Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Winnica Turnau. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Winnica Turnau. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 marca 2021

Turnau. Powrót po latach

Wielkie beczki, elegancki musiak i tajemnica czasu

 
Główny budynek winiarni pod gwiezdnym niebem (fot. O.Kuziemka)

1881 - ta data widnieje na starej stodole, która jest symbolem Winnicy Turnau. Odnowionej oczywiście wielkim nakładem sił i środków, o czym kiedyś dawno temu pisałem. Od czasu postawienia tej oryginalnej budowli minęło już 140 lat. Niemal półtora wieku, a od mojej z kolegami blogerami ostatniej w winnicy wizyty - minęło zaledwie pięć... Pamiętam jak smakowały wina po raz pierwszy prezentowane w Warszawie. Podczas gorącego wiosennego wieczoru. Były słodkie, mocno owocowe, świeże, radosne. Tegoroczny powrót do winnicy - po tych ledwie pięciu latach - pozwolił na konstatację, że nawet tak krótki interwał ma znaczenie i całkowicie odwraca wszystko, co jest naszym doświadczeniem. 

 
Nowy budynek już prawie gotowy
  
Winnica Turnau w Baniewicach (zachodniopomorskie) jest jedną z największych w Polsce. Ma w sumie 34 ha - a czego ponad 27 okala jeziorko, które działa jak piec akumulacyjny. Gdy jest lato, gromadzi ciepło, gdy nadchodzi zima - oddaje je, co chroni przed mrozem. - Dzięki temu my mamy jeszcze miękką ziemię, a w innych miejscach ziemia jest zmarznięta - mówi Jacek Turnau, który oprowadza nas po posiadłości.

Niebezpiecznie robi się podczas wiosennych przymrozków, ale na to zaradzić pomagają... wysokie na kilka metrów wiatraki. Napędzane mocą traktorów potrafią spowodować ruch mas powietrza w winnicy. - To podnosi temperaturę o dwa stopnie. I wystarczy - mówi Jacek. 

Winnica z lotu ptaka. Widać jeziorko i wiatraki (fot. O. Kuziemka)

Katarzyna Kasicka opowiada o tym, jak zeszły rok był trudny, chłodny - zbiory solarisa były w połowie października zamiast w połowie września. Ale po winie, które wciąż jeszcze leżakuje w stalowych zbiornikach, tego nie widać. Próbujemy je do obiadu - solaris z kadzi 11c. Sporo cukru resztkowego, jeszcze mętne, ale już czyste, kwiatowe. 

 
Solaris prosto z kadzi 11c - jeszcze przed filtrowaniem

Inwestycje u Turnauów wydają się nie mieć końca. Taki biznes - zresztą nic dziwnego: wino ma być lepsze i lepsze. Gdy byłem tu pięć lat temu, stał tylko budynek główny. Dziś w zaawansowanym stanie budowy jest kolejny - już teraz widać, że choć nowy, to architektonicznie spójny ze stodołą z 1881 r. Przed frontem charakterystyczny dla Turnauów kształt. 

 
Stalowe tanki w winiarni (fot. O. Kuziemka)

Przybyło też beczek! Podczas naszej poprzedniej wizyty były w zasadzie tylko 225-litrowe barriques do starzenia win. Dziś stoją tu wielkie beczki do fermentacji - po 1200 litrów, ze stalowymi wkładami do kontrolowania temperatury. 

 
1200-litrowe beczki do fermentacji (fot. O. Kuziemka)

Największa ma 4800 litrów - w niej fermentował i leżakował Riesling. W oddzielnej hali stoi linia do butelkowania. A jest co butelkować - bo Turnauowie wypuszczają co roku ok. 150 tys. butelek wina. 

 
Turnau Classique Brut

Najnowszym dzieckiem jest wino musujące - Classique Brut. W pięknej smukłej butelce, z elegancką owijką ze złoconej folii. Skład jakże odmienny od prawdziwych szampanów - 30 proc. Pinot Noir, 20 proc. Chardonnay, ale aż 50 proc. Seyval Blanc. 

Wino dojrzewało 11 i pół miesiąca na osadzie. Powstało w sumie 7 tys. butelek. Jeszcze świeże, z delikatnymi bąbelkami, szczupłe, ale aromatyczne. Bardzo orzeźwiające. Oczywiście ze względu na krótki czas dojrzewania na osadzie ciężko szukać komplikacji, to Jacek Turnau nie wyklucza, że w przyszłości pojawią się okazy dłużej dojrzewające na osadzie. A za chwilę stwierdzimy na własnych podniebieniach - próbując kilka roczników Seyvala, że ten szczep świetnie radzi sobie z upływem czasu.

 
Seyval Blanc - przegląd roczników. Od lewej 2019, 2018, 2016 i 2014 (fot. O.Kuziemka)

Seyval Blanc 2019 - najbardziej złote wino w kieliszku. Aromat od razu "uderza po nosie" - są ananasy i ciepła szarlotka. W smaku biały melon i trawa cytrynowa oraz nieco grejpfrutowa goryczka. Cukru mało - najmniej ze wszystkich nas próbowanych Seyvali (7 g cukru na litr). Jest sporo ciała, choć w finiszu wino dość krótkie.  

Ale już Seyval Blanc 2018 (30 g cukru na litr) jest bardziej skomplikowany, choć na pewno już mniej aromatyczny. Ale za to wydaje się bardziej kwasowy - w sumie nic dziwnego, bo jest go więcej - 8 g na litr. Całość ładnie dostrojona - choć raczej w rejestr win półsłodkich. Wino wydaje się bardzo gastronomiczne - do sushi jak najbardziej!

Seyval Blanc 2016 to największa niespodzianka - próbując w ciemno, orzekłbym, że to... kilkuletni Riesling. Pełno tu nut petrolowych, jest też wyraźna kwasowość, choć w stosunku do młodszego wina zaokrąglona. Cukru wciąż sporo - bo 21 gramów. Dzięki temu po chwili robi się rodzynkowe, z tłem tropikalnych suszonych owoców. Świetne wino, którego - o ile nie zrobiliście zapasów - dziś nie kupicie.

Najstarszy z dostępnych - Seyval 2014 - który podczas warszawskiej premiery wydawał się wręcz różany, dziś stracił tę wielką kwiatowość. Już czuć tylko w zasadzie drugorzędowe aromaty, ale wino otwiera się bardzo długo. Gdzieś po godzinie wychodzą kandyzowane owoce - w smaku pojawia się przyjemna harmonia. To wino wymaga czasu - każdy kwadrans przynosi coś innego. Zresztą, dwa ostatnie wina są przykładem tego, że
upływ czasu może być wielkim dla wina błogosławieństwem. 

Ale czasu - napowietrzania - wymaga też Riesling 2019. W ciele szczupłe, smukłe. W aromacie eleganckie, pełne cytrusów i jabłkowego tła. Po półgodzinnym oczekiwaniu przyjemnie mięknie. Wino leżało 10 miesięcy w dużych beczkach.

Chardonnay 2019 - wzorcowa elegancja. Więcej tropikalnych owoców, więcej ciała. Pełne i nie różniące się od kuzynów z Francji. Świetne wino z Polski!


Ambré 2018 - modne ostatnimi laty wino pomarańczowe

Ambré 2018 - tzw. wino pomarańczowe - z białego szczepu, ale bardzo długo - bo tygodnie - macerowane na skórkach winogron szczepu Solaris. W aromacie jest miód, wosk, nuta rozmarynu i herbaty. Taniczność świetna, zmuszająca ślinianki do pracy. Kwasowość niewielka, ale... to jakby zupełnie nie grało roli. Jak zniesie upływ czasu? Zobaczymy. 

Próbujemy!

Cabernet 2019 - kupaż trzech cabernetów - cantor, cortis i dorsa. Dwa tygodnie macerowania na skórkach, a potem 10 miesięcy w nowych dębowych beczkach o wypaleniu średnim plus. Bardzo ciemny kolor, bardzo aromatyczne - czuć wiśnię, porzeczki, pieprz, kakao. W smaku szczupłe, po kwadransie pojawia się wyraźna słodycz (cuktu ok. 5 gramów na litr). Wino nieco jeszcze za młode - ale jak znam konsumentów Turnaua - szybko zniknie z półek sklepów stacjonarnych i online. Oby po to, by otworzyć za 5-6 lat!

 
Winnicę Turnau odwiedziliśmy podróżując toyotą camry!


niedziela, 10 czerwca 2018

Polskie wina u Roberta Mielżyńskiego

Patriotycznie i szlachetnie, bez hybryd!

U Roberta Mielżyńskiego patriotycznie - polskie wina z kilku winnic, produkowane nie z hybryd (ojciec polskiego winiarstwa wieścił, że tylko hybrydy się w naszym klimacie udadzą - ale trzeba przyznać, robi te wina mistrzowsko), tylko z winorośli szlachetnej - vitis vinifera. Degustacja to bez precedensu, bo u "Mielża" gościł do tej pory tylko Marek Krojcig, który Rieslingi robi w bardzo niemieckim stylu. A teraz - wszystko na to wskazuje - będzie także i Wieliczka, i Winnice Wzgórz Trzebnickich, i Turnau!


Marek Krojcig (pierwszy z lewej) opowiada o winach

Marek Krojcig przywiózł trzy wina. Jeden z polskich pionierów Rieslinga (od 2008 r.) kiedyś 70 proc. swojej produkcji przeznaczał na potrzeby swojego Winnego Dworku, ale teraz wina są bardziej dostępne (na potrzeby hotelu i restauracji idzie już tylko 40 proc.).
 

Marek Krojcig Riesling liryczny 2017

Riesling liryczny 2017 - to ostra sztuka. O zachodnim, niemieckim charakterze, jeszcze z musującym dnem. Troszkę wydaje się frizzante, ma mikroskopijne bąbelki. Ale to cecha młodego wina, jeszcze niespokojnego, nieuleżałego. Pamiętam jak piłem w 2015 r. Lirycznego z roku 2013, sprawił na mnie bombowe wrażenie. Był niemal doskonały! Ten, 2017, jest teraz uszczypliwy, jest mega kwasowy i taki na pewno pozostanie przez najbliższych kilka lat!


Marek Krojcig Riesling znad Pradoliny 2017

Riesling Znad Pradoliny 2017 - tu już wino określane jako półwytrawne, ale ma kamienny aromat, mega mocna struktura, tu wyraźnie więcej cukru i mniej kwasu. Ale może się zacząć zabawa gastronomiczna. Z rybami w ciężkich, śmietanowych sosach. Wciąż jednak bardzo świeże wino!
 

Marek Krojcig Pinot Gris 2017

Pinot Gris 2017 - zostało zabutelkowane kilka dni przed degustacją. Tu sporo aromatów bananowych, gumy do żucia, owoców. Zupełnie całość nie kojarzy się z Polską! Ale w strukturze piękna kwasowość - bardzo pięknie poprowadzona. Jakby dawała znak, że to właśnie już lada moment wino będzie gotowe!

Rafał Wesołowski z Winnicy Wzgórz Trzebnickich pokazał wina z 2016 r. Bo rocznik 2017 jeszcze niegotowy. Będą w sierpniu - wrześniu.
 

Winnica Wzgórz Trzebnickich Riesling 2016

Riesling 2016 - jest mega świeży, do tego ma szczupłą strukturę, w smaku jest pełen lekkiego grejpfruta, jest lekki. Nie ma oleistości - jest za to mega kamienność!
 
Winnica Wzgórz Trzebnickich Chardonnay 2016


Chardonnay 2016 - to moim zdaniem znakomite wino. Ma tylko 1,1 g cukru i mniej kwasu niż Riesling, ale jest świeże bardzo, szczupłe, przypomina te wszystkie przepyszne loarskie Chardonnay, które "zjadają" kozie sery i inne przekąski. To rzeczywiście wino do steka - jak czasami żartuje (a może mówi poważnie) Rafał.
Winnica Wzgórz Trzebnickich Gewurztraminer 2016

Gewurztraminer 2016 - tu 7 g cukru na litr, ale wino jest bardzo fajne, najbardziej pełne w smaku, ale zachowuje przy swojej pełni aromatów ostrą jak mała żyletka nutę rześkości.

Winnica Wzgórz Trzebnickich Pinot Noir 2016

Pinot Noir 2016 - jedna z dwóch czerwieni pokazanych tego dnia. Tu jest delikatność, spory kwas, ale i bogactwo. Jest wiśnia i truskawka w aromacie, a w ustach pojawia się lekki  anyżek. Struktura szczupła, wąska. Dla porównania można było spróbować rocznika 2015. Tu już zupełnie inny wydźwięk. Czuć, że wino jest starsze, ale... jeszcze bardziej kwasowe! Jest bardzo bogate, z miętą i ziołami w smaku. 
ó

Agnieszka Rousseau i Piotr Jaskóła z Winnicy Winniczka. Próbują Ewa Wieleżyńska z "Fermentu" i Ida Kymmer, promująca w Polsce wina z RPA

Winnica Wieliczka to przedsięwzięcie firmowane przez Piotra Jaskółę, leśnika z wykształcenia (ale po obserwacji i rozmowie podejrzewam, że to jeden ze starożytnych faunów, który osiedlił się w Polsce udając dla niepoznaki jednego z naszych) i Agnieszkę Rousseau, absolwentkę enologii Uniwersytetu w Montpellier we Francji. Oboje są fanami biodynamiki pojmowanej w rozsądny sposób, na bazie naukowych podstaw, a nie magii. Wina są robione w sposób biodynamiczny, choć bez certyfikatów (bo tu wiecie, zawsze ktoś chce wyciągnąć od winiarzy pieniądze!) W winach jest zerowa albo minimalna ilość cukru. Siarki także.
 

Winnica Wieliczka Riesling 2017 (w zastępczej butelce)

Riesling 2017 - jest kwiatowy z nutą cytrusów. Bogaty w aromacie, szeroki. To zasługa 6 miesięcy fermentacji na osadzie.
Cała paleta win z Winnicy Wieliczka

Cuvée Seraf 2017 - to mieszanka kilku szczepów. Jest 60 proc. Chardonnay, ale też Grüner Veltliner, Muscat i Sauvignon Blanc. Jest miękkie, przyjemne, w aromacie jabłkowe, ale za to w smaku dzieje się tu z dziesięć razy więcej. Jest więcej miękkości płynącej z Chardonnay i Muskata niż trawiastości dwóch pozostałych szczepów.

 
Winnica Wieliczka Chardonnay 2017


Chardonnay 2017 - O! To jest to! Znakomite Chardonnay do picia, a nie do wąchania! Ten szczep, najpopularniejszy na świecie, daje całe spektrum win. Często nijakich. Ale tu mnóstwo się dzieje fajnych rzeczy! Grona, a raczej sok, gościł cztery miesiące w beczce, stąd piękna maślaność. W aromacie jednak tej maślaności nie znajdziecie - bo jest lekkość i pewna dyskrecja. Ale wystarczy dotknąć ustami kieliszka i... zostałem właśnie przekupiony. Musicie spróbować! 

Winnica Wieliczka Cuvée Regis 2017

Regis 2017 - to drugie z czerwonych win tego dnia. Jest lekkość, a w aromacie truskawa z anyżkowym tłem. Ci z konsumentów, którzy nie szukają ciężkości, będą zadowoleni!

I na koniec jedna z największych dwóch winnic w Polsce, może najgłośniejsza, znakomicie marketingowo posadowiona - bo jest tu i Grzegorz Turnau, i Marek Kondrat jako pierwszy dystrybutor. Zresztą, już jedna rodzina.
 

 
Winnica Turnau Riesling 2016


Riesling 2016 - tu "aż" 9 g cukru na litr, ale i 7 g kwasu. Jest już na pierwszy rzut nosa bogate: czuć tropikalny owoc, mocny, zdecydowany. W strukturze, przez ten cukier, jest bogate. Ale przy tym wszystkim jest harmonijne. Przedstawiciele winnicy mówią, że to dzięki bezkompromisowej selekcji gron. Jakość będzie się poprawiać, bo krzewy Rieslinga zaledwie 5-letnie.
 

 
Winnica Turnau Chardonnay 2016

Chardonnay 2016 - to kolejne zaskakujące Chardonnay z polskiej winnicy. Tu mniej cukru niż w Rieslingu, bo tylko 5,5 g, ale dzięki temu kwasowości relatywnie więcej. Alkoholu całkiem sporo - bo 14 proc.! Jest robione z użyciem beczki, używanej co prawda, ale dała ona bardzo elegancką fakturę. Jest przyjemnie maślane, bogate w różne odcienie bardziej smakowe niż aromatyczne - będzie pasować do ciężkich dań z ryb, w śmietanowych sosach i do wędzonych węgorzy.

Przyznam, że największym zaskoczeniem tej degustacji były dla mnie nie tyle Rieslingi (bo tu już Polacy mają od dawna wielkie osiągnięcia, może mało znane w świecie, ale jakościowo na poziomie bardzo dobrym), ile właśnie Chardonnay oraz Pinot Gris. To drugie wino przez morze tanich i złych etykiet z Włoch, które zdominowały rynek, skazuje nas na liche "pinot grigio", na tle którego Pinot Gris Krojciga jest arcydziełem. Ale trzy powyższe Chardonnay to naprawdę znakomite okazy. Z takich okazów możemy być dumni!




Wszystkie Chardonnay świetnie pasowały do filetu z sandacza z buraczanym gratin i sałatką z młodego szczawiu!

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Z wizytą w Winnicy Turnau odc. 2

Smakowanie przy milczącym fortepianie

Fortepian i wino - otwarte! (fot. Olaf Kuziemka)

Dziś druga część relacji z wizyty w Winnicy Turnau. Ta cieplejsza połowa - to degustacja win - na piętrze, w sali koncertowej. Przestrzeń jest profesjonalnie, koncertowo przygotowana - na scenie fortepian, tym razem milczący (koncert Grzegorza Turnaua był zaplanowany na następny weekend), na ścianach wytłumienia akustyczne. Ale degustacyjnie jest też bez zarzutu - na środku duży stół, kieliszki z logo winnicy, biały chleb, miejscowe sery - ostre, aromatyczne... Prowadzi Katarzyna Kasicka, która o szczepach i winach potrafi rozmawiać długo. Zresztą, była przy zbiorach, czuwa nad winoroślą. Wie, jaki szczep kaprysi, przy których krzewach gromadzą się osy, a jaki oddaje w winie pełnię słońca. 

Katarzyna Kasicka (fot. Olaf Kuziemka)

Udało się wyciągnąć jeszcze jedną z ostatnich zachowanych butelek Rieslinga
2014 (90 zł), który wyprzedał się całkowicie. Zamykany na korek. Ale - jak dodaje Zbigniew Turnau - takie zamknięcie stosowane jest w co piątej butelce. Bo część klientów uważa, że to dodaje splendoru. Na pewno jest to droższe, bo korek z Portugalii kosztuje 17 eurocentów, a zakrętka tylko pięć.

Riesling, regionalne sery i biały chleb (fot. Olaf Kuziemka)

Jaki jest Riesling? W aromacie trochę jabłkowo-cytrusowy, w ustach chrupkość. Może nie tak wysoka jak przy niektórych niemieckich winach, ale i tak wyraźna. Bardzo wysoka kwasowość (9 g/litr), cukier także obecny (6 g/l), lekko odczuwalny - ale wprowadza nie tyle cechy "halbtrockena", ile pewną miękkość. Finisz długi i wyrazisty.

Solaris 2014. W tle zdjęcie Chateau przed remontem

Solaris 2014 (65 zł) - tu już pojawia się nieco aptecznej nutki, w aromacie akcenty miodowo-propolisowe, może też lekko herbaciane. Tu już wyraźniejszy cukier (9 g/l), alkoholu 12 proc. Wino ze zbiorów w 2015 ma być już wytrawne. W strukturze pełne.

Seyval Blanc 2014 na parapecie

Seyval Blanc 2014 - trochę podobne do Rieslinga, a subtelniejsze niż Solaris. W aromacie nieco limonek i cytryn, ale są też nuty kwiatowości. W smaku świeże, ostre, szkliste, choć aż 36 g cukru na litr. Bardzo dobre wino gastronomiczne - np. do potraw z czosnkiem.

Johanniter 2014 na degustacyjnym stole (fot. Olaf Kuziemka)

Johanniter 2014 - Najjaśniejsze, niemal bezbarwne. I jednocześnie najsłodsze ze wszystkich (48 g/l cukru, kwasu 9 g/l, 10 proc. alkoholu), czuć dojrzały agrest i przejrzałe cytrusy. Może też mocne wyraziste kwiaty, może trochę muscatowych nutek. Hibernal 2014 (75 zł) - To najsolidniejsze, najbardziej mięsiste i napakowane z białych. Mocny akcent czarnego bzu sprawia, że kojarzy się z Sauvignon Blanc. Ale są też cytrusy i kwiaty, zieleń, zioła, mnóstwo różnych nut, które ujawniają się w czasie napowietrzania. W maju zeszłego roku podobało mi się bardzo. Słodycz (43 g/l cukru) jest zneutralizowana przez wysoki kwas (10 g). - Co kilka minut w tym winie odkrywa się coś nowego, zaskakującego - mówi Katarzyna Kasicka, która prowadzi degustację.

Rose na zmrożonej trawie Baniewic (fot. Olaf Kuziemka)

Rose 2014 (55 zł) ze szczepów Rondo i Regent nie jest landrynkiem (tylko 17 g/l cukru), tylko całkiem przyjemnym winem zdominowanym przez aromatyczną poziomkę, z cytrusowym "zapleczem". Paleta czerwonych z rocznika 2014 to tylko Rondo/Regent (70 zł) i Cabernet (80 zł - z krzyżówek Dorsa, Cortis i Kantor). Pierwsze niezwykle ciemne, z nutami kawy, tytoniu i skóry, głębokim owocem, z pieprzną nutką i wyraźną ziołowością. Rondo dojrzewało w stali, Regent rok w beczce.

Rondo/Regent 2014. Ciemne i eleganckie (fot. Olaf Kuziemka)

Cabernet wydaje się jeszcze bardziej aromatyczny. Jakby pomogło mu jeszcze uleżenie się w butelce. Całość wydaje się kawowo-czekoladowo-wiśniowa. W strukturze garbnikowe, z całkiem sporą kwasowością, w smaku nieco aroniowe, ale całość bardzo przyjemna. Które z tych win jest lepsze? Tam na sali odniosłem wrażenie, że Rondo/Regent jest bardziej eleganckim winem, a Cabernet bardziej żywiołowym. Ale za to także ciemnym, gęstym, jak noc, która zapada nad Baniewicami. Nad nami tylko świecące gwiazdy!

Wina Turnau są dostępne m.in. w Kondrat Wina Wybrane oraz oczywiście w Winnicy w Baniewicach

Do Winnicy Turnau podróżowałem Lexusem IS200t, który jest partnerem w podróżach winnych Olafa i Pawła Powinowatych. Był z nami także Sebastian Zdegustowany.

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Z wizytą w Winnicy Turnau odc. 1

Gdzieś na końcu świata...
Zbigniew Turnau w winnicy. Biała podłużna łacha to jeziorko, które magazynuje ciepło

 
Baniewice na Zachodnim Pomorzu. Słońce prawie w zenicie na bezchmurnym niebie, na asfalcie lód roztapia tylko tam, gdzie nie pada cień drzew. Na tych skrawkach lodu nasz lexus ślizga się, ale elektronika go w ułamku sekundy wyprowadza na prostą.
Spokój zachodniopomorskich wiosek jest tak bezczasowy - nie
spotykamy żadnego samochodu, poza zaparkowanymi gdzieś na poboczach. Wydaje się, że jesteśmy na końcu świata. Zza wzniesienia wyłania się wielki ceglany budynek - ten sam, który widzieliśmy wczorajszej nocy - imponująco oświetlony - kiedy błądząc po terenie szukaliśmy małego domku na nocleg.

Chateau Turnau o zmierzchu (fot. Olaf Kuziemka)

Ten imponujący ceglany, otoczony solidnym płotem to właśnie główny budynek Winnicy Turnau. Turnau to producent, który przebojem wdarł się w zeszłym roku w grono polskich winiarzy. I to nie byle jak! Od początku było to 40 tys. butelek - a to już liczba, o jakiej inni mogą pomarzyć. Ale to nie hobbystyczna działalność, tylko część biznesu inżyniera, a z zawodu biznesmana z branży rolniczej.

Bo wina Turnau produkuje nie krakowski bard Grzegorz, ale jego kuzyn Zbigniew. W biznesie jest także jego syn Jacek, z zawodu ekonomista oraz Tomasz Kasicki, absolwent Akademii Rolniczej w Szczecinie. - Z Grzegorzem mamy wspólnego pradziadka. To Jerzy Turnau, założyciel Wyższych Kursów Ziemiańskich we Lwowie, literat i malarz, człowiek renesansu. Jego genów wystarczyło by odzielić i rolników, i artystów, i naukowców - uśmiecha się Zbigniew. - Losy XX wieku ten nasz ród nieco rozrzuciły, ale spotkaliśmy się ponownie i Grzegorz także jest w naszej spółce. To pomocne, mam świadomość, że może większość ludzi kojarzy nazwisko Turnau z Grzegorzem, który jest już taką legendą Krakowa. Absolutnie nam to nie przeszkadza, ale wręcz pomaga.

Droga do winnicy wiedzie wąskim malowniczym traktem - o tej porze bez auta z napędem na 4 koła wjechać nie sposób. Pomysł na winnicę przyszedł od Tomasza Kasickiego, który będąc z wizytą w hiszpańskiej winnicy dojrzał między rzędami winorośli takie same rośliny jak w Baniewicach. - "Jak to co u nas rośnie w Hiszpanii, to u nas może rosnąć to, co w Hiszpanii" - powiedział. Stąd pierwsze trzy hektary. W 2012 r. było ich już 15. A w 2013 r. doszło kolejnych pięć.

Plan parceli i nasadzeń w Winnicy Turnau (fot. Olaf Kuziemka)

- Co metr rośnie jeden krzew, mamy ich 60 tysięcy. Na początku mieliśmy winorośli pół na pół. Pół areału czerwonych, pół białych, ale Frank Faust, nasz winemaker, którego przekonaliśmy, by dla nas pracował, uświadomił nam, że lepszy stosunek to 70 proc. białych i 30 proc. czerwonych.
Frank Faust to dwumetrowy wesoły młodzieniec. Ma 37 lat i 20-letnie doświadczenie w zawodzie, ale z wyglądu wydaje się, że ma o 10 lat mniej. To on ma decydujący głos w wyborze winiarskiej drogi.

Rzędy są czytelnie oznakowane

Gdy rozmawiałem z nim podczas wiosennej promocji w Warszawie, uśmiechał się tajemniczo. Wspominał o planach - że będzie pinot noir i inne szczepy. I rzeczywiście, są! Wszystko widać na mapie, którą przybito do domku "wartownika" na środku winnicy. Wyżej stoi tylko ambona. Winnica rozpościera się się w dół. - Południowe nachylenie stoku, a tuż obok jeziorko, które pełni rolę zbiornika ciepła. Gdy w okolicy są ujemne temperatury, tu utrzymują się dodatnie - wyjaśnia Zbigniew Turnau.

W sezonie zbiorów zatrudniają 16 pań. To wystarczy przy dzisiejszej produkcji. Ziemia jest tu nawet za dobra dla winogron, stąd między krzakami winorośli rośliny motylkowe, które konkurują z gronami. Te zmuszone są zapuszczać głębiej korzenie. Grona mogłyby dawać nawet i 15 ton moszczu z 1 ha, ale Turnauowie ograniczają wydajność do 6-7 t/ha.

Tuż obok jeziorka rosną jabłonie - szara reneta i topaz. Posadzone na cydr. Bo Turnau chce także robić wino z jabłek. Od razu 100 tysięcy litrów rocznie. Ale to zależy od tego czy dostanie dofinansowanie z wojewódzkiego programu.
Z dofinansowaniem i inwestycjami jak to w Polsce - ciężko coś
przewidzieć.
- Gdy prosiłem rzeczoznawcę, by oszacował koszt remontu budynku gospodarczego pierwsza wycena wyniosła 1,2 mln złotych. Poprosiłem, by się nie wygłupiał - opowiada Zbigniew. - Poprawiony kosztorys opiewał już na 2,4 mln zł. A remont kosztował tak naprawdę 5,6 mln zł. I tak dofinansowanie wyniosło ok. 15 proc. całości...

Zrewitalizowany budynek ma rodowód sięgający 1881 r. Z zewnątrz skromny, wewnątrz imponujący

Ale "chateau" wygląda dziś imponująco. Kiedyś był to rozjeżdżająca się, osiadająca w ziemi, stodoła z czerwonej cegły. Dziś błyszczy z daleka. Widać, że wiele cegieł się różni od tej oryginalnej z 1881 r. - Budując szukaliśmy po całej Polsce rozbiórkowej cegły w takim samym rozmiarze - wyjaśnia gospodarz.
Imponujący pawilon mieści całe centrum - przed nim są utwardzone
podjazdy, jest plac, jest linia do winifikacji (prasa i nowoczesna odszypułkowarka oraz stalowe tanki z chłodzeniem wodnym - w stali zmieści się 120 tys. litrów moszczu.

Autor, Paweł Grotowski, Sebastian Bazylak i Zbigniew Turnau. Aparat trzyma Olaf Kuziemka

- Są tak dobrane, by docelowo każdego roku produkować 120 do 150 tys.
butelek - wyjaśnia Zbigniew Turnau. - No i wszystkie urządzenia są łatwe w czyszczeniu. Po każdym dniu mają wyglądać jak nowe. I tak wyglądają!
Rzywiście - czysto i sterylnie. Jedyne "nieczyste" rzeczy to drewno beczki
zabrudzone czerwonym winem i kropla pinot noir, która ląduje na gresie podłogi. Ale czy do tego można się przyczepić?

Większość beczek stoi (a raczej leży) na parterze, a część w piwnicy. W sumie 110 - z dębu amerykańskiego i akacji. Od różnych producentów i różnym stopniu wypalenia. W tym roku na rynek wejdą nowości - Chardonnay, Pinot Noir i Solaris Premium. Próbujemy tych win jeszcze z beczki. Chłodne, trzeba ogrzać dłonią. Pomaga. Chardonnay będzie kremowe, miękkie, bardzo aromatyczne. Solaris Premium nieco bardziej powściągliwy. A Pinot Noir?

110 beczek z dębu amerykańskiego (fot. Olaf Kuziemka)

Ciemny, bardziej przypomina w kolorze Tourigę niż Pinota. Ma w aromacie ciekawe nuty głębokich owoców, lukrecji. Co go czeka, gdy dojrzeje?
Z winami, które już na rynku są, zapoznajemy się w sali na piętrze. Na scenie stoi fortepian Bösendorfer, ściany wygłuszone, dyskretne nagłośnienie, ekran. Promienie ostrego zachodzącego słońca przeszkadzają w oglądaniu slajdów - ale żaluzje opuszczane na pilota wprowadzają nas w świat półmroku. Ze zdjęć widać skalę przeobrażeń winnicy. Po próbowaniu win (o nich w następnym odcinku) i obiedzie możemy swobodnie porozmawiać. W cieple, bo na zewnątrz już ładny
mróz.

Kielich z logo Winnicy. A w środku pierwszy rocznik Chardonnay!

Z opowieści Zbigniewa przebija pewność drogi, którą chce podążać. Widać, że to dla niego już nie tylko ciekawostka, ale sprecyzowany projekt - poważne wyzwanie. Wina mają być sprzedawane do sklepów specjalistycznych, a nie marketów (choć te błagają o sprzedaż). A także do restauracji, hoteli, na eksport. Jakość ponad ilością.
W perspektywie - rozbudowa. Niedawno kupiony dom naprzeciw "chateau" zostanie zamieniony w dom gościnny z kilkoma pokojami, staną też zapewne inne budynki. To zresztą konieczność, bo w istniejących tankach uda się zwinifikować zebrane winogrona, ale jeden budynek z piwnicą nie pomieszczą tylu beczek. - Mam tę świadomość, że w odróżnieniu od niektórych polskich winiarzy bank nie dyszy mi na plecach - mówi nasz gospodarz. - Ale to nie znaczy, że możemy sobie odpuścić. To mobilizuje. Czekają nas lata pracy!

Nasz Lexus przed budynkiem winnicy (fot. Olaf Kuziemka)

Do Winnicy Turnau podróżowałem Lexusem IS200t, który jest partnerem w podróżach winnych Olafa i Pawła Powinowatych. Był z nami także Sebastian Zdegustowany.


poniedziałek, 18 maja 2015

Prezentacja win Turnau

Wina słoneczne, choć na Brackiej padał deszcz 

"Sprawcy zamieszania" - Grzergorz Turnau (na monitorze + nieco bokiem), w środku Frank Faust i Tomasz Kasicki

W pierwszych dniach maja zaprezentowano, o dziwo nie w Krakowie, tylko w Warszawie (za to na ul. Brackiej, w Między Nami) wina z winnicy Turnau. Miałem przyjemność zostać zaproszony na degustację w dość ciężkich warunkach "bojowych" - parne, wilgotne popołudnie, w powietrzu wisiało niezwykle duszne gorąco (na szczęście po dwóch godzinach na Brackiej spadł deszcz). Część win wystawiono na antresoli (na szczęście w lodzie), ale... wina ten ciężki egzamin zdały!

Może dlatego, że są skrojone smakowo nieco pod gust większości rodzimych konsumentów. Wytrawny jest jedynie Riesling (o dość zaporowej cenie 90 zł) i może jeszcze czerwone (Rondo/Regent 2014), ale pozostałe mają sporo cukru. Są słodkawe, owszem. Ale mają zarazem pewną lekkość, wdzięk i swoistą soczystość, podbitą pikantnymi akcentami.

Sam Grzegorz Turnau (firmę tworzy z krewnymi - Zbigniewem i Jackiem, enologiem jest Tomasz Kasicki) przyznał, że obecny w winach cukier resztkowy nie jest do końca tym, czego chciał. Ale Frank Faust, niemiecki konsultant w winnicy, zapewnił, że w następne wina mogą być bardziej wytrawne. Pytany, czy pojawią się w następnych latach wina nie z hybryd, tylko vitis vinifera, uśmiechał się tajemniczo.

- Vitis Vinifera? Hmm... - tajemniczy uśmiech Fausta. Franka Fausta

Jak wypadły wina? Najtańszy róż - Rose 2014 (55 zł) z Ronda z Regentem może być jako wino na aperitif, na stojący raut. Przyjemne poziomki, choć całość krótka. Najdroższe wino - Riesling 2014 (aż 90 zł) wydał się bardzo kruchy, lekki i nieco powściągliwy w aromacie. Ten ujawnił się po długim czasie, nieco trawiasty, choć nie tak miękki jak w alzackich Rieslingach. Ma sporą kwasowość, ale ciało stanowczo za wątłe. No i cena jest wysoka. Wystarczy wspomnieć, że za 60 zł możemy mieć Rieslingi z Niemiec (choćby Qvinterra Feinherb 2014). Na szczęście inne wina są bardziej przystępne cenowo.

Turnau Solaris 2014 (65 zł)

Solaris 2014 (65 zł) - w nosie kwiaty i egzotyczne owoce. Trochę cukru, ale ładna struktura, nieco zieloności i gorzki finisz. Bardzo dobre. Słodszy Seyval Blanc 2014 (70 zł, wino półsłodkie) bardziej kwiatowy, momentami wręcz różany. Alkohol wyczuwalny, choć jest go tylko 10 proc.

Półsłodki Seyval Blanc 2014 (70 zł)

Hibernal 2014 (75 zł) przywodzi na myśl nieco Sauvignon Blanc, szczególnie lekkim kocim akcentem, ale wino pełne aromatów mokrej trawy, wiosennych ziół, zieleni. Kwasowość bardzo ładnie wprowadzona, bardzo pijalne wino o wyraźnej słodyczy! Na Winiaczową Szóstkę!

Półsłodki Johanniter 2014 (75 zł)

Johanniter 2014, którego cenę skalkulowano także na 75 zł to już raj - choć na etykiecie określono go jako wino półsłodkie - dla amatorów zdecydowanych słodziaków. Gęste, pełne ciała i aromatów cytrusów, choć kwasowe, tego cukru ma sporo. Ale schłodzone tak, że rosa pokrywa ścianki kieliszka, da się pić z przyjemnością.


Rondo/Regent 2014 (70 zł)

Na koniec czerwień. Nie jestem fanem czerwonych polskich hybryd, ale muszę przyznać, że Rondo/Regent 2014 (70 zł) - choć do wyśmienitości brak mu sporo - nie jest złym winem. Ma trochę lisich nutek, pewnego rozdwojenia, ale przynajmniej nikt nie żąda za butelkę 100 zł, jak pewien Pałac!

Tu jest spora kwasowość, średnia struktura, aromat owoców czerwonych (w rodzaju dość nieokreślonych), cierpkość i długi - nawet przyjemny finisz. Czuć pewną moc i alkohol (13,5 proc.). Przyznam jednak, że jeśli miałbym wybrać, swój głos oddałbym na słodkawe biele. A co do czerwonych win z Baniewic, to poczekam... aż dojrzeją tam Pinoty!

Wina można kupić m.in w Kondrat Wina Wybrane, ale mają pojawić się też w innych sklepach