Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gewurtztraminer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Gewurtztraminer. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 lutego 2019

Różany półsłodziak, ale przyjemny! Kochajmy gewurze!

Goldschild Gewurztraminer 2017


Są takie wina, o których mamy przekonanie - my, "średniozaawansowani winopijcy" - że to taki kwiatek do kożucha, że może lampkę, że za nudne, że nie pasuje do pory roku, że za słodkie... itp. Takich win "za..." robi się coraz więcej - wrastają one w naszą świadomość, a może i jeszcze głębiej, i tkwią tam powodując niemałe spustoszenie. 

Ja tak mam trochę z Pinot Gris (ale za Nals Margreid i Ostertaga dałbym się pokroić) oraz z Gewurztraminerem. Tego ostatniego uważam za tak aromatyczny szczep, że po kilku kieliszkach z rozkoszą napiłbym się piwa. No dobra, źródlanej wody. 

A tymczasem dzięki uprzejmości Anny Gmurczyk z Niemieckiego Instytutu Wina wpadła w moje ręce - w ramach smakowania win aromatycznych z Niemiec - butla moselskiego gewurza z oferty Waldipolu. To półsłodkie wino o zaledwie 9 proc. alkoholu.

Z etykietki wygląda zupełnie niepozornie, ale po nalaniu do kieliszka robi wrażenie! Jest lekko złoty kolor, jest w aromacie róża i liczi - ale to zestaw nienapastliwy! Jest także troszkę moreli i sporo wyraźnych akcentów woskowo-miodowych. A w smaku dopiero pokazuje całą swoją złożoność - kwasowość o dziwo jest wyższa niż wskazywałyby na to nuty woskowe. Cukier też jest całkiem spory, ale nie jakiś horrendalny - całość jest bardzo dobra! 

Przyznam się, że otwierałem z duszą na ramieniu, bojąc się właśnie eksplozji różano-pudrowo-cukierkowej tępej nachalności. A znalazłem wino skoncentrowane, ale lekkie; słodkie, a jednak podbite pięknie kwasowością. Spróbowałem do kurczaka pieczonego na ostro (takiego trochę tex-mex) i sera z niebieską pleśnią - i to były strzały w dziesiątkę! Po pierwsze wyrzućmy uprzedzenia, a po drugie - kochajmy gewurze! 

 

niedziela, 6 sierpnia 2017

Alzacja w Odkupieniu Win

5 x Maurice Schoech

Maurice Schoech Cremant d'Alsace (99 zł)

O winach na sierpniowe upały już było całkiem niedawno. A w zasadzie o jednym. Ale jeśli myślicie o czymś bardziej wyrafinowany, bo proste Verdejo wam nie starczy, to może inspiracją będzie coś, co zdarzyło mi się posmakować w warszawskim Odkupieniu Win? To pięć win z Alzacji, z których cztery to bardzo dobre okazy!

To wina Marice Schoech, alzackich winiarzy, którzy zajmują się tym od pokoleń. Większość produkcji to wina białe (na Pinot Noir importer się na razie nie zdecydował), mają od 2014 certyfikat win ekologicznych. Portfolio Domaine Schoech jest bogate - są tu wina AOC Alsace, ale też Grand Cru - choć te są w wyższych cenach. Jak smakuje podstawowa piątka?

Cremant d'Alsace (99 zł, foto u góry) czyli bąbelki - to przykład wina bardzo czystego. Robione metodą tradycyjną, podobnie jak szampany. W butelce pół na pół
Pinot Blanc i Chardonnay. W aromacie najpierw owoce lekkie jabłko i lekka brzoskwinia, a potem już charakterystyczna drożdżowość i chlebowa skórka. Jest poza tym ładne ciałko. Wino ma ładne meandry kwasowości. Gdy ulecą owoce, zostaje ciasto i chleb. Jest drożdżowe w aromacie mocne dość. Ale ma bardzo długi finisz.


Pinot Blanc 2016 AOC Alsace (78 zł) 

Pinot Blanc 2016 AOC Alsace (78 zł) - jest bardzo kwiatowe tuż po nalaniu pierwszego kieliszka. Ale i owocowe - czuć biały melon, lekką gruszkę. Jest miękkie i oleiste. Ma sporo ciała! Kwasowość sprawia niespodziankę - wydaje się być całkiem spora, choć wcale nie ma tu dużo cukru - bo ok. 3 g/litr - ale wino sprawia wrażenie bardzo ładnie zbalansowanego! To jeden z moich typów, któremu dałbym śmiało winiaczową szóstkę z lekkim minusem.
 

Riesling 2016 AOC Alsace (89 zł)

Także bardzo dobrym winem jest nieco droższy Riesling 2016 AOC Alsace. Robiony z gron zbieranych z 35-letnich winorośli - nie jest, jak sporo alzackich Rieslingów, miękki. Może trochę w aromacie. Po pewnym czasie robi się troszeczkę miodowy i brzoskwiniowy. Ale w smaku jest mocno kwasowy i bardzo "szklisty".

 

Pinot Gris 2015 AOC Alsace (96 zł)

Z Pinot Gris 2015 mam już pewien problem - smakuje jak półwytrawne wino, ma mnóstwo ciała i chyba troszkę za niską kwasowość. W aromacie jest bogactwo - kandyzowane owoce tropikalne, trochę lasu, dojrzała gruszka... Bardziej gastronomiczne niż kontemplacyjne!

Gewurztraminer 2015 AOC Alsace (99 zł)

Za to ładnie wypada z rocznika 2015 Gewurztraminer. Tu nos pomylić się nie może. Jest różą, jest liczi. Ale w smaku jest o dziwo całkiem spora wytrawność i czystość. Nie ma tej oleistości, którą mają czasem wina z tego szczepu. Jest pewna szczupłość i zdecydowana wytrawność (z tego co pamiętam cukru jest niewiele, na pewno poniżej 10 g/l). To chyba jeden z niewielu "gewurzów", których można - bez deseru - wychylić więcej niż kieliszek w ciągu godziny!


Win próbowałem na publicznej degustacji

piątek, 24 lipca 2015

Lidl na lato cz. 3

Francuskie słodziaki na deser

J. P. Muller Alsace Gewurztraminer 2013 - 27,99 zł Lidl
Dziś ostatnia porcja recenzowanej nieco na raty letniej oferty win francuskich z Lidla. Pierwszą próbowałem na zlocie winnych blogerów, drugą kilkanaście dni temu. Teraz czas na deser - ale bynajmniej nie dlatego, że to wina najlepsze, tylko "z tych słodkich".

Na pewno najlepszym winem nie jest J.P. Muller Alsace Gewurztraminer 2013 (za 27,99 zł). Ma sporo liczi i róży. Lekko tłustawe, słodkawe, nieco słodkie, ze sporym ciałem. Ale aromat dość szybko ulatuje i zanika. W smaku bardziej wylewne - mało kwasu, są za to słodkawe brzoskwinie, dość mocne. Takie wino ze środka stawki. Mocno schłodzone do orientalnego "chińczyka" we dwoje. 

La Cour Fayard Blanc Moelleux Bordeaux 2014 (17,99 zł)
A jakby dysponować budżetem nieco mniejszym? Na przykład półsłodkie można kupić za 17,99 zł - La Cour Fayard Blanc Moelleux Bordeaux 2014. Ma 11 proc. alkoholu. Aromaty wyraźnie owocowe - takich ładnie dojrzałych jabłek, może wręcz gotowanych przez babcię na marmoladę, z lekkim tłem ananasa i figi. Ciało dość mocne, wyraziste, kwasowość jednak niezbyt wielka. Po pierwszym łyku zanika, ale powraca w finiszu - jakby chowała się w głębi podniebienia. Sprawia lekkie uczucie niedosytu. Wypić można, ale czy bym chętnie do tej butelki kiedyś wrócił? Oj, chyba nie.


Chateau Les Grands Terres, Loupiac 2012 (19,99 zł)
Ale dlatego, że wolałbym dołożyć dwa złote i wziąć innego słodziaczka - Chateau Les Grands Terres, Loupiac 2012. Za 19,99 zł mamy butlę, która skrywa 13,5 proc. alk. Ma zaskakująco ładny aromat ananasa, miodową końcówkę szczypiącej gruszki w occie (pamiętacie ten smak z dzieciństwa? Robi ktoś jeszcze tak gruszki???). Na ustach zadziwiająco lekka struktura, w smaku nieco kwasowe - bez przesady. Całość jednak bardzo dobra. Przy takiej cenie? Na winiaczową 5!


Chateau Busquet Luopiac 2012 (23,99 zł)
Gdyby dodać 4 złote, nabędziemy Chateau Busquet Luopiac 2012. Tu już jest wyraźnie ciężej. miodowe nuty, ciężki ananas, gruszki w occie, rabarbarowy kompocik. W smaku całość średnio kwaskowa, sporo ciałka, ale poprzednika na łopatki by nie rozłożyło. Ciała troszkę jest, przyjemnej słodyczy też. Do makaronów z serem pleśniowym. Ale też do sernika!

Wina otrzymałem od importera

poniedziałek, 9 lutego 2015

Jakie wino do Tex-Mex?

Czyli Winne Blogi w Blue Cactus

Barolo i stek dochodzący na węglowym grillu w Blue Cactus (fot. Olaf Kuziemka)

Białe do ryb i drobiu, czerwone - do mięs czerwonych - truizm i niby ogólna zasada, która ma rządzić parowaniu wina z jedzeniem. A co w przypadku, jeśli ryba nie jest gotowana "w sosie własnym", a wołowina jest przygotowana tak delikatnie, że zwyczajowe czerwone pełne tanin wino wydaje się niepotrzebne? Ha, odpowiedzi na to pytanie smakosze z klubu Winnych Blogów szukali ostatnio w warszawskiej restauracji Blue Cactus serwującej dania z kuchni "tex-Mex". Mieliśmy niby proste zadanie - dobrać wino do potrawy, znając jej skład. Jak się udało?


Troupis Fteri Moschofilero Mantinea 2013 i warzywa - ze zdradliwym jalapeno - (fot. Olaf Kuziemka)

Praktyka w zderzeniu z teorią okazała się zaskakująca - na przykład co dobrać do porcji grillowanych warzyw, na które składają się składniki tak wyraziste jak różne papryki i cebula, dość neutralne jak pomidor i plastyczne jak bakłażan? Tomasz Kolecki-Majewicz przygotował propozycję śródziemnomorską - dwa wina greckie - Troupis Fteri Moschofilero Mantinea 2013 oraz Domaine Bairaktaris Monolithos Nemea 2014 (import Euro-Foods). A z karty Cactusa było Verdejo Pasos de la Capula 2012. Jakie połączenie wyszło?


Carinea Torrontones 2012 (Estancia del vino 49 zł)

Verdejo wydało się zbyt delikatne - szczególnie przy jalapeno (ale tu żadne wino znane na Ziemi nie da rady), ale pasowało ładnie do grillowanej cebuli, która była na szczęście dość łagodna. Troupis Fteri z dominującym jabłuszkiem ładnie łączyła się z bakłażanem, ale najlepiej warzywa smakowały mi z Monolithos. O dziwo Carinea Torrontones 2012 (Estancia del vino - 49 zł - dobrał Paweł Grotowski z Powinowatych) też ładnie się łączyło, nadając warzywom nieco orzechowej podbudowy.

Łosoś z pomarańczowym sosem BBQ i limonką

Łosoś w wyrazistym wcieleniu (foto powyżej) nie miał nic z mdłej ryby w "śmietanowym" wydaniu. I dobrze! Z argentyńskim torrontesem łosoś smakował mocno - nieco jak biała czekolada.

Kuhling-Gillot Riesling Trocken 2013 (Jung&Lecker 59 zł)

Ale w punkt trafił Olaf Kuziemka z Powinowatych, proponując Kuhling-Gillot Riesling Trocken 2013 (Jung&Lecker 59 zł). I to było to! Szczególnie, gdy łososia skropiłem sokiem wyciśniętym z jednej ósmej limonki. Całość wybrzmiała kwaskowo, a przy tym ryba nie straciła nic ze swojego smaku!


Południowoafrykański Simonsig Gewürztraminer Late Harvest 2013 z kurczakiem na grillu opalanym węglem drzewnym

Do kurczaka wino wybrałem ja (Simonsig Gewürztraminer Late Harvest 2013, import Vininova za 47,90 zł) i Olaf (Steinmühle Spatburgunder 2012 z Jung&Lecker za 49 zł). Czerwone wino z drobiem to o tyle mało zaskakujące, że pinot noir czyli spatburgunder daje dość lekkie wino. Sęk w tym, że ten okazał się trochę zbyt charakterny - rustykalny i prosty. Bardziej by chyba pasował do karkówki z grilla albo wyrazistej kiełbaski. Za to gewurz - wyobraziłem sobie, że jego aromatyczną kwiatową moc grillowany po meksykańsku kurczak zrównoważy - stopił się w jedność. Bombeczka!

Rostbef z sezonowanego angusa z sosem chimichurri

Ale prawdziwym sprawdzianem okazała się finezyjny rostbef z sezonowanego angusa z sosem chimichurri (foto powyżej). Delikatny - najchętniej nie użyłbym żadnego wina i cieszyłbym się jego smakiem, dodatkiem kolendry i szpinakowego sosu. Ale win było kilka, bo każdy wierzy, że dobrać wino do wołowiny to ot tak, pstryknąć!

 

Rasore Berbera d’Alba 2013

Gabriel Matwiejczyk z dotrzechdych.pl zasugerował Barolo il Burbero Riserva 2005 (import Vinotrio za 125 zł), Win Mike Misior (Wine Trip Into Your Soul) Rasore Berbera d’Alba 2013, a Mariusz Boguszewski z Pisane Winem Goriska Brda Krasno Rdece Vrhunsko Vino ZGP 2010

Brda Krasno Rdece Vrhunsko Vino ZGP 2010

Barbera hulała gdzieś obok. To wdzięczne wino - przyjemne, lekkie, taniczne, kwasowe, dystyngowane, ale wołowinie nie dawało trochę rady - mięso i napój tańczyły obok siebie, każde idąc swoim krokiem. Barolo układało się "spolegliwie" - subtelne, dość zwiewne, ale Krasno dało popis! Porzeczki, ziemistość, ładna głębia i koncentracja spojone pięknym garbnikiem - najlepsze wino czerwone wieczoru może troszkę przyćmiło angusa, ale w sumie... o wino przecież czasem chodzi!


Zinfandel Woodhaven 2012

Zinfandel Woodhaven 2012 z karty gospodarzy (jest w Centrum Wina i Winezji) pasował moim zdaniem lepiej nie do wołowiny, ale do... deseru, na który to gospodarze przygotowali zniewalające po poprzednich rozkoszach brownie! Wino i czekolada? Zin!

Brownie - z zinfandelem wyśmienite!

Wnioski są proste: nie bójcie się próbować różnorodności. Przykrych niespodzianek nie będzie (najwyżej nie poczujecie wina lub potrawy), a zawsze coś was może przyjemnie zaskoczyć. A Cactusa odwiedzić warto nawet bez wina!

piątek, 9 maja 2014

Brazylijczyk ze słońcem z Biedronki. Na tle błękitu - 5 pkt.

Salton Flowers


Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 17,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze trochę brakuje!

Błękit nieba za oknem tego wymagał - fotografii białego wina. Najlepiej by wyglądało szczerze powiedziawszy jakieś złote sauternes, ale… niech wystarczy słomkowy Salton Flowers z owadziego dyskontu. To część nowej oferty - win z Nowego Świata, która teraz dominuje na półkach (ale spokojnie - stara oferta też jeszcze stoi).

Brazylijskie wina ma mega długą nazwę, choć ze śledztwa gogle wynika, że to Salton Flowers Demi-Sec. Z jednej z największych brazylijskich wytwórni. Tyle, że z inną etykietą, przygotowaną zapewne na nasz rynek. Nie ma za to rocznika, ale co tam - nie o rocznik chodzi. 

Chodzi o duch wina na lato - ot, takiego edelzwickera, oczywiście o klasę słabszego (ale i trzykrotnie tańszego), od tego, którego miałem przyjemność latem degustować.

Generalnie czuć, że to młoda mieszanka moscato, malvasii i gewurztraminera. W dodatku o dość niskiej zawartości alkoholu - 11,5 proc., świetny na upały, brzoskwiniowo-jabłkowy, leciuchny i nie zmuszający do zadumy, do poszukiwań głębi.

Kwasowość to się pojawia dopiero, gdy wino jest ciepłe i ma jakieś 9 stopni. (Może to cierpkość, ale może być), wówczas też jest lepszy finisz. Polecany niby do owoców morza, ale chyba bym bardziej wybrał do owocowej sałatki!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

 

piątek, 2 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na biało

Odkrywamy Francję od białej strony

 Frederic Gauthier, Domaine Poiron Dabin, i jego wina
Ależ ja się nie mogę zebrać! Minęło kilkanaście dobrych dni od ciekawej wielkiej degustacji francuskich win zorganizowanej przez Wine4Trade w warszawskim hotelu Regent (dawny Hyatt). 22 producentów w różnych regionów - począwszy od Alyacji i Burgundii, poprzez Szampanię, Bordeaux i Dolinę Loary, po Cahors, Gaskonię i Langwedocję-Roussillon.
Spotkanie było raczej przeznaczone dla branżowców - zwłaszcza potencjalnych importerów - bo znakomita większość producentów nie ma w Polsce swoich przedstawicieli. A wina niektóre naprawdę ciekawe. Peregrynację zacząłem od białości i nielicznych różowości.

Pierwszych spróbowałem muscadetów. W Polsce na razie słabo obecne (o jednym pisałem tutaj). Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine Poiron Dabin z Doliny Loary (6 euro w sklepie) przykułby uwagę amatorów kwasowości. I może tych, co chcą potrzymać wino w piwnicy śmiało parę lat. Piękne butelki z ważką. Wino świeże, orzeźwiające bardziej niż starszy o trzy lata brat (we Francji wino jest mężczyzną). Bo Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z eksportowej linii (we Francji 5,80 euro w detalu) to wino o już małej kwasowości, za to z piękną brzoskwinią w aromacie!

Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z Domaine Poiron Dabin

Kto szuka starszego wina, to może wybrać Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za kwasowość! A przy tym intensywność brzoskwiniowych aromatów! Bardzo już pełne, ciężkie, skoncetrowane, a przy tym wciąż megakwasowe i jednocześnie mineralne.

Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za głębia!

Pewnie fajny potencjał starzenia ma Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2012 White Clos Perraud (Domaine du Moulin Camus) o bardzo długim finiszu i kwasowości tak sporej, że zdawała się atakować małymi bąblami moje podniebienie. Rocznik 2013 nie zachwyca dziś. Pewnie stan przejściowy.

Fajne i proste muscadety pokazał producent Domaine de la Foliette. Wszystkie wina bardzo kwasowe, lekkie. W większości mineralne - ale był jeden szczególny rodzynek. 1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013. To bardzo kwiatowe wino o średniej cenie (2,60 euro dla importera), z najlepszych parceli z winnicy. Bardzo kwiatowy w aromacie, a mało kwasowy.

1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine de la Foliette

Na przeciwnym biegunie leżą Vieilles Vignes Clos de la Fontaine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 (krzewy starsze niż 55 lat) i "Chateau" 2010. Obydwa kamienno-mokre, jeszcze młode, pełne świeżości, choć "Chateau" ma także aromaty bogatej łąki, kwiatowe i mnóstwo ciała, pełni!

"Chateau" i La Haye-Fouassiere. Tanie, ale pyszne. 3,50 i 7,50 euro za butelkę w hurcie

Jakie inne przykuwały uwagę? Ot, choćby Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades). Sam krzem i kwas do drugiej potęgi. Od tego producenta ciekawy było też "słodko brzmiący" (po tych muscadetach odczucie) Gros Manseng/sauvignon 2013.

Gros Manseng/sauvignon 2013 i Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades)

Co mnie zachwyciło? Kreacja skromnej winnicy Domaine de Tara. Większość etykiet zdominowana przez niebieski kolor. Czemu? Na degustacji winnicę reprezentowała dyr. zarządzająca Michele Folea, żona właściciela. - O, niebieski to po prostu mój ulubiony kolor - odparła z uśmiechem. Lepsze miała czerwone wina, ale z białych wielkie wrażenie zrobiło Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux.

 
Błękitna etykieta to butelka Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux

Wino rok dojrzewało w beczce, ale nie zdominowała całości. Grenache blanc 56 proc., roussanne 44 proc. Czuć leciutki miód, gruszkę, jest pełne w ustach, ale nie przegięte. Świetne wino do sushi na przykład. Albo szparagów.

Co pokazała Alzacja? Świetne wina. Domaine Louis Hauller lepiej idzie na froncie słodkości niż wytrawności. Bo ich gewurztraminer ma więcej aromatu niż tęcza kolorów - jest i cebulka, i kwiaty, i zielona łąka. W smaku mało "wurziga". Pieprzny charakter poszedł w pieruny i została słodycz. Etykieta też słodka zresztą. I nieładna. Taka wyglądająca na tanią. Ale może to i zaleta?

Wina Domaine Louis Hauller. Gewurz z prawej. Etykiety ja bym poprawił, bo z wyglądu paskudne

Ale marność etykiet niech was nie zwiedzie. Bo Rose okazuje się pyszne, bez landryny, za to z małą truskawką i delikatną naftą w tle; Sylvaner 2013 ma świetny finisz i pełną strukturę, a Edelzwicker 2012 (kojarzy mi się z późną wiosną) choć skryty, ma i kwiaty dla nas i słodkość pełną!

Seria Collection Cave de Ribeauvillé: Riesling, Larghetto, Gewurztraminer, Andante

Pyszną Alzację przywiózł Willem Schicks z Cave de Ribeauville. O Zahnackerze już pisałem tuż po wystawie, ale warto też wspomnieć o dwóch liniach - Collection i Grand Cru. W pierwszej niezbyt udany był Alsace Pinot Blanc 2012 (z posmakiem słodkiej landrynki i takim sztucznie brzmiącym kwasem), ale stanowczo lepsze były Riesling 2012 (bardziej mineralny niż cytrusowy), Pinot Gris 2013 (kwaskowe, a jednocześnie bardzo pięknie zbudowane) i półwytrawne Andante 2013 - z gewurztraminera i muscata. Kompleksowe - pełne owocu i lekko kwiatowe. Znakomicie zbalansowane, lekko pieprzne, w głębi mineralne. Sam Gewurztraminer 2013 wydał się mega aromatyczny, słodziuchny, z piękną goryczką w finiszu, niezbyt kwasowy. Larghetto złożone pół na pół z rieslinga i pinot gris podąża w stronę mineralności i kwasu.

Riesling Grand Cru Osterberg 2010, Zahnacker, Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 i Gloeskerberg Pinot Gris 2008

Riesling Grand Cru Osterberg 2010 ma obok naftowych nut aromaty zielonego stawu, trawy, łąki. I wielką kwasowość! To był chyba najlepszy riesling tej degustacji. A Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 ma świetne nuty kandyzowanych owoców, a w smaku tak zrównoważoną kwasowością słodycz, że zupełnie ta drobina cukru nie przeszkadza!  

Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg

Przyjemnymi "gewurzami" błysnął Michel Fonne. Słodkie i przyjemne okazały się Gewurztraminer Tradition 2012 oraz Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg 2010 - cudownie słodki. Jeśli w niebie piją gewurza, to właśnie tego!  


Pouilly Fume z Domaine du Moulin Camus

Pouilly Fume? Stanowczo Domaine du Moulin Camus - 10 euro w detalu. Co tu mamy? Wielki finisz i świetne kwiatowe wino. Z nutami spalonych tostów. Ale do ostryg bardziej nadaje się Sancerre 2012. W zasadzie to wino ma ostrygę już wkomponowaną w aromat i smak. Ostre, męskie białe wino! A przy tym pamiętajmy, że mamy do czynienia z winem za 12-15 euro...

Sancerre 2012 z Domaine du Moulin Camus. Do ostryg idealne!

Białego Bordeaux było stosunkowo niewiele, a jak już, to w cenach dość wysokich. Z Chateau Morlan-Tuiliere godne uwagi było wytrawne Laubarit AOC Entre deux Mers Haut Benauge 2011 (muscadell 20 proc., sauvignon blanc 60 proc., semillon 20 proc. - 11 euro w detalu), owocowe, w ustach pełne, choć mało już kwasowe. Do ryb i owoców morza.

Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2011, Moulleux sweet, Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2012

Ale wolałbym słodkie Chateau Morlan Tuiliere Bordeaux Haut Benauge 2010. To pyszne białe złożone z semillon (80 proc.), musacadelle (10 proc.) i sauvignon blanc (10 proc.). W nosie miodowo-owocowe. Czuć kandyzowane brzoskwinie i figi, a w smaku pełniutki, miodowe o wyrazistym finiszu. Z serem pleśniowym na pewno wyjątkowe. Można trzymać ze 30 lat w piwnicy!

Każdą podobną degustację zaczynam od białych. Tak zrobiłem i tym razem. Czasem żałuję, że nie starczyło mi czasu dla czerwonych. Ale w tym przypadku wcale tak nie było. Co nie znaczy absolutnie, że czerwone były gorsze. To po prostu dwa inne światy! A trzeci to musujące, o których mam nadzieję już wkrótce!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Alzatczyk z legendy o Ludwiku XIV - 6 pkt.

Cave de Ribeauvillé
Clos du Zahnacker 2010


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Próbka producenta, ok. 20 euro
Do Ideału?
- Już ciut, ciut!!

Nie mogę jakoś przestać myśleć o Francji klasycznej, Francji wyklętej (ostatnio pisałem o świetnym szampanie). Wszystko przez dobre wspomnienia z French Wine Discoveries Trade Show. Dziś na półce do zdjęć wyjątkowe dość wino złożone z trzech szczepów. Ale nie mieszanka gotowych win, tylko wino, które powstało z fermentacji gron rieslinga, gewurztraminera i pinot gris.

To Cave de Ribeauvillé Clos du Zahnacker 2010. Przywiózł je do Warszawy Willem Schicks z Cave de Ribeauvillé, a ja miałem przyjemność posmakować - i od razu... przepadłem zachwycony.

Cave de Ribeauvillé to najstarsza (założona w 1895 r.) spółdzienia winiarska we Francji. Skupia 40 członków-winogrodników, którzy wnoszą swoją całą produkcję do wspólnej piwnicy (cave). Areał niemały - 265 hektarów w okolicach Ribeauvillé w Alzacji, więc produkcja też imponująca. Półtora miliona butelek rocznie. W cenach jak dla Francuza przyjemnych - po ok. 20-27 euro. U nas (na razie brak importera w Polsce) osiągnęłoby wyżyny pewnie 160 zł!

Spółdzielnia robi mnóstwo naprawdę dobrych win - mam nadzieję, że się zmobilizuję i napiszę wkrótce trochę więcej - a wśród nich wyjątkowe jest właśnie Clos du Zahnacker. Nazwa pochodzi od winnicy, której początki sięgają VIII wieku. Teraz to 124 hektary. Legenda głosi, że winnicę odwiedził Król Słońce - Ludwik XIV. Pił to wino pił ze specjalnego pucharu (pewnie szczerozłotego) i był zachwycony.

Ja tam kształt okrągły mam, choć Królem Słońcem nie jestem, ale zdanie jego podzielam. Pięknie złote wino fajnie byłoby pić w złocie, ale musi wystarczyć tylko szkło. Nie szkodzi - w aromacie czuć i róże "gewurza" i chłód rieslinga. W smaku nie wiem co mnie atakuje najpierw - czy cudowna kwasowość szczepu na "R" czy różany ogród "G"... Czy może ta cała reszta "PG"?

W smaku są piękne żółte egzotyczne owoce, cudowna kwasowość i pieprzność. Finisz trwa i trwa, stapiając w sobie pięknie całość. Przy czym początek jest zaskakujący, bo to roztrojenie, jakiego doświadczam czasem przy bordeaux, tu jest także odczuwalne i to namacalnie, ale potem wybrzmiewa i łagodnieje. Bo oczywiście cała mieszanka - jak przystała na Francję (mimo królewskiego rodowodu) została złożona z równych części rieslinga, gewurztraminera i pinot gris. Czyli wiadomo: liberté, égalité, fraternité!


Wino na 6 punktów w 7-stopniowej skali!

wtorek, 15 października 2013

Biała strona II Kocham Wino Fest

W objęciach jabłuszek, agrestów i nie tylko
 
Biele do kieliszków

Druga edycja Kocham Wino Fest organizowanego przez Centrum Wina była okazją do spróbowania ponad 100 win podzielonych na kategorie cenowe - od win do 3 dych po wina kosztujące powyżej 100 złotych - podobnie jak na Kocham Wino Fest w maju. Były jednak różnice: teraz były o niebo lepsze kieliszki do degustacji (Spiegelau - z torebeczką do noszenia na szyi), a najdroższe prezentowane wino nie kosztowało więcej niż 198 zł (w maju były droższe). Ale mimo to udało się znaleźć wina warte uwagi.
Spróbowałem nieco ponad połowy - po godzinie czy dwóch na tak wielkiej imprezie kończą się jakieś ludzkie warunki do technicznej zadumy, ale kilka okazów godnych zainteresowania było. Ogólnie rzecz biorąc wina białe prezentowały dobry poziom - i te tanie za 29,90 zł, i te dwa razy droższe. W przypadku czerwonych różnice już są wprost proporcjonalne do ceny. Z maleńkimi wyjątkami.

Altitudes Chardonnay 2011 (29,90 zł, pierwsze z prawej) z Chile

Z najtańszych nawet fajne były Altitudes Chardonnay 2011 (29,90 zł) z Chile i Falling Star Chardonnay Cuyo Mendoza (26,90 zł) z Argentyny. Pierwsze z wyraźną goryczką, mineralne, drugie jeszcze bardziej stalowe, rześkie. Na gorące wieczory jak znalazł, bez drenowania portfela.
Falling Star Chardonnay Cuyo Mendoza (26,90 zł)
Rześkie było także Dourthe No 1 Sauvignon Blanc Bordeaux A.O.C. (59,90 zł) z aromatami kociego żwirku i cytrusami. Dobre wino, bardzo kwasowe, cierpkie, a w smaku znakomite - gładkie i pewnie akurat do owoców morza. Z win do 69 zł dobra była też Casa Lapostole Chardonnay D.O. Valle (64,90 zł). Z tym, że Casa zupełnie inna w charakterze. Trochę beczkowa (jak człowiek - 9 miesięcy w beczce), z naftowymi nutami, słona, z delikatnymi bąbelkami szczypiącymi w język.

Dourthe No 1 Sauvignon Blanc Bordeaux A.O.C. (59,90 zł)

Ale jeśli miałbym na białą beczkę postawić, to wybrałbym stanowczo Conde de Valdemar Rioja Blanco Fermentado en Barrica (59,90 zł). Mega maślane, oleiste, w aromacie mirabelki, śliwy, dojrzałych żółtych jabłek. W smaku krągłe, bez kwasowości (maleńka), nawet tej viurowskiej goryczki żołądkowej nie ma.

Conde de Valdemar Rioja Blanco Fermentado en Barrica (59,90 zł)


Villa Antinori Bianco Tosacana I.G.T. (59,90 zł) na tym tle to średniak - bezpieczny, z nutami wanilii, agrestu (dojrzałego). Tylko czy wart swej ceny? Może jednak warto postawić 13 zł więcej i kupić słowackiego rieslinga Chateau de Bela Riesling Sturovo, Muzla? Mocno mineralny i harmonijny, wibrujący na języku mikro-bąbelkami - pewnie i my, Polscy mamy tak fajne wino, ale na razie nasz rząd ma tak trochę w… poważaniu naszych winiarzy.

Słowak - Chateau de Bela Riesling Sturovo, Muzla

Jeszcze jednak uwaga co do białych - nie Hugela Gewurztraminera bym kupił, choć dobry jest, zresztą wszyscy zawsze się nim zachwycają (71 zł), ale Pecorino I.G.T. (79,90 zł). Włoch ma w aromacie piękne jabłuszka, akację, pełnię niebanalnego smaku!
 
Chablis Voudon Joseph Drouhin (84,90 zł)
Ale pyszne jest też Chablis Voudon Joseph Drouhin 2012 (84,90 zł). Rześkie, świeże. Jakbym degustował wyższą klasę! Ale wiadomo - Francuz. W tej wyższej też są wspaniałe wina. Champagne Jean de la Fontaine Millesime Brut (139 zł) jest jabłkowy, zielony. To wino bym wybrał na powitanie roku zamiast Nicolas Feuillatte Demi-Sec A.O.C. Champagne (189 zł).
Jean de la Fontaine Millesime 2007 Brut (139 zł)
Z kolei Pouilly Fumé Pascal Jolivet Blanc (125 zł) to wino ewoluujące - nie przeszkadza nawet nieco ciepła! Bardzo kwiatowe, rozwija szeroką panoramę aromatu. Dałbym 6 punktów Winiacza, o ile nawet nie 7.

Pouilly Fume Pascal Jolivet Blanc (125 zł). Nieostre foto, ostre za to wino

Drouhin Chablis Montmains 1er Cru (159 zł) akurat dla amatorów kwasowości i metalicznego smaku. Ale aromaty świetnie złożone - są i cytrusy, i jabłka, i agrest (nawet taki dojrzały, już żółty).

Drouhin Chablis Montmains 1er Cru (159 zł)

czwartek, 14 marca 2013

Kwaskowatość i bomboniery - degustacja w Vininova

Od rześkości po słodycze
W centrum lada - puste kielichy i wiaderka pełne butelek





Na chodniku śnieg nie topnieje, a w wiaderku lód - wprost przeciwnie. Chłodzi białe wina w wiaderkach na szklanym blacie. Degustacja w środku tygodnia sklepu Vininova w Warszawie przy ul. Niecałej to okazja do spróbowania smaków przeróżnych - od "kwasków" po istne "bomboniery".

Najbardziej cierpkie i kwaskowate wydało mi się Terras Gauda O Rosal Rias Baixas 2011 (84 zł). Takie białe wytrawne wino, którego etykieta wygląda jak kontretykieta.


Terras Gauda O Rosal Rias Baixas 2011
Gdyby nie dość wysoka cena, można by je pić nie tylko do przeróżnych posiłków (pasuje i do ostrych, i do łagodnych potraw), ale nawet podawać po intensywnym secie tenisa w sierpniowy wieczór. Winiacz to hiszpański, smaczny, byłby na pięć punktów (ale jeden trzeba odjąć za cenę). Więc może go sobie polewać tak nie od święta tylko burżuazja o zmierzchu.
Old Coach Road Sauvignon Blanc Nelson
Tańsze wino (52,90 zł) okazało się bardziej wyraziste - Old Coach Road Sauvignon Blanc Nelson z Nowej Zelandii. O słodkim zapachu, bardzo ananasowym. Za to w smaku zaskakuje. Charakterem, zdecydowaną ziołową nutą, ale przewrażliwieni mogą wyczuć… kota. Jak ktoś w nastroju, to mu nie przeszkodzi i może nie zauważy. Daję trzy punkty w skali Winiacza.
Alba de Miros Verdejo Rueda
Alba de Miros Verdejo Rueda to nieco tańsze (43 zł), ale mam wrażenie, smaczniejsze wino niż Old Coach. To też Hiszpan, mocno jałowcowy i ziołowy w aromatach. W smaku jabłuszka, trochę kwiatów (nagietki). Śmiało Winiacz przydziela cztery punkty!
Langhe Arneis Inprimis
Ale najlepszym białym winem (lepszym niż sporo czerwonych) jest Langhe Arneis Inprimis (63 zł) z włoskiego Piemontu. To jest wino niemal doskonałe! Aromaty kwiatów i kandyzowanych ananasów, troszkę jakby brzoskwini i pomidorów. Smak taki sam jak aromat. Mocne 6 punktów czyli do Doskonałego Winiacza już ciut ciut!
Gewurtztraminer Preiss Zimmer Reserve
Po takiej doskonałości gładki Gewurtztraminer Preiss Zimmer Reserve (66 zł) jest jak cukierek. Słodki i pieprzny (choć według katalogu tylko półsłodki), ale znakomitemu Piemontczykowi mógłby kontretykietę polerować. Choć do eklerka albo napoleonki z wiśniami Alzatczyk pasuje jak ulał i cztery punkty w skali Winiacza ma. Gdyby jeszcze kosztował mniej…
Echeverria Reserva Syrah 2010
Na takim tle Echeverria Reserva Syrah 2010 z Chile (63,90) smakowało jak "zwykłe" syrah. Mocno ściągające, zdecydowane, o mocnym aromacie alkoholu, skóry, nutce czekolady. Pokroić bym się nie dał, trzy punkty bym dał.
Palazzo Maffei Amarone della Valpolicella
Bo pokroić to bym się dał bardziej za dwa warte uwagi okazy. Jeden o najwyższej cenie w historii Winiacza Palazzo Maffei Amarone della Valpolicella 2009 (129,90 zł). Co za wytrawna słodkość. W zapachu kawa, czekolada, ale w smaku troszkę cierpkie przez swą "skórowość" i gorzką czekoladę z 92-proc. kakao. W skali Winiacza mocne cztery punkty. Tylko cztery, bo następna butla pokonała Amarone, choć tańsza!
Primitivo di Manduria DOP Feudi Di San Marzano 2010
Prawdziwa bomboniera to jednak butla o dwóch twarzach. Tak mroczna i czekoladowa, że fotografować się daje tylko z błyskiem. Za to z błyskiem też daje się pić! Primitivo di Manduria DOP Feudi Di San Marzano 2010 (57,90 zł) powala śliwkowymi aromatami, mocą gorzkiego kakao z zatopionymi wiśniami. Czekoladki ze śliwkowym nadzieniem to pierwsze skojarzenie. Ale nie tam jakieś czekoladki, tylko takie mityczne, archetypiczne. Podbierane babci, kiedy nikt nie widział, wyjmowane ukradkiem z szeleszczących kasetonów bombonier, gdy oczy wystawały nad blat na wysokość peryskopową. Ten winiacz zasługuje na wielkie 6 punktów. A może nawet i na sześć i pół!
Mroczna "twarz" Primitivo - bez błysku