Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RPA. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 kwietnia 2014

SMG rządzi. Spróbujcie dziś w South Wine!

Wina z RPA - Rust en Verde!

SMG - Syrah, Mourvedre, Grenache. Doskonałość!

Mój aparat zwariował. Miał robić ładne zdjęcia winom i osobom je pokazującym. I cała technika wysiadła. Nie mogę wam pokazać ładnych zdjęć. Ale to nic. Powiem wam jedno - dziś (2 kwietnia) jest prezentacja w South Wine (na ul. Wołoskiej 24 od godz. 18.30). Jeśli jej nie odwiedzicie, to szkoda!!! Trąba po prostu.

Wina czerwone pokażą nam przedstawiciele Rust En Vrede z zachodniego wybrzeża RPA. Tam uprawia się winorośl od 319 lat. Burowie karczowali tam ziemię własnymi rękoma, korzystali ze spadku, który podarował im Bóg (wątpię, by przy ówczesnej wiedzy wiedzieli, po co tam płyną).

Moc i krągłość!

Spróbowałem kliku okazów. Najmniejsze wrażenie zrobił na mnie Shiraz. Bo Merlot i Cabernet Sauvignon wydało mi się winami świetnymi, ładnymi i krągłymi. Przy czym Merlot jest winem świetnym na 5 punktów Winiacza, a CS? Jeszcze lepszym. Na 6 z plusem!

Koniecznie dziś spróbujcie. Degustacja w South Wine dziś o godz. 18.30. Poproście też o SMG. Żeby chociaż spróbować. Mieszankę Syrah, Mourvedre i Grenache. Pełne owocu, lekkiej kwasowości, miękkich i świetnie rozdrobnionych tanin. Całość jest doskonała!!!

czwartek, 6 marca 2014

Nowe wina czyli marzec w Centrum Wina

Winna ósemka z przewagą aromatów

Prezentowane wina - jeszcze na początku degustacji

Od marca Centrum Wina wprowadziło do oferty kilka nowości. Osiem zaprezentowano na degustacji przy ul. Puławskiej w Warszawie, na którą miałem szczęście się wyrwać.

Pierwsze - L'Avenir Sauvignon Blanc 2012 ze Stellenbosch z RPA (46,90 zł) ma mocny, wyrazisty aromat. Naprawdę fajny - bardzo tropikalno owocowy, ananasowo-melonowy. Kwasowość tak mocna, że od razu przyjemnie atakuje wnętrze. Bardzo dobre wino (na 5 pkt. Winiacza), szkoda, że jednak w dość wysokiej cenie.

L'Avenir Sauvignon Blanc 2012 - szkoda, że niemal 50 zł

Cena L'Avenir może wysoka, ale za to wino lepsze niż drugie droższe - Angel Cove Sauvignon Blanc 2013 z Nowej Zelandii (56,90 zł). Od produkcyjnego giganta - koncernu Treasury Wine Estates (32 mln butelek wina rocznie!). Wino aromatyczne inaczej, może troszkę poważniej pachnące marakują, trochę mango. Kwasowość nieco niższa niż w poprzednim, mi wydało się bardziej wystudiowane, mniej żywiołowe.

Angel Cove Sauvignon Blanc 2013 z Nowej Zelandii (56,90 zł)

Najmniejszą finezję wśród białych win miał Peter&Peter Zeller Riesling 2011 (39,90 zł). Lekko półsłodki, prosty, nieco nijaki. Nie ma tu ewolucji po kręceniu kielichem i napowietrzaniu - ot taki aromat jaki jest na początku, taki jest i na końcu. W posmaku dziwne nuty. Winiacz dałby może dwa i pół punkta.

Peter&Peter Zeller Riesling 2011 (39,90 zł)

Różowe Chilano Merlot Rose 2011 Ventisquero to cenowo przystępny (24,90 zł) okaz bez landryny w aromacie i smaku, choć pewna doza truskawy jest. Ale całość ma też nutę dziwną, lekko zakręconą może naftową, może trochę kapuścianą. W smaku dość wyraźna goryczka w finiszu, a alkohol niewyczuwalny (istotnie - tylko 11,5 proc.). O rety, już tęsknię do gorącego lata!!!

Chilano Merlot Rose 2011 Ventisquero (24,90 zł)

L'Avenir Pinotage (46,90 zł) ma bardzo piękną, ciemną "suknię". Aromat średni, przyjemnie wiśniowy, nieco kredowy. Jest w tym winie z RPA pewna doza ciemnej czekolady, trochę korzeni. Nie było beczkowane i to czuć w lekkości. Ładnie dobrane taniczność i kwasowość - delikatnie tylko zarysowane. Słabo ściągajęce. Ot, na wiosnę może być dobre, choć ta cena...

L'Avenir Pinotage (46,90 zł)

Więcej charakteru ma wino z Chile - ot taki "nowoświatowy wariat". Chilano Merlot Syrah 2011 od Ventisquero (24,90 zł) jest bardzo owocowe w aromacie. Czuć wanilię, dżemistość - ale to przez beczkę. 15 proc. merlota było w beczkach z francuskiego dębu, a kolejne 15 proc. w beczkach z francuskiego. Shiraz nie był beczkowany. Wyszło coś ciekawego w aromacie, choć w smaku już może mniej. Brak wielkiego ciała, kwasowość niewielka, a tanina średnia. Ale jak na wino "dotrzechdych" całkiem, całkiem! Na pewno na 4 punkty Winiacza.

Chilano Merlot Syrah 2011 od Ventisquero (24,90 zł)

Coralto z Curatolo Arini już opisywałem (Grillo). Teraz przyszedł czas na sycylijską specjalność - Nero d'Avola tego samego producenta. Tu się pojawia moc 8-miesięcznej beczki. Wino niemal czarne w kielichu, o długich "nogach" na ściankach. Są w nosie jeżyny i śliwki. Wszystko z posmakiem lukrecji albo takiego specyficznego (ale przyjemnego) lekarstwa z babcinej apteczki. Bardzo garbnikowe i przyjemnie taniczne. Do pikantnych serów i mocnego steka! I przede wszystkim to najlepsze, ale i najdroższe, wino z nowej oferty - 56,90 zł. Na 6 punktów w skali Winiacza!

Coralto Nero d'Avola 2011 Curatolo Arini (56,90 zł)

Ostatnia - ósma już sztuka degustacji to południowoafrykańska wariacja na temat Bordeaux. L’Avenir Stellenbosch Classic 2011 (46,90 zł) z bordoskich szczepów - cabernet sauvignon (70 proc.), merlot (20 proc.) i cabernet franc (10 proc.). Średni aromat, ale piękna kwasowość. Prawdziwe Bordeaux to to nie jest, bo czuć w tym więcej słońca, dużo czarnego owocu, nawet wręcz momentami asfaltowość.

L’Avenir Stellenbosch Classic 2011 (46,90 zł)

Ale są też lekko zielone szypułki i nuty tytoniu. Daję jeden punkt mniej niż Coralto, bo L'Avenir jest dość ładnie złożone. Na 5 punktów Winiacza!


Degustowałem na zaproszenie Centrum Wina!

wtorek, 26 marca 2013

Afrykańczyk, na szczęście dwulicowy - 5 pkt

Culemborg Cape Red '11



 
Półka - na wysokości kolan
 
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 29,99 zł (zakup własny)
 
Do Ideału? - Jeszcze troszkę brakuje (5 pkt.)

 
To nie winiacz, to szczwany lis! I to jeszcze jak! Miało być wino niedrogie, lepsze niż supermarketowe. Z taką myślą kupowałem. Odkorkowanie w degustacyjnych celach i pierwszy łyk to… konsternacja. Hm, miałem być w południowej Afryce, a tu niestety jakby k… Lębork! Tak dżemowy, tak truskawkowy, że spojrzałem aż na etykietę, czy to rzeczywiście jest wytrawne wino. Pierwszy łyk - słodkie jakby do diaska.

 Ja tu na języku czuję słodkie czerwone owoce, czereśnie, śliwkowe powidła też, a na kontretykiecie napisane, że delikatnie wytrawne… Żarty jakieś?!

Otworzyło się po dobie - choć większość czasu spędziło w więzieniu pod próżniowym korkiem. Na drugi dzień w butli znalazło się zupełnie inne wino. Jakby ktoś zasnął na stacji Lębork, a obudził się już w krainie wina.
W aromacie są korzenne przyprawy, całość stała się wytrawna i nabrała przyjemnej gładkości. Aromat jest z zupełnie innego wina. W smaku słodkość uległa bardzo głębokiej redukcji. Czuć ją, ale tak głęboko z tyłu, że mam poczucie, że smakuję jakiegoś odległego kuzyna tego winiacza, który stał w sklepie na półce.
 
Tamto wino - tuż po otwarciu - dostałoby dwa punkty. To, co wyszło po dobie z poczwarki za stosunkowo niewielką cenę jest wspaniałym motylem - winiaczem, któremu do doskonałości jeszcze troszkę brakuje!

Winiacz na 5 punktów w 7-punktowej skali!

czwartek, 28 lutego 2013

Rześki Afrykańczyk przed półmetkiem - 3 pkt

Hill & Dale Pinotage 2011






Półka - na wysokości głowy

Gdzie i czemu tak drogo - Winosfera i 39 zł (zakup własny)

Do Ideału? - Może nawet być (3 pkt.)



Dzika winna doskonałość z gorącej wyspy byłaby wspaniałym remedium na tę wiosnę, co tak nie chce przychodzić. To skoro gorąco nie chce przyjść do nas, ja muszę wyciągnąć rękę po nią. Australia czy Afryka? Hmm. Afryka i jej nieodrodny "synek" - Pinotage z RPA.

Hill & Dale Pinotage 2011 stał na wysokości kolan i ma dopiero dwa latka niecałe, więc charakteru nie nabrał. Albo raczej zachował - jak okazało się po odkorkowaniu - świeży i nieco cierpki. Bo tak po pierwszym już łyku czuć, że ten winiacz nie ma dużo z mocy "klasycznych" pinotaży.

Ma za to przyjemny rubinowy kolor z biskupimi refleksami. Jeśli ktoś nie lubi cierpkości, to dobrze trafił. To wino jest wyraźnie mięsiste, smakuje nieco jeżynowo, nieco wiśniowo, może gdzieś tam w głębi tłuczą się jakieś echa lodów waniliowych. Po przełknięciu pozostają przyjemne słodkie wrażenia…

Co najlepsze - alkohol, którego tu mamy pod dostatkiem (14 proc.), wcale nie dominuje ani w zapachu, ani na podniebieniu. Całość dobrze smakuje z mocnym wyrazistym serem, ba, z pleśniakiem także! Ale czegoś mi zdecydowanie brakuje? Może pewnej "mocy", którą chowają w zanadrzu inne pinotaże, o bardziej zdecydowanej barwie, bardziej skoncentrowanym, gęstszym jakby smaku.

Tamte uważałbym za lepsze. Niewykluczone, że są starsze. Ten taki zły nie jest, ale zostawia nas tak w niedosycie tuż przed półmetkiem do doskonałości. Jakbyśmy chcieli przejść przez mur, ale utknęli tuż przed jego szczytem i nawet nie zobaczyli, co się dzieje po drugiej stronie. A to oznacza, że jest to…
 

Winiacz na 3 punkty w 7-punktowej skali!

czwartek, 21 lutego 2013

Degustacja Groot Constantia w South Wine

Smaki z - niekoniecznie dzikiej - Afryki

Ech… Wiecie jak wygląda zima w RPA? Na Wschodzie, nad Oceanem Indyjskim o godz. 3 w nocy jest najzimniej. Plus 18 stopni i lekki wiatr. A w dzień 27 stopni i wszystko lekko zamglone. Ale Groot Constantia, których to win próbowaliśmy w South Wine na Mokotowie w polskie zimowe popołudnie (0 stopni, śnieg, ciemno, mokro, syf, brrr…) nie jest nad Oceanem Indyjskim, tylko nad Atlantykiem.
Pewnie zimniej niż w Durbanie, choć nie tak jak u nas. I dobrze, bo niewątpliwie chłodek świetnie zrobił białym winom. Sauvignon Blanc 2011 i Chardonnay 2011 to okazy pełne świeżości.

 
Pierwsze - Sauvignon Blanc (78,50 zł) - smakuje jak szampan, z którego bąbelki uleciały przed chwileczką dosłownie. Jak podlotek. Czuć piękny owoc, cierpki zielony agrest, który wyjadaliśmy wczesnym latem sąsiadce. Lekkie i rześkie. Na ciepłe lato w sam raz.


Groot Constantia Chardonnay 2011 (99 zł) jest już jak panna na wydaniu. To wino poważniejsze, bardziej żywiczne, otwierające wachlarz różnych smaków. Jest i trochę cytryny, ale i trochę skórek słodszej pomarańczy, trochę miodu.

Po białych pokazano wino-maniakom cztery czerwone wina wytrawne. Nieco mniej kwaskowe, ale świeże. Constantia Rood (59,50 zł) wyraźnie ma waniliową nutę plus truskawki, maliny, śliwki. Może gdzieś tam nieco czekolady.




Merlot 2010 (99 zł) ma więcej jagód i śliwek. Jest nieco bardziej charakterny. Im bardziej opróżniamy butlę, tym lepiej dla smaku.


Groot Constantia Shiraz 2010 (99 zł) to najlepszy Shiraz, jaki piłem od kilku lat. W zapachu najbogatsze z prezentowanych win. Czuć pieprz, drewno, czarną porzeczkę z konfitur. Naprawdę pyszne wino na wieczór. Na 5 punktów w skali Winiacza.


Na sam koniec gwiazda - oblepiona medalami butla Gouverneurs Reserve 2010 (178 zł). Kosztuje niemal dwa razy więcej niż Shiraz czy Merlot i ja - szczerze mówiąc - nie kupiłbym tego wina za tę cenę. Jest bardziej uładzone niże Shiraz, w zapachu bardziej skryte, w smaku bardziej gładkie - bo też jakby skryte smaki zaczerpnięte ze Shiraza i Merlota.
 
Co mnie w tym winie nieco razi? Że to taki naśladowca francuskiego stylu, pozbawiony tego czegoś (pstryknięcie palcami) - dzikości i żywiołowości Afryki. Może, gdybym chciał przyjąć ministra albo radcę stanu, to poczęstowałbym go i sprezentował mu to wino. Może bym kupił, by potrzymać z 7 lat w piwniczce (pewnie po leżakowaniu błyśnie). Ale żeby kupić i pić na świeżo?

Wnioski? Białe nad czerwonym. A Shiraz może spokojnie zamienić się ceną z Gouverneurs-em. Choć wina o takich cenach nie są dla nas, szaraków zanurzonych w polską zimę!