sobota, 9 listopada 2013

Serb mocno owocowy i tytoniowy - 6 pkt.

Orden Cabernet Sauvignon 2010

 
Półka - nieznana
Gdzie i czemu tak drogo - Wino Bałkańskie i ok. 50 zł (próbka importera)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Te nuty i aromaty: hmm, jakbym nosem dotykał Węgier, tyle że… intensywniejszych. Bo oto po raz pierwszy w Winiaczu… Serb z Vojvodiny! A konkretnie Orden Cabernet Sauvignon 2010 dzieło Kuća vina Živković. Wino z oferty gdańskiego sklepu Wino Bałkańskie.
Winnice w regionie należą do najstarszych w Europie, pierwsze nasadzenia były rzymskie, ale oczywiście Kuća vina Živković nie jest tak wiekowa. Założona w 2006 r. liczy ponad 41 hektarów. Rosną tu cabernet sauvignon, merlot, syrah, sauvignon blanc i chardonnay. Roczna produkcja to 300 tys. butelek.

Jedna z nich trafiła do Winiacza! Po wykręceniu solidnego korka w nos uderza owoc - czerwony, intensywny. Potem owoc ustępuje innym nutom. Aromat staje się nieco tytoniowy, geranijno-ziołowy, w głębi tostowy, czekoladowy.
Nalane do kieliszka zachęca głęboką purpurą, wspaniale buraczkową. A na podniebieniu? Najlepsze jest to, że w smaku nie ma rozczarowania! Nie ma tu mowy o żadnym rozwodnieniu - pije się Orden z prawdziwą przyjemnością.

Charakter jest zdecydowany, nieco przyprawowy, nieco ziołowy. Wyraźnie jest najpierw bardziej kwasowy, a potem, po chwili taniczny. Mam wrażenie, że na początku taniny nie narzucają się zupełnie, ot tak wędrują troszkę poboczem. Ale potem uwalniają się w finiszu, jakby gdzieś tam głęboko w podniebieniu wbiły się czekanami i trzymają mocno.

Orden ma "to coś". Co sprawia, że nie jest ot, kolejnym winem, które tak przelatuje i znika. Na początku zastanawiałem się, czy nie dać 5 punktów w skali Winiacza. Ale Orden jest ciekawy, intrygujący. Ma taki pierwiastek, który znajdziemy w S2 czy S1 z Bodega Somonte (choć Orden nie jest aż tak doskonały jak S1). Cena serbskiego wina może nie jest zbyt niska, ale warto spróbować wina o bałkańskiej duszy. Takiego, któremu do ideału już tylko ciut, ciut!!

Wino na 6 punktów w 7-stopniowej skali!
P.S.
Wino z rocznika 2010 kosztuje 49,90 zł, ale dla Czytelników Winiacza jest specjalna zniżka przy zamawianiu w internetowym sklepie. Nie tylko tego wina, ale i innych! Tekst kodu zniżkowego (blog.winiacz) należy wpisać po złożeniu zamówienia, kwota do zapłaty obniżana jest automatycznie o 10 proc.

piątek, 8 listopada 2013

Jesienne medalowe wina Biedronki 2013 r.

Ofensywa Biedry na zimę
Taka instalacja. Wina, sery itp.


Za niespełna tydzień mają się pojawić w ofercie Biedronki nowe wina. Będą dobre? Miałem właśnie dziś - znaczy wczoraj - spróbować niektórych. Większość jest warta uwagi, jak zawsze. Choć może będzie tych wartych uwagi więcej, bo poza degustowanymi pokazano fotki innych win - Tomasz Kolecki-Majewicz, sommelier współpracujący z Biedronką, je zna, a blogerzy jeszcze nie...

Tomasz Kolecki-Majewicz - sommelier współpracujący z Biedronką

Co wejdzie pysznego do Biedronki za tydzień? Goście - a wśród nich i ja - spróbowali 8 win. Dwa nie zrobiły na mnie wrażenia. A raczej, precyzyjnie rzecz ujmując, nie powaliły mnie na kolana, nie mam o nich lepszego zdania niż o innych. To dwa wina za 19,99 zł: Francuz - Mosaic Buzet AOC i... Portualczyk: Animus Douro DOC.

Buzet. Szału nie wyczułem tak na szybko

Dlaczego jestem na nie? Pierwsze od razu uderza alkoholem. Mosaic wydał mi się płaski, bez polotu. Ma, owszem, konfitury owocowe, ale nie ma tego "czegoś". W smaku nawet czuję rozczarowanie - bo kwasowość jest, ale owocu mało. Jest woda, alkohol i aromat. Zapisałem w notesie, że jakby było za 10-12 zł, to byłbym uradowany. Jest o 7,90 zł droższe od wyższej ceny. Hmm...
(Uwaga - degustowałem w warunkach ekspresowych, więc nie wiem, jak wino zachowa się po godzinie czy dwóch. Ani na drugi dzień).

Animus Douro DOC. Może być, ale gdzie iskra?!

Czemu nie leży mi drugie wino? Animus Douro DOC nie jest złe. Ma równowagę ziemi i czerwonych owoców. W aromacie. W smaku nie jest rozwodnione, jest nawet dość skoncentrowane, dość wyważone. Ale wolę Portugalię z poprzedniej oferty - szczególnie te butle za 14,99 zł.

Niedostatki zrównoważą za to perełki: Wolfberger Riesling Cremant d'Alsace AOC. Bardzo dobre wino musujące białe za 29,99 zł. Bardzo lekkie, ma mikrobąbelki - miliony, nie znikają! To wina ma najdłuższy finisz na świecie. Bąbelki nie kończą się, tylko wypalają jaskinie. W nich znów zostawiają pamiątkę po bąbelkach. To trwa miliony lat albo... 5 minut. Gdy wino staje się ciepłe, traci urok. Śpieszmy więc...


Wolfberger Riesling Cremant d'Alsace AOC

Białe Vineas VDLT Castilla to pyszne wino za 16,99 zł. Tchnie i kwiatami, i kocim żwirkiem. Jest mocne w aromacie i w smaku! Jeśli pamiętacie niektóre dziecięce leki w zawiesinach, to odnajdziecie tu ich echa. Brzoskwiniowe, owocowe, syropowe... Smakowało mi.

Masą i swoją solidnością powala kilka czerwonych. Ale to zła wróżba. Bo może nie znajdziecie tego wina w Warszawie. Może będzie w Lidzbarku, może w Grójcu... Żartuję. Oby było tu i ówdzie!

Vineas VDLT Castilla - biała pycha

Świetnym winem jest Calle Principal VDLT Castilla (13,99 zł). Są i czerwone owoce, i te suszone, trochę tostów, trochę czekolady... W smaku mało tanicznie, finisz nie jest długi, ale ten aromat... Dałbym 5 albo i 6 punktów Winiacza.

Calle Principal VDLT Castilla (13,99 zł)

Najbardziej niedocenione tej degustacji (jeden z barmanów powiedział mi, że goście prosili najrzadziej o to właśnie wino) - Duc de Belmonde IGP Pays d'Oc (14,99 zł) z Langwedocji. Jest tu owoc, bo ktoś widział Langwedocję bez owoców? Jest jagoda, jest tościk, jest czekolada. Trochę burgund mięsisty, a zarazem delikatny... To wino zyskuje po otwarciu. Im dłużej (w granicach godzin), tym lepiej. Dałbym 5 albo i 6 Winiacza!

Duc de Belmonde IGP Pays d'Oc (14,99 zł)

Teraz o absolutnej perełce. Quinta das Setencostas Alenquer DOC 2009 (24,99 zł). Pyszny Portugalczyk jak Włoch. Nuty idą w kakao - powiedział sommelier. I miał rację. Jest tu tost, jest coś wspaniałego. Są czereśnie, choć wytrawne w smaku. Są nuty balsamiczne... Zdjęcia nie zrobiłem sam. Musiałem ukraść. Ale wino kupię! Zresztą, zajęło 2. miejsce w konkursie uczestników degustacji.

Quinta das Setencostas Alenquer DOC 2009P

Pierwsze miejce w degustacji miało porto. Sandeman 1999 Vau Vintage Porto. 20 proc. alkoholu. To już prawie nie wino, ale... są w aromacie aptekarskie klimaty, balsamiczne, dojrzałe. Aromaty jest suuuuper (było w butli 12 lat!). Smak troszkę gorzej - w takim sensie, że jest delikatność, mała oleistość, krótki finisz, przyjemne do szarlotki... Ale czy dam 19,99 zł za pół standardowej butrlki wina?
Sandeman 1999 Vau Vintage Porto

poniedziałek, 4 listopada 2013

Węgier jaśniejący złotem - 5 pkt.

Egri Leányka Joseph Hagymasi 2011

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Egeru i ok. 30 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje ! (5 pkt.)

Mówią, że nie wszystko złoto, co się świeci. A węgierskie? Sciślej mówiąc Egri Leányka Hagymasi 2011 to złote wino. Przynajmniej z koloru. Jeden z łupów węgierskiej letniej wyprawy. Butelka przeleżała w kartonie szmat czasu, ale w końcu ujrzała to nasze polskie, przydymione nieco, jesienne światło dzienne.
Aromat po wyjęciu korka wydał się nieco siarkowy. Taki pudełkowo-zapałczany. Ale po godzinie zapałkowa draska znika bez śladu. Zostają może tylko echa. To, co dochodzi po godzinie, jest już kwiatowe, nieco miodowe, a nawet odrobinę cedrowe nawet. Na drugi dzień jest najlepsze - i wtedy słychać ostatni dzwonek. Trzeci dzień to już wyraźny zmierzch tego wina.

Ale o ile aromaty są dobrą stroną, to smak jest jeszcze lepszą - mocno kwasowe, ale także dodatkowo i słone. Ale dobrze wyważone, nie sprawia wrażenia cienkiego. Gdy się lekko ociepla, robi się lekko oleiste. Wielka szkoda, że w Polsce nie do kupienia. Bo tak dobre, że do ideału jeszcze trochę brakuje!


Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

piątek, 1 listopada 2013

Australijczyk, a ma coś z Węgra - 6 pkt.

Cumulus Climbing Shiraz 2010

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Wine O'clock i 51 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

U nas zacznie się zima, a tam lato… Australia. Dziś na tapecie Climbing Shiraz 2010 z australijskiej winnicy Cumulus (ok. 500 hektarów, właścicielem są portugalscy inwestorzy) kupione - latem jeszcze, a jakże - w wilanowskim Wine O'clock. Korka brak, jest metalowa zakrętka, nie ma celebry przy otwieraniu. Szkoda. Za to, jak dobrze jest potem…
Od razu po otwarciu - pierwszy nos - przywodzi na myśl Europę. A ściślej rzecz biorąc - Węgry. To jest o tyle lepsze, że tańsze o jakieś 10 zł, no i dostępne w Polsce.

Uderzają w nos czarne porzeczki, śliwki, charakterystyczna cierpkość, jaką miało ostatnio smakowane wino z Egeru. W sumie nic dziwnego, że miało, bo w Föld és Lelek 2007 było 16 proc. shirazu.

W Climbingu czuć podobne nuty. Tyle, że tu są po dłuższym natlenianiu bardziej goździkowe, choć wcześniej pojawia się tost, echa czekolady... W smaku najpierw sprawia wrażenie jakby niedojrzałego - lekko jest cierpkie, ale to znika i to szybko. Ściągające wnętrze taniny są fajnie ułożone, wyraźne, ale nie dominują nad całością. Całość świetnie zaostrza apetyt na pyszną pieczeń.

Nazwa Climbing (wspinaczka) wzięła się stąd, że winnice są położone powyżej 600 m, na stokach. I czuć, że wino świetnie się wspina do ideału. Zostało już tylko ciut ciut!!



Wino na 6 pkt. w 7-stopniowej skali

wtorek, 29 października 2013

Węgier owocem i ziemią pachnący - 6 pkt.

Hagymási Föld és Lelek 2007


Półka - na wysokości głowy
Gdzie i czemu tak drogo - Łup z Węgier i ok. 4000 forintów (60 zł; zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

Ta notka jest hołdem dla odchodzącego słońca, bo jest gorącego słońca Egeru wspomnieniem. Jeden z łupów węgierskiej wakacyjnej wyprawy. Föld és Lelek - znaczy tyle co ziemia i dusza. Dusza, a może duch definiowana jako "spirit" - i słusznie, bo wino ma 14 proc. alkoholu. Ale ciężko go wyczuć. Przynajmniej w aromacie.
W kupażu cabernet franc (75%), shirazu (16%) i kadarki (9%) wyczuć można to, co wspaniałe - są aromaty czerwonych owoców, granat, wiśnia; są i aromaty głębokie - dymy, tosty, gdzieś głęboko jest ziemia.
Wspaniałe wino. Jest w smaku i kwasowe, i jednocześnie gładkie. Przebija zeń pewna szorstkość egerskich bikaverów (których dziś niestety nie miałem okazji popróbować), ale też i zadziorny charakter shiraza.
Producent zapewnia, że wino można trzymać jeszcze i 10 lat. Otworzyłem teraz. Trudno, ale się cieszę. Było to jedno z droższych win, jakie przywiozłem z Egeru, ale wiem jedno - warto. Bo Föld és Lelek to wino, które do ideału ma już tylko ciut, ciut!!
 

Wino na 6 punktów w 7-stopniowej skali!

niedziela, 27 października 2013

Portugalczyk czyli pamiątka lata - 5 pkt.

Cruzeiro Minhoto Vinho Verde, Branco


Półka - na wysokości pasa

Gdzie i czemu tak drogo - Auchan i 11,99 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje!! (5 pkt.)


Rok temu leżał śnieg, a dziś wyjechałem na rower w… krótkim rękawku!!! Było jak latem! Trzeba więc lato kultywować i wspominać wielopłaszczyznowo - choćby pijąc vinho verde. Lekkie, łatwe i przyjemne - jak zielone jabłuszka w wiklinowym koszyku. Są tu też nuty limonkowe, może i delikatnej niedojrzałej brzoskwini.
Cruzeiro Minhoto Branco świeżo nalane pokrywa ścianki kielicha mikrobąbelkami, które łączą się w coraz większe. A potem znikają. Ale na języku posmak zostaje - taki szczypiący, rześki. Wino jest mocno kwasowe, a przy tym jeszcze pieprzne w finiszu, gdzieś daleko na końcu gardła.

Świetnie pasuje do kurczaka orientalnego, do gładkiego brie, a nawet do kalafiora! Bo to wino, któremu do idealnego jeszcze tylko troszkę brakuje!

 
Wino na 5 punktów w 7-stopniowej skali!

wtorek, 22 października 2013

Francuz jak skórka od razowego - 6 pkt.

Château Tour de Castres 2008 Graves

Półka - na wysokości pasa
Gdzie i czemu tak drogo - Lidl i 39,99 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut, ciut!! (6 pkt.)

Zdjęcie odbiega od ideału Winiacza - ale w tym przypadku poczyniłem wyjątek, bo odkorkowałem znalezisko z poprzedniej oferty Lidla, które jest wciąż w sprzedaży. I to chyba o kilka złotych taniej, bo w zeszłym roku było bodaj ok. 45 złotych.

O tym Graves wspominali „blogerzy-badacze” z Instytutu Degustacji Komparatywnej. O innym – Millet za 30 zł – było na Winicjatywie i na dotrzechdych.pl także. Pisał także Marcin Jagodziński na swojej enofazie, ale o Tour de Castres recenzji mało. Napiszę więc z przyjemnością własną.

Odkorkowałem i... uśmiechnąłem się w głębi duszy. Warto wydać cztery dychy? Jak najbardziej! Takiego tostowego aromatu, z boczkiem, skórką od razowego chleba, toffi i odrobiną lukrecji to nie znajdziemy chyba w winach z dyskontów za taką cenę.

Może będzie gdzieś beczka podjeżdżająca dębowym "batonem", ale z wyczuwalną sztucznością. A tu mamy aromat, który nie tylko extra się zaczyna. ale i świetnie ewoluuje, pozostawiając bardziej owocowe - niż na początku - tło.

Smak z początku wydał mi się troszkę nieprzystający, ale po 2-3 kwadransach uznaję ten osąd za niebyły. Jest krągły, gładki, taniny muskają boki języka i policzki. Najpierw delikatnie, ale zostawcie odrobinę w ustach, a zobaczycie moc garbnika! Mam wrażenie, że to wino trwa i trwa. Może tam gdzieś pojawia się potem suchość, ale przeżyję. Do ideału to wino ma już tylko ciut ciut!!


Wino na 6 punktów w 7-punktowej skali Winiacza!!