Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wine O'clock. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wine O'clock. Pokaż wszystkie posty

piątek, 1 listopada 2013

Australijczyk, a ma coś z Węgra - 6 pkt.

Cumulus Climbing Shiraz 2010

 
Półka - na wysokości kolan
Gdzie i czemu tak drogo - Wine O'clock i 51 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!! (6 pkt.)

U nas zacznie się zima, a tam lato… Australia. Dziś na tapecie Climbing Shiraz 2010 z australijskiej winnicy Cumulus (ok. 500 hektarów, właścicielem są portugalscy inwestorzy) kupione - latem jeszcze, a jakże - w wilanowskim Wine O'clock. Korka brak, jest metalowa zakrętka, nie ma celebry przy otwieraniu. Szkoda. Za to, jak dobrze jest potem…
Od razu po otwarciu - pierwszy nos - przywodzi na myśl Europę. A ściślej rzecz biorąc - Węgry. To jest o tyle lepsze, że tańsze o jakieś 10 zł, no i dostępne w Polsce.

Uderzają w nos czarne porzeczki, śliwki, charakterystyczna cierpkość, jaką miało ostatnio smakowane wino z Egeru. W sumie nic dziwnego, że miało, bo w Föld és Lelek 2007 było 16 proc. shirazu.

W Climbingu czuć podobne nuty. Tyle, że tu są po dłuższym natlenianiu bardziej goździkowe, choć wcześniej pojawia się tost, echa czekolady... W smaku najpierw sprawia wrażenie jakby niedojrzałego - lekko jest cierpkie, ale to znika i to szybko. Ściągające wnętrze taniny są fajnie ułożone, wyraźne, ale nie dominują nad całością. Całość świetnie zaostrza apetyt na pyszną pieczeń.

Nazwa Climbing (wspinaczka) wzięła się stąd, że winnice są położone powyżej 600 m, na stokach. I czuć, że wino świetnie się wspina do ideału. Zostało już tylko ciut ciut!!



Wino na 6 pkt. w 7-stopniowej skali

czwartek, 25 lipca 2013

Degustacja win tureckich w Wine O'clock

Białe owoce i czerwone łzy

Degustacja w szczycie - jest załoga Winicjatywy, i PoWINowaci, i gospodarz
Wielki kraj wielkich możliwości. Prawie jak my: duma z walecznego dziadka-ojca narodu Atatürka (taki w uproszczeniu nasz Piłsudski), niechęć do płacenia podatków, nieobliczalność za kierownicą. Turcja opisana stereotypowo. A wina? Takie, że to,  co przed chwilą napisałem, się nie liczy.
Win tureckich próbowałem na degustacji u importera - w wilanowskim WineO'clock, kameralnym winebarze w Miasteczku Wilanów, pełnym opisywanych już enomatów.  Były cztery białe i trzy czerwone producenta Kavaklidere, którego winnice są w centralnej i południowo-wschodniej Turcji.

Kolejnośc degustacji: Ancyra 2011, Vin&Art 2011 i Selection 2010

Gdy Ancyra Narince 2011 (54,50 zł) została wlana do kieliszka, uniósł się aromat jakby chardonnay. Ale narince to lokalny turecki szczep. A ja dałbym sobie uciąć, e… głowę. Ale potem zniknął i zaczął wychodzić charakterek zgoła inny - bardzo kwaskowaty, cytruskowy. O dłuuugim finiszu. Ja bym dał 4 punkty winiacza, a może nawet i pięć.
Niektórzy malkontenci twierdzili, że może korek, że może za ciepłe, ale… moim zdaniem otworzenie zimnej butelki nie pokazało błędów pierwszej. Wręcz przeciwnie - to drugie, schłodzone na tyle, że na ściankach pokazał się kondensat pary wodnej, okazało się zamknięte w aromacie. A w smaku może zimno podbiło kwasowość, ale czy to warto? Lekkie ocieplenie nie zaszkodziło.

Chardonnay na pewno jest za to w Vin&Art Cappadocia 2011 (60 zł). Razem z Narince. Aromat jest dzięki temu wyraźnie cięższy, dochodzi nieco pikantności. To wino na pewno przy schłodzeniu może zyskać. Wyższa cena o te 4,50 zł, ale warto. Mniejsze wrażenie robi Selection Narince Emir 2010 (70 zł). Ma mocne aromaty, owszem, fajną kwiatowość, ale na tle pierwszego i drugiego smakuje tak sobie.
Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011. Pyszne, ale drogie
Wrażenie robi oczywiście - choć cena wysoka 122 zł - Cotes d'Avanos Cappadocia Narince Chardonnay 2011, którego krzewy uprawiane są na 900 m n.p.m.  Świetne wino, na 6 albo i 6,5 punkta w skali winiacza. Mega owocowe. Brzoskwinie w aromacie, a wyraźne plastry ananasa w smaku. Przy tym nie ma tu żadnej słodkiej kleistości. Szkoda, że wino niemal dwa i pół raza droższe niż podstawowe.

Ancyra Kalecik Karasi 2012 (54,50 zł) - pierwsze z czerwonych - masłowe nieco w pierwszym nosie. Ale potem się otwiera pięknymi czereśniami i wiśniami. Żywiołowe i świeże. Może za młode jeszcze. Alkohol z początku mocny, potem łagodniejszy.
Ancyra 2012, Selection i Vin&Art. I Izabela Kamińska
Wystarczy rok różnicy, by w połowie przemiany zastać drugiego czerwonego Turka - Vin&Art Kalecik Karasi Syrah 2011 (60 zł). Jest łagodniejsze, zaczyna być dżemowate - smakuje jak mocno dojrzałe albo nawet stare czereśnie. Po kilku minutach ujawnia się delikatna skóra, czekolada, trochę śliwka. Te 4,50 zł robi małą różnicę w cenie, ale w jakości…


Selection Okuzgozu Bogazkere 2010

Ale warto dopłacić do 70,50 zł, by dostać Selection Okuzgozu Bogazkere 2010. Co za charakter! I tylko 9 miesięcy dojrzewało w dębowej beczce. Mocno dojrzałe, troszkę przywodzące na myśl włoskie wina, z wyraźną czereśnią, skórą, może nutą pieprzu. Bez wątpienia najlepsze czerwone wino, które w dodatku nie kosztuje 2 czy 3 razy tyle co podstawowe.
Acha - co ważne - wszystkie te czerwone wina mają mięsiste ciało i regularne łzy na kielichu. Jakby jeszcze chciały dojrzewać w zaciszu butli, ale wiadomo - nie ma tak łatwo.

P.S.
Wina degustowałem na zaproszenie Wine O'clock

wtorek, 23 lipca 2013

Czerwona Australia z enomatów w Wine O'Clock

Serpico bije błazna i potwora,
ale cała trójca jest wyborna!

Tak się obsługuje enomat. Proste!

Dziś nieco filologicznie. Przed wojną było 3M: Miasto-Masa-Maszyna. A dziś się nieco zmodernizowało: jest Miasteczko-Kameralność-Maszyna. Oto kwintesencja nowego winnego lokalu Wine O'Clock w Wilanowie.

Jeśli na wprost spojrzymy na błyszczącą miedzią (jeszcze nie ukradli!) kopułę Świątyni Opatrzności Bożej, to po prawej mamy Wine O'Clock - kameralny lokal, którego tonąca w półmroku ściana imponuje maszynerią - enomatami. Czyli po polsku: dystrybutorami z winem.
W każdej maszynie 8 butelek. Tu czerwień!
Osiem przeszklonych lad mieści w sumie 40 butelek. Są otwarte, ale - przynajmniej w teorii - nie powinny się zbyt szybko utleniać. W miejsce po winie pompowany jest azot, maszyna utrzymuje wino w odpowiedniej temperaturze (można ją dowolnie zaprogramować), a kto chce, podchodzi i może spróbować wina bez kupowania całej butelki! Wystarczy włożyć kartę z czipem, podstawić kielich i wcisnąć guzik. Maszyna naleje próbkę (np. za 2,40 zł), średni kielich albo duży (bodaj 175 ml). I już!
O rieslingach i gewurztraminerach to ja tu pisał zbyt dużo nie będę, bo wielki ich fan Marcin Jagodziński (Enofaza) na Winicjatywie opisał je znakomicie. Ale nie tylko nordycka biel została zamknięta w Enomatach. Jest też tu trochę wspaniałej czerwieni!

Mother of all Harvest z komiksową etykietą

Wino Mother of all Harvest producenta First Drop to australijskie wino… włoskie - Tempranillo, Nebbiolo, Barbera. Wino  z krzykliwą komiksową etykietą (49 zł za butelkę) jest wyborne. Owocowe, że uch! A przy tym średnio mocarne. Nie wydaje się zbyt ciężkie.

Delikatne, a 100 proc. Shiraz! Mother's Milk

Przy nim Mother's Milk (75 zł za butlę) jest oazą delikatności. 100 proc. shiraza, ale bardzo łagodnego, lekkiego, wręcz wiśniowo-czereśniowego. Ktoś, kto lubi zdecydowanie esencjonalną pigułę shiraza, będzie zdziwiony.  

Harry's Monster! Potwornie - wiadomo - dobry

Oznacza to, że powinien sięgnąć po… potwora! Czyli po Harry`s Monster Giant Steps 2006. Butla co prawda 92 zł (próbka 25 ml kosztuje 4,60), ale aromat i smak są tego warte. Niezwykła etykieta z głową potwora na szyi. Pachnie ziołami i skórą. Wybornie pikantne!

Mitolo Jester mocno uderza alkoholem (14,6 proc.)
Myślałem, że po takim monstrum już mnie nic nie zaskoczy. A jednak… Mitolo Jester McLaren Vale Cabernet Sauvignon 2011 - z błaznem na etykiecie - najpierw uderza alkoholem (14,6 proc.). Mocna czereśnia, goździk, troszkę ziołowe, w smaku nieco żelaziste. Ale ta żelazistość to może przypadek, bo zmieszaliśmy wino z dwóch butelek. Z drugiej było nieco inne. Cena - 58 zł. Próbka 25 ml - 2,90 zł; Kieliszek 125 ml - 14,50 zł.


Mitolo Serpico: pycha, choć cena wysoka

Dokładnie trzy razy tyle - 174 zł - kosztuje prześwietne Mitolo Serpico 2009! Jak już przełkniemy cenę, to rozkoszujemy się australijskim winem zrobionym z francuskiego cabernet sauvignon włoską metodą amarone. Efekt oszałamia bardziej niż cena: głęboka czereśnia, skóra, wyraźne taniny wgryzające się w policzki i długaśny finisz, zostający na podniebieniu. Tak oto Serpico pokonał i potwora, i błazna. Tym, których odstrasza cena, pozostaje pocieszenie: na szczęście można kupić kieliszek z enomatu!