Pamiętajmy, skąd wyjechał pociąg
Regał z winami TiM-u
Pierwszy Festiwal Win z kolekcji TiM S.A., który miałem przyjemność odwiedzić (w warszawskim hotelu Victoria), był trochę jak podróż sentymentalna. W portfolio bielskiego importera olbrzymia większość win to produkty tanie, które znamy wszyscy z półek hipermarketów czy sklepów osiedlowych, czasem dyskontów (mowa o stałych pozycjach na półkach, nie o akcjach typu "wina z kraju XYZ"). Wina w ogromnej większości "do trzech dych" (na sklepowej półce), choć są wśród nich są i nieco droższe.
Trochę jest tak, że im dłużej piszemy o winach, tym częściej zachwycamy się coraz bardziej wyrafinowanymi, coraz lepszymi, prześwietnymi etykietami, aż w końcu nawet nie zdążymy się spostrzec, jak wchodzimy na pułap win za 100 i więcej złotych. Ale nie zapominajmy o tej stacji, z której ruszył ten pociąg, w który ogromna większość z nas kiedyś wsiadła. Ewolucja naturalna, ale na tej stacji zresztą wciąż pozostaje ogromna rzesza konsumentów - co pokazują badania "dotrzechdych.pl czy Millward Brown dla Lidla.
Spośród takich win udało mi się znaleźć etykiety ciekawe i całkiem dobre. Z bieli całkiem godne zainteresowania wydały się dwa rodem z Niemiec - Meinzer Domherr Kabinett Johannes Egberts. Półwytrawne i kwiatowe. W pierwszym smaku słodycz, ale kwasowość umiarkowana. Może być do chińszczyzny, ale i do bardzo słodkiego ciacha.
Oppenheimer Krotenbrunnen Spätlese to kupaż rieslinga i spätburgundera. Kwasowy i słodki, może nie obezwładniający słodyczą, ale idealny do kurczaka z ananasami albo do sałatki kurczakowo-orzechowej na półsłodko. A najbardziej na taras w lipcu, gdy gorąco!
Godnych polecenia czerwieni było więcej. Chilijskie Cono Sur zna chyba każdy - ale dwie najwyższe etykiety z serii Reserva Special - Cabernet Sauvignon i Merlot o ile pamiętam, dość rzadko goszczą na półkach. Szkoda.
Meinzer Domherr Kabinett Johannes Egberts
Spośród takich win udało mi się znaleźć etykiety ciekawe i całkiem dobre. Z bieli całkiem godne zainteresowania wydały się dwa rodem z Niemiec - Meinzer Domherr Kabinett Johannes Egberts. Półwytrawne i kwiatowe. W pierwszym smaku słodycz, ale kwasowość umiarkowana. Może być do chińszczyzny, ale i do bardzo słodkiego ciacha.
Oppenheimer Krotenbrunnen Spätlese
Oppenheimer Krotenbrunnen Spätlese to kupaż rieslinga i spätburgundera. Kwasowy i słodki, może nie obezwładniający słodyczą, ale idealny do kurczaka z ananasami albo do sałatki kurczakowo-orzechowej na półsłodko. A najbardziej na taras w lipcu, gdy gorąco!
Godnych polecenia czerwieni było więcej. Chilijskie Cono Sur zna chyba każdy - ale dwie najwyższe etykiety z serii Reserva Special - Cabernet Sauvignon i Merlot o ile pamiętam, dość rzadko goszczą na półkach. Szkoda.
Cono Sur Reserva Special Merlot 2012
Merlot jest bardziej "smooth" w aromacie: śliwki, kawa, wyrazista czekolada, przydymione. Poważne wino na zimowy wieczór. Cabernet sauvignon jest bardziej owocowe - więcej tu maliny czy truskawy, jest też śliwa i pieprz, ale taniny mięciutkie. Na półkach powinno kosztować ok. 35 zł.
Portada Lisboa Winemaker's Selection 2012
Reserva Passo 2010
To skoncentrowane wino (castelao, tinta roriz i alicante bouschet). W aromatach troszkę apteczności, beczkowej wanilii, dżemistych owoców. W pierwszym posmaku słodkawy charakter, ale jest i ładna kwasowość i delikatne taniny.
Terre Davino Barbera d'Asti DOCG
Włoskie wina stoją pod znakiem śliwy - Toscana Sangiovese IGT to wiśnie i śliweczka, troszkę fiołków. Gładkie, garbnikowo miękkie. Trochę goryczki w finiszu. Ale Terre Davino Barbera d'Asti DOCG, już zdecydowanie śliwkowe, słodkawe, ale zarazem lekkie. Na sklepowej półce od 25 do 27 złotych.
Hiszpańska czerwień dojrzewała w baryłkach 18 miesięcy
Dwie etykiety hiszpańskie Finca la Estacada - 6 mies. w baryłkach i Reserva (18 miesięcy) - też były ciekawe. Pierwsza to wino pięknie aromatyczne. Głęboko wiśniowe, czekoladowe, lekkie tło suszonej śliwki. A reserva? No cóż, tu jeszcze większa śliwa, więcej jagody, kawowe, czarnej czekolady.
Le Grand Noir GSM
Na koniec wino bardziej subtelne od hiszpańskiego - francuskie Le Grand Noir GSM (grenache, syrah i mourvedre). Na półce w hipermarkecie po 35 zł. Opisywała je dość ciepło Winicjatywa. I słusznie - bo Czarna Owca jest ładnie skomponowana, ładnie ewoluuje tu smak, finisz jest długi, aromaty śliwkowo-dżemowe nie są zawalidrogą na ścieżce do ciekawych doznań.
Wszystkie wyżej wymienione wina może kosztują ze trzy razy więcej niż przysłowiowa "kadarka", ale dobrze, że są. Może będą wstępem do tego, by poszukiwać jeszcze czegoś lepszego?
NA mojej prywatnej ;liscie TiM to po Ambrze szkodnik numer dwa.
OdpowiedzUsuńOni sprzedając syf za duże pieniądze 10 czy 15 lat zniechęcili wielu Polaków do wina
A Łada albo Skoda sprzedając Polakom samochody za PRL też ich zniechęciła do motoryzacji?
OdpowiedzUsuń