wtorek, 25 listopada 2014

Marek Kondrat i Michael Seresin: wina mistrza kamery z Hollywood w Warszawie

Wina księcia ciemności z Nowej Zelandii
w ciemnej jesiennej Warszawie

Na degustacji w restauracji Oliva byli m.in. scenograf Allan Starski (trzeci od lewej), Michael Seresin, a także Marek Kondrat, który jest importerem win Seresina

Sugestywnie odmalował koszmar tureckiego więzienia (Midnight Express), straszył dzieci (Harry Potter i więzień Azkabanu), dołował dorosłych (Prochy Angeli) - autor zdjęć - Michael Seresin, goszczący w Polsce z okazji festiwalu sztuki operatorskiej Camerimage opowiadał o swoich winach. Gospodarzem spotkania był Marek Kondrat, importer jego winZaproszeni do warszawskiej restauracji Oliva goście mogli spróbować sześciu etykiet - trzech białych (dwóch sauvignon blanc i pinot gris) oraz trzech czerwonych - bardzo dobrych, o ile nie świetnych, pinot noir.

Swoją "winną fabrykę" nazwał po prostu Home. Dom. To zarazem nazwa jednej z trzech winnic (45 ha). Są jeszcze dwie - Raupo Creek (51 ha na winorośli) i Tatou (51 ha). Z pracy w Seresin Home Estate żyje 25 osób, pochodzących z różnych stron świata. Winogrona, ale także i oliwki, uprawiane są w sposób organiczny i bio-dynamiczny. Seresin ziemię kupił w latach 90. i obsadził winoroślą taką jak w Europie.

- Mam m.in. sauvignon blanc, chardonnay, rieslinga, viogner i niestety pinot noir - żartował Michael Seresin. Krzewy liczą po 20 lat i jak na Nową Zelandię są uznawane za stare. Do fermantacji Sarasin używa tylko dzikich drożdży, wina czerwone nie są filtrowane. Jakie wina wychodzą z winnicy - jak to sam o sobie mówi (nie lubi filmować przy ostrym świetle) - księcia ciemności (ang. Prince of the dark)?

 
Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł)

Pierwszym białym, jakiego spróbowaliśmy, było Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł). Biodynamiczne, fermentowane w stali, nieco starzone na osadzie. Tropikalne, z domieszką może mango, może eukaliptusa, może troszkę cebulową, zieloną. W smaku kwasowe i pieprzne. Grona zbierane ręcznie. W porównaniu z drugim SB stanowczo w smaku bardziej stalowe, żelaziste.

Momo Marlborough Pinot Gris 2013

Momo Marlborough Pinot Gris 2013 (66 zł) po takiej dawce aromatów jest powściągliwe, w aromatach bardziej palone orzechy, a w smaku niekwasowe, miękkie, trochę mineralne, słodkawe. Troszkę nut w zapachu pokrewnych gorszym szampanom, które już straciły bąbelki.

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł)

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł) jest stanowczo bardziej kwasowe, mniej mineralne. Ale ma też wyraźną, acz lekką beczkę. Na krzewach tylko po 7 kiści. Ale w składzie także od 3 do 7 proc. szczepu semillon. Dojrzewało częściowo w stali, częściowo w beczce. Ale jest nie tylko "oaky", ale i "woody" - drzewne, smakuje jak lizany pień złamanej świeżo leszczyny, ma też ananasową nutkę. Kwasowość, mimo częściowego dojrzewania w beczce, bardzo duża! Jest miękkie, zbliżone - jak mówi Michael - do win ze Starego Świata.



MOMO Pinot Noir 2011 (78 zł) dość ciemne, średnio taniczne i średnio kwasowe. W aromacie troszeczkę za proste, jeszcze jakby lekko zielone, bez drugiego dna. Niezbyt długo po odkorkowaniu ma nie ma dna takiego drugiego, ale jest drewniane. Po trzech kwadransach dopiero się otwiera! Maliny i czekolada, nieco wanilii.

Seresin Leah Pinot Noir 2010

Seresin Leah 2010 jest o ton jaśniejsze, ale w smaku świetne! Ma pełny, troszeczkę słodki atak na język, jest okrąglejsze niż poprzednik, ma w finiszu za to ogromną kwasowość. I jeszcze miękkie tło. Po pewnym czasie w finiszu wychodzi mineralność i kawa. Jest eleganckie i dostojne. Ceny tego wina nie ma na stronie Kondrat Wina Wybrane, ale to zapewne coś w granicach 150 zł.

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł)

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł) było nalewane z dekantera. Wyraźnie beczkowe (11 miesięcy we francuskim dębie) na początku, ale też o największej kwasowości spośród czerwonych. Bardzo ciemne. Sześcioletnie wino, ale skoncentrowane, wciąż owocowe, z drobnoziarnistą taniną, o pięknej strukturze. Po oddychaniu rozpręża się w stronę nut śliwek, kawy i skóry. Ma niby sześć lat, ale to wciąż młode wino.

Warto, pomimo wysokich cen? Hmm, warto spróbować pyszności - tym bardziej, że nie jest to wino z województwa lubuskiego czy z Małopolski, ale z antypodów! Miejsca, w którym ogromna większość z nas nigdy, ale to nigdy w życiu nie będzie.

Win próbowałem na zaproszenie importera - Kondrat Wina Wybrane

poniedziałek, 24 listopada 2014

Ile jest warte wino? Czyli sprawdź 17 etykiet w ciemno

Ślepa degustacja by Michał Wine Mike
"Blind tasting never lies"

Przed: 17 win jeszcze w folii

Michał Wine Mike Misior, prowadzący bloga Wine trip into your soul zaprosił stołecznych blogerów: Tomasza Prange-Barczyńskiego (redaktor naczelny Magazynu Wino), Joannę i Piotra Krzewińskich (Królestwo garów), Martę i Roberta Dąbrowskich (Nasz Świat Win) oraz mnie na niecodzienną degustację. W Mielżyński Wine Spirits Specialities stanęliśmy - czy raczej zasiedliśmy - przy jednym stole, próbując odgadnąć ceny (czy raczej przedziały cenowe) 17 butelek owiniętych folią wina, dobranych przez organizatora.

Tomasz Prange-Barczyński, Michał Mike Wine Misior, Joanna i Piotr Krzewińscy

Mike zaczął relację o "syndromie paryskim" - czyli rozczarowaniu Paryżem przez osoby, które po projekcji swych marzeń i wyobrażeń konfrontują swój obraz z rzeczywistością - gdy już postawią nogę w tym mieście. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego wjazdu do Paryża. Nie padłem w 1992 r. ofiarą syndromu. Zachwyciłem się. Kolor, życie, ruch, gorąco... Zaskoczeniem było to, co przeżyłem po 15 latach, stawiając stopę na tej samej żywej ulicy - pustka, kryzys i szarzyzna. Wszystko jakieś kilkaset metrów od Placu Republiki...  Czyli "paryski syndrom" może być nie tylko konfrontacją z wyobrażeniem, może być też konfrontacją z przeszłością.

Cztery przedziały cenowe - do 40, do 80 zł, do 150 zł i powyżej 150 zł - w tych zbiorach mieliśmy umieścić degustowane wina. Było w tym - przyznam - nie tylko trochę doświadczenia, ale i pewnego hazardu i przekory.

San Rustico Bianco di Custoza 2012 (54,88 zł Mondowino)

Nie doceniłem o 14 zł bardzo fajnego wina San Rustico Bianco di Custoza 2012 (54,88 zł Mondowino) - o średnim ciele, ale przyjemnej kwasowości i lekkim utlenieniu, podobnie jak nie doceniłem drugiego białego - Nals Margreid Sirmian Pinot Bianco 2013 (99 zł, Vini e Affini).

Nals Margreid Sirmian Pinot BIanco 2013 (99 zł, Vini e Affini)

Sirmiana (który w Vini e Affini kosztuje 99 zł) oceniłem na wino do 80 zł, choć widziałem piękne złoto w kielichu i czułem głębsze, poważniejsze nuty. Udało mi się za to trafić kolejnych z rzędu 7 win - choć przy jednym szczególnym się wahałem. To wino z kolekcji Mike'a - Sun Valley Merlot Reserve 1996.

Ciekawostka - Sun Valley Merlot Reserve 1996

Kosztował kilka lat temu 55 zł. Kilka lat dojrzewało w Mike'owym mieszkaniu. W dobrym kierunku - stało się lekko balsamiczne w aromacie, już na pierwszy rzut oka stare. Dowód na to, że miłośnik wina skazany na mieszkanie, a nie na zamek, bez piwnicy ze stałą temperaturą 9-11 stopni, może trzymać wino!

Odgadłem także - choć tylko nominalnie - wartość drugiego wina z Mike'owego importu. Bardzo dobrego Avalon Napa Valley Cabernet Sauvignon 2012. Kosztowało 20 dolarów (68 zł dziś) czyli mieściło się nominalnie w przedziale 41-80 zł, choć importerzy wstawiliby na półkę pewnie za minimum 99 zł. Albo i za 119 zł.

Avalon Napa Valley Cabernet Sauvignon 2012 przywieziony z USA. Za 20 USD

Avalon w aromacie ładnie dżemisty (bez nachalności), czarnoporzeczkowy, troszkę grzybowy. Dość ładnie skoncentrowany, w pierwszym kontakcie języka z winem pełny, nieco słodkawy. Wszyscy byli zgodni - że smakuje tak, że w polskich sklepach znalazłoby się z ceną do 150 zł.

Piandaccoli In Primis Rosso di Toscana 2010 (110 zł, import Krople Wina)

Wątpliwości nie było przy Vieux Chateau Bourgneuf Pomerol 2007 (z portfolio Lidla - 99 zł), ale Piandaccoli In Primis Rosso di Toscana 2010 wyceniłem na 80 zł, zaznaczając jednak w notatkach - że może być o 20 zł droższe. Ale o dziwo - nikt z pozostałych także nie trafił w cenę (110 zł, import Krople Wina). Głosy rozłożyły się po połowie na kategorie "do 40 zł" i do "80 zł".

Livia Feteasca Neagra Cotesti 2013 (34 zł, Krakó Slow Wines)

Za stanowczo droższe uznałem (jak i inni) rumuńskie wino Livia Feteasca Neagra Cotesti 2013. Beczkowe, o sporej kwasowości, wino stanowczo z ciepłych krajów. Byłem przekonany, że kosztuje ponad 80 zł (byli i tacy, którzy wskazali na "do 150 zł"), a tu niespodzianka - 34 zł (Krakó Slow Wines). Wnioski - można sprzedawać wino w ludzkich cenach!

Alexandre Relvas Ciconia Alentejo 2012 (30 zł, Atlantika)

Ten sam przypadek był w przypadku portugalskiego wina nr 15. Mocno czereśniowe, o świetnym ekstrakcie - świetne. Okazało się winem Alexandre Relvas Ciconia Alentejo 2012 za... 30 zł z portfolio Atlantiki!

Cellier Trouillas Riversaltes - Tuile Hors d'Age 2002 (56 zł, Trezor Wines)

Wyceniłem za nisko wina słodkie. Pierwsze wydało mi się zbyt proste na finezyjność (Cellier Trouillas Riversaltes - Tuile Hors d'Age 2002 – za 56 zł, Trezor Wines), a drugie - Chateau Guiraud Sauternes 2004 (149 zł, Lidl) - troszkę na koniec postawiłem z przekory. Ale cóż słodziaki się cenią!

Wnioski? Ciężko degustować w ciemno, gdy się wino samemu dobiera, dostaje, uczestniczy w wyborze. Ale najlepiej po prostu nie oceniać wina kierując się tylko ceną. Bo w tych tańszych można znaleźć perełkę, a w droższych się nieco rozczarować!

Cała siedemnastka już bez folii
 
Degustowałem na zaproszenie Michała Wine Mike'a Misiora. Jego pełna relacja na blogu.

sobota, 22 listopada 2014

Beaujolais nouveau est arrive et parti!

Którą czerwień wybierasz?
 
Z lewej Beaujolais Nouveau, z prawej - Morgon 2013 Domaines Côtes de la Molière

 
Marketingowa gorączka jakoś mnie omijała. Moje pierwsze pamięci warte Beaujolais Nouveau, z 13 lat temu, dlatego było godne zapamiętania, bo to był pretekst do spotkania, parapetówka w nowym domu przyjaciela z dawnych lat, po remoncie. Mało kto wtedy zwracał uwagę na wino, mało kto się znał - ktoś (dam sobie głowę uciąć) przyniósł nawet nouveau z poprzedniego roku!

Ale co gorsza, kupić nie młode wino, tak marketingowo celebrowane, tylko cenione Beaujolais, z jednego z 10 crus, nie jest tak łatwo. Na szczęście miałem przyjemność, na zaproszenie Tomasza Prange-Barczyńskiego, naczelnego Magazynu Wino, oraz Alaina Budzyka, właściciela francuskiej restauracji, gościć w Le Bistro Rozbrat na spotkaniu z producentem z regionu Villé-Morgon Karimem Vionnetem.

Karim Viennot i jego wina - Beaujolais Village Nouveau 2014 i Chirouble

Sam Karim - skromny, uśmiechnięty Francuz, palący z uwielbieniem niebieskie gauloisy, któremu listopadowy chłód stolicy niestraszny - gospodaruje na 5 zaledwie hektarach. Smakowaliśmy trzech jego win - robionych oczywiście jak przystało na terroire - ze szczepu gamay - Beaujolais Village Nouveau 2014 (125 zł), Chiroubles 2013 (150 zł) i Chénas 2013 (160 zł).

Beaujolais Village Nouveau 2014 od Karima Vionneta. 125 zł w Le Bistro Rozbrat (na wynos 20 proc. taniej)

Pierwsze wino - cóż tu mówić. Niemal różowe, cierpkie... Kwaśne, a nie kwasowe. Ale już drugie - Chiroubles, którego winorośl w średnim wieku 35 lat porasta zwietrzały granit, to już wino ciekawe. W aromacie przywodzące mi na myśl bekon i sok warzywny - może pomidorowy. Owocu są szczątki, podobnie jak i tanin. Wino biodynamiczne z parceli 250 metrów nad poziomem morza. Absolutnie na szczęście nie przypomina Nouveau.

Chénas 2013. Z ładnym, wtopionym garbnikiem

Chénas 2013 ma w aromacie trochę nafty. Troszkę jest też jakby lekko stajenne. Ale głębokie, ma ładne maleńkie garbniki, choć generalnie młode (a to jest młode, roczne) garbników ma mało. To jednak jest zadziwiająco głębokie. Widać to nawet po kolorze wina.

Fleurie 2012 Domaine de Deux Fontaines
 
Choć głębszy kolor ma Fleurie 2012 Domaine de Deux Fontaines. No tak, ale to już wino dwuletnie. Na miejscu, w restauracji na hipsterskim bądź co bądź, Powiślu, kosztuje 125 zł. Ale to już absolutnie wino, które stoi na innym biegunie niż BN. Tu w smaku są takie lekko przejrzałe truskawki - nie da się ukryć. Te, kojarzycie pewnie, które aż rozpływają się, gdy próbujemy je zerwać, zamieniają się w pulpę pod opuszkiem palców. Ale w smaku jest też spora stosunkowo tanina. A w aromacie nieco kwiatowe.


Moulin-á-vent 2013 Domaine Cotes de la Moliere

Najbardziej kontrowersyjne wydało mi się Moulin-á-vent 2013 Domaine Cotes de la Moliere. Ale to podobno wino przeznaczone do starzenia. No raczej tak - bo teraz jest mętne, dziwne kwaśne, przypominające to, co czujemy, stojąc na nabrzeżu basenu w najbliższym MOSiR-ze. W smaku inne - intrygujące, rozdwajające się. Ale kto teraz przejdzie do porządku dziennego nad takim aromatem???

Morgon 2013 Domaines Côtes de la Molière
 
Morgon to wino z ekspozycji południowej. To troszkę czuć w aromacie - jest winem wyraźnie cieplejszym, ma nie tylko mineralność, ale i ładny delikatny garbnik, super czarną porzeczkę, głębię i kredę. Jest w charakterze nieco jak młody pinot noir. Wino może dojrzewać z 10 lat. I wierzę, że będzie świetne! Warto próbować nie tylko Nouveau. Bo to już na szczęście est partii!
 
Import win Le bistro Rozbrat Alain Budzyk. Ceny na wynos wynos -20 proc. od ceny z kart. Degustowałem na zaproszenie importera.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Czerwone wina w Lidlu na późną jesień 2014 r.

Dwadzieścia i dwa mgnienia czerwieni
Czerwone wina i w butelkach, i w dekanterach - temperatura pomieszczenia 18 st. C
Jeśli dziś jest 17 listopada, to do sklepów Lidla zawitała nowa oferta win francuskich. O winach białych (wytrawnych i słodkich, musujących i spokojnych) już pisałem kilka dni temu, dziś czas na czerwień. Olbrzymią większość oferty stanowią - tak już ma żółto-niebieski dyskont - wina bordoskie. Ale wśród 22 butelek są też pojedyncze okazy z Burgundii, Doliny Rodanu i Fitou.
 
Beaujolais Villages La Nanidiere 2013 (17,99 zł)

Beaujolais Villages La Nanidiere 2013 (17,99 zł) wydało mi się w aromacie troszkę łodygowo-kredowe, jakby zielone, młodziutkie, wątłe. W smaku - a raczej jego finiszu pojawia się kwasowość, ale przykryta szypułkowością. Może i dobre, by spróbować Beaujolais innego niż Nouveau (to już w ten czwartek), w sumie 18 zł nie szkoda (choć F'Oz z Biedronki też jest w tej cenie i na tym tle wymiata). Z dwóch rodańczyków - Les Hautes Roches 2013 (17,99 zł) i Plan de Dieu 2012 (19,99 zł) stawiam na etykietkę o dwa złote droższą.

Les Hautes Roches 2013 Cotes du Rhone (17,99 zł)

Les Hautes Roches to wino mocno wiśniowe, nieco kompotowe (w smaku wyraźna słodyczka), z kredowymi posmakami. Struktura niezbyt potężna, wątła bym nawet powiedział. Pod koniec podniebienia dziwnie mi się to wino łamało.

Plan de Dieu 2012 Cotes du Rhone (19,99 zł)

Plan de Dieu 2012 to na tym tle "potężne" wino - czuć tu więcej ciała, struktura piękna - akuratna. Wszystko, czego oczekujemy po winie za 20 zł! W aromacie też jest ładne - jest pewna głębia, czarna porzeczka i echo śliwek. To wino, o ile mnie pamięć nie myli, w Lidlu już było i dość szybko zniknęło. I tak będzie chyba tym razem.


Reserve de Fonsalis 2011 Fitou (19,99 zł)

Reserve de Fonsalis 2011 Fitou (19,99 zł) mnie nie zachwyciło. Pewnie dlatego, że w aromacie ma coś podobnego do nut tańszych win - pewną zapachową płaską unitarność, która po chwili znika (albo się do niej przyzwyczajam). Taka czerwona porzeczka i zleżała, posypana cukrem wiśnia. W smaku mocny, alkoholowy kwas.


Domaine de Roudene Les Pays 2012 Fitou (21,99 zł) 


Drugi południowiec - Domaine de Roudene Les Pys 2012 Fitou (21,99 zł) - jest nieco lepszy. Ma paprykowe aromaty, łodygowe, trochę drewnianej kredki. Problem taki, że w smaku zielony, ostry, kwaśny, a nie kwasowy. Napowietrzany łagodnieje, traci pazur - choć zostaje kwasowość i mocna tanina. Lepsze od Fonsalisa, choć finezją nie powala.

Château Couat 2012 Bordeaux (17,99 zł)
Najtańszy z bordoszczaków - Château Couat 2012 (17,99 zł) lekki, rabarbarowo-tatarakowy winiacz ziem bagiennych (nalany z butelki). Z dekantera już gładszy. Tyle co do aromatów, bo w smaku już ładny - gładka, drobna tanina, kwasu (po karafce) stosunkowo niewiele. Jedno z win, co to je lepiej pić, niż bukiet tropić.

Château Chauvet 2011 (19,99 zł)

Château Chauvet 2011, wino o dwa złote droższe, atakuje w smaku taniną. Suchą. I jeszcze, pomimo karafki, sporą dawką zieleniny. Trzeba czekać, i czekać. Dopiero po dwóch godzinach staje się znośniejszy. Jakby źrebak się zmęczył. Wówczas staje się pełniejszy. Tylko kto będzie godzinami dekantował wino za dwie dychy?



Château Jeanguillon 2011 Bordeaux Superieur (24,99 zł)

Château Jeanguillon w pierwszym uderzeniu sprawia wrażenie słodkiego, ale coś tu stłumionego jest, gumą jakby, może zbyt agresywną beczką? Ale tanina okrągła po karafce, w smaku jednak wciąż pozostaje ta słodka, tania nuta. 


Château Le Peyrat 2011 Castillon Côtes de Bordeaux (24,99 zł)

Château Le Peyrat - następne wino w smaku łodygowo-kwasowe. Ta krzaczastość jest szczególnie widoczna w końcówce finiszu. Ale jest tu pewna doza mineralności, a w aromacie coś na kształt medokańskich bandaży. Finisz długi i mega taniczny (o ile przymkniemy oko na łodyżki). Wiem, że te dwa wina to okazy za 25 zł bez grosza, ale lepiej dołożyć do dobrego wina.


Château Perey Chevreuil 2011 Saint-Emilion (39,99 zł)

Dołożenie 15 złotych wznosi nas na inne rejestry - bo już Château Perey Chevreuil 2011 z Saint-Emilion (39,99 zł) to już lepsze wino, z beczuszką, ale delikatną, średnio taniczne. Aromaty zabierają nas w krainę czerwonych, nieco lukrecjowych owoców. Taniny średnie, jak na 40 zł nie ma szału, ale zapewniam, że wstydu też nie ma!


Château Canteloup 2012 Medoc (29,99 zł)

Niecałe 30 zł i Château Canteloup 2012 Medoc. W nosie prosty owoc, bez przeładowania, z łodyżką i słodyczą w smaku. I szczątkową gumiastością. Ale po karafce łagodnieje. Warto!

Château Lesparre 2011 Graves de Vayres (39,99 zł)

Château Lesparre 2011 Graves de Vayres (39,99 zł) - w aromacie ładna zapowiedź wina: głębia, bandaże z podbudową owocową. W smaku pełny, aksamitny. Nie jest źle. Na mocną winiaczową czwórkę.

Château Grand Clapeau Olivier 2011 Haut-Medoc (34,99 zł)

Château Grand Clapeau Olivier 2011 Haut-Medoc za 34,99 zł. Ewa Wieleżyńska z Magazynu Wino uważa to wino za potworka, a Nasz Świat Win wprost przeciwnie. A ja? Uważam, że to bardzo fajna butla! Jak najbardziej warta 35 zł. W notatkach na świeżo z degustacji wydało mi się złożone, owszem, lekko przykryte dżemistością, ale przyjemną. Atakujące nos aromatami wiśni i jeżyny, czarnej porzeczki, nutą kakao, skóry; dotykające tył języka ładną, nieagresywną kwasowością.
 

Vieux Château Palon 2011 Montagne Saint-Émilion (69,90 zł)

Vieux Château Palon 2011 Montagne Saint-Émilion (69,90 zł) to już mocna rzecz. I cenowo, i smakowo. Serce oczywiście by chciało, aby to wino kosztowało o jakieś 25 zł mniej. Ale jest i tak dobre! W nosie zaznacza się czarną porzeczką i czekoladą, apteczką lekką także. W smaku jest dyskretne i eleganckie - ma ładną, sporą kwasowość, i drobniutką taninę. Mocna pozycja na Winiaczową piątkę.

Château La Rose Perriere 2010 Lussac Saint-Émilion (49,99 zł)

Château La Rose Perriere 2010 Lussac Saint-Émilion za 49,99 zł to przyjemna owocowa bombeczka. Jest i truskawka, i malina. Ma w finiszu śliwkowe posmaki konfiturek, takich od kochanej babci, które nie zostały całkiem przesłodzone, tylko mają ten przyjemny kwasek! Nawet ta zielona łodyżka, która się pojawia gdzieś w finiszu nie zgrzyta w doznaniach smakowych. Polecam!
 

Château Gaumaran 2010 Medoc (29,99 zł)

Château Gaumaran 2010, choć tanie, bo niespełna 30 zł, podczas degustacji wzbudziło we mnie mieszane odczucia. Z jednej strony wino tanie i dość dobre, z drugiej jednak, gdy spróbowałem się wgłębiać, odczułem brak pewnej głębi. Aromat jakby trochę płytki, trochę jednostronny, smak zielony, szczypiący, struktura średnia. Jakby wino wołało: nie otwieraj!

Château du Carillon 2009 Fronsac (39,99 zł). Świetne!

Mają w tym Lidlu nosa do win z Fronsac - pochodzące z ziem na wschód od Saint-Emilion. Dominuje merlot, a wapienne gleby dają skoncetrowane wina, które były cenione za czasów muszkieterów, na dworze Richelieu i w Wersalu.
Szczęście także będzie miał ktoś, kto kupi Château du Carillon 2009 (39,99 zł). To wino jest cudne. Czarna bombowa porzeczka, z nutą czekolady, jeżyny, śliwy i lukrecji. Wspaniałe ułożenie i struktura. Nie ma tu przesadnej koncentracji, ale wszystko trzyma się pięknego szkieletu! Wino po dekantacji dostaje lekkości i ulotnosci. Ciało staje się leciutkie i eteryczne. W finiszu mamy ładną kwasowość prosta. Casus, kiedy przed ceną 39;99 zł możemy dodać prefiks "tylko" bez groźby Trybunału Stanu.
 
Château Colombier-Monpelou 2008 Pauillac (59,99 zł)

Słyszeliście kiedyś jak o winie mówi się "stajnia", "zwierzęce" itp.? To właśnie przymioty Château Colombier-Monpelou 2008. Za 59,99 zł mamy takiego stajennego zwierzaka, który nawet kąpany w karafce przez dwie godziny nie pozbywa się sierści. To dla wielu zaleta rasowych bordoszczaków. Jak niektóre gatunki sera: śmierdzi=świetny. Trzeba przyznać - po karafce jest w smaku gładki, skórzasty, z pięknym finiszem. Pozostaje mocarny. Kwasowość pozostawia pazur, który wbija się w podniebienie. Pamiętajmy, że w winach z Pauillac dominuje cabernet sauvignon, więc nic dziwnego, że to wino skrajnie inne niż poprzedni Carillon. Warto dla samej ciekawości. Jak ktoś lubi "męskie" wino, także polecam!


Château Andron Blanquet 2008 Saint-Estephe (59,90 zł)

Równie męskim winem jest Château Andron Blanquet  2008 Saint-Estephe  (59,90 zł). Poważne wino, w aromatach poza stajnią mięsno-bekonowe, skórzaste. W smaku agresywne - z żelazistym nieco garbnikiem, ma też w sobie coś z burgundzkiego ducha. Z karafki nie zachwyca. 


Vieux Château Bourgneuf 2007 Pomerol (99,00 zł)

Najdroższe z czerwonych - Vieux Château Bourgneuf 2007 Pomerol (99,00 zł) - powala gładkością i jedwabiem smaku. W aromacie bardzo skórzane, mięsne, a w smaku o taninach, które są wąziutkie, jak paski tej skóry z aromatu. Eleganckie mimo wszystko. Jedno z trzech-czterech najlepszych win. Szkoda, że za stówę.
 

Château Loirac „Cuvée Sélection” 2006 Medoc (27,99 zł)

Wino za 28 zł, które ma już 8 lat! Château Loirac „Cuvée Sélection” 2006 Medoc (27,99 zł) to takie wino troszkę "z cienia". Absolutnie żadnaj napastliwości, żadnego napuszenia, żadnego udawania. Piękna powściągliwa skóra w aromacie i wytrawna porzeczka. W smaku taniczne, kwasowe. Ziemiste.


Bombowe: Clos Jacquemeau Grand Cru 2004 Saint-Émilion (59,90 zł)

Jedna z bomb - Clos Jacquemeau Grand Cru 2004 Saint-Émilion za prawie 60 zł. Ale warto, choćby jedną butelkę, by sprawdzić jak pachnie i smakuje stare wino. Mętne i niefiltrowane, zawiera owoc, który zaczyna dopiero sublimować w ziemię. Wciąż jednak pozostaje owocem, z nutką skóry i pieprzu. W smaku delikates, o kwasowości doskonale zmieszanej z garbnikiem. Wszystko ładnie osadzone w sztywnym, acz opływowym, szkielecie. Sześć dych to sprawiedliwa cena!

piątek, 14 listopada 2014

Benanti - Wina z Etny od Krople Wina

Białe i czerwone słońce
z wulkanicznych stoków

Tak to zazwyczaj wygląda z pierwszoosobowej perspektywy!

W Warszawie lało jak z cebra, było chłodno i w ogóle absolutnie listopadowo nieprzyjemnie, gdy wydarzyła się ta gorąca chwila - degustacja win ze stoków Etny, produkcji renomowanego producenta z Sycylii - Benanti. Zapraszał niezwykle wesoły (i wysoki!) Piotr Chełchowski z firmy Krople Wina, importującej wina z centralnych i południowych Włoch.

Etna - mruczący wulkan, we wnętrzu którego (według mitów greckich pracuje Hefajstos) to siedlisko dla winorośli wspaniałe. Sprzyja temu wulkaniczna gleba, położenie geograficzne i mikroklimat. Winnice otaczają wulkan z trzech stron - na kształt odwróconego "C" - z północy, wschodu i południa. W tych miejscach Benanti, który na Sycylii obecny jest od I połowy XVIII wieku, ma swoje winnice.

Krzewy winorośli - jak opowiadał Agatino Maurizio Failla, dyrektor exportu w Benanti, mają podstawki, więc i korzenie ciągnące sok do gron, europejskie, a nie amerykańskie (jak te z czasów po spustoszeniach filoksery), a więc mamy okazję pić wino rdzennie sycylijskie. Kiście są zbierane ręcznie, a parcele położone na wysokości od 450 do 1000 m n.p.m.

Etna DOC Bianco di Caselle 2012 (69 zł w detalu)

Na pierwszy rzut spróbowaliśmy surowego Etna DOC Bianco di Caselle 2012 (69 zł w detalu). Szczep carricante, leżakowało 3 miesiące w butelce, a do produkcji używano tylko stali. Wino pięknie mineralne i lekko kwasowe, słone, w nosie czujemy prażone orzechy i migdały. W smaku też jest troszeczkę słoności, a ciało jest o pięknej strukturze. Ile powstaje butelek rocznie? Różnie, czasem nawet 40 tysięcy, ale konkretna liczba zależy od jakości wina w danym roczniku. Pyszne wino do zastosowań gastronomicznych - lekkiego drobiu, ryby, ale solo także jak najbardziej.


Pietra Marina 2009 Bianco Superiore (170 zł)

Zupełnie inny poziom to Pietra Marina Etna DOC 2009 Bianco Superiore (170 zł). Tu już nie ma lekkich żartów. To wielka klasa! Wino fermentowane w stalowych zbiornikach (stal od Hefajstosa?), dojrzewające rok na osadzie, potem czekające rok w butelce. W aromacie bardzo, ale to bardzo mineralne, troszkę przymknięte, ale potem ujawniające niczym riesling, naftową nutkę. Jest tu coś z ducha bogatego sancerre, ale to czuć jeszcze młodość, rześkość! W smaku wspaniale kwasowe i słone. Mocne w finiszu i zachwycająco przeraźliwie długie.

Nerello cappuccio 2010

Czerwone jednoszczepowe Nerello Cappuccio 2010 to wino z pogranicza owocowo-kwiatowego. W pierwszym skojarzeniu aromatu przyszły mi na myśl owoc i nagietki, w smaku zielona gałązka, twarda łodyga. I do tego mocny, wyraźny alkohol na kształt politurki. Kwasowe dość mocno. Do mortadeli. Ale prostota i rustykalność niech nikogo nie zmylą - bo po chwili napowietrzania robi się bardziej cywilizowane, marcepanowe. Cena dość wysoka - 110 zł, ale warto.

Nerello mascalese 2009 - 110 zł

Nerello mascalese 2009 wydało mi się bardziej wątłe, acz bardziej jedwabiste. Nieco po węgiersku "pinotowate" (choć Włosi, szczególnie ponoć ci z Sycylii nie znoszą porównań). Ale nie ma tu absolutnie nic z burgunda ziem zimnych. No, chyba, żeby zaliczyć tu pochodzenie z północnych stoków. Tu przez mocną czerwoną porzeczkę przebija się wyraźnie słońce (14 proc.). Taniny są niezbyt agresywne, maleńkie. Świetne wino do starzenia!

Rosso do verzella 2012

Rosso di Verzella 2012 (80 proc. nerello mascalese i 20 proc. nerello cappuccio) dojrzewało 10 miesięcy w beczce. W aromacie wspaniała miękkość i gładkość. Jest nieco ziołowości, śliweczki i ziemi. W smaku wyraźna, acz lekka struktura i wybitna elegancja. Taniny drobne, długie w finiszu.

Etna DOC Rosso Rovitello 2010

Z tych samych szczepów jest Etna DOC Rosso Rovitello 2010 - ale tu już są tylko ok. 80-letnie krzewy. Wino kosztuje 170 zł i tę jakość można poczuć i posmakować. To piękny koncentrat ładny mineralno-owocowy, ziemisty. Całość jest świetna. W nosie jest dżemista czarna porzeczka, ale także śliweczka. Grona rosły na północnej stronie - stąd obecna tu słoność i mineralność. Są też nutki lukrecjowe, ale wycofane. Całość jedwabista, garbnik się tak pięknie wtapia w podniebienie - na miękko zupełnie!

Serra della contessa 2008

Na koniec czerwonych spróbowałem wielkie ciemne wino - Serra della Contessa 2008. Kosztuje aż 180 zł, ale jest za to pełne koncentratu, jest jakby likierowe. W nosie czuć niezwykłość - starą ziemię, która wydała wysublimowane owoce. One tu są. A poza nimi jest piękna równowaga ziemistości i dżemistości.

Il Musico - biała słodycz w małej butelce za 65 zł

Degustację zakończył unikatowy biały słodki akcent - Il musico 2009 (65 zł za butelkę 0,375 l). Pięknie morelkowe moscato. Unikatowe, bo to ostatni rocznikm jakie wypuścił na rynek producent. Trochę w bukiecie czuć nutkę jabłuszka z miętą. Ale to fajne wino, cudownie owocowe. Dowód na to, że słońce z Sycylii może mieć nie tylko czerwony, ale i złoty kolor!


Degustowałem na zaproszenie importera