piątek, 9 maja 2014

Brazylijczyk ze słońcem z Biedronki. Na tle błękitu - 5 pkt.

Salton Flowers


Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Biedronka i 17,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze trochę brakuje!

Błękit nieba za oknem tego wymagał - fotografii białego wina. Najlepiej by wyglądało szczerze powiedziawszy jakieś złote sauternes, ale… niech wystarczy słomkowy Salton Flowers z owadziego dyskontu. To część nowej oferty - win z Nowego Świata, która teraz dominuje na półkach (ale spokojnie - stara oferta też jeszcze stoi).

Brazylijskie wina ma mega długą nazwę, choć ze śledztwa gogle wynika, że to Salton Flowers Demi-Sec. Z jednej z największych brazylijskich wytwórni. Tyle, że z inną etykietą, przygotowaną zapewne na nasz rynek. Nie ma za to rocznika, ale co tam - nie o rocznik chodzi. 

Chodzi o duch wina na lato - ot, takiego edelzwickera, oczywiście o klasę słabszego (ale i trzykrotnie tańszego), od tego, którego miałem przyjemność latem degustować.

Generalnie czuć, że to młoda mieszanka moscato, malvasii i gewurztraminera. W dodatku o dość niskiej zawartości alkoholu - 11,5 proc., świetny na upały, brzoskwiniowo-jabłkowy, leciuchny i nie zmuszający do zadumy, do poszukiwań głębi.

Kwasowość to się pojawia dopiero, gdy wino jest ciepłe i ma jakieś 9 stopni. (Może to cierpkość, ale może być), wówczas też jest lepszy finisz. Polecany niby do owoców morza, ale chyba bym bardziej wybrał do owocowej sałatki!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

 

czwartek, 8 maja 2014

Dziś u Mielżyńskiego - 8 maja, godz. 17.00

Wieczorem spróbuj bąbelków!

Robert Mielżyński i bąbelki Nino Franco

Post na szybko, bo i okazja dzisiejsza - szybka. O godz. 17.00 Bud Break u Mielżyńskiego przy ul. Burakowskiej w Warszawie (jutro Poznań). Pięciu wspaniałych producentów - Champagne Deutz, Champagne Lenoble, Nino Franco, Perelada i Saracco.

Od tego ostatniego producenta koniecznie spróbujcie Pinot Nero - czyli Burgund z Piemontu - męski, cielisty, z benzynowo-mięsnymi nutami. Panie (i amatorzy słodkości) będą zachwycone słodkimi Moscato d'Asti!

Warto też spróbować szampanów Deutz 2006. Ostatnie butelki na świecie - producent ostrzega, że wykupione już z magazynów niemal w całości. Świetne też jest Prosecco Primo Franco 2012. Pycha i klasa sama w sobie!

Prosecco Primo Franco 2012

P.S.
Szerzej o winach wkrótce!!!

Sycylijczyk bardzo południowy i wręcz doskonały - 7 pkt!

NeroBaronj Sicilia I.G.T. Nero d'Avola 2004


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Salute.pl i 139 zł (próbka nadesłana przez importera)
Do Ideału? - DOSKONAŁOŚĆ!!!

Drugie już wino, które mam przyjemność sprawdzić z oferty importera win włoskich Salute. W odróżnieniu od poprzedniego (bardzo dobre Chianti Classico Contessa di Radda) to pochodzi z południa Włoch - a w zasadzie z Sycylii. I to jej najbardziej na południe wysuniętego rogu. 

Nero d'Avola to charakterystyczny dla Sycylii szczep, z którego powstają czerwone wina rozpalone słońcem - nasz NeroBaronj też! Producent - Gulfi - pisze, że parcela, na której rosną grona, jest wysunięta bardziej na południe niż Tunis, ok. 50 m nad poziomem morza. Nic dziwnego, że tyle w tym winie słońca i gorąca! 

Wino ma już 10 lat - stąd piękny kolor - w zasadzie czerwony, ale przykryty taką delikatną bordową suknią. W kielichu widoczne brązowe obwódki. Jak pachnie? Po prostu znakomicie. Aromat jest głęboki, mocny, niemal duszący. Bardzo wielki - wystaje świetnie poza kielich. Bardzo kompleksowy - czarna porzeczka i konfitury.

Co mi to przypomina? To, co kiedyś - gdym dziecięciem był - odnalazłem w przykurzonym kredensie w piwnicy (stał tam jeszcze drewniany magiel!). Za małymi drzwiczkami stały omszałe słoiki z datą - żebym nie skłamał chyba 1971 lub 1974. W środku były absolutnie jadalne konfitury, które po otwarciu tchnęły tym czymś, czym tchnie Neobaronj! Może to nie wino jest konfiturowe, ile konfitury zamieniły się w wino! Tu owoc też zmienił się w platońskie wino.

Czego tu jeszcze - poza tym, co wymieniłem - nie ma! Jest też stajnia - piękna, łagodna, ziemista, i czekolada, i goździki. Beczka? wino było w niej od 18 miesięcy, ale nie ma żadnej prostackiej wanilii. Na stronie salute.pl o tym winie czytamy, że zniknie za dwa lata, ale to zupełnie inna "beczka" niż z hiszpańskich okazów.

W smaku w pierwszym dotknięciu ust wydaje się skoncentrowane, ale po chwili napływa taka kwasowość, że wywraca do góry całe pojęcie, które nam się ukształtowało, gdy zanurzaliśmy w kielich jedynie nos. Dobra, zostawiam na noc…
 
Na drugi dzień fenomenalne - nic się nie zmienia. Chociaż zaraz, troszkę może łagodnieje, może jakby pękała wierzchnia skorupka - zostaje samo jądro! Taniny są pięknie wtopione - ale to tak niedostrzegalnie, jakby były nie z tego wymiaru. Wino dnia trzeciego też smakuje bardzo dobrze, choć już wybijają się nuty balsamiczne, bardziej ziemiste niż owocowe i leciutkie octowe.

139 zł to z pozoru sporo. Ale nie wydaje się wygórowaną ceną za wino, które pozwala poczuć żar Sycylii, które pasuje do najciężej i najostrzej przyrządzonych mięs, które ma w sobie tyle pierwiastka czystej ziemi.


Winiacz na 7 punktów w 7-punktowej skali! 
 

wtorek, 6 maja 2014

Winne Wtorki à rebours: biała Francuzka substytutka - 5 pkt.

Château Cazal Viel Chardonnay 2012

Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 35,90 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze trochę brakuje!

Kurczak wymaga czegoś "special", ładnej kwasowości i bieli - wybór w takim razie na Chateau Cazal Viel Chardonnay 2012 z Vininowy. W nosie piękne cytrusy i słone migdały - niemal takie jak w Hiszpanii sprzedawane na ulicy. Ale dziś Winny Wtorek - dzień, w którym entuzjaści i blogerzy mieli ocenić Bandol. Różowy lub czerwony. O tym winie poczytajcie klikając w linki poniżej. Warto!

Ciężko go jednak zdobyć ot tak, czasu mało, więc jest substytut. A może substytutka, bo zwiewna - ani nie czerwona, ani nie różowa, tylko biała. I chardonnay. Z serii opisywanej już na blogu Cazal Viel. Z Langwedocji.

To moje chardonnay ma piękny żółty kolor - nie do końca złoty, ale świetlisty. W nosie wyraźnie poza cytrusami troszkę tu także wstrzemięźliwych nut stalowych, bo wino nie było starzone w beczkach. Ciało ma mocne, choć nie jakieś przesadnie muskularne - ot, niewiasta na zgrabnych nogach. Z kwaśnym jeszcze uśmiechem.  

Wino idealne na wiosenne przyjęcie - albo nawet i letnie! Proste, nie ma tu szczególnej finezji, ale jest za to taka szczerość. Finisz długi i bardzo przyjemny. Powstaje po nim apetyt na jeszcze więcej!
 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali! 


A co napisali Winni Wtorkowicze, którzy zdobyli Bandol?

>>> Czerwone czy Białe zanurzył się we wspomnieniach

>>> Jongleur: pomysłodawca - miał aż trzy, skubaniec

>>> Nasz Świat Win też z substytutem. Nie jestem sam!

>>> Winniczek idzie w róż!

niedziela, 4 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na bąbelkowo!

Francja szampańska i musująca

Szampany Philippe Gonet

Było o winach białych przedstawionych przez producentów obecnych na French Wine Discoveries 2014 (organizator Wine4Trade) w hotelu Regency (b.Hyatt), teraz słów kilka o tym, co Damy i Huzary kochają najbardziej. Czyli o nieodzownym składniku oficerskiego śniadania - z czasów, które zagubiliśmy wraz z rozwojem tzw. cywilizacji - szampanach! I to tych prawdziwych, bo akurat na tej degustacji Szampania była reprezentowana w liczbie pięciu producentów, ale swoje wina musujące pokazali też inni winiarze.

Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières od Leclerc Briant

Monsieur Frédéric Gauthier z Leclerc Briant przywiózł siedem okazów - najciekawszy z nich to sąsiad Dom Perignon. Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières powstał z gron rosnących na parceli położonej tuż obok "Króla Królów". A kosztuje w sklepie zaledwie 35 euro (we Francji). Piękne wielkie bąble, lekko złoty kolor, dużo mineralności i troszkę kwiatów. Dla amatorów powściągliwej klasyki - ot, hrabiny, która szykuje się do brydża z rotmistrzami w Petersburgu.

Cuvée Divine - w środku roczniki 2006, 2005 i 2004. Pycha!

Z ręką na sercu powiem, że bardziej mi smakowały inne okazy tego producenta - jak Brut Rosé (75 proc. pinot noir i 25 proc. pinot meunier) czy Cuvée Divine (50 proc. pinot meunier, 30 proc. pinot noir i 20 proc. chardonnay). Brut Rosé nie ma nic w smaku ani zapachu z różowości... Ale Cuvée Divine to jest to! Nie jest rocznikowe, bo robione metodą Solera (jak hiszpańskie sherry - dolewając do starszych beczek młodsze wino). W butelce na degustacji był blend roczników 2006, 2005 i 2004. Całość o pięknej złożoności - są orzechy, nutki migdałów, głębia. Troszkę też utlenienia podobnego do sherry fino, a w finiszu jest nawet balsamiczność. Wszystko okraszone solidną kwasowością.

Gremillet: Blance de Noirs Brut, Zero dosage brut nature, Rose Brut

Zaskakującym szampanem Gremillet jest Brut Rosé - ma zupełnie inny aromat niż smak. W zapachu wstrzemięźliwy jak kawaler koło przyzwoitki, a w smaku cała pełnia sadownika - czarna porzeczka i wiśnie. Blanc de Noirs (100 proc. pinot noir) zdecydowany i męski, pieprzny. Ale mnie najbardziej zachwycił Brut Nature Zero Dosage (50 proc. pinot noir i 50 proc. chardonnay). Ogromne puchnące na języku bąble, kamienno-miętowe orzeźwienie. Trochę migdałów. Nie dziwię się, że panie księżniczki sięgałyby po coś takiego o poranku. Lepsze niż espresso!

Champagne Devaux - Ultra D

Jednemu z szampanów Devaux poświęciłem kilka dni temu jeden z wpisów - Blanc de Noirs. Ale świetne są także inne - choćby Ultra D. Przeogromna kwasowość, bąble jak kaskady Niagary, owoce w tle. Suknia ze zwiewnego tiulu! Ogromnie długi finisz... Z kolei Cuvée D jest bardziej skórkowe, chlebowe.

Grande Réserve

Grand Resérve wchodzi w rejestry żółtych owoców - brzoskwini. Devaux Rosé jest leciutko orzechowy, grzybowy, ma taką "wibrującą" leciutko bąbelkami kwasowość. Ale bardzo, ale to bardzo delikatną. Są też w aromacie nuty chlebowe, a nawet zapach mięsnej pieczeni (wszak 50 proc. to pinot noir). Finisz długi i goryczkowy. Amatorom słodkich różowych nie polecam, bo nie znajdą tam nic oczywistego.

Pysznymi winami częstowała Claire Minet z Champagne Philippe Gonet. Świetny 3210 - nazwa jest jak hasło do startu rakiety w kosmos. Rakieta jest, to prawda, ale wyjaśnienie cyfr jest proste - 3 lata dojrzewania, 2 terroirs skąd pochodzi 1 szczep i 0 dosage. W posmaku lekka imbirowość, w aromacie kamienie.  

Champagne Philippe Gonet: 3210

Blanc de Blancs 2007 Grand Cru ma niekończące się bąble, jest tostowe i leciutko orzechowe. Ale najbardziej chyba złożonym okazem szampana tego dnia było wino, którego zdjęcia - jak się okazuje - nie zrobiłem.

Belemnita 2004 Confidentielle Edition najwidoczniej postanowiło nie dać skraść swojej duszy. Spróbowałem wina na 7 punktów w skali Winiacza!!! 10-letni okaz, którego powstało zaledwie 4 tys. butelek (producent produkuje w sumie ok. 200 tysięcy). 100 proc. chardonnay zbieranych z parceli, które powstały na cmentarzysku belemnitów. Do dziś, sprzed milionów lat czasem na żwirowiskach można znaleźć kamienne stożki (zwaliśmy je w dzieciństwie "piorunami", wierząc, że to stopiony piasek po uderzeniu błyskawicy), pozostałości po belemnitach. A one się szykowały do użyźnienia parceli pod szampana! Mocnego, orzechowego, dosłownie oleistego (ale kwasowego) w smaku, cytrusowego i mineralnego w aromatach. Parker dał w 2013 r. 94 punkty. 

Champagne Mandois: Victor Mandois Vieilles Vignes 2005

Nieco podobny w charakterze był także Victor Mandois 2005 - Champagne Mandois. Nazwany od imienia seniora rodu. Troszkę beczkowo-masłowy, trochę miodowy, ładnie złożony, choć nie mający takiej rześkości jak czyste Zero Dosage (tu 7 g cukru na litr). Ale dla amatorów ciężkości (sam jestem jednym z nich) wyśmienity! Dla innych jest Brut Zero (40 proc. chardonnay, 30 proc. pinot noir i 30 proc. pinot meunier; 12 proc. alk.) - z drobinami spalenizny osiadłymi na mokrych wapieniach.  


Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus

Co fajnego poza Szampanią? Oczywiście ceny. Wina trochę mniej - bo nic nie "bąbluje" z taką siłą jak szampan. Ale z innych win musujących warte uwagi były takie okazy jak Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus - o słodkim wydźwięku, choć wytrawne. Świetne, ze średnimi bąblami, słabo owocowe.

Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara białe i rosé

Z dwóch win Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara - białe (clairette 50 proc., grenache 50 proc.) było lepsze niż różowe (to było troszkę za słodkie - w nosie truskawki). W białym cudownie zachowano równowagę między kwiatowością, owocami i rześkością minerałów.

Dans les Etoiles z Domaine des Pierrines

Białe Dans les Etoiles (4,20 euro w hurcie) z Domaine des Pierrines (Dolina Loary) trochę za szybko gubi bąbelki (50 proc. chenin, 50 proc. chardonnay). Szkoda, choć przyjemnie gruszkowo-kwiatowe.

Teraz, po tych kilkunastu dniach, z notatek odtwarzam wrażenia ze smaków i zapachów. Niektóre ulatują tak szybko, inne zostają. Ale nie da się zapomnieć na pewno jednego - przeogromnych bąbli, które zostały zaklęte w najdrobniejszy łyk francuskiego szampana!

sobota, 3 maja 2014

Francuz ładny, jeszcze trochę twardy z Langwedocji - 5 pkt.

Chateau Cazal Viel Syrah
Pays d'Oc 2012


Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 35,90 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje!


Czerwone wino na początek maja - recenzja na krótko i szybko. Wino w duchu niedawnej Langwedocji organizowanej przez Winicjatywę (ale na degustacji tej producent - największy z tych, którzy przybyli - tam pokazał nieco inna wina). Mam nadzieję, że szybko nadrobię zaległości i w końcu je opiszę... Kupione po to, by przedłużyć sobie jeszcze pamięć o tym wydarzeniu, w warszawskim sklepie Vininowy. I po to, by słońcem z południowej Francji "zaplombować" jego braki na polskim niebie.

Wspaniały rubinowy, z fioletowymi refleksami kolor, o aromatach z początku jak serek waniliowy, potem owoców - porzeczek i wiśni (jak trochę postoi, ewoluuje w kierunku słodkiej truskawki, takiej już po 3 zł za kilogram).

W smaku trochę kwaskowe, o taninach jeszcze sztucznie wystających, niczym za wysoki chłopek zza płota i twardych jak betonowa cembrowina w studni miękkiej wody. Mocno wiśniowo-pestkowy finisz, długi i zakończony super kwaskiem.

Całość daje nadzieję na świetne wino za parę lat. Ale wypite dziś sprawi też sporo radości - choć zastrzegam - do ideału jeszcze trochę brakuje. Próbowane dziś do lekko zrobionej wieprzowiny (z kaszą gryczaną!) dało nawet radę. Niezbyt ciężkie (13 proc. alk. - co dziś chyba nie jest wysoką wartością), akurat na lato.
 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

piątek, 2 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na biało

Odkrywamy Francję od białej strony

 Frederic Gauthier, Domaine Poiron Dabin, i jego wina
Ależ ja się nie mogę zebrać! Minęło kilkanaście dobrych dni od ciekawej wielkiej degustacji francuskich win zorganizowanej przez Wine4Trade w warszawskim hotelu Regent (dawny Hyatt). 22 producentów w różnych regionów - począwszy od Alyacji i Burgundii, poprzez Szampanię, Bordeaux i Dolinę Loary, po Cahors, Gaskonię i Langwedocję-Roussillon.
Spotkanie było raczej przeznaczone dla branżowców - zwłaszcza potencjalnych importerów - bo znakomita większość producentów nie ma w Polsce swoich przedstawicieli. A wina niektóre naprawdę ciekawe. Peregrynację zacząłem od białości i nielicznych różowości.

Pierwszych spróbowałem muscadetów. W Polsce na razie słabo obecne (o jednym pisałem tutaj). Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine Poiron Dabin z Doliny Loary (6 euro w sklepie) przykułby uwagę amatorów kwasowości. I może tych, co chcą potrzymać wino w piwnicy śmiało parę lat. Piękne butelki z ważką. Wino świeże, orzeźwiające bardziej niż starszy o trzy lata brat (we Francji wino jest mężczyzną). Bo Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z eksportowej linii (we Francji 5,80 euro w detalu) to wino o już małej kwasowości, za to z piękną brzoskwinią w aromacie!

Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2010 z Domaine Poiron Dabin

Kto szuka starszego wina, to może wybrać Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za kwasowość! A przy tym intensywność brzoskwiniowych aromatów! Bardzo już pełne, ciężkie, skoncetrowane, a przy tym wciąż megakwasowe i jednocześnie mineralne.

Muscadet-Sèvre et Maine Haute Resolution Grande Reserve 2006. Co za głębia!

Pewnie fajny potencjał starzenia ma Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2012 White Clos Perraud (Domaine du Moulin Camus) o bardzo długim finiszu i kwasowości tak sporej, że zdawała się atakować małymi bąblami moje podniebienie. Rocznik 2013 nie zachwyca dziś. Pewnie stan przejściowy.

Fajne i proste muscadety pokazał producent Domaine de la Foliette. Wszystkie wina bardzo kwasowe, lekkie. W większości mineralne - ale był jeden szczególny rodzynek. 1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013. To bardzo kwiatowe wino o średniej cenie (2,60 euro dla importera), z najlepszych parceli z winnicy. Bardzo kwiatowy w aromacie, a mało kwasowy.

1926-l'Origine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 od Domaine de la Foliette

Na przeciwnym biegunie leżą Vieilles Vignes Clos de la Fontaine Muscadet-Sèvre et Maine sur Lie 2013 (krzewy starsze niż 55 lat) i "Chateau" 2010. Obydwa kamienno-mokre, jeszcze młode, pełne świeżości, choć "Chateau" ma także aromaty bogatej łąki, kwiatowe i mnóstwo ciała, pełni!

"Chateau" i La Haye-Fouassiere. Tanie, ale pyszne. 3,50 i 7,50 euro za butelkę w hurcie

Jakie inne przykuwały uwagę? Ot, choćby Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades). Sam krzem i kwas do drugiej potęgi. Od tego producenta ciekawy było też "słodko brzmiący" (po tych muscadetach odczucie) Gros Manseng/sauvignon 2013.

Gros Manseng/sauvignon 2013 i Colombard Ugni blanc 2013 (Domaine des Persenades)

Co mnie zachwyciło? Kreacja skromnej winnicy Domaine de Tara. Większość etykiet zdominowana przez niebieski kolor. Czemu? Na degustacji winnicę reprezentowała dyr. zarządzająca Michele Folea, żona właściciela. - O, niebieski to po prostu mój ulubiony kolor - odparła z uśmiechem. Lepsze miała czerwone wina, ale z białych wielkie wrażenie zrobiło Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux.

 
Błękitna etykieta to butelka Hautes Pierres Blanc 2012 AOP Ventoux

Wino rok dojrzewało w beczce, ale nie zdominowała całości. Grenache blanc 56 proc., roussanne 44 proc. Czuć leciutki miód, gruszkę, jest pełne w ustach, ale nie przegięte. Świetne wino do sushi na przykład. Albo szparagów.

Co pokazała Alzacja? Świetne wina. Domaine Louis Hauller lepiej idzie na froncie słodkości niż wytrawności. Bo ich gewurztraminer ma więcej aromatu niż tęcza kolorów - jest i cebulka, i kwiaty, i zielona łąka. W smaku mało "wurziga". Pieprzny charakter poszedł w pieruny i została słodycz. Etykieta też słodka zresztą. I nieładna. Taka wyglądająca na tanią. Ale może to i zaleta?

Wina Domaine Louis Hauller. Gewurz z prawej. Etykiety ja bym poprawił, bo z wyglądu paskudne

Ale marność etykiet niech was nie zwiedzie. Bo Rose okazuje się pyszne, bez landryny, za to z małą truskawką i delikatną naftą w tle; Sylvaner 2013 ma świetny finisz i pełną strukturę, a Edelzwicker 2012 (kojarzy mi się z późną wiosną) choć skryty, ma i kwiaty dla nas i słodkość pełną!

Seria Collection Cave de Ribeauvillé: Riesling, Larghetto, Gewurztraminer, Andante

Pyszną Alzację przywiózł Willem Schicks z Cave de Ribeauville. O Zahnackerze już pisałem tuż po wystawie, ale warto też wspomnieć o dwóch liniach - Collection i Grand Cru. W pierwszej niezbyt udany był Alsace Pinot Blanc 2012 (z posmakiem słodkiej landrynki i takim sztucznie brzmiącym kwasem), ale stanowczo lepsze były Riesling 2012 (bardziej mineralny niż cytrusowy), Pinot Gris 2013 (kwaskowe, a jednocześnie bardzo pięknie zbudowane) i półwytrawne Andante 2013 - z gewurztraminera i muscata. Kompleksowe - pełne owocu i lekko kwiatowe. Znakomicie zbalansowane, lekko pieprzne, w głębi mineralne. Sam Gewurztraminer 2013 wydał się mega aromatyczny, słodziuchny, z piękną goryczką w finiszu, niezbyt kwasowy. Larghetto złożone pół na pół z rieslinga i pinot gris podąża w stronę mineralności i kwasu.

Riesling Grand Cru Osterberg 2010, Zahnacker, Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 i Gloeskerberg Pinot Gris 2008

Riesling Grand Cru Osterberg 2010 ma obok naftowych nut aromaty zielonego stawu, trawy, łąki. I wielką kwasowość! To był chyba najlepszy riesling tej degustacji. A Grand Cru Altenberg de Bergheim Gewurztraminer 2010 ma świetne nuty kandyzowanych owoców, a w smaku tak zrównoważoną kwasowością słodycz, że zupełnie ta drobina cukru nie przeszkadza!  

Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg

Przyjemnymi "gewurzami" błysnął Michel Fonne. Słodkie i przyjemne okazały się Gewurztraminer Tradition 2012 oraz Gewurztraminer Grand Cru Marckrain Mambourg 2010 - cudownie słodki. Jeśli w niebie piją gewurza, to właśnie tego!  


Pouilly Fume z Domaine du Moulin Camus

Pouilly Fume? Stanowczo Domaine du Moulin Camus - 10 euro w detalu. Co tu mamy? Wielki finisz i świetne kwiatowe wino. Z nutami spalonych tostów. Ale do ostryg bardziej nadaje się Sancerre 2012. W zasadzie to wino ma ostrygę już wkomponowaną w aromat i smak. Ostre, męskie białe wino! A przy tym pamiętajmy, że mamy do czynienia z winem za 12-15 euro...

Sancerre 2012 z Domaine du Moulin Camus. Do ostryg idealne!

Białego Bordeaux było stosunkowo niewiele, a jak już, to w cenach dość wysokich. Z Chateau Morlan-Tuiliere godne uwagi było wytrawne Laubarit AOC Entre deux Mers Haut Benauge 2011 (muscadell 20 proc., sauvignon blanc 60 proc., semillon 20 proc. - 11 euro w detalu), owocowe, w ustach pełne, choć mało już kwasowe. Do ryb i owoców morza.

Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2011, Moulleux sweet, Laubarit AOC Entre deux Mers HT-Benauge 2012

Ale wolałbym słodkie Chateau Morlan Tuiliere Bordeaux Haut Benauge 2010. To pyszne białe złożone z semillon (80 proc.), musacadelle (10 proc.) i sauvignon blanc (10 proc.). W nosie miodowo-owocowe. Czuć kandyzowane brzoskwinie i figi, a w smaku pełniutki, miodowe o wyrazistym finiszu. Z serem pleśniowym na pewno wyjątkowe. Można trzymać ze 30 lat w piwnicy!

Każdą podobną degustację zaczynam od białych. Tak zrobiłem i tym razem. Czasem żałuję, że nie starczyło mi czasu dla czerwonych. Ale w tym przypadku wcale tak nie było. Co nie znaczy absolutnie, że czerwone były gorsze. To po prostu dwa inne światy! A trzeci to musujące, o których mam nadzieję już wkrótce!