Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 3 lutego 2015

Winne Wtorki: Pinot noir po niemiecku

Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008



Kamienny aromat rieslinga, czasem naftowy, jego rześki smak... Któż nie odczuwa (choćby czasem) tęsknoty za tą wyrazistością? Ale nie rieslinga dziś próbujemy, tylko niemiecką czerwień - taki bowiem jest temat dzisiejszych Winnych Wtorków. 

Na celowniku etykieta zakupiona w warszawskim sklepie importera z Krakowa Dom Wina. Heinrich Vollmer Spätburgunder 2008 (69,70 zł). Spätburgunder z Palatynatu (Pfalz) to pinot noir - w tym wydaniu niemal różowy, szczególnie gdy się nalewa cienkim strumieniem. Ciemnoróżowy, gdy mamy go centymetr w kielichu i jasnorubinowy gdy zakręcimy szkłem.



Niektórzy z winnych wtorkowiczów wybrali dornfeldery, ale ja całkiem niedawno miałem do czynienia ze Spätburgunderem właśnie i stąd mój powrót do tego samego szczepu. 

Odmiennie inny od nowozelandzkich pinotów, które miałem przyjemność degustować z Michaelem Seresinem i Markiem Kondratem. Tamte były mocarne, ten jest delikatnością, zwiewnością - choć na początku jest nieco warzywności, aromatu kiszonej kapusty. Oraz rzeczonej nafty w głębi. Ale gdy się przebijemy, stajemy w obliczu ładnego tchnienia truskawek z babcinej konfitury (od babci od strony taty), wiśni z wiejskiego, jeszcze niedogotowanego kompotu (od babci od strony mamy). Najprzyjemniejsza jest w tym winie faktura - garbnik jest tak ładnie ułożony, jak ceglana mączka na korcie. Zbity i gładki. Importer poleca do serów i wołowiny, ale ja bym szarpał - pijąc to wino - szyneczkę szwarcwaldzką...

A tak czerwone Niemcy oceniali inni wtorkowicze:

- Blurppp nie jest chyba zadowolony

- Dolina Mozeli: 9 minut filmu o winie

- Italianizzato też wybrał niemieckiego pinota

- Nasz Świat Win też trochę rozczarowany rocznikiem 2011

- Winniczek: pił to wino, które ja piłem tydzień temu

- Zdegustowany wybrał pinota z Hesji Nadreńskiej

czwartek, 24 lipca 2014

Wina niemieckie z Winnego Garażu w Wine Case

Nie tylko pod znakiem rieslinga

Widać, jak Wojciech Henszel opowiadając, wędruje duszą (i wzrokiem) do Mozeli i nad Ren

Pięć białych, jedno różowe i tylko dwa czerwone - gorące lipcowe popołudnie w mokotowskim Wine Case, podczas którego Wojciech Henszel opowiadał (i częstował) niemieckimi winami, miało świetne proporcje. Zresztą pan Wojciech - prowadzący dziś Winny Garaż, sklep z winami w Dobieszu pod Warszawą wiedział, o czym mówi. Sam przez wiele lat pracował w Niemczech jako sommelier, ale nie tylko o pracy była mowa. Było o marzeniach, trudnych stromych stokach, wąskich działkach i owocach pracy winiarzy...  
Riesling trocken Dr Koehler (fot. Olaf Kuziemka)
 
Rieslingi zdominowały spotkanie, ale ciężko, by było inaczej. Jako pierwszy Riesling trocken od Dr Koehlera (54 zł). Hesja Nadreńska, cała winnica ma 14 hektarów. W aromacie wyczuwalna nafta, dalekie echa miodowe. W smaku zdecydowana wytrawność, fajna kwasowość, a wzrok cieszy ładne złoto w kielichu. W nosie jeszcze małe Mirabelki, ale i liście, takie ziołowe. Struktura ładna, choć niezbyt słodkie (8 g cukru w litrze) i świetnie świeże. Na upał idealne!

Weissburgunder Pfandturm 2013 (fot. Olaf Kuziemka)

Weissburgunder Pfandturm 2013 (47 zł) pokazany jako drugie wino już był powściągliwy. W aromacie wyraźne drożdże i skórki do chleba. Ten sam winiarz, który produkuje pierwsze wino, ale grona kupuje od innych. Miałem przez pierwsze chwile wrażenie, że siarkowość dominuje nad naftą. Tylko 5 g cukru, a w dodatku nie ma tak wspaniałej kwasowości jak poprzednik. Strukturalnie też cieńsze. 13 procent alkoholu.


Riesling Liebenberg 2012 Steinmühle (fot. Olaf Kuziemka)

Wraz z Rieslingiem Liebenberg Steinmühle 2012 wraca leciutka nafta. Tu jest świetna struktura. Producent Axel May i jego najwyższe wino. Też winnica o powierzchni 14 ha, ale winiarz młody, w jedenastym pokoleniu. Produkuje sporo - bo od 80 do 100 tys butelek rocznie. Mineralność wyraźna, a kwasowość wspaniale dominująca w długim finiszu. Troszkę może zbyt żelaziste, ale pije się w upał znakomicie (65 zł).

 
Sauvignon blanc Kaitui 2013  (fot. Olaf Kuziemka)

Jest takie słynne zdjęcie - w kadrze kanclerz Angela Merkel, prezydent Barack Obama i Sauvignon Blanc Kaitui 2013 Markus Schneider. Tu, na Mokotowie nie było Merkelowej ani Obamy. Za to w nosie koci żwirek (choć niezbyt mocny), trawy i zioła, agrest, ładne lekkie słomkowe złoto w kielichu. Winiarz przywiózł krzewy z Nowej Zelandii i posadził w Palatynacie. Już ma 20 hektarów. Na podniebieniu jest świeżość i ochłoda (76 zł).

Riesling my carp feinherb Karp-Schreiber (fot. Olaf Kuziemka)

Riesling My Karp feinherb Karp-Schreiber z Mozeli przenosi nas z krainy prostoty SB w złożoność. I to piękną. Wino jest oleiste, świetne, ma tylko 10 proc. alkoholu i 19 g cukru na litr. Jest półwytrawne, ale o wyraźnej kwasowości, nieco ukrytej z boku. Róż - Rotling feinherb crazy Karp-Schreiber Rose to wino - o dziwo - zrobione tak, jak sobie to wyobrażają laicy - mieszanka wina białego I czerwonego! Słodkie w pierwszym dotknięciu. Ale różowej landryny na szczęście niewiele. Mało też poziomki, ale jest ładna złożoność. 


Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012


Pierwsza czerwień - Dornfelder feinherb, Pfandturm 2012 - to ciemna malina w kolorze. Znawcy nie cenią Niemców za ich czerwienie, ale ten Dornfelder nie jest zły. Nie ma oczywiście finezji choćby pierwszego rieslinga, ale jest krągłym czerwonym winem środka. Ok. 12 g cukru na litr i 47 zł. Ja bym dał mocne 4 punkty Winiacza z plusem.


Black Print 2012, Markus Schneider

I na koniec ładna głęboka finezja Black Print 2012, Markus Schneider (93 zł). W aromacie beczka - ale absolutnie nienachalna, łzy na kielichu regularne. W aromacie nie ma samej wanilii, bo są też kwiaty, troszkę kredy i odrobina lukrecji. 6 punktów Winiacza! Szkoda, że cena oscyluje w okolicach stówki. Gdybym miał wydać 100 zł, to bym się zmieścił z My Karpem. Dwa razy!!!


Win próbowałem na publicznej degustacji w Wine Case

czwartek, 16 stycznia 2014

Niemiec głęboko czerwony - 5 pkt.

Dornfelder trocken Kendermanns 2012

 
 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 39,90 zł zł (próbka dystrybutora)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)


Jakże miła styczniowa niespodzianka - nowości, jakie wchodzą do ofert Centrum Wina (będą też pewnie na Winezji) zaowocowały paczką próbek dla blogera. Na pierwszy ogień czerwony Dornfelder trocken Kendermanns.

Dornfelder to młody stosunkowo szczep winogron z Badenii-Wirtembergii, który w Palatynacie (Pfalz), w południowo-zachodnich Niemczech jest bardzo popularny. Jak głoszą różne źródła, ten szczep daje wina o ciemnym kolorze i aksamitnej strukturze. I to w tym przypadku prawda!

Kolor jest rzeczywiście głęboki, niemal jak we francuskich medokach, i dostojnie się prezentuje w dużych kielichach. Ale charakter zupełnie inny niż francuzy. Od razu po odkręceniu zakrętki i wlaniu, w kielich wpada jeżynową rześkość, wiśniową lekkość, jest jeszcze - jak informuje kontretykieta - aromat miękkiego drewna.

Są takie nutki, owszem, ale przede wszystkim jest tu przyjemna kwaskowość spotykana w białych winach! Gdyby podać to wino w absolutnie ślepej degustacji i kazać używać tylko nosa, niejedna smakująca osoba miałaby problem…

Smak już myli mniej - jest rzeczywiście kwasowy, taniny są delikatne, a posmak zostaje dość długo. Całość przy tym ma dobrą równowagę - nie zbyt rozwodnione, ani skondensowane. Owoce wyraźnie dominują, przywodząc na myśl ciepłe lato. Aha - co jeszcze zauważyłem - lepiej pić dość chłodne. Jakieś 17-18 stopni wydaje się w sam raz!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

sobota, 28 grudnia 2013

Niemiec bardzo ananasowy - 4 pkt.

Spätlese Rheinhessen 2011


Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Tesco i 14,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

 
Dziewięć stopni na plusie! Po prostu czas wyciągać vinho verde, czy kto tam co ma. Ja nie mam. To wyciągnę inny letni "skarb", który się zleżał od lata (tego kalendarzowego) w piwniczce. Spätlese Rheinhessen 2011 z Tesco!

Butla o etykiecie tak "ładnej" jak opakowanie chlorku potasu dla szkolnej pracowni chemicznej. Ale zawartość już zupełnie inna - zero chemicznych doznań.

Najpierw nos atakuje kwiatowy aromat, średnio intensywny, który po chwili przechodzi w ananasowy. I to jaki mocny! Może z domieszką miodu (jak już niemal wyschnie pusta czasza kieliszka), ale bardzo słabego.

Wino takie na pół. I półsłodkie, i półkwasowe. Ale nie sprawia żadnego uczucia odrazy, nieprzyjemności czy absmaku. Nie sprawia też wrażenia wina, którego drugą butlę chce się mieć. Ot, dobre lekkie wino na naszą grudniową wiosnę! Wino, które jest po prostu w połowie doskonałe!

 

Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 11 maja 2013

Niemieckie Rieslingi u Mielżyńskiego

Cytrusy, minerały, a także nieco... nafty

Rieslingi i ręce gości - jakże ciężko kadrować

Wiosenny Bud Breake u Mielżyńskiego w Warszawie - okazja do spróbowania win niemieckich producentów. Parno i tłoczno, bo i początek przyjemnego weekendu. Ale na szczęście rieslingi do smakowania bardzo chłodne, a niektóre nawet zimne. Na taką pogodę idealne!

Georg Breuer Rudesheim Estate (67 zł) mocno cytrusowy i zdecydowanie naftowy w aromacie, zdecydowany i mocny.
 
Georg Breuer Rudesheim Estate (w środku)
 
Dr Bürklin Wolf Riesling (54,80 zł) w aromacie wyraźnie ananasowy. Szczypie w język, jakby miał mikrobąbelki. A w smaku nieco brzoskwini. Riesling Gaisbohl 2011 tegoż producenta to łagodna brzoskwinia. Taka niby z ciałem, ale chuda w aromacie. Ale smakuje wspaniale.

Dr Bürklin Wolf Riesling


Saar Rieslingi Van Volxem 2011 (64 zł) i 2012 robiły wrażenie. Młodszy nieco mydlany w zapachu, ale zarazem głębszy w smaku, choć ten smak taki krótki trochę. Za szybko się kończył. Starszy świeży, o kwaskowym bardziej posmaku, a na podniebieniu cielisty. Pycha. Według Winicjatywy najlepszy riesling degustacji.  

Świetne Saar Rieslingi Van Volxem 2011 i 2012

Sybille Kuntz Mosel Riesling 2011 - wrażenie słodkości, choć to wino jak najbardziej wytrawne. Brat - Kabinett słaby aromat i w smaku bardziej wytrawny istotnie. Auslese Feinherb słodkawy na tle braci i jak tokaj oleisty.

Sybille Kuntz Auslese Feinherb - słodycz!
 
Litrowa butelka z Rieslingiem Tesch (42,50 zł) wygląda jak butla z wodą mineralną. Nalany do kielicha zapachniał obornikiem. Ale tylko na początku. Rześki w smaku, bardzo cytrusowy. Ale chyba nie warty aż tylu pieniędzy. Jego brat Unplugged miał z kolei taki aromacik, co to ma czasem plastikowy kajak we wnętrzu. Ale w smaku dwa razy lepszy.

Mineralna? No, woda nie, ale nuta i owszem
Tesch Loehrer Berg łagodny i brzoskwiniowy, ale za to Tesch Krone Riesling 2011 (67 zł) zupełnie odmienny - kwiatowy w aromatach, mocno pomarańczowy. Bardzo przyjemny, aromat zmieniał szybko. Ale znakomity. Oj, nie wiem, czy nie najlepszy.
Tesch Krone Riesling 2011 - mocno kwiatowy w aromacie

Win próbowałem na otwartej degustacji u Mielżyńskiego