sobota, 25 stycznia 2014

Francuz, który cicho na półki został wprowadzony - 5 pkt.

Signargues Font du Mirail
Côtes du Rhône Villages 2012

Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 19,90 (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)


Wizyta w Lidlu po bułki i takie tam, a tu niespodzianka - nowości po cichu wprowadzone, francuskie - a jakże, zgodnie z zapowiedzią przedstawicieli marketu z jesieni, że będzie się stawiać na Francję! No i jeszcze w dodatku "medalowe", jakby Niemiec konkurencji z Portugalii chciał zagrać na nosie… Złapałem tylko jedną z butli - Signargues Côtes du Rhône Villages - choć kilka ich tam było różnych. Tamtych nie smakowałem jeszcze, na razie są tylko fotki.

Teraz przyszedł czas na CdR. Strach napisać, że dobre, bo zaraz zniknie. Ale co ja zrobię, skoro jest… bardzo dobre? Piękny głęboki kolor, W aromacie głębia czerwonych owoców - troszkę nut chlebowych, może delikatnej pieprzności…

Tę pieprzność przyjemnie, delikatnie kwasową, czuć na języku. W smaku jest piękna równowaga. Nic tu nie wariuje, wszystko pasuje. Ot, po prostu Francja-elegancja, której do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!



piątek, 24 stycznia 2014

Włoch różowo-bąbelkowo złożony - 6 pkt.

Bepin de Eto Flave Rosato Spumante Brut

Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 64,90 (próbka dystrybutora)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)
 
"Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji" - wykrzykiwali klasycy, a ja nie spodziewałem się takiej imponującej wytrawności! W różowym musującym winie dostępnym w Centrum Wina, od włoskiego producenta Bepin de Eto landryny nie uświadczysz. Jest za to zaskoczenie.
Butla jak granat - solidna, pękata i rzeźbiona tak, jakby jej zadaniem było rozpęknąć się na tysiąc odłamków. Na szczęście na szyjce nie ma zapalnika. Pod kapslem jest korek, a gdy go wyjmiemy, butla westchnie cicho i uwolni prawdziwą niespodziankę - całe mnóstwo aromatów: z początku brzoskwinie, potem różowy grejpfrut i rzekomo ananas.
Rzekomo, bo moim zdaniem - czy raczej mojego ostatniego nosa - więcej na dnie (po wypiciu ostatków z kielicha) zostaje moreli i nut melona czy avocado, niż ananasa. 
W smaku jest średnio kwasowe, a do tego z wyraźną goryczką, finiszem długim, w którym tę goryczkę wyraźnie czujemy. Szkoda tylko, że tak szybko (a może to się tak wydaje, bo wieczorem człowiek ma gorszy refleks) traci bąbelki - te duże. Bo maluśkie pozostają na dłużej. I dobrze!  
Wino nie należy do najtańszych, ale dla jakości warto spróbować. Zresztą to nie jest podstawowe wino musujące producenta, tylko cuvée - czyli "musiak" zrobiony z wyselekcjonowanych gron, rosnących - jak zapewnia producent - na wzgórzach Feletto - w północnej części Treviso - w apelacji Colli di Conegliano. Acha, mili Włosi radzą dobrą rzecz: nie trzymać zbyt długo po otwarciu. Na świeżo jest najlepszy, ma bowiem do ideału już tylko ciut, ciut!!


Winiacz na 6 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 22 stycznia 2014

Chilijczyk zmienny - 4 pkt.

Chilano Cabernet Sauvignon
Winemaker's Choice Ventisquero 2011
 


Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 24,90 (próbka dystrybutora)
Do Ideału? - W połowie doskonałe (4 pkt.)

Zima najlepsza na czerwone wina - szczególnie na takie - na Chilano Cabernet Sauvignon Winemaker's Choice Ventisquero 2011. Czemu zima? Bo to wino otwórzmy i próbujmy, kiedy jest jeszcze zimne!
Trzecie wino z paczki od Centrum Wina.
Na początku - pierwszego dnia - przeżyłem rozczarowanie. A to dlatego, że gdy otworzyłem, miało może z 18 stopni. Wlałem do kieliszka i… na początku w aromacie się pojawia coś jak landryna, słodycz z dużego czerwonego lizaka. Roztaczają się mocne aromaty - nieco za mocne. Może i zwierzęce mokra trawa, Alkohol wyraźnie wyczuwalny, choć wino ma tylko 13 proc. i nie jest za ciepłe.

Ale o niebo lepiej jest poczekać kilka kwadransów. A wino schłodzić nawet do 14-15 stopni. Od razu robi się lepiej! Po godzinie Chilano dochodzi do siebie, przestaje być takie słodko-dzikie. Staje się dostojniejsze - są śliwki i czarna porzeczka, jest z lekka czekoladowe, waniliowe. Landryna znika na szczęście. 
Smak pierwotnie także mocny, staje się teraz bardziej uładzony, ale "charakterek" nie znika. Taniny krążą po obrzeżach mocy, są dyskretne, dobrze wmontowane w ciało wina, nie wyrywają się do głosu.  

Test drugiego dnia Chilano pokonuje zwycięsko. Nie jest tak dobre, jak niemiecki Dornfelder czy włoskie Paccamora, ale za niecałe 25 zł można - aczkolwiek trzeba wykazać cierpliwość - mieć całkiem dobre wino, które zasługuje na miejsce w solidnym środku stawki.


Winiacz na 4 punkty w 7-punktowej skali!

sobota, 18 stycznia 2014

Sycylijczyk przyjemnie pieprzny - 5 pkt.

Paccamora Nero d’Avola
 
Curatolo Arini 2012

 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 39,90 (próbka dystrybutora)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)

 
Marzę o tym, by zamknąć oczy i to widzieć - lato, słońce, ciepło. Może być wietrzne. Może nastąpić po deszczowej wiośnie. W sumie ponieważ taką właśnie deszczową wiosnę mamy tej zimy, to jest pewna nadzieja…

Druga butla z paczki z Centrum Wina - tym razem włoskie wino z Sycylii. Paccamora Nero d'Avola Curatolo Arini 2012. Produkt sycylijskiego producenta z ponad stuletnimi tradycjami - Curatolo Arini. To też ciemne w kolorze wino, ale wyraźnie ciemniejsze niż sąsiad z paczki, którego opisywałem poprzednio.

W dodatku o ile dornfelder był świeży i owocowy, to ten Sycylijczyk jest troszkę mniej intensywny. W aromatach. Jest nieco bardziej pieprzowy i dżemisty niż owocowy. Owoce, oczywiście są: śliwki i wiśnie, ale pieprz i przyprawy wyraźnie rozpychają się łokciami. Gdzieś w tle czai się nawet drobinka lukrecji.

W smaku bardzo konsekwentne - pieprzne, a zarazem kwasowe nuty dominują wyraźnie na podniebieniu i języku! Finisz jest pięknie długi. Całość jest pomimo tych przypraw świeża, warta łączenia ze świetnie grillowanymi mięsami czy ostrym serem.

Według producenta zasługa 2012: mokrej wiosny i gorącego, wietrznego lata na Sycylii. Wystarczy zamknąć oczy i już to widać… Potem można otworzyć i spróbować paccamory. Wina, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 16 stycznia 2014

Niemiec głęboko czerwony - 5 pkt.

Dornfelder trocken Kendermanns 2012

 
 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Centrum Wina i 39,90 zł zł (próbka dystrybutora)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)


Jakże miła styczniowa niespodzianka - nowości, jakie wchodzą do ofert Centrum Wina (będą też pewnie na Winezji) zaowocowały paczką próbek dla blogera. Na pierwszy ogień czerwony Dornfelder trocken Kendermanns.

Dornfelder to młody stosunkowo szczep winogron z Badenii-Wirtembergii, który w Palatynacie (Pfalz), w południowo-zachodnich Niemczech jest bardzo popularny. Jak głoszą różne źródła, ten szczep daje wina o ciemnym kolorze i aksamitnej strukturze. I to w tym przypadku prawda!

Kolor jest rzeczywiście głęboki, niemal jak we francuskich medokach, i dostojnie się prezentuje w dużych kielichach. Ale charakter zupełnie inny niż francuzy. Od razu po odkręceniu zakrętki i wlaniu, w kielich wpada jeżynową rześkość, wiśniową lekkość, jest jeszcze - jak informuje kontretykieta - aromat miękkiego drewna.

Są takie nutki, owszem, ale przede wszystkim jest tu przyjemna kwaskowość spotykana w białych winach! Gdyby podać to wino w absolutnie ślepej degustacji i kazać używać tylko nosa, niejedna smakująca osoba miałaby problem…

Smak już myli mniej - jest rzeczywiście kwasowy, taniny są delikatne, a posmak zostaje dość długo. Całość przy tym ma dobrą równowagę - nie zbyt rozwodnione, ani skondensowane. Owoce wyraźnie dominują, przywodząc na myśl ciepłe lato. Aha - co jeszcze zauważyłem - lepiej pić dość chłodne. Jakieś 17-18 stopni wydaje się w sam raz!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

wtorek, 14 stycznia 2014

Włoch dnia drugiego - 5 pkt.

Morellino di Scansano DOCG 2011
 

Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 22 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)


Poza Francuzami, portugalskie wina cichcem się wkradają do Lidla, bez specjalnej promocji, i włoskie też. I właśnie takiego Włocha niedrogiego - za 22 zł wybrałem. Etykietka stylowa, choć bardziej mi jakiś leczniczy balsam przypomina.

Po odkorkowaniu trochę zawód. Ueee - pomyślałem - jakieś wonie kapuściano-ogórkowe. Dobra, poczekam. I opłaciło się już po… jakichś 6 godzinach! Gdy to czerwone wino z Toskanii nieco odetchnęło, pokazało całkiem przyjemnie oblicze - mocny rubinowy kolor z fioletowymi refleksami, aromatyczne średnio, a nawet średnio plus, w nosie leśne owoce, troszkę czereśni, trochę fiołków, ale jest też szczątkowy tost, może razowiec… Takie niemal chianti riserva, ale już niestety nie w smaku.

O ile nos jest zadowolony, to język i podniebienie mogą odczuwać lekkie rozczarowanie. Są przyjemnie garbniki, kwasowość i goryczka też - ale momentami mam wrażenie, że winnego ciała coś jakby mało. Jakby to wino było nieco rozwodnione, ale może to po prostu za młode - zielone jakby - wino?

I tak warto. Po pierwsze warto choćby tylko dlatego, by obserwować, jak ewoluuje wino po usunięciu korka. I by przekonać się, że drugiego dnia jest wyraźnie lepsze. Po drugie warto spróbować, bo jak na butlę za 22 zł, to mamy wino, któremu do ideału jeszcze troszkę brakuje!

 
Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

środa, 8 stycznia 2014

Włoch, który nie lubi karafki - 5 pkt.

Toscana Rosso IGT 2011
 

Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Marks&Spencer i 26,99 zł zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje! (5 pkt.)

 
Są wina, które czekają wprost na dekanter, karafkę czy choćby długie napowietrzanie w kielichu o szerokiej czaszy. To, na które natknąłem się w Marks&Spencer kilka dni temu, może nie tyle tego nie znosi, ile tego nie wymaga.

Aromaty od razu po odkręceniu (te brytyjskie nakrętki nawet we włoskim winie…) średnio intensywne i przyjemne. W nos od razu uderzają czerwone owoce, jeżyny, śliwka, gorzka czekolada. Włoszczyzna od razu! Kontretykieta mówi, że tu poza sangiovese (80 proc.) jest trochę merlot i cabernet sauvignon - ten właśnie, który zaczyna przejmować władzę w miarę dostępu do tlenu.

W smaku konsekwentne. Jest i owoc, i świetny z tym owocem związany kwas. Taniny ziarnisto-wyraziste, tworzące grudki albo i grudy na języku! Myśli same kierują wyobraźnię we właściwe rejony - do tłustawego spagetti bolognese!

Jako samo solowe wino - to trochę gorzej, ale i tak nieźle. Ale już po 20 minutach okazuje się, że napowietrzanie zdecydowanie nie pomaga! Zdecydowanie lepsze, gdy butelka lekko schłodzona (jakieś 15 stopni max!) i jeszcze w dodatku zamknięta.

O godzinie w kielichu zapomnieć! Ale w towarzystwie pić jak najbardziej. Nalać, jak jeszcze na obrzeżach zostaną bąbelki, pokusić się o wdychanie aromatów, opowiedzieć krótką anegdotę i wznieść toast. Karafkę schować na inne okazje. Cieszyć się pulsującym jeszcze winem, któremu do ideału jeszcze tylko troszkę brakuje!

 

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!