czwartek, 25 lipca 2013

Degustacja win tureckich w Wine O'clock

Białe owoce i czerwone łzy

Degustacja w szczycie - jest załoga Winicjatywy, i PoWINowaci, i gospodarz
Wielki kraj wielkich możliwości. Prawie jak my: duma z walecznego dziadka-ojca narodu Atatürka (taki w uproszczeniu nasz Piłsudski), niechęć do płacenia podatków, nieobliczalność za kierownicą. Turcja opisana stereotypowo. A wina? Takie, że to,  co przed chwilą napisałem, się nie liczy.
Win tureckich próbowałem na degustacji u importera - w wilanowskim WineO'clock, kameralnym winebarze w Miasteczku Wilanów, pełnym opisywanych już enomatów.  Były cztery białe i trzy czerwone producenta Kavaklidere, którego winnice są w centralnej i południowo-wschodniej Turcji.

Kolejnośc degustacji: Ancyra 2011, Vin&Art 2011 i Selection 2010

Gdy Ancyra Narince 2011 (54,50 zł) została wlana do kieliszka, uniósł się aromat jakby chardonnay. Ale narince to lokalny turecki szczep. A ja dałbym sobie uciąć, e… głowę. Ale potem zniknął i zaczął wychodzić charakterek zgoła inny - bardzo kwaskowaty, cytruskowy. O dłuuugim finiszu. Ja bym dał 4 punkty winiacza, a może nawet i pięć.
Niektórzy malkontenci twierdzili, że może korek, że może za ciepłe, ale… moim zdaniem otworzenie zimnej butelki nie pokazało błędów pierwszej. Wręcz przeciwnie - to drugie, schłodzone na tyle, że na ściankach pokazał się kondensat pary wodnej, okazało się zamknięte w aromacie. A w smaku może zimno podbiło kwasowość, ale czy to warto? Lekkie ocieplenie nie zaszkodziło.

Chardonnay na pewno jest za to w Vin&Art Cappadocia 2011 (60 zł). Razem z Narince. Aromat jest dzięki temu wyraźnie cięższy, dochodzi nieco pikantności. To wino na pewno przy schłodzeniu może zyskać. Wyższa cena o te 4,50 zł, ale warto. Mniejsze wrażenie robi Selection Narince Emir 2010 (70 zł). Ma mocne aromaty, owszem, fajną kwiatowość, ale na tle pierwszego i drugiego smakuje tak sobie.
Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011. Pyszne, ale drogie
Wrażenie robi oczywiście - choć cena wysoka 122 zł - Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011, którego krzewy uprawiane są na 900 m n.p.m.  Świetne wino, na 6 albo i 6,5 punkta w skali winiacza. Mega owocowe. Brzoskwinie w aromacie, a wyraźne plastry ananasa w smaku. Przy tym nie ma tu żadnej słodkiej kleistości. Szkoda, że wino niemal dwa i pół raza droższe niż podstawowe.

Ancyra Kalecik Karasi 2012 (54,50 zł) - pierwsze z czerwonych - masłowe nieco w pierwszym nosie. Ale potem się otwiera pięknymi czereśniami i wiśniami. Żywiołowe i świeże. Może za młode jeszcze. Alkohol z początku mocny, potem łagodniejszy.
Ancyra 2012, Selection i Vin&Art. I Izabela Kamińska
Wystarczy rok różnicy, by w połowie przemiany zastać drugiego czerwonego Turka - Vin&Art Kalecik Karasi Syrah 2011 (60 zł). Jest łagodniejsze, zaczyna być dżemowate - smakuje jak mocno dojrzałe albo nawet stare czereśnie. Po kilku minutach ujawnia się delikatna skóra, czekolada, trochę śliwka. Te 4,50 zł robi małą różnicę w cenie, ale w jakości…


Selection Okuzgozu Bogazkere 2010

Ale warto dopłacić do 70,50 zł, by dostać Selection Okuzgozu Bogazkere 2010. Co za charakter! I tylko 9 miesięcy dojrzewało w dębowej beczce. Mocno dojrzałe, troszkę przywodzące na myśl włoskie wina, z wyraźną czereśnią, skórą, może nutą pieprzu. Bez wątpienia najlepsze czerwone wino, które w dodatku nie kosztuje 2 czy 3 razy tyle co podstawowe.
Acha - co ważne - wszystkie te czerwone wina mają mięsiste ciało i regularne łzy na kielichu. Jakby jeszcze chciały dojrzewać w zaciszu butli, ale wiadomo - nie ma tak łatwo.

P.S.
Wina degustowałem na zaproszenie Wine O'clock

1 komentarz: