sobota, 14 września 2013

Czerwona Francja Lidla na jesień 2013 r.

W oparach pysznego Bordeaux

Parujące aromatami Bordeaux dekantery
 
W poprzednim poście, z piątku,  trzynastego, pisałem o różowej i białej Francji. Po to, by rodzynek zostawić sobie na potem - Francję czerwoną! Próbowałem lidlowskich specjałów w salce z wielkim stołem, na którym stało zbiór butelek i imponujących napełnionych już dekanterów (w formie ogromnych kielichów), z których intensywnie parowało czerwone wino.

Oferta, a raczej jej część przedstawiona na żywo, jest co najmniej dobra. Napisali o tym już m.in. Gabriel Matwiejczyk (dotrzechdych.pl) i Marcin Jagodziński (Enofaza).
Czemu w ogóle w dyskoncie o niemieckim rodowodzie Francja, czemu Bordeaux i czy to Polacy lubią? Takie wątpliwości mają zazwyczaj zawsze maniacy włoskich Barolo i austriackich rieslingów. - Bo po prostu zafascynowaliśmy się Francją - odpowiada z uśmiechem Michał Jancik, sommelier współpracujący z Lidlem. Proste? Proste. Będzie od 30 września nowa Francja, ale na półkach obok i tak będą lidlowskie specjały ze stałej oferty. Jedno nie wyklucza drugiego.

Cotes du Rhone Villages. Może hit cenowy, ale nie smakowy...

Słabe czerwienie? Z tych otwartych na prezentacji naliczyłem trzy: Chateau Le Joncieux 2010 (19,99 zł), Côtes du Rhône Villages 2012 (14,99 zł) i Puy de Guirande 2011 (13,99 zł). Pierwsze ze swoją dziwaczną słodkością przypadnie do gustu amatorom półsłodkości, drugie nie jest nawet echem dawnego lidlowego CdRV (2011, też było za 14,99 zł), jest takie łopatologiczne, a trzecie zalatywało mi kocimi aromatami. I było przy tym bardzo cukrowe.

Z lewej słabe Puy de Guirande 2011, z prawej - świetne Les Hauts Massonne

Ale nie znaczy to wcale, że na dobrą czerwień trzeba wydać w Lidlu więcej niż 20 zł. Bo już za 16,99 zł mamy Les Hauts de Massonne du Chateau Pilet 2011! Jest tak aromatyczne jak czerwone wina z Langwedocji, szkoda, że pewnie szybko zniknie z półek ze względu na cenę.

Cardonna Lahourcade 2011. Dobrze wyważone

Dłużej zostanie Cardonna Lahourcade 2011 (za 24,99 zł). Cierpkie, czereśniowe, ale też świetnie wyważone, bez namolnego alkoholu. Saint-Julien Pierre Delatour 2008 wiśniowo-truskawkowe jest przyjemne, ale cena 64,99 zł trochę będzie przerażać klientów odwiedzających dyskont.

Saint-Julien Pierre Delatour 2008. Wiśniowo-truskawkowe, fajne. Ale 64,99 zł 

Tym bardziej, że za 37,99 zł w dyskoncie znajdziemy świetne Château Le Pey Medoc 2010! Wyraziste, pełne aromatów czarnej porzeczki, śliwek, jeżyn. Jest jak skoncentrowane, ma dłuuugaśny posmak, jest wyborne do serów, ale i mięs (próbowałem). To może być cenowy - ale i smakowy - hit.

Château Le Pey Medoc 2010. Smakowitość!

Tym bardziej, że jest o 2 zł tańsze niż Fonreaud La Legende 2009. Fonreaud jest miłe, lekkie, nie narzuca się aromatem ani smakiem, ale… po utlenieniu robi się nieco cierpkie. U Le Pey zauważyłem coś wprost przeciwnego.

Złotko czyli Fronsac Château de la Riviere (59,99 zł). Warto!!!

Świetne, na 6 punktów Winiacza, jest Fronsac Château de la Riviere 2008 (59,99 zł). Złota etykieta i się świeci całość jak złoto! Całość bosko złożona. Aromaty śliwkowo-dębowe, kawowe, wielka klasa.  Jest aromatyczne też w smaku, a finisz jest długi jak ten wieloryb, co to pan Maluśkiewicz na nim płynął. Cena dość wysoka, ale wino warte, by je spróbować choć raz!

Jego wysokość Burgund - Gevrey-Chambertin Champerrier Vieilles Vignes Tortochot 2011

Gevrey-Chambertin Champerrier Vieilles Vignes Tortochot 2011 jest droższy o 20 zł (79,99 zł). Czy warto wydać tyle na burgunda? Moim zdaniem warto. Pinot Noir najpierw wydaje się żywe i lekkie, ale po chwili od nalania pokazuje mocne oblicze: są i wiśnie, i róże, potem pojawia się czekolada. Nie miałem poczucia rozwodnienia jak przy innych czerwonych burgundach. 

Château Talbot 2010. Znakomity smak, jeszcze lepsza inwestycja

Najdroższe z lidlowej oferty win to wina grand cru za 199 zł - Château Talbot 2010 i Château Pedesclaux 2009. Obydwa znakomite. Pierwsze to okazja za 199 zł (na światowych rynku butelki osiągają wyższe ceny). Drugie jest o tyle samo przeszacowane, bo cenione niżej. Ale Pedesclaux smakuje lepiej. Jest gładkie, świetnie zespolone z tych wszystkich winnych pierwiastków.

Château Pedesclaux 2009. 199 zł, ale naprawdę dobre!

Głębokie, porywające. Jest czekoladowe nieco, troszkę anyżkowe… Talbot przy nim jest taki bardziej zielony, z aromatem nieco bardziej schowanym. Na pewno niedojrzały jeszcze, o niebo lepszy będzie za jakieś 3-4 lata. Jako inwestycja - warto! Do smakowania, delektacji, zamykania oczy i mentalnej podróży do wspaniałej czerwonej Francji  - lepiej Pedesclaux!!!