poniedziałek, 23 lutego 2015

Cimarosa z Lidla - odsłona druga (Sauvignon-Blanc, Syrah i Malbec)

Wina spod znaku krzepkiej kibici

Cimarosa Sauvignon Blanc Marlborough 2013

O wprowadzeniu do dyskontów nowoświatowej serii Cimarosa - która kiedyś już (w brzydszej wersji) była obecna, pisałem kilka dni temu - biorąc na celownik Carmenere. Teraz czas na kolejne trzy etykiety - Sauvignon Blanc, Syrah i Malbec.

Smakując te wina odnoszę wrażenie, że wszystkie są krzepkie niczym kibić Jagny z Krzyżaków. Takie fest, po byku. Ale trochę ta krzepkość jakby narzucona na siłę, na grono. Jedyne w tym zestawie wino z Nowej Zelandii - Cimarosa Sauvignon Blanc Marlborough 2013 wydaje z siebie charakterystyczne tchnienie kociej kuwety, owszem, ale większe niż siki to tu są chyba kwiaty - nagietki, polne, aromatyczne.

Kwasowość niezbyt wybujała, ale wino długie w finiszu, a przy tym spore w kręgosłupie - nie jest cieniutkie, jest fest-mocne niemal jak austriacki Gruener. Alkoholu - jak to Nowy Świat - 12,5 proc., ale kwas, który nie ma zamiaru się wrzynać w podniebienie (szkoda) wszystko ładnie neutralizuje. Mimo wszystko mam wrażenie nieco męczącego wina - w życiu nie poleciłbym go do ostryg, a większej ilości niż butelka w gronie dwóch-trzech przyjaciół. W przypadku SB wolę wina w tylu l'Escargots z Francji. Winiaczowa czwórka!

Cimarosa Syrah 2012 Valle de Colchagua
Pierwsze z czerwonych - Syrah 2012 Valle de Colchagua (Chile) wita nas od razu po otwarciu wyraźnie beczkowym charakterem, ale co najciekawsze nie pustą klepką, ale i w smaku bogatym jak kromka pumpernikla winem, kromką razowca. Całość ładnie zabudowana, imponująca - z akcentem czekoladowym, ale... taki charakter wino ma tylko pierwszego i drugiego dnia. W trzecim traci nieco charakteru - zostaje winem bardziej zielonym, warzywnym itp. Tylko w sumie kto wino z dyskontu będzie trzymał trzy dni? Nie jest złe - dałbym Winiaczową piątkę!


Cimarosa Malbec 2013 Valle de Colchagua

Najmniej męczącym z tej właśnie trójcy wydał mi się Malbec. Mało w nim beczki, stanowczo więcej ładnych, nierozdyśdanych owoców. Wino od razu po otwarciu bardzo zamknięte, ale potem następuje ewolucja. W smaku znakomita konsekwencja - najpierw następuje atak słodkości, choć to wino wytrawne. Garbnik średni, ale ładnie trący między językiem a podniebieniem - choć na początku wydawał się taki, że nóż moczony w gorącej wodzie dałby tylko radę... Bardzo fajny nowoświatowy Malbec! Na winiaczową piątkę!

Jedna rzecz narzuca mi się jako naczelna refleksja towarzysząca odbiorowi tej serii - szkoda, że wszystkie butelki są po 24,99 zł. Ich jakość jest różna - gdyby towarzyszyła im różna cena, "gonienie króliczka" było by o wiele przyjemniejsze.


Wina do degustacji dostarczył Lidl

2 komentarze:

  1. " nierozdyśdanych owoców".... Żyję już na tym Świecie ponad 4 dekady ,ale w mordę ,nie znam takiego słowa ! Co to oznacza ? :)
    Mi osobiście Malbec też najbardziej smakował ,ale SB też daje rade. Szczególnie z jedzonkiem ,bo na picie w dużych ilościach solo trzeba by poczekać do pierwszych upałów...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Rozdyśdany" to słowo ukradzione Joannie Chmielewskiej. Oznacza ni mniej ni więcej tyle, co "rozpaćkany". Słowa w słownikach pewnie nie ma, ale wprost je uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń