Pokazywanie postów oznaczonych etykietą degustacja rieslingów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą degustacja rieslingów. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 lutego 2018

Rieslingi Dr. Bürklin-Wolf

Wina do kontemplacji, a teraz do skrei!


Są takie wina, o których niby wiemy, że są świetne, ale gdy tylko wrazimy nos do kieliszka i zamkniemy oczy, poczujemy, że wszystko, co pamiętamy nie było nawet połową tego, z czym właśnie obcujemy. Takie właśnie są rieslingi. I są świetne nie tylko wiosną czy w środku lata, ale nawet gdy dookoła mróz! Ze świetnymi miałem okazję poobcować u Mielżyńskiego - z rieslingami Dr. Bürklin-Wolf.
 

Winnica w Palatynacie istnieje od XVI wieku, ale w ostatnich latach winnica przeszła (od 2005 r.) na uprawę biodynamiczną - opartą na teoriach Rudolfa Steinera - na ponad 80 hektarach. A to, jak przyznaje Annette Siegrist, dyrektor ds eksportu, nie lada wyzwanie.

Wina Dr. Bürklin-Wolf są certyfikowane przez francuską organizację Biodyvin członkami są m.in. Chateau Climens i Chateau Fonroque). Między rzędami winorośli nie zobaczymy gołej ziemi, ale trawę, kwiaty... Moszcz fermentowany jest w starych drewnianych beczkach, czasem powstają tu wina Trockenbeerenauslese lub Beerenauslese.
 

Riesling trocken 2016 (57 zł)

Jak smakują? Riesling trocken 2016 - to wino robione z gron zebranych ze wszystkich parceli, podstawowe. Dwa gramy cukru. Wino ostre, lekkie, mineralne, szczupłe w swej szklistej strukturze z lekkim tłem. Wydaje się proste, ale to tylko pozory...

Wachenheimer 2016 (75 zł)

Wachenheimer 2016 - tu parcele oparte na piaskowcu, z udziałem bazaltu wulkanicznego bo w pobliżu usytuowany dawny wulkan. Rocznik uznawany za słaby, bo było zbyt dużo deszczu. Wino mało aromatyczne, jest gorzkie, ale dość długie, choć mało charakterystyczne. Nawet nie smakuje jak Riesling...

Wachenheimer 2015

Wachenheimer 2015 - tu od razu widać, po złocie w kielichu, że oto przed nami bomba aromatyczna - kwasowość jest wysoka, ale sprawia wina może nieco przegrzanego, krótkowiecznego - w aromacie jest sporo egzotycznych owoców - ananas, ale i nieco dojrzałych jabłek, świetnie się trzyma po prostu. Wielu producentów dałoby się pokroić za takie wino!

Wachenheimer 2014

Wachenheimer 2014 - to rocznik, kiedy pogoda była idealna. Wino jest jaśniejsze w kolorze, w aromacie na pewno mniej wybuchowe niż 15-tka, ale kwasowość jest bardzo wysoka! Całość ogromnie mineralna, po pół godzinie się otwiera w piękną stronę. Aromat staje się naftowy po dłuższej chwili.
Wachenheimer Altenburg 2016

Wachenheimer Altenburg 2016 - znów ten zły rocznik. Ale wino lekkie i delikatne, nienapastliwe i bardzo długie w finiszu. Gastronomiczne. Wachenheimer Goldeächel 2016 - tu już mniejsza kwasowość i mniejsza intensywność jest za bardzo wysoki kwas wspierający ogromnie długi finisz. W zasadzie, jeśli miałbym być szczery to sam kwas zamknięty w cieczy.
Gaisböhl 2015 (229 zł)

I pora na Grand Cru czyli Gaisböhl 2015. Tu się dopiero robi aromatycznie. Po godzinie dekantacji złote wino staje się delikatnie kwiatowe, złote, z lekką, bardzo delikatną naftą i porządną strukturą - mięsistą, skoncentrowaną. Tu można wyczuć nawet pewne miodowe akcenty. Czuć w smaku więcej cukru, ale co tam! Dla mnie to bez wątpienia najlepsze wino degustacji. I wcale nie ze względu na cenę (nawet nie było pytania o ceny podczas degustacji!).

Gaisböhl 2014

Lepsze, niż Gaisböhl 2014. Bo w czternastce jakby wszystko prostsze i oparte na większym cukru i mniejszej kwasowości. Choć to wciąż bardzo fajny Riesling, to trochę sprawia wrażenie płaskiego, choć finisz jest bez zastrzeżeń. Długi może nie jak linia graniczna Niemiec, ale na pewno Palatynatu.


Skrei z morskim szparagiem, liśćmi brokuła i korzeniem lotosu

Co pasuje do bielutkiego kawałka skrei, którego można spróbować w restauracjach Mielżyńskiego? Z morskim szparagiem (soliród), liśćmi brokuła i korzeniem lotosu? Zwykły "entry level" Riesling Trocken 2016 pasuje wzorcowo! Jestem na TAK!!!
Truskawkowa panna cota

A na deser oczywiście panna cota z truskawką w weku. I tu jest miejsce na Gaisböhl 2015!


Wina degustowałem na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego

czwartek, 9 kwietnia 2015

Kühling-Gillot na języku - w Jung & Lecker

Szkło, olej i porzeczki po niemiecku

 Carolin Spanier-Gillot w ciepłych wnętrzach Jung & Lecker

Było jeszcze zimno, kiedy miałem przyjemność uczestniczyć w degustacji win Kühling-Gillot - tym bardziej, że honorową gospodynią spotkania była Carolin Spanier-Gillot. Jedna z dzielnych niemieckich winemakerek. Jej wina, o których opowiadała (i nalewała nam do kieliszków) są dostępne w warszawskiej restauracji, a jedno z nich - bardzo dobre - już mieliśmy okazję smakować w gronie Winnych Blogów.

Qvinterra 2013 Riesling Trocken

Winnica niecałe 20 minut samochodem od lotniska we Frankfurcie, ale na szczęście nie trzeba po nie lecieć tak daleko. Co smakowaliśmy? Win wyrabianych metodami, które można by określić mianem "leseferystycznych" - robionych metodą niemal pierwotną - z wykorzystaniem naturalnych drożdży i naturalnej fermentacji.
Pierwsze wino - Qvinterra Riesling Trocken 2013 (59 zł) był jak czyste szkło, chrupiące i kamienne. Z ładną kwasową strukturą - być może prostą i mało finezyjną, ale apetyczną. Jest tu trochę orzecha i echo miodu, może troszkę grzybów. Ale wino ma ładny finisz.

Giro Blanc Trocken 2014

2014 Giro Blanc Trocken (49 zł) - bardzo ciekawe wino. Cuvée szczepów Riesling, Scheurebe oraz Rivaner. W aromacie mnóstwo kwiatowości, którą nasiąknęła także struktura. Finisz ciekawy, kwasowy ogon ciągnący się długo. Gdzieś daleko w trzecim nosie wychodzi mokrą gałąź. Niezbyt skomplikowane w sumie, ale dające mnóstwo radości.

Qvinterra Riesling Feinherb 2014

Qvinterra Riesling Feinherb 2014 (59 zł) - o, to już moje rejestry. Bardzo wyraziste, po nosie degustatora daje ładną gruchą i wyrazistym miodem. Jest też lekko herbaciane i dłuuugo kwasowe. Na powierzchni nutka echa czekoladowego i rumiankowego. Pycha!



Potem objawienie - riesling "single wineyard" - Ölberg Riesling Grosses Gewachs 2013 - z parceli, która była kiedyś, jeszcze w latach 70. pełna chwastów malin i krzewów. Na stoku o południowej ekspozycji. Później została wykarczowana i obsadzona. Pierwszy zbiór był jak olej. Wydajność 40 hektolitrów z 1-hektarowej działki. Wino złote, mocne, intensywne. Do trzymania w domu nawet przez 30 lat, a może i dłużej. Wtykamy nos i... tu już jest troszkę asfaltu i początkowej nafty. Skomplikowany wielowątkowy smak, świetne. Długie, że ho-ho i piekielnie drogie - 219 zł za butelkę.

Pierwsze wino czerwone - Giro Rot Trocken 2011 (69 zł) - zaskakujące. W pierwszym nosie nie czuć w ogóle niemieckiego ducha. Zresztą, to same francuskie szczepy: Cabernet-Sauvignon, Merlot i Syrah. W ustach pieprz i truskawka, porzeczki i lekka czekolada. Wino do picia chyba na szybko, bo po pewnym czasie uczucie francuskości znika - struktura po chwili wydaje się nieco wątła i wychodzi szydło z worka - niemiecka kwasowość, lekka mięta.

Spätburgunder Trocken 2012 (64 zł) to już owoc złamany stalowym sierpem, wiszącym od dawna na drzwiach stodoły. Struktura raczej mocno szkieletowa, tanina niezbyt wyraźna, trochę oksydacji - ale po chwili wszystko się wyjaśnia - to wino fermentowane w otwartych drewnianych beczkach. Z nowego i Starego dębu. Nie robi się tu nic - poza próbowaniem każdego dnia, po kilka razy dziennie. Czy już należy nalać do nowych beczek i zapomnieć na 18 miesięcy.


Na koniec ciekawostka - musujące czerwone wino, noir de noir 2009. Słodyczy, mimo słodkiego dosage tu niewiele (w lambrusco bywa ich więcej), są za to spore bąble na języku, a w nosie lekkie owoce. Bardzo przyjemnie pijalne wino, choć cokolwiek drogie (129 zł) - ja bym zamienił na dwa Feinherby! Wina wszelako zachwycają. Ölberga można pić zamiast szampana - do każdej niemal okazji!

Gościłem na zaproszenie Jung & Lecker, importera win Kühling-Gillot

niedziela, 7 grudnia 2014

Rieslingi Rappenhof w Jung & Lecker

Między krzemieniem a słodyczą

Herrenberg Riesling GG 2013

Są takie wina (czy może raczej winiarze), których etykiety wywracają pojęcie utrwalone podczas degustacyjnej praktyki: kiedy na aperitif próbujemy wina musującego, po bąbelkach przychodzi czas na mniej lub bardziej zwiewne dwie trzy biele, a potem na czerwienie - których paleta imponuje różnymi zawijasami - beczką mniejszą, większą, balsamem, głębią itp.

Klaus Muth (pierwszy z lewej), Monika Wojtysiak, Maciej Horodecki i Frau Muth

Ale kilka dni temu miałem przyjemność gościć w warszawskiej restauracji Jung & Lecker na degustacji win Rappenhof w towarzystwie gospodarza - Macieja Horodeckiego (który jest absolutnie zakręcony na punkcie białych win) i Klausa Mutha, właściciela, już w dwunastym pokoleniu, winnicy Rappenhof, leżącej w Hesji Nadreńskiej. To już kolejne potkanie z rieslingiem. Czemu wywróciło pewien porządek?

Riesling w wersji musującej (z lewej) i Grosses Gewächs Herrenberg 2013

Bo dwa czerwone wina pokazane po musującym rieslingu były raczej dodatkiem, ciekawostką z regionu, w którym powstają białe perełki! Musiak (wersja różowa kosztowała w J&L 49 zł) ma drobniutkie bąbelki, nie wybuchające w ustach, i sporo kwasowości. Dość jest jednak ciężki jak na wino musujące, i goryczkowo grejpfrutowy. Jest pięknie długi. Czuć nieco odbicie terroir, bo - jak tłumaczył Klaus Muth - gleba jest bardzo czerwona, bardzo żelazista!

Merlot 2012 - jasny, leciutko beczkowy

Regent (49 zł) na półce troszkę warzywny, a nawet słoninowy - w smaku rzeczywiście żelazisty. Gładki, owszem. Tanina bardziej ujawnia się w finiszu niż na początku. Butikowa produkcja - bo 3 tys. butelek rocznie. Merlot (60 zł na półce) to jasne wino, o aromacie czarnej porzeczki z akcentem cytrusowym - może z kiwi, może z agrestem. Beczkowane przez 8 miesięcy. Tyle - jak mówi Klaus - jak długo nie ma następnego wina, które czeka na beczkę. Te beczkę czuć bardzo delikatnie.

Riesling trocken 2013 (49 zł) to fajna kwasowość z maleńką gorączką w finiszu. Próżno tu szukać nafty, raczej nos znajduje otoczaki zanurzone w górskim strumieniu, obok których moczą się liściaste gałęzie. W smaku jest lepiej - ale wciąż jest tu coś łodygowo-zielonego.

Gewurztraminer Feinherb 2012

Gewurztraminer Trocken 2012 - aromatyczny i cytrusowy, wyraźnie lepszy niż alzackie odpowiedniki. Bogatszy i cieplejszy. Ma pewną dwoistość w sobie - jest pieprzny, a jednocześnie gładki! Herrenberg Riesling Grosses Gewächs 2013 (ok. 100 zł) na półce to innych winach, po tych do tej pory spróbowanych, wydawał się winem najlepszym (to nie była prawda) - pięknie kwasowe w finiszu, ten charakter rieslinga atakuje boki języka. I środek podniebienia gdzieś na końcu...


Gewurztraminer Feinherb 2011

Gewurz Feinherb 2011 uderzył w nozdrza morelą i ananasem. I fajną głębią.
Pyszne i głębokie. Niby rok różnicy, ale klas ze trzy na plus. I od tego wina zaczęła się podróż w krainę leżącą na przełęczy między szczytami kwasu i cukru. Bo wyobraźcie sobie 
Kabinett 2012 - alkoholu jest tu tylko 8,5 proc. To jak w niektórych porterach. A cukru 59 g/litr. To wino pachnie paloną, ciepłą  szarlotką, pozbawioną wanilii. Jest w strukturze leciutko wibrujące. Ma maleńkie bąbelki na początku, tuż po wlaniu do kieliszka...

Niersteiner Pattenthal Riesling Auslese 2004

Na koniec gospodarz Klaus wyjął niespodzianki dwie - Auslese 2004. Jeśli przy świeżym rieslingu czuć lekką naftę, to tu było czuć fartuch mechanika. Taką zawieszoną na kołku drzwi do garażu. Albo to jest taki zapach, jakim emanują deski od kanału. Pokryte olejem, smarami... Wiem, co mówię, bo ojciec miał taki garaż, takie drzwi, deski od kanału. Kwasowość pięknie ułożona. Elegancja. To wino ma 10 lat! 



Cofnijmy się jeszcze pięć lat. 1999. Było szaleństwo bomby milenijnej, rządy AWS-UW w Polsce, gorące lat... A tu - Oppenheimer Herrenberg Beerenauslese 1999. Tego wina - jak mówi Klaus - nie ma w sprzedaży. 160 g cukru na litr. 16 procent. Kwasowe jak cholera i dzięki temu pyszne, wciąż młode. Jeszcze ze 30 lat spokojnie można by trzymać. Alkoholu? Jak na lekarstwo - czyli 6,5 proc. To jak sauternes lub tokaj. W nosie: miód, mocna morela, dżem, figa i daktyle. Prażone orzechy. A przy tym słodycz wcale nie obezwładnia...

Oppenheimer Herrenberg Beerenauslese 1999 

Pytam Klausa o to, czemu tak z mniejszą estymą traktujemy białe wina, a cenimy czerwone. - Nie mam pojęcia. Czerwone? Wystarczy grona umieścić w prasie, wytłoczyć, do beczki i czekać, czekać, czekać - mówi, z uśmiechem (oraz oczywistymi skrótami myślowymi) Klaus. - Ale gdy się robi białe, trzeba (Mann muß - niem.) mieć oczy dookoła głowy, podejmować szybko i w odpowiednim momencie decyzje. To jest sztuka!