wtorek, 25 listopada 2014

Marek Kondrat i Michael Seresin: wina mistrza kamery z Hollywood w Warszawie

Wina księcia ciemności z Nowej Zelandii
w ciemnej jesiennej Warszawie

Na degustacji w restauracji Oliva byli m.in. scenograf Allan Starski (trzeci od lewej), Michael Seresin, a także Marek Kondrat, który jest importerem win Seresina

Sugestywnie odmalował koszmar tureckiego więzienia (Midnight Express), straszył dzieci (Harry Potter i więzień Azkabanu), dołował dorosłych (Prochy Angeli) - autor zdjęć - Michael Seresin, goszczący w Polsce z okazji festiwalu sztuki operatorskiej Camerimage opowiadał o swoich winach. Gospodarzem spotkania był Marek Kondrat, importer jego winZaproszeni do warszawskiej restauracji Oliva goście mogli spróbować sześciu etykiet - trzech białych (dwóch sauvignon blanc i pinot gris) oraz trzech czerwonych - bardzo dobrych, o ile nie świetnych, pinot noir.

Swoją "winną fabrykę" nazwał po prostu Home. Dom. To zarazem nazwa jednej z trzech winnic (45 ha). Są jeszcze dwie - Raupo Creek (51 ha na winorośli) i Tatou (51 ha). Z pracy w Seresin Home Estate żyje 25 osób, pochodzących z różnych stron świata. Winogrona, ale także i oliwki, uprawiane są w sposób organiczny i bio-dynamiczny. Seresin ziemię kupił w latach 90. i obsadził winoroślą taką jak w Europie.

- Mam m.in. sauvignon blanc, chardonnay, rieslinga, viogner i niestety pinot noir - żartował Michael Seresin. Krzewy liczą po 20 lat i jak na Nową Zelandię są uznawane za stare. Do fermantacji Sarasin używa tylko dzikich drożdży, wina czerwone nie są filtrowane. Jakie wina wychodzą z winnicy - jak to sam o sobie mówi (nie lubi filmować przy ostrym świetle) - księcia ciemności (ang. Prince of the dark)?

 
Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł)

Pierwszym białym, jakiego spróbowaliśmy, było Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł). Biodynamiczne, fermentowane w stali, nieco starzone na osadzie. Tropikalne, z domieszką może mango, może eukaliptusa, może troszkę cebulową, zieloną. W smaku kwasowe i pieprzne. Grona zbierane ręcznie. W porównaniu z drugim SB stanowczo w smaku bardziej stalowe, żelaziste.

Momo Marlborough Pinot Gris 2013

Momo Marlborough Pinot Gris 2013 (66 zł) po takiej dawce aromatów jest powściągliwe, w aromatach bardziej palone orzechy, a w smaku niekwasowe, miękkie, trochę mineralne, słodkawe. Troszkę nut w zapachu pokrewnych gorszym szampanom, które już straciły bąbelki.

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł)

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł) jest stanowczo bardziej kwasowe, mniej mineralne. Ale ma też wyraźną, acz lekką beczkę. Na krzewach tylko po 7 kiści. Ale w składzie także od 3 do 7 proc. szczepu semillon. Dojrzewało częściowo w stali, częściowo w beczce. Ale jest nie tylko "oaky", ale i "woody" - drzewne, smakuje jak lizany pień złamanej świeżo leszczyny, ma też ananasową nutkę. Kwasowość, mimo częściowego dojrzewania w beczce, bardzo duża! Jest miękkie, zbliżone - jak mówi Michael - do win ze Starego Świata.



MOMO Pinot Noir 2011 (78 zł) dość ciemne, średnio taniczne i średnio kwasowe. W aromacie troszeczkę za proste, jeszcze jakby lekko zielone, bez drugiego dna. Niezbyt długo po odkorkowaniu ma nie ma dna takiego drugiego, ale jest drewniane. Po trzech kwadransach dopiero się otwiera! Maliny i czekolada, nieco wanilii.

Seresin Leah Pinot Noir 2010

Seresin Leah 2010 jest o ton jaśniejsze, ale w smaku świetne! Ma pełny, troszeczkę słodki atak na język, jest okrąglejsze niż poprzednik, ma w finiszu za to ogromną kwasowość. I jeszcze miękkie tło. Po pewnym czasie w finiszu wychodzi mineralność i kawa. Jest eleganckie i dostojne. Ceny tego wina nie ma na stronie Kondrat Wina Wybrane, ale to zapewne coś w granicach 150 zł.

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł)

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł) było nalewane z dekantera. Wyraźnie beczkowe (11 miesięcy we francuskim dębie) na początku, ale też o największej kwasowości spośród czerwonych. Bardzo ciemne. Sześcioletnie wino, ale skoncentrowane, wciąż owocowe, z drobnoziarnistą taniną, o pięknej strukturze. Po oddychaniu rozpręża się w stronę nut śliwek, kawy i skóry. Ma niby sześć lat, ale to wciąż młode wino.

Warto, pomimo wysokich cen? Hmm, warto spróbować pyszności - tym bardziej, że nie jest to wino z województwa lubuskiego czy z Małopolski, ale z antypodów! Miejsca, w którym ogromna większość z nas nigdy, ale to nigdy w życiu nie będzie.

Win próbowałem na zaproszenie importera - Kondrat Wina Wybrane

2 komentarze:

  1. Swoją winnicę nazwał po prostu Home. Dom. To zarazem nazwa jednej z trzech winnic (45 ha). Są jeszcze dwie - Raupo Creek (51 ha na winorośl) i Tatou (51 ha). Pozostałe Z pracy tu żyje 25 osób. 22 tysiące kilometrów stąd. Uprawy organiczne i bio-dynamiczne. Ziemię kupił w latach 90. i obsadził winoroślą taką jak w Europie.

    Winnice nazwał.... To zarazem nazwa winnicy...Pozostałe Z pracuje itd. .... ?????? . Coś się chyba wyrwało spod kontroli piszącego albo tekst powstawał tuż po spożyciu tych pysznych win... Jest jeszcze parę literówek w tekście...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawione! Pośpiech jak widać - ortografii nie służy :)

      Usuń