Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Zelandia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nowa Zelandia. Pokaż wszystkie posty

sobota, 31 października 2020

Riesling z Biedronki. Świetny. Oby zawsze trwało lato!

 Greyrock Riesling Special Edition 2019

Pamiętacie wina "do trzech dych"? To swojego czasu - tak w 2012-2014 roku był przełom. Nie mam na myśli portalu "Do trzech dych", który owe wina popularyzował, ale właśnie owe wina, które wprowadzały w Polsce - na masową skalę - najpierw trzy, potem dwa dyskonty. Łamiąc w pewnym sensie umowy społeczne, ale także łamiąc (choć nigdy pewnie nie zyskamy potwierdzenia) cenowe ustalenia między producentami i importerami. 

To dziś mało ważne. Ważniejsze jest to, że dziś możemy w Biedronce kupić jeszcze więcej win wystawianych pod marką, która jest już troszkę klasykiem - i to z drugiego końca świata - wciąż dostępną za 30 zł (bez grosza)!

Od kilku lat jest dostępny Greyrock Sauvignon Blanc. Incydentalnie pojawił się jakiś Pinot i niedawno Riesling. Z napisem "Special Edition". Udało mi się go dostać w jednej z pobliskich Biedronek. 

I powiem tak: za 30 zł ciężko będzie dostać coś tak dobrego. Zwłaszcza, jeśli priorytetem jest cena i smak/aromat dostępny szybko, już, teraz! 

Co do ceny - w tzw. sklepach specjalistycznych można znaleźć całkiem niedrogiego Rieslinga z NZ, ale tak o 1/4 drożej. W granicach 40 zł. Uwielbiam rieslinga Old Coach Road z Vininovy - ten jest nieco droższy, nieco pełniejszy, jest sprężysty jak moje łydki w roku 1988.

Ale Greyrock to i tak bardzo dobre wino. Ma nieco więcej powietrza, przestrzeni, jest może troszkę bardziej płaskie, ale to wciąż solidny zawodnik, który swoją pewną "wąskością" przypomina niemieckie egzemplarze, ale po dłuższej chwili oddaje tę szeroką panoramę egzotycznego owocu Nowego Świata. 

Wina na 6 (z minusikiem) stopni w skali WINIACZA!

 

 

czwartek, 14 września 2017

Pinot noir w ciemno by Wine Mike

Stary to czy nowy Świat?

Michał Wine Mike Misior prowadzi bloga Wine Trip Into Your Soul

O tych winach mawia się, że są ucieleśnieniem absolutu. Jedni mówią, że są zwiewne, bo lekko owocowe, inni biorą te same cechy jako dowód na wręcz przeciwną tezę - że to mocarze struktury i bogacze aromatów. Przy czym pewne nuworyszostwo ma być cechą Nowego Świata, a pewna powściągliwość, taka "Francja-elegancja" ma być - nomen-omen - cechą Starego Świata.

Jak to rzeczywiście jest - i czy da się tę różnicę wyczuć - sprawdziliśmy podczas kolejnej degustacji Michała Wine Mike'a Misiora z bloga Wine Trip Into Your Soul. Ostatni dzień sierpnia - nad wyraz ciepły i lekki - był doskonałym dniem na to porównanie.

 
Domaine Albert Bichot Savigny-Les-Beaune Premier Cru - Les Peuillets 2012

Pierwsze wino miało od razu po nalaniu lekko duszący i alkoholowy aromat - owszem, owoc był, ale jeszcze ściśnięty jak nadmuchiwany materac, z którego spuszczono powietrze pół roku temu. Ach, gdybyśmy mogli posiedzieć nad winem z pół godziny… Mimo pewnej napastliwości postawiłbym na Stary Świat, a konkretnie na Węgry. Wydało mi się zbyt mało finezyjne jak na Francję. Owoc był troszkę przygaszony, garbniki dość już lekkie, mogło mieć jakieś cztery lata. Myliłem się o rok - wino okazało się być prawdziwym Burgundem - Domaine Albert Bichot Savigny-Les-Beaune Premier Cru - Les Peuillets 2012 (import Wine Avenue - 189 zł). W domu, następnego dnia już otworzyło się ładnie. Miało miękki, ale szeroki aromat, skomplikowany, elegancki. Choć cena wciąż pozostaje zaporowa. Ale z drugiej strony - to wina z najdroższego regionu świata!

 
 Lawson's Dry Hills Pinot Noir 2014

Druga etykieta - a raczej butla w srebrnej folii - kryła wino bardziej kwasowe, z taniną bardziej szorstką, o ciemniejszej sukni. Po chwili - i to krótkiej - wino się "przeciera" i staje się gładsze, jakby kontakt z powietrzem je błyskawicznie rozkompresowywał. Postawiłem na 2014 rocznik, cenę niższą o co najmniej 50 zł. Obstawiłbym Nową Zelandię. I rzeczywiście. Trafiłem i w rocznik, i w kraj! Bo butelka nr 2 to - Lawson's Dry Hills Pinot Noir 2014 (import Vininova - 74 zł).

 
Vinarstvi Krasna Hora Pinot Noir 2014

Trójka - inne niż wszystkie. Ceglaste, mętne, bardziej przypomina pomarańczowe niż czerwone. Nos zdumiewający jednak i świetny - ładne kwiaty i owoce, a garbników o dziwo mało, kwasowość też stosunkowo niewielka. Obstawiłem staroć z 2007 roku, a wino o siedem lat młodsze! Z Moraw - Vinarstvi Krasna Hora Pinot Noir 2014 (import Lutomski Wino - 65 zł). Wino powstałe w wyniku dość niezwykłych - jak na czasy współczesne - zabiegów. Jest tu fermentacja przez miesiąc w otwartej kadzi, jest częsty pigeage (czyli mieszanie czapy ze skórek pokrywającej fermentujący moszcz), nie ma klarowania, nie ma filtracji. To zapewne takie wino, jakie pito w średniowieczu. Bardzo fajne, nawet jak na morawskie wina niezbyt drogie, a uwierzcie - mają tam wina znakomite!

 
Concilio Mokner Pinot Nero 2013

Czwórka była już bardziej tym, z czym kojarzy nam się PN - jest czerwony owoc, jest też czekolada, i kawa, i nieco pieprzu, ziołowość, spora kwasowość, bardzo długi finisz. Ta intensywność przekonywała mnie do Chile z 2014 r. Ale to Włochy z 2013! Concilio Mokner Pinot Nero 2013 (import Trezor Wines - 57 zł).



 Ironstone Pinot Noir 2015

"To wino ja już piłem!" - przemknęła mi myśl. I rzeczywiście, miałem rację. Piłem je cztery miesiące temu! W aromacie było cukierkowo, a smak wskazywał na wino półwytrawne. Ale zamroczony czymś nawet nie skojarzyłem tych dwóch cech - ale trudno, mądry Polak po szkodzie. Powątpiewałem nawet w to, że to Pinot Noir. I wszystko się zgadza - cukierkowość i półwytrawność to Kalifornia! Ironstone Pinot Noir 2015 (import Wine Avenue - 59 zł). To, że nie było to PN, też prawda - bo to jedyny kupaż w degustacji - 83 proc. Pinot Noir, 11 proc. Syrah i 6 proc. Petit Syrah.



Frederic Magnien Bourgogne 2014

Szóstka sprawiała klasyczne wrażenie młodego wina - najwyższa kwasowość do tej pory. Jest nawet warzywność, pewna łodygowość w smaku, wysoka tanina. Według mnie najwyżej dwuletnie. I trochę się zgadza: Burgundia trzyletnia - Frederic Magnien Bourgogne 2014 (import Mielżyński - 87 zł). Wino jeszcze moim zdaniem o 5 lat za młode. 



William Cole Bill Pinot Noir 2011
 
Nowy Świat za to bił z siódemki pełną gębą! Mocno warzywne, nawozowe wręcz, kawa była odczuwalna lekko w aromacie, a mocno w smaku. Choć po chwili doszła bardzo fajna komplikacja - włączyła się mocna wiśnia. Oczywiście Chile. William Cole Bill Pinot Noir 2011 (import Wine Avenue - 99 zł).



Louis Latour Bourgogne Pinot Noir 2014 

"Klasyka" - pomyślałem, próbujący wina o jasnym ceglastym kolorze, niezbyt lepkiego, o subtelnym aromacie - niemal nieistniejącym - czerwonej porzeczki. Obstawiłem Stary Świat za 80 zł, choć nie spodziewałem się tak delikatnej Burgudnii. A to Louis Latour Bourgogne Pinot Noir 2014 (Vininova - 79,90 zł).


Aurelia Vinisinescu Anima Pinot Noir 2011

Najsłabszy chyba Pinot degustacji skrywał się za nr 9. Wino dżemiste, aroniowe, mało przypominające Pinot Noir. Syropowe, ciemne, choć z wysoką kwasowością i całkiem zgrabnym garbnikiem. Wino krajów gorących. I rzeczywiście - Rumunia - Aurelia Vinisinescu Anima Pinot Noir 2011 (import TrezorWines - 69 zł).



F. Schatz C Pinot Noir 2011

Ale największym - poza oczywistą trójką - była dziesiątka. To wino też już piłem, choć może inny rocznik, ze dwa lata temu, może trzy. I z całej palety sygnowanej literkami nazwiska winiarza smakowało mi najsłabiej. To wino było benzynowe, o mocnym kolorze, obórkowe, mocne, za mocne! To dzieło Niemca tworzącego w Hiszpanii - F. Schatz C Pinot Noir 2011 (import Wine And You - 112 zł).


Jak się nie dać zaskoczyć w degustacji w ciemno? Nie ma reguł. Ale na pewno warto oddać się pewnej chwili refleksji, cofnąć kojarzenie i na zimno spojrzeć w notatki, a nie tylko notować. Choć jeśli natkniecie się na takiego Schatza, to nie ma siły! 

O degustacji napisali także:

wtorek, 4 kwietnia 2017

Winne Wtorki: Riesling z Nowego Świata

Villa Maria Riesling Private Bin 2014



Kuba Jurkiewicz z Nowej Zelandii - "spirytus mowens" (o ile można o "winnym" animatorze mówić per "spirytus") Winnych Wtorków wymyślił, by tematem dzisiejszych postów był Riesling z Nowego Świata. Wybór tak prosty, że aż... znakomity! 

Z reguły, gdy myślimy o tym szczepie, to w dwóch, no może trzech, znaczeniach. Te mineralne z Nadrenii, miękkie z Mozeli i jeszcze bardziej miękkie (choć niekoniecznie!) z Alzacji. Samo wspomnienie tych niemieckich przywołuje już na myśl tę legendarną kwasowość, kamienność, lekką zieloność, cytrusowość. Myśl o Alzacji przywodzi zaskoczenie, jakiego doznałem pijąc jedno z trzech win przywiezionych przez Sebastiana z bloga Zdegustowany.com. To rozwiało wszelkie stereotypy o Rieslingach z tego regionu!

Ale te z Nowego Świata także potrafią zaskakiwać. Do amerykańskich odkryć pchnął mnie Maciek z bloga Viniculture.pl. Trzeba było polecieć do Nowego Jorku!

Nowy Świat. Uff, dolecieliśmy! Manhattan już tuż tuż!


Będąc już na Manhattanie pojeździłem po kilku sklepach w poszukiwaniach Rieslingów z Finger Lakes, krainy wielkich Jezior ze stanu NY. Niby wina krajowe, ze znanego regionu, ale... w Wielkim Jabłku uświadczysz więcej win włoskich i niemieckich oraz kalifornijskich niż win z tego samego stanu! Ale od czego limuzyny?!

Teraz szybko, limuzyna już czeka!!!

Udało się znaleźć wspaniałe dwa okazy. Jeden w sklepie specjalistycznym, drugi "u Chińczyka". Zdegustowaliśmy je w blogerskim gronie, co świetnie opisał Nasz Świat Win. Obydwa znakomite. Jeden petrolowo-woskowy, drugi bardziej elegancki, z początku zamknięty, ale z upływem czasu rozwijający swój dywan mineralności...

Stąd ucieszyło mnie zadanie Kuby. W sukurs przyszedł mi sklep Białe czy Czerwone, gdzie znalazłem nowolezandzkiego Rieslinga z Villa Maria. Chyba wszystko o tej winnicy napisał Andrzej Daszkiewicz z Magazynu Wino, gwoli przypomnienia nadmienię, że to działo chorwackich imigrantów, a dziś wina robią ich potomkowie. Stąd może europejski duch, który drzemie w Rieslingu Private Bin Marlborough 2014? 

Całość jest jasnosłomkowa, z pozoru prosta. W nosie czujemy zapowiedź naftowości, ale po chwili na powierzchnię wychodzą cytrusy - morele i brzoskwinie, gdzieś w zakamarki nozdrzy wciska się kwasowość wyciskająca pierwsze krople ze ślinianek... W smaku krągłość, spójność. Bardzo ładna kwasowość, ślinianki ruszają z produkcją! Ser, nawet pleśniowy albo owczy, owoce morza, ryby... Pewnie też wieprzowina w białym grzybowym sosie, bitki duszone... Takiego Rieslinga mógłbym pić i do śniadania, i do obiadu, i do kolacji! Ale no tak, już po północy czyli nie wolno podjadać!!! 

Wino dostępne jest m.in. w sklepie Białe czy Czerwone w Warszawie

A takich wyborów dokonali inni Wtorkowicze:

- Blurppp: R. z Australii

- Czerwone czy Białe: także R. z Nowej Zelandii!

- Nasz Świat Win: też R. z USA i... z Austrii na dodatek!

wtorek, 7 lutego 2017

Winne Wtorki: Pinot Noir z Nowej Zelandii. I nie tylko...

Dwa Pinoty z Nowego Świata

Nelson Pinot Noir 2015 (48,99 zł w M&S)

Tematem Winnego Wtorku - w takie dni blogerzy piszą na jeden temat - jest Pinot Noir z Nowej Zelandii. Oraz - o ile ktoś lubi, chce, ma możliwość - porównanie z "wzorcem metra" czyli Pinotem z Burgundii. Cóż, postanowiłem pójść troszkę na przekór. Troszkę, bo Pinot Noir z Nowej Zelandii mam właśnie w kieliszku, ale nie porównuję go z bratem z Francji, ale z... Chile! Obydwa wina zakupiłem w Marks&Spencer w sumie za 74,58 zł.

Nową Zelandię reprezentuje Nelson 2015 - jak zobaczycie czytając inne blogi nie był to tylko mój wybór. Wino jest dziełem (to blend różnych win - jak można przeczytać na kontretykiecie) pani winemakerki Jeneve Williams. Jak wynika z krótkiego śledztwa w google, twórczyni jest nieco podobna do naszej Małgorzaty Rozenek (Sami sprawdźcie - jest tu pierwsza od góry). Ale wino to nie odkurzanie - na szczęście jest zrobione bardzo fajnie!

Gdy nalałem sobie do specjalnego pinotowego kieliszka,całkiem małą ilość, wino okazało się dość jasne. W większej masie ma jednak ciemne, przyjemne zabarwienie. W pierwszym aromacie jest jak wiśnia wyjęta z kompotu. Z całkiem ładnym owocowo-warzywnym tłem, dość zimne w odbiorze, z pewną ziołowością. Potem, po pewnym czasie napowietrzania, do głosu dochodzą truskawki i jeżyny. 

W smaku truskawka jest jeszcze wyraźniejsza. Taka zebrana nad ranem, z liśćmi tu i ówdzie poprzylepianymi. Wino ma kwasowość całkiem żwawą, struktura strzelistą, niezbyt opasłą. Raczej wąską w barach.

Tierra y Hombre Pinot Noir Casablanca Valley 2015 (25,59 zł w M&S)

Zupełnie inne wrażenia zapewnia Tierra y Hombre Pinot Noir Casablanca Valley 2015. Także wino z Nowego Świata, i także dzieło naszej Jeneve, choć wespół z chilijskim winemakerem Roberto Carrancá (robi on także wina w Indomita). Ale to wino już bardziej przysadziste, szersze, tęższe w barach. Po pewnym czasie napowietrzania emanuje trochę aromatem garażu, warsztatu samochodowego z otwartym kanałem. Jest czerwony owoc, ale nieco rozlazły, żurawinowy, trzymany jednak "spinaczem" rozmarynu. Już się obawiałem, że to wino bez właściwości, ale...

... w smaku jest za to o wiele przyjemniej! Struktura jest już bardziej rozbudowana, czuć truskawkę z żurawiną, ale kwasowość jest tutaj wyraźną dominantą. Nie taką przykrą, jak w niektórych polskich winach, ale jest bardzo wyraźna!

Jeśli miałbym wybrać jedno z win, postawiłbym na Nową Zelandię. Choć wolałbym, by nie były to marketowe Pinoty, ale takie okazy, jak te od Seresina, których próbowałem podczas wizyty mistrza kamery w Warszawie!

A takie spostrzeżenia o swoich Pinot Noirach mieli inni blogerzy:

- Czerwone czy Białe

- Nasz Świat Win

- Pisane Winem

- Winne Przygody

- Winniczek

wtorek, 15 marca 2016

Winne Wtorki: Nowa Zelandia bez Pinot Noir i SB

Old Coach Road Riesling 2014



Półka - na wysokości piersi
Gdzie i czemu tak drogo - Vininova i 52,90 zł (zakup własny)
Do Ideału? - Już ciut ciut!!



Mission niemal Impossible - znaleźć w naszym kraju wino z Nowej Zelandii inne niż Sauvignon Blanc lub Pinot Noir... Ale taki Mateusz z Winnych Przygód podsunął pomysł i w sumie chwała za to! Bo to nudne i przewidywalne jak Heckler&Koch w kaburze komandosa.

Na odległej wyspie rzeczywiście dominują wina z tych dwóch szczepów, a polskie półki wręcz zmonopolizowały, że wspomnieć choćby świetne (acz drogie) pinoty od Seresina w Kondrat Wina Wybrane albo tańsze Greyrock w Biedronce.

Są oczywiście także tu i ówdzie Pinot Gris, ale mój wybór padł na świeżość - czyli Rieslinga z Vininovy. Troszeczkę wahałem się nad Gewurztraminerem, ale stwierdziłem, że na tak aromatyczny szczep raczej ochoty nie mam. 

Ale odkręcenie blaszanej zakrętki od razu pokazało mi, że to był strzał w dziesiątkę! Wino lekko słomkowe, widać, że beczki nie było tu żadnej. W pierwszym uderzeniu nosa lekka nafta. Ale ta nuta zostaje przyćmiona przez jabłuszka i cytrusy.

Struktura bardzo elegancka - ładnie się układa na języku, wino jest długie. Nie jest to Riesling tak mineralny jak niemieckie odpowiedniki, ma ładną aromatyczność, choć nie jest tak wybujały jak te z Australii. Ma jednak pewną dozę cukru w smaku, ale także mineralności!

Mi bardzo smakował solo, bez żadnego jedzenia, ale można śmiało polecić do sushi, do ryb i owoców morza.

Tak degustowali inni Wtorkowicze:

- Czerwone czy Białe zmaga się z Gamay

- Italianizzato: Także Old Coach Road Riesling!

- Nasz Świat Win zmagał się z tym samym Rieslingiem co ja!

- Winne Przygody: Cabernet Franc!

- Winniczek z Malbekiem

piątek, 11 września 2015

Świetne białasy z Włoch i Nowej Zelandii u Mielżyńskiego cz. 1

A tutaj jeszcze lato!

Winopisarze testują Little Beauty w lokalu Mielżyński na Czerskiej

Winny Czwartek i działo się. Najpierw u Mielżyńskiego na Czerskiej. Nowoczesny lokal w biurowym zagłębiu Dolnego Mokotowa. I okazja do poznania win Little Beauty z Nowej Zelandii oraz Attems i Ammiraglia (winnice Marchesi de Frescobaldi).
Wina jakże odmienne w stylu. Pinot Grigio kojarzy się często (szczególnie w obecnych w większości na naszych pólkach, tanich etykietach) z winem środka. Można nalać dziewczynie nie pierwszej randce. Zębów nie pobrudzi, taniną nie zwiąże, nie pogryzie się specjalnie ani z wykwintną zupą rakową, ani z
sałatką Cezara.
Ale dwa wina, jakich spróbowałem, takie na szczęście nie są. Attems Pinot Grigio 2014 DOC Collio z
Friuli (68,20 zł) szczypie w usta świeżością. Czuć młodość, wibrowanie. Bardzo spora kwasowość. Zero nudy. W aromatach wysokja mineralność, kamienność, ale i wyraźne - choć krągłe - cytrusy. To jest
Grigio, jakim otwiera się oczy niedowiarkom.

Attems Pinot Grigio 2014 DOC Collio (68,20 zł)

Przy nowozelandzkim Pinot Grigio 2010 Marlborough z Little Beauty (86 zł) nie trzeba czapki z
głów. Sama spada. Świetne, żywe wino. Wystarczy zamknąć oczy. Jakby się próbowało białych poziomek. Takich dojrzałych wzrostem, ale z głębi krzaka - któremu siostry nie pozwoliły dojrzeć do czerwoności. Lekko oleiste, Mineralne i ostro kwasowe.

Little Beauty Pinot Grigio 2010 Marlborough (86 zł) fot. Michał WineMike Misior

Bardzo, ale to bardzo długie. Lubię wina "fest". To jednak urzeka swoją aromatyczną delikatnością i mocną strukturą smaku. Nowy Świat, owszem, ale jakże w swojej mocarności subtelny! 

Kto się przyzwyczaił do Grigio za 30 zł, może i jest zdziwiony cenami butelek. Owszem, drogie (Nowa Zelandia to koniec świata), to prawda, ale warto spróbować tak świetnych Grigio. (Sam próbowałem na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego)


O Sauvignon Blanc w następnym odcinku

wtorek, 25 listopada 2014

Marek Kondrat i Michael Seresin: wina mistrza kamery z Hollywood w Warszawie

Wina księcia ciemności z Nowej Zelandii
w ciemnej jesiennej Warszawie

Na degustacji w restauracji Oliva byli m.in. scenograf Allan Starski (trzeci od lewej), Michael Seresin, a także Marek Kondrat, który jest importerem win Seresina

Sugestywnie odmalował koszmar tureckiego więzienia (Midnight Express), straszył dzieci (Harry Potter i więzień Azkabanu), dołował dorosłych (Prochy Angeli) - autor zdjęć - Michael Seresin, goszczący w Polsce z okazji festiwalu sztuki operatorskiej Camerimage opowiadał o swoich winach. Gospodarzem spotkania był Marek Kondrat, importer jego winZaproszeni do warszawskiej restauracji Oliva goście mogli spróbować sześciu etykiet - trzech białych (dwóch sauvignon blanc i pinot gris) oraz trzech czerwonych - bardzo dobrych, o ile nie świetnych, pinot noir.

Swoją "winną fabrykę" nazwał po prostu Home. Dom. To zarazem nazwa jednej z trzech winnic (45 ha). Są jeszcze dwie - Raupo Creek (51 ha na winorośli) i Tatou (51 ha). Z pracy w Seresin Home Estate żyje 25 osób, pochodzących z różnych stron świata. Winogrona, ale także i oliwki, uprawiane są w sposób organiczny i bio-dynamiczny. Seresin ziemię kupił w latach 90. i obsadził winoroślą taką jak w Europie.

- Mam m.in. sauvignon blanc, chardonnay, rieslinga, viogner i niestety pinot noir - żartował Michael Seresin. Krzewy liczą po 20 lat i jak na Nową Zelandię są uznawane za stare. Do fermantacji Sarasin używa tylko dzikich drożdży, wina czerwone nie są filtrowane. Jakie wina wychodzą z winnicy - jak to sam o sobie mówi (nie lubi filmować przy ostrym świetle) - księcia ciemności (ang. Prince of the dark)?

 
Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł)

Pierwszym białym, jakiego spróbowaliśmy, było Momo Sauvignon Blanc 2012 (59 zł). Biodynamiczne, fermentowane w stali, nieco starzone na osadzie. Tropikalne, z domieszką może mango, może eukaliptusa, może troszkę cebulową, zieloną. W smaku kwasowe i pieprzne. Grona zbierane ręcznie. W porównaniu z drugim SB stanowczo w smaku bardziej stalowe, żelaziste.

Momo Marlborough Pinot Gris 2013

Momo Marlborough Pinot Gris 2013 (66 zł) po takiej dawce aromatów jest powściągliwe, w aromatach bardziej palone orzechy, a w smaku niekwasowe, miękkie, trochę mineralne, słodkawe. Troszkę nut w zapachu pokrewnych gorszym szampanom, które już straciły bąbelki.

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł)

Seresin Sauvignon Blanc 2012 (79 zł) jest stanowczo bardziej kwasowe, mniej mineralne. Ale ma też wyraźną, acz lekką beczkę. Na krzewach tylko po 7 kiści. Ale w składzie także od 3 do 7 proc. szczepu semillon. Dojrzewało częściowo w stali, częściowo w beczce. Ale jest nie tylko "oaky", ale i "woody" - drzewne, smakuje jak lizany pień złamanej świeżo leszczyny, ma też ananasową nutkę. Kwasowość, mimo częściowego dojrzewania w beczce, bardzo duża! Jest miękkie, zbliżone - jak mówi Michael - do win ze Starego Świata.



MOMO Pinot Noir 2011 (78 zł) dość ciemne, średnio taniczne i średnio kwasowe. W aromacie troszeczkę za proste, jeszcze jakby lekko zielone, bez drugiego dna. Niezbyt długo po odkorkowaniu ma nie ma dna takiego drugiego, ale jest drewniane. Po trzech kwadransach dopiero się otwiera! Maliny i czekolada, nieco wanilii.

Seresin Leah Pinot Noir 2010

Seresin Leah 2010 jest o ton jaśniejsze, ale w smaku świetne! Ma pełny, troszeczkę słodki atak na język, jest okrąglejsze niż poprzednik, ma w finiszu za to ogromną kwasowość. I jeszcze miękkie tło. Po pewnym czasie w finiszu wychodzi mineralność i kawa. Jest eleganckie i dostojne. Ceny tego wina nie ma na stronie Kondrat Wina Wybrane, ale to zapewne coś w granicach 150 zł.

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł)

Seresin Totou Home Single Vineyard Pinot Noir Marlborough 2008 (149 zł) było nalewane z dekantera. Wyraźnie beczkowe (11 miesięcy we francuskim dębie) na początku, ale też o największej kwasowości spośród czerwonych. Bardzo ciemne. Sześcioletnie wino, ale skoncentrowane, wciąż owocowe, z drobnoziarnistą taniną, o pięknej strukturze. Po oddychaniu rozpręża się w stronę nut śliwek, kawy i skóry. Ma niby sześć lat, ale to wciąż młode wino.

Warto, pomimo wysokich cen? Hmm, warto spróbować pyszności - tym bardziej, że nie jest to wino z województwa lubuskiego czy z Małopolski, ale z antypodów! Miejsca, w którym ogromna większość z nas nigdy, ale to nigdy w życiu nie będzie.

Win próbowałem na zaproszenie importera - Kondrat Wina Wybrane