Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świetne wina czerwone. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świetne wina czerwone. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 listopada 2014

Chateau Palmer u Mielżyńskiego

Podróż w głąb magii ewolucji
 
Robert Mielżyński i 12 butelek Chateau Palmer

Zeszły tydzień zamknął się niezwykłym wydarzeniem - wspaniałą podróżą po kilku rocznikach bordoskiej sławy - Chateau Palmer. Palmer to winnica z trzeciego kręgu Grand Cru Classes pierwszej historycznej klasyfikacji 1855 r. Ale jej wina osiągają ceny zawrotne - czasem wyższe niż wiele win z winnic uznawanych za "bardziej renomowane".

Miałem niezwykłą przyjemność gościć na pionowej degustacji kilku roczników Palmera u pana Roberta Mielżyńskiego, który w swojej ofercie ma poza pierwszą, sztandarową etykietą (rocznik 2008 za nieco ponad 1500 zł), także drugą - Alter Ego (rok 2008 za 545 zł). I była to podróż niezwykła. Bo ukazująca piękno ewolucji wina ukrytego za takimi samymi etykietami, które różnią się tylko cyferkami roczników.

Palmer - od lewej roczniki 2007, 2006, 2004, 2001, 2000 i 1996

O tym, skąd wzięła się nazwa Chateau Palmer, napisał już bardzo ciekawie na swoim blogu Wine Mike, a o winach opowiadał podczas degustacji - i słuchał gości - dyrektor ds. eksportu Christopher Myers. Ja skupiłem się na podróży po smakach i aromatach. 

2007 - Pierwsze w kieliszku

Pierwszym z nalanych win był rocznik 2007 (49% merlot, 44% cabernet sauvignon i 7% petit verdot). W pierwszym wrażeniu - od razu po nalaniu - aromaty zdominowała czarna porzeczka, z leciutką nutą lukrecji i cedru. W smaku miękkie i delikatne, rozlewające się po języku z pewną dozą tłustości. Potem można było z podziwem obserwować ewolucję - choć mniejszą niż w przypadku innych roczników. Wino długo pozostawało zamknięte - przechodząc przez czekoladę, bombonierę, po orzechy, migdały i... medokańskie "bandaże". W smaku tłustość pozostawała nawet po godzinie. Za 10 lat to pewnie będzie wspaniałość!

2006 - gładsze w smaku

O rok starsze wino - 2006 (Cabernet Sauvignon: 56%, Merlot: 44%) wydało się bardziej pikantne, nieco mocarniejsze, na początku ziemiste (to zostanie w smaku, w finiszu), ale po 15 minutach dochodzi do głosu ciemna czekolada. A potem mięta i szpitalność. Jak przy sterylizacji narzędzi z chirurgicznej stali... W smaku jest gładsze, mniej kwasowe niż 2007, po godzinie dochodzi do głosu piękna ziemistość. I potężna kwasowość.

Ostatnia chwila przed degustacją: Marcin Jagodziński i Marta Wrześniewska z Winicjatywy, Robert Mielżyński
i Christopher Myers z Chateau Palmer

Dwa lata starszy rocznik 2004 (Merlot: 47%, Cabernet Sauvignon: 46%, Petit Verdot: 7%) to na początku lekko ściśnięty owoc, z którego po minutach uwalnia się stajnia, skóra, zwierzęcość... Po kwadransie całość subtelnieje. pojawia się większa nuta kredy. Kwasowość stanowczo na początku mniejsza, ale rośnie jakby w miarę ewolucji. Po godzinie osiąga ładną równowagę - i pokazuje się jako wino gotowe. Ma równowagę między nutą balsamiczną, która będzie coraz wyraźniejsza w starszych rocznikach, a nutą owocową i leciutką beczką.

Budzący kontrowersje rocznik 2001

Czwartym winem był nieco kontrowersyjny - jak się w czasie dyskusji okazało - rocznik 2001 (Cabernet Sauvignon: 51%, Merlot: 44%, Petit Verdot: 5%). Z początku aromat wydawał się łodygowy, ziemisty, zielony, kredowy. Ale w ciągu dwóch kwadransów przeszedł w nuty skórzano-stajenne, swoistej starości i elegancji. Ale co dziwne - wino z drugiej butelki okazało się mniej zielone, było pełniejsze, bardziej okrągłe. Tak samo jednak bardzo kwasowe. To wino było wyraźnie inne niż 2004, 2006 i 2007, a także 2000 - które podobało się sporej liczbie degustujących.



Co miało w sobie milenijne wino, poza brakiem petit verdot (Cabernet Sauvignon: 53%, Merlot: 47%)? Rocznik 2000 bardzo szybko przechodzi z lesistości do równowagi między owocem, a skórą, kakao, tytoniem i śliweczką. Smak był najpierw zdominowany przez taniny, ale po kwadransie stał się okrągły, leciutko balsamiczny, ale po godzinie już nieco prostolinijny, pozbawiający niespodzianki. To wino podobało się bardziej niż 2001! Tyle, że po dwóch godzinach było mniej interesujące niż każdy z innych roczników.


 
Puste już butle 1996, 2000 i 2001

Skok o kolejne cztery lata przenosi nas w jesień 1996 (Cabernet Sauvignon: 55%, Merlot: 40%, Cabernet Franc: 4%, Petit Verdot: 1%) to już jest zupełnie inne wino. Co za subtelność! Kolor - jasna czerwień, niemal róż z pomarańczą. Całość mętna. To w końcu stare wino, przecież 18-letnie, ale wciąż jeszcze krzepkie, choć nastąpiła ciekawa sublimacja - wino stało się leciutko wiśniowe, balsamiczne. Wciąż owocowe, ale przesiąknięte ziemią. W smaku czuć leśne nuty, ulotne, przechodzące w eter...

W kielichu ląduje Palmer 2006

Podczas obiadu mieliśmy jeszcze okazji spróbować rocznika 2008 oraz drugiej etykiety - Alter Ego 2006. Alter Ego - czyli druga etykieta winnicy (Cabernet Sauvignon: 53%, Merlot: 41%, Petit Verdot: 6%) - może mniej głęboki, mniej złożony, ale to też jest wino, które imponuje. Nieco powściągliwe, ale w smaku ładna, atramentowo-balsamiczne. Palmer 2008 (Merlot: 51%, Cabernet Sauvignon: 41%, Petit Verdot: 8%) miał strukturę przypominającą nieco 2006. Świetne, krągłe, majestatyczne!

Co bym zrobił, gdybym nie mógł zabrać na bezludną wyspę wszystkich tych świetnych win, a mógł zabrać... dwa? 1996 wziąłbym z sentymentu (i dla tej smakowej ulotności), a 2004 choćby dlatego, by sprawdzić, czy istotnie za kolejne 10 lat wino rozkwitnie!

poniedziałek, 21 października 2013

Czerwona strona II Kocham Wino Fest

W objęciach beczki, choć nie tylko


O wczesnej porze było jeszcze dość luźno

O białych już pisałem kilka dni temu na Winiaczu. O ile jednak ciężko było znaleźć marne białe wino (wśród spróbowanych przeze mnie), to prawidłowością w przypadku czerwonych z oferty Centrum Wina jest proporcjonalność jakości do ceny - choć było kilka wyjątków.

Na przykład z najtańszej "teczki ofertowej" - do 29 zł nie smakowało mi prawie nic. Bo jak smakuję czerwone (niby) półwytrawne, to okazuje się półsłodkim ulepkiem. Wolę kawę z mlekiem i cukrem jak mam pić na półsłodko.

Carlo Rosso - bardzo dobre z najtańszych (28,90 zł)

Ale jednego wina spróbowałem z przekory - ze względu na nazwę. Mowa o Carlo Rosso. Pellegrino Carlo Rosso I.G.T. Sicilia. Tak, tak, nie Rossi - bo to nie osławiony "trunek", będący przebojem sklepów, a wydrwiony przez znawców - tylko Carlo Rosso. To na szczęście nie amerykańskie, ale włoskie wino. Z Sycylii, ze szczepów pignatello i nerello mascalese. Też niby półwytrawne, ale jednak nie ulepek. Świeże, z aromatem owoców, lekkiej wanilii, może też przypraw. Kosztuje 28,90 zł. Do normalnego obiadu jak znalazł. No i o niebo lepsze to Rosso niż Rossi! Oby klienci mylili się jak najczęściej!

Ochagavia Medialuna z Chile

W miarę dobre było wino Ochagavia Medialuna cabernet sauvignon merlot D.O. Central Valley (27,90) - w smaku lekko cierpkie, ale już Soldepenas tinto vino de mesa (26,90 zł) raziło sztucznym owocem i mocnym alkoholem - raczej rozczarowanie!

Chianti Castellani D.O.C.G Chianti 2010 (39,90 zł)

Z win od 30 do 49 zł było już co wybrać. Chianti Castellani D.O.C.G Chianti 2010 (39,90 zł) jest przyjemne, bardzo owocowe, mało kwasowe, ale za to żwawe. Ot, jak to chianti - lekuchne. Inne, które próbowałem z tej półki, miały już poza owocem aromaty lekko beczkowe. Stosunkowo słabą "beczkę" miała Rocca Ventosa Montepulcianno d'Abruzzo (35,90 zł) - wino o charakterze czerwonej porzeczki z lekką wanilią i czekoladą.

Abadim D.O.C. Douro za 39 zł

Czy ja bym dał 39 zł za Abadim D.O.C. Douro, w sytuacji, gdy w popularnym dyskoncie - o czym nie tak dawno pisałem - można kupić dobrego portugalczyka za 15-17 zł? Hmm, długo bym się nie zastanawiał. Raczej wybrałbym opcję, w której za 39 zł mogę kupić dwa wina i pyszny kawał sera.

Stimson Cellars merlot Washington State Estate (39,90 zł)

Za to na pewno kupiłbym dwa. Moi faworyci to Stimson Cellars merlot Washington State Estate (39,90 zł) i Almena Pueblo del Sol Roble cabernet sauvignon Juanico Urugway (39 zł). Pierwszy jest dla tych, którzy owocowości mają dosyć - tu znajdą czekoladę, wanilię, trochę pieprzu. Kakao i moc jest w tym winie.

Almena Pueblo del Sol Roble cabernet sauvignon Juanico Urugway (39 zł)
 
Urugwajczyk zaś jest owocowy trochę bardziej od Stimsona, ma jeszcze do tego spory bagaż lukrecji. Ale czekolady w aromacie też jest całkiem sporo. W smaku jest skoncentrowany, krągły, złożony. Jak na wino za 39 zł (czasem można kupić taniej - na winezji.pl do 31 października za ok. 30 zł), bardzo fajne.

Joseph Drouhin Laforet z Burgundii (66,90 zł)

Ciekawie się robi w przedziale 50-69 zł. Tu spróbowaliśmy dwóch odmiennych pinot noir: Joseph Drouhin Laforet z Burgundii (66,90 zł) i Esterhazy Calssic Pinot Noir Burgenland (69,90 zł) z Austrii. Pierwszy o subtelnej barwie, delikatny i jakby rozwodniony (oj, ciężko smakować po tych wszystkich beczkach). Ale są delikatne maliny, może truskawki. Sam owoc. W austriaku za to - który 10 miesięcy spoczywał w beczce - dominuje słodycz bardziej czekoladowo-waniliowa, jagody, słodkie ciasteczka.

Esterhazy Calssic Pinot Noir Burgenland (69,90 zł)

Najlepsze chyba chianti festiwalu stało obok. Poggio Al Casone Castellani Chianti Superiore D.O.C.G. Rok dojrzewania w beczce (59 zł). Znakomita koncentracja, złożoność - są czarne owoce, kakao. Zero cienkusza. Dałbym 6 Winiacza w dziedzinie czerwonych, a w dziedzinie chianti nawet i Siódemkę!


Poggio Al Casone Castellani Chianti Superiore D.O.C.G. (59 zł)

Amerykanin Columbia Crest Merlot Grand Estates A.V.A. Columbia Valley (66,90 zł) nie przykuł mojej uwagi, ale już tańszy o 10 zł Chivite Gran Feudo Reserva D.O. Navarra okazał się bardzo dobry - w aromatach czekolada i balsamico, a w smaku wspaniała równowaga.

Pares Balta Mas Elena D.O. Penedes (61,90 zł) - etykieta brzydka, ale wino świetne!

Takiej równowagi nie ma Pares Balta Mas Elena D.O. Penedes (61,90 zł). Może i całe szczęście, że nie ma, bo Pares ma ciekawą złożoność. Aromaty są wyraziste, twarde, ziołowo-ziemiste, a smak? Bardziej owocowy. Złagodzony ziemią, owszem, ale tak dla przyzwoitości. 

Cantos de Valpiedra D.O.C. Rioja (66,90 zł)

Świetnymi winami okazały się także Cantos de Valpiedra D.O.C. Rioja (66,90 zł) - lukrecjowo-jeżynowa, z odrobiną kakao w aromatach oraz drugi hiszpan w tej samej cenie - Finca Antigua Crianza D.O. La Mancha. Gdybym miał postawić na jedno z tych win, zdecydowanie moim faworytem będzie Finca. Bo w smaku kwasowa, mocno garbnikowa, z długim finiszem. A w aromacie za to raczej słodkawa, beczkowa, waniliowa.

Finca Antigua Crianza D.O. La Mancha

W klasie wyższej (od 70 do 99 zł) można już znaleźć wina mocarne. Pisałem wcześniej, że najlepsze chianti to Poggio, ale nie wiem, czy nie lepsze jest Peppoli Chianti Classico D.O.C.G. (93,90 zł). Balsamiczne, okrągłe, pełne w aromacie, a w smaku lekko cierpkie, jakby jeszcze niedojrzałe! Ale w sumie Peppoli to Classico, a Poggio to Superiore (w dodatku tańsze), więc wygrywa Poggio.

Peppoli Chianti Classico D.O.C.G. (93,90 zł). Niewyraziste tylko na zdjęciu
 
Średnim winem - z tańszych w tej klasie (bo 72 zł) było Gnarly Head Pinot Noir California. Czekolada i kawa w aromatach, ale w smaku rewelacji nie było takiej jak w przypadku droższego o zaledwie 90 groszy Camino Romano Ribera del Duero.

Camino Romano Ribera del Duero 2011 (72,90 zł)

Był Argentyńczyk, co to udawał włocha - Finca El Origen Gran Reserva malbec Mendoza (94,90 zł). Troszkę balsamiczny, troszkę lukrecjowy, ale nie tak świetny jak tańsza, ale za to prawdziwa włoszczyzna - Masi Campofiorin Ripasso I.G.T. Veronese 2009 (79,90 zł)! To kawał, a raczej butla, dobrego wina. Lekko balsamiczne w aromatach, w smaku niezbyt ciężkie. Daleko tu do winnych rolls-royce'ów, ale za 80 zł można się skusić.

Masi Campofiorin Ripasso I.G.T. Veronese 2009 (79,90 zł)

Chateau de Marchesseau Lalande de Pomerol 2009 (77,90 zł) to pewnie świetne wino... będzie. Tak pewnie za 5-7 lat. A może i za trzy. Bo na razie troszkę jednak niedojrzałe, cierpko-zielone jeszcze. Albo może potrzebuje z sześciu godzin na "otwarcie"?

Chateau de Marchesseau Lalande de Pomerol 2009 (77,90 zł)

Czy warto dać za wino stówę albo i dwie? Hmm. W najdroższym przedziale nie było takich niespodzianek jak w maju - gdzie gwiazdą świecił australijski Wolf Blass za pięć stów! Najdroższą butelką Kocham Wino Fest 2 było Barolo Mauro Molino 2009 (198 zł). Wino mocno garbnikowe, wibrujące, ewoluujące w aromatach, ale może jeszcze bardziej w smaku. O ile świetne Bordeaux się roztraja, to Barolo się dzieli jeszcze bardziej.

Najdroższe: Barolo Mauro Molino 2009 (198 zł)

Ale nie samym Barolo Włochy stoją. Była też Gaja Ca'marcanda Promis Toscana I.G.T. (159 zł). O ile "włoska elegancja" to krzykliwe stroje, wiadro perfum, zachrypły głos i niedomyte pachy, to tu mamy elegancję i dyskrecję! Są tu merlot, syrah i sangiovese. Czuć koncentrat świetnego wina.

Gaja Ca'marcanda Promis Toscana I.G.T. (159 zł)

Za bardzo wyczuwalnym alkoholem emanowało Campo Verde Barbaresco (109 zł), ale może miało już w forcie za ciepło? Przez alkohol przebijały się nuty beczkowe, czekoladowe. W smaku już alkohol nie był tak dominujący.

Campo Verde Barbaresco (109 zł)

Na koniec mogę już tylko napisać o hiszpańskim rozczarowaniu, francuskiej nadziei i włoskiej gwieździe! Montecillo Rioja Gran Reserva (139 zł) nie powaliło. Trochę się zastanawiam, co sprawiło, że to wino jest za taką aż cenę? Aromat schowany, taki niezdecydowany jakiś...

Chateauneuf du Pape Galets Roules (146 zł) w dobrym sąsiedztwie

Może to wino kadzie płukać tam, gdzie się robi Chateauneuf du Pape Galets Roules (146 zł). To wino nie ukrywa zadziora: wanilia, kakao, dąb w aromacie i smaku też - jest tu jakaś jedność, jednorodność, duch głębi, złożoności. Drogie wino, pewnie bym nie kupił za własne pieniądze, ale to chyba najbardziej zachwycający francuz. Spróbować było warto. Bo to prztyczek w nosy tym, co to na Francję krzywią usta.

STAR: Cagiolo Montepulciano d'Abruzzo 2009 D.O.C. (139 zł)
 
Ale gwiazdą festiwalu było moim zdaniem Cagiolo Montepulciano d'Abruzzo 2009 D.O.C. (139 zł). To po prostu mistrzowskie wino. Etykieta nie krzyczy, ale krzyczy aromat kielicha: jest i lukrecja, jest i kakao. Są czarne owoce, jest trochę ziół. Ogrzane podniebieniem emanuje owocem. Nienachalnym, tylko mocno wciąż dyskretnym. Cagiolo bije na łeb majowe gwiazdy Kocham Wino Fest. I jest tańsze niż barolo! Ciekawe, tylko czy następna edycja festiwalu też w maju? I czy zajaśnieje nam jeszcze wspanialsza gwiazda?


Degustowałem na zaproszenie organizatora (Centrum Wina), a moi goście na zaproszenie dotrzechdych.pl, portalu, który był jednym z patronów.