Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wina musujące. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wina musujące. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 13 marca 2023

Jak 13 marca to urodziny Rieslinga!

Urodziny króla przyjemności

 
Jeden z przedstawicieli rieslinga - Reichsrat von Buhl Sparkling Brut 2019

Ciężko znaleźć szczep, który daje wina o tak wielkim potencjale przyjemności i radości. Bywają świeże, punktowe, ostre, ale też kremowe, rozłożyste, miękkie i powabnie słodkie, wręcz rozleniwiająco słodkie... rieslingi. Ta najważniejsza odmiana winogron w Niemczech - ale o istotnym miejscu na świecie - obchodzi 13 marca 2023 swoje 588. urodziny. Bo 13 marca 1435 r. po raz pierwszy w dokumencie wymieniona została ta odmiana winogron.

Dlaczego właściwie 13 marca został uznany dniem urodzin rieslinga? Jak podaje Niemiecki Instytut Wina, tego dnia 1435 r. Klaus Kleinfisch, administrator hrabiego Johanna IV. z Katzenelnbogen, kupił sześć sadzonek "Riesslingen", które miał posadzić w winnicy w Rüsselsheim, (miasto koło Frankfurtu). Wówczas pojawia się po raz pierwszy w historii w dokumencie słowo "Riesling". Oryginalny dokument brzmiał: "Item 22 ß umb seczreben rießlingen in die wingarten " – zakup 6 sadzonek za cenę wynoszącą 22 szylingi. 

Dziś Riesling jest uprawiany we wszystkich 13 regionach winiarskich w Niemczech. Dominuje za Odrą, choć w zasadzie to już odmiana międzynarodowa. Ale wciąż w niemieckich winnicach na powierzchni 24.318 ha (dane za 2021 r.) jest ok. 45 procent wszystkich nasadzeń tego szczepu na Ziemi. 

Trzema największymi na świecie regionami upraw rieslinga są Palatynat, Mozela i Hesja Nadreńska. To odpowiednio 5.968, 5.414 i 5.156 hektarów. W Rheingau, riesling z około 2.475 ha zajmuje prawie 78 proc. powierzchni winorośli w regionie. 

Ciężko wymieniać wszystkie rodzaje win wyprodukowanych z rieslinga. Są i proste, radosne wina, które kupicie za 20 zł. Są też wysokiej klasy, imponujące budową, strukturą, kwasowością i zachwycające nieziemskimi aromatami - tymi nie do podrobienia, z rodzaju petrolowych, benzynowych... 

Nie zapominajmy o winach musujących! Tu riesling bardzo dobrze sprawdza się jako surowiec - czego na własnym podniebieniu mogłem doświadczyć całkiem niedawno. Próbując Von Buhl Riesling Sparkling Brut 2019 z oferty Vini e Affini (znajdziecie je m.in. w sklepach Wine Corner).

Wino musujące produkowane metodą tradycyjną (czyli jak klasyczne szampany), zawierające śladową ilość cukru (5 g/l). Całość świetnie zestrojona. Bardziej szampański niż podstawowe Mumm czy Moet et Chandon. Perliste wino, o delikatnych bąbelkach rosnących na podniebieniu. Okaz w smaku ostry jak brzytwa, ale przy tym jednocześnie wyraźnie kremowy, owocowy, bardziej jabłkowy niż tropikalny "na bogato". Przy tym - co najbardziej zadziwia - w ciele nie jest tak szczupły. Ma imponującą strukturę - dla mnie znakomita alternatywa wobec "prawdziwych" szampanów (135 zł u importera), za które trzeba płacić obecnie krocie (za te naprawdę dobre trzeba się liczyć z wydaniem ponad 250 zł).
 
Jeśli spotkacie na półce musującego rieslinga, próbujcie śmiało! A rieslingowi - nie tylko temu z Niemiec - prawdziwemu królowi winnych przyjemności - życzymy TYSIĄC LAT!
 
 

poniedziałek, 30 grudnia 2019

Musiaki w Wine Me. Szampan szampanem, ale Anglia!

Szampan szampanem, ale ta Anglia!



W nowym Wine Me na warszawskim Muranowie miałem ostatnio przyjemność posmakować - jakże to na czasie przed Sylwestrem - win musujących. Nie tylko "szampanów" - choć tych honoru bronił jeden przedstawiciel. Spotkanie prowadził, i o winach zajmująco opowiadał, pierwszy polski Master Sommelier Adam Pawłowski.

Trochę było też o zmianach klimatycznych - bo według starych akademickich przekonań to Szampania jest jednym z najbardziej na północ wysuniętych regionów winiarskich świata, stąd wina ostre, "żyletkowe", kwasowe. A tu proszę, w panelu zagościły wina wyprodukowane jeszcze bardziej na północ - angielski Henners z Sussex i polski Gost Art z lubuskiego. Ale było tez wino z Włoch i południowej półkuli...




Prosecco to niewątpliwie musujący król polskich stołów, a raczej majówkowych koszyków i stolików działkowych. Najtańsze kupimy już za ok. 10-12 zł, najdroższe za ponad 100 zł. Z reguły owocowe, lekkie, czasem mocno perliste... Ale Malibràn Valdobbiàdene Prosecco Superiore Sottoriva Frizzante 2018 stoi w opozycji do tego obrazu. Oto wino mętne, niefiltrowane, lekko tylko musujące, zamykane kapslem, o aromacie białych kwiatów, ale i jabłek, i grejpfrutów. W smaku bardzo wytrawne, nawet wręcz słone. Bardzo gastronomiczne - ślinianki pracują intensywnie - wybitnie na aperitif! Kupicie za ok. 60 zł.



I teraz prawdziwy szampan - Pierre Gerbais Champagne 2016. Producent ma zaledwie (a może aż, bo Szampania to winny region o b. drogiej ziemi) kilkanaście hektarów nasadzeń. Co w butelce? Wino, które dojrzewało 30 miesięcy na osadzie. W składzie 50 proc. Pinot Noir, 25 proc. Pinot Blanc i 25 proc. Chardonnay. Jest w aromacie szczupłe, czyste, cytrusowe. Mocno pieniące. Ale bąbelki raczej z tych mikroskopijnych. Na podniebieniu eksplodują bardzo mocno. Bardzo dobre wino, znakomite na sylwestrowe toasty!

 


A gdyby tak zerwać z klasyką i sięgnąć po wino z Anglii? Henners Brut z Sussex to wino musujące zrobione z gron Chardonnay, Pinot Blanc i Pinot Meunier. Dojrzewały w butelce 5 lat. Producent ma zaledwie cztery hektary, ale zrobił z nich świetny użytek. Ileż tu się dzieje! Wino ma przepiękny złoty kolor. Jest nieco petrolu, przywodzącego na myśl Rieslinga, jest mnóstwo mineralności, ale też dojrzałej głębi. Jest delikatna, a jednocześnie zdecydowana kwasowość, palone masło, brioszka, miód, wosk... Znakomite wino!!! Ogromne zaskoczenie, bo o angielskich winach słyszałem, że szczupłe, że przypominają szampany... A tu ogromne objawienie! Cena niestety wysoka - ok. 200 zł, ale warto choć raz w życiu zdobyć się na taki wydatek.

 


Często gdy szukam bąbelków w rozsądnej cenie, sięgam po Cavę. Hiszpańskie wina musujące mają to coś, czego nie ma prosecco - ostrość, czasem mocno drożdżowy charakter, większą dawkę goryczy, dają większe orzeźwienie. Taki przynajmniej typ Cavy uwielbiam. Ale Celler de Les Sur Bruant 2017 ze szczepu Xarello jest trochę na innym biegunie. To, co wybija się na pierwszy rzut nosa to ogromny ładunek zielonego jabłuszka. Jest też lekka kwiatowość, ale to jabłuszko jest takie sugestywne...

 



Czas na Polskę! Gost Art (próbowaliśmy rocznika 2018) to wino produkowane przez pół-Francuza, pół-Polaka Guillaume'a Dubois koło wsi Gostchorze w Lubuskim. W środku 80 proc. Rieslinga, reszta to Pinot Blanc i Pinot Gris. Cukru troszkę jest, ale nie dominuje, wciąż mamy do czynienia z wersją Brut czyli mocno wytrawną. W aromacie fajny - brzoskwiniowo grejpfrutowy. W strukturze wyrazisty, o średniej i przyjemnej kwasowości. Maleńkie bąbelki, ale za to wariackie! Bardzo dobre wino, które nie odbiega poziomem od innych europejskich produkcji!

 



A jak musiak z południowej półkuli? Graham Beck Blanc de Blanc 2014 z RPA był częściowo w beczce. Cztery lata. Tu tylko Chardonnay, ale świetne! To wino wytrawne, ale pachnie słodyczą, palonym popcornem, pieczonym jabłkiem, karmelkiem. Jest pełne, oleiste, mocne. Ma nogi. Czuję, jakbym smakował pysznej szarlotki, ciasteczkowej, pięknej!


Spotkanie poprowadził Adam Pawłowski (w środku), pierwszy polski Master Sommelier

Jeśli szukacie super doznań wywołanych bąbelkami, radzę porzucić utarte szlaki. Jeśli prosecco - to wersja mętna Malibran będzie znakomita. Nie bójcie się Polski, ale przede wszystkim spróbujcie Anglii!!!

Musiaków próbowałem na zaproszenie Wine Me

wtorek, 13 maja 2014

Bud Break czyli jeszcze słowo o bąbelkach u Mielżyńskiego

Bąblowe biele i róże z... wyjątkowym
francusko-włoskim rodzynkiem

Winni amatorzy i Paolo Saracco ze swoimi etykietami

Majowy Bud Break udało mi się rekordowo szybko zapowiedzieć tuż przed imprezą, ale warto - choć mija niemal tydzień - opublikować także post scriptum. Tym bardziej, że wina wciąż są w ofercie Roberta Mielżyńskiego.

Hiszpanię reprezentował tylko jeden producent - Castillio Perelada. Cavy ze średnimi bąbelkami, orzeźwiające. Może nie robiły takie wrażenia, jak Szampania, ale to mimo wszystko stosunkowo niedrogie wina. Perelada to producent-gigant wypuszczający miliony butelek (brut reserva - 6 mln sztuk rocznie). Ale już Cuvee Especial Rosado 2009 (62 zł) już "tylko" 45-50 tysięcy. Co tu mamy? Maleńkie bąble, malinowe w aromacie, nieco grzybowe w posmaku. Najlepszy stosunek jakości do ceny. Dobre. Dobrą cavą jest też Gran Reserva Gran Cloustro 2010 (84 zł).

Castillo Perelada Gran Reserva Gran Cloustro 2010

W składzie pinot noir, chardonnay, macabeo, xarel-lo i parellada. Wielkie bąble na podniebieniu. Aromaty? Białe owoce i migdały. Ale smak jakby szybko blednie. Po natlenieniu staje się jakby żelaziste. Podobno ma być jeszcze lepsze za 4 lata.

Robert Mielżyński, Grave di Stecca Brut 2011 i Valdobbiadene Superiore di Cartizze DOCG

Idźmy dalej - do stoiska Nino Franco. Nie będę już pisał dużo o Primo Franco 2012 - przyjemnie brzoskwiniowym, pozostawiającym słodkawy finisz (69,50 zł), bo warto dłużej się zatrzymać przy Grave di Stecca Brut 2011. Piękne złote wino, z bąblami wbijającymi w język i podniebienie nuty grejpfrutów, jabłek, kwiatów. W smaku złożone bogactwo. Przy tym Cartizze wydaje się nieco płaskie, ziemiste, lekko słodkie.

Champagne Lenoble Blanc de Noirs 2009

Szampania to już smakowy stopień wyżej (cenowo niestety także). Najtańszy (159 zł) Intense Brut jest jabłkowo-grejpfrutowy, lekko jakby utleniony. Przyjemny, ale jeszcze lepszy jest dojrzewający 4-lata Blanc de Blanc (178 zł). Poza jabłkami czuć w nim lekki waniliowy twarożek, poza tym grzyby i mokre kamienie. A za 90 zł więcej - dość niebotyczna to kwota 268 zł - mamy Blanc de Noirs 2009. Szampan z pinot noir, ale tym się różni od innych braci, czym różni się Arnold Schwarzenegger od Conchity Kiełbasy.

Champagne Lenoble Rose

Też wąski w talii, ale w barach 17 razy szerszy! W Blanc de Noirs mamy głębię, męski charakter, moc, jabłko podprawione przyprawami, może balsamicznością. Każdy łyk przynosi inne doznanie. Rose (199 zł) jest przy tym jak Sharon Tate - łososiowe, a nie prostacko różowe, cienkie, delikatne, jak muśnięcie.

Champagne Deutz Brut Millesime 2006

Deutz... ech. Trzeba spróbować po innych winach, potem na chwilę choć wrócić do prostych i raz jeszcze się wspiąć. Spróbowałem sześciu "szampanów" i jeśli już mam wybrzydzać, to zrobię to tak: napiszę, że leciutki Brut Classic (169 zł) miał małe bąbelki i był rześki jak agrest, który nie ma jeszcze włosków. Acha, ma jeszcze najbrzydszą etykietę - jakaś szarość z granatem (nie wybuchnie). Etykietę borowikową ma za to Deutz Brut Millesime 2006 (218 zł) i już jest lepiej - złote wino, o świetnej kwasowości, długich nogach po wewnętrznej ściance kielicha. O tym, że to ostatnie wino świata, już pisałem - sam producent nie ma ich już na składzie, bo się rozeszło na pniu. W nosie piękne owoce - egzotyka, a na podniebieniu ładna kwasowość, choć ostrożna. Nie tak wielka jak w Blanc de Blanc 2008 - tu jest dopiero bąbel i rześkość! I cena też równie wielka jak bąbel - 278 zł.

Cuvée William Deutz Brut Millesime 2000

Lepsze już są tylko bąble z roku milenijnego. Cuvée William Deutz, Brut Millesime 2000. To już jest nie gałąź z owocowego sadu, ale cały orzechowo-warzywny ogródek, w upalny dzień. Takie tu bogactwo. W smaku miód i złożoność. I to taka zaje...fajna!

Champagne Deutz Rosé Brut Millesime 2002 - do ostryg!

Na deser miłość. Amour de Deutz 2005 (579 zł!) to słodkości kwiatowo-miodowe, o delikatnych bąblach niosących na plecach tropikalne kandyzowane cukiereczki. Piłbym - gdyby mnie było stać - na deser. Ale gdybym miał wybrać coś do owoców morza, to postawiłbym na Rosé z 80-letnich krzewów (80 proc. pinot noir i 20 proc. chardonnay). Koncentrat prześliczny, koloro łososiowy, a całość grzybowa, lekko nawet mięsna (boczuś). Maleńka, delikatna perlistość. Nalane do kielicha wydaje się bardzo gęste i ma świetny długi finisz!

Saracco Prasué Chardonnay 2013

Na koniec powrót do Włoch i spokoju w winie. Paolo Saracco z Piemontu, produkujący 600 tys. butelek Moscato d'Asti (49,80 zł) - spójnego pysznego delikatnie musującego słodziaka, o wyrównanej kwasowości (i 140 g cukru na litr), częstował także niszowym Prasué Chardonnay 2013. Niszowe, bo 6 tys. butelek rocznie, w barwie bardzo jasnej, lekko słomkowe, opalizujące, jakby pozbawione filtracji. Proste owocowe.

Włoski Francuz czyli Saracco Pinot Nero 2010

I jedyny czerwony rodzynek - Pino Nero. Francuski szczep przywieziony z Burgundii i zasadzony we włoskiej ziemi. - Moim marzeniem jest mieć włoskiego burgunda i to marzenie spełniam - uśmiecha się Paolo Saracco. Pinot Nero to roczna produkcja rzędu 12 tys. butelek. Pierwszym rocznikiem był 2003, ale to było 11 lat temu. Pinot Nero 2010 jest w smaku lekko naftowy, charakterny jak prawdziwy "burgund", a aromacie boczkowy, ale i... balsamiczny "po włosku"!

Mascato d'Autunno 2013 i jego twórca - Paolo Saracco

Na koniec Mascato d'Autunno 2013 - wino, które Paolo Saracco komponuje w marcu. A przymierza się wcześniej. Po zbiorach najlepszych gron z parceli, są one tłoczone, potem trzymane do marca w osobnych zbiornikach. W chłodzie (-3 st. C), który uniemożliwia fermentację. Najlepsze próbki są dobierane, mieszane i razem fermentowane.

Gotowa całość ma ładne mikrobąbelki. Jest troszkę jakby słodsza niż zwykłe d'Asti, na pewno bardziej aromatyczna i bardziej kwasowa. - Za każdym razem powstaje inne unikalne wino - mówi Paolo. - Kosztuje o euro więcej niż zwykłe Moscato d'Asti.

Pomyśleć, że to tylko 5,5 proc. alkoholu, a tyle radości nie rujnującej kieszeni jak te wszystkie wspaniałe, rozbuchane bąble z Szampanii. Ale cóż, wszyscy kochamy bąbelki!


Degustowałem na zaproszenie importera

czwartek, 8 maja 2014

Dziś u Mielżyńskiego - 8 maja, godz. 17.00

Wieczorem spróbuj bąbelków!

Robert Mielżyński i bąbelki Nino Franco

Post na szybko, bo i okazja dzisiejsza - szybka. O godz. 17.00 Bud Break u Mielżyńskiego przy ul. Burakowskiej w Warszawie (jutro Poznań). Pięciu wspaniałych producentów - Champagne Deutz, Champagne Lenoble, Nino Franco, Perelada i Saracco.

Od tego ostatniego producenta koniecznie spróbujcie Pinot Nero - czyli Burgund z Piemontu - męski, cielisty, z benzynowo-mięsnymi nutami. Panie (i amatorzy słodkości) będą zachwycone słodkimi Moscato d'Asti!

Warto też spróbować szampanów Deutz 2006. Ostatnie butelki na świecie - producent ostrzega, że wykupione już z magazynów niemal w całości. Świetne też jest Prosecco Primo Franco 2012. Pycha i klasa sama w sobie!

Prosecco Primo Franco 2012

P.S.
Szerzej o winach wkrótce!!!

niedziela, 4 maja 2014

French Wine Discoveries 2014 - na bąbelkowo!

Francja szampańska i musująca

Szampany Philippe Gonet

Było o winach białych przedstawionych przez producentów obecnych na French Wine Discoveries 2014 (organizator Wine4Trade) w hotelu Regency (b.Hyatt), teraz słów kilka o tym, co Damy i Huzary kochają najbardziej. Czyli o nieodzownym składniku oficerskiego śniadania - z czasów, które zagubiliśmy wraz z rozwojem tzw. cywilizacji - szampanach! I to tych prawdziwych, bo akurat na tej degustacji Szampania była reprezentowana w liczbie pięciu producentów, ale swoje wina musujące pokazali też inni winiarze.

Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières od Leclerc Briant

Monsieur Frédéric Gauthier z Leclerc Briant przywiózł siedem okazów - najciekawszy z nich to sąsiad Dom Perignon. Les Chèvres Pierreuses - 1er Cru de Cumières powstał z gron rosnących na parceli położonej tuż obok "Króla Królów". A kosztuje w sklepie zaledwie 35 euro (we Francji). Piękne wielkie bąble, lekko złoty kolor, dużo mineralności i troszkę kwiatów. Dla amatorów powściągliwej klasyki - ot, hrabiny, która szykuje się do brydża z rotmistrzami w Petersburgu.

Cuvée Divine - w środku roczniki 2006, 2005 i 2004. Pycha!

Z ręką na sercu powiem, że bardziej mi smakowały inne okazy tego producenta - jak Brut Rosé (75 proc. pinot noir i 25 proc. pinot meunier) czy Cuvée Divine (50 proc. pinot meunier, 30 proc. pinot noir i 20 proc. chardonnay). Brut Rosé nie ma nic w smaku ani zapachu z różowości... Ale Cuvée Divine to jest to! Nie jest rocznikowe, bo robione metodą Solera (jak hiszpańskie sherry - dolewając do starszych beczek młodsze wino). W butelce na degustacji był blend roczników 2006, 2005 i 2004. Całość o pięknej złożoności - są orzechy, nutki migdałów, głębia. Troszkę też utlenienia podobnego do sherry fino, a w finiszu jest nawet balsamiczność. Wszystko okraszone solidną kwasowością.

Gremillet: Blance de Noirs Brut, Zero dosage brut nature, Rose Brut

Zaskakującym szampanem Gremillet jest Brut Rosé - ma zupełnie inny aromat niż smak. W zapachu wstrzemięźliwy jak kawaler koło przyzwoitki, a w smaku cała pełnia sadownika - czarna porzeczka i wiśnie. Blanc de Noirs (100 proc. pinot noir) zdecydowany i męski, pieprzny. Ale mnie najbardziej zachwycił Brut Nature Zero Dosage (50 proc. pinot noir i 50 proc. chardonnay). Ogromne puchnące na języku bąble, kamienno-miętowe orzeźwienie. Trochę migdałów. Nie dziwię się, że panie księżniczki sięgałyby po coś takiego o poranku. Lepsze niż espresso!

Champagne Devaux - Ultra D

Jednemu z szampanów Devaux poświęciłem kilka dni temu jeden z wpisów - Blanc de Noirs. Ale świetne są także inne - choćby Ultra D. Przeogromna kwasowość, bąble jak kaskady Niagary, owoce w tle. Suknia ze zwiewnego tiulu! Ogromnie długi finisz... Z kolei Cuvée D jest bardziej skórkowe, chlebowe.

Grande Réserve

Grand Resérve wchodzi w rejestry żółtych owoców - brzoskwini. Devaux Rosé jest leciutko orzechowy, grzybowy, ma taką "wibrującą" leciutko bąbelkami kwasowość. Ale bardzo, ale to bardzo delikatną. Są też w aromacie nuty chlebowe, a nawet zapach mięsnej pieczeni (wszak 50 proc. to pinot noir). Finisz długi i goryczkowy. Amatorom słodkich różowych nie polecam, bo nie znajdą tam nic oczywistego.

Pysznymi winami częstowała Claire Minet z Champagne Philippe Gonet. Świetny 3210 - nazwa jest jak hasło do startu rakiety w kosmos. Rakieta jest, to prawda, ale wyjaśnienie cyfr jest proste - 3 lata dojrzewania, 2 terroirs skąd pochodzi 1 szczep i 0 dosage. W posmaku lekka imbirowość, w aromacie kamienie.  

Champagne Philippe Gonet: 3210

Blanc de Blancs 2007 Grand Cru ma niekończące się bąble, jest tostowe i leciutko orzechowe. Ale najbardziej chyba złożonym okazem szampana tego dnia było wino, którego zdjęcia - jak się okazuje - nie zrobiłem.

Belemnita 2004 Confidentielle Edition najwidoczniej postanowiło nie dać skraść swojej duszy. Spróbowałem wina na 7 punktów w skali Winiacza!!! 10-letni okaz, którego powstało zaledwie 4 tys. butelek (producent produkuje w sumie ok. 200 tysięcy). 100 proc. chardonnay zbieranych z parceli, które powstały na cmentarzysku belemnitów. Do dziś, sprzed milionów lat czasem na żwirowiskach można znaleźć kamienne stożki (zwaliśmy je w dzieciństwie "piorunami", wierząc, że to stopiony piasek po uderzeniu błyskawicy), pozostałości po belemnitach. A one się szykowały do użyźnienia parceli pod szampana! Mocnego, orzechowego, dosłownie oleistego (ale kwasowego) w smaku, cytrusowego i mineralnego w aromatach. Parker dał w 2013 r. 94 punkty. 

Champagne Mandois: Victor Mandois Vieilles Vignes 2005

Nieco podobny w charakterze był także Victor Mandois 2005 - Champagne Mandois. Nazwany od imienia seniora rodu. Troszkę beczkowo-masłowy, trochę miodowy, ładnie złożony, choć nie mający takiej rześkości jak czyste Zero Dosage (tu 7 g cukru na litr). Ale dla amatorów ciężkości (sam jestem jednym z nich) wyśmienity! Dla innych jest Brut Zero (40 proc. chardonnay, 30 proc. pinot noir i 30 proc. pinot meunier; 12 proc. alk.) - z drobinami spalenizny osiadłymi na mokrych wapieniach.  


Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus

Co fajnego poza Szampanią? Oczywiście ceny. Wina trochę mniej - bo nic nie "bąbluje" z taką siłą jak szampan. Ale z innych win musujących warte uwagi były takie okazy jak Bullé Privée Brut Méthode Ancestrale z Domaine du Moulin Camus - o słodkim wydźwięku, choć wytrawne. Świetne, ze średnimi bąblami, słabo owocowe.

Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara białe i rosé

Z dwóch win Domaine de Tara - Eclat(s) de Tara - białe (clairette 50 proc., grenache 50 proc.) było lepsze niż różowe (to było troszkę za słodkie - w nosie truskawki). W białym cudownie zachowano równowagę między kwiatowością, owocami i rześkością minerałów.

Dans les Etoiles z Domaine des Pierrines

Białe Dans les Etoiles (4,20 euro w hurcie) z Domaine des Pierrines (Dolina Loary) trochę za szybko gubi bąbelki (50 proc. chenin, 50 proc. chardonnay). Szkoda, choć przyjemnie gruszkowo-kwiatowe.

Teraz, po tych kilkunastu dniach, z notatek odtwarzam wrażenia ze smaków i zapachów. Niektóre ulatują tak szybko, inne zostają. Ale nie da się zapomnieć na pewno jednego - przeogromnych bąbli, które zostały zaklęte w najdrobniejszy łyk francuskiego szampana!