sobota, 11 lutego 2017

Wina Jülg w Jung&Lecker

Wina Jülg w Jung&Lecker

Paleta win Jülg

Zimowy dzień był dobrą okazją, by spróbować palety win Jülg w warszawskiej restauracji Jung und Lecker. I nie były to tylko czerwienie! Można było spróbować m.in. wspaniałego Rieslinga! Przywiózł go Friedrich Jülg, przedstawiciel winnicy leżącej na granicy Niemiec i Francji - między Palatynatem a Alzacją.

Mniejszą, choć pokaźną część (40 proc.) winnicy Jülgowie mają na terenie Francji. - Teraz nie ma z tym problemu, ale w latach sześćdziesiątych każdy robotnik musiał zabierać ze sobą paszporty do pracy. Było to uciążliwe, choć teraz może się wydawać zabawne - wyjaśnia Friedrich.


Friedrich Jülg i Monika Wojtysiak z Jung&Lecker

Za produkcję od 2008 roku odpowiada Johannes, najstarszy z braci. Fachu uczył się we Francji, praktykował w Domaine de Lambrays, dosłownie 5 km od Domaine Romanée Conti! Stąd może ambicja stworzenia dobrego Pinot Noir?

Chardonnay Sekt Brut 2012 (76 zł)

Ale po kolei. Najpierw spróbowaliśmy musującego Chardonnay Sekt Brut 2012.
Całość lekko pienista, o aromacie białych kwiatów, z lekkim migdałem i dość mało kwaskowa. Może ostrze stępił upływ lat? Ale jeśli ktoś nie lubi ostrza brzytwy, będzie się czuł bardzo usatysfakcjonowany.

Friedrich zapewnia, że rocznik był bardzo dobry, wino dojrzewało rok na osadzie, a potem rok w butelce. Gleby kamieniste i wapienne. Stąd całkiem wyraźny mineralny charakter i lekko słona nuta (76 zł w J&L). Choć kwasowość nie jest wybitnie wysoka.  


Chardonnay 2015 (55 zł)

Chardonnay 2015 - z białą, podstawową etykietą - jest świeże i rześkie. Tu już jest całkiem spora kwasowość i lekko wyczuwalny cukier. Jest reż wyraźnie więcej struktury, oleistości, choć dojrzewało tylko w stali (55 zł na półce w J&L) i nie było żadnej beczki!


Riesling Kalkmergel trocken 2015 (55 zł)

Riesling Kalkmergel trocken 2015 to już wino z wyższej linii - można by rzec, że tzw. terroirystycznej. Ale o dziwo geograficznie mało niemieckie (75 proc. gron z działki leżącej w Alzacji, a tylko 25 proc. na terenie Niemiec). Bardzo aromatyczne. Czuć poza grejpfrutem i pewną brzoskwinią w tle jeszcze pewną prochowość i lekko spaloną gumę.
Świeże, w potencjale, gdzieś dość daleko czuć pewne "nuty automobilne". Ale według Friedricha zbyt wyraźnie się nie pojawią, bo wino będzie ewoluować w stronę suszonych owoców, a nie naftowości. Cukru tylko 2 g/litr. A kwasu 7 gramów. Po ile na półce? 55 zł i to jedno z lepszych win za taką cenę!

Muskateller trocken 2015 (52 zł)

Muskateller trocken 2015 (52 zł) to wino z rodzaju dość niezwykłych - jak na niemieckie wina obecne w Polsce. Szczep bardzo aromatyczny, niegdyś wina z niego robiono bardzo słodkie, ale od przełomu lat 80. i 90. winiarze skierowali produkcję na wytrawne tory. Co kryje butla? Trochę liczi i brzoskwini. Jest także w środku trochę mineralności. Cukru niewiele, choć więcej niż w Rieslingu, bo 4 gramy na litr, za to kwasu ok. 6-7 g. Jest w sobie dość tęgi.

Spaetburgunder 2014 (58 zł)

Czy za Spätburgundera 2014 warto dać 58 zł? Niemiecki Pinot Noir ma - jak to celnie ujął Friedrich - miłośników albo "nienawistników". Skoro tak ma być, to i ja muszę być w jednej z tych grup. Hmm... Powiem tak: jeśli uwielbiacie wino będące niemal jak Rosé, o bardzo wysokiej kwasowości, cienkiej strukturze, aromacie czerwonej porzeczki i muśnięciu beczki, którego nie czuć, to na pewno będzie to wino dla was!

Spaetburgunder Reserve trocken 2014 (109 zł)

Na szczęście istnieje jeszcze Spätburgunder Reserve trocken 2014. Czarna etykieta czyli wyższa linia. Wino droższe i to sporo - 109 zł. Ale jest za to więcej finezji, więcej komplikacji, więcej aromatów. No tak, ale to już wino... francuskie. Parcela Sonnenberg leży we Francji i ten Pinot powstaje tylko z francuskich winogron. Na szczęście dla winiarzy urzędnik uznał, że grona są niemieckie i tyle. Basta i Anschluss!

Taki niemiecki Pinot to ja już jestem w stanie zrozumieć. Tu już się pojawia na początku aromat lekkich czerwonych owoców, potem się otwiera, dostaje ziołowych nutek, wchodzi pewna ziołowość, rozmaryn... Kwas wciąż wysoki, ale nie jest jak wbicie szpili. To wino spędza w barrique (drugi obieg) od 12 do 18 miesięcy. Za dwa lata - czyli jako 5-latek - ma być w stanie idealnym do picia.

Bruederlein trocken 2014 (64 zł)

Jeszcze na koniec także łyk Francji. Czyli Bruederlein trocken 2014 z białą etykietą. Bruederlein znaczy tyle co braciszek. Tu mamy grona z gruntu francuskie - Cabernet  Sauvignon i Merlot. Jak w Bordeaux, nawet butelka jest bordoska. Wino zrobione raczej na modłę dość szczupłą i kwasową, próżno szukać tu tłustości spod znaku Medoc, ale za to ładnie gra garbnik z kwasowością, wszystko wydaje się dość dobrze poukładane. Cena? 64 zł.

Win degustowałem na zaproszenie Jung und Lecker

wtorek, 7 lutego 2017

Winne Wtorki: Pinot Noir z Nowej Zelandii. I nie tylko...

Dwa Pinoty z Nowego Świata

Nelson Pinot Noir 2015 (48,99 zł w M&S)

Tematem Winnego Wtorku - w takie dni blogerzy piszą na jeden temat - jest Pinot Noir z Nowej Zelandii. Oraz - o ile ktoś lubi, chce, ma możliwość - porównanie z "wzorcem metra" czyli Pinotem z Burgundii. Cóż, postanowiłem pójść troszkę na przekór. Troszkę, bo Pinot Noir z Nowej Zelandii mam właśnie w kieliszku, ale nie porównuję go z bratem z Francji, ale z... Chile! Obydwa wina zakupiłem w Marks&Spencer w sumie za 74,58 zł.

Nową Zelandię reprezentuje Nelson 2015 - jak zobaczycie czytając inne blogi nie był to tylko mój wybór. Wino jest dziełem (to blend różnych win - jak można przeczytać na kontretykiecie) pani winemakerki Jeneve Williams. Jak wynika z krótkiego śledztwa w google, twórczyni jest nieco podobna do naszej Małgorzaty Rozenek (Sami sprawdźcie - jest tu pierwsza od góry). Ale wino to nie odkurzanie - na szczęście jest zrobione bardzo fajnie!

Gdy nalałem sobie do specjalnego pinotowego kieliszka,całkiem małą ilość, wino okazało się dość jasne. W większej masie ma jednak ciemne, przyjemne zabarwienie. W pierwszym aromacie jest jak wiśnia wyjęta z kompotu. Z całkiem ładnym owocowo-warzywnym tłem, dość zimne w odbiorze, z pewną ziołowością. Potem, po pewnym czasie napowietrzania, do głosu dochodzą truskawki i jeżyny. 

W smaku truskawka jest jeszcze wyraźniejsza. Taka zebrana nad ranem, z liśćmi tu i ówdzie poprzylepianymi. Wino ma kwasowość całkiem żwawą, struktura strzelistą, niezbyt opasłą. Raczej wąską w barach.

Tierra y Hombre Pinot Noir Casablanca Valley 2015 (25,59 zł w M&S)

Zupełnie inne wrażenia zapewnia Tierra y Hombre Pinot Noir Casablanca Valley 2015. Także wino z Nowego Świata, i także dzieło naszej Jeneve, choć wespół z chilijskim winemakerem Roberto Carrancá (robi on także wina w Indomita). Ale to wino już bardziej przysadziste, szersze, tęższe w barach. Po pewnym czasie napowietrzania emanuje trochę aromatem garażu, warsztatu samochodowego z otwartym kanałem. Jest czerwony owoc, ale nieco rozlazły, żurawinowy, trzymany jednak "spinaczem" rozmarynu. Już się obawiałem, że to wino bez właściwości, ale...

... w smaku jest za to o wiele przyjemniej! Struktura jest już bardziej rozbudowana, czuć truskawkę z żurawiną, ale kwasowość jest tutaj wyraźną dominantą. Nie taką przykrą, jak w niektórych polskich winach, ale jest bardzo wyraźna!

Jeśli miałbym wybrać jedno z win, postawiłbym na Nową Zelandię. Choć wolałbym, by nie były to marketowe Pinoty, ale takie okazy, jak te od Seresina, których próbowałem podczas wizyty mistrza kamery w Warszawie!

A takie spostrzeżenia o swoich Pinot Noirach mieli inni blogerzy:

- Czerwone czy Białe

- Nasz Świat Win

- Pisane Winem

- Winne Przygody

- Winniczek

poniedziałek, 6 lutego 2017

Hiszpania w Biedronce

Hiszpania w Biedronce
 


Na półkach Biedronki powróciła Hiszpania, o ile tak można powiedzieć. Bo kilka pozycji jest na stałe - by wspomnieć Rioję Montebuenę, czy Cavę Pata Negra (mam wrażenie, że jest od zawsze albo przynajmniej bardzo często). Jak przystało na ofertę podczas kontrataku zimy, większość etykiet to czerwienie. Drogo? Od 8,99 zł do 39,99 zł. A jak smakują wina?

Eidosella Albarino (29,99 zł)

Eidosella Albarino - to całkiem drogie (29,99 zł) białe wino, mocno mineralne, kwiatowe, z posmakiem brzoskwiniowym, może nieco także gruszkowym. Przyjemne, na pewno warto kupić i poczekać aż będzie można usiąść na tarasie. Chyba, że ktoś ma "ogród zimowy". Superdoznań nie ma, ale przykrości również. Typowe wino środka!

Cava Pata Negra Semi Seco (16,99 zł)

Za 16,99 zł amatorzy bąbli dostaną Cavę Pata Negra Semi Seco. Bąbelki podszyte sporym cukrem, o wyraźnym jabłkowo-gruszkowym aromacie. Same bąbelki całkiem spore. Miłośnicy ostrych jak brzytwa szampanów nie będą usatysfakcjonowani, ale ci, którym podoba się co nieco słodyczy, wręcz przeciwnie!

Toma Tempranillo Rosado (8,99 zł)

Najtańsze wino - Toma Tempranillo Rosado. Za 8,99 zł mamy napój o aromacie intensywnej poziomki, choć w smaku bardzo gorzki, prosty, dość daleki od finezji. Z ziołowym podtekstem. Do szprycera może być. Solo raczej nie. Kupicie za to lepszy róż z Francji. Tyle, że drożej :(

Monasterio de las Vinas (12,99 zł)

Powraca Monasterio de las Vinas i jest tańsze niż kiedyś (teraz 12,99 zł). O ile rocznik 2008 nie podobał mi się na pierwszy rzut nosa, ale potem pokazał ciekawą stronę. 2010, który mamy na półkach, jest od razu przyjemniejszy, choć nieco jednowymiarowy. Miękki, w aromacie troszkę może razić czarną porzeczką złamaną bardzo wyraźną suszoną śliwką oraz pewną dawką apteczności, zielonej ziołowości. W strukturze dość szczupłe i dość kwasowe. Nie ma fajerwerków, ale za 13 zł nie jest najgorzej. 

Cubista Garnacha Old Vines DO Calatayud (19,99 zł)

Nieco droższe wino - Cubista Garnacha Old Vines DO Calatayoud (19,99 zł) - to już butelka o dziwnym rozziewie. Aromat kandyzowanych wiśni ze spirytusem zwiastuje słodkość, ale w smaku jest już pewna półwytrawność, choć towarzyszy mu mimo wszystko spora lekkość i kwasowość.

Campo Lavilla Tempranillo 2013 (11,99 zł)

Za niecałe 12 zł mamy lepszy wybór - Campo Lavilla Tempranillo 2013. Proste czerwone wino, w barwie ciemne i eleganckie. W aromacie żurawinowe z domieszką wiśni i... ziemniaczanej mąki. W smaku lekkie i kwaskowe. Z miękką taniną, zieloną jeszcze nieco. Ale fajne i bezpretensjonalne za swoją cenę!

Monte Carbonero Tempranillo & Syrah 2015 (11,99 zł)

Choć gdybym miał wybrać, to za taką samą cenę mamy Monte Carbonero Tempranillo & Syrah 2015 (także 11,99 zł). Jest i żurawina, i bardzo dojrzała jeżyna. Ładne okrągłe aromaty. W smaku jest bardziej piwnicznie, aptecznie, rustykalnie. Jest pewna miękkość i bezpretensjonalność. Całość troszkę cięższa niż Campo Lavilla i wyraźnie dłuższa w finiszu! Bardzo fajne wino!

Montebuena Rioja 2015 (13,99 zł)

Stały gość - Montebuena Rioja 2015 (13,99 zł). Czyli Tempranillo po półrocznym dojrzewaniu w beczce. W aromacie nieco petrolowe, z wyraźnym akcentem czarnej porzeczki i szczyptą kakao. Oraz zielonego lasu. W smaku natomiast kwasowe, eleganckie i smukłe. Dość długi finisz i zgrabny garbnik!

Altos de Tamaron Roble 2015 (19,99 zł)

Srebrna etykietka w przypadku tej oferty zapowiada dobrą linię? W przypadku Altos de Tamaron Roble 2015 (19,99 zł) na pewno! Jest tu i jeżyna, i wiśnia z gałązką rozmarynu. Jest i kakao, i nieco wanilii. Szkoda, że w smaku troszkę rozczarowanie. Robi się nieco bardziej pretensjonalnie i gumowo. Tanina drobna, roztarta, kwasowość też jest, ale finisz jest dość średni. Nie ma Mount Everestu, ale jest zgrabna Śnieżka.


Enate Somontano 2014 (24,99 zł)

Enate Somontano - 24,99 zł. Ze szczepów międzynarodowych - Cabernet Sauvignon i Merlot. Beczka wyraźna, choć było jej tylko pół roku. W aromacie całkiem sporo poważnej czarnej porzeczki. W smaku jednak nieco wysmażone, i jednocześnie nieco zielone, warzywne, podszyte jakby dość dziwnym cukrowym, może nieco syropowym, posmakiem. Trochę on za goryczkowy, stąd wino pozuje na jedno z lepszych z tej oferty, choć może to nie do końca się udało...

Sol i Terra Priorat 2013 (34,99 zł)

Wskakujemy na górną półkę. Oto Sol i Terra Priorat 2013 za 34,99 zł. Bardzo aromatyczne wino, szkoda tylko, że na pierwszym planie dość słodkawe kandyzowane wiśnie, z pewnym dziwnym tłem. W smaku jest pewna dżemistość, nutka balsamico i suszonej śliwki, ładna tanina i długi finisz. Dobre, Tylko czy całość jest rzeczywiście warta 35 zł?

Torre Tallada Valancia DO (9,99 zł)

Jeśli chcecie budżetowo (9,99 zł) i wybierzecie Torre Tallada Valancia, to odradzam. To słodkawy ulepek, w nosie jakoś tam się trzyma, ale smak kompletnie rozkłada na łopatki. Wszystko tu leży osobno - ot, wisienka ściągnięta z ciasta, wyprodukowanego przez niezbyt lotną kucharkę!


Marques de Cosuenda Reserva 2010 (16,99 zł)

Jak stany średnie? Marques de Cosuenda Reserva 2010 (16,99 zł) ma aromat czerwonych owoców złamanych śliweczką, a może nawet bardziej apteczką. Całość zwiastuje coś dojrzałego i skoncentrowanego. Podobnie i kolor. A w smaku? Jakby już schyłkowe wino, kostyczne, o dość cienkiej strukturze, rozwodnione. Pokazujące, że to czego dotknęliśmy, było tylko płaszczem. Albo czapką z pawich piór. Jest szlachetność, ale raczej już upadłego hrabiego z powieści Zafona.

Licenciado Rioja Reserva 2010 (39,99 zł)

Druga z etykiet srebrno-plastikowych. Włącza się lampka alarmowa, ale Licenciado Rioja Reserva 2010 (39,99 zł) to o dziwo fajne wino! W aromacie elegancja. Czarne owoce i pieprzność, ziołowość. W smaku też jest ładnie. Dochodzi suszona śliweczka, dymna i całkiem gęsta. Są pięknie połączone proporcje kwasu, taniny i umami. Dobra gęstość! Zero rozwodnienia. I długi finisz. Struktura bardzo fajna! Dobry wybór, choć najdrożej z całej oferty. 

Ophicus Gran Reserva 2010 (24,99 zł)

15 zł taniej, ale niekoniecznie o tyle gorzej. Ophicus Gran Reserva 2010 (24,99 zł) to ciekawe wino z czerwonym owocem na pierwszym planie, pewną nutą zieloności, ziołowości spod znaku nieco wypłukanego rozmarynu, papryki i warzywnością. W smaku jednak proste i całkiem eleganckie, choć może nie tak ładnie zaokrąglone jak Licenciado.

La Fea Gran Reserva 2010 (24,99 zł)

Najładniejsza etykieta i butelka solidna, model primitivo. La Fea Gran Reserva 2010 za 24,99 zł. Jak zawartość ciężkiego szkła? Leśne i czerwone owoce z pewną porcją ziół. W smaku jednak trochę zbyt kwaskowe, dość szczupłe, o natrętnej końcówce. 25 zł można w tej ofercie wydać lepiej!

Sandeman Sherry Medium Sweet (19,99 zł)

Lepiej 6 zł przeznaczyć na pleśniowy ser, a 19,99 zł na Sandeman Sherry Medium Sweet. Tu lekko orzechowe wino (ale takie o smaku laskowych orzechów, a nie włoskich) i rodzynek. W strukturze lekkie i zwiewne, by nie powiedzieć kostyczne. Przyjemne, o zredukowanej kwasowości. Kogoś może nawet oszukać, że to słodkie wino. Ale jeśli postawicie na sherry, to będzie dobry wybór!


Wina do degustacji otrzymałem od Jeronimo Martins

niedziela, 29 stycznia 2017

Wino i jedzenie ziemi świętokrzyskiej

Jak smakują Kielce i okolice?

Z wizytą u Barbary i Marcina Płochockich

Narty i grzane wino w Zakopanem? Jeśli w Tatry, to stanie w korku, zjeżdżanie w tłoku i śliwowica, a nie wino. A przecież wystarczy się ruszyć do Kielc! Amatorzy nart znajdą tu 14 stoków, miłośnicy kulinariów oryginalną kuchnię, a w okolicy działa prężnie wiele winnic!

Niedawno na zaproszenie Stowarzyszenia Projekt Świętokrzyskie gościłem
w Kielcach na I Zjeździe Blogerów narciarskich, kulinarnych i winiarskich.
To była świetna okazja zapoznania się - w oczywiście ograniczonym ze
względu na krótki czas - z miejscowymi atrakcjami. Na narty dla winiarskich blogerów nie starczyło czasu, ale przecież wciąż jest zima. Chętni na pewno zdążą jeszcze poszusować. Gdzie i jak? Można o tym przeczytać choćby tutaj.

Hotel Binkowski. Czerwony dywan z okazji studniówki, ale blogerzy byli także bardzo godnie przyjęci!

Za to było trochę czasu, by "liznąć" co nieco kuchni i win. Bo winnic w województwie świętokrzyskim jest akurat całkiem sporo - by wymienić choćby Płochockich, Nad Jarem, Sandomierską, Modłę, Nobilis Faliszowice, Carolus, św. Jakuba czy Kędrów. A kuchnia - choć według tradycji prosta, bo robiona przez ubogich dla ubogich - wyśmienita!

Kaczka sous vide z sosem poziomkowym

Pierwszego wieczoru mieliśmy okazję spróbować dzieł szefa kuchni hotelu Binkowski ****. Kaczka zrobiona metodą sous vide, z intensywnym sosem poziomkowym, jagodami granatu, pudrem z kukurydzy. Zrobiona bez tłuszczu, podana z dwiema chrupkimi pałeczkami grissini.


Winnica Płochockich Hibia 2015

Tworzyła dobrą parę z Hibią 2015 od Płochockich - winem z lekkimi zielonymi aromatami. Ale - dla zwolenników czerwieni do kaczki - bardzo dobrym partnerem był także Regent z winnicy Carolus - wino stosunkowo lekkie, wyraźnie kwasowe, o bardzo delikatnej strukturze i zgrabnych garbnikach.

Winnica Carolus Regent

Głównym daniem były polędwiczki wieprzowe sous vide zawinięte w plastry wędzonego boczku, podane z plackiem ziemniaczanym, w sosie grzybowym, udekorowane cienkimi plastrami kalarepy. Mniam!


Polędwiczki wieprzowe sous vide zawinięte w boczek

Do tego dania pasował Sir Flamen XV z winnicy Nobilis Faliszowice. Wino ma w aromacie mnóstwo czerwonych owoców, na początku jest w smaku dość skromne, by nie powiedzieć "oszczędne", ale za to po napowietrzaniu zyskuje przyjemną szerokość i miękkość.

Nobilis Faliszowice Sir Flamen XV

Na deser lody z mango i maliny – podane w sosie z gorzkiej czekolady z pokruszonymi bezami miętowymi i owocowymi. Kwaskowe, z głębią, palce lizać! Zjadłem nim udało mi się zrobić zdjęcie... 

Restauracja Monte Carlo w Kielcach

Drugą okazją do skosztowania kieleckich specjałów była kolacja w kameralnej restauracji Monte Carlo, nagradzanej wieloma wyróżnieniami, serwująca stale dania regionalne w całkiem niewygórowanych cenach. Apetyt zaostrzyła zalewajka świętokrzyska - rodzaj żurku na śmietanie, o lekko grzybowym aromacie, z boczkiem, koperkiem i miękkimi ziemniakami.

Zalewajka świętokrzyska z koperkiem

Kwasowe było także danie główne - comber wieprzowy z gołąbkiem sandomierskim. To miękki i soczysty kawał schabu - oczywiście z kością - faszerowany kiszoną kapustą. Do tego gołąbki sandomierskie - panierowana i obsmażana kapusta z nadzieniem z kaszy gryczanej. Podana w sosie grzybowym (boczniaki, o ile dobrze pamiętam).

Comber wieprzowy z gołąbkiem sandomierskim

Nie wiem jak to danie mogło pokonać niektórych. Jest sycące i spore, rzeczywiście. Ale całość jest bardzo wyważona, stanowczo rześka i przyjemna. Do tego dnia dobrze pasowały wina białe, np. Apricus XV z winnicy Modła. To wino ze szczepu Solaris, owocowe w aromacie, brzoskwiniowe, z akcentem kwiatowym. Z bardzo zgrabnym cukrem resztkowym.

Winnica Modła Apricus XV

Na koniec zostały bardzo ostre akcenty - śledź po kielecku faszerowany musem ziemniaczanym, z ósemkami cytryny i pomidora. Z tą potrawą próbowały sobie radzić wina z cukrem resztkowym, ale bardziej pasowałyby chyba sherry albo szampan. Albo coś jeszcze mocniejszego!

Śledź po kielecku

W ramach "deseru" spróbowaliśmy nalewek szefa lokalu Grzegorza Romańskiego. Pięknie kolorowe i bardzo, bardzo dobre - pigwówka imponująca miodową cytrynowością, czerwona słodka malinówka i głęboka wiśniówka o takiej strukturze, że można byłoby ją nożem kroić! Smaki odmienne od winnych, ale na pewno warte uwagi! Jeśli będziecie w Kielcach, spróbujcie koniecznie!

Od lewej: pigwówka, malinówka i wiśniówka

O innych winach, które próbowałem podczas Zlotu, napiszę już wkrótce!

Do Kielc podróżowałem na zaproszenie Stowarzyszenia Projekt Świętokrzyskie

A to refleksje innych uczestników:

- Nasze Pierwsze Wino o winach

- Nasze Pierwsze Wino o zjeździe

- Paragraf w Kieliszku

środa, 25 stycznia 2017

Winne Wtorki: Człowiek, wino, historia

Nasze Pierwsze Wino Primum Vinum Regent Rondo 2015

Sylwester Kościelecki w swojej piwniczce

Kielczanin z urodzenia, połowę życia przepracował w warszawskich
korporacjach - pracując nad, jak to się dziś zawsze mówi, "projektami" dla szefów, bossów czy innych managerów i Bóg wie jakich CEO. Ale nie przeszkodziło mu to w realizacji marzenia - zrobieniu wina!

Wiecznie uśmiechnięty i pełen energii. Niesamowite, że gdy ja dopiero wstaję, on potrafił przyjechać, oczywiście z gorącą czarną kawą i ciastkiem, i opowiadać z pasją o różnych pomysłach, które przychodzą mu do głowy z prędkością serii z karabinu maszynowego.

- Moje marzenie to znaleźć kawałek swojego miejsca na ziemi, oczywiście najlepiej takiego z winnicą - mówi Sylwester Kościelecki. - Najpierw była ciekawość wina: jak został stworzone, przez kogo, gdzie... A potem się wciągnąłem!

Stworzył z żoną i przyjaciółmi (najpierw) stronę/bloga Nasze Pierwsze Wino, która dziś jest wciąż rozwijanym portalem. Jak wyjaśnia, to inicjatywa non profit, mająca na celu m.in. przybliżenie świata kultury wina osobom dopiero rozpoczynającym swoją przygodę winiarską, poszerzanie wiedzy wśród pasjonatów tworzenia wina i uprawy winorośli, propagowanie enoturystyki i Świętokrzyskiego.

Ale na blogu można było poczytać bardzo fachowe porady dotyczące procesu produkcji wina z takimi szczegółami, o jakich niechętnie mówią inni winiarze. Na przykład jak obliczyć powierzchnię styku wina z drewnem beczki, jakimi substancjami wyjaławiać butelki przed rozlaniem wina itp.

Odwiedziłem Sylwestra w ostatni weekend, kiedy to zostałem zaproszony do Kielc na I Ogólnopolski Zjazd Blogerów w Województwie Świętokrzyskim. Podczas kolacji w restauracji Monte Carlo (o której niebawem napiszę) Sylwester zaprezentował gościom dwa wina: Chardonnay oraz Regent Rondo 2015. 

Ale w jego kameralnej piwnicy miałem okazję spróbować jeszcze innych, niezabutelkowanych jeszcze win: Gewurztraminera i Solarisa. Na pewno będzie jeszcze okazja o nich napisać, ale największe wrażenie zrobiło na mnie czerwone wino!

Primum Vinum Regent Rondo 2015 Sylwester skomponował z niewielką pomocą winiarza Marcelego Małkiewicza na bazie kupażu ze szczepu Regent i Rondo, z gron pozyskanych z Winnicy Sandomierskiej. Winnica położona jest w Sandomierskim Regionie Winiarskim we wsi Góry Wysokie (gmina Dwikozy), 7 km od Sandomierza. Ulokowana jest na południowym stoku doliny rzeki Opatówki, na żyznej, przepuszczalnej i lekko zasadowej glebie lessowej na Wyżynie Sandomierskiej ok. 190 m nad poziomem morza. To chroni winorośl od chłodnych i porywistych wiatrów, natomiast lessowe osuwiska i stoki szybko nagrzewają się w dzień i długo oddają ciepło w nocy.

Jak zrobiono wino? Rondo (stanowi 50 proc. kupażu) macerowano przez dwa dni, a cały proces pierwszej fermentacji przeprowadzono w szklanym dymionie (balonie). Pierwsza połowa gron Regenta (25 proc. kupażu) macerowana była przez trzy dni, a pierwszy oraz drugi proces fermentacji przeprowadzono w tanku ze stali nierdzewnej. Druga połowa Regenta (25 proc. kupażu) dojrzewała przez pół roku w 25-litrowej beczce węgierskiej.

Etykieta z bliska (fot. Michał Skoczek)

Butelek wyszło 66. Małych, o pojemności 0,375 l. Trochę dziwić może butelka, bo na myśl przywodzi raczej wina słodkie, ale Sylwester mówi, że zrobił to rozmyślnie. Etykietki są bardzo ładne, a samo wino?

Ma wyraźne aromaty czerwonych i czarnych owoców. Czuć wyraźną dojrzałą czerwoną porzeczkę z elementem wiśni i jeżyny. Ta "ćwiartka" beczki jest całkiem subtelna i nie powala waniliowością. Na szczęście. W smaku wino jest bardzo subtelne, by nie powiedzieć "szczupłe". Nos zapowiada nam raczej trochę słodyczy (a może to projekcja z tej wąskiej butelki), a smak jest trochę inny - jest kwasowość, ale aksamitna. Stosunkowo niewiele tanin i średnio długi finisz. Jak na jedno z pierwszych win to bardzo przyjemna całość! O wiele lepsza niż niejedna etykieta o wiele dłużej działającego twórcy!

A tak pisali inni Wtorkowicze:

- Blurppp: Niko Pirosmani. Jest banknot, obrazy i... wino!

- Enowersytet: Rioja z Remelluri

- Nasz Świat Win: Quintarelli 2002. I wszystko jasne

- Winne Przygody: Papa Pasquale i Nebbiolo

wtorek, 10 stycznia 2017

Winne Wtorki - Gewürztraminer czyli demony Sebastiana

Villa Wolf Gewürztraminer 2015


Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova (42,90 zł)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!!!

Trzepoczą czarnymi skrzydłami, rozgarniając mroźne powietrze nocy, wkręcają się we włosy (w sennych koszmarach), zalepiają zęby słodkim, ulepkowatym likierem (100 g produktu ze 180 g olejku różanego) - tak wyglądają demony, które dręczą Zdegustowanego. Bo to właśnie Sebastian zapodał temat bieżących Winnych Wtorków jako próbę zmierzenia się z "demonami". Czyli z Gewürztraminerem właśnie.

Bo wiece jak to jest: o ile Polacy en masse uwielbiają słodkości, a już szczególnie w winie, to "znawcy", czy może lepiej (wolę) "zaawansowani amatorzy" krzywią się, grymaszą i wzbraniają. Wolą kwasiory tak kwasowe, że na sam niuch wrzody w dwunastnicy pękają! Ja zresztą częściej też je wolę (kwasiory, a nie wrzody) niż dobrego Gewürza, który przecież do kurczaka Tex-Mex w skarmelizowanej zalewie na grillu jest idealny!

Pyszne i dość powściągliwe są drogie Gewurze z Alzacji - z ładnym stosunkiem owego olejku różanego do liczi, ale trochę racji Sebastian oczywiście ma - bo wyobraźcie sobie, że pijecie Chardonnay z kieliszka i wasze usta stykają się ze szkłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym zwilżyła je ustami wasza narzeczona (choćby najpiękniejsza), ale minutę przedtem użyła różanej pomadki?!

Dlatego poszedłem nieco na łatwiznę. I wybrałem niemiecki Palatynat (Pfalz), trochę kierując się rieslingową sławą tego regionu. Wybrałem może i niebutikowe wino, bo Villa Wolf Ernst Loosen (z portfolio Vininova), ale w tym gewurzu na pewno nie ma sebastianowych demonów! Jest kwasowość wbijająca swoje zaczepy od wewnątrz jamy ustnej w policzki i szarpiąca linkami (żadnej fermantacji "mało", zbiorniki to sama stal), jest lekkie musowanie w kieliszku po nalaniu, jest więcej liczi niż róży i jeszcze troszkę dojrzałej moreli i brzoskwini... Jest też oczywiście na języku i nutka pieprzu, może troszkę soli, i pewna oleistość z ociupinką słodyczy (2014 rocznik miał 18,4 g cukru na litr). Szczerze mówiąc, to z takimi demonami chciałbym mieć częściej do czynienia!

A tak pisali o swoich gewurzach inni Wtorkowicze:

- Blurppp: Boska butelka?

- Czerwone czy Białe: wino bez... butelki!

- Enowersytet: Gewurz od Rappenhofa

- Korek od Wina: wino od sąsiadów ze śmiesznym językiem

- Nasz Świat Win: Gewurz z Alto Adige. Dużo umlautów w nazwie!

- Winne Przygody: różane demony z Polski!

- Zdegustowany: Demon, nie demon, z Alzacji

wtorek, 3 stycznia 2017

Wino ze szczepu niemal wymarłego

Baron de Ley Varietales Maturana Rioja 2012


Święta, święta i po świętach! Zostało po nich nie tylko wspomnienie, ale i prezent: butla wina ze szczepu bardzo rzadkiego, reanimowanego przez pasjonatów i enologów z Hiszpanii. I od 2007 r. dopuszczonego do stosowania w winach regionu Rioja.

Baron de Ley to wina oczywiście nie butikowe, ale - patrząc z przemysłowego punktu widzenia - koncernowe. Bo to właśnie z tej grupy pochodzą znane ze sklepowych półek (bynajmniej nie specjalistycznych sklepów) wina Coto de Imaz, o czym pisał Eno Eno.

Wino powstało ze szczepu Maturana tinto, jednego z tych, które wykarczowano po epidemii filoksery w 1860 r., zastępując je innymi szczepami, które dziś są powszechne - Tempranillo i Garnacha, a przez to czasem uznawane za nudne. Pomyśleć, że może gdyby nie paskudny szkodnik, to byśmy wcale nie narzekali na nudę Maturano.

Bo oto w środku znajdziemy wino bardzo ciemne, mocno rubinowe, z odcieniami granatu. W nosie nie ma jakiejś tępej beczki, ale morze owocu - czarnej  porzeczki z kakao i balsamico, ale także czymś leśnym, zielonym...

W smaku jest poważne, ale z ładną dawką kontrastowej kwasowości. Akuratną. Jest przy tym tłuste, jak wędzony boczek! Ale - uwaga - nie totalnie, tylko z wyczuciem. Bo jest podszyte także pewną lekkością, jakby pod kołderką owocowej dżemistości była sprężysta treść. Jak pod skorupką creme brulee jest miękki miąższ...


To nie jest jedynie czysty koncentrat, ale coś ładnie uchwytnego, kształtnego. Z garbnikiem, owszem, ale startym na popiół, na proch, na puder. Paniom, które chcą elegancko wyglądać w trakcie degustacji, nie radzimy brać do ust, bo wino bardzo mocno barwi zęby. Ale amatorom, którym chwilowy buraczkowy kolor zębów nie przeszkadza, polecam!

Wino otrzymałem od Centrum Wina