Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Roussillon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Roussillon. Pokaż wszystkie posty

środa, 4 czerwca 2014

Langwedocja i Roussillon "Na Czerwono"

W czerwieni jest do twarzy i do smaku!

Red. Marta Wrześniewska z Winicjatywy i czerwone (w większości) wina

Najwyższy czas wrócić do jednej z najbardziej ekscytujących wiosennych degustacji w Warszawie - Langwedocji i Roussillon, zorganizowanej przez Winicjatywę jeszcze w kwietniu. O winach białych już pisałem, teraz czas na kilka refleksji o czerwonych.

Do hotelu Mamaison Le Regina powrócili jak przed rokiem (o czym wówczas także miałem przyjemność poczynić wpis na Winiaczu) winiarze, którzy klasy udowadniać nie muszą, ale byli także i nowi, w większości nie mający jeszcze importerów w Polsce. 



Wśród nich Domaine Saint Hilaire z m.in. przyjemnymi Advocat 2011 (100 proc. syrah - 3,50 euro we Francji) i Silk 2010 (70 proc. cabernet sauvignon i 30 proc. merlot). Pierwsze bardzo ciemne, delikatne, ze świetną kwasowością, choć w finiszu wyczuwalne nuty czekoladowe; a drugie młode jeszcze, typu bordoskiego, choć już świetne i w aromacie czarno-porzeczkowe, to jeszcze trawiaste w tle, zielonkawe. Silk 2010 (syrah i grenache) jest nie tylko intensywnie porzeczkowe w "nosie", ale także ujawnia pierwiastki chlebowe, w smaku jest pieprzne, ma lekko kakaowy posmak.

Nostalgia od Domaine Bassac

Beczkowego, świetnego Manpot (produkowanego w niemal unikalnej ilości 6,5 tys. butelek rocznie) miałem okazję próbować w zeszłym roku. Wówczas był to rocznik 2010. W tym roku Louis-Adrien Delhon przywiózł rocznik 2011. Zero lipnej wody, mistrzowsko grający nutami czarnych owoców. Zasługa pewnie merlot, który na terroir Bassac (szuka importera) wychodzi nie jako "wątłusz", tylko mocarz! Nostalgia 2012 (7,5 tys. butelek) nie jest nostalgiczna, tylko pokazuje obcas i przytup. Mocny ekstrakt, ze stalowej kadzi, ale jest troszkę skór i tytoniu W smaku piękne taniny!

Louis-Adrien Delhon i Manpot 2011

Nicolas Mollard z Domaine Le Clos du Serres (importer DeliWina) przywiózł kilka czerwonych okazów. Tańsze - Le Clos 2012 i Les Maros 2012 wydały mi się nieco zbyt subtelne (Le Clos ma ciekawe benzynowo-naftowe nuty i pierwiastek truskawek), ale imponowały bardzo La Blaca 2012 (syrah, grenache i old carignan) oraz wspaniały Humeur Vagabonde 2012 (ten ostatni to butikowa produkcja rzędu 3 tys. butelek rocznie).

Nicolas Mollard z Domaine Le Clos du Serres i Humeur Vagabonde

Humeur to świetne wino! 70 proc. gron to carignan ze stuletnich krzewów. Jest esencją czarnych i czerwonych owoców, doprawionych lukrecją i pieprzem, w smaku pięknie taniczne, takim maciupeńkimi drobinkami, o wdzięcznej kwasowości. Można sobie wyobrazić, jak będzie smakowało za jakieś 4 lata...

Larmanela Pic Saint Loup 2011 z Bergerie du Capucin - wyśmienite!

Także piękna okazała się Larmanela Pic Saint Loup 2011 z Bergerie du Capucin (importer poszukiwany). 90 proc. syrah i 10 proc. carignan. Wydajność tylko 25 hl z hektara (5 tys. butelek rocznie) skutkuje świetnym koncentratem, winem o aromacie czekolady, czarnej porzeczki, kwaskowym, wyśmienitym!

Magdalena Bogucka-Jolie i wspaniałe Rouge 2006

Eksplozję także cudownej porzeczki poczułem w Rouge 2006 Virgile Jolie (importer poszukiwany). Tu obecna ociupinka żelazistości, ale reszta smakowita jak porzeczka paluchem ściągnęta z patelni babci przygotowującej konfitury) i w Minervois La Liviniere 2010 z Domaines La Rouviole (DeliWina) - tu w aromacie owocowość i skórka od chleba, a w smaku lekka kwasowość, jeszcze pełnia ekstraktu i pieprzność. Rocznik 2009 to wino subtelniejsze, szczuplejsze, o wielkich taninach i sporym ładunku kwasowości. - Po prostu 2009 był rokiem bardziej suchym, tak wyszło - kwituje Frank Leonor.


Minervois La Liviniere 2009 i 2010 z Domaines La Rouviole

Odmienną filozofię wina - z dala od konfitur - pokazał John Bojanowski z Le Clos du Gravillas (DeliWina). W jego Lo Vielh Carignan 2011 czuć świeże owoce, ale i nutki lasu, grzybów, pewną lekkość. Całość jest pięknie zestrojona - są i piękne drobniusieńkie taniny, i niewielki - acz wyrazisty - kwas, i pieprzność.

La Chapelle 2008 z Saint Jacques d'Albas

Graham Nutter z Saint Jacques d'Albas (szuka importera) grona do wina La Chapelle zbiera z parceli leżących tuż koło 1000-letniego kościółka romańskiego, który stoi na jego ziemi. Wyjątkowo owocowy smak (mimo 18 mies. beczki) wino pewnie zawdzięcza temu, że wokół kościółka rozpościerało się cmentarzysko Wizygotów! Czuć ziemię w smaku i wyważoną kwasowość. Rocznik 2003 jest oczywiście jeszcze mocniejszy - pełen ekstraktu i to takiego, który pierwszym dotykiem sprawia wrażenie czekoladowego dotyku (cukru tylko 1,5 g/l).

Larmes de Fées 2007 od Laurent Miquel

Szczyt beczkowości - choć moim zdaniem jeszcze przyjemnie akceptowalny - miały "łzy wróżek" - Larmes de Fées 2007 od Laurent Miquel (importer DeliWina). W nosie już nie owoc, ale kakao, czekolada, razowy chleb, ale w smaku nie dżem czy ulepek, ale te nieco zagubione owoce i piękne taniny. 

John Bojanowski i jego Lo Vielh Carignan 2011

Odmienne także - ale nie mniej mi smakowało - okazało się młode dość wino Le Ciel Vide 2011 z Domaine Treloar (DeliWina). W nos buchnęły z kielicha pierniki, jeżyny, czekolada. Język zaś i podniebienie zasmakowały w eleganckich garbnikach pięknie ułożonych mimo młodego wieku wina.

Le Ciel Vide 2011 z Domaine Treloar

Nieco mniejsze garbniki miało o rok młodsze wino - Prestige de Château Guilhem 2012 (importer poszukiwany!). Przyjemne, z kredowym posmakiem, mają więcej jaja niż bordoskie odpowiedniki. Znajdziemy tu merlot, cabernet sauvignon, cabernet franc i malbec. To wino w aromacie bogate jeżynami, czarną porzeczką, pieprzem, czekoladą i skórką od razowca! Grand Vin wydało mi się z pewnością pyszniejsze, ale w przyszłości - na razie w smaku dominują bardzo zielone taniny nieco drutujące podniebienie. 

Prestige de Château Guilhem 2012

Wyjątkowe są wina skromnej (co roku stawiają ją w kącie) Brigitte Chevalier z Domaine de Cebene (DeliWina). Każde pyszne, każde odmienne - Belle Lurette wycofane; Ex Arena liściaste, jakby było esencją dżungli; Les Bancels mocne jak kamień. A Felgaria 2011 (3 tys. butelek rocznie) pełne ciała, ekstraktu i tanin. Otwierające się godzinami!

Brigitte Chevalier z Domaine de Cebene i jej czerwone wina

Inne kobieta - Liz Bowen z Sainte Croix (także DeliWina) - pokazała świetne Carignan 2011 (tu tak naprawdę jeszcze 10 proc. grenache i 10 proc. mourvedre). 100-letnie krzewy i odpowiednie zabiegi dają superkoncentrat, nute starej piwnicy, balsamiczność, pierwiastki madery, pewną trudno uchwytną "włoskość"...

Liz Bowen z Sainte Croix i fajny Carignan

Jak już wszyscy są znudzeni, to teraz będzie o ciągu quasi-geometrycznym i perełkach-zabytkach. A propos ciągu - to taki, w którym wartości rosną (w uproszczeniu tłumacząc) lawinowo, podwajając się. Przedstawiciele Domaine du Clos des Fees - interes prowadzi były dziennikarz z Paryża (zna się na interesach) - przywieźli pięć win. Najtańsze kosztuje 6,50 euro, drugie 12, trzecie 25, czwarte oczywiście 50, a piąte już nie tam sto, tylko 200 euro! To Mała Syberia - najdroższe - i zdaniem wielu gości - najlepsze wino degustacji.

La Petit Syberie 2011. 200 euro!!!

Nie sposób odmówić oczywiście klasy (grenache, syrah, mourvedre - bez siarki). Wszystko tu jest tak pięknie zrobione, tak krągłe, że chce się wzdychać, aromatem oddychać i smakiem napychać. Cena i niska produkcja (3 tys. butelek) sprawią, że wielu będzie o tym tylko marzyć. Pomyśleć, że za 200 euro można by kupić z 7-8 wspaniałych win od innych producentów obecnych na sali...

17-letnie Guigniers de Centeilles od Clos Centeilles

A kto chce poobcować z zabytkowymi perełkami, powinien poczekać aż polski importer Kanato ruszy pełną parą. Bo Kanato ma sprowadzać wyjątkowo ciekawe wina z Clos Centeilles - jedno było szczególnie fascynujące. 17-letni pinot noir o brązowej już, rdzawej barwie. Ciężkie do opisania, stareńkie, lekko metaliczne, wciąż skoncentrowane, ze ślicznym kwasem! Z gron wyciskanych... stopami. Produkcja - tylko 500 butelek!

Wszystkich tych win próbowałem z taką przyjemnością, że pisać o nich wydawało się trochę syzyfową pracą. Na szczęście, miejmy nadzieję, za rok też będziemy mogli mieć podobne rozterki!

Wojciech Bońkowski podczas seminarium o Langwedocji i Roussillon

Degustowałem u gości - a także na porywającym seminarium - na zaproszenie organizatora - portalu Winicjatywa!

niedziela, 11 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na czerwono

Południe pobiło na głowę całą resztę!

Monsieur Roger Jeanjean reprezentujący Domaine de l'Argenteille i Millesime Sud i Château St Eulalie La Cantilène AOP Minervois La Livinière 2011

Czas na zamknięcie rozdziału o French Wine Discoveries 2014. W poprzednich dniach opisywałem wina białe i szampany (z nielicznymi musującymi), zostawiając sobie na koniec właśnie czerwone - z Burgundii, Langwedocji, Roussillon, Doliny Rodanu, Cahors, Prowansji, Gaskonii i Bordeaux.

Domain Petit Jean: Cotes d'Auxerre 2010

Domain Petit Jean reprezentowały dwa delikatne burgundy - Cotes d'Auxerre 2010 i Les Boisseaux 2012. Pierwsze o lekko benzynowo-owocowym zapachu, lekkim kolorze i ostre. Młodsze wino było jeszcze bardziej owocowe - jak kompot: wiśniowe, bardzo pestkowe, z lekkim aromatem skóry. W smaku zaś bardzo ostre i kwasowe - będzie pewnie ciekawe za 5 lat. Teraz nie bardzo.


Domaine Saint Andrieu: W L'oratoire 2011

Domaine Saint Andrieu: W L'oratoire 2011 dominował cabernet sauvignon (wino kupaż z syrah). Poza czerwonymi owocami w aromacie obecna kreda, ale też leciutkie fiołki. Wino jest pieprzne, taniny są ładnie wtopione, całość jest kwasowa - może jeszcze za dużo, może za młode?
Château Sénéjac Haut Médoc 2006
Podobnie za młody wydał mi się Château Sénéjac Haut Médoc Grand Vin de Bordeaux - choć to już rocznik 2006! W kolorze pięknie już zbrązowiały na obwódce, ale dość delikatny i bardzo lekki jak na Haut Médoc. Owocowy, ale wciąż jeszcze mocno szypułkowy! Jakby najlepsze miał jeszcze przed sobą!

Château La Nauze Premium Rouge 2010

Wyjątkowo ciekawe jak na Bordeaux okazało się Château La Nauze Premium Rouge (syrah i merlot). Obydwa w smaku bardzo przyprawowe, pieprzne i  kwasowe, a w aromatach głęboko owocowe. Rocznik 2010 podobał mi się bardziej niż 2009 - ten był zbyt taniczny, zbyt ściągający i cierpki. IDentité (95 proc. merlot i 5 proc. petit verdot) było ciut zbyt piwniczne w smaku, choć bardzo przyjemne w aromacie - czekolada, kakao, okrągłość!

Domaine Saint-Lannes: Côtes de Gascogne Cuvée du Pic du Jer 2011

Gaskonia ujmowała lekkością, choć nie zachwycała. Domaine Saint-Lannes i jej Côtes de Gascogne, Cuvée du Pic du Jer 2011 trochę było powściągliwe, ale za to kwasowe, z rozwijającymi się stopniowo taninami. Leciuchne jeszcze bardziej było Côtes de Gascogne Les Peyrades - lekko pieprzne, ale jeszcze bardziej pozbawione tanin.
 
MJ Charlotte 2013 i MJ Candice 2012

Z Ventoux przyjemne były też dwa wina z Domain de Tara: Terre d'Ocres 2013 AOC Ventoux - to akurat młodziutkie, lekkie, pełne owocu, absolutnie pieprzne. Drugie o wiele lepsze - Hautes Pierres 2010 AOC Ventoux (80 syrah, grenache, carignan) - już ciemne, niemal fioletowe, dobrze ułożone jak solidny lokaj we francuskim dworze! Rok starzone w beczkach, o aromacie czarnych porzeczek i wiśni, z nutką anyżku, o pięknym finiszu... Michele Follea zapewnia, że może czekać 10 lat w piwniczce!

Hautes Pierres 2010 AOC Ventoux

Ale najwspanialsze okazy pokazała Langwedocja i Roussillon. Z Domaine Chemin Faisant zachwycało Côtes du Roussillon Villages Tautavel MJ Candice 2012 - proste, lekko cierpkie zgrabnymi taninami, leciutko beczkowe, do tego przyjemnie skoncentrowane, absolutnie nie przegrzane, bez żadnej megawanilii.
BIO Casots 2012 AOP Côtes du Roussillon
Les Vignobles du Sud Roussillon - kooperatywa trzech producentów - miała trzy bardzo ładne etykiety czerwieni. Dość dziwne w aromacie BIO Casots 2012 AOP Côtes du Roussillon, za to o świetnej śliwce w smaku i balsamiczności w finiszu. Cuvée du Gouverneur 2012 (50 proc. wina starzone w stali, połowa w beczce) - o troszkę dyskretnym owocowym aromacie, aksamitnym smaku i przyjemnej kwasowości i... perełka - Les Aspres 2012 Pierre d'Aspres! Kupaż syrah, grenache noir i carignan.
Les Aspres 2012 Pierre d'Aspres
To ostatnie to jest dopiero wino! Cudowne aromaty czarnych owoców, jagód, czarnych porzeczek, może troszkę lukrecji. Pierwsze odczucie smaku - słodycz, ale to po prostu pełnia ekstraktu. W smaku pełnia - nie tylko winnej duszy, ale i pikantność, pieprzność, kwasowość przyprawiona świetnie wyważonymi taninami.
Clos de Lort Vieil AOP Faugères 2010

Monsieur Roger Jeanjean reprezentujący Domaine de l'Argenteille i Millesime Sud przywiózł tylko czerwone wina - większość była znakomita. O różnych charakterach. Clos de Lort Vieil AOP Faugères 2010 (grenache 35 proc., 30 proc. carignan, 30 proc. syrah, 5 proc. mourvèdre) lekkie, bez koncentratu, ale ładnie złożone i pieprzne. W nosie pojawia się cały kompleks czarnych owoców.

Domaine de l’Argenteille Garric AOP Terrasses du Larzac 2012

Domaine de l’Argenteille Garric AOP Terrasses du Larzac 2012 - chyba jedno z najlepszych win tej degustacji! Całość o fioletowym połysku, jest wspaniałe, w aromacie nieco kwiatowe, nieco cynamonowe, gorące. W smaku pięknie złożone - choć to syrah, mourvèdre i carignan noir, to ma coś z ostrego charakteru pinot noir. Jest troszkę jak dzikus ze słonecznego kraju!


Château St Eulalie La Cantilène AOP Minervois La Livinière 2011

Na pewno nie gorsze było Château St Eulalie La Cantilène AOP Minervois La Livinière 2011 (55 proc. syrah, 20 proc. grenache, 25 proc. carignan). Trochę chyba mniej tu południowego żywiołu. Raczej pełne ekstraktu, owoców w aromacie, z tostowym przykryciem. Wino przesiąknięte taniną, taką przyjemnie drzewiastą, ale całość nie jest przesadnie "zielona". Kto wolał wina typu burgundzkiego, mógł spróbować French Baguette, IGP Pays d'Oc Merlot Cabernet 2012. Tylko pytanie - czemu nie próbować wspinać się ku słońcu?!

Następna degustacja French Wine Discoveries (organizowane przez Wine4Trade) pewnie za rok - szkoda, że tak długo przyjdzie czekać. Bo organizacja była bardzo dobra - wielka przestrzeń hotelowej sali balowej, mnóstwo czasu na rozmowy z przedstawicielami winnic, nikt nie gonił, nie popędzał, nie przeganiał. Dla winiarzy z pewnością mordęga i ciężka harówa, ale dla gości - niezwykła przyjemność!