, i taka "cudowna szyna" wzdłuż podniebienia, i posmak pozostający dość długo. Na kontretykiecie  radzą, by używać do mięs grilowanych, ale także do serów. Istotnie, do polskiego rokpola pasuje znakomicie.
Choć istotnie napędza apetyt, to wino pasuje także do picia bez żadnego jedzenia. Nic dziwnego - w polskim sklepie taki winiacz kosztowałby pewnie z 40 złotych, a nie 16 (równowartość w euro). Ech, taki Francuski Łącznik to ma dobrze. Bo jeśli takie wino kosztuje niecałe 4 euro, to do ideału jeszcze tylko ciut ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 1 maja 2013

Włoch z miętą na dłuuugą majówkę - 4 pkt.

Feudi Di San Marzano Primitivo Puglia

 
Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - (Vininova) - 33,90 zł
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

Ciemna czerwień - "by krew" - jak wspominała Balladyna (a może Alina) - w kieliszku po wlaniu tego primitivo. Kupione jeszcze grubo przed majówką, na majówkę odkorkowane - ale bynajmniej malin tu nie ma. Tych, o których krwistości Balladyna wspominała. Ale to nie wada.

Jest i tak trochę balladynowy klimat, bo wino jest łąkowe (na majówkę!) - czuć je przede wszystkim ziołami. Dopiero gdzieś w tle aromatu są czerwone owoce i suszone śliwki.  Przyjemnie cierpkie w smaku - także ziołowe i miętowe, choć "w nosie" są nawet i mocne wiśnie.

A gdy już się to wino "otworzy" - po pewnym czasie - w aromacie i smaku przebija się i gorzka czekolada, i skóra. Ale to dopiero po kilku dobrych kwadransach.  Na majówkę raczej więc domową, niż plenerową. Chyba, że towarzystwo butlę otworzy, spróbuje, a potem po nazbieraniu malin, wróci do koszyka. To ów winiacz wynagrodzi im cierpliwość. Bo jest to wino w połowie doskonałe.


Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

wtorek, 30 kwietnia 2013

Macedończyk na majówkę - 3 pkt

Macedonia Vranec




Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - (Tesco) - 23,99 zł (1 litr!)

Do Ideału? - Nawet może być (3 pkt.)

 
Na majówkę w gronie przyjaciół dobre większe objętości. By nie było tak, że po rozlaniu w kielichy trzeba rozlewać kolejną butlę. A w niej zupełnie inne wino…

Pierwsze macedońskie wino w Winiaczu - i od razu minimagnum, bo mieści w sobie aż litr.  Czyli klasyczna butelka wyszłaby za niespełna 18 zł. Zwolennikom win z butików i "sklepów specjalistycznych" od razu włącza się w takich przypadkach syrena alarmowa. Nie przez przypadek oczywiście, bo trafić na doskonałe wino, albo choćby bardzo dobre, wino w takiej cenie w Polsce jest wybitnie ciężko. W tym przypadku nie jest inaczej. Po odkręceniu zakrętki czujemy aromat nieco skryty. Nieco czarnej porzeczki i karmelu, ale szału nie ma. Lepsze nieco chłodniejsze.

W smaku też niespodzianek nie ma. Mało cierpkie, trochę czereśniowe, wyraźnie półsłodkie. Ale wino o smaku ciekawszym niż Carlo Rossi. Do degustowania solo takie sobie, ale do obiadu - grillowanej karkówki albo choćby oscypka - nada się lepiej niż pięć piw. Także może być!

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

piątek, 26 kwietnia 2013

Włoch z początkowym zaledwie aromatem - 2 pkt.

Colle Al Vento Negroamaro

 
Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 14,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Lepiej niż gorzej (2 pkt.)


Krótki raport strategiczny na próg lata: Gliniana Gęba poszła do zimowego pudełka (oby została), ulubiony degustacyjny kielich stłuczony (będzie nowy), wiosenna przerwa degustacyjna za nami (oby!!!).
Colle Al Vento Negroamaro to jedno z win z włoskiej oferty Biedronki. Wygląd korka już alarmuje - miękka gąbka w plastikowej cembrowinie. Ale może się czepiam, bo to nowoczesne itp.

Korek z jakby pianki. Szczerze mówiąc nie znoszę takich

Po otwarciu nawet zapowiada się ciekawie, ale na zapowiedzi się kończy jakby. Bo aromaty intensywne i to bardzo. Buchają nad szyjkę wysoko, ale… dziwne są nieco. Intensywność aromatu ok., jakość nie bardzo: czuć troszkę gumy, plastikowej reklamówki, wiekowe konfitury (jak się dłużej potrzyma) i...  jałowiec. Po dwóch kwadransach pachnie już słabo echem truskawek. Większość dobrych winiaczy w tym czasie zaczyna się "otwierać", a to się zwija. Hmm.
W smaku rozczarowuje - bo to taki rozwodniony nieco kompocik czereśniowy. Słodkawy - o zgrozo! Z posmakiem plastikowości i mocą zmywacza do paznokci (o ile się zrobi wdech i zassie odrobinę cieczy przy okazji).

Wszystko ratuje pyszny - i delikatny, pozbawiony ostrości - pleśniowy polski lazur. Wygrywa z włoskim winiaczem, z którym jest lepiej niż gorzej. Ale to "lepiej" to tak ledwo-ledwo.

Winiacz na 2 punkty w 7-punktowej skali!

wtorek, 23 kwietnia 2013

Argentyńczyk, co nie lubi solo - 5 pkt

Andeluna 1300 Malbec 2011

 

Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 33,15 zł (zakup własny z rabatem 15 proc.)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 

Winiacz kupiony grubo przed dniem malbeka musiał nieco poczekać na swoje prawdziwe święto - Dzień Odkorkowania. Ale dłużej jego egzekucja się nie odwlecze, ha! Cieniutki korek z granulatu pryska i malbec do degustacji zachęca swoim dostojnym kolorem soku z buraka z fioletowymi refleksami i takimiż łzami na ściankach kielicha.

Łzy na ściankach, a aromat wznosi się ponad "cembrowiną" - nieco jakby naftowy z daleka, ale po chwili - gdy zbliżymy nos - już jest świetnie: czarna porzeczka, prawdziwe kakao bardziej wyczuwalne niż czekolada (ta w wersji bitter oczywiście), może wanilia…

W smaku od razu na wejściu wspaniałe złamanie - cierpka goryczka długo pozostająca na języku. Troszkę czereśni. Rozwodnionych, ale przyjemnie. Rozgrzewa coś aż człowieka od środka - może to 14 proc. alkoholu, a może słońce Argentyny zdjęte na wysokości 1300 metrów (na tej rosną krzewy malbekowskich winorośli).

Co do tego grzania od środka to jeszcze jedna obserwacja - ten argentyńczyk jest tak intensywny w smaku, że picie go bez pysznego jedzenia zakrawa na szaleństwo. Szkoda tak! Aż się prosi podać do sztuki polędwicy. Albo chociaż do pysznego słodkawego w smaku sera pleśniaka… Bo gdy taki winiacz jest smakowany solo, to do ideału mu jeszcze troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Mołdawianin bardzo dyskretny - 3 pkt.

Purpuriu de Codru 2004



Półka - na wysokości piersi

Gdzie i czemu tak drogo - Winnice Mołdawii i 35 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)

 

No to jest dopiero skryty agent! Win mołdawskich w Winiaczu jeszcze nie było. Muszą więc być. Na pierwszy rzut więc Purpuriu de Codru.

Czemu to skryty agent? Bo tuż po odkorkowaniu zachowuje aromat dla siebie - trzeba zostawić do "otworzenia". A to trwa i trwa! Bo po kwadransie czuć tylko beczkowe, drzewne aromaty, bardziej suszone owoce niż świeże. Po godzinie wiele się nie zmienia. 

W smaku nie eksploduje. Ma lekko słodki posmak, ale bardzo maleńki, przyjemny. Kto szuka winiacza przynoszącego wspomnienie jesieni, wieczornego słońca nad winoroślą, to w Purpuriu de Codru tego nie odnajdzie. Do picia oczywiście może nawet być. Ale co z tego?


Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!